Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

voltare

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez voltare

  1. Ryba kurcze nie wiem co Ci napisać...:O Trzymaj się jakoś i przynajmniej spróbuj być póki co dobrej myśli Badania te jakie by nie były dają prawidłowy obraz rzeczy z raptem kilkudziesięcioprocentowym prawdopodobieństwem. Drugie kilkadziesiąt procent jest pozytywne i tego się trzymajmy!
  2. a ja proponuję zacząć wchodzić w dupę wszystkim życzliwym pomarańczom:P Miłego dnia!
  3. Surfitka - e tam - jedno dziecko lubi jak mu się czyta bajki inne nie. Ja mimo iż teraz zdecydowanie humanistką nie jestem, to akurat bajki i wierszyki lubiłam strasznie. Wyobrażałam sobie cuda niewidy i do dzisiaj pamiętam jedną bajkę którą czytałam chyba kilkanaście razy, pamiętam treść, postacie, a nie mogę sobie za cholerę tytułu i autora przypomnieć. Podobnie jak lubiłam z mamą szycie sukienek dla lalek, albo robótki na drutach czy szydełku - teraz za diabła by mi się nie chciało - a wtedy podpuścili mnie tak, że podobało mi się to strasznie;) Podobnie jak pomaganie w kuchni itp. No ale tak jak pisałyśmy - każde dziecko jest inne - ze mną takie numery akurat przeszły, a z kim innym by przejść wcale nie musiały. Jak wybadam, że Ania woli autka albo muzykę zamiast książek, to przecież nie będę ją na siłę tymi książkami uszczęśliwiała;) Zresztą u mnie, to nie tylko mama się udzielała - jak byłam mała, to było tak, że ja przez kilka lat, zanim się z rodzicami nie wyprowadziliśmy, wychowywałam się w takiej wielopokoleniowej rodzinie, z dziadkami, ciotkami i kuzynostwem itp. w jednej wielkiej chacie;) Więc ja takich opiekunów od książek, klocków, piłki, huśtawek i innych wspólnych zabaw to miałam na pęczki:P I wspominam to teraz z wielkim sentymentem:) A opiniami pomarańczek się nie przejmuj! Żadne anonimy nie są warte tego, żebyś okazywała z ich powodu wredność, albo wpędzała się w zgryzoty:P:D Malolepsza - wzywam Cię po raz kolejny do zdania raportu z przebiegu odchudzania:P Bez Twojej wstępnej opinii nie ruszę z miejsca:P:P:P No to tyle na dzisiaj z mojej strony;) Dobranoc!
  4. Omega - no wiem, ale Ty poruszyłaś temat ogólnie, a ja się ogólnie wypowiadam, skoro już przedstawiamy sobie plany naszych dni, to i ja również się do tego przyłączam:P Żeby nie było - dzisiaj mam więcej czasu:P, bo mała od wczoraj ma stan podgorączkowy, jest mega marudna, ale i sporo śpi - mam nadzieję, że to na ząbki, a nie coś gorszego bo i przy okazji pluje strasznie i z jedzeniem nie najlepiej, za to dużo pije. Ale przeziębiona nie jest, bo nie ma kataru, ani nie kaszle, no i normalnie się bawi w przerwach pomiędzy marudzeniem, więc póki co nie panikujmy. Justynka - spryciarz mały z tego twojego synusia:D heh u nas na schodach poprzedni właściciele mieszkania zamontowali dodatkową zamykaną barierkę "dziecioodporną":P A my mimo iż dziecka długo u nas nie było przezornie jej nie rozmontowaliśmy;) Mam nadzieję, że zanim mała kiedyś tam pokona drzwi, a potem jeszcze zapięcie przy barierce, to któreś z nas zdąży ją dogonić:P
  5. karolcia -ja właśnie chciałam wiedzieć wszystko dokładnie i wiesz jaki koszmar przeżyłam przed samym finałem jak uświadomiłam sobie, że właściwie nie wiem najważniejszego - skoro zarodki w momencie podawania są mikroskopijne i ich nie widać to skąd doktor wie, że mi je akurat podał, czy może akurat przykleiły się one do katetera i cały ten transfer od samego początku jest fikcją i niewypałem. Sen z oczu spędzało mi to aż do momentu, kiedy mogłam zapytać o to lekarza. Oczywiście wyjaśnił mi, że zaraz po transferze sprawdzają kateter dokładnie w laboratorium pod mikroskopem, czy dzidziusie aby na pewno go opuściły;) Proste? Proste! A jakie potrafi dylematy wywoływać:D Może faktycznie czasem lepiej nie wiedzieć co nas czeka. Ja akurat wiedzieć chciałam, czy przypadkiem po raz kolejny ktoś mnie nie zechce zrobić w balona;)
  6. karolcia - i ja miałam takie dylematy... I m.in. dlatego (ale to nie był główny powód) zdecydowaliśmy się na klinikę, która hoduje zarodeczki do stadium blastocysty. To, że mówi się o kilkunastu ponadplanowych zarodkach to nie do końca prawda - w rzeczywistości ułamek procenta par może poszczycić się takimi wynikami. W większości klinik zarodeczki podaje się w 3 dobie od zapłodnienia. Niektóre kliniki hodują je do 5 doby do stadium blastocysty. W 3 dobie rzeczywiście jest tych zarodeczków więcej (już nie pamiętam dokładnie, ale nam zapłodniło się 9 albo 10 i do 3 dnia zostało ich całkiem sporo. Co nie znaczy, że są one na tyle silne, aby rozwijać się dalej. Do 5 doby, do stadium blastocysty, dotrwają te najsilniejsze i wcale ich tak dużo nie zostaje. Nam zostały jedynie 2, z których przeżyła jedynie jedna kruszynka. Są różne szkoły - jedni mówią, że najlepiej podać te zarodki jak najwcześniej, wówczas krócej są poza organizmem matki. Mnie jednak przekonała bardziej wersja 2 - nie chciałam karmić się znów fałszywą nadzieją na powodzenie mając właśnie 10 zarodków, z których wszystkie mogą okazać się zbyt słabe aby żyć. Jeżeli przeżyją 5 dni, to znaczy że są rzeczywiście silne - i na taką opcję się zdecydowaliśmy. Nie wiem jak jest w Waszej klinice, ale u nas o wyborze tej a nie innej kliniki decydował i ten argument. Co się dzieje z nadplanowymi zarodkami? Nie wiem jak w Waszej klinice, ale w naszej są zamrażane, a jeżeli dana para nie zdecyduje się na zabranie wszystkich, wówczas przekazywane są parom, które nie mogą mieć swoich własnych. Oczywiście za pisemną zgodą danej pary.
  7. surfitka - no teraz to Ty mnie źle zrozumiałaś;) Ja nie twierdzę, że jakbym spędzała czas przed kompem było by to jednoznaczne z zaniedbaniem dziecka. I nie uważam, że Ty poświęcałaś nam czas kosztem Ninki. Dla mnie po prostu czas z Anią to jest właśnie ten mój jak to nazwałyście priorytet. Widzisz - Ty piszesz, że gotowanie, pranie, zmywanie robisz razem z Niną, a ja mogę najwyżej położyć Anię w kuchni przy sobie w wózeczku, albo na leżaczku i nawijać do niej w tym czasie, kiedy zmywam albo gotuję, co dla niej akurat jest średnio zabawne, kiedy widzi mnie tylko z ukosa i nie może się ruszać tak, jak jej się podoba. Ile grzechotek mogę jej wrzucić na kolana i ile czasu jest ona nimi się w stanie sama zająć? Ona mi naprawdę śpi po 20-40 minut 2 razy dziennie - rano w tym czasie zdążę się umyć, zjeść śniadanie i się ubrać, a po południu podgrzać przygotowany poprzedniego dnia wieczorem obiad i zjeść i spróbować zdążyć pozmywać. To nie jest wychowywanie "pępka świata", ale uwielbiam na nią patrzeć i wolę widzieć ją roześmianą i "pogadać" sobie z nią, niż słyszeć jak żałośnie popłakuje. Bawi się sama ślicznie - położę ją na podłodze - "turla się";), sama sięga po zabawki i potrafi się nimi bawić nawet po kilka, kilkanaście minut. Ale ja chyba nie chcę lecieć w tym czasie na wariata, żeby zdążyć odpalić kompa. A nawet jak dolecę, to zwykle w ciągu tych kilku kilkunastu minut zdążę poczytać co tam u Was, sprawdzić pocztę i trzeba wracać na posterunek;) Robię błąd? możliwe, ale malutkie dziecko nie rozumie, że mama nie przyjdzie do niego, bo chce nauczyć go samodzielności. Płacze, bo może jest jej w danym momencie źle, może chce się po prostu przytulić - jeszcze przyjdzie dla niej czas na samodzielność - niekoniecznie musi być samodzielna w wieku 5 miesięcy. Ok kończę na dzisiaj, bo mężuś z pracy wrócił i chce się do kompa dostać. Reszta może jutro;) Pa, pa!
  8. karolcia - rozumiem doskonale... Ja przeżywałam podobne dylematy, tym bardziej, że u nas teoretycznie nie powinno być problemów z naturalnym zaciążeniem. Bałam sięstrasznie - w końcu zdecydowaliśmy się na ICSI - wiedziałam, że ktoś inny dokona wyboru za naturę - że zostanie wybrany jeden jedyny plemniczek - a co jeżeli wybrany zostanie ten chory? Bałam się i potem - nie chciałam badań prenatalnych - one niby coś tam mają pokazać, aczkolwiek nawet jeżeli wskazują na wadę wrodzoną dzidziusia to wskazują to jedynie z kilkudziesięcioprocentowym prawdopodobieństwem, a drugie kilkadziesiąt procent mimo wszystko może świadczyć na korzyść maleństwa. I co by było, gdyby okazało się, że maluch będzie chory? Po pierwsze były by to jedynie przypuszczenia, a po drugie przecież i tak bym z niego nie zrezygnowała. Biłam się z tymi wszystkimi myślami strasznie! Ale mimo wszystko z całego czasu staranek o to maleństwo najgorszy jest ten czas, kiedy nie ma na co czekać, kiedy nie ma żadnego planu - człowiek czuje się jak zawieszony w próżni. Dlatego już nie chciałam dłużej czekać. My nie mieliśmy już oprócz IVF żadnego innego planu - wóz albo przewóz... Oboje nie chcieliśmy dłużej tkwić w próżni. W końcu nie mamy już po dwadzieścia kilka lat, tylko o dychę więcej...
  9. Hejka! karolcia - no pewnie, że zawsze możesz na mnie liczyć! Jestem tutaj raczej na bieżąco z czytaniem. Zresztą jakbym nie zajrzała to zawsze możesz słać smsa i wówczas zajrzę na pewno;) Tylko z pisaniem nie wychodzi mi tak, jakbym chciała. Nie zostałaś sama po tej "drugiej stronie" - Ty po prostu z tej "drugiej strony" piszesz, a inne dziewczyny pisać nie chcą. Ale temat chcenia i nie chcenia już przerabiałyśmy. a co do szczęścia i nieszczęścia to chyba większego pechowca ode mnie nie ma, a widzisz udało się! U Was pozostaje kwestia konkretnej, "męskiej" decyzji - to najtrudniejsza rzecz - bo klinikę już wybrałaś (a to druga ważna sprawa - ja dość długo biłam się z myślami, czy postawić na renomę ale i rutynę, czy na "raczkujących" ale przykładających się swojej roboty lekarzy). A potem tylko będziemy trzymać kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z zamierzeniami. A tak w ogóle, to jeżeli czujesz się tutaj "samotna" na topiku, to myślę, że jak pomęczysz w sprawie staranek i nie tylko dziewczyny na topiku u Justynki, to również nie odmówią Ci pomocy;) Acha - nie miałam okazji Ci napisać - zdjęcia z weselicha super! Fajnie tak odreagować i wyskakać stres. A u mnie w rodzinie to nie wiem czy jeszcze jakieś wesele w najbliższym czasie się przytrafi. O znajomych to już nawet nie myślę, bo wszyscy ci najbliżsi żonaci i dzieciaci...
  10. Cześć! Wychodzi na to, że wszystkie zaglądają, ale każda czeka aż napisze inna:P No cóż - i ja biję się w piersi! Surfitka - piszesz, że wszystko kwestia organizacji. Hmm pewnie tak... Ale ja jak patrzę na Anię (jak Wam wspominałam - młoda nie chce w dzień spać prawie wcale) i widzę jak spogląda na mnie takim "pytającym", ufnym wzrokiem, kiedy "olewam ją" i zamiast się z nią bawić robię coś w kuchni, albo siedzę na kompie - to serce mi mięknie. Po prostu szkoda mi w tej chwili czasu na kompa, kiedy są to ostatnie dni, które spędzamy w całości razem:( Za chwilę nie będę widzieć własnego dziecka przez 9-10 godzin dziennie. Ile czasu zostanie mi dla niej po powrocie z pracy zważywszy na to, że mała idzie spać o 19:00? :( Pewnie to jest właśnie dla mnie ta sprawa o wyższym priorytecie... I to nie jest kwestia braku dobrej woli. Walczyłam o to maleństwo tyle lat, że nie chcę, aby wychowywało się teraz "samo" przed telewizorem, albo przy stercie zabawek. Mąż pracuje różnie, czasem wpada mu dodatkowa fucha i choćby się dwoił i troił i miał chęci (bo akurat on je ma), to nie zawsze ma dla małej tyle czasu ile by chciał. A jak nasz niusiek śpi, to poza nadgonieniem obowiązków domowych wypada zadbać również i o nas samych;) Co do totolotka - to i my wygraliśmy - trójeczkę i całe 16zł:D no ale zawsze to coś - akurat starczyło na kawałek porządnego sernika :P, bo chodził już za nami przez kawał czasu,a piec mi się nie chciało. No ale my puściliśmy na chybił trafił. Czy topik nie jest potrzebny? Na pewno nie jest potrzebny już w takim sensie i w takim stopniu jak było gdy wszystkie zaczynałyśmy walkę o nasze maluchy. Pocieszający jest fakt, że mimo wszystko większości z nas udało się tę walkę wygrać. Przykre natomiast to, że Ani77, Telesforka, martunia, Milka i inne podczytujące staraczki mają w tej chwili z naszej strony mniejsze wsparcie i zainteresowanie jak wcześniej. Miejmy nadzieję tylko, że i Telesforka i Milka wkrótce oznajmią nam radosne nowiny (za co wszystkie pewnie trzymamy kciuki, choć niektóre w ukryciu:P), Ani77 zrealizuje swój plan B, a martunia znajdzie wreszcie właściwego gina i podejmie odpowiednie działania, dzięki którym i ona doczeka kolejnego brzdąca:) Małolepsza - Ciebie proszę o zdawanie bieżących relacji odnośnie Twojego odchudzania dzięki meridii. Jeżeli nie tutaj - to na maila, albo GG, albo gdziekolwiek. Już raz wzięłam z Ciebie przykład z IVF i zakończyło się podobnie jak u Ciebie sukcesem, to i jeżeli u Ciebie sprawdzi się meridia i uda Ci się coś zrzucić to postanowiłam pójść ponownie za Twoim przykładem. Moje kg po ciąży idą w dół, ale powoli, a ja nie mam do tego cierpliwości. Mam ich sporo po tym całym kilkuletnim leczeniu, źle się z tym czuję i trzeba coś z tym zrobić. Poczytałam o następstwach, o efektach ubocznych, jestem ich świadoma, ale efekt wart jest tego, aby przynajmniej podjąć próbę. Nie chcę tutaj żadnego zniechęcania z Waszej strony, bo decyzję podjęłam, jestem uparta jak osioł i i tak spróbuję:P Przestaję powoli karmić piersią - no cóż - coś za coś wracam do roboty i nie mam możliwości, aby odciągać pokarm w pracy, należna w pracy wolna godzina na karmienie to tez fikcja - nie będę przeginała, bo w końcu z tej roboty wylecę. A zatem za parę dni mogę rozpocząć walkę o powrót do wagi przedślubnej:P I to będzie mój drugi priorytet:P:P:P Aisza - a Ciebie podziwiam za podjęcie decyzji o kolejnych studiach. Ja kiedyś tam o czymś takim myślałam, żeby zrobić dla siebie coś jeszcze, ale u mnie to by było jedynie dla czystej satysfakcji, bo akurat w obecnej pracy z niczym by się to nie wiązało. Kasy więcej i tak bym z tego tytułu nie miała, to nie warto się męczyć:P A nigdzie póki co się stąd wyprowadzać nie zamierzam, jak również nie planuję póki co zmieniać otoczenia, ani miejsca pracy, więc chyba pozostanę przy tym co mam;) Fasolka - z Gabrysia rzeczywiście kawał chłopa! Chociaż ja się spodziewam, że nasza młoda, też nie jest taką kruszynką. Wizualnie jak na nią patrzę, to wydaje się taka malutka, drobniutka, a waży już prawie 8kg, chociaż je zdecydowanie mniej niż przewidują to jakiekolwiek schematy żywieniowe. No ale nie będę w dziecko wmuszać jedzenia - skoro dobrze przybiera na wadze, to znaczy, że starcza jej to co zjada. Justyna - a Ty masz tam na miejscu kogoś, kto tych wszystkich robotników będzie tam pilnował? Bo jak ich tak wpuścisz samopas do tego Waszego mieszkanka, to na bank do maja się do niego nie wprowadzicie:P betty - Ty jesteś nie do zdarcia! Może po prostu założycie z mężem własny biznes remontowo budowlany?;) Ryba - jak mieszkanko - wybrane? Jagoda - a jak Twój powrót do pracy? Jak Michaś to znosi? Ty pewnie znosisz to znacznie gorzej od niego?;) Omega - czasem potrzeba właśnie takiego wstrząsu i takiego wpisu jak Twój dzisiaj, żeby "zachęcić" towarzystwo do pisania. Jeżeli nie bezpośrednio, to chociaż wzbudzając jakieś tam wyrzuty sumienia:P Nie no ale tak serio to masz pewnie rację - jak zacznie wiać, lać i sypać śniegiem - powinno coś ruszyć topik do przodu. Pożyjemy, zobaczymy;) Ok - i już po moim pisaniu!;) I tak już udało mi się wysmarować elaborat:P Pozdrowionka dla wszystkich tych, do których nie zdążyłam napisać imiennie
  11. Hejka! Nie zgubiłam się, nie zgubiłam, po prostu nasze dziecko nie chce nam w dzień spać i nie ma mowy o tym, żeby spędzać przy kompie czas, który należy się jej:P A wieczorami staram się nadrobić zaległości w gotowaniu praniu itp. A poza tym mam doła, bo nie chce mi się wracać do pracy:(
  12. Hejka! A ja dzisiaj na nogach od 6:30 rano. Mam dziecko nie do zdarcia! Ja nie wiem po kim ona tak ma, że tak mało śpi. Wczoraj przez calutki dzień między 7:00 a 18:30 spała tylko 2 razy po pół godziny. Za to o 18-tej ledwie zdążyliśmy ją wykąpać, nakarmić - pod koniec wieczornej flachy już spała. Obudziła się w nocy tylko raz na herbatkę. Za to dzisiaj tak jak mówię - od 6:30 rano śpiewy z łóżeczka pełną parą! Od dzisiaj też młoda urzęduje na podłodze. Szybko załapała, że ma na niej więcej miejsca niż w łóżeczku i z miejsca załapała, że przyjemność sprawia jej turlanie się z plecków na brzuszek i z powrotem - wygląda to przekomicznie, bo jak jej się uda, to patrzy na mnie wzrokiem jakby coś zmalowała, a jak się do niej uśmiechnę to ona wówczas zaczyna się aż zanosić ze śmiechu:D Cudna jest jak się tak śmieje - artystka! Surfitka - witaminy nic mi nie dają na te moje kudły!:( Tak jaj Jagoda napisała - są wszędzie. Ich dni są chyba policzone! Martunia - szkoda kotki:( Kurcze człowiek bierze sobie zwierzaka jak jest mały, zdrowy i śliczny, a potem musi patrzeć jak ten zwierzak starzeje się cierpi ech nie chcę o tym narazie myśleć. Nasza psiura ma 3 lata i jest kochana. W zabawach nadal zachowuje się jak szczeniak. Oby była taka zdrowa i szczęśliwa jak najdłużej! I koniec pisania! Młoda właśnie skończyła swoją ok.20 minutową drzemkę a ja dopiero w połowie kawy i pisania do Was:P A jeszcze mam takie szybkie pytanie. Nie mam czasu szukania po necie, a ciekawa jestem jak było u Was. Jakiś czas temu wprowadziłyśmy kleik i kaszki, ale Ania zjada ich tylko ok.50ml i jest najedzona na jakieś 3 godziny (a mleka normalnie wypija 150-180ml) możliwe to, że to przez to, że to gęste i dzięki temu jej wystarcza? Ale to przecież malutko! Z drugiej strony nie będę na siłę w dziecko pchać skoro odwraca główkę i zaciska buziaka. Zaznaczam, że pierwsze łyżeczki je z ochotą, a nawet z rozpędem;) Zje trochę i kicha. Nawet jak popije, to więcej jej nie wejdzie. Ok. Muszę uciekać - mała nauczyła się piszczeć i jak nie reagujemy na "normalne" wezwania to piszczy jak opętana!:P
  13. Hejka! To i ja się zamelduję:P Nie było mnie, bo byliśmy dzisiaj na zakupach - głównie dla małej - póki co wzbogaciła się ona o kurteczkę zimową i 2 pary spodenek. Jeszcze poluję na kombinezon taki z łapkami i butkami, ale ma być 2 w 1:P - ciepły i tani, bo nie dam 150zł (takie oglądaliśmy w Wójciku - były super, no ale ta cena!:O) za jeden sezon! Wolę kupić na to konto 2 albo 3 na zmianę (bez sensu!), albo coś innego do kompletu. No i ja zaczynam mieć podobnie jak betty problem z włosami:( (z tarczycą problemów nie mam) Masakra! Przez calutką ciążę cieszyłam się, bo miałam super włosiska i wcale mi nie wyłaziły, za to to, co się teraz z nimi od miesiąca dzieje woła o pomstę do nieba! Wyłażą garściami - przy myciu, czesaniu, dotykaniu - bez przerwy!!! Smarowidła wszelkiej maści nie pomagają, do łykania specjalnie niczego póki co brać nie mogę, póki młoda na cycu, a jak tak dalej pójdzie to wyłysieję - nowe nie nadążą mi wyrastać tak szybko jak lecą te stare!:P Ech jak się to w ciągu kolejnego tygodnia, albo dwóch nie uspokoi to poobcinam na krótko i będzie po problemie. Betty - a tak w ogóle to idziesz w zaparte! U nas to jakoś nie przechodzi takie nie odzywanie się do siebie:P Nie znoszę takich sytuacji i choćby nie wiem jaka awantura była, to musi się skończyć "rozejmem" jeszcze w ten sam dzień:P Omega - ja stawiam na to, że złe samopoczucie związane jest ze zmianami klimatycznymi, albo z powrotem do roboty. Ja jak wracam po urlopie do pracy, to zawsze boli mnie głowa i mam złe samopoczucie. O łamaniu w kościach (i nie tylko) nawet nie wspomnę:P Surfitka - i super, że zaczyna się wszystko układać:) A Nince widać wszystko jedno (fotki na NK super:D) gdzie się tańczy, byle by dobry sprzęt był pod ręką i odpowiednia ilość miejsca:P Ok chyba czas iść spać;) Dobrej nocy!
  14. Hejka! Karolcia - U nas też bezimprezowo - tylko na drobnych prezentach od najbliższych się skończyło;) Bo pomijając kwestię finansową to ja tam jestem taka, że nawet nie specjalnie przepadam za takimi "nasiadówkami":P A ponieważ akurat tak się w tym roku szczęśliwie złożyło, że "uroczystość" wypadła w środku tygodnia, więc wpadła tylko najbliższa rodzinka z życzeniami i małymi drobiazgami;) pazia - u nas nie przejdzie "nastawienie się" na CC kiedy nie ma do tego wyraźnych wskazań. A ci lekarze, z którymi miałam styczność, nigdy by pewnie łapówki nie wzięli. Zresztą ja nigdy czegoś takiego nikomu nie proponowałam i nawet nie wiem jak się za takie coś zabrać:P Nawet próbowałam na moim ginie wymarudzić takie asekuracyjne skierowanie na CC, bo Ania miała być duża, ale nie chciał dać (mimo,iż pod każdym innym wzgęldem jest super i ma powołanie do tego co robi) - pozostawił decyzję personelowi szpitala. Zresztą z perspektywy czasu się cieszę. Miałam 2 laparoskopie i po każdej tylko 3 małe dziurki w brzuchu, a szwy ciągnęły okropnie i zanim mogłam normalnie zgiąć się albo wyprostować - minął tydzień. A po porodzie, pomimo komplikacji i szwów, siedziałam bez problemu na tyłku po paru godzinach i mogłam normalnie śmigać po korytarzu i iść się wykąpać i w ogóle. Heh czułam się jak nowo narodzona:P Tylko polecam do takich "przyjemności" jakiś raczej mały szpital;) W większych jest tak jak napisałaś;) A ja się czułam jak w prywatnej klinice:)
  15. Fasolka - miało być nie na maila tylko na NK - sorry - obecna nieprzytomna!:P
  16. Jeszcze raz dzięki za życzenia. Dziewczyny po wczorajszych i dzisiejszych doświadczeniach na NK "uciekło" mi parę osób ze znajomych. Jeżeli którąś przypadkiem wykasowałam to sorrki i zapraszam z powrotem! (tak z biegu sama nie wyłapię).
  17. hejka! Fasolka zajrzyj na maila. Dziewczyny po wczorajszych i dzisiejszych doświadczeniach na NK "uciekło" mi parę osób ze znajomych. Jeżeli którąś przypadkiem wykasowałam to sorrki i zapraszam z powrotem! (tak z biegu sama nie wyłapię).
  18. Justynka - dzięki - hihihi - to ja najpierw właśnie przestudiowałam ofertę N-ki i zacisnęłam zęby i postanowiłam nie rezygnować z Polsatu, chociaż za każdym razem jak potrzebujemy skontaktować się z Biurem Obsługi Klienta to krew mnie zalewa. No ale fakt faktem, że ofertę mają w porównaniu do innych w miarę tanią i w miarę "wszechstronną":) A na długo podpisałaś umowę?
  19. karolcia - dzięki śliczne! Wiesz co - nie wierzyłam w to co pisały dziewczyny na innych forach, ale prawda jest taka, że czas na bloku porodowym płynie o niebo szybciej niż normalnie:P Serio! Ja też rodziłam 7 godzin od przyjęcia do szpitala do końca (no w domu już miałam te skurcze wcześniej jakieś 4 godziny ale tak jak Wam pisałam - cieniutkie!) i zleciało nawet nie wiem kiedy!
  20. jadirka - i ja Tobie kochana życzę dzisiejszego dnia tak miłego, jak tylko miły może być ten dzień spędzony w otoczeniu pełnym miłości, przyjaciół i rodziny. By wszystkie piękne chwile w Twoim życiu trwały wiecznie , aby każdy nadchodzący dzień był jeszcze wspanialszy i radośniejszy od poprzedniego i aby zawsze otaczali Cię dobrzy i kochający ludzie I życzę Ci przewrotności losu, który w momencie kiedy nie będziesz się tego spodziewała obdarzy Cię tym wymarzonym najwspanialszym skarbem
  21. jadira - a i co z tego, że o innych dziewczynach niż te, które wymieniłaś, pamiętam, skoro niektórych już chyba od roku nikt tutaj nie widział:P:P:P Co mam je dla idei pamiętać do końca życia, skoro one pewnie już dawno zapomniały o kafeterii, tym forum, a o nas to już nawet nie wspomnę? :P:P:P
  22. Hejka! Justynka - czy ja wiem, czy to będzie poemat?D Mała usnęła, to może uda się odtworzyć chociaż troszkę z tych wczorajszych myśli:) Co do bólu porodowego i opinii koleżanki, to zapewniam Cię, że nie ma co słuchać opinii innych, bo każdy przeżywa to w inny sposób. Opisać się tego faktycznie nie da, ale to dlatego raczej, że nie potrafisz tego nawet w myślach "odtworzyć" gdybyś chciała. Jedno jest pewne - przeżyć się to da;) Oczywiście Tobie życzę, żebyś doczekawszy się w końcu swojego brzdąca przeżyła ten ból jak najmniejszy. Marta24 - niedrożny jajowód jeszcze sprawy ostatecznie nie przesądza. A co Ci powiedzieli - jest szansa na udrożnienie go czy dopatrzyli sie tam jakichś większych zrostów? Co by nie było przynajmniej wiesz na czym stoisz. Wbrew pozorom przynajmniej będziesz mogła uniknąć comiesięcznych rozczarować i nastawić się na jakieś konkretne działanie. martika - Jasiek super kawaler! I wygląda na znacznie starszego niż miesiąc. Jednak długie włoski potrafią dodać wieku;) Naszej niuni dopiero teraz zaczynają rosnąć równomiernie na całej główce. Była ułożona w brzuchalu tak, że czubek główki był przyblokowany i tam włoski rosły słabiej. W efekcie wyglądała tak, że na około główki włosków tych miała dość dużo, a na górze prawie wcale. Na zdjęciach tego tak nie widać, ale zastanawialiśmy się czy się to wyrówna i teraz dopiero te górne włoski przerosły te boczne:D Na dodatek są innego koloru:D Te "dookoła" są ciemniejsze, a te na czubku jasny blond:D akasia - czyżbyś miała jakieś przypuszczenia, że Twoja @ może się jednak nie pojawić?;) Surfitka - to "napięcie mięśniowe" (wzmożone, albo obniżone) to chyba się ostatnio bardzo modny temat zrobił. Tak przynajmniej sądzę podczytując wpisy na majówkach. Grunt to trafić na "odpowiedniego" pediatrę a można być pewnym, że każde z dzieci, które do niego trafią na pewno będzie miało stwierdzoną taką nieprawidłowość w jedną albo drugą stronę. To trochę tak, jak z tym naszym ortopedą, którego asystentka kazała pieluchować podwójnie wszystkie dzieciaki, które się u nich pojawiały. "Profilaktycznie". A ja jak Wam już pisałam nie zakładałam młodej 2 pieluchy bo jej już i tak było wystarczająco gorąco tego lata w tym grubaśnym pampersie (no i sam w sobie jest on przecież wystarczająco szeroki) a i tak nas pochwalili jak to dzięki temu "podwójnemu pieluchowaniu" małe się ładnie bioderka rozwijają. Pic na wodę. Zastanawiam się jakim cudem my jesteśmy zdrowi bez tych wszystkich super diagnoz i specjalistów. pazia - no i co z tego, że byś pisała wyłącznie o małym. To bardzo dobrze! Bo ja na ten przykład bardzo często korzystam z porad albo podpowiedzi "wcześniejszych" mamuś. Generalnie jestem panikara i pewnie bez Was czy innych forów, to latałabym z małą z byle pierdołą do lekarza. Albo zamartwiałabym się na śmierć. A tak to przynajmniej wiem co jest normalnie, a czym by się przejmować należało. Piszesz, że prawie w ogóle nie masz koleżanek, to przynajmniej nie odcinaj się również od nas;) jadira - a Tobie jeszcze raz napiszę, że masz rację. I nie pisz, że obawiasz się pisać to i owo, tylko zawsze wal prosto z mostu, przynajmniej oczyścimy atmosferę:P Bo ja pzynajmniej o niebo wolę jasne sytuacje niż totalną olewkę. I nie przejmuj się tym, że się naraziłaś komuś albo nie. Jeżeli ktoś Cię zna i lubi i szanuje, to wie, że nie miałaś nic złego na myśli. A myśli swoje przecież wyrażać możesz. A opinią reszty przejmować się nie musisz - nie da się wszystkim dogodzić, choćby człowiek pękł. Ja już dawno wychodzę z założenia, że przejmować się mogę opiniami mądrych ludzi. Nawet gdy jest są to opinie niekoniecznie dla mnie pochlebne. Natomiast opiniami tych hmmm... zastanawiam się czy napisać wprost, ale chyba sobie daruję - przejmować się nie zamierzam. martyniu - mam nadzieję, że wykaraskałaś się już z tego swojego dołka. I mam nadzieję, że przynajmniej nie dotyczy on znowu Lenki. Super, że mała tak przywiązała się do niani!:D Zresztą u dzieci jest to zadziwiające, jak szybko potrafią "zapomnieć" o rodzicach:D Mój chrześniak jak do nas przyjedzie to też ryczy przy próbie zabrania go do domu. Podobnie jak płacze jak się próbuje wyjść od niego z domu:D karolcia - a może zrobimy jeszcze raz porządki w tabelce?:P:P:P Bo po co nam ona, skoro zawiera dane sprzed kilku miesięcy? Zaraz się okaże, kto nas czyta albo nie. Nie no - żartuję, ale ta afera z tabelką z perspektywy czasu wydaje mi się "problemem małego Jasia":D Kilkanaście dwudziestokilku- i trzydziestokilkuletnich kobiet bawi się jak dzieci w "zapisy do jednej bandy" a potem płacz jak reszta uzna "a z Wami to już się nie bawimy":P No i póki co kończę, bo mała próbuje rozwalić grzechotkę o szczebelki łóżeczka!:P Buziaki!
  23. cholera wyłączyłam sobie takiego długaśnego posta i jeszcze w pośpiechu jak zobaczyłam że się wyłącza chciałam skopiować i skopiowałam już tą stronę, która mi się przełączyła jadira - powiem Ci tylko tyle, że bardzo dobrze, że pojechałaś z grubej rury! Sprowokowałaś mnie do napisania tego, co już dawno chciałam napisać:P a resztę dopiszę jutro, bo już mi się nie chce odtwarzać tego co sobie usunęłam. Kolorowych snów!
  24. Malolepsza - ja właśnie mam też taki kombinezon z rękawiczkami i butkami, ale nie mam doświadczenia i nie wiem czy on nam na zimę wystarczy. Tzn. na całą zimę nam na pewno nie wystarczy, ale czy wystarczy chociaż na początek i na jak długi początek. Nie wiem jak ta nasza gwiazda będzie szybko rosła. Teraz niby nosi ciuszki na 68cm te większe i mniejsze 74cm (heh a w piątek ją w przychodni mierzyli i wyszło, że ma zaledwie 65cm). Kombinezon dostaliśmy w spadku na 68cm , ale jest dużo, dużo większy i jeszcze sporo na nią za duży. Nie wiem czy już szukać takiego "przyszłościowego" na 74cm, czy w ogóle będzie nam potrzebny. No cóż - narazie nie kupujemy i zobaczymy o ile się ta nasza panna jeszcze "wydłuży";) A co do Marceli to widzisz - jak człowiek czeka aż dziecko zacznie robić jakieś konkretne postępy, to wydaje mu się, że to nigdy nie nastąpi, a potem to już leci lawinowo:D Fasolka - czy ja wiem czy ten Twój chłop zazdrosny jest o Gabrysia? Hm w końcu nie ma lat 20-stu, tylko troszkę więcej i pewne rzeczy jest chyba w stanie zrozumieć. Cholercia no to nie mam tak na biegu pomysłu, ale wiem, że baby są na pewno silniejszą płcią i coś tam na pewno wymyślisz, aby dotrzeć do tego Twojego chłopa, zwłaszcza że jak piszesz gdzieś tam jakieś ludzkie odruchy w nim drzemią, skoro kiedyś było inaczej. Może faktycznie spróbować pomieszkać na swoim? A w Bielawie jak mieszkaliście przez chwilę bez rodziców też tak było? Niech poczuje się taką prawdziwą głową rodziny, a nie tylko dodatkiem do tej Twojej. Bo chyba finansowo też nie jesteście całkowicie na własnym garnuszku? Nawet gdyby miało mu się tylko tak wydawać, to może będzie w to w stanie uwierzyć:P
  25. martika - jaka tam ostra dyskusja?:D My sobie tak z Justynką rozmawiamy kulturalnie:P Ja Ani podawałam witaminę K w herbatce, bo czytałam, że tak można (można też ponoć w pokarmie). Tylko że wówczas robiłam tej herbatki mniej tak, żeby wypiła spragniona całość - wtedy miałam pewność, że i witaminkę wypiła. Nawet nie zauważała, że ma coś w tej herbatce podawane, bo wypijała bez zająknięcia! A witaminkę D podajesz Jasiowi? ta jest chyba gorsza - tzn. nie gorsza, ale intensywniej pachnie i chyba jakoś smakuje inaczej (tzn. nie jest smakowo neutralna jak K) - ale o dziwo małej nie przeszkadza ten smak. Od kilku dni dostaje ją łyżeczką i chętnie otwiera buziaka, więc nie jest źle. Co do posiłków o stałych porach hmmm - to chyba dobre przy flaszce - u nas się nie sprawdziło. Mała nassała z piersi raz mniej raz więcej, więc raz miałyśmy przerwę między karmieniami 4 godziny a drugim razem godzinę. Pytałam położnej - mówiła, żeby jej nie wybudzać i nie podawać na siłę jak nie chce - niech sobie sama reguluje. I reguluje sobie do tej pory. Tylko wieczorną flaszkę dostaje zawsze o 19-tej. A potem w nocy (bardzo rzadko wstaje!) herbatkę albo cycka, ale to już wówczas raczej na uspokojenie niż w celu dokarmienia, bo zasypia po 2 minutach. martika - może jakaś fotka miesięcznego Jasia na NK albo na maila? Nadal jest tak słodko "kudłaty"? Mi po porodzie wlazł dziwny ból w kark i nie mogłam głową ruszać, ani nawet samodzielnie się uczesać. Długo trzymało - pisałam Wam o tym. Przeszło samo, ale nie mogłam małej nawet podnieść, żeby się jej odbiło. Ciekawe czy takie coś (martynia chyba też się z czymś takim borykała) to jakieś następstwa poporodowe czy przyapadek.
×