Ona1983
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Ona1983
-
Tiffany! To koniec. Postawiłam sprawę jasno. Albo udowodni Postępowaniem, że jego słowa mają jakieś znaczenie (czyt. ureguluje swoje sprawy, wywiąże się ze swoich deklaracji, które na samym początku składał), albo to nie ma sesnu. I przekonałam się jak mu \'zależy\'. A jego ostatnie wirtualne słowa... pozbawione cienia uczuć. Odniosłam wrażenie, że ten prawie że rok nic dla niego nie znaczył. Cholernie to boli. Ale mając świadomość, jak się na koniec zachował, będzie mi łatwiej. Najgorsze jest to, że człowiek daje z siebie wszystko. A ktoś to potrafi perfidnie wykorzystać.\'Wyssać\' miłość, ciepło, troskę z osoby, która gdyby mogła, dałaby jeszcze więcej. I ... wrócić jako \'kochający, przykładny mąż\'.
-
Ania8521 Napiszę w poniedziałek. Miłego weekendu!
-
Tiffany Dziękuję za dobre słowo! Niewiele osób jest w stanie zrozumieć taką sytuację...
-
Ania8521 Masz szansę na to, że wszystko ułoży się po Twojej myśli. A ja.. już w zasadzie straciłam nadzieję. Zastanawiam się od jakiegos czasu, co zrobić. Postawić Go przed wyborem, czy brnąć w bezsens szukając w międzyczasie tego Właściwego.. Nie wiem, czy dam radę powiedzieć Koniec. I pozostać z tym wszystkim zupełnie sama... Tak cholernie to boli. Ich wspólne wakacje x2, ciagłe wykręty od najważniejszego dla mnie tematu. A to przecież jemu zależało, on tak bardzo zabiegał... Ostatnio ciągle nie ma czasu, żeby się spotkać. W zasadzie zostaje 1 dzień w tygodniu. Wiem, że ma dużo pracy i obowiązków, ale tęsknię. Każdy dzień bez Niego jest nieistotny.. Napisałabym więcej, ale wolałabym na maila. Jakbyś chciała kiedyś popisać, podaj proszę namiar.
-
Ania8521 Ich wspólne wakacje.. Skąd ja to znam. Tyle, że ja do tej kwestii nie podeszłam tak spokojnie. Sama już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Rzekomo mnie kocha, nic go z nią fizycznie nie łączy, są ze sobą, standardowo, bo są, bo mają dziecko. Ale nic więcej. W takim razie dlaczego jedzie? Czemu nie pojedzie z dzieckiem sam? Czemu tłumaczy się, że nie może nie pojechać? Że nie może jej nie zabrać? Nie rozumiałam, nie rozumiem i nie zrozumiem. Jeszcze pojechał 2razy.. Cholernie mi przykro. Jestem na niego o to zła, a z drugiej strony tęsknię, myślę, kocham... Mam wrażenie, że to wszystko mu pasuje. Ta cała sytuacja. Bo nic nie traci. Ma ułożone życie. Spędza czas ze mną. A tematu przyszłości unika ostatnio jak ognia. A ja... tracę czas. Chociaż mam tą świadomość. Ale brnę dalej, ponieważ już nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez Niego. Oszukuję sama siebie, tłumacząc go przed sobą i bliską mi osobą. Widzę, co się dzieje, ale chyba wolę być z nim, niż być sama. Takie przeczekanie z prawdziwej miłości. W oczekiwaniu na coś sensownego.. Abstrakcja! Ale nie umiem inaczej. Wiem, co powinnam zrobić. Jednak ta wiedza nie wystarczy. Kiedyś było inaczej. Były plany. Był krok w kierunku rozwodu. A teraz ... Skradzione minuty szczęścia na jednej szali. Godziny płaczu, smutku, żalu i tęsknoty na drugiej. Zastanawiam się, dlaczego to zrobił. Czemu zainicjował tę znajomość... Dlaczego na początku chciał odwracać swoje życie do góry nogami, a dzisiaj wszystko wygląda inaczej...
-
Aniu! Tym razem jak Ty piszesz, to mam wrażenie, że czytam siebie. Czuję dokładnie to samo. Kiedyś to on był w stanie zrobić wszystko. Dopominał się kolejnych spotkań, których rzekomo nie mógł się doczekać. Na każdym kroku dawał dowody uczucia. Wszystko było takie proste... A teraz, jakby role się odwróciły. On teraz jest zapracowany. Ciągle ma jakieś obowiązki. Tłumaczy, że robi, co może. Ale jakoś mnie to nie wystarcza. Nie wystarcza mi \'kocham Cię\' raz na czas. Kiedyś mówił to częściej. Nie wystarczają kradzione godziny, kiedy akurat może wyrwać się z domu. Mam wrażenie, że to ja jestem teraz bardziej zaangażowana... Nie raz mam zastrzeżenia do sposobu w jaki postępuje. Ale boje się powiedzieć Koniec. Ciągnę coś, co nie ma sensu... Na przemian szczęście z noszeniem na rękach (dosłownie i w przenośni...) i łzy... Ale nie wyobrażam sobie, że mógłby całkowicie zniknąć z mojego życia. Jesteśmy razem 9 miesięcy. Co będzie dalej, nie wiem... Choć wiem, co powinnam zrobić. Dla własnego dobra. Tylko, że nie potrafię:(
-
Ania8521 Witaj! Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale dawno tutaj nie zaglądałam. Faktycznie wiele jest punktów wspólnych. Ale niestety, u mnie chyba nie będzie takiego happy-endu :-( Na poczatku miałam wrażenie, że jest gotowy zmienić wszystko, aby być ze mną. Wydawało się, że w zasadzie wystarczy moja wzajemność... Uczucie z mojej strony się pojawiło. Ale teraz nie jest to takie proste. Nagle, jest córka, itd... Nie wiem, co mam o tym myśleć. On argumentuje to tak, że kiedyś kogoś poznam. Kogoś młodego. I wtedy inaczej na niego spojrzę. On zostanie sam. Jak ja sobie to wyobrażam. Jak pójdziemy gdzieś razem... On będzie miał za parę lat 50, a ja 30... Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w tym momencie nie wyobrażam sobie życia bez niego. Kocham go. Jak nigdy nikogo. I czuję, że jest to coś głebokiego, bo opartego na idealnym porozumieniu. W zasadzie z mojej strony to była na początku przyjaźń. Świetnie nam się ze sobą rozmawiało... Nie raz słowa były zbędne.. Nie wiem, jak to się stało. Mówi, że będzie ze mną tak długo, jak ja będę tego chciała.. Ale to jest z jednej strony szczęście, a z drugiej cierpienie. Dzień bez niego nie ma dla mnie sensu... Boję się postawić go przed wyborem, albo -albo.. Ale chyba kiedyś będę musiała tak postąpić.
-
Próbowałam z nim rozmawiać. Nie raz wywoływałam temat. Powiedział, że będzie ze mną tak długo jak ja będę tego chciała. Jego zdaniem kiedyś zakończę ten związek i on ma tą świadomość. Poznam kogoś, na niego spojrzę inaczej. Kwestia czasu. Poza tym, jest jeszcze jego córka...Tylko osobiście uważam, że dla dziecka korzystniejsze jest kulturalne rozstanie rodziców, niż sytuacje w których jest ono świadkiem ciągłych spięć między nimi! Pojawiał się jeszcze temat wspólnego wyjazdu zagranicę. Ale to nie dla mnie. Nie chcę wybierać między rodzicami a Nim. Zresztą ucieczka to żadne rozwiązanie.
-
Na początku, kiedy nie byłam pewna swoich uczuć, to On wywoływał temat przyszłości, pytał co dalej, jak sobie to wszystko wyobrażam. Wtedy było mi niezręcznie, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Bo tak naprawdę sama nie potrafiłam określić siebie i swoich uczuć. Wydawało mi się, że w tym wypadku ograniczenia są po mojej stronie, bo jestem jeszcze młoda. Mogę jeszcze kogoś poznać. Nie ma co deklarować się na całe życie. Ale z czasem zaczęłam na to wszystko inaczej patrzeć. Chciałabym, aby był Tylko Mój. Wiem, że po części jest. Ale co z tego, jeżeli ciągle są jakieś ograniczenia....
-
Cześć Dziewczyny! Mam problem i nie wiem, co zrobić. Powoli uświadamiam sobie, że tak naprawdę On jest tym jedynym. Nie chcę poznawać nikogo innego. Nie wyobrażam sobie, że pewnego dnia przestanie być integralną częścią mojego życia. Nie byłoby problemu gdyby był ... wolny. Jakiś czas temu sądziłam, że prędzej czy później wszystko w życiu ułoży mi się Normalnie. Poznam kogoś młodszego. Wolnego. Będzie tak jak być powinno. I ta sytuacja samoistnie się rozwiąże. Tymczasem z każdym dniem kocham Go bardziej. Już nie chcę nikogo poznawać. Odrzuciłam kogoś młodego, atrakcyjnego, z kim w tamtym roku chciałam się spotykać. Stracił w moich oczach. I nie tylko on. Kto by się nie pojawił.... Mój Skarb jest fizycznie przeciętnym facetem. Ale w tym przypadku nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Jest mi z nim obłędnie. Idealnie się rozumiemy. Nie mogę bez niego żyć. I to jest najważniejsze. Tylko co ja mam zrobić? Temat jego rozwodu, niestety, mimo ciągłych scysji i chorej sytuacji w domu, jest nie do ruszenia. Zakłada, że i tak go zostawię. Bo przecież za 6 lat on będzie miał 50, ja 30....Przykro mi jest. Niby nie jestem sama, ale tkwię w martwym punkcie. Czas leci... a ja jestem rozdarta. Kocham, choć wiem, że On i tak nie może być moją przyszłością :(:( Tak bardzo mi smutno:(:(:(
-
Dokładnie. Wiek nie determinuje szczęścia i powodzenia w związku. Nie można zrzucać niepowodzeń na karb lat dzielących 2 osoby ... A już na pewno różnica wieku nie implikuje braku zaangażowania czy troski o partnerke! Owszem, duża różnica może rodzić w dalszej przyszłości pewne trudności. Natury i zdrowia nie przeskoczysz. Ale dziesięciu lat, przynajmniej moim zdaniem, to nie dotyczy. Takie zwiazki sa na porządku dziennym. Osobiście o wiele lepiej dogaduję się ze starszymi facetami. Paradoksalnie, z rówieśnikami, nie mam wspólnego języka... A jezeli chodzi o oparcie, zainteresowanie i troske, mam to wszystko wlasnie ze strony duzo starszego mezczyzny. Z nikim nie bylo mi tak dobrze. Mimo dzielacego nas...pokolenia...
-
Witajcie Dziewczyny:-) Miłego początku tygodnia!
-
Margaret Widzę, że w kwestii przyszlości masz podobne podejście do mojego ... Miejscami zastanawiam się nad czym, tego tak naprawdę chcę. Z jednej strony nie chcę tego kończyć, z drugiej natomiast zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie kiedyś nadejdzie taki dzień ... Niestety ... :-(
-
Do WildWind: W moim przypadku nie chodzi wyłącznie o wiek. Jest coś poważniejszego...Co do wieku, 16lat to jeszcze nie taka przepaść. A jeżeli jeszcze Twój partner wygląda młodo, to po problemie:-) Osobiście, wolę dojrzałych mężczyzn ;-) Powodzenia zyczę! Pozdrówka!
-
Do Cleo841: Nie powiem, apsekt religijny jest dla mnie ważny. Chciałabym wziąć słub kościelny, założyć normalną rodzinę... Dlatego nie wybiegam daleko. On twierdzi, że prędzej czy poźniej nadejdzie taki dzień, kiedy spojrzę na niego inaczej. Gdy poznam kogoś młodszego. I odejdę. Boi się. Ja zresztą też. Choć przykro mi, kiedy tak mówi :-( Biorąc jednak pod uwage wszystkie okoliczności, takie rozwiązanie jest najlepsze. Cieszyć się chwilą. Być ze sobą jak długo to możliwe. Będzie co ma być..
-
Lovely Eyes: Masz wyrozumialych rodzicow. Ja w zasadzie nie moge narzekac. Przez dlugi czas rodzice dawali mi wolna reke, tolerowali... Teraz cierpliwosc sie chyba skonczyla... Ale Moj, nie dosc, ze jest 20lat starszy (3 i 5 lat młodszy od moich rodziców), to na dodatek jest zajety....I tu jest problem. Szczerze mowiac sama sie dziwilam, ze mam w domu tak a nie inaczdej...Biorac pod uwage istniejace \'ALE\', rodzice i tak byli nad wyraz wyrozumiali. Szkoda tylko, ze nie jest tak w dalszym ciagu... Mam 24lata, wiec niby powinnam moc sama o sobie decydowa, jednak nadal mieszkam z rodzicami, nadal mnie utrzymuja. Nie wiem, co zrobic... Mam dosyć kombinowania i wymyślania... Twój jest wolny/rozwiedziony?
-
Do Lovely Eyes: Gdzie się poznaliście? Jaka była reakcja Twoich rodziców?
-
DO Gwiazdki 24: Nie myślę co dalej, ponieważ się boję. A jednocześnie nie wyobrażam sobie, że któregoś dnia On przestanie być częścią mojego życia. Chciałabym być w związku z perspektywami. Tymczasem mam świadomość, że Nasz do takich nie należy. Pozostaje mi tylko żyć i cieszyć się chwilą. Inaczej postąpić, choćby jak twierdzą rodzice, dla mojego dobra, zwyczajnie nie potrafię. Przynajmniej na chwilę obecną. Ale każda sytuacja jest inna. Między nami jest prawie 21 lat różnicy. To jednak trochę więcej, niż u Ciebie. Niezależnie od wszystkiego, życzę Wam szczęścia i powodzenia.