456 - >
wiesz co, mi się wydaję, że Ty serio wiesz o co tu chodzi :O.
bynajmniej nie o skarżypystwo, czy jakiś jednorazowy incydent !
Tu chodzi o zapewne parę lat z jej życia, jej przeszłość! popieram zasadę, że nasz cyrk i nasze małpy i innym wara od tego, ale nie jeśli chodzi o być nie być związku czyli poważną sprawę.
(bo nie wydaję mi się, jeśli już, że jakiś jednorazowy incydent który miał kiedyś miejsce w przeszłości, nie byłby do odkręcnia).
Po pierwsze: ta kobieta mu nie powiedziała, i chyba nic nie wskazywało na to, że miała zamiar to zrobić. Czyli jakby nie patrzeć, dalej chciała się cieszyć sielanką zbudowaną na zajeebistym kłamstwie.
Po drugie: kłamstwo ma krótkie nogi, tu przyjaciel...ale skąd pewność, że np. gdzieś na spacerze nie spotkaliby jej byłego klienta :O czy inna akcja tego typu, prowadząca do demaskacji.
Serio, powinna była się liczyć, z tym co zrobiła i umieć przyjąć odpowiedziałność za postępowanie.
Po trzecie: wybacz, ale dla mnie 5 lat to MAAASA czasu, wiesz - gdyby ten kumpel był taki cham i zależało mu tylko wyłącznie na rujnacji ich związku, to równie dobrze, mógł to zrobić wcześniej. Wydaje mi się, że miała w cholerę czasu, by sama mu to daaawno daaawno temu powiedzieć.
Nie wiem jak Ty, ale jeśli mój parner miałby coś tej rangi na sumieniu i nie kwapił się, nie miał zamiaru mi o tym powiedzieć, przed tak ważną decyzją, jaką jest ślub , to takiemu przyjacielu, chyba nawet byłabym wdzięczna, że mi otworzył oczęta.
Taka dygresja - może ten jest winny w tym, że nie zrobił tego przed ślubem -> gdybanie bez odbioru.
Dla mnie ani mąż, ani przyjaciel nie jest winny, bo tu problemem jest zarówno przeszłość, jak i zatajenie prawdy, czego dopuściła się żona.