Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

voltare

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez voltare

  1. :D:D:D Jagoda - przeczytałam o Twoich szafkach i się poplułam ze śmiechu:D:P Jakbym nie wiedziała skąd jesteś, pomyślałabym, że z mojej okolicy i że zamawiałaś tą kuchnię w tej samej firmie co mój brat:P:P:P Nie chciałabyś wiedzieć ile czekał na drzwiczki do szafek i co mu w końcu przywieźli po tym czasie:P, a ja tego tutaj nie napiszę, bo nie chcę identyfikacji, powiem Ci tylko tyle, że cały zakład i pół miasta miało z niego wtedy ubaw:P:P:P
  2. Malolepsza - no tak dzisiaj z tą pracą jest niestety. U nas też robią tajemnicę niby z tego kto ile zarabia i w ogóle, ale u nas przynajmniej płacą w miarę przyzwoicie jak na nasz region i polskie warunki. No i nie ma jakichś tam większych różnic w dziale pomiędzy wysokością zarobków poszczególnych osób. Ale już u mojego M. nie jest tak kolorowo - łamanie praw pracowniczych jest w jego zakładzie na porządku dziennym. I nikt się nie odezwie, bo wiadomo jak by się to skończyło. Z kasą oszukują na każdym kroku, za nadgodziny niby płacą, ale bez ich wykazywania, tylko jako nagroda i po przeliczeniu tej "nagrody" na liczbę nadgodzin wyszło nam ostatnio, że M. ma stawkę za nadgodziny jakieś 3,5zł/godz na rękę. Śmiech na sali! Lepiej odwalić swoje "przepisowe" godziny (te za które płacą normalnie) i po pracy wracać do chaty, przynajmniej odpocznie i czas z małą spędzi jak na ojca przystało, bo dorobić się na tych nadgodzinach na pewno nie dorobi! No ale poza tym on jest taki, że w kaszę sobie nadmuchać nie da, więc buzię otworzy i jakoś sobie radzi w tym zakładzie. Ale taki zahukany człowiek, który nie walczy o swoje po prostu będzie wegetował. Malolepsza - i na czym ostatecznie stanęło jeżeli chodzi o opiekę nad Marcelą? Być może pisałaś, ale jakoś mi to umknęło... Ja tak ostatnio się zastanawiałam i z jednej strony chciałabym, żeby nasze dziecko chodziło do żłobka, stało się bardziej samodzielne i nie wyrosło nam na dzikusa, który nie będzie umiał się odnaleźć w towarzystwie rówieśników (no niestety w naszym najbliższym otoczeniu nie będzie młoda miała towarzystwa w swoim wieku). Z drugiej strony tak na nią patrzę i cholera (!!!) nie dam rady jej oddać do tego żłobka dopóki nie będzie umiała się ze mną porozumieć na tyle, że da mi znać, kiedy ktoś jej zrobi jakąś krzywdę. Nie wyobrażam sobie, żeby leżała gdzieś bidulka z niewymienionym pampersem, albo że nikt nie poświęci jej czasu wtedy, kiedy ona będzie tego akurat specjalnie potrzebowała i kiedy będzie jej akurat źle. Mam chyba zadatki na nadopiekuńczą mamuśkę:P Mam nadzieję, że moja mamuśka nie rozmyśli się co do opieki nad naszym dzieckiem;)
  3. No, mężuś pojechał. Dzisiaj z córcią urzędujemy tylko we dwójkę;) martyniu - to co napisałam powyżej, to miało świadczyć o tym, że nie każda pielęgniarka sercem kierowała się wybierając ów zawód. Życzę Ci aby sprawdziła się Wam ta, na którą się w końcu zdecydujecie i żebyście nigdy nie żałowali swojego wyboru. Martika - ponoć skurcze wywoływane oksytocyną są silniejsze od tych samoistnych, bo wszystko jest nieco bardziej przyspieszone, niż gdyby ta akcja porodowa przebiegała naturalnie i swoim tempem. No ale ja tak tylko czytałam co pisały dziewczyny na różnych forach i sama nie mam porównania. Dla mnie, tak jak Ci pisałam, same skurcze były całkiem znośne. Pewnie, że bolało, ale nie aż tak żebym musiała sobie ulżyć wydzierając się na całą porodówkę;) Jeżeli uda Ci się przeczytać tego posta, uzupełniając to co Ci napisałam w smsie - najpierw przerwa między karmieniem z butli i z cycka niech będzie mała - z pół godziny, a ta do kolejnej butli dłuższa. I stopniowo zmieniaj proporcje - wydłużaj pierwszą przerwę i skracaj drugą. Jak już dojdziesz do tego, że Jaś po butli odczeka 2 godziny i zje bez protestów z piersi, to chyba możesz sobie darować butlę;) Trochę pokrętnie to wszystko napisałam, ale chyba się połapiesz, u nas w każdym razie się to sprawdziło;) Surfitka - no to mężuś będzie miał pole do popisu jeżeli chodzi o wykańczanie chaty! Faceci to duże dzieci i czasem lubią się pobawić nowymi zabawkami;) Mówię na przykładzie swojego, bo pierwsza rzecz, jaką robi przez wykonaniem w domu rzeczy, której wcześniej nie robił, to zakup nowego sprzętu, który mu się ma przy tym zajęciu przydać:P Wychodzi z założenia, że jeszcze mu się to kiedyś na pewno do czegoś przyda:P i "musi" mieć takie narzędzie (albo cokolwiek innego) koniecznie swoje:P U nas plagi komarów ciąg dalszy - dzisiaj wróciłam wieczorem z podwórka z psem, a one na klatce schodowej startowały mi spod nóg jak perszingi - setkami! Nie wiem czym to cholerstwo wytępić. Nie chcę pryskać jakąś chemią, bo potem, zanim się wywietrzy - będzie śmierdziało i mała będzie to wdychała przez jakiś czas, przynajmniej po drodze na podwórze. Macie jakiś sprawdzony środek? Ja już po 17-tej nie otwieram wcale okien w chacie - przez siatki też się jakimś cudem przedostają . Dawno już ich tylu nie było :O Buziaki dla wszystkich i kolorowych snów!
  4. Hejka! Martyniu - martika nie wysyłała fotek. Podziwiałyśmy jedynie te na Naszej Klasie;) Cholera! Szkoda mi tej Twojej Lenki:( Sama nie wiem - naprawdę w całym kraju nie ma jakiegoś normalnego lekarza, który jest w stanie stawić czoła problemowi? Bo to chyba nie jest normalne, żeby te bakterie non stop się tak nie namnażały:( A co do opiekunki - to rób tak jak radzi karolcia. Tel poleconej powiedz, że póki co już kogoś masz, ale narazie "na okres próbny". No a potem sama ocenisz, czy warto zmieniać czy nie. Jeżeli ta młodsza Pani się sprawdzi, ja bym została przy niej. Znaleźć dobrą opiekunkę, ale taką jak to się mówi "z powołaniem" to wbrew pozorom nielada sztuka. A przy okazji zobaczysz jak Lenka będzie na nią reagowała. To, że tamta była pielęgniarką, niczego nie przesądza. Ja podobnie do martiki mam mieszane uczucia odnośnie opieki personelu z oddziału noworodków ze szpitala w którym rodziłam. Położne wszystkie były super - i ta, która była przy przyjęciu na oddział i obie, które były przy porodzie. Fajne były również te, które potem wpadały z czymś na salę. O nich złego słowa powiedzieć nie mogę. Ale niektóre babsztyle (bo normalnie brak mi słów cenzuralnych, jakimi je można określić, żeby mi tutaj moderator posta nie usunął) z oddziału noworodków to aż same się prosiły o złożenie na nie skargi! Większość z nich była super, ale kilka A już jedna to się wybitnie napraszała - to była właśnie taka pani w okolicach 60-tki:O Ordynatorce właziła w dupę w czasie wizyt, a była chamska i wulgarna. W końcu ją zjechałam! Ania miała żółtaczkę i nie chciała jej minąć. W końcu jak nam już mój doktor obiecał, że nas do domu wypuści na drugi dzień, ta przyszła na dyżur i zaczęła swoje mądrości wcielać w życie. Najpierw stwierdziła, że nie mam pokarmu i pewnie nie będę miała, bo już bym miała. I do mnie że to moja wina, bo czemu piersi nie rozmasowuję. Potem nie chciała mi dać flachy dla małej, bo mam ją do cycka przystawiać (a mała darła się z głodu, bo jej wcześniej nic nie dali. Pomijam fakt, że przy żółtaczce powinni ją głównie butlą karmić i w większych ilościach!). Potem z łaską wygłosiła, że jak możemy mieć do niej jakieś pretensje, skoro ona przecież się naszymi dzieciakami zajmuje, a to są dla niej przecież całkiem obce dzieci (no tak - bo przecież ktoś ją zmusił do pracy na tym stanowisku i na takim oddziale!) Nie chciałam jej sprowadzić na ziemię wieczorem, bo wiedziałam, że Ania będzie przy niej przez całą noc pod lampami i ona ją będzie tam odwracała itp. Bałam się, że przez złośliwość zrobi coś nie tak i uszkodzi mi dziecko. Kazała, żeby na drugi dzień mąż mi przywiózł kapturki do karmienia i ona mnie będzie uczyć jak karmić. Ja do niej, że na drugi dzień wychodzimy, a ona do mnie, żebym się za szybko do tego wyjścia nie szykowała, bo mała żółta. Poryczałam się, bo Ania już całkiem przyzwoicie wyglądała. Ale jak na drugi dzień jedna z tych fajnych położnych "po cichu" powiedziała mi że wyniki mamy na tyle dobre, że na 99% wychodzimy, a babsztyl przyleciał i mnie zjechał że przez noc spałam, zamiast masować piersi, żeby się pojawił pokarm - nie wytrzymałam i powiedziałam jej co o niej myślę i o jej gadaniu. I tylko modliłam się, żeby mnie na serio wypuścili i żebym nie musiała już tej małpy oglądać. Małą miałam już przy sobie, to już się nie bałam. Takie babsztyle to potrafią skutecznie zniechęcić do karmienia, i do wszystkiego. Nadal karmimy się cyckiem, a przez tą krowę omal tego nie zaprzestałam! Napiszę resztę potem, bo muszę męża na "ostry dyżur" wyprawić.
  5. nulla - przede wszystkim znajdź dobrą klinikę i umów się na wizytę. Jeżeli klinika jest dobra to nie Ty dopasowujesz owulację do dyżurów kliniki, ale lekarze dopasowują się do Ciebie, bo w końcu Ty za to płacisz. Ja miałam 2 iUI i IVF i zarówno jedną z tych inseminacji jak i transfer miałam w niedzielę, bo tak akurat wypadało. I specjalnie dla mnie "musiał" przyjechać embriolog i lekarz - za jednym jak i za drugim razem. Tutaj nie można sobie na własną rękę niczego przesuwać, zwłaszcza, jeżeli jesteś stymulowana. Jeżeli nie miałaś robionej drożności jajowodów to są dwa wyjścia - albo klinika da Ci skierowanie na takie badanie i możesz je zrobić w dowolnym szpitalu na NFZ, albo robisz w klinice i za to płacisz - koszt to już w zależności od kliniki. Skierowania nie musisz mieć od lekarza "państwowego, może być od prywatnego. Jeżeli nie zrobią Ci badania drożności przed inseminacją- daruj sobie taką klinikę, bo to znaczy że naciągają. Jeżeli robisz IUI w klinice i za to płacisz, to nie czekasz wcale długo. Ja miałam 1 IUI na cyklu naturalnym - i miałam termin wyznaczony z zaledwie 2-dniowym wyprzedzeniem. Klinika w Krakowie współpracuje z "moją" kliniką dzięki której mam córeczkę i z tego co mi pisała koleżanka która tam podchodziła - jest tam podobnie jak u mnie było - ona też miała różne zabiegi w niedzielę.
  6. Heh to ja już widzę, jak malolepsza z Justynką siedzą ze skruszonymi minami, a Superniania krytykuje ich metody wychowawcze:P Malolepsza - toż Ty nawet gina nie słuchałaś, ani innych konowałów, a Superniani słuchać będziesz? Dla Ciebie to autorytet?:P:P:D A tak w ogóle to dzień dobry;) Justynka ______(¯`v´¯) A Tobie kochana życzę _____(¯`(♥)´¯) życzę wszystkiego co najlepsze: zdrówka, ______(_.^._) pociechy z obu chłopaków, ______(¯`v´¯) nieustannych powodów do radości, _____(¯`(♥)´¯) no i skoro sobie tego życzysz ______(_.^._) kolejnych urodzinek we własnym M. Buziaczki!
  7. Acha - dziewczyny - nie dostałam fotek tych, które robiła Ksenia - podrzućcie mi któraś - plisssss!:) Justynka24 - do jakiego urlopu Ty znów dni odliczasz ?:P Toż dopiero z jednego wróciłaś?:P Czyżby znów jakiś wyjazd się szykował?;)
  8. Witajcie! Martika - synuś uroczy i ma śliczne włoski! :D Jeszcze raz gratuluję:D Tryni - Twoja refleksja dała mi do myślenia... Wiesz co jest najgorsze? Że jeżeli niepłodność i walka z nią odciśnie piętno na naszej psychice - to ślad ten nigdy się nie zaciera:( Nasza córeczka za chwilę skończy 4 miesiące, a ja nadal nie mogę spokojnie słuchać dyskusji na temat ustawy in vitro, szlag mnie trafiał jak Pani Rokita wypowiadała się, że nasza niepłodność spowodowana jest puszczaniem się na lewo i prawo i łykaniem środków antykoncepcyjnych, szlag mnie trafia jak ktoś twierdzi, że pragnienie posiadania dziecka porównywane jest do zachcianki posiadania nowego auta lub roweru. To nigdy nie minie! Nigdy nie skorzystam już z kolejnego in vitro, a słowa naszych polityków i księży, którzy "wiedzą lepiej" nadal budzą we mnie dziką wściekłość!:P Wiem jedno - walczyć trzeba i warto. To trwa i niejednokrotnie kosztuje wiele łez i "upadków", ale dziewczyny nie poddawajcie się! Jedne potrzebują więcej czasu na podjęcie decyzji, inne mniej. Jedne są psychicznie silniejsze, inne słabsze, albo może bardziej uczuciowe i wrażliwe - i tym jest trudniej. Ale wiecie co - spodobała mi się stopka jednej z dziewczyn z sąsiedniego topiku:"NIGDY NIE REZYGNUJ Z CELU,TYLKO DLATEGO,ŻE OSIĄGNIĘCIE GO WYMAGA CZASU! CZAS I TAK UPŁYNIE..." Nic dodać nic ująć. To takie moje przemyślenia. A ja dzisiaj korzystam z dnia wolnego mojego męża, który spełnia się w roli taty, a ja już poprałam co się tylko dało, pomyłam okna, popowieszałam firanki, zaraz zabieram się za prasowanie. Mam dzisiaj "pałera" do roboty;)
  9. Hejka! Ja też się melduję, żeby nie było;) Póki co mniej mnie przy kompie, bo korzystamy z pięknej pogody i się wietrzymy:) U Was też są takie plagi komarów? Rany - już dawno ich tylu nie było! A z nowości, których w mojej okolicy wcześniej nie obserwowałam, to ważki. W tym roku nie wiedzieć skąd jest ich multum - wszelkiej maści i wielkości - niektóre naprawdę śliczne i grube jak papieros. Surfitka - my robimy chrzciny w chacie, mam nadzieję że damy radę, ale my robimy tylko dla najbliższej rodzinki i wieczorem, więc nie będzie całodziennej "nasiadówy" tylko jakaś kolacja na ciepło plus zimna płyta i jakieś sałatki plus coś słodkiego i wynocha do domu:P:P:P A małą mam nadzieję na czas przygotowań zajmie się mama, więc sobie razem z M. poradzimy;) Mam nadzieję, że Ninka szybko wróci do formy i żadna choroba się z tej gorączki nie rozkręci. Malolepsza - teoria teorią (jeżeli chodzi o drugą ciążę;)) ale jak to się ma do praktyki to trza by się jednak na skórze własnej przekonać:P Heh, a mi powoli mija trauma poporodowa. Boję się powtórki z rozrywki, ale tak sobie myślę,że musiałabym mieć chyba wyjątkowego pecha, żeby takie powikłania poporodowe wystąpiły dwukrotnie akurat u mnie. Chyba jednak za jakiś czas zdecydujemy się na rodzeństwo dla młodej;) A no i udanego plażowania! Mam nadzieję, że troszkę słońca jeszcze nad tym morzem złapiecie;) Ok - zmykam na kolację, mężuś serwuje, więc spóźnić się nie wypada;) Buziaki dla wszystkich!
  10. Omega, Fasolka - no teraz to już Wam można uwierzyć, żeście się spotkały:P Milka - no i jak tam? Czyżby Cię znów mężuś od kompa nie dopuszczał?:P Teraz to już naprawdę uciekam spać:P
  11. Omega - no właśnie Surfitka ostatnio z teściową zaczepki szukała w związku z dokarmianiem Ninki:P więc nie wiadomo czy ją teraz teściowa na neta dopuszcza:P No chyba że faktycznie nasza koleżanka się w góry wybrała, ale tak bez słowa? Hmmm to musiała być krótka piłka i szybka decyzja;) Lecę pooglądać zdjęcia:)
  12. Heh - Ryba jeszcze chyba nie ochłonęła po testach:P Ciekawe czy skończyło się na jednym, czy były jakieś "ripleje":P Ryba - a co na to przyszły tatuś? Pewnie dumny z siebie i szczęśliwy?;) Omega - zdjęcia super, szkoda tylko, że Gabryś malutki i nie opanował jeszcze obsługi aparatu fotograficznego (Fasolka - masz na przyszłość pole do popisu - może przed następną wizytą Omegi zdążysz:P) bo albo ja nie dostałam, albo nie macie żadnej wspólnej fotki z Fasolką?;) A tatuaż extra, ale ponownie aż mnie ciarki przeszły, jak wyobraziłam sobie ile to razy ta igła w Ciebie wchodziła i wychodziła:P Telesforka - no ależ z Ciebie optymistka!:P Ma być i będzie to podejście skuteczne! Surfitka - a Ty co - zajęta remontem, że do nas nie zaglądasz? Czy nadal walczysz o neta? Malolepsza - dzieciaki się zmieniają. Najbardziej chyba przez pierwsze 2 latka:) Ja każdego dnia widzę po naszej niunci kolejne postępy. Jeszcze miesiąc temu leżała kluseczka w łóżeczku i trzeba jej było pomagać i obracać z boczku na boczek. A teraz wierci się jak bąk sama, każdego dnia wita nas z rana szerokim uśmiechem tak, jakby spotkało ją jakieś niebywale wielkie szczęście:D O zmianach w wyglądzie już nie wspomnę;) Każdego dnia dziękuję Bogu, że ona z nami jest! ani77 - no i widzisz - decyzja podjęta, humorek dopisuje i od razu lepiej! I przede wszystkim cieszę się, że do nas wróciłaś i mam nadzieję (pewnie jak większość z nas), że teraz już z nami zostaniesz na dobre i będziesz częściej pisała. Może Twoim śladem pójdą inne pary, którym do tej pory ciężko było podjąć ostatecznie tak ważną decyzję:) To będzie Wasz wymarzony dzieciaczek, a my wszystkie tutaj będziemy jego "rodzonymi":P, topikowymi ciotkami i babciami:P Obyście jak najszybciej przeszli przez te wszystkie procedury i jak najszybciej odnaleźli ten swój skarb, któryś gdzieś tam być może już na Was czeka Kolorowych snów! Spadam szykować jakąś kolację dla M. bo zaraz wraca z pracy.
  13. Mowę mi odjęło, dech zaparło - o ranyyy!!! SUPER!!!! Rybka gratuluję kochana!:D:D:D Jak szaleć to szaleć! Życzę Ci tym razem dziewczynki, albo bliźniaków - za te wszystkie lata bezowocnych starań - odbij sobie kochana i sobie nie żałuj!:D
  14. martika - wracaj zatem do nas zatem ze ślicznym zdrowym bobasem;) justynka - wysłałam Ci coś na NK;)
  15. Hej! Ja na sekundę:) Martika - mój mężuś nie był przy porodzie. Nie chciałam (on najpierw chciał, ale potem po obejrzeniu w necie kilku filmików z porodów też sobie odpuścił) i dobrze - z perspektywy czasu cieszę się z tego i dobrze że nie widział mnie w takim stanie. Z tym, że ja miałam od początku do końca super opiekę - 2 wspaniałe położne i genialnego lekarza! Mąż w zaistniałej sytuacji nie był mi do niczego potrzebny:P Zresztą narobiłby tam pewnie na koniec niezłego zamieszania:P Podejrzewam, że tylko by tam wszystkim przeszkadzał;)
  16. Czołem! Z racji ślicznej pogody zaraz wybywamy z M. i młodą na działkę na cały dzień:) Tylko póki co córcia jeszcze troszkę dosypia - biorąc pod uwagę jej ilość snu w ciągu dnia nie będę jej póki co rozbudzać - nich sama wstanie;) Milka :D:D:D Heh podsumowałaś Omegę :D Ale wszystkie wiemy o co chodzi - skoro wytrzymuje przez tyle lat (no w sumie już lat!) z takimi humorzastymi babami jak my, to wiadomo, że równa z niej babka;) Pewnie, że w końcu "przyjdzie na Was pora";) Tylko grunt, aby się nie zamykać z problemem w sobie, bo wówczas tworzy się zamknięte koło i psychika jeszcze bardziej nawala - ja już doprowadziłam się do takiego stanu, że potrafiłam ryczeć nawet na dzienniku na "odpowiednim" reportażu:P. Zaglądaj tutaj do nas częściej (nawet jakby się miał Twój M. wydzierać, że uszczkniesz te 10 minut z wieczornego czasu, który się jemu należy;) ), a wiem z autopsji, że łatwiej jest w takim towarzystwie :P wyluzować i wykrzesać z siebie więcej pozytywnych myśli:) Zaległości w ogrodzie mi nie przypominaj!:O Rany jak u nas wszystko w tym roku pozarastane - wstyd! No ale jak jestem sama z Anią w domu, to nie polecę z nią plewić, bo co chwila trzeba by było latać do domu i myć ręce, bo to albo karmienie, albo herbatka, albo pielucha i tak w kółko. No a jak M. w domu, to wówczas nadrabiam zaległości w domu. No i muszę sobie jeszcze jakiś czas na jakąś rozrywkę i odpoczynek zarezerwować;) Dzisiaj w każdym razie niedziela, więc plewienia nie będzie na pewno. Będzie za to jakiś grill w ramach obiadu i laba. Betty - jak tam się bieganie powiodło? Ja kiedyś próbowałam dwukrotnie zmusić się do biegania, ale zniechęciłam się skutecznie. Raz z racji tego, że zabrałyśmy się z kumpelą za bieganie z samego rana przed szkołą. Teraz to dla mnie normalne jest wstawanie do pracy o 6:00 rano, ale wtedy nie było normalne. Fakt, że po tym bieganiu czułam się super, ale jednak chęć przeznaczenia tego czasu na sen wzięła górę:P A drugi raz odpuściłyśmy sobie chyba z winy miejsca, które sobie do tego biegania obrałyśmy:P (no jak to fajnie mieć na co zwalić:P) Zabrałyśmy się za bieganie wzdłuż odrzańskich wałów we Wrocławiu, po pierwszych dwóch dniach byłyśmy tak pożarte przez komary i inne fruwające stworzenia, że sobie odpuściłyśmy i już do tego nie wróciłyśmy:( Fasolka - z Gabrysia to extra wesołek! Ale cóż mu się dziwić, skoro mu takie rozrywki serwujesz - chyba wszystkie dzieciaki uwielbiają chlapać się w wodzie:D Mój chrześniak ostatnio nawet nie wylazł z basenu, żeby się przywitać:P A jak go M. wyciągnął - buzia w podkówkę i mało się rykiem nie skończyło:P Surfitka - jak jakiś urzędnik (albo ktoś inny) ma na załatwienie czegoś 2 miesiące, to możesz być pewna, że wcześniej Ci tego nie załatwi:P Mój M. ostatnio wojował z TP S.A - przedłużyliśmy umowę na neta i miał za to dostać nawigację. Fakt, że raczej taka sobie, no ale należała mu się, więc przecież im tego nie podaruje, choćby miała tylko leżeć w domowej szufladzie!:P Najpierw powiedzieli mu, że mają na wysyłkę 20dni (potem może niby składać reklamację) po tych 20 dniach inna pani powiedziała, że mają 30 dni, po 30 dniach okazało się, że to chodzi o 30 dni ale roboczych. W końcu M. żeby ich wkurzyć wisiał na telefonie po kilka/kilkanaście razy dziennie:P Jedna gadała że przesyłka już poszła do firmy przewozowej, a inna że jeszcze nie. Przez tydzień nie potrafili podać nam numeru listu przewozowego, żebyśmy się mogli dowiedzieć gdzie ta przesyłka się u tego kuriera znajduje:O Wczoraj M. odebrał gadżet, tylko dlatego, że w końcu namierzył (sam) kuriera, który tą przesyłkę miał. A i to musiał umówić się z tym kurierem i po nią jechać extra do drugiego miasta, bo akurat ów kurier w naszą okolicę się póki co nie wybierał. A to wszystko dlatego, że M. chciał komuś pójść na rękę - facet który do niego dzwonił z ofertą nowej umowy powiedział wprost, że będzie miał za to prowizję i za to, że był szczery M. się zgodził na przesłanie umowy pocztą. Nigdy więcej czegoś takiego! Sami pojedziemy do konkretnego salonu i tam podpiszemy na miejscu co trzeba i tam odbierzemy co nam się należy! Udanej niedzieli!
  17. Fasolka - no pisałam już, że u nas to sto lat za murzynami! Nie ma żadnych kart chipowych i innych tego typu wynalazków. Tylko te cholerne książeczki, które drukują aż 4 panie drukujące i tylko w godzinach od 8:00-14:00. Mówię Ci ile mają roboty!:P Siedzą i się opierdzielają, rano jak przyjdą, to kawka, herbatka, kwiatuszki trzeba popodlewać (wiem, bo kiedyś przyszłam chwilkę przed 8:00 rano, bo zerwałam się z pracy i zależało mi, żeby to jak najszybciej załatwić i nie trafić na jakieś kolejki - no i miałam przyjemność czekania przed nie zamkniętnymi drzwiami, więc wszystko dokładnie widziałam). Zanim się oporządziły i przygotowały to weszłam o 8:20 I tak jest za każdym razem. No ale w naszej okolicy to we wszystkich przychodniach i szpitalach książeczki jeszcze obowiązują - wiem po przed porodem podzwoniłam, pojeździłam i wszędzie tego wymagali. I w naszym mieście wojewódzkim również, więc te inne nowości raczej dopiero gdzie nie gdzie zaczynają funkcjonować, w każdym razie na pewno poza naszym województwem;)
  18. Milka to tylko placuszek obiecała i znikła:P:P:P Omega
  19. Hejka! Ja jestem, ale póki co muszę naszą Myszkę doprowadzić do porządku, narazie obudziła się, zjadła i leży i dochodzi do siebie:) Wyciąga się i ziewa jeszcze. Zaraz zabieramy się za nasze śniadanie, tylko niech mężuś wróci z zakupów, bo w lodówce echo - wczoraj ją rozmrażałam, więc oprócz chleba nie kupowaliśmy kompletnie nic, żeby nie stało w cieple niepotrzebnie. Surfitka - a ten długi okres oczekiwania na akt urodzenia to przez to, że Ninka urodziła się za granicą czy przez to, że Kraków to duże miasto i mają tyle roboty? Bo jak K. pojechał Anię rejestrować do urzędu, to akt urodzenia wystawili mu od ręki w ciągu paru minut. Znacznie gorzej było właśnie z PESELEM, bo to już nadaje Warszawa i myślałam, że mnie pokręci bo trwało to zdecydowanie dłużej (właśnie blisko 2 miesiące) zanim łaskawie (po moich awanturach i telefonicznie!) podali do naszego urzędu tych kilkanaście cyferek. Natomiast wspominałaś kiedyś, że ni możesz iść z Ninką do lekarza na NFZ, bo nie ma PESELA - u nas było tak, że wystarczyło, że wyrobiłam sobie w moim zakładzie rodzinną legitymację ubezpieczeniową, gdzie mała była wpisana (a wcześniej to w ogóle szłyśmy tylko z moją legitymacją) i jak trzeba było wypisać jej np. witaminki to lekarka wypisała bez problemu w mojej książeczce RUM. U ortopedy też nie robili nam z tego powodu problemów. Dopiero jak dostaliśmy ten PESEL to wyrobiliśmy jej własną książeczkę zdrowia. Betty - a spać nie mogłaś pewnie przez stres i plany odnośnie remontu;) Ja jak sobie coś zacznę we łbie układać, to też sen nie przychodzi:P No to już popisałam - małej znudził się słonik-grzechotka :P Udanej soboty!
  20. Cześć:) U nas dzisiaj pracowity dzionek - pranie, rozmrażanie lodówki, sprzątanie - jutro już tylko podłogi pozmywam i laba!;) martika - to już końcóweczka! Trzymam za Ciebie mocno, mocno kciuki! Dobrze, że podchodzisz do tego porodu z optymistycznym nastawieniem;) Miejmy nadzieję, że będzie szybki i nie da Ci się zbyt mocno we znaki;) Przypomnij - może pisałaś już a ja przegapiłam - Twój mężuś wybiera się ze wsparciem na porodówkę, czy darujesz mu udział w takim wydarzeniu? Za pozostałe nasze 2 sierpnióweczki, które być może nas podczytują tylko im się pisać nie chce:P też trzymam kciuki! Dziewczyny liczymy na to, że jeśli nie teraz (wiadomo - końcówka troszkę ciężkawa, no i stresik przedporodowy) to po narodzinach maluszków odezwiecie się i się nimi pochwalicie:) Anisik - nie zamartwiaj się kochana! Dzieciaczki, które szybciej zaczynają edukację przedszkolną zwykle lepiej się rozwijają towarzysko;) Łatwiej im się odnaleźć wśród rówieśników, no i szybciej i ładnie uczą się mówić. Znam to z obserwacji;) No i na pewno Was nie zapomnimy, podobnie jak i o innych dziewczynach, które tutaj kiedyś z nami pisały, a które teraz zrobiły sobie od tego pisania (miejmy nadzieję, że tylko chwilową) przerwę. Leniuszki - wracajcie tutaj z dobrymi wieściami!;) Pewnie niektóre z nich doczekały się w międzyczasie dzidziusia, albo przynajmniej brzuszka - wpadnijcie się pochwalić;) akasia, karolcia - udanego wypoczynku! (karolcia - pomimo współudziału teściowej:P ) jadirka - niestety nie wiem jak się mają sprawy cukrowe do gorączki, czy mają na jej wzrost jakiś wpływ czy nie... Mam tylko nadzieję, że Twój synuś szybko wróci do formy. Być może to tylko jakiś chwilowy spadek formy związany chociażby z wahaniami pogodowymi, albo reakcja na któryś z pokarmów... Pozdrowionka dla wszystkich!
  21. Jadirka dziękuję! Zdjęcia bajkowe! Zazdroszczę Wam tego spotkania, zazdroszczę Wam, że odbyło się ono właśnie w Krakowie (kocham to miasto!) i w ogóle jestem wściekle zazdrosna!:P Oczywiście pozytywnie;) Słodko wyglądałyście wszystkie w kupie, dzieciaczki urocze - extra!:D
  22. Cześć:) A propos pamiętania dat - mój mężuś (kiedyś już wyczaiłam) ma ustawione przypomnienia w telefonie na chyba 2 dni wcześniej:P To dotyczy "moich dat". A o urodzinach i imieninach moich rodziców, rodzeństwa, teścia, teściowej, szwagra i szwagierki, dniach matki, ojca itp. muszę pamiętać ja!:P:D betty - no z tymi "siwymi włosami" na NK też nie przesadzaj:P Nie każdy (tak jak ja:P) ma genetyczne predyspozycje do tego, aby w wieku trzydziestu kilku lat zaczęły mu się siwe włosy pojawiać! Niektóre kobitki całe życie pozostają blond-pięknościami!
  23. Hejka! Ale paskudny dzień! Mgła, szaro, wilgotno, ponuro - brrr! Nie wiem czy dzisiaj gdzieś wybędziemy z domu - jakoś tak nieprzyjemnie. Nasza córcia przestawiła sobie rytm dnia - zasypia nam coraz szybciej (już przed 19:00), ale i coraz szybciej wstaje (o 5:00:P ). Chyba przestało jej wieczorne jedzonko wystarczać na całą noc i teraz od 3 nocy budzi się z zegarkiem w ręku o 2:00 :) Ale pomlaska troszkę "na śpiocha" i od razu zasypia dalej:) Kochana jest!:) Wpadłam na pomysł - założyłam na Anię konto mailowe i wrzucam jej tam po kolei wszystkie jej fotki. I zaczęłam jej prowadzić jakiś czas temu taki niby "pamiętnik" z najważniejszymi wydarzeniami z jej pierwszego roku życia:) Powrzucam ta to wszystko - będzie to rodzaj takiego "archiwum" - niby wywołujemy te fotki na bieżąco i zgrywamy na płytki, ale za parę lat różnie być może, albo taka płytka się gdzieś zniszczy przypadkiem, a tak to przynajmniej będzie miała swoją cyfrową wersję:) Krakowianki kochane - jak tam spotkanie? Mam nadzieję, że w takim gronie z pewnością udane!;) Podrzućcie jakieś fotki - jak nie na NK to na miaila;)
  24. Fasolka - no właśnie o to chodzi, że mam wrażenie, że tamten dzieciaczek to podostawał wszystko, żeby po prostu rodzice byli "na bieżąco" z ogólnie panującą modą na najnowsze zabawki. Ale potem wszystko i tak stało w kącie: i jakieś tam grajki i garnuszek i szczeniaczek i inne. Klocki to w ogóle nie wiedział do czego służą. Każda nowa zabawka była sprawdzana pod kątem: gra? Gra! No to ok. Ale nie pod kątem co gra i czy można to jakoś wykorzystać przy zabawie. Chwila zabawy i szła do kąta. Ja mojemu chrześniakowi sama kupowałam różne "grajki", ale on potrafił nawet tańczyć do muzyczki granej przez jakiś samochód z interaktywnymi funkcjami. A co do puszek i zakrętek - to są rzeczywiście najlepsze "zabawki" - heh sama pamiętam jak osobiście budowałam pociągi z pudełek po zapałkach, które mój kuzyn najpierw namiętnie kolekcjonował (a kiedyś były ładne, kolorowe), a potem mi wszystkie oddał do zabawy:P
×