Witam :)
Tak sobie myśle o tym wszystkim..cóz teraz jakos to sobie poukładałam..a wlasciwie poukładalismy. Otóz bez pomocy moich rodziców nie byłabym chyba w stanie porócic do parcy przy 2-ce małych dzieci:(. Rodzice meza nie uczestniczą w ogóle w opiece nad maluchami...wrrrrrrrrrrrr. Widza ich tylko od Swieta!( a mieszkaja bardzo blisko nas)
Zreszta maz też mi nuził abym została z dziecmi w domu i nie powracała do parcy po urlopie macieżyńskim. Jednak rodzice moi okazali sie najwspanialszymi ludzmi na swiecie. To moze przykre ale na pomoc mogłam liczyc (i nadal liczę ) tylko i wyłacznieich a nie na męza - ojca dzieci.
Jedno wiem - gdybym siedziała w domu byłbym nie ta osoba co teraz. Praca mobilizuje mnie do zorganizowanego planowania zajec domowych, zadbania o siebie. W parcy \"zapominam\" trochę o domowych obowiazkach, czuję ze zycie nie kreci sie wyłacznie wokoł pieluch, posiłków, prania i parsowania.
Z chwila pojawienia się na swiecie pierwszej córy swiat wywrócił mi sie do góry nogami!;).
Kiedy pojawiła sie druga niebieska kreska na tescie ciązowym a obok spała córka ...bylam troche podłamana...jak ja sobie dam rade z DWÓJKA dzieci? !!!!!!!!
Teraz widze ze nie jest tak starsznie;). Małe potrafią się soba zając (momentami) inaczej wychowuja sie obie .
Czas który moge wygospodarowac dla siebie jest zminimaliowany( długa kąpiel w wannie, zawsze pomalowane szpony- odeszły do lamusa). Ale powiem Wam jedno - jestem szczęsliwa, ze mam te dwa \"Smefry\" :D
Lece do malutkiem bo chyba czas na spanie;). Pozdrawiam parcujace mamuski:)