kościółek,cisza,podniesienie na mszy i jak nagle nie kichnie dziadek z pierwszego rzędu!!!a zaraz potem słychać dziwaczny dzwięk...dzwięk szczęki sunącej po kamiennej podłodze wprost pod nogi ministranta...oj ciężko było zachować minę,ale jak do domu wróciliśmy śmiechu było co niemiara