Libra47
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Libra47
-
Witajcie moje drogie.Moje ostatnie przeżycia i przemyślenia być może nie nadają się do opisania - ale w końcu od tego jest ten topic - dzielić się i radością i smutkiem . Oglądałam niedawno stareńki film z 58 roku - pamiętacie były takie francuskie filmy z panem Hulotem.Jakkolwiek to nazwisko się pisze. Znalazłam tam określenie które bardzo pasuje do wielu obecnych sytuacji - ODCZŁOWIECZENIE. W tym przypadku,był to odczłowieczony ,sterylny,zimny dom i ogród. Zeby w tamtych czasach przewidziano obecne domy,pewnie twórcom tego filmu się nie śniło,że ten koszmar się urzeczywistni. teraz mam telefon - cd nastąpi.
-
Jesten jeszcze trochę w szoku,ale ręce już mi się nie trzęsą. Grzyby .. grzyby a tu telefon wczoraj o 11 od syna,mieliśmy wczoraj po południu wypadek. Nie denerwujcie się,żyjemy i nic nam nie jest. Zbiego okoliczności? nigdy z moją córcią po pracy razem nie jezdził,tym razem tak,na jakimś skrzyzowaniu walnąl w nich czolowo drugi. Co tu gdybać - Córcia posiniaczona o obolała - ta rozrzedzona krew, ech.... Nie piszę na razie więcej,bo wyobrażnia się uruchamia. corcia jeszcze wczoraj okazją przyjechaLa do domu,śmieję się jak zwykle - lizać rany przy mamusi.Ot życie...
-
czyżbyśmy miały \"wspólne\" wspomnienia? J a też z dala od domu rodzinnego,tęskniłam.Urlopy - zawsze chociaż na parę dni zaliczyć musiałam.Odległość ode mnie - niecałe 200 km - ale jazda pociągami z przesiadkami potrafiła trwać i 8 godzin. Przy tym małe dzieci, wozek,tobołki - ale co tam to dla mnie w tatych czasach. Pamiętam jak pewnego razu dojezdża pociąg do stacji gdzie mam przesiadkę, a ten mój do którego mam się przesiąść - z tego samego peronu - już odjezdża.Do następnego 3 godz.a do domu - 30 km. Właściwie PKP do dzisiaj nie zmienilo się wcale,tylko bardzo podrożało. Te podróże ciągnęły się strasznie - ale jaka była radość po przyjezdzie do Mamusi i Taty. Szczególnie utkwił mi w głowie pewien wyjazd z domu. Staliśmy na przystanku autobusowym - Mama,Tata.MM,moich dwóch synków no i ja. Na rowerze przejezdżała obok nas znajoma - wiozla alkohol po jakiejś zabawie.Tata zawołał do niej o 1/2 litra - podała - miała jakieś kieliszki - no i na tępo - bo juz widać było autobus,po kielichu na drogę. Wtenczas wyjezdżaliśmy weseli. Kiedyś juz pisałam,że Oni stoją w drzwiach naszego starego domu,którego już nie ma - przywitają mnie pewnie,może jeszcze z tą niedopitą butelką?? Nara.
-
Tak takGlobusik. Ostatnio znalazłam wreszcie określenie nazwy kraju w którym żyjemy. Po pewnym programie w tv Jaworowiczowej,przyznałam rację wypowiadającemu się tam prawnikowi.Zyjemy w kraju urządzonym dla nas przez sbecję. Byłeś swój? -ty i twoje dzieci są urządzone. Jesteś młody,zdolny - co z tego,możesz co najwyżej służyć nam,we wszystkich dziedzinach życia. No dosyć - ważne że takie monstra nie mają wstępu do mojego dzikiego ogrodu. ON JEST DLA NAS. Przykre to,ale ja z moim MM,zastanawiając się nieraz nad tym,co dalej,kilka \"planów\" obmyśleliśmy. a przede wszystkim - tak jak piszesz - niech opatrzność zdecyduje. Wczoraj mój MM podjął decyzję - jadę na grzyby. Mi się nie chciało.Wyobrażcie sobie,przywióż dwa ubite wiadra,biedak tak się zmęczyłtym schylaniem,że zaraz padł na tapczan.Ja za to miałam roboty do póżnej nocy. Grzybów podobno tyle,że możnaby zbierać na czworaka,wvcale się nie podnosząc.Same malutkie,młodziutkie podgrzybki. Dzisiaj na obiad - zupa grzybowa, jutro - robię ok.100 pierogów - przyjezdża córcia, wczorajsza kolacja - grzybki z cebulką i jajcem , oj.. oj.. resztę chyba w ocet i część zamrożę. Ziemia,nam pomaga jak może. Nara.
-
Witajcie - jestem pod wrażeniem mojego zakupu na allegro. Wyobrażcie sobie,że młody 24 letni mężczyzna odnalazł mój nr telefonu i przed transakcją do mnie zadzwonił. Mieszka gdzieś w podkarpackiem - drugi koniec polski,jak dla mnie. Tłumaczył mi bardzo przejęty sprawy gwarancji tego aparatu itp. Zapytałam czyj to aparat. Jego kuzynka chyba 17-latka od stycznia leżała na kardiologii w W-wie.Miała wcześniej wszczepione 2-ie sztuczne zastawki,była już w stanie beznadziejnym.W tym czasie (PERFIDNI LEKARZE - DOPISEK MÓJ) namówili jej rodzinę na kupno tego aparatu - ABY JEJ ULŻYĆ. Wnioski moje - zrozpaczona rodzina patrzy na umierającą córkę,-podobno leżała pod aparatami- w czym miał jej ten aparat pomóc?Pomógł natomiast firmom farmaceutycznym i powiązanych z nimi lekarzom. Okazało się,że trafił jej się dawca i jest po przeszczepie serca. Podobno jest ok. Uważam,że aparat przydałby jej sie właśnie teraz,jeśli zdecydowali się na jego sprzedaż - to musi tam być bieda. Młody człowiek powiedział do mnie - po zakończonej aukcji pobiegłem do ciotki aby ją powiadomić. Ot cholerne życie,kraj w którym żyjem też. Moja córcia w kwietniu leżała na kardiologii.Zmienili jej lek rozrzedzający krew i zalecenie - kupno aparatu. Fakt - po tym \"Nowoczesnym\" leku nijak nie mogła utrzymać gęstości krwi w wymaganej dla niej normie,przez 3 m-ce,co drugi dzień była na pobieraniu krwi,każdy wynik był krańcowo różny - od zagrażającego jej wewnętrznego wylewu - do zakrzepów. W końcu wróciła do poprzedniego leku. Cały czas tylko słyszała pytanie - czy aparat już kupiła???? Nie dość,że życie ludzi nieraz usra.. to jeszcze lekarze dołożą. Byle była kasa,byle było fajnie. Ot życie.........
-
Globusik - sny.. sny... Pamietam jak kiedyś u pewnego psychiatry poskarżyłam się na moje sny,a często miałam i mam koszmary.Od tamtej wizyty absolutnie snów nie biorę na poważnie,nie przejmuję się nimi i staram się zaraz zapomnieć. Jego reakcja była dla mnie szokiem - wyśmiał mnie i opieprzył - że nie mam większych zmartiweń niż sny? No moja Teściowa - to był numer. Po złym śnie,od razu była u nas i ostrzegała \"NA PEWNO COŚ ZŁEGO U WAS SIĘ WYDARZY\". W końcu pytałam jej - dlaczego nie u niej? No niestety,czyżby to były jej pobożne życzenia? - nieszczęścia działy się u nas a nie u niej. Przyznam,że poniekąd z ulgą przyjęłam jej odejście..ha.. No,ale pozostały jeszcze moje 2 teściowe (czytaj szwagierki),które też lubią swoje złe sny,odczytywać dla kogoś. Kiedyś zabroniłam im tych informacji sennych. Jak jeszcze będziesz miała koszmarek - to GO OLEJ.Nara.
-
Witam Was wieczorkiem - siedzicie pewnie nad \"M jak ...., oj,nie oglądam już,nie oglądam... Tak wlaściwie to zauważyłam,że przestałam wszelkie nasze i nie nasze seriale codzienne omijać. Szkoda,że mało w tv dobrych filmów,czasami coś leci po nocy. Dzisiaj akurat cuś dla mnie o 21 na axn - medium - można przy tym się odprężyć i głupich myśli trochę mniej. Ot bajeczka, jak zagubieni,czy nieprawdziwy dr Haus. Dzisiaj w dzikim ogrodzie przybyły 3 krzewy róż,jak zwykle wg MM posadzone w \"głupim\" miejscu,na pewno będą stały mu na drodze,jak będzie jechał kosiarką.No i kłótnia była o włos.Nara
-
Globusik - no cóz,to człowiek obcy,nie zna nas więc poniekąd się nie dziwię.Te aparaty u nas są bardzo drogie - prawie jeszcze raz tyle,bardziej moja kochana rodzina jest godna zastanowienia,znają nasze losy od lat, zresztą dlatego jak pisałam się oddalili. Wkońcu dogadałam się z tym faciem i jadę załatwiać kredyt. Cieszę się jak głupia,że ten aparat będzie miała.Od 15 lat chodzi na te badania gęstości,żyły ma tak pozrastane od setek zastrzyków,że już nie ma jak prawie krwi pobierać.a tu będzie z palca. Ludzie mają problemy - każdy na swoją miarę. Smieszą mnie obecne ambicje,chata,samochód,kafelki,dupere... pozamykani we wlasnych chałupach,niedostępni,zarozumiali. Wolę mój dziki zarośnięty ogród i stado szoaków buszujących na winogronach.Nara.
-
Trzymajmy sie w takim razie razem.Mnie też jest rażniej,mogę tutaj co nieco się \"wyżalić\". Mam sporo rodziny za granicami polski,moja Córcia po 2 operacjach serca,ze sztuczną zastawką jest stale na lekach rozrzedzających krew,i tak co jakiś czas są z tym problemy,trafia z zakrzepicą na kardiologię. Właśnie ukazaly się u nas aparaty - podobne jak do badania cukrzycy.W niemczech są okazje do tańszego trafienia na taki aparat,ale moi kochani krewni na nasze prośby paluszkiem nie kiwnęli. Wlaśnie u nas na allegro trafiłam na sprzedawcę - 2000 zł,piszę do niego,że wezmę kredyt.Chytrus od razu podniósł cenę.Jakoś wcześniej przez 6 dni - nikt się nie zgłosił. Jak na razie -przelicyowałam na 2100,ciekawe czy znowu\"ktoś\"chętny podbije.Cholera by to wzięła.Zobaczymy,czy posunie się dalej,bo nie wierzę,że nagle ma chętnych.Nara.
-
Tak to jest - depresja,obojętność,Globusik - nie poddawaj się. Tak sobie myślę o siostrach - nas jest 6 sióstr i dwóch braci. Wszyscy tutaj - uważam,że to jakiś cud. Tylko co z tego \"CUDU\" - wynika? - NIC. Ta moja siostra co mnie odwiedziła - była po raz pierwszy od 7 lat,pozostali - chyba od 10-ciu ich nie widziałam u mnie. Rodzina taka liczna - a ilu nas tyle plotek,złośliwości,zazdrości,nieporozumień.O braciach nie wspomnę. Tłumaczę to sobie,że po prostu - po ludzku powoli odsunęli się ode mnie z powodu licznych nieszczęść która dotknęła moją rodzinę. Tak - to jest typowo ludzkie. Przy tym wszystkim,aby nie czuć wyrzutów sumienia - każde z nich znalazło winę z mojej strony. No Swiętą ze mnie nikt nie zrobi,bo wcale nie chciałabym nią być,w każdym razie przez długi okres czasu czułam straszne poczucie winy,poczucie niższości - wszystko to dołożyłam sobie -\"podpasłam nerwicę\" - dopóki nie zrozumiałam o co chodzi. Przecież nikogo nie zmuszę aby mnie polubił,jestem jaka jestem,tak jak i ONI. Szarpałam się z tym parę ładnych lat - żebrałam o akceptację. Wreszcie chyba mi przeszło. Może gdybym miała jedną siostrę - byłabym jej bliska? Pamiętam im jacy byli fajni,jak ich kochałam i cieszyłam się,że jest nas tak dużo - dzięki im za to. Ot życie........
-
Wczoraj podzwoniłam do dzieci. pogadałam z synem, synowa była jeszcze w pracy.Czy przyjadą wkrótce uzależnił od swoich Teściów.L U D Z I E -mieszkają oni tez w Poznaniu,widują się często - ale szykuje się u nich jakaś impreza,więc to ważniejsze.Syn uświadomił mnie,(jakbym o tym nie wiedziała)że po ślubie ZAWSZE mąż przechodzi bardziej na stronę rodziny żony. Nie będę komentowała - bo to nie jego wymysł. Ja jakoś tego nie robiłam - może dlatego,że ja miałam Rodziców daleko,a Teściową pod ręką? Tak widzę,że synowa robi się coraz bardziej zaborcza i systematycznie,powoli odciąga Go od nas. A przecież nie narzucam się,nie wydzwaniam,staram się nie zawracać głowy naszymi sprawami - Ciekawa jestem,czy w tym roku zaproszą mnie na parę dni,jak było to rok temu. A niech to.Córcia za to dzieli się ze mną wszystkim co u niej. Ot życie....
-
Mam nerwa - mój Mm udaje fajnego,ale jak coś mu nie tak,przestaje się starać.Nerwy.. nerwy..Po jaką to chol... Mam znajomą, wdowa podwójna bez dzieci.Znalazła trzeciego,kłócą się,on wyciąga z niej forsę,faktycznie jest na jej utrzymaniu,udaje,że nie dostaje pieniędzy - a napewno ma rentę,teraz wyjechał do sanatorium - a ona czeka na niego z nadzieją,że się zjawi i strachem jak dalej z nim żyć. Rozumiecie coś z tego???? Facet chory i wyrachowany - po równo. Jego motto - dzień bez piwa,jest dniem straconym.Jego sprawa,ale potem się awanturuje i wykorzystuje jej strach przed samotnością. Wraca jak bumerang na dobre obiadki,dach nad głową,opierunek,i opiekę. Ona to wszystko widzi - jak jej pomóc,nie wiem, jak pomóc samej sobie? - też nie wiem. Jak mawiała moja stara ciotka - wszystko minie. Ot zycie.....
-
Wykonałam swój plan 2 dniowy co do pracy w domu. Mogłabym pewnie więcej zrobić - ale i tak jestem z siebie dumna. Czterdziestka - nikt chyba nie jest zszokowany.Dowiedziałam się niedawno,że moja krewna 42 letnia urodzi swoje pierwsze dziecko w polowie grudnia. Z tym okresem przekwitania jest naprawdę różnie - nie ma się co bać,każda baba to siłaczka - da sobie radę. Dziwne,że kobiety są obciążane nerwami w domu,straszone i zwalane są na nie niesłychane \"grzechy\" związane z okresem klimakterium. Babki uwierzcie mi,żadna babka nie przechodzi tego okresu tak żle jak faceci - oni to dopiero dziwaczeją.Te wszystkie legendy wymyślili właśnie ONI,aby winę za nerwy w domu w tym okresie życia zrzucić na nas.Przy okazji firmy farmaceutyczne mają \"urobek\" na lekach ,szczególnie hormonalnych. Ciekawe dlaczego hormonków nie proponują naszym mężom. Klimakterium przechodzą również mężczyżni - ale czy o tym się mówi? Belvuś - jak fajnie,że piszesz - unas nadal chłodno,ale dają nam nadzieję,że będzie jeszcze ciepełko. Globusik - mój dziki ogród - nadal dziki.Nara d
-
No mamy poniedziałek - jak na razie plany do pracy spore,co z nich wyjdzie też napiszę wieczorkim.Nara
-
Obiad...obiad,ja też coś wymyślam.Na pewno będzie fasolka szparagowa i ziemniaki - do tego pasowałoby mięsko,co?? Jutro poniedziałek i huk roboty po sobotnio-niedzielnym lenistwie. Ciekawe czy się za nią wezmę. Najbardziej mobilizują mnie goście, ale tych jakoś nie widać. Pozdrowienia.
-
Globusik - może ja to TY. Tak samo nie cierpię prasowania,. Dzisiaj byłam w PEWXIE. Kupiłam 6 bluzerk,kurtkę,bluzę - za 30,0000000000000 zł Jestem ssczęśliwa. Trzymajcie się.
-
JADĘ DO MIASTA. Walka z nerwicą trwa. Napiszę wieczorkiem o wrażeniach.Nara
-
Globusik - maja tak, mają. Mój też,jak coś nie tak - to mozna szału dostać. Kiedyś juz pisałam - najpierw obowiązek - rodzina, a jak dzieci odchowane,zostaje nam ON, abyśmy czasami nie zapomniały po co istniejemy. Dzisiejszy mój plan robót zupełnie nie został zrealizowany,czym tu się przejmować - czy Wszechświat to zauważy?,albo coś się w nim zmieni? Tylko ze zgrozą stwierdzam,że mija kolejny tydzień - a dopiero był poniedziałek. Pogram teraz w jakieś gry, a potem ZAGUBIENI - oglądacie? nara.
-
Dzisiaj jakby cieplej,ale wieczorem w chacie czuć chlodek. Popracowałam sobie na podwórku - GRABIŁAM ZIEMIĘ. co prawda nie ograbiłam,ale wyrównywałam po rozkopach. Zrobiło mi się nawet gorąco - a teraz cuś mnie trzęsie. Ten sam dylemat co rok temu - już grzać?- czy jeszcze jeść. Oj..oj.. te podwyżki,właściwie to musielibyśmy zrezygnować ze wszystkiego,chociaż cholerka świeczki też kosztują. Zresztą , gdybyśmy siedzieli po ciemku to za przesył energii też byśmy bulili.Co za świat.. pokręcony. No cóz,jest jak jest.Telefonu boję się dotykać,pisanie do Was to internet - na czym tu zaoszczędzić???????????????????? Może coś podpowiecie?
-
Chyba nikogo nie obraziłam moim wpisem,miało wyjść przekornie,nie złośliwie.Co do mlodych ludzi mam takie samo zdanie jak Wy,ale co niektóre starsze- nauczyły się jak sobie radzić.Dla nas pewnie jest już za póżno. Kolejny dzień leci - a ja dalej mam lenia.nie wiem nawet co na obiad zrobić.Pozdrawiam.
-
No cóz - młodzież. Moja Córcia ma inne spostrzeżenia. Jest po 2 operacjach serca,urodziła się z wadą i od lat zabiegałam o to,aby to ona siedziała,ja mogłam stać,ale szczególnie w tłoku wymuszałam dla niej miejsce,chociażby po to aby ustrzec ją przed ściskiem. w chwili obecnej,nie jest to już tak ważne,ale nauczyła się strzec przed startującymi do autobusu lub tramwaju krzepkimi osobami w naszym wieku.I ma rację, widocznie jesteście zbyt delikatne i mało zapobiegliwe - ja też taka. Kiedyś przekonałam się o tym na własnej skórze,już miałam wsiadać do autobusu,kiedy nagle wydatnym biodrem zostałam wytrącona z mojej kolejki,potem kolejnym i znalazłam się na końcu. I to jest nagminne. Nieraz trafi się mloda osoba ustępująca miejsca,trochę się nawet wstydzę korzystać, bo w sercu - maj. Takie czasy,uczą się żyć w świecie wyścigu szczurów - a my zupełnie im wisimy. Kidyś kupiłam sobie laskę,po prostu spodobała mi się, ten artefakt robił dopiero cuda.Młodzi,czy starzy otwierali przede mną drzwi w sklepach,do autobusu przepuszczono mnie bez problemu,Smiałam się potem,co to za niezwykły czarodziejski przedmiot, Na szczęście nie muszę jej używać, ale biorę na spacery z psem. Jest ochrona przed innymi psami Wniosek - kupcie sobie laski.Nara
-
Witajcie - powiało chłodem.Czyżby miało już tak zostać? Mój najmilszy poszedł do \"klubu\" - ciekawe dokąd ze stolika na dworze,przeniosą klub w te chłody. Nie wyobrażam sobie,aby teraz siedzieli przy piwku na świeżym powietrzu. Powidła ze śliwek - niedawno w moich zapasowych słoikach,znalazłam jeden zrobiony jeszcze przez moją Teściową - a biedaczka już 10 lat po tamtej stronie. Ja już też się w to nie bawię,dzieci nie chcą brać - dla nas samych nie chce się już robić.Ot życie..Nara
-
Ale zrobiło się nostalgicznie. Staruszkowie,staruszkowie - niedługo my, a potem nasze dxzieci. Wszyscy na starość wspominają życie,niektórzy żałują mlodości,inni tak jak ja,nie chcieliby przeżywać tego wszystkiego na nowo. Gdy odwiedziła mnie siostra,byłyśmy w jakimś małym sklepiku. Zartowałyśmy sobie z młodą sprzedawczynią z naszego wieku, a ona zupełnie poważnie powiedziała - jesteście w najlepszym wieku,dzieci macie odchowane,macie emerytury,nie musicie martwić się o pracę,a ja nie wiem jak długo będę tu zatrudniona. Tak naprawdę to żal mi obecnych mlodych ludzi - całkowita niepewność i ciągły stres,jeszcze w dodatku ta pogarda dla rodziny z którą spotykamy się na codzień.Wmawianie młodym -że młodość trwa wiecznie,że trzeba używać życia a nie włazić w pieluchy. Po 40-ce obudzą się z ręką w nocniku. A zresztą - może nie mam racji.
-
Globus - ja mojemu zrobiłam tak samo. Przez lata marzyła mi się ucieczka od jego napadów złości,wrzasków i obwiniania mnie za wszystko. Teraz - po wybuchach złości - zaproponowałam rozstanie. Po co ma tracić resztę życia z babą,której nienawidzi? Podziałało,tym bardziej,że parę razy wyjechałam na dłużej. Teraz przynajmniej stara się zapanować nad charakterkiem. Ale z dwojga złego wolę to,niż chlopa milczka - zamkniętego w sobie i gnębiącego rodzinę psychicznie - znam cuś takiego z dalszej rodziny. Nie wiem czy dobrze robię opisując jedną z sytuacji np. Oboje na emeryturze, ona znalazła sobie zajęcia poza domem. On stwierdił,że go zdradza,bo on schorowany i niewydolny. Mieszkanko w bloku - mieszka z nimi 95 letnia jego matka i 2 córki. Spi na zmianę z żoną.On po południu a jej udostępnia tapczan na noc. Całą noc z koleii siedzi na fotelu nad nią,o 5 rano wstaje,robi śniadanie i na cały dzień wychodzi na \"swoją\" działkę - tam jego azyl. W międzyczasie wpada na obiad.Brrrr ot życie....
-
Miło mi młodsze Koleżanki,że wpadacie do nas. Piszcie,radżcie się jak macie problemy - my staruchy może na cos sie przydamy,poczujemy się młodziej - chociaż w sercu ciągle maj. Właściwie gdyby nie było luster,to chyba nie uwierzyłabym w swój wygląd. Pamiętam taki film - mloda małżeńska para poszukiwała w Indiach \"człowieka doskonałego\" o którym wcześniej slyszeli. Po dosyć długiej,pełnej uduchowienia (kobiety) i zgrozy (mężczyzny) podróży - trafili na człowieka goniącego krowy. Zapytali,czy wie gdzie poszukiwany mieszka - odpowiedział,że tak i pokazał chatę z gliny. Kazał przy niej czekać. Po chwili wyszedł z niej właśnie on. Na zdziwienie młodych,że powiedział wcześiej,że tego człowieka nie widział - odparł: nie mam lustra i nigdy w życiu się nie widziałem. Tak,tak i my jesteśmy takimi ludżmi doskonałymi - tylko po co te lustra. Już pamiętam - to był film \"Krzyk mrówek\". Na pytanie czy jest Bóg - zapytał mężczyznę - wierzysz,że jest? Ten odpowiedział - nie wierzę - odpowiedż - więc Go nie ma, Kobieta odparła,że wierzy - na to Facio - więc jest. Ot i to chyba wszystko na ten temat. Patrząc na przyrodę,na mój dziki ogród,popieram zdanie kobiety z tego filmu. Moja Córcia,odprowadzała kuzynkę dzisiaj do zakonu w Poznaniu. Mam mieszane uczucia.Tak sobie pomyślałam,że Ona tak jak my na emeryturze nie będzie. To nara.