Jakbym czytała o sobie. U mnie nerwica zaczęła sie też jakies 10 lat temu. Pogotowie 2 razy , raz w domu, raz w akademiku bo studiowałam wtedy. Atak paniki, szybkie bicie serca, jakby mialo z piersii wyskoczyc. Potem uczucie duszenia sie, dreszcze, straszliwe zimno i zastrzyk wszystko załatwiał. Bałam sie... Bałam sie być w domu sama, bałam sie wyjść z domu, dusiłam sie w autobusach i tramwajach, musiałam jeździc pociągiem na studia (koszmar), cały czas umierałam ze strachu ze złapie mnie panika i \"co ze mną bedzie??\"
Nie leczyłam sie, znaczy brałam tylko Calms. U lekarzy byłam, EKG, tarczyca. Mam nerwice serca, żołądek tez mi czasem nawalał. Walczyłam z tą cholerną nerwicą sama , wiedziałam ze to tkwi we mnie , ze sama sie nakręcam, ze nie moge o tym myslec...Walkman mi duzo pomógl w tym czasie , gdy czułam ze panika sie zbliza, słuchałam i w duchu sobie śpiewałam zeby odsunąć strach i pomagało... Nie było lekko , nie... Potem z domu nie ruszyłam sie jesli nie miałam w kieszeni, torebce jakiś uspokajaczy... hmmm do tej pory nosze zawsze przy sobie Validol... Boje sie i ten wewnętrzny strach pewnie przy mnie zostanie zawsze... Teraz miewam nerwobóle - serce i pod łopatką ból czasem jakbym miała gwóźdź wbity :D
Pozdrawiam Was Dziewczyny , bedzie dobrze, trzymajcie się :)