Bebet37
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
No hej! Pogoda ładna się robi. Wczoraj to tak dużo deszczu wlało, że myślałam, czy aby mój nowy trawnik nie popłynie, bo jeszcze trawka młoda i cienka. Ale na szczęście oparł się powodzi. W basenie woda schłodniała, ale jak pompa z filtrem pochodzi to się nagrzeje i jutro wskoczę. Dzisiaj to syn wskoczy, bo on nie boi się zimna. Dzisiaj ważyłam się - 84,6 kg. Mały sukces. Może uda mi się nic nie jeść od godziny 15 czy 16. Dobrze by było. To jutro znowu trochę mniej na wadze. Małymi kroczkami do celu może dojdę. Na obiadek zrobię rybkę na grillowej patelni, bo ma być bez tłuszczu. Pa pa!
-
Hej! A ja dzisiaj ważę 85,1 kg. Więc warto poświęcić się. Nie skusiłam się wczoraj na ciasto, które upiekła mama. Nie jadłam pieczywa. Na obiadek było udko kurczaka upieczone na patelni grillowej i surówki. Na kolację szklanka soku wielowarzywnego i kilka daktyli suszonych, bo coś słodkiego jednak za mną łaziło. Zobaczymy jak będzie dzisiaj. Komputer też muszę sformatować bo coś syn nawgrywał i ciężko chodzi. Do zobaczenia!
-
Hej dziewczyny! Co taka cisza jak w kościele? Musi przez ten upał. Wczoraj jadłam tylko tą kapustę z fasolą i na nic więcej nie skusiłam się. Mama namawiała na piwo, ale nie uległam. Dzisiaj zjadłam na śniadanie 3 plasterki wędlinki drobiowej z pomidorem, a na obiad dietetyczny hamburger z piersi kurczaka i surówka. Pyszne było. Zaraz zrobię sobie wody z limonką bo upał, a później do basenu ochłodzić się. Kolacja? Jeszcze nie wiem. Jak ktoś chce przepisy na hamburgera i kapustę z fasolą - proszę maila. Buziaki!
-
Witajcie! To pozbycie się wody z organizmu było chwilowe. Waga spadła do 85, ale dzisiaj znowu jest 87,1 kg. Załamka!!! Postanowiłam jednak stosować dietę Gillian McKeith. Ugotowałam kapuśniak z fasolą. Syn zjadł i smakował mu. Malutka też chętnie próbowała, ale na razie takich rzeczy nie daję jej. Później zjem truskawek,bo syn nie bardzo do nich się kwapi. Nie wie, co dobre. Ja na nie czekam niecierpliwie cały rok. Jutro zrobię hamburgery z piersi kurczaka też wg tej diety. I może jeszcze jakąś zupkę. Odkryłam w swojej spiżarce, że mam jeszcze soki warzywne. Jakoś da się przeżyć. Poza tym to pływam w basenie. Woda cieplutka, a filtr cały czas włączony, to szybko się grzeje. Woda niby \"wyciąga\". Kasę też, bo utrzymanie basenu kosztuje trochę. Ale co tam. Od życia też coś się należy. Samochód jeszcze w warsztacie. Ale zaplanowałam już wypad na ryneczek po warzywa i owoce, bo na mojej dzielnicy wszystko dwa razy droższe i nie ma wyboru. Na raźka!!
-
Witajcie! Nie odzywałam się parę dni, bo nie było jak. Musiałam sformatować komputer bo nie odpalało się parę rzeczy, a nie było kiedy to zrobić. Dopiero wczoraj zrobiłam i już jest ok. Nie wiem, co się dzieje z moją wagą. Znowu wzrosła do 87,1 kg. Koszmar!!! Wzięłam tabletkę na pozbycie się nadmiaru wody z organizmu, to zobaczę jutro, ile wypłynęło. Może ta woda jest przyczyną. Nie jem słodkiego ani tłustego. Pieczywa jem malutko. Może za dużo mięsa było bo był znowu grill. Jutro zważę się i napiszę, ile ubyło płynów. Poza tym to mam dużo zajęcia na podwórku. Trawka rośnie pomalutku. Wczoraj wieczorem podsypałam nawozem ale nie podlałam do końca. Zaraz włączę i niech się podlewa. W sobotę rozstawiłam basen to syn już moczy się w nim godzinami. On nie boi się zimnej wody. Ja też raz pływałam w tej zimnej wodzie. Idzie się przyzwyczaić. Poza tym to mnie przerósł o 12 cm. Ma już 170 cm wzrostu, a skończył 13 lat. Od marca czy kwietnia urósł 5 cm. Córcia też rośnie i rozrabia na całego. Muszę jeszcze samochód postawić na warsztat bo nie ma kopa. I znowu wydatek. Ciekawe ile? Śniadanka jeszcze nie jadłam i nie wiem, co zjem, bo nie mam ochoty na razie. Najgorzej będzie po południu.Wtedy ten wilczy głód mnie dopada. Na raźka
-
Witajcie dziewczyny! Witaj Kasieńko 1973! Nie pisałam jakiś czas bo miałam kupę roboty. Od glebogryzarki mam zakwasy w rękach, ale wczoraj zasiałam już trawnik i posadziłam parę drzewek i kwiatków. Dzisiaj deszcz solidnie to podlewa. Oby tylko nie wypłukał trawy. Do tego spaliłam plecy i dekolt, a nóg prawie nie wzięło słoneczko. Trzeba do wędzarni przerzucić czy co? Waga jakby w miejsu, ale grunt że nie rośnie w górę. Muszę kupić kuchenną wagę elektroniczną, bo chyba coś z tym obliczaniem kalorii nie jest tak jak trzeba. Wszystko robię \"na oko\". Waga stoi chociaż ciężko pracowałam. Może jeszcze wody mam dużo bo wczoraj i przedwczoraj dużo piłam. Na śniadanie wasa, wędlina drobiowa, ogórek i sok pomarańczowy. Ale od wczoraj chodzi za mną coś słodkiego. Na szczęście nie chce się jechać do sklepu bo brzydka pogoda. Obejdzie się. Zjem daktyla. W pracy namawiają do wcześniejszego powrotu z wychowawczego i nie wiem, co robić. Ale chyba nie wrócę, bo szkoda córci. No i syn ma wakacje, a nie chce nigdzie jechać, więc będzie w domu siedział to ja muszę mu towarzyszyć. Pojechałby, ale z rodziną. Muszę skoczyć na ryneczek po warzywa i owoce, bo w domu tylko wasa i jakaś wędlina. Aha - jeszcze są ogórki, a pomidory już wczoraj zjadłam. Truskawek bardzo mi się chce. Czy są już czereśnie?
-
Hej! Dzisiaj jakiś dziwny dzień. Mam doła i nie chciało mi się pisać. Nic się nie chciało oprócz spania. Ale to przez pogodę mam tą chandrę. Nie znoszę bardzo wietrznej pogody. Ale już się uspokoiło. Słoneczko przypiekało w dzień, a wieczorkiem schłodniało. I dobrze. Jak się więcej waży to jest o wiele cieplej. Nigdy nie marzłam z tą wagą - nawet w zimie. Ale gdy schudłam 13 kg zaczęłam odczuwać chłód. Temu te zwierzaczki na zimę tak przybierają w tłuszczyk. Kupiłam ponadto wagę elektroniczną. Ta zwykła zawyżała o 2,5 kg, więc koryguję swoje dane: K-rysia....................41lat.......156cm.....(82,0 kg ) 76,8kg -> 60kg Elciamelcia..............42 lat.......162cm.....(87,0 kg ) 84,7 kg-> 68kg Stokrotka65..............37lat......162cm.....(66,2kg) 59 ,8kg -> 58kg Alexandria................36lat.......164cm.....(90,0kg) 77,0kg -> 68kg Baja70.....................36lat......172cm .....94,1kg -> 68kg Żona żołnierza...........33lat......173cm......(75,0kg) 72kg-> 60kg Oskarka...................36lat.......172cm.....(105kg)- >82,0kg-> 65kg -Kropelka-.................35lat......165cm.....(89,0kg) 77,5kg -> 68kg Meg12......................39lat......165cm.....(74,0kg) 63kg -> 60kg Bania.......................35lat.......170cm......(97,0 kg) 90kg -> 67kg Bebet37...................37lat.......158cm.....(87,5kg) -> 86kg → 65 kg Długa droga mnie czeka. Muszę wytrzymać. Synek pojechał na wycieczkę na 3 dni. Smutno bez niego. Córcia sama staje przy meblach i muszę ciągle pilnować, żeby nie upadła, bo jeszcze się kiwa. Sprawia to jej bardzo dużo radości. Jest dumna z siebie. Dietę staram się trzymać, choć pokus wokoło dużo. Ale nie kupuję chleba, a tylko wasę. Pachnie mi taki normalny chlebek, ale nie kupuję. Muszę kończyć, bo córcia domaga się mleka. Pa!
-
Witam! Krysiu - mój e-mailowy bemice@buziaczek.pl. Chętnie obejrzę zdjęcia. I swoje też podeślę, jak znajdę takie, na którym w miarę sobie się podobam. Kropelka - moim celem jest waga ok. 65 kg. Wiem, że do wzrostu to i tak dużo, ale nie pamiętam, żebym wazyła mniej, niż 62 kg (oczywiście jako dorosła osoba). Baja70 - ja też byłam na diecie kopehadzkiej. To nie chudnie się tylko wysusza (odwadnia). Zaraz wróciłam do poprzedniej wagi. I tak będzie z ciotką. Sama powiedziałaś, że strasznie wygląda - wyschła! Za dwa dni rzuci się na jedzenie... A tak poza tym to niedziela minęła. Nie lubię niedzieli, bo jest nudno. Męża nie ma. Dobrze, że przyjechała siostra z rodzinką to trochę pogadaliśmy, ale póżniej i ona i jej mąż pojechali do pracy, bo pracują w branży spożywczej, a tam nie ma wolnego. Z tego wszystkiego trochę może za dużo zjadłam, ale nie liczyłam kalorii (a może i nie przekroczyłam). To nic. Jutro wypożyczę glebogryzarkę, żeby zrobić nowiutki trawnik, bo spychacz już popracował - i będę musiała zrobić trochę drogi za nią. Na Allegro jest Colon C i Colon Slim oraz inne preparaty. Kto się orientuje, ile kosztuje w aptece, to może sprawdzić, czy opłaca się kupować przez Allegro (trzeba doliczyć koszty przesyłki i sprawdzić wagę - ale paliwo czy bilety też kosztują). Kiedyś brałam Adipex i rzeczywiście nie chciało mi się jeść. Skutkiem ubocznym było to, że długo nie mogłam zasnąć - ale z drugiej strony mogłam uczyć się do sesji. Teraz nie mogę brać żadnych preparatów, bo karmie piersią. Kiedyś, gdy przyjmowałam takie różne jak BIO CLA, błonnik i inne to chudłam powoli, ale chudłam. Naraźka!
-
No hej! Niedziela! Pobudka! Cieplutko! To krzątanie po ogrodzie wiele daje, bo zapominam o jedzeniu. Dzisiaj byłam po mszy (Kononowicz też był ze mną) w spożywczym, ale nie skusiłam się na żadne ciasto (apetycznie wyglądało). Dobrze, że nie było cynamonek, bo na pewno kupiłabym. Kupiłam za to owoce i warzywa. Na obiadek \"chińszczyzna\" tj. warzywa mrożone, ryż i pierś z kurczaka duszone na patelni na łyżce oliwy. Do tego oczywiście odpowiednie egzotyczne przyprawy bo bez tego syn mówi, że to nie chińszczyzna. A robię to tak: Podsmażam pokrojone w kostkę mięso z piersi lub jakieś inne, wsypuję suchy ryż (ze szklankę lub więcej - jak kto lubi - bardziej ryżowo czy warzywnie) i też chwilę podsmażam. Potem na to wsypuję mieszankę warzywną chińska lub inną, jaką mam pod ręką i wlewam sporo wody. Wody trzeba pilnować, bo ryż szybko wchłonie, a potrawa może się przypalić. I tak smak nadają dopiero przyprawy: imbir, curry, pieprz kolorowy, czosnek, soso sojowy, pasta miso, chilli, 5 smaków i inne ziółka - wybieramy, jakie akurat komu pasują. 20 minut i gotowe (oby ryż był miękki). Dużo, tanio i smacznie. Nie jest ciężkostrawne ani kaloryczne. Jeszcze zostaje na kolację lub na drugi dzień. Kupiłam rabarbar to zrobię kompocik. Wczoraj zrobiłam podpiwek z kawy inki, cukru i odrobiny drożdży to syn dzisiaj już wypije, a wieczorem znowu będę robić (jak zechcę). Malutka śpi na podwórku, to mogę chcwilę posiedzieć przy komputerze. Może mężusia złapię na skypie po południu, bo wcześniej nie ma mowy. Odsypia cały tydzień a później jedzie na mszę do innego miasta, bo tylko tam jest msza w języku polskim. Dzisiaj pewno jest u niego ryneczek - jak zwykle w niedzielę. Mają i ciekawe i tanie rzeczy, a czasami takie rupiecie, że ja dawno wyrzuciłabym je. Ale to konserwatyści. Da córki zawsze coś kupi bo jak jest wyprzedaż to można kupić fajne ciuszki za 1 czy 2 funty. U nas drożej. Na razie. Trzymajcie się!
-
Witam! K-rysia - podaję dane dokładne po przemierzeniu się centymetrem i wagą dokładną A więc: Bebet37.............37lat(prawie).......158cm.....90 kg -> 88,5kg A poza tym to jakoś w dzień daję radę. Najgorzej wieczorem. Na razie nie mogę więcej napisać bo córcia z dołu woła. Pa!!!
-
Meg12 -> Ile lat ma Twój syn? Ja mam sposób na mego syna. Poprostu nie robię takich dań. Mlekowy też jest. Ale do tego mleka potrafił w ciągu dnia zjeść paczkę kulek Nesquika i już mu tych kulek nie kupuję bo mączne i do tego słodkie. Czasami zrobię makaron z jakimś sosem warzywnym i piersią z kurczaka. Wcześniej syn też nie jadł warzyw, ale bardzo lubił i lubi żółty ser. Zaczęłam robić zapiekanki z warzyw z żółtym serem. Zjadł nawet brokuły. Póżniej wprowadziłam chińszczyznę z ryżem. Kupiłam nawet pałeczki, aby wciągnąć i udało się. Teraz to robię różne wariacje tego co mam. Aby było dobrze przyprawione. Pizzę też lubi, ale nie smakuje mu z wędliną, bo psuje smak. Ja też tak uważam. Przedtem zjadał taką pizzę sam, a teraz ćwiartkę. No i wyganiam go na podwórko, na rower, na piłkę nożną. Nielubię pory jesienno-zimowej, bo wszyscy siedzą w domu i co jakiś czas zaglądają do lodówki i wymyślają potrawy. Teraz trzeba korzystać z wiosny i lata i przebywać jak najwięcej na powietrzu, to zapomina się o jedzeniu. A co do książki Gillian to są dwie czy trzy. Trzeba dobrze patrzeć bo w jednej są przepisy a w drugiej omówienie całej ideologii diety. Ja mam z przepisami, a zasady tej diety są ujęte w skrócie. Pozdrowionka!
-
Witajcie!!! A ja dzisiaj stanęłam na wadze i jest jakby 1,5 kg mniej. Wreszcie waga spada. Na śniadanko 2,5 kromki wasa z serkiem i pomidorkiem. Na obiadek troszkę ziemniaczków, malutki schabowy (bo już nie jadłam chyba z pół roku, a jak wspomniałam wcześniej, musimy wszystko zjeść z zamrażarki, bo chcę rozmrozić i umyć) i surówka z rzodkiewki i szczypiorku. Syn nawet nie zjadł całego schabowego, a zwykle zjadał i dwa, jak nie widzialam. Do tego niecałą gałeczkę ziemniaków. Powiedział, że jest już najedzony i nie chce się obżerać. Może coś z tego będzie. Czasami chodzi i szuka słodyczy, ale w domciu nic nie ma. Gdy pyta się, czy jest coś słodkiego to odpowiadam, że cukier. Zdeterminowany bierze jabłko lub banana. Daktyle też zawsze są, jak zechce się słodkości. Bardzo dobre są figi suszone, ale moga być w nich robaczki. Sama widziałam i już nie kupuję. Uwielbiałam rozgryzać te malutkie pesteczki z fig. Meg12 oto przepis na te krówki Gillian Mc Keith, ale wyglądem raczej przypomina blok kakaowy (ona preferuje tylko zdrową żywność, bez cukru, konserwantów,mąki, jajek, nabiału, chleba a z mięsa to tylko ewentualnie kurczak i ryby). Jest wiele zastępników, całkiem dobrych. Sama trochę kupiłam. 30 dag daktyli bez pestek 20 dag namoczonych rodzynek 4 łyżki sproszkowanych strąków chleba świętojańskiego (czyli mączka chleba świętojańskiego (zamiast niej można użyć kakao, które jest tłustsze, ale mączka ma do niego podobny smak) 50 dag orzechów brazylijskich namoczonych na noc w zimnej wodzie (ja kupiłam ziemne łuskane, bo tych nie było) 10 dag zmielonego siemienia lnianego 10 dag pestek słonecznika 25 dag orzechów włoskich, z czego połowę posiekać (moga być laskowe, tylko sa o wiele droższe) nasiona sezamu do posypania Daktyle, rodzynki, chleb świętojański, orzechy brazylijskie i pół litra wody zmiksować na gładką masę w robocie kuchennym. Domieszać nasiona i orzeczy włoskie. Blachę do pieczenia o wym. 10 x 20 cm wyłożyć folią spożywczą, a na nią wyłożyć masę. Posypać nasionami sezamu. Na godzinę umieścić w zamrażalniku. Pokroić na kawałki i podawać. Jeszcze jej nie zjedliśmy. Kawałek jest jeszcze zamrożony. Dużo tego dla mnie wyszło, ale może dlatego, że odmierzałam na oko. Gościom też smakował. U mnie też pada deszcz. Niech pada, bo sucho, a posiałam i posadziłam trochę warzywek i ziółek. Lubię świeże, a nie ze sklepu, bo to od razu nie zużyje się, a potem trzeba wyrzucić. Córcia pojadła trochę ziemniaczków. Potem dam zupkę. Trzy dni temu wprowadziłam dla niej mleko Bebiko 2 bo ta jej dieta jest bardzo monotonna i nie smakuje jej. Skończyła już 8 miesięcy. Teraz bardzo chętnie je kaszkę z mlekiem. Czekam na jakieś sensacje uczuleniowe, ale może nie będzie bo na razie nie ma. Gdy idę z talerzem to raczkuje za mną zobaczyć, co mam do jedzenia i czasem coś jej dam trochę do spróbowania. Zawsze dzióbek otwiera. Nieważne czy pikantne, czy cebulowe czy czosnkowe. Na szczęście nie ma żadnych negatywnych reakcji po tym próbowaniu.
-
Jestem ja. Cały dzień spędziłam na powietrzu tak więc nawet dzisiaj tu nie zajrzałam. Rzeczywiście pustki. Ale jestem z siebie dumna, bo nie zjadłam ani kromki chleba, tylko wasa. Do tego kupiłam na ryneczku krajowe, ładnie czerwone pomidorki. Są naprawdę już smaczne. Do tego rzodkiewki. Nie jadłam nic tłustego ani słodkiego. Nawet nie skusiłam się na żadne smakowitości z ryneczku, bo tam zawsze coś jest. Napracowałam się, bo kupiłam sadzonki warzyw, a w czwartek czyba pojadę po kwiatki na nową rabatę wokół nowej kostki brukowej. Trawę kupiłam wczoraj w Auchan. Mam nadzieję, że wyrośnie. Aha. W Auchan też na nic nie skusiłam się, a mają tam świetne pączki z marmoladą malinową albo z róży.Córcia skończyła dzisiaj 8 miesięcy. Po dniu spędzonym na podwórku padła jak szczygiełek. To był ładny dzień. Ciekawa jestem, jak będzie jutro.
-
Hello! Tu po dziesiątej, a ja jestem pierwsza. Ale gdyby nie córcia, to też bym jeszcze spała, albo przynajmniej się wylegiwała. Ona mnie mobilizuje do regularnego wstawania. I dobrze. Wczoraj nie miałam czasu pisać, bo grzebałam w ogródku i kostkę piaskowałam. Nie powiem, że trzymam się ściśle diety. To od razy byłby szok. Ale codziennie jestem na minusie. Do tego jeszcze jedna zaleta karmienia piersią - dodatkowo 500 kcal organizm spala na wytworzenie pokarmu. MEG 12 - syn mój ma już 13 lat. Wczoraj była na obiad pizza wegetariańska, bo kiełbasa psuje nam smak. Ale jakbu były resztki z kurczaka, to chętnie dodałabym do niej, bo świetnie smakuje. Poza tym kiełbasa jest tłusta i ma swoje kalorie. Muszę przyzwyczaić się do tego pieczywa WASA. Ciągle jeszcze kusi mnie chlebek, ale ma dużo więcej kalorii. Wieczorem dopadła mnie chętka na coś słodkiego. Na szczęście mam daktyle i zjadłam 4 sztuki po 24 kcal. Też słodkie i kaloryczne, ale zawsze lepsze niż biały cukier. Mam jeszcze zamrożone cukierki krówki wg przepisu Gillian McKeith. Są bez cukru. Zawsze mogę je skubnąć, gdy mam ochotę na coś słodkiego. Na razie! Trzymajcie się!
-
Witajcie! Baja. Gdy miewam takie problemy z wypróżnianiem to bardzo pomaga mi sałata, a także buraczki gotowane albo pestki dyni. U każdego jest inaczej. Wczoraj zjadłam ok. 2200 kcal. Za dużo, ale przez znajomą, bo przyniosła cukierki czekoladowe kasztanki i skusiłam się na 3 - każdy po 92 kcal. Na szczęście większość rozdałam swoim bliskim. Dzisiaj (święto) zjadłam na ok. 1400 - 1500 kcal ale przez to, że często bywałam na podwórku, bo kończą u mnie układać kostkę. Wreszcie będzie ładnie i czysto. Byłam w sklepie, ale nie kupiłam żadnej bułeczki słodkiej. A u nas są świetne cynamonki i trudno im się oprzeć. Ja tak sobie pomyślałam, że jak oprę się pierwszej pokusie w sklepie i nie kupię tego, co sobie zabroniłam, to już w domu będzie lżej. Syna też odzwyczajam od niezdrowego jedzenia, a i sam pomuślał, że chce się ze mną odchudzać. pa parę kilogramów za dużo, ale jest w wieku dojrzewania i już mnie przerósł parę cm. Malutka je to, co wskazane no i pierś na żądanie. Mąż (nie ma problemów z wagą) jest za granicą więc nie muszę wymyślać obiadków. Mam nadzieję, że pomału przestawię się na inny tryb życia. Będzie lżej, gdy wrócę do pracy, ale to za parę miesięcy. Chyba pójdę już spać, bo późno, a raniutko trzeba wstać i jeszcze te nocne karmienia. Ale nie narzekam na nie. Wolę karmić piersią niż z butelki. Nie trzeba w nocy wstawać. Córcia śpi ze mną na wielkim łóżku i ma mleko pierwszej świeżości. Dobranoc (no chyba że jeszcze się rozmyślę)