Squirley
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Squirley
-
naneczka: jestem pewna, ze Bridget cie wciagnie. Druga czesc tez jest ok, chociaz juz nie tak dobra jak pierwsza... Taka jest mniej wiarygodna. A ja teraz czytam sequele do Dumy i Uprzedzenia. Kupilam dwa "Fitzwilliam Darcy - A Gentleman" oraz "Excessively diverted" Pierwsza - akcja rownolegle z D&U ale opowiedziana z pozycji Pana Darcy. Druga do kontynuacja loso Lizzie i towarzystwa w pierwszym roku po slubie. Zobaczymy czy mi sie spodobaja... no to kawka w dlon i do pracy. znaczy sie juz jestem za biurkiem od pol godziny, ale zabieram sie wreszcie do procesowania w bazie danych...
-
aha, ale staz jest platny, nie? to jeszcze przez 2 lata bys byla w trudnej syt. finansowej, right?
-
ok, to studia 2 lata czy 4 w koncu... Te 4 to mialas na mysli studia plus staz? hmmm... powiem ci ze to klasyczna sytuacja osiolkowi w zloby dano...hehehe.... zycie ci daje mase opcji. I guess musisz nad tym pomyslec i zdecydowac co cie bedzie sprawialo wieksza frajde w zyciu.
-
aha, zapomnialam, Jay, ale jaja!!! niesamowine, ale nie powiem, wcale mnie to nie zdziwilo!! rozmawialysmy o tym. jestes swietnym kandydatem... Rozumiem twoj zgryz. Aha, dowiedz sie jeszcze jak to jest z praktykami po medyku. Ile musisz robic staz, jezeli jest staz. Kurcze... ciesze sie, ze nie jestem w twojej sytuacji... tez bym chyba chodzila po scianach... Jak chcesz sie wygaac to pisz na maila.
-
whoa... ale rozgorzalo... naneczka: ja polecam \"Pachnidlo\" Patricka Suskinda. Przerazajaca... No tak troche. Nie wiem czy lubisz starodawne angielskie romansidla, jezeli tak to przeczytaj koniecznie Dume i Uprzedzenie.... No nie bede tu mydlic oczu... ostatnio mam obsesje na punkcie tej histori... boshe... jak ja dawno nie czytalam normalnych ksiazek... wstyd. a jestem filologiem... Ale moge za to polecic klasyczne amerykanskie i angielskie powiesci jak ktos ma ochote...
-
kolejny pomaranczaku: ja narzekam do mojego meza jak jestem zmeczona. Nigdy do mamy w Polsce, bo nie mam na co! A cala dyskusja o tym, z ciezko sie zyje za granica byla o tym (jakbys przeczytal to bys wiedzial) ze bycie za granica nie jest od razu gwarantem fortuny!!! a tak ZAWSZE mysla krewni pozostajacy w Polsce. Wole srednie zycie w Stanach niz srednie zycie w Polsce!!! Ha!
-
pomaranczaku: a ja sie tak mecze w tej Ameryce, bo wole sie tu meczyc niz meczyc sie tak samo w Polsce!! zawsze chcialam wyjechac, bo mi sie nie podobal obowiazkowy styl zycia w Polsce, nastawienie ludzi i wlasnie tacy zazdrosni i chciwi ludzie...
-
i jak tam jay? dojechalas bezpiecznie? ja sie wczoraj nazarlam wiecozrem pierogow, potem poprawilam pierniczkami alpejskimi, batonem Maciek, krowkami i kilkoma ciachami \'Jezyki\'. Moj maz jak mnie zobaczyl tak obzarta i umierajaca na kanapie to sie postukal w glowe...hehehehe.... A dzis na sniadanie byl ser bialy. Mniam! Parwdziwy ser bialy!! Chya zaczne tam bywac czesciej i kupowac ten ser regularnie bo pyszny jest. aha, czyli ktos nam tu napisal, ze jestesmy tani i sknerowaci bo jestesmy za granica? jay i ja o tym rozmawialysmy wczoraj, jak to wszystkim sie wydaje, ze wystarczy wyjechac za granice Polski i nagle kasa niby doslownie lezy na ulicy albo rosnie na drzewach i wszyscy sa milionerami!! Co za kompletna bzdura... Ciekawe czy ktos obgadujacy swoich krewnych za granica, ze tacy niby bogaci a sknery, sie kiedykolwiek zastanowil jak ci krewni zarabiaja na zycie. Bo jak znam zycie to mezczyzni (wujkowie, kuzyni itd) pewnie pracuja na budowach albo jako mechanicy, a kobiety (ciocie, kuzynki) pewnie sprzataja domy albo biurowce, albo sa nianiami. Krewni moich krewnych tez mieszkaja w USA i jeszcze oprocz pracy na budowie i sprzatania jeden kuzyn jest piekarzem w jakiejs cukierni, a reszta to nie wiem. To nie jest bliska rodzina, tylko rodzina rodziny mojej rodziny wiec nie wiem. Wiec, droga kryykujaca nas osobo: pomsyl sobie, jakie wielkie pieniadze moze zarabiac osoba sprzatajaca domy? Serio! A ile potem trzeba zaplacic za wynajecie mieszkania, oplaty, ubezpieczenie zdrowotne, za zywnosc, lekarstwa i wszystko inne? To ze sie jest za granica wcale nie znaczy, ze sie jest bogaczem! Smieszy mnie takie myslenie... I jeszcze cos: tu na kazdego kochanego dolarka trzeba ciezko zapracowac!!!! Przyklad: nowy maz mojej kuzynki (mieszkaja w Polsce) jest mechanikiem i ma jakas tam dobra prace w warsztacie. Jest specem od czegos bardzo skomplikowanego, wiec nie brakuje mu zamowien na prace. Ostatnio z moja mama rozmawialam i ona mi jekolija do ucha, jak to Tadek musi pracowac codziennie od osmej czy dziewiatej do piatej wieczorem. Ja nic nie powiedziala, bo ja musze pracowac od osmej do 7 wieczorem i nie mam sie co skarzyc bo tak wlasnie jest jak chce sie utzrymac przyzwoita prace!! I smieszy mnie jeszcze polskie podejscie do goszczenia: zaciaganie kredytow, zeby sie pokazac przed ludzmi!! kretynstwo!! jak celowo mydlicie oczy krewnym, ze wam sie tak dobrze powodzi to nie ma sie co dziwic ze wcale sie nie poczuwaja do obowiazku pomocy finansowej. A poza tym, czemu niby mieli by sie poczuwac do jakiegokolwiek obowiazku!!! Krewni mieszkajacy za granica tez maja swoje rodziny, ktore maja potrzeby finansowe, wlasne dzieci, wnuki itd, ktore tez chodza do szkoly i potrzebuja srodkow na utrzymanie. A w przeciwienstwie jeszcze do Polski to jak chce sie isc na studia, to przynajmniej w USA trzeba wylozyc na to gruba kase!! Chyba, ze sie ma szczescie i sie dostanie stypendium. Tu sie placi krocie za CZESNE!! Ok, nie bede sie wiecej unosic i rozwodzic nad tym tematem... Bo jestem pewna, ze o mnie ludzie w Poslce tez pewnie mysla, ze jestem milionerka bo mam auto i dom i pracuje. I wogole bo jestem w tych milionerskich Stanach... Do nikogo nie dociera to, ze moje auto ma ponad 10 lat, dom jest na raty, a do stycznia tego roku zylismy z jednej pensji bo ja bylam na studiach... Paranoja!! Nevermind... Polakom w Polsce sie wydaje, ze krewnym za granica jest tak dobrze, bo ci za granica sie nauczyli od obcokrajowcow, zeby caly czas nie narzekac, wiec nawet jak im ciezko to nie jekola i nie skarza sie ciagle!! Dlatego innym sie wydaje ze im tak dobrze. No, to powedzialam co wiedzialam...
-
powiedzcie, czy ja jestem tania? ale mi sie wydaje, ze prezent za wiecej niz 300 to skandal... hmmm. zapytam sie chyba mojej siostry bo ona ostatnio caigle lata na wesela...
-
Bagatelka: mnie sie wydaje, ze $100 jak najbardziej na miejscu jak chcesz wysylac kase! Bo pomysl, za ile bys w Polsce kupila prezent? Chyba nie wiecej niz 300zl. A raczej na pewno za mniej. A taki chyba teraz jest przelicznik, nie? chwila... sprawdze.... 3.25 za dolca. Czyli 325zl. To jak najbardziej na miejscu kwota. Mnie sie wydaje ze $100 to nawet na amerykanskie warunki sporo.
-
no co tak cichutko? ja jeszcze w pracy
-
zmienilam stopke... przyznaje sie do nowej obsesji...
-
bagatelka: zaraz ci podesle pare zdjec Mr. Darcy. Totalne ciacho. I wcale nie taki mlodziutki. Za to Bingley jest smieszny i mlodziutki, ale to tez pasuje.
-
bagatelka: masz racje, torebka inna niz planowalam, ale tamtych juz nie bylo, a ta mi sie tez spodobala, bo taka troche mniej typowa. I mozna do niej naladowac mase rupieci, co ja z checia uczynie...hehehe.. Co do P&P to zobacz co odkrylam!! http://www.pemberley.com/ raj dla all things Austen!!! Okazuje sie tez ze jest masa \"kontynuacji\" lepszych lub gorszych historii Lizzie i Pana Darcy. Teraz wlasnie probuje sie przebic przez masy komentarzy i recenzji i sobie wybrac to co wyglada najciekawiej, bo nie chce sobie popsuc wlasnych wyobrazen. A co do filmu, to sie wlasnie nad tym zastanawialam, bo mialam podobne jak ty odczucia w sprawie wieku Lizzy. I wiesz co, to wlasnie BBC nie jest wierny prawdzie. Lizzie nie mogla miec wiecej niz 20-21 lat.Jej najmlodsza siostra miala chyba 16, wiec jak dodasz po rok w gore to druga od konca ma 17, nudna Mary - 18, Lizzie 19, a Jane 20. Czyli nowe P&P jest bardziej on target. Wydaje mi sie, ze ona sie wydaje starsza bo jest bardziej inteligentna i dojrzala niz jej siostry. A poza tym warto film obejrzec bo Mr. Darcy jest duper hot!! powala z nog. Najbardziej mi sie podoba ostatnie scena w filmie, ale nie powiem jaka jest. Musisz sama obejrzec. Aha, i muzyka tez super. Juz sobie zamowilam CD.
-
nevermind... nie huraganow tylko tornad. czy ja sie kiedys naucze je rozrozniac... huragany sa nad oceanem, na ladzie sa tornada... boshe.... czy tu kiedys byl ktos z st. louis??
-
dzieki naneczka! dzis ja pierwszy raz zabieram do pracy. znaczy sie zabralam, bo juz tu jestem od pol godziny. dzis przyjezdza nasz partner, czyli dla nieobeznanych z hierarchia firm accountingowych, taki uber-boss. A ja niestety jestem tu sama samiutka i juz sie skrecam na mysl, ze bede go musiala zabawiac rozmowa... mam tylko nadzieje, ze nie bede musiala z nim isc na lunch... brrrr... Derrick jest bardzo milym facetem, ale ile ja mam wspolnego z nadzianym jak indor rachunkowcem w srednim wieku??? Juz sobie obmyslam liste tematow do rozmowy. Wiem zapytam go czy St.Louis (on tam mieszka) ucierpialo w czasie huraganow zeszlego lata... Ktos ma jeszcze jakies propozycje?
-
tu jest zdjecie torebki. http://www.coach.com/aspx/content/product.aspx?product_no=7657&category_id=643 ale nie ten kolorek co sie automatycznie wyswietla, tylko ten trzeci z rzedu. trzeba kliknac ta trzecia kombinacje kol. i wtedy sie pokaze. taki klasyczny bez z naturalna jasno-brazowa skora.
-
no, kupilam dzis torebke!! Sliczny Coach!! Dostalam 10% rabatu i zaplacilam 248 baksow.
-
boshe... nie moge dojsc do siebie... wczoraj obejrzalam wreszcie Pride & Prejudice. Opieralam sie dlugo. Kiedy to lecialo w kinie? Chyba juz jakis czas temu bo na DVD jest juz od wielu tygodni... Anyways, przysiegalam, ze nie obejrze i ze bede bojkotowac, bo nie lubie Keiry K, a na dodatek jestem zagorzala fanka mini serialu BBC Pride & Prejudice. na pewno widzieliscie. Ale sie wreszcie zlamalam i obejrzalam i teraz caly dzien chodze jak w transie. Nie wiem co sie ze mna stalo.. nie moge przestac myslec i tym filmie. Oprocz fantastycznej muzyki fajnia obsada, cudne krajobrazy... Szok... normalnie przepadlam...
-
ale dzis cichutko... chyba wszyscy jeszcze do siebie dochodza po niedawnej religijnej dyskusji... no to ja satandardowo walne o jedzeniu.... zegnalismy dzis jednego kolege, ktory odchodzi do innej firmy. Na lunch wybralismy sie do Harper\'s i nie wiem co mnie podkusilo zeby zamowic sobie crab cakes... Mam slabosc do seafood, ale z tym trzeba strasznie uwazac, bo restauracje czesto podaja podstarzale produkty i mozna sie struc. Nie musze dodawac, ze jak tylko skonczylam jesc to zaczelam slabnac. W tym przypadku to nie bylo chyba z powodu nieswiezego kraba, tylko od super ostrego sosu... Szok.... jest po 14:00 a ja dopiero teraz zaczynam dochodzic do siebie... Ale mnie mulilo przez prawie 2 godziny... Nienawdze ostrego zarcia i nie wiem czemu zjadlam ten sos... Mam nauczke na przyszlosc. Albo pytac przed zamowieniem czy to ostre, albo jesc \"bezpieczne\" rzeczy z menu... co u was dzieciaki? tu pogoda jak marzenie: 21 stopni (70F) sloneczko i cieply wietrzyk. Jutro ma byc jeszcze cieplej. Odlot!
-
buuuuu... ale ze mnie prosiak.... wlasnie wcielam wielgachna sub sandwich z lokalnego sueprmarketu. Harris Teeter ma codziennie inna kanape jako special of the day za jedyne 2.49 (regular price 4.60) i ja zamiast grzecznie sobie kupic pyszna zdrowa salatke z kurczakiem kpilam sobie speciala - club on wheat. Pyszna byla, ale teraz sie czuje zapchana jak wieprzek...hehehe... niech mnie ktos stuknie w glowe, zebym przestala sie tak opychac... A to wszystko dlatego, ze salatka kosztowala 4.99 i szkoda mi bylo 2 dolcow... ehhh.... jestem nieuleczalnym przypadkiem...
-
jay: ja home schoolowac dzieciakow nie bede, bo uwazam, ze to troche wyrzadzanie krzywdy. Z dwoch powodow: 1.maksymalnie ograniczony kontakt z rowiesnikami czyli zero uspolecznienia (chyba ze sie ma 12 bachorkow) 2. rodzic nigdy nie dorowna poziomem profesjonalnemu nauczycielowi (chyba ze sie jest samemu nauczycielem albo profesorem) Ja bym sie na przyklad nigdy nie podjela uczenia matmy, fizyki albo chemii. Ale chyba podobnie jak ty sie wyprowadze z poludnia, najchetniej na polnocny zachod, np do Seattle lub w okolice, bo w tym rejonie ,wydaje mi sie, jest najwiecej inteligentnych ludzi... Jak chcesz to sie przeprowadzimy razem. Bedzie razniej... hehehe... Aha, ja tez mojemu T powtarzam co chwile, ze jak tak dalej pojdzie to bede nasze dzieciaki musiala odeslac do Europy do szkoly, zeby sie nie zmienily w kretynow i puszczalskich.... Tak tak! Takie mam wlasnie zdanie o amerykanskich nastolatkach i nie obchodzi mnie czy ktos pomaranczowy sie na mnie za to obrazi!!!
-
och och: jestem pod wrazeniem, ze wrocilas i sie odezwalas. no prosze, chyba jestes pierwsza protestantka tutaj. ja ci powiem, ze jestem pewna, ze tzw. zeloci i fanatycy sie znajda w kazdej religii, a ze tu ewangelicy dominuja i jeszcze sa teraz u wladzy, to pewnie dlatego tak o nich glosno. ale przyznaj sama, ze to lekka przesada kiedy w szkole chce sie nauczac kreacjonizmu, dyskredytuje sie sciences, a w miejscu pracy czy gdziekolwiek, ludzie cie probuja nawracac. Taka sytuacja jak opisala Jay z klasy jest na porzadku dziennym w pracy mojego meza. jak ktos nie nalezy do danego \"specjalnego\" kosciola to jest izolowany i traktowany jak heathen. trudno o promocje itd. Wspolpracownicy T co chwila mu wysylaja zaproszenia i nagabuja zeby przyszedl na jakas ich koscielna zabawe, czy nabozenstwo, pomimo tego, ze wiedza, ze on jest niekoscielny i niezanteresowany. A babka z HR mu nawet powiedziala, zeby udawal, ze sie modli przed posilkiem, to sie go ludzie nie beda czepiac. No i powiedz och och czy to normalne?? Wiem, ze Polska jest pelna fanow Rydzyka, moja wlasna mama jest chyba jego najwieksza wielbicielka, ale przez grubo ponad 20 lat zycia w Poslce nie zdarzylo mi sie spotkac ze zmuszaniem ludzi do modlow przed jedzeniem, albo z natarczywym nagabywaniem do chodzenia na Rozaniec, Majowki czy Droge Krzyzowa. Wydaje mi sie, ze pomimo tego, ze Polska jest krajem wyznaniowym, religia jest sprawa bardziej prywatna i ludzie sie w takie sprawy nie wpychaja z butami tak jak to robi masa ludzi tutaj. I nikt nie lata z Biblia i nie cytuje jej doslownie jako wytlumaczenia tego co sie dzieje na swiecie... I jestem pewna, ze nie ma to zwiazku z tym czy sie jest protestantem czy katolikiem czy czyms jeszcze innym. Poprostu taka mentalnosc ludzi w stanach. I nie bede juz sie nawet rozwodzic nad tym, ze tu religia to jest wielki biznes...
-
hehe... ale och och sie wypowiedziala... do och och: polecam przeczytanie wszystkich wypowiedzi, a nie wybiorczo i to szukajac potwierdzenia wlasego gniewu... Nikt nie udowadnia wyzszosci niczego nad niczym innym. Komentujemy rzeczywistosc zycia za granica. Jakby cie to interesowalo, to bys dodala pytanie, a jadowita besztanine. Nie mam pojecia o protestantach ogolnie, ale jezeli chodzi o tzw, osiedlowe congregacje, ktore sa dominujaca forma protestantyzmu w US to sprawa wyglada tak: przypadkowy Joe Shmo zaklada sobie kosciol i ludzie z danego osiedla tam chodza. Nazywa sie to non-denominational. Poza och och, jezeli nie doswiadczylas Stanow na wlasnej skorze, to moze sie wlasnie doinformujesz od nas. Prawda jest taka, ze religijni Amerykanie sa maksymalnymi fanatykami. Cos w stylu naszych \"moherowych beretow\" Tu religijni ludzie sa jak armia Rydzykow. Nie mozna sie sprzeciwic ich pogladom, bo uwazaja, ze jedynie oni reprezentuja PRAWDE i wlasciwy swiatoboglad. Non stop slysze hasla: \"beacuse the Bible says so\" albo cos w stylu, ze \"bo Jezus przeze mnie mowi\". Sa bardzo self-righteous i niestety dyskryminuja niewierzacych albo wierzacych w cos innego. A na dodatek, och och, KK w Stanach, chyba wlasnie dlatego, ze byl tak dlugo przesladowany przez WASPow (nawet przez Ku Klux Klan) teraz jest bardzej tolerancyjny i postepowy. Z wyjatkiem skandalu z ksiezami wykorzystujacymi dzieci... Mowie ci to z doswiadczenia osoby mieszkajacej w Stanach i zameznej z (nestety) ateista. Nie jestem goloslowna. hah... opisalam sie, a ta genialna osobka na pewno juz tu nigey nie zajrzy... bagatelka: czy ktos z naszych sie kiedys podszywal???? wow nie wiedzialam!
-
uraz, nie urza... nawet nie wiem co to urza... hehhee... nie lubie sklepow muzycznych bo zdzieraja kase jak szalone. Za CD trzeba placic ponad $14. beznadzieja.myslalam, ze tylko w Polsce taka drozyzna w sklepach muzycnych, alt tu wcale nie lepiej...