Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

voltare

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez voltare

  1. Cześć:) Surfitka - dziękuję:) Autko ma się świetnie. To znaczy ja mam się świetnie, że wreszcie mogę poruszać się jak cywilizowany człowiek w cywilizowanym świecie. Ale napiszę Wam za to niezły numer - chodzi o moje poprzednie rozbite autko;) Po wielkich perturbacjach ubezpieczyciel sprawczyni wypadku wystawił naszą rozbitą brykę na platformę on line i kupiła ją od nas za całe 3tys. firma z Surfitki miasta. W ciągu tygodnia wyklepali ją, poddali zabiegom kosmetycznym i wystawili na allegro, za nieco niższą niż przeciętna rynkowa cenę (7,5tys), ale za to przyznali przynajmniej uczciwie, że jest "do drobnych poprawek lakierniczych" (ot co - nie przyłożyli się do renowacji:P) Wychwalali naszą furę pod niebiosa i wymienili w niej mnótwo opcji i rzeczy, których nigdy nie posiadała, bądź które nie działały. Aukcja się skończyła i za chwilę wystawili naszą furę ponownie już za 6,9tys. Po jakimś tygodniu aukcja zniknęła z allegro i z otomoto. Normalnie jakieś ślady zostają w zakończonych aukcjach, a po naszym wozie nic - amba fatima! Z zakładek i z historii nawet nie mogliśmy wejść na żadną ze stron. M. Zadzwonił do firmy jako potencjalny kupiec zainteresowany kupnem tego auta, powiedziano nam, że zostało sprzedane i koniec. Po jakimś tygodniu coś mnie tknęło i szukam na otomoto - jest! Tym razem w komisie na śląsku (jeszcze na naszych blachach) - no i tutaj już ma cenę taką jak mają te roczniki normalnie na giełdzie, poza tym okazuje się, że jest garażowana (taaaak - jasne - pod oknem) i absolutnie bezwypadkowa. M. znowu przygrał wariata i dzwonił, że niby zainteresowany kupnem - okazuje się, że auto jest bezwypadkowe i hula aż miło - lepiej od salonowego! Możemy je nawet miernikiem lakieru zmierzyć (tak jasne - ciekawe czy można oszukać taki miernik? Bo jeżeli nie to ciekawe jak go poszpachlowali i wymalowali tak, że niby tego nie widać). Wiecie co - ja wiedziałam, że na handlarzy trzeba uważać, ale żeby aż tak? Dostaliśmy taką nauczkę przez tą stłuczkę - z ubezpieczycielami odszkodowaniami i zakupami, że raz na zawsze wybiłam sobie na przyszłość z głowy auta salonowe i droższe niż jakieś 10-15tys. Nie chcę się tutaj wdawać w szczegóły, ale omal nie straciliśmy kasy i omal się na sądzie nie skończyło. Kupiliśmy inne autko i chyba za jakiś czas rozejrzymy się za jakimś drugim, żeby M. miał swoje , bo drazni mnie odwożenie go codziennie do pracy. Ale narazie muszę spokojnie ochłonąć. Co do domow, to u nas właśnie jest wystawiony nowy urządzony domek za 400tys, ale mały i chętnych brak ze względu na lokalizację. A takie przeciętne domy, lata 60-70-te niektóre nawet odremontowane można spokojnie kupić za 250-300tys już o atrakcyjnej nawet powierzchni. Martyniu - my zrezygnowaliśmy z celowych starań o drugą dzidzię. To znaczy może tak - ja stosuję mega nieskuteczną metodę antykoncepcyjną jaką jest kalendarzyk:P i igram maksymalnie z losem licząc podświadomie na wpadkę:P jeżeli się tak stanie - będę szczęśliwa, ale świadomie się na drugą ciąże i poród nie piszę. Mam przykre doświadczenia z poprzedniego porodu i jeżeli nikt mi z góry nie zagwarantuje, że mam prawo do decyzji i wyboru CC, jak również do znieczulenia w przypadku kiedy będzie naprawdę źle - to niech o wzrost demograficzny zadba ktoś inny - nie będę pazerna - mam już jedną córcię, teraz niech Bozia obdaruje potomstwem inne pary. Nie mam ochoty na bieganie po lekarzach, rozbieranie się na zawołanie i proszenie się o CC. Już nie. Teraz do gina mogę iść jedynie na cytologię i po tabletki. CC to powinien być mój wybór, a nie decyzja tych, którzy chcąc zaoszczędzić kasę wiedzą lepiej co jest dla mnie najlepsze. Chyba starzeję się:P Ania rośnie i nie ma co się oszukiwać - z młodszym bratem albo i siostrą, przy różnicy co najmniej 4 lat - mało prawdopodobne, że złapie od razu super bratersko-siostrzany kontakt - mało znam rodzeństw, które by się "kochały" w dzieciństwie. Może potem w dorosłym życiu tak, ale jak dorośnie - mamy dużą rodzinę - nie będzie nigdy sama - na kawę i ploty będzie miała gdzie chodzić - oby tylko chciała;) No chyba, że los zadecyduje inaczej - już ostatnio nawet myślałam, że zadecydował, bo @ dostałam w 35 dniu dopiero, co u mnie jest nie do pomyślenia - tylko raz miałam takie opóźnienie - przed 3 podejściem do IUI. Jadirka - wszytkiego najlepszego! Dobra - zwiewam do spania - buziaki!
  2. Heja! Dzisiaj ostatnie formalności natury ubezpieczeniowo-urzędowej i od jutra wracam do świata żywych. Podejrzewam, że będę tu z Wami częściej;) Nelcia - ja już stwierdziłam, że najchętniej kupiłabym sobie malucha - 3 części na krzyż i wszystko można wymienić z jednej wypłaty:P:P:P A tu głupia czujka od bagażnika się nam kiedyś poluzowała i komputer stwierdził błąd i powyłączał wszystko (koszt dokręcenia krańcówki 15 złotych holowanie 150zł). Masakra jakaś! Nowsze auta niby wygoda, ale ja dziękuję za taką wygodę, jeżeli "nie znam dnia ani godziny":O Buziaki, muszę zwiewać!
  3. Hejka! Ja znów na wygnaniu, więc będzie mnie zdecydowanie mniej w tym tygodniu. Ale nic to, byle do przodu! Jedną upatrzoną wstępnie furę właśnie nam sprzątnęli przed nosem, ale może tak miało być-pewnie trafi się nam jeszcze lepsza;) Ania spakowała sama swój plecak na dzisiejszy wyjazd (dopiero na miejscu zobaczyłam co zabrała jak się zaczęła wypakowywać): 3 lalki, 3 zabawkowe telefony komórkowe, aparat fotograficzny (zabawkę rzecz jasna), łyżeczkę plastikową i krem johnsona do smarowania pupy-dziecko nie mogło zrozumieć czemu wyrodna matka patrzy się na nią i śmieje się z niej jak opętana:D Gdzie jesteście?
  4. Cześć:) U nas weekendu w domu ciąg dalszy:) Dzisiaj wybudowałyśmy z mychą 2 wielkie bałwany na ogrodzie - każdy z dwoma kompletami gałęzi - w jednej i drugiej ręce (będą "bonić" (bronić) taty jak pójdzie z "chałą" (psem) siku). A poza tym - mokro, ciapowato i jakoś tak nieprzyjemnie. Ale przynajmniej śnieg zaczął się kleić - kilka dni temu próbowałyśmy lepić bałwana to wyszedł nam twór wielkości kota, a potem i tak się wszystko rozsypało. Telesforka - u nas też odzwyczajanie od pieluch wywołało na wstępie lawinę meldunków typu: "mama kupę mam", a o sikaniu nie meldowała wcale. Udało się latem - brałyśmy 3 pary majtek, pieluchę do kubła i szłyśmy na podwórko. Zdążyłyśmy to super, a nie to trudno. Ani podobało się, że mogła obsikać trawę albo kwiatki, więc wołała nawet jak jej się nie chciało. Potem przestała sikać w pieluchy - w dzień, a w nocy to praktycznie z dnia na dzień - najpierw noc w noc była mokra pielucha, a potem nagle już nie sikała - przez kilka miesięcy miała tylko 2 nocne "wpadki". A dla lalek kupiłam jej w "szmateksie" nocnik za 1zł - zobaczyłam kiedyś na wystawie i choć z drugiej ręki musiałam go mieć, bo był prawie identyczny jak ten Ani, tylko w odpowiedniej skali - no i już od tej pory to w ogóle był ubaw - omal się nie zlała w majtki, ale nie usiadła na swoim nocniku zanim nie znalazła odpowiedniej lalki, która będzie "sikała" obok razem z nią:D Nelcia - no ja też odkładam na różne rzeczy, a potem wychodzi inaczej - ostatnio postanowiłam odłożyć na nowe drzwi wejściowe do domu, no a prawdopodobnie trzeba będzie do fury dołożyć, więc plany planami, a życie pisze inne scenariusze;) Surfitka - mężowi nic się nie stało - on miejscowy, więc wie, że przez naszą wiochę droga leci zakrętami - jeden za drugim. A baba była zamiejscowa, więc mogła się nie spodziewać, że minąwszy jeden zakręt zaraz wejdzie w drugi. No i jeszcze nieodśnieżona droga dopisała resztę. M. zbliżając się do zakrętu i jeszcze pod górę jechał na dwójce raptem 20km/h, a tamta się spieszyła no i teraz ma. My już nasz złom sprzedaliśmy, ale ona miała nowszą furmankę, na dodatek na raty, a dowód rejestracyjny jej też zabrali, więc zanim sprowadzi swoją furę do pionu, to zajmie jej to zdecydowanie więcej i czasu i nerwów - o ile autocasco zapłacone miała. Co do kolejnego auta - zdecydowanie zmieniamy markę - obecna jest przereklamowana i g. warta. Teraz już to wiem i może nawet dobrze się stało, że szlag ją trafił, bo przyspieszyło to po prostu decyzję o pozbyciu się jej na dodatek za wyższą cenę niż w rzeczywistości była warta. Póki co jestem wprawdzie uziemiona, ale to przejściowe, więc nie ma co specjalnie narzekać;) Co do glukozy - miejmy nadzieję, że testy przejdziesz pozytywnie i nie powtórzy się historia z podwyższonym cukrem. Omega - ja nie pamiętam kiedy leczyłam jakąkolwiek chorobę leżeniem w łóżku;) Nie mam cierpliwości do leżenia w jednym miejscu, zwłaszcza w dzień. Nawet opalać się na słonku nie potrafiłam i nie potrafię leżąc plackiem. Zawsze zbierałam się do tego - przygotowywałam sobie wodę mineralną, jakieś smarowidła, lekturę, żeby mi się nie nudziło. Latałam trzydzieści razy z balkonu do kuchni, z kuchni do pokoju, z pokoju do łazienki, a jak już wszystko pozbierałam, położyłam się, poleżałam parę minut - twardo, niewygodnie, a w ogóle co ja komu zrobiłam, żeby się tak dobrowolnie smażyć? Zaczynało się zbieranie wszystkiego z powrotem. I kiedy jestem chora - jest podobnie. A propos chorób - zaczynam znowu kaszleć. Uwielbiam to - u mnie przeciętny kaszel trwa co najmniej 2-3 miesiące, aż mi głupio do pracy chodzić, a przecież nie pójdę na zwolnienie na tyle czasu.
  5. omega - tak strasznie nie było, lekko dostał, ale w bok, bo baba z zakrętu wyleciała, ale wszystko się poprzestawiało, więc nie ma co naprawiać.
  6. Telesforka - widoki na nową furę mam, z tym, że póki co czekamy na odszkodowanie z OC tej baby a w Polsce trochę to trwa zanim dostaniemy zwrot no bo tak w kieszeni to tyle kasy nie noszę, żeby wystarczyło na nowy wóz. Właściwie wyszliśmy na plus - odszkodowanie + to co dostaliśmy za to co zostało z naszego pojazdu (dzisiaj go sprzedaliśmy właśnie) to w sumie więcej niż dostalibyśmy za ten rocznik na rynku, no ale odczekać swoje trzeba i to mnie najbardziej wnerwia. Ani wszystko się poprzestawiało - rano śpi u babci do 8-ej (normalnie wstaje o 5:50), potem po południu swoje 3 godziny też dosypia, a wieczorem jak ja padam na ryj to ona rześka i wesoła wyciąga klocki albo farbki albo co gorsza tańczy "you can dance" - cyrk na kółkach: na czworakach z tyłkiem wypiętym do góry kręci się w kółko (podpatrzyła u starszego kuzyna:D) ("mama patrz na mnie cały czas"). cdn...
  7. witam po długiej przerwie i przed kolejną dłuższą przerwą niestety. U nas jeżeli chodzi o zdrowie, to wszystko w porządku, natomiast jeżeli chodzi o inne sprawy, to cóż - właśnie straciłam furę:( Jakiś niedoświadczony babiszon wjechał w męża i auto do kasacji:( Cholera jasna że się tak brzydko wyrażę jestem uziemiona totalnie, bo z mojej wiochy wydostać się na świat bez furmanki nie sposób. Mieszkam kątem u rodziców, bez neta, młoda wniebowzięta, bo uważa, że teraz ma cały czas święta (tak sobie kojarzy - u dziadków śpi jak jest święto:D) Czytam forum cały czas - bo mam neta na komórce, ale pisać się nie da specjalnie, bo napiszesz się, napiszesz, ktoś w tym czasie zadzwoni i wszystko diabli biorą. Z pracy wolę, żeby nikt nie wyczaił. Współczuję Wam tych wszystkich choróbsk - dużo zdrówka dla mamuś i dzieciaków! Wpadłam do chaty jedynie na weekend, postaram się jeszcze odezwać. A z newsów - w przyszłym miesiącu zaczynają się zapisy do przedszkola - idziemy naszą mychę zapisać:) Już to przeżywam, ale mam nadzieję, że będzie dobrze:) Buziaki!
  8. Omega - W Dniu Twoich urodzin: Szczęścia, by każdy dzień przynosił radość, Radości, by uśmiech nie znikał z Twojej twarzy, Uśmiechu, by przeganiał zmartwienia, Beztroski, by żyć w pomyślności i zdrowiu, Pomyślności i zdrowia, by realizować marzenia, Spełnienia marzeń, by odnaleźć szczęście... http://www.gemus.pl/window.php?p=showFoto&adresFoto=files/products/IMG_0131.jpg&tytylStrony=BUKIET%2025%20R%D3%AF:
  9. Czołem:) Telesforka - no fakt - ja też wolałabym mieć siostrę niż brata:P Chociaż teraz, jak już wydorośleliśmy to jakoś się te wzajemne stosunki nieco poprawiły i jest ok, ale nigdy nie będzie tak jak by było, gdybym miała siostrę. Jak byliśmy młodsi, to różnie bywało. Raz zgoda, raz rozróby, że aż rodzice musieli wkraczać do akcji:P Ale w okolicach studiów jakoś zmądrzeliśmy na tyle, żeby w miarę umieć ze sobą pogadać;) Jagoda - no i jak dochodzisz do siebie? Mam nadzieję, że tak. A ja kolejny punkt z rozrywki - podłapałam zapalenie spojówek - oczy czerwone jak u królika i drapią, jakby mi ktoś garść piachu do nich nasypał. Diagnoza- nadmiar kompa, albo efekt końcowy ostatniego przeziębienia - i kropelki. Super. No tego jeszcze nie miałam:P Smakowały Michasiowi naleśniki? Widzisz - Twój synuś nie może, a jadłby, a nasz niejadek może, a nie chce jeść. Czasem mnie trafia, bo razem coś robimy (to się nazywa, że młoda mi pomaga)a potem na koniec z rozbrajającym uśmiechem stwierdza, że ona tego nie lubi (a nie dalej jak kilka dni wcześniej to jadła!:P) Pójdzie do mojej cioci i od progu wrzeszczy jaka to ona głodna, po czym jak stara zjada 2 naleśniki ze serem, a po tygodniu albo dwóch takie same naleśniki w domu są "bleee i fuj". ZResztą ble i fuj jest jakieś 80% jedzenia. Surfitka - i jak Ninka zareagowała na to, że będzie miała siostrę? Rozumie to już, czy jeszcze nie bardzo to do niej dociera?
  10. Cześć:) Miło Was tutaj w końcu widzieć:) Martyniu - Gratuluję! Super wieści! Jakoś ta druga kolejka tak łatwo i szybko ruszyła z kopyta;) Kuruj się, ale też nie zamartwiaj się - dzidziol z Twojego organizmu bierze wszystko co najlepsze i co mu potrzebne - poradzi sobie. A co do antybiotyków - hm - w ciąży trochę z rezerwą do tego podchodziłam, a też chyba cały pierwszy trymestr byłam przeziębiona. Jakoś domowe sposoby okazały się skuteczne:) Ciekawe co się Lence kroi - brat czy siostra;) Tryni - a widzisz mówiłam - nie poddawaj się, bo warto walczyć:) Karolcia - Ciebie również o to samo proszę - nie poddawaj się!:) Ja wiem, że te kolejne podchody do staranek napawają Was teraz przerażeniem, ale uwierz mi, potem o wszystkim się zapomina, a maluch wynagradza wszystko. Nigdy nie żałowałam decyzji o IVF. Teraz patrzę ze wzruszeniem na to moje pyskate stworzonko - wczoraj przyleciała do mnie z pistoletem: "mama mam pomysł - strzele cie!" (nauki starszego kuzyna się kłaniają:P) - ja wierzę, że taki dystans do sprawy był Wam potrzebny, odreagowaliście przy budowie domku i teraz będzie łatwiej - tylko zaufaj jakiemuś dobremu specjaliście. Działania na własną rękę męczą i zniechęcają tylko niepotrzebnie. Trzymam kciuki za każdą Waszą decyzję i każdy krok:) I nie myśl w ten sposób, że skoro jesteście 8 lat po ślubie, to nie uda się ot tak. My byliśmy 7 lat po ślubie, i po podjęciu właściwej decyzji właśnie udało się ot tak od razu:) Osobiście żałuję, że ryczałam tyle lat, zamiast zdecydować się wcześniej. Surfitka - no to chociaż raz trafiłam. Jakoś tak nie wyobrażałam sobie Niny z braciszkiem, za to z siostrą owszem:) Brzuchal idealny, i super, że maluch zdrowo rośnie! Oby druga połowa zleciała Wam równie szybko i bezproblemowo:) Jadirka - cóż u Was? Jak mężuś sobie radzi?
  11. Czesc:) z góry przepraszam, ale pisze z komórki i będzie cała masa literówek. My powoli wracamy do zdrowia. tzn ja i M. bo młoda już w pełni na chodzie. surfitka- ja stawiam na drugą córeczkę, bo bardziej mi do Ciebie jakoś pasuje, ale poprzednio u Ciebie obstawialam chłopaka i nie trafiłam, więc pewnie będzie odwrotnie niż mi się wydaje. ech wiem że Tobie wszystko jedno (chyba?), mi też byłoby wszystko jedno ale wolałabym druga córcię:) jagoda-to masz zucha w domu. Ani jakby ktoś zaczął kombinować przy rękach zmyla by się natychmiast i nie dałaby się tak gładko przekupić zabawka. wiem bo czasem bardzo niewychowawczo próbowaliśmy ją namówić na coś czego nie chciała lub się bała i wolała zrezygnować z łapówki:P zmiany klimatyczne na pewno pomogą w jakimś stopniu. wiem bo w naszej miejscowości są turnusy i zielone szkoły - dla dzieci akurat z chorobami dróg oddechowych i ponoć przynosi to rezultaty. omega-aby się dobrze i wypoczywaj:) przepraszam że tak po łebkach ale nawet nie mam podglądu na wasze teksty. dobrej nocy!:)
  12. a jeszcze a propos lekarzy - surfitka - u nas jest okulistka - stara d* - już dawno powinna być na emryturze. Nie ma odpowiedniego sprzętu w przychodni, ale nic to - świetni stawia diagnozy "na oko" - pół miasta ma jaskrę i zakrapia oczy jednymi kroplami:O A wiesz co jest najgorsze? Że mamy 21 wiek, a ludzie jak cielęta nadal traktują ją jak wyrocznię i naprawdę tych kropli używają niszcząc sobie doszczętnie wzrok. Powstałe uszkodzenia w drugą stronę są nieodwracalne. Podpowiedzcie mi coś - Ania w trakcie zabawy i "przytulanek" walnęła mi łepetyną w zęby i po paru dniach zaczyna mi się lekko ruszać górna jedynka. Masakra (tak wiem, wiem - marsz do dentysty! Już mam wizytę zaklepaną, ale za 3 tygodnie dopiero a teraz czytam w necie i widzę że jakieś druty mi grożą:( ) Pocieszcie mnie, że znacie podobny przypadek i może samo minąć:( No dobra, wiem, że nie minie, ale nadzieja matką głupich. Własne dziecko mi zęba wybiło:(:P
  13. Jagoda - to coś tak jak ja - też skrzeczę, jak stare, niesmarowane drzwi:P Tylko, że ja w porównaniu do Michasia, to jestem jak stare niesmarowane drzwi:P:P:P Dobrej nocy!
  14. Czołem! Byłam na małym wyjeździe, więc czuję się usprawiedliwiona, że mnie tutaj przez ostatnie dni nie było. Oj te dzieciaki! współczuję Amelce, a teraz Michasiowi! Maluchy na pewno przeżywają to wszystko na swój sposób. No i niedobrze, że zmuszone są one do brania antybiotyków - osłabia to organizm strasznie:( U nas też "chorobowo" - z tym, że młoda akurat najmniej. Posmarkała, pokaszlała - nawpychałam w nią witaminy i syropki i już ją puszcza, za to my z M. kaszlemy oboje jak gruźliki do tego z nochala mi się leje, a w pracy nadgodziny - ech:O Moja wydajność w robocie jest doprawdy porażająca:P A jeszcze mieliśmy w zeszłym tygodniu dzień pod znakiem wysypki - jakaś taka dziwna - całe ciałko jak poparzone pokrzywą - nie przebarwienia ale takie coś jak świeże bąble po poparzeniu pokrzywą, zaczęła się drapać. Dałam małej Zyrtec i wapno i zaraz puściło i już nie wróciło, ale prawdę mówiąc już mi było ciepło jak ją taką zobaczyłam. Dzisiaj już zmykam - muszę jakieś żarcie na jutro przygotować;)
  15. Hejka! Surfitka - tak, ja wiem, że druga ciąża i poród mogą być całkiem inne, ale widzisz - ja się teraz zwyczajnie boję! Popatrz - u Was jest inaczej - u Telesforki byłoby wskazanie do CC, u nas nie:( Opiekę podczas samego porodu i po również miałam super, do końca życia będę wdzięczna tamtemu lekarzowi za uratowanie życia. Ale jednak obowiązują ich jakieś chore procedury i nie narażając się na konsekwencje nie mogą pewnych rzeczy przeskoczyć. Ja tego nie kapuję w ogóle! Moja bratowa po pierwszym CC miała wskazanie przy kolejnej ciąży do drugiego CC. Zresztą miała to uzgodnione od początku z lekarzem prowadzącym. A jak przyszło co do czego to wysłał ją do ordynatora (bez żadnego skierowania ani nic) i kazał się na to CC umawiać z ordynatorem. A ordynator stanął okoniem i nie chciał się zgodzić. W sumie nie wiem w jaki sposób go przekonali - czegoś tam nie chcieli popodpisywać chyba, jakichś papierów i zaczęli jakiś szum z bratem, to w końcu przyjęli ją na oddział. Chore jakieś! I widzisz - mówiąc, że są 30% szanse na powodzenie w in vitro - czujemy, że to bardzo mało. Ale jak ktoś mówi o tych samych 30% w odniesieniu do "powtórki z rozrywki" - o zagrożeniu kolejnym krwotokiem - to zbyt dużo aby zaryzykować:(
  16. Cześć:) No tak myślałam, że Omega również jest z nami obecna - chociaż duchem:P Fajnie wiedzieć, że jesteś obok i trzymasz rękę na pulsie;) A propos wieku, to póki co kalendarze wprawdzie wymieniliśmy na nowe, ale co do wieku, to przecież jeszcze Ci się nie zmienił;) Telesforka - ja myślę, że skoro jest taka możliwość, to możecie porozmawiać z immunologiem. A czy skorzystacie z jego porad czy też nie to już zadecydujecie po pierwszej wizycie. Ja słyszałam o szczepionkach odpornościowych, nie wiem z czym się to je, bo się tym głębiej nie interesowałam, ale może podpytać o coś takiego? A podajesz Amelce jakieś preparaty witaminowe dodatkowo? Jakiś rok temu, jak Ania się przeziębiła, lekarka zaleciła przez całą zimą jakieś tam dodatkowe witaminy i oprócz tego jednego przeziębienia całą zimę mieliśmy spokój. W tym roku od wiosny odpuściłam sobie witaminy, ale za to Ania piła dużo soków owocowych, a one (przynajmniej tak na nich pisze) niby jakieś tam witaminy zawierają. Dopiero teraz niedawno jak się zaczęły pierwsze ochłodzenia kupiliśmy jej flachę Sanostolu i pije po łyżeczce na zmianę z sokiem malinowym - odpukać nie jest źle.Nie wiem czy dzięki temu, czy po prostu ma odporniejszy organizm. Ale też ona uodparniała się dodatkowo całe lato:P - praktycznie większość dnia urzędowała na dworze, wracała nieraz do domu brudna jak nieboskie stworzenie:P Jagoda - oj tam, oj tam - czasami człowiek ma gorszy dzień:P Co nie zmienia faktu, że czasami trochę żal tamtych pogaduch - w końcu to całkiem przyzwoity kawałek naszego życia;) Widać, że Michaś na zdjęciu zadowolony z przedszkola:D Ja już sobie wyobrażam naszego wywrotowca w przedszkolu - warianty są dwa - albo się uspokoi przy dzieciach, albo będę słuchała od pani co drugi dzień "osiągnięć" naszej córci (dzisiaj zostawiłam ją dosłownie na pół minuty samą w wannie - przychodzę, a ona kubkiem do mycia zębów wylewa wodę na podłogę: "Mama umyłam podoge, cielaj toche telaz". No powycierałabym pewnie (trochę:P) i bez jej wskazówek:P) Surfitka - ja Cię tam wcale straszyć nie chciałam, przecież Ty doskonale wiesz, z czym się wiąże opieka nad takim maluchem;) A swoją drogą ciekawa jestem strasznie, kto tam w Tobie tym razem mieszka:) Widzisz ja na dzień dzisiejszy rozważyłabym raz jeszcze świadomą decyzję o 2 bobasie tylko wówczas, gdyby mi ktoś (jakikolwiek lekarz) zagwarantował, że będę mogła sama zadecydować o CC. Po tym moim nieszczęsnym porodzie długo grzebałam w temacie. Długo nie dawało mi to spokoju. I ja nienawidzę, jak ktoś podejmuje za mnie decyzję i wpiera mi to, że to dla mojego dobra. Ja wiem, że poród naturalny to super sprawa. Pomimo komplikacji po kilku godzinach byłam na chodzie, siadałam, wstawałam i mogłam zająć się dzieckiem. Ale przecież tak niewiele brakowało, żeby doszło do tragedii. Ania była duża, urodziła się lekko niedotleniona (dzięki Bogu, że tylko lekko) bo utknęła po drodze, no i ten krwotok - tego wszystkiego mogło nie być. Można było zmniejszyć ryzyko do minimum. Dłużej bym dochodziła do siebie, ale mała byłaby bezpieczna, a u mnie mogło się skończyć zupełnie inaczej. A tymczasem niedawno byłam na cytologii i przy okazji zapytałam gina (profilaktycznie), czy gdybym zdecydowała się na 2 dziecko - to czy w grę mogło by z jego punktu widzenia wchodzić CC. Popatrzył na mnie jak na jakąś małolatę, która ma "widzimisię". I po raz kolejny (to już któryś z kolei lekarz) słyszałam, że naturalnie rodzą się dzieci ważące ponad 4,5 kilo i są zdrowe i takie tam inne bla, bla, bla na temat krwotoków poporodowych. Super teoria, szkoda tylko, że bardzo stronniczo podszedł do tej prezentacji i przekazał tylko same pozytywy,a o negatywach, o których już wiedziałam wcześniej, wspomnieć nie raczył. Odechciało mi się dalszych dyskusji - szkoda czasu. O znieczuleniu przy porodzie nawet nie wspominam - da się bez niego poród przeżyć, aczkolwiek czułabym się raźniej mając świadomość, że sama mogę o nim zadecydować. Póki co więc życzę zdrowych, ślicznych dzieciaków wszystkim tym, którzy się na nie zdecydowali i na nie czekają:) Buziaki!
  17. Dobry wieczór:) Ech, no i jak się nie złamać:P Telesforka - dużo zdrówka dla Amelki! Bidulka mała. Ale jak już teraz przejdzie swoje, to być może na jakieś wirusy uda jej się uodpornić i w przedszkolu będzie mniej łapała. Na pewno macie nerwówkę na okrągło z tego powodu. Mnie rozwala zwykły katar u naszego dziecka, a co dopiero gorączka albo jakieś inne nietypowe objawy. Właśnie słyszę, że coś zaczyna Ani w nochalu furgotać i już mnie nerwy biorą, bo ona sobie nie da przetłumaczyć - ani nie wydmucha, ani nie pozwoli sobie zakropić - tylko ryk - zwłaszcza przy zasypianiu. Muszę się zorientować czy nie ma jakiegoś środka doustnego na katar... A co do wożenia ze sobą całego majdanu - Ania miała na rowerku koszyk z przodu - i tam mieścił się obowiązkowo jej wspomniany uprzednio bobas, misiek i jakieś kasztany albo coś innego drobnego po bokach - koszyk musiał być wypełniony po brzegi. Koszyk w rowerku się obłamał, więc nasze dziecko przesiadło się na dużą wywrotkę z przyczepą:P Teraz na przyczepie jeżdżą oba bobasy i Ania, a z przodu na siedzeniach w kabinie przeważnie lizaki, albo tabletki (tzn. jej tabletki: tik taki, albo m&m's :P ) Skład kabiny się zmienia, skład przyczepy jest stały:P Wiesz co - ja też czuję drobne ukłucia w sercu jak pakuję kolejne za małe ciuszki, jak wywalałam smoka, jak pierwszy raz mała pojechała do babci bez pieluchy, jak wywalaliśmy z pokoju jej łóżeczko... Tak szybko mija czas. Ja cały czas, co miesiąc, biję się z myślami o kolejnym bobasie, trzymam wózek i te wszystkie ubranka, ale chyba tak jak napisała jakiś czas temu aisza - staję się coraz bardziej wygodna. Najszczęśliwsza byłabym zaliczywszy wpadkę, bo sami się już chyba nie zdecydujemy. Szkoda, że od razu bliźniaki nam się nie udały... Jakoś tak się wszystko teraz fajnie układa (tfu, tfu) - mała ładnie rośnie, prawie nie choruje, sama umie się sobą zając, więc mam chwilę czasu na porządki, jakieś pichcenie, przesypia ładnie noce - takie miałam wcześniej plany w kwestii powiększania rodziny, a teraz jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że zaczynam od nowa wstawanie po nocach, karmienie itp. nie umiem wyobrazić sobie samego porodu. Poprzednio nie myślałam o tym, marzenie o dziecku było w stanie przyćmić wszystko. A teraz nie chce mi się wojować z lekarzami - widzę podejście u nas w szpitalach do cc, do znieczulenia przy porodzie - zwyczajnie nie chcę przez to wszystko raz jeszcze przechodzić. Ech - nie zabezpieczamy się jakoś specjalnie licząc po cichu pewnie na to, że los zadecyduje za nas:P Od porodu wiem dokładnie kiedy mam owulację - nigdy wcześniej tego nie wyłapywałam, teraz czuję dokładnie te kilka godzin i staramy się "uważać":P Surfitka - no nie życzę Ci, abyś urodziła przed czasem, ale jak tak dalej będzie szło nam z pisaniem tutaj na topiku, to te 80-100 postów wypadnie akurat gdzieś tak w okolicy Twojego porodu:P
  18. Dobry wieczór:) Wiecie co - ja się poddaję. Ręce opadają - od początku roku żadna "zguba" nawet nie zajrzała na topik? Nie wierzę! To może i ja sobie poczekam i zacznę się tutaj udzielać za następne 80-100 wpisów, no chyba, że Surfitka wcześniej urodzi, albo pojawi się jakiś następny topikowy bobas. Heh, a tyle było tutaj szafowania słowem "przyjaźń":P Nie gniewajcie się za to, że przyszłam tutaj dzisiaj gorzkie żale uskuteczniać, ale jakoś mi tak przykro się zrobiło, bo ja się zwykle przywiązuję do ludzi, rzeczy, miejsc... A potem mi to czasami bokiem wychodzi:P tak jak teraz - zaglądam tutaj po kilka razy dziennie, a tu pustka:( Poza Surfitką, Jagodą i być może Omegą wszystkie babole się wypięły:P:P:P Heh, a takie miałam postanowienie noworoczne i nadzieję, że uda się ten topik podnieść. Pozdrowienia i do usłyszenia za jakiś czas!
  19. Surfitka - u nas faza plucia też była, chociaż mała do przedszkola nie chodziła. Najlepiej pluło się na lustro u babci, bo sięgało do samej podłogi, a poza tym babcia wręczała naszej córci szmatkę i nasze dziecko mogło sobie "ponarzekać" ile to ona ma roboty:P Tak czy inaczej mała do przedszkola pójdzie bez dwóch zdań. Trochę pewnie poprzeżywam, ale nie ona pierwsza i nie ostatnia - niech się uczy życia;) Tylko, że w Polsce jakaś ustawa zabrania nauczania dzieci w przedszkolu czytania i pisania, co jest moim zdaniem nieporozumieniem. Nie jestem zwolenniczką przymuszania takich maluchów do nauki w tym wieku, ale im mniejsze dziecko, tym wiadomo szybciej łapie. Ania umie na dzień dzisiejszy napisać: A (jak Ania), O (jak Ola), i (jak Iza) i T (jak tata). W drugą stronę to nie działa, tzn. jak coś sama napisze i zapytam jaką literkę napisała to nie wie, ale jak proszę ją np. o napisanie T jak tata - to napisze. Ale ona sama przybiega do mnie z kartką i wrzeszczy: "pisaj mi!" i trzeba jej pisać - cokolwiek, dopóki jest choć trochę wolnego miejsca na papierze:P A co do prezentów gwiazdkowych - myśmy poupychali Ani prezenty trochę pod naszą choinkę, trochę u babci, trochę u wujka - tak, żeby nie dostała nagle małpiego rozumu, że ma TYYYYLE wszystkiego i nie wie czym się najpierw zająć;) Gdzie poszła, tam coś znalazła - a na koniec stwierdziła, że ona "Kota (kocha) tego Momołaja:P Zguby wszystkie gdzie jesteście?;)
  20. Jagoda - właśnie takie kopniaki motywujące do działania są mi potrzebne, bo do września jeszcze pełnych 8 miesięcy (mogę liczyć na przedszkole dopiero od września), a ja już zaczynam "przeżywać". Ja doskonale wiem, że pozostawienie małej jeszcze na rok w domu to byłoby zatrzymanie jej na pewnym etapie rozwoju. Może nie takie dosłowne "zatrzymanie", ale nie oszukujmy się - ilu piosenek ja jej mogę nauczyć, ile wierszyków, ile różnych zabaw? Poza tym ona lgnie do dzieci, więc moje towarzystwo to jednak nie towarzystwo rówieśników. A powiedz mi jak u Was wygląda sprawa pomocy dzieciom w przedszkolu przez Panie w ubieraniu, jedzeniu itp? Ja mam nadzieję że do września Anuśka te wszystkie czynności opanuje w nico lepszym stopniu niż w tej chwili, bo teraz z jedzeniem to jak zawieje: chce to poradzi sobie i z zupą i drugim daniem, ale zwykle nie chce - wówczas "dziękuję", wstaje i odchodzi od stołu (mój błąd - tłumaczyłam jej, ze jak jest najedzona i powie "dziękuję" to nikt jej wciskał na siłę jedzenia nie będzie. Ona teraz tego nadużywa, bo podziobie trochę i już dziękuje). Jadalny bez mrugnięcia okiem jest bezapelacyjnie rosół i makaron (niekoniecznie w rosole:P) i na tym koniec. A z ubieraniem kiepsko, bo poza butami i majtkami - kicha. No i nie widzę jej póki co ubierającej się samodzielnie (kurtka, czapka) na podwórko w przedszkolu. Pewnie, że jakoś ponaciąga wszystko na siebie, ale nie pozapina ani nie pozawiązuje niczego na pewno. Pewnie przesadzam z tymi wątpliwościami, ale muszę się przynajmniej orientować czego gdzie od takich maluchów wymagają. Za to gaduła z niej straszna - śmiejemy się, że wyobraźnia pracuje jej na przyśpieszonych obrotach - nawija na okrągło - czasem niezbyt wyraźnie i wówczas robię za tłumacza, ale nadaje jak radio godzinami do lalek, do siebie, do nas - śpiewa i tańczy rzucając do nas w międzyczasie jedynie zdawkowe: "bij bawo". Czasem nie wiem za co te brawa mają być, ale ona jest dumna jak paw jak się jej klaszcze:P No - a dzisiaj nasze dziecko opanowało nowe słowo: laptop. Wcześniej nazywała laptopa wszystkimi możliwymi do wymyślenia nazwami, dzisiaj warunkiem puszczenia bajki na laptopie było powtórzenie tego słowa i małpiszon bardzo szybko zaczął powtarzać. Potem przed zaśnięciem słyszałam jedynie z łóżka ciche: laaaap-tooop i tak w kółko:D Piszcie coś - bo jakieś takie puste te wieczory jak nie ma żadnych wieści od Was, nie ma co poczytać, ani z czego się pośmiać;) Zmykam jakiś fil obejrzeć, a Wam już życzę dobrej nocy!
  21. Hejka! Surfitka - u nas impreza była za ścianą;) Taka na sporą liczbę osób i z wielką pompą. Przed północą wszyscy przenieśli się na ulicę i walili mi petardami centralnie pod oknami. Modliłam się tylko, żeby rozbawione i nieco już wstawione towarzystwo (same małolaty) dla zabawy nie skierowało mi jakiejś petardy w okno. Z jednej strony rozumiem, że to jeden dzień, jedna noc w roku. Z drugiej strony psioczyłam pod nosem, bo nasze dziecko nie przepada za takim strzelaniem. Lubi patrzeć na sztuczne ognie i jakieś kolorowe rozbłyski, ale z daleka. Natomiast jak do tego dochodzą takie efekty dźwiękowe jak przy petardach to ona się tego po prostu boi i przekonywanie jej do tego, że to nic strasznego póki co nie przyniosło żadnego efektu. Dziewczyny przekonajcie mnie, że warto dziecko 3-letnie oddać do przedszkola. Ja wiem, że od września mała powinna już iść do przedszkola, między dzieci - szybciej się przy nich rozwinie i w ogóle. Już teraz widzę, że energia ją rozpiera, każdy nowy pomysł podłapuje w mig, chłonie wszystko bardzo szybko. W domu nie zawsze człowiek jest tak kreatywny, aby przez cały dzień zapewniał jej tyle wrażen i atrakcji, jakich pewnie potrzebuje. Ale mimo wszystko mam taki moralny dylemat. Boję się,że zacznie mi chorować i w ogóle (przewrażliwiona mamuśka:P) i że przez tyle godzin będzie bez nas (musiałaby iść od początku aż na 8 godzin, bo przedszkole jest koło mojej pracy i nie ma możliwości, żeby kto inny ją prowadził później i odbierał szybciej. Ech... No i odciążyłabym w końcu moją mamę, bo ona ciągle z dwójką maluchów nie ma kiedy wyjść nawet do sklepu po chleb. A w ogóle pochwalcie się jak tam po świętach? Nasze dziecko jest aktualnie na etapie lekarzy i leczenia. Dostała na gwiazdkę m.in. Zestaw małego doktora i w domu cyrk - nie nadążam wymyślać co mnie boli. Ona potrafi tak nas leczyć godzinami! Co chwila: "mama ciebie boli gowa?" jak boli to dostaję tic taca i na chwilę mnie przestaje boleć, a za chwilę znowu: "Mama ciebie boli gowa?" oczywiście mówię że nie, no to za moment "mama a ciebie boli noga?" jak nie boli to przenosi się na chwilę z całym osprzętem do męża, "wyleczy" jego i wraca z powrotem do mnie: "mama ciebie boli gowa?" jak po raz setny odpowiadam, że nie to w końcu zniecierpliwione dziecko zaczyna z drugiej strony: "mama to co ciebie boli?" No i w tym momencie człowiek ma tyle części ciała, że jakaś koniecznie musi go zaboleć, żeby młodej zabawy nie zepsuć:P Jagoda, ryba - czy Michał i Oluś jeszcze śpią Wam po południu? Ile czasu? Nasze dziecko jak jeździ do babci to z racji tego, że wstaje wcześnie rano, to potem w okolicach 11-tej pada na jakieś 3 godziny. Ale jak zostaje z nami w domu i wstanie ok 8-ej rano, to 'walczy" i nie chce spać wcale. Masakra jakaś - ona jest calutki dzień w biegu. Od 8-ej cały dzień dosłownie biega. Rzadko widzę, żeby przemieszczała się między zabawkami normalnym chodem:P Nie umiem jej przymusić do spania - poleży chwilę w łóżku i za chwilę słyszę: "Mama Ania wstaje...", "Mama ja patrze, że jest dzień...", Mama czemu Ania musi spać?..." i tak w kółko, a wieczorem ok. 17-18-tej przychodzi moment, że pada jak kawka i ledwie zdążamy z myciem. Albo myjemy się "z orkiestrą" - wygląda to jakbyśmy dziecko maltretowali. No i kłamczucha nauczyła się kłamać. Dzisiaj poszła z mężem na spacer. Pomachałam im przez okno i poszli. Zdążyłam tylko dopić kawę, wyjść do toalety słyszę, że dobijają się do drzwi. "Mama Ania chce mocno siku i kupę" (a przed wyjściem robiła). Siedzi i siedzi na nocniku i nic. Za chwilę słyszę: "Mama tata sam idzie pa pa, a Ania będzie w domku patrzeć baję". AAAA to o to chodziło. Mówię jej, że pójdzie na spacer, a jak wróci, zje obiadek, to wtedy będzie oglądała bajkę. A ona: "Mama, Ania nie idzie. Ania pójdzie i będzie chciała znowu siku i kupę i co będzie?" Tragedia - dyskutuj z 2,5-latkiem, że trzeba korzystać z pogody i wietrzyć się ile wlezie póki można, jak ona sobie bajkę akurat ubzdurała. Gaduła straszna z niej i ma takie argumenty, że głowa boli! Ok uciekamy jakąś kolację niejadkowi sporządzić i do spania. Jutro idę do pracy po dłuuuuugiej świąteczniej przerwie - rany jak mi się nie chce!!!
  22. Czołem imprezowiczki! Życzę Wam udanego pod każdym względem, wspaniałego, zdrowego i szczęśliwego Nowego Roku:) No i niech naszym wspólnym postanowieniem noworocznym będzie ponowne ożywienie tego topiku, bo brakuje mi Was okrutnie! PS.U nas ze względów zdrowotnych - impreza domowa;) Anuśka wypompowana po całodziennych szaleństwach, północ przespała nie reagując nawet na kilkudziesięciominutowe petardy pod oknem;)
  23. Dobry wieczór:) Oficjalne życzenia wysłałam wszystkim obecnym tu i nieobecnym na maila. Mam natomiast dla Was coś fajnego dla rozluźnienia przed-wigilijnej atmosfery;) Czy wiecie skąd się wzięła tradycja umieszczania aniołka na czubku choinki? Pewnie nie wiecie - poniższa legenda wyjaśnia ową tradycję;) Dawno, dawno temu, podczas pewnego pięknego Bożego Narodzenia Święty Mikołaj przygotowywał się właśnie do swojej corocznej podroży po świecie. Jednak od samego poranka wszędzie piętrzyły się same problemy... Czworo elfów zachorowało, a zastępcy nie produkowali zabawek tak szybko, więc Mikołaj zaczął podejrzewać, ze może nie zdążyć... Następnie żona Mikołaja oświadczyła mu, ze jej Mama ma zamiar wkrótce ich odwiedzić, co bardzo zdenerwowało, a nawet wyprowadziło z równowagi Świętego Mikołaja. Na domiar złego, kiedy poszedł zaprzęgać renifery, okazało się, ze trzy z nich są w zaawansowanej ciąży, a dwa inne zwiały - Bóg jeden wie dokąd. Święty Mikołaj zdenerwował się jeszcze bardziej ... Kiedy zaczął pakować sanie, jedna z płóz złamała się. Worek runął na ziemie, a zabawki rozsypały się dookoła. Wkurzony Mikołaj postanowił wrócić do domu na kawę i szklaneczkę whisky. Kiedy jednak otworzył barek, okazało się, ze elfy ukryły cały alkohol i nic nie było do wypicia... Roztrzęsiony Święty Mikołaj upuścił dzbanek do kawy, który roztrzaskał się na kawałeczki na podłodze w kuchni. Poszedł więc po szczotkę, ale okazało się, ze myszy zjadły włosie, z którego była zrobiona... I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek u drzwi... Mikołaj poszedł otworzyć. Za drzwiami stal mały biały aniołek z piękną, wielką choinką. Aniołek radośnie zawołał: - Wesołych Świąt, Święty Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień? Przyniosłem dla Ciebie choinkę. Prawda, ze jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadził?... ...stąd właśnie wzięła się tradycja aniołka na czubku choinki. Wesołych świąt!
  24. O rany!!! SURFITKA - GRATULUJĘ kochana! A widzisz - marzenia się spełniają, tylko trzeba o to troszeczkę powalczyć:D:D:D Ale wiadomość! Najpierw Ryba, teraz Ty - druga kolejka posuwa się do przodu;) Życzę Ci teraz dużo zdrówka - Tobie i Twojej dzidzi, no i bezproblemowej ciąży:D Aaa- no i wydaje mi się, że zastanawianie się, zwłaszcza przy drugiej ciąży, jak to się stało, że do niej doszło, jest co najmniej dziwne:P:P:P:D:D:D:D A teraz się przywitam dopiero - czołem! Telesforka - Widać Amelka do tych nieco wrażliwszych maluchów należy. Niby te przejścia wieku dziecięcego uodparniają na przyszłość, ale z drugiej strony jak się patrzy na cierpienie własnego dziecka, to ból za serce ściska. Ania do tej pory nochala przy katarze wydmuchać porządnie nie umie, więc ja nawet zwykły katar u niej, przy którym męczy się i nie potrafi oddychać, przeżywam jak coś strasznego. A zakropić sobie nosa nie da, więc nic tylko czekać trzeba. Na szczęście odpukać - u nas teraz bez żadnych przykrych niespodzianek. Jagoda - kurczę ze mnie to się chyba nadopiekuńcza mamuśka robi - ja pewnie będę wyła, jak młoda do przedszkola pójdzie! Jak się uda to na drugi rok od września. U nas wiocha, więc w przedszkolach raczej niedobór dzieci i problemu z miejscem nie będzie. Nawet dofinansowanie jakieś gmina do wiejskich przedszkoli zorganizowała, a warunki bez porównania lepsze niż w mieście - lokalowe, żywieniowe, personalne, no i fajne zajęcia dodatkowe. A szkoda, bo ze względu na dojazdy do pracy i możliwość odbierania Ani przez babcię byłoby mi to bardzo na rękę zapisać ją do miejskiego przedszkola. A tam d*pa blada - ani miejsc ani nic. Wiecie co - narobiłyście mi ochoty na drugiego bobasa:) Nie tylko Wy zresztą, ale tak ogólnie coraz częściej o tym myślimy. Ze względów organizacyjno-zawodowych jak nic się nie zmieni, to chyba przystąpimy do działań po nowym roku;) Głównie dzięki naszej córci - ostatnio miałam okazję przyobserwować jak nasze dziecko zachowuje się w obecności niemowlaka - świat dla niej nie istniał - tuliła się, głaskała, mówiła coś do niego - trzymała przez cały czas za rączkę... Może to by dla niej dobre było, żeby nie była jedynaczką...
  25. Się melduję - cześć:) I od razu podpisuję się pod Jagodą. Ze smutkiem stwierdzam, że spędzam z naszym dzieckiem tak mało czasu, że mam wrażenie, że wychowuje ją głównie babcia zamiast mamy. W związku z tym popołudnia są dla nas obu zdecydowanie za krótkie. Jagoda przynajmniej coś tam jeszcze robi w "gospodarstwie domowym" a u mnie ogród zarósł aż wstyd! No ale jak po pracy (obie z Anią która nam we wszystkim namiętnie pomaga:P) uporamy się praniem, gotowaniem, jakimś spacerem, zabawą i kąpielą - to na plewienie ogródka jest już zdecydowanie za późno. Ja wiem (Omega;) - już nas kiedyś zjechałaś za takie narzekanie) - kiedyś nie było pralek, zmywarek i takich tam innych bajerów i jakoś udało nam się uchować, ale to już chyba tak jest, że człowiek dostosowuje się do otaczającej rzeczywistości i potem musi się nieźle sprężać żeby wydusić z siebie więcej niż normalnie. Telesforka - i co to w końcu było - mam nadzieję, że rzeczywiście tylko trzydniówka... Surfitka - trzymam kciuki za pęcherzyk, staranki i dobre nastawienie:) Dobrze wiesz, że pewnie większość naszych koleżanek z partyzanta nas tutaj podczytuje i jak Ci się już uda, to pewnie wszystkie tutaj zjawią się z gratulacjami. Szkoda, że niektóre nawet od czasu do czasu nie napiszą, że żyją. Jagoda - oprócz latawca polecam Ci bańki mydlane! U nas są nie do przebicia już od jakichś 2 miesięcy. Żadna zabawka ich nie przeskoczy - my tylko dokupujemy płyn na bieżąco:P:P:P A swoją drogą ja kiedyś robiłam bańki z jakiegoś szamponu albo płynu do garów i wychodziły wzorowo. A teraz przetestowałam w chacie płyn do garów - dobrej marki, mydło w płynie i 4 szampony - i wychodziły tylko z jednego z nich i to jakieś takie marne, ciężkie i tylko jedna albo dwie. A z tych kupnych płynów co najmniej po kilkanaście - mała biega i razem z lalkami "łapie" ile się da. A - i nasze dziecko nabyło nową umiejętność migania się od "niewygodnych" w danej chwili czynności: - Ania chodź umyć rączki! - Juto! (jutro) albo: - Chodź idziemy spać! - Palam u baby. albo: - chodź zrobimy siku! - kalam ciolaj! (sikałam wczoraj) i dyskusji nie ma - nie przekonasz bąka jednego za nic. I ostatnia zmora - Ania: - Daj cioś! - nie wie co chce, nie potrafi pokazać jakie "cioś" w danej chwili chce, a marudzi nieziemsko nieraz z pół godziny. Domyśl się mamusiu o co chodzi...:P W niedzielę wyjeżdżamy tydzień na wakacje - trochę podładuję akumulatory na następny "sezon";) Pozdrowionka!
×