Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kitti77

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez kitti77

  1. kitti77

    Moja nerwica...

    olabasiu droga, opisałam te najgorsze w mojej kategorii, ale te o których piszesz(o autobusie) były na porządku dziennym i po pewnym czasie nauczyłam się radzic sobie z nimi w identyczny sposób jak ty. jakoś sobie przecież radzic trzeba, musimy życ normalnie na ile jest to możliwe. ale da się, prawda(myślę o radzeniu sobie ,czytaj: w autobusie). jesteśmy dzielne.
  2. kitti77

    Moja nerwica...

    nikogo nie pozabijasz, bo po prostu nerwicowcy tego nie robią, nam się tylko wydaje, że chcemy, możemy to zrobic. odpędzaj te myśli od siebie, zajmij się w takich chwilach czymś co cię bardziej zaabsorbuje, czymś co lubisz robic. wszystko będzie dobrze. za chwilę będę miała gości, a i mąż za godzinę wraca z pracy, jestem w szoku że tak wcześnie. i wszyscy maja jutro wolne tylko ja muszę śmigac do pracy. pozdarawiam wszystkie nerwuski.
  3. kitti77

    Moja nerwica...

    ja się bałam że jak gdzieś pójdę sama bez męża to zemdleję, a moja pani doktor spytała: a zemdlała pani kiedyś. no nie. więc tak się nie stanie, nie zemdleję pani, pani się tylko tak wydaje. proste, prawda. kiedyś był u mnie taki mały kuzyn, ośmioletni. zmywałam akurat naczynia i miałam w ręce nóż. i pomyślałam, że chciałabym mu zrobic coś tym nożem. wiedziałam że tego nie zrobię ale miałam takie myśli, przerażało mnie to. ale najgorsza chwila z moją N to była pewna niedziela. kroiłam kurczaka na obiad i zobaczyłam krew, miałam w ręce nóż a w pokoju obok spał mąż. pomyślałam wtedy, że pójdę tam i go zabiję, a przecież kocham go najbardziej na świecie. byłam tak przerażona, że chciałam iśc go obudzic żeby zawiózł mnie do psychiatryka, bo byłam u kresu sił. ale znowu bałam się wejśc do pokoju bo chciałam go zabic. nie wiedziałam czy jak tam wejdę to obudzę, czy zabiję. byłam pewna, że zwariowałam.w głębi ducha wiedziałam że za nic w świecie go nie skrzywdzę, ale uczucie było przerażające.
  4. kitti77

    Moja nerwica...

    oj dziewczynki chyba się nie położę. andziu, to rycz, nawet w niebogłosy, może ci ulży. jeśli cię to pocieszy to u nie takie stany trwały miesiącami. i powiem wam jeszcze że w moim przypadku swietnym lekarstwem na N stała się praca. wreszcie jestem zajęta i nie myślę o chorobach, choc dziś wymacałam sobie węzły chłonne w okolicy obojczyka, chuda powiększone i trochę się przestraszyłam. ale na ostatniej wizycie lekarz badał mi węzły i nic nie powiedział. wyczytałam też że leki przeciwpadaczkowe powiększają węzły, nie mniej strach mnie obleciał.
  5. kitti77

    Moja nerwica...

    jak miałam ataki nerwicowe, to mówiłam lekarzowi, że dziwnie się czuję. to był taki stan trudny do opisania. dziwnie i już, nie potrafiłam tego sprecyzowac
  6. kitti77

    Moja nerwica...

    andziu minie na pewno. ja po dwóch latach leczenia czuję się dośc dobrze a mimo wszystko zdarzają mi się jeszcze takie stany jak ty opisujesz. N wymaga od nas cierpliwości. to nie jest choroba którą leczy się jedną tabletką, poprawa stanu wymaga czasu. mnie zajęło to dwa lata, ale mogę chyba nieśmiało powiedziec, że się udało. bądź dobrej myśli. z ręką na sercu mogę cię zapewnic że kiedyś ci to przejdzie, jestem na to dobrym przykładem, na pewno ci się uda. trzymam kciuki.
  7. kitti77

    Moja nerwica...

    a póki co dobranoc słoneczka, bo jestem padnięta. od środy pracuję po 10, 11 godzin i jutro też idę więc idę się walnąc. zyczę poprawy samopoczucia i choc chwili wytchnienia od N. powodzenia.
  8. kitti77

    Moja nerwica...

    było ze mną tak źle, że sama przed sobą chowałam noże, bo wydawało mi się, że mogłabym zrobic krzywdę mężowi, miałam nowotwory, guzy mózgu i co tylko na świecie( tak mi się wydawało). byłam pewna, że zwariowałam, czułam się tak, jakbym nie była sobą, taki odrealniony swiat. objawy somatyczne: bóle głowy, duszności, kołatania serca, bóle brzucha, nudności i wiele innych.
  9. kitti77

    Moja nerwica...

    andziu, podołasz. też się przeprowadzałam w najgorszym dla mnie wtedy okresie, z N na maksa. nie cieszyło mnie kupowanie mebli, urządzanie mieszkania. ale miałam dodatkowe wsparcie. na tydzień przyjechała moja siostra najukochańsza z angli, młodsza o pięc lat i to ona wszystkim się zajęła i pomagała mi bardzo przejśc przez to psychicznie. teraz jest lepiej i dobrze mi w tym mieszkaniu, choc jest wynajęte i kiedyś będę musiała je opuścic. i nie uwierzycie dziewczynki, ale do ponad trzech lat po raz pierwszy chyba czuję się szczęśliwa. myślałam że to uczucie opuściło mnie na zawsze, ale zaczyna wracac. czy to znaczy że N postanowiła mi odpuścic???????????????????????????????
  10. kitti77

    Moja nerwica...

    cześc dziewczynki! trochę was poczytałam i strasznie mi żal, że niektóre z was tak bardzo cierpią z powodu nerwicy. częśc radzi sobie lepiej inne gorzej. ale wierzcie przechodziłam to samo. ciągle lekarze, badania, dziwię się, że mój mąż to wytrzymał, zawsze mnie wspierał i za to kocham go bardzo, bardzo. mam nadzieję, że ja jestem na końcu tej drogi, która nazywa się nerwica. jeśli nawet jeszcze nie to wierzę, że to się kiedyś skończy. życzę wam wszystkim i sobie,że nastąpiło to jak najszybciej, bo ciężko się żyje z N.
  11. kitti77

    Moja nerwica...

    opowiem ci jeszcze jedną ciekawą historię o morfinie. też uzależnia, ale tylko wtedy, kiedy bierze się bez potrzeby. morfinę podaje się przy dużym bólu, nawet dzieciom. jeśli ból ustąpi a nadal bierze się morfinę, to tylko wtedy uzależnia. oglądałam program w telewizji. jeśli psychotropy działają w ten sam sposób, to nie ma się czego bac, mnie pomogły, wierzę że tobie też pomogą, po to są.
  12. kitti77

    Moja nerwica...

    dziękuję za poradę odnośnie zaczernienia. bianka, nie bój się, będzie dobrze. pierwszy lek jaki brałam to był stimulotion, dostałam go od lekarki za darmo, napisane było na nim, że to próbka. ale po nim objawy tylko się nasiliły, juz chciałam, żeby mąż zawiózł mnie do szpitala psychiatrycznego. ale zadzwoniłam do mojej pani doktor(super babka), kazała mi natychmiast przyjechac i dostałam doxepin. mnie akurat spasował. to psychotrop, żyję, nic się nie dzieje. biorę go juz dwa lata, aktualnie jestem na etapie wychodzenia. dodatkowo dostałam afobam, w razie krytycznych sytuacji, ale lekarka ostrzegła mnie że uzależnia i żeby go nie brac za często. jeszcze nie wzięłam ani razu, staram się radzic jakos sama. jeśli lek ci nie przypasuję, to powiedz lekarzowi, na pewno ci zmieni. i żadnych stryczków, od psychotropów się nie umiera.
  13. kitti77

    Moja nerwica...

    nie martw się Andziu, miałam podobnie. kiedyś położyłam sie na popołudniową drzemkę z telefonem na poduszce, bałam się że coś mi się stanie i chciałam miec go pod ręką, żeby zadzwonic do męża, a kiedy się obudziłam leżał na komodzie. do dziś nie wiem jak to się stało. wielokrotnie wydawało mi się, że trace świadomoś, wariuje i nie wiem co jeszcze. szukałam tekstów o schizofreni, bo myślałam że mam. ale podobno człowiek psychicznie chory nie zdaje sobie sprawy z tego, że w ogóle jest chory. kiedy dowiedziałam się, że ze schizofrenią mozna normalnie życ, funkcjonowac, to przestałam się jej bac. zresztą nerwica to zupełnie inna jednostka chorobowa. moze nam się wydawac, że cierpimy na jakąś ciężką chorobę psychiczną, ale jak sama wiesz, nam sie wiele rzeczy wydaje odnośnie naszego zdrowia. głowa do góry. jestesmy super babki( i faceci) i tego sie trzymajmy.
×