płacząca wierzba
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez płacząca wierzba
-
jestem kochanka ,nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam
płacząca wierzba odpisał na temat w Życie uczuciowe
Dlaczego tak trudno czytać ze zrozumieniem? Ktos pisze białe - drugi czyta czarne:) -
jestem kochanka ,nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam
płacząca wierzba odpisał na temat w Życie uczuciowe
Koniecznie napisz wiersz i pochwal się - o Kochasiach:) plugawych, zepsutych itp, itd:) Napisz coś o sobie, łatwiej będzie dyskutować:) Ach, z takimi jak "ja" się nie rozmawia:) Miłego dnia -
jestem kochanka ,nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam
płacząca wierzba odpisał na temat w Życie uczuciowe
Człowiek podejmuje decyzje - rózne i musi ponosić ich konsekwencje... Dawno temu ośmieliłam się odejść od człowieka, którego przestałam kochać. Przestałam kochać, ponieważ na to sobie sumiennie zapracował. Za młoda byłam, abym miała "zmuszać" się do bycia razem - mimo wszystko. Człowiek jest egoistą i mysli o sobie - i uważam, że tzw zdrowy egoizm - jest jak najbardziej na miejscu. A cierpiętnictwo nic dobrego nie przynosi- ewentualnie na starość, zgorzknienie, starcone lata z człowiekim, którego sie nie kochało, tak naprawde NIKT za nas życia nie przeżyje, ani mama, ani sąsiad... tylko my ewentualnie potem zostaniemy sami, starzy i smutni... Bo nie mieliśmy odwagi je zmienić - właśnie np: odchodząc... I UWAGA Jestem jak najbardziej za ratowaniem małzeństwa - jak to ma sens. Jestem przeciwna pochopnym decyzjom (ślub i przysięga) a potem "rozwalnia" związku z byle pierdoły... I uważam, ze zdrada jest świństwem ... Nie powinnno tak być... Lecz wiem, też, ze ludzie są "ułomni" i grzeszą... I wiem, ze rózne sa powody zdrady... i wiem, ze niektóre można usprawiedliwić... Wiem, ze nie można i nie nalezy wrzucać ludzi do jednego worka... Zdrada - zdradzie często bywa nie równa- własnie ze względu na okoliczności - dlaczego do niej doszło?. Uczucia - uczuciom nie sa równe i tak naprawdę każdy zanim kogoś osądzi - powinnien zadać pytania, co, jak, dlaczego - i podchodzić indywidualnie... Więc napiszę dalej. Jestem drugą żoną - jesteśmy razem już wiele lat lat, mamy rodzinę - wspólne dzieci, i dalej bardzo się kochamy. Początki nasze znajomości - nie mam czym się chwalić - tak napiszę. Zawsze będę miała świadomość - że nie tak powinno być... Nie, nie byliśmy lata kochankami. Nie potrafiłabym dzielić się mężczyzną, ale mój grzech to było to, ze zakochałam się w zonatym - a nie powinnam... On kiedyś kochał swoją byłą żoną, qurcze - nie udało im się, za mało się starali? nie wiem... Za szybko odpuścili? W każdym razie b. przykre, ze im się nie udało... Poznał mnie ... i b. szybko staliśmy się parą - bez ukrywania przed rodziną, zajomymi... Ponieśliśmy różne konsekwencje naszej decyzji... ale je przyjeliśmy ... Rodzina mojego męża poznała mnie - na początku nie akceptowała- nie było to dla mnie dziwne... a potem? Bardzo mnie polubili, mamy przyjaciół sprawdzonych -, którzy nas nie oceniali pochopnie... I o dziwo utrzymujemy kontakty z rodziną byłej zony mojego męża. Akceptuja mnie i od czasu do czasu jesteśmy gośćmi u nich w domu... Szczerze powiem, ze miałam ogromną awersję do odwiedzin jej rodziny:) Ale wiem, ze zapraszają nas - ponieważ bardzo lubią mojego męża i wiedzą dlaczego postanowił się rozwieść i rozumieją jego decyzje... Jego była zona ma powiedzmy - trudny charakter - i ze wszystkim jest skłócona... nawet z własna rodziną... I od razu odpowiem, nikt od niej się nie odwrócił, a wręcz przeciwnie, po ich rozstaniu - wszyscy ją wspierali... Lecz przykro pisać - swoim postępowaniem doprowadziła, ze... jest sama... -
To zrób z tym porządek. Jeslui Twoej dzieci moga pojechac do ojca na święta to jego moga przyjechać do Was-czyli do swojego ojca. Kkobieto duzo , a wrecz bardzo duzo zalezy od Ciebie. Tupnij nogą, potrząśnij nim, ale zrób wszystko, aby Ciebie zaczeli szanować i liczyc sie ztym, ze takie zycie nie do końca Ci odpowiada. Jestem w takim związku jak ty i wiem o czym pisze. Nie masz byc męczennicą, masz tez tak zyc, aby i Tobie było dobrze.
-
Gdy dziecko jest mniejsze łatwiej przyjmuje zmiany. Nastolatka... trudny wiek te naście lat - zazwyczaj nie przebaczy ojcu zdrdę i pozostawienie matki. Wątpie bardzo, aby od matki poszła do kochanki. Chyba, ze matka to naprawde chodząca Patologia... Każde nasze wybory te dobre czy złe niosa za soba jakies konsekwencje.Wchodząc w układ trójkąta trzeba liczyc się niestety takze z pewnymi konsekwencjami. Sc. Myslę,z e Twój K nie mówił i nie mówi Ci całej prawdy, chcąc miec spokój w domu, wątpię, aby żonie opowiadał, ze jest w domu tylko dla dziecka. Może i w to potrafie uwierzyc, kiedys mieli kryzys, te słowa z jego strony mogły paść, ale nie wierze, ze przez 5 lat tak STANOWCZO i cały czas przekonywał zonę, ze jej nie kocha, nie sypiał z nią i jest tylko i wyłącznie dla dziecka. Rozumię miłośc do córki, naprawdę, ale jak wyzej pisałam konsekwencja romansu moze być (nie musi) a moze to być utrata dziecka, albo ukochanej kobiety (kochanki). Twoje 50 m mieszknaie. Swego czasu (7 lat) mieszkałam w 48 m z rodzicami i moje dziecko i mąz. Nie było w ogóle ciasno. Kwestia tylko chcenia . Tylko i wyłącznie. Odpadają dodatkowe koszty wynjamów, opiekunek itp, itd Ty budujesz się dalej. Tylko ten Twój K musi chcieć, prawda? A chyba tak naprawdę nie kwapi się do szybkiego (hm... 5 lat w sumie czekałaś) zamieszkania. Następna sprawa. Wasze wspóne dziecko. W sumie biedne bo jakby mniej ważne dla ojca? Ono może bez niego mieszkac? Widocznie pierwsze mają pierwszeństwo... I jeszcze jedno. Byłam kochanką, a teraz jestem szczęsliwą jego Partnerką.
-
ja lubie pange, ale zwykła smażona w panierce, pychotka;) Jeszcze z 14 wpisów?;)
-
Garniera Tak jak i Ty nie byłam akceptowana przez rodzine mojego męza. Na początku bolało bardzo. Mamy małą córeczkę - 3 latka, a jestesmy ze soba tez dopiero kilka lat. Na samym początku jak pisałam wyżej było mi przykro, ale jestem osoba, która nie pcha sie tam gdzie jej nie chcą. Stwierdziłam, nie znaja mnie, poznać nie chcą, a juz wyrobili sobie zdanie o mnie... trudno. Przezyję. Lecz czas u nas zrobił swoje. Najpierw do nas przyjechał brat w odwiedziny, mnie traktował jak \"zepsute powietrze\";) ale widziałam jak mnie obserwuje. Bratowa powiedziała, ze NIGDY nie bedzie miała ochoty mnie poznać;) i było kilka sytuacji, że zapraszali mojego meza, ale beze mnie;)Z tym, ze różnica polegała na tym, ze mój maż do nich na zadne uroczystości beze mnie nie chodził, ale owszem widywał się z rodzina, np: brat podjechał do pracy męża, aby cos tam pożyczyć itp... Ja zawsze staram sie byc soba i stwierdziłam, ze NIC na siłę, moze kiedys, gdzieś... Urodziła nam sie córka, nawet nie myślałam o tym, że ktokolwiek z męza rodziny do szpitala przyjedzie. Oczywiście, ze nie przyjechali, ale my nie obrażaliśmy sie na nich. Maż zawsze jak potzrebowali pomocy - był. Dzwonił informował o Małej, składał zawsze zyczenia od NAS, i zawsze co jakiś czas zapraszał ...Przez przypadek spotkalismy z bratem i jego zoną... Porozmawialiśmy, duzo zrobiła nasz córka, która w tym wieku nie partrzy na nastroje dorosłych tylko jest rozczulającą, niewinną istotką i potrafi zjedanc sobie serca innych. Brat został chrzestnym. Zaczeli nas odwiedzac, rzadko, ale jednak. sami zaczęli nas zapraszać, a te Święta juz spędziliśmy razem:)Musze jednak napisać i przyznać, ze sa to DOBRZY ludzie. Nie potrafili jednak przyjąc do wiadomości, ze maż mój ma druga żonę. Jest to bardzo religijna rodzina, ale nie ztych co \"modlą sie pod figura, a maja diabła za skórą\", tylko naprawde podchodza bardzo poważnie do sakramentu małżeństwa. Myslę, zę poznając mnie poprostu - polubili.Nasza córkę traktują wspaniale... Ale na to trzeba było czasu... Takze nie trac nadziei, bądź dobra - jesli i oni mają dobre serca to myslę, ze zmiękną;) a jak przyjdzie na świat wnuk/wnuczka ... to powinno byc coraz lepiej i czego Ci życzę.