budząc się teraz
Nie chciałem się tutaj wypowiadać, ale w jednym ze Twoich postów powiało grozą, a mianowicie, że przez sen oddzielamy się od Boga. Trochę się zagalopowałeś.
Długą drogę przeszedłeś i Ty tylko jeden wiesz jaka ona bywa ciernista. Jednak, ośmielam się ocenić to piszesz, sądzę jesteś zbyt mocno zindoktrynowany przez coś, chociaż trudno mi zrozumieć przez co. Jedno jest pewne - nie czytałeś Rozmów z Bogiem i nie czytałeś Życia i Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu, bo wiedziałbyś jak w wielu aspektach masz mylne pojęcie. Nie wynika ono z błędnej drogi, ale z filtrów w Twoim umyśle, które powstały poprzez tę indoktrynację (prawdopodobnie którejś z religii) i to one powodują, iż nie wszystko "widzisz" we właściwych barwach.
W tym miejscu ośmielam się również przywołać wypowiedzi prześwietnej Auum (chyba prawidłowo zapamiętałem nick.
Wzorujesz się na kursie cudów. Mam tę książkę i zajrzałem tylko w jeden rozdział i niestety, nie jest to książka Miłości. Wkleję Ci tu, a jeśli się nie zmieści, to w następnym poscie wypowiedź, która zadaje kłam temu co jest na ten temat w kursie cudów. Chciałem go czytać, ale wobec zbyt wielu pytań (i sądzę tyle samo daje ona wątpliwości) o wyjaśnienie pewnych kwestii, nie zdecydują się na to bo szkoda czasu, gdyż nie jest to książka pochodząca do Miłości.
Twoje początkowe wypowiedzi, gdzieś do strony gdzie zapomniałeś hasła, były dość inspirujące, jednak Ohmmmmm i Auuumm dawali Ci delikatnie do zrozumienia iż Twoje wizje sprawiać mogą wielu osobom przykrość. Zbyt wiele w nich strachu zamiast miłości. Jednak doceniam, i to nawet bardzo, drogę którą kroczysz, aczkolwiek nie zgadzam się z tym, że tym osobom odmawiasz racji, może nie wprost, ale jednak.
Faktem jest, że nie wywyższasz się i to się liczy. Jednak wg Boga jesteśmy równi tak samo jak powietrze. Ono w pokoju jest inne, inne jest w kuchni, a jeszcze inne jest w łazience - jednak to ciągle jest to samo powietrze. Tak samo jest i z nami - Tadek, Michał, Ania, Majka to są inne osoby, ale ciągle są jednym - są częścią Boga.
Dlaczego tu jesteśmy?
Wiem, że trzeba będzie się trochę natrudzić by zrozumieć to, ale niestety, kafeteria nie ma pochyłego pisma więc objaśniam - początek pochodzi od Miłości, a potem już z tekstu wynika co jest pytaniem od człowieka:
"Wiec słuchaj uważnie, gdyż jesteś u progu największego objaśnienia-objawienia. Jesteście uczynieni na obraz i podobieństwo Boga. To rozumiecie, ponieważ to również wam wpojono. Lecz mylicie się co do tego, jaki to jest obraz i jakie podobieństwo. A przez to jesteście w błędzie co do tego, jaki może być wasz obraz i podobieństwo. Wyobrażacie sobie, że jestem Bogiem, który ma potrzeby między innymi, potrzebę bycia przez was wielbionym. (Niektóre kościoły zastąpiły określenie potrzeba" pragnieniem". Głoszą one, że Ja po prostu pragnę, abyście Mnie wielbili, ale nigdy was do tego nie przymuszę. Lecz czy można mówić o pragnieniu", a nie o potrzebie", skoro gotów jestem wydać was na wieczne męki, jeśli nie otrzymam z waszej strony miłości? Co to za pragnienie? Tak więc, uczynieni na obraz i podobieństwo Moje, uznaliście za normalne doświadczanie takiego samego pragnienia. W ten sposób zrodziły się wasze fatalne zauroczenia". Lecz Ja powiadam wam teraz, że niczego Mi nie potrzeba. Wszystko, czym jestem w sobie, to zarazem wszystko, czego potrzebuję do wyrażenia całego siebie na zewnątrz siebie. Taka jest prawdziwa natura Boga. Taki jest obraz, na podobieństwo którego was uczyniono. Czy rozumiecie ten cud? Czy widzicie jego następstwa? Wy również jesteście bez potrzeb. Niczego wam nie potrzeba do szczęścia. Tylko wam się wydaje, że potrzebujecie. Najgłębsze, najdoskonalsze szczęście odnajdziecie we własnym wnętrzu, a kiedy już je znajdziecie, nie dorówna mu, ani też nie zburzy go, nic, co istnieje na zewnątrz waszej Jaźni.
Rany, Julek, kazanie uszczęśliwia. Ale jak to się dzieje, że tego nie doświadczam?
Ponieważ się o to nie starasz. Starasz się doświadczyć najwspanialszej strony swojej Jaźni na zewnątrz. Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem.
Co powiedziałeś? Czy mógłbym to usłyszeć raz jeszcze?
Powiedziałem: Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem.
Niewykluczone, że jest to najważniejsza rzecz, jakiej się od Ciebie dowiedziałem.
To raczej intuicyjne stwierdzenie.
Co to znaczy? Nie bardzo rozumiem.
Najdonioślejsze stwierdzenia na temat życia naogół są intuicyjne. 'Wiesz, że są prawdą, zanim jesz- cze zrozumiesz, jak i dlaczego. Są wynikiem głębokiego wglądu, który wykracza poza dowody, logikę, rozum, wszystkie te narzędzia, z pomocą których zazwyczaj usiłujesz rozstrzygnąć, czy coś jest prawdą czy nie a co za tym idzie, czy jest ważne. Czasami, poznajesz, że coś jest ważne po samym tego brzmieniu. Po prostu brzmi prawdziwie".
Całe życie wierzyłem temu, co mówili o mnie inni. Zmieniałem swoje postępowanie, zmieniałem sposób bycia, aby wpłynąć na to, co mówili o mnie inni. Dosłownie doświadczałem siebie za pośrednictwem innych, dokładnie tak, jak powiedziałeś.
Przydarza to się wielu ludziom. Lecz z chwilą osiągnięcia stopnia duchowego mistrzostwa pozwolisz innym doświadczyć tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Po tym poznać Mistrza: Mistrz to ktoś, kto ciebie widzi. Mistrz oddaje cię z powrotem twojej Jaźni, gdyż Mistrz ciebie rozpoznaje. Dzięki temu ty rozpoznajesz swoją ]aźń, poznajesz ją znów jako To, Czym Jesteś Naprawdę. Ty z kolei oddajesz te przysługę następnym. Stałeś się Mistrzem i nie starasz się poznać swej prawdziwej istoty za pośrednictwem innych, lecz postanawiasz sprawić, aby inni poznali swoją prawdziwą istotę za twoim pośrednictwem. Dlatego też, jak rzekłem, prawdziwy Mistrz to nie ten z największą liczbą adeptów, lecz ten, który doprowadza największą liczbę do Mistrzostwa.
Jak mogę doświadczyć tej prawdy? Jak przestać szukać potwierdzenia na zewnątrz i znaleźć wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia, we własnym wnętrzu.
Skieruj się do wewnątrz. Aby odnaleźć to, co kryje się w twoim wnętrzu, skieruj się do wewnątrz. Kto nie szuka wewnątrz, ten szuka na zewnątrz.
Już to mówiłeś.
Istotnie, wszystko to objawiłem wam wcześniej. Całą tę mądrość przekazałem już wam. Nie sądzisz chyba, że kazałbym wam czekać na odsłonięcie największych sekretów? Po co miałbym to trzymać w tajemnicy? Słyszałeś te prawdy nie tylko w poprzednich rozmowach z Bogiem, dochodziły do ciebie zewsząd. Nie ma tu żadnego objawienia, poza tym, że wszystko zostało już objawione. Nawet twoja Jaźń została ci objawiona. Pamięć tego spoczywa głęboko w twojej duszy. Gdy odsłoni ci się ona nawet na mgnienie oka, gdy doświadczysz tego choć przez krótką chwilę, stanie się dla ciebie jasne, że nic na zewnątrz nie może równać się z tym, co jest w twoim wnętrzu: wszelkie doznanie płynące z zewnętrznego bodźca blednie wobec błogostanu wewnętrznej jedności. Powiadam raz jeszcze, to we własnym wnętrzu odnajdziesz błogość. Tam przypomnisz sobie, Kim Jesteś Naprawdę i doświadczysz ponownie całkowitej niezależności od tego, co jest poza twoja Jaźnią. Tam ujrzysz obraz swój, na podobieństwo Moje l tego dnia przestaniesz potrzebować czegokolwiek i będziesz mógł, wreszcie, prawdziwie kochać.
Przemawiasz tak wymownie, z taką swadą i siłą. Twoje słowa często zapierają mi dech. Ale wyjaśnij mi, jak skierować się do wewnątrz. Jak mogę poznać siebie jako takiego, który doskonale obywa się bez wszelkich zewnętrznych rzeczy?
Zwyczajnie się wycisz. Pobadź w ciszy sam na sam ze swoja Jaźnią. Czyń to często. Codziennie. Nawet co godzinę w małych dawkach, jeśli możesz. Zwyczajnie przerwij. Przerwij całkowicie robienie. Przerwij całkowicie myślenie. Przez chwilę tylko ,,bądź". Nawet chwila wystarczy, aby wszystko odmienić. Przeznacz jedną godzinę o świcie dla swej Jaźni. Spotykaj się z nią w uświęconej porze. Potem zajmij się swymi codziennymi sprawami. Staniesz się inną osobą.
Masz na myśli medytowanie.
Nie wikłaj się w nazewnictwo czy sposoby postępowania. W tę pułapkę wpadła religia. To ma na celu dogmat. Nie przypinaj etykietki, nie ustanawiaj wokół tego zbioru reguł. To, co nazywasz medytacją, to nic innego jak bycie ze swoja Jaźnią i ostatecznie, bycie naprawdę sobą. Można to robić na wiele sposobów. Dla niektórych może to być coś, co przypomina twoją medytację" to znaczy, siedzenie w ciszy. Dla innych może to być coś, co wygląda jak samotna przechadzka, na łonie natury. Szorowanie kamiennej podłogi na kolanach również może być medytacją o czym przekonało się wielu mnichów. Przybysze z zewnątrz odwiedzający klasztor widzą w tym tylko ciężka pracę i wzdychają ze współczuciem. Ale mnich jest głęboko szczęśliwy, odnalazł niezmącony spokój ducha. Wcale nie wykręca się od szorowania, wręcz przeciwnie, szuka nowych posadzek! Dajcie mi szczotkę i wiadro! Dajcie mi następną podłogę do szorowania! Dajcie mi następną godzinę na klęczkach, z nosem piętnaście centymetrów od kamieni. A wyszoruję ją tak, jak jeszcze nie widzieliście! A przy okazji oczyści się moja dusza. Oczyści się z wszelkiej myśli o tym, że do szczęścia potrzeba jej czegoś poza nią samą.
W porządku, powiedzmy, że odkryłem, iż niczego od nikogo nie potrzebuję, aby być szczęśliwym. Czy w wyniku tego nie stanę się odludkiem?
Wręcz przeciwnie, wyjdziesz do ludzi jak nigdy dotąd, gdyż zrozumiesz, że nie masz nic do stracenia! Nic nie krępuje przejawiania miłości bardziej aniżeli świadomość, że możesz na tym coś stracić. Z tego samego powodu trudno wam było i straszno, kochać Mnie. Powiedziano wam, że jeśli nie będziecie Mnie wielbić w odpowiedni sposób, w odpowiednim czasie, z odpowiednich pobudek, wpadnę w gniew. Albowiem jestem Bogiem zazdrosnym i nie przyjmę waszej miłości w jakiejkolwiek postaci odbiegającej od tej, w jakiej żądam, aby mi ją okazywano. Nic nie może być dalsze prawdy i nigdy prawda nie była odleglejsza od waszej świadomości. Niczego od was nie potrzebuję, przeto niczego nie dochodzę, nie domagam się, ani nie pragnę od was. Moja miłość do was jest wolna od warunków i ograniczeń. Traficie z powrotem do Nieba niezależnie od tego czy wielbiliście Mnie w prawidłowy sposób czy nie. Nie sposób nie trafić do Nieba, ponieważ nigdzie indziej nie możecie pójść. W ten sposób macie zapewnione życie wieczne, zagwarantowaną wiekuistą nagrodę.
W Rozmowach z Bogiem powiedziałeś, że nawet miłość fizyczna, doznanie seksualnej ekstazy może być formą medytacji.
Zgadza się.
Ale to nie jest bycie sam na sam z Jaźnią. To obcowanie z drugim.
W takim razie nie wiesz, co znaczy naprawdę się miłować. Jeśli prawdziwie miłujesz, jest tylko jeden z was. Co zaczyna się jako bycie z drugim, przeistacza się w doświadczenie Jedności Jedności z Jaźnią. W istocie, taki jest cel erotycznej miłości i każdego innego przejawu miłości.
Na wszystko znajdziesz odpowiedź!
Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
W takim razie, co z tymi dwoma niszczycielami miłości oczekiwaniem i zazdrością?
Nawet jeśli zdołacie wykorzenić potrzebę ze swojego związku z inną osobą czy ze Mną, przyjdzie wam się zmierzyć z oczekiwaniem. To taki stan, w którym wyobrażasz sobie, że ta druga osoba powinna postępować w określony sposób, pokazywać się od tej strony, jaką jej przypisałeś. Podobnie jak potrzeba, oczekiwanie jest zabójcze. Krępuje wolność, a wolność jest istotą miłości. Kiedy kogoś kochasz, dajesz mu całkowitą swobodę bycia tym, kim jest, to bowiem stanowi największy dar, jaki możesz na nich zesłać, a miłość zawsze zsyła największy dar. Ja was obdarowuję tym samym, lecz wy nie potraficie tego pojąć, ponieważ nie umiecie sobie wyobrazić miłości tak wielkiej. Dlatego uznaliście, że zapewne dałem wam swobodę czynienia tylko tego, czego od was oczekuję. Owszem, wasze religie głoszą, że Ja daję wam całkowitą wolność działania, dokonywania dowolnych wyborów. Lecz Ja pytam po raz kolejny: jeśli za dokonanie wyboru niezgodnego z moim życzeniem dręczę was bez końca i potępiam na wieki, czy rzeczywiście dałem wam wolność? Nie. Dałem wam możliwość. Macie możliwość wybrania wedle własnego upodobania, ale nie jest to wolny wybór. Przynajmniej jeśli obchodzi was rezultat. A oczywiście, obchodzi to wszystkich. Tak więc to sobie ułożyliście: jeśli mam was nagrodzić pójściem do nieba, oczekuję, że będziecie postępować po Mojemu. I nazywacie to Boża miłością. Dalej, również siebie nawzajem wiążecie oczekiwaniami i nazywacie to miłością. Ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jest to miłość, miłość bowiem nie oczekuje niczego, czego nie przynosi wolność, a wolność nie zna oczekiwań. Kiedy przestaniesz wymagać, aby druga osoba naginała się do twoich wyobrażeń, wówczas będziesz mógł wyzbyć się oczekiwań. Oczekiwania ulotnią się. Wtedy pokochasz ją dokładnie taką, jaka jest. Ale to może stać się dopiero wtedy, gdy pokochasz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. To z kolei może nastąpić tylko wtedy, gdy pokochasz Mnie dokładnie takim, jakim Ja jestem. Do tego jednak musisz Mnie znać takim, jakim ]a jestem, nie takim, jakim Mnie sobie dotąd wyobrażałeś. Dlatego pierwszym krokiem ku przyjaźni z Bogiem jest poznanie Boga, drugim zaufanie Bogu, którego znasz, trzecim zaś pokochanie Boga, którego znasz i darzysz zaufaniem. A to staje się możliwe, jeśli traktujesz Boga jak kogoś, kogo znasz i darzysz zaufaniem. Czy potrafisz kochać Boga bez warunków? To ważne pytanie. Być może do tej pory myślałeś, że właściwym pytaniem jest, czy Bóg może kochać ciebie bez warunków, ale chodzi o to, czy ty potrafisz kochać Boga bez warunków. Ponieważ otrzymać Moją miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Mnie swoją.
To doniosłe stwierdzenie. Po raz kolejny proszę Cię o powtórzenie. Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego.
Otrzymać miłość Boga możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Go swoją.
To chyba odnosi się także do relacji międzyludzkich.
Oczywiście. Odbierać czyjąś miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty przejawiasz miłość do tej osoby. Ona może cię kochać na swój sposób, ile chce. Ty możesz odebrać to jedynie na swój sposób. Nie możesz doświadczyć tego, czego doświadczenia odmawiasz innym. A to wiąże się z ostatnim elementem odpowiedzi: zazdrością. Postanawiając kochać Boga miłością zazdrosną, stworzyliście mit Boga, który kocha miłością zazdrosną.
Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że my jesteśmy Ciebie zazdrośni?
A skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga? Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha.
George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo.
Miał racje.Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moją miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie. W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie. Jeśli kochasz drugą osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o pracę, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby. Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa. Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne...."
i tego esencja:
Jak można przestać myśleć? Przecież myślę bez przerwy. Nawet myślę teraz o tymi
Przede wszystkim, bądź wyciszony. Przy okazji, zwróć uwagę na to, że powiedziałem bądź wyciszony". Nie powiedziałem myśl wyciszony".
Ach, tak. To świetnie.
Dobrze. Kiedy pobędziesz wyciszony, zauważysz, że twoje procesy myślowe spowalniają się. Stają się ociężałe. Czas wtedy zacząć myśleć o tym, co myślisz.
Co takiego?
Słyszałeś. Zacznij zastanawiać się, dokąd zmierzają twoje myśli. Następnie powstrzymaj je. Zogniskuj je. Pomyśl o tym, co myślisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu.
O rety. To mnie bierze.
Dokładnie.
To znaczy, nie w tym sensie...
Tak, w tym sensie. Tylko, że o tym nie wiedziałeś. To naprawdę bierze twój umysł, sprawia, że za chwilę go opuścisz. Kiedy ludzie zobaczą cię w takim stanie bezmyślności", spytają może Czyś ty postradał zmysły?". A ty odpowiesz: Owszem! Czyż to nie wspaniałe?". Ponieważ twój umysł to nic innego jak przetwornik danych zmysłowych, a ty przestałeś analizować napływające dane. Przestałe o nich myśleć. Teraz rozmyślasz o przedmiocie swoich myśli. Zaczynasz skupiać swoje myśli i niebawem skupisz je na niczym.
Jak można skupić się na niczym?
Najpierw skup się na czymś konkretnym. Nie można skoncentrować się na niczym, dopóki się nie skoncentruje na czymś. Szkopuł w tym, że umysł niemal zawsze skupia się na wielu rzeczach. Odbiera dane płynące ze stu różnych źródeł naraz i przetwarza je z prędkością wyższą od światła, wysyłając ci informacje o tobie i o tym, co dzieje się z tobą i wokół ciebie. Aby skupić się na niczym, musisz przerwać ten mentalny zgiełk. Musisz nad nim zapanować, ukrócić go i wreszcie wyeliminować. Chcesz się skupić na niczym, ale najpierw musisz skupić się na czymś w szczególności raczęj, niż na wszystkim naraz. Uprość całą sprawę. Zacznij od migocącego płomienia świecy. Spójrz na świecę, popatrz na płomyk, przyjrzyj się temu, co zauważysz, wejrzyj głęboko Pobądź z płomieniem. Nie myśl o nim. Pobądź z nim. Po chwili zaczną ci opadać powieki, zrobią się ciężkie.
Czy to autohipnoza?
Staraj się nie szufladkować. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmyślasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nadać miano. Rozmyślanie o czymś oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj się. Pobądź z doznaniem.
W porządku.
Kiedy najdzie cię ochota zamknąć oczy, zamknij je. Nie myśl o tym. Niech powieki same opadną. Stanie się to naturalną koleją rzeczy, gdy przestaniesz na siłę je rozwierać. Ograniczasz dopływ danych zmysłowych. To dobrze. Teraz wsłuchaj się w swój oddech. Skup się na oddychaniu, zwłaszcza na wdechu. Wsłuchiwanie się w siebie, odrywa cię od słuchania całej reszty. Stąd pochodzą wspaniałe pomysły. Kiedy słuchasz swojego wdechu, słuchasz swego natchnienia.
O, Mój Boże. Że też Ty potrafisz tak dobrać słowa.
Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć! Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz, kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki wgląd". Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu.
Na tak zwanym Trzecim Oku?
Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość. Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj niczego więcej, nie pragnij niczego więcej.
Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie dają spokoju zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno nie.
Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał. Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład: No i znowu! Nic, tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?". Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl o niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem. Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie. Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy. Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić.
W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z wyjątkiem tego, czym się właśnie jest. Niech będzie i niech minie.
Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź gotów na cokolwiek.
Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie. Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić.
Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło?
Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją duszę. Wreszcie ją odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś. Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z Moja istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo, poza samym sobą.
Brzmi to trochę groźnie, w jakimś sensie. Chcesz powiedzieć, że nigdy więcej nie będę chciał z nikim innym być? Nie będę chciał nikogo pokochać, ponieważ nie będzie mógł mi dać tego, co odnalazłem w swoim wnętrzu?
Nie powiedziałem, że nie pokochasz nikogo czy niczego poza sobą. Powiedziałem, że nie będziesz potrzebował nikogo, czy niczego poza sobą. Powtarzam: miłość i potrzeba, to dwie różne rzeczy.
Jeśli naprawdę doznasz tej wewnętrznej jedni, o jakiej mówię, wynik będzie wręcz odwrotny. Zapragniesz być z wszystkimi ale teraz z zupełnie innego powodu.
Nie będziesz dążył do uzyskania od nich czegoś. Teraz będziesz się rwał, aby im coś ofiarować. Gdyż zapragniesz całym sercem podzielić się z nimi doświadczeniem, jakiego zaznałeś w sobie doświadczeniem Jedności. Będziesz szukał tej Jedności z każdym, gdyż będziesz wiedział, że stanowi ona prawdziwą twą istotę i będziesz chciał poznać te prawdę we własnym doświadczeniu. Wtedy to staniesz się niebezpieczny". Zakochasz się we wszystkich.
Tak, to jest niebezpieczne, ponieważ my, ludzie, ustanowiliśmy taki styl życia, w którym uczucie Jedności z każdym przez cały czas, wpędza nas w tarapaty.
Ale teraz znasz przyczyny, wiec możesz tego uniknąć."....budząc się teraz
Nie chciałem się tutaj wypowiadać, ale w jednym ze Twoich postów powiało grozą, a mianowicie, że przez sen oddzielamy się od Boga. Trochę się zagalopowałeś.
Długą drogę przeszedłeś i Ty tylko jeden wiesz jaka ona bywa ciernista. Jednak, ośmielam się ocenić to piszesz, sądzę jesteś zbyt mocno zindoktrynowany przez coś, chociaż trudno mi zrozumieć przez co. Jedno jest pewne - nie czytałeś Rozmów z Bogiem i nie czytałeś Życia i Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu, bo wiedziałbyś jak w wielu aspektach masz mylne pojęcie. Nie wynika ono z błędnej drogi, ale z filtrów w Twoim umyśle, które powstały poprzez tę indoktrynację (prawdopodobnie którejś z religii) i to one powodują, iż nie wszystko "widzisz" we właściwych barwach.
W tym miejscu ośmielam się również przywołać wypowiedzi prześwietnej Auum (chyba prawidłowo zapamiętałem nick.
Wzorujesz się na kursie cudów. Mam tę książkę i zajrzałem tylko w jeden rozdział i niestety, nie jest to książka Miłości. Wkleję Ci tu, a jeśli się nie zmieści, to w następnym poscie wypowiedź, która zadaje kłam temu co jest na ten temat w kursie cudów. Chciałem go czytać, ale wobec zbyt wielu pytań (i sądzę tyle samo daje ona wątpliwości) o wyjaśnienie pewnych kwestii, nie zdecydują się na to bo szkoda czasu, gdyż nie jest to książka pochodząca do Miłości.
Twoje początkowe wypowiedzi, gdzieś do strony gdzie zapomniałeś hasła, były dość inspirujące, jednak Ohmmmmm i Auuumm dawali Ci delikatnie do zrozumienia iż Twoje wizje sprawiać mogą wielu osobom przykrość. Zbyt wiele w nich strachu zamiast miłości. Jednak doceniam, i to nawet bardzo, drogę którą kroczysz, aczkolwiek nie zgadzam się z tym, że tym osobom odmawiasz racji, może nie wprost, ale jednak.
Faktem jest, że nie wywyższasz się i to się liczy. Jednak wg Boga jesteśmy równi tak samo jak powietrze. Ono w pokoju jest inne, inne jest w kuchni, a jeszcze inne jest w łazience - jednak to ciągle jest to samo powietrze. Tak samo jest i z nami - Tadek, Michał, Ania, Majka to są inne osoby, ale ciągle są jednym - są częścią Boga.
Dlaczego tu jesteśmy?
"Wiec słuchaj uważnie, gdyż jesteś u progu największego objaśnienia-objawienia. Jesteście uczynieni na obraz i podobieństwo Boga. To rozumiecie, ponieważ to również wam wpojono. Lecz mylicie się co do tego, jaki to jest obraz i jakie podobieństwo. A przez to jesteście w błędzie co do tego, jaki może być wasz obraz i podobieństwo. Wyobrażacie sobie, że jestem Bogiem, który ma potrzeby między innymi, potrzebę bycia przez was wielbionym. (Niektóre kościoły zastąpiły określenie potrzeba" pragnieniem". Głoszą one, że Ja po prostu pragnę, abyście Mnie wielbili, ale nigdy was do tego nie przymuszę. Lecz czy można mówić o pragnieniu", a nie o potrzebie", skoro gotów jestem wydać was na wieczne męki, jeśli nie otrzymam z waszej strony miłości? Co to za pragnienie? Tak więc, uczynieni na obraz i podobieństwo Moje, uznaliście za normalne doświadczanie takiego samego pragnienia. W ten sposób zrodziły się wasze fatalne zauroczenia". Lecz Ja powiadam wam teraz, że niczego Mi nie potrzeba. Wszystko, czym jestem w sobie, to zarazem wszystko, czego potrzebuję do wyrażenia całego siebie na zewnątrz siebie. Taka jest prawdziwa natura Boga. Taki jest obraz, na podobieństwo którego was uczyniono. Czy rozumiecie ten cud? Czy widzicie jego następstwa? Wy również jesteście bez potrzeb. Niczego wam nie potrzeba do szczęścia. Tylko wam się wydaje, że potrzebujecie. Najgłębsze, najdoskonalsze szczęście odnajdziecie we własnym wnętrzu, a kiedy już je znajdziecie, nie dorówna mu, ani też nie zburzy go, nic, co istnieje na zewnątrz waszej Jaźni.
Rany, Julek, kazanie uszczęśliwia. Ale jak to się dzieje, że tego nie doświadczam?
Ponieważ się o to nie starasz. Starasz się doświadczyć najwspanialszej strony swojej Jaźni na zewnątrz. Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem.
Co powiedziałeś? Czy mógłbym to usłyszeć raz jeszcze?
Powiedziałem: Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem.
Niewykluczone, że jest to najważniejsza rzecz, jakiej się od Ciebie dowiedziałem.
To raczej intuicyjne stwierdzenie.
Co to znaczy? Nie bardzo rozumiem.
Najdonioślejsze stwierdzenia na temat życia naogół są intuicyjne. 'Wiesz, że są prawdą, zanim jesz- cze zrozumiesz, jak i dlaczego. Są wynikiem głębokiego wglądu, który wykracza poza dowody, logikę, rozum, wszystkie te narzędzia, z pomocą których zazwyczaj usiłujesz rozstrzygnąć, czy coś jest prawdą czy nie a co za tym idzie, czy jest ważne. Czasami, poznajesz, że coś jest ważne po samym tego brzmieniu. Po prostu brzmi prawdziwie".
Całe życie wierzyłem temu, co mówili o mnie inni. Zmieniałem swoje postępowanie, zmieniałem sposób bycia, aby wpłynąć na to, co mówili o mnie inni. Dosłownie doświadczałem siebie za pośrednictwem innych, dokładnie tak, jak powiedziałeś.
Przydarza to się wielu ludziom. Lecz z chwilą osiągnięcia stopnia duchowego mistrzostwa pozwolisz innym doświadczyć tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Po tym poznać Mistrza: Mistrz to ktoś, kto ciebie widzi. Mistrz oddaje cię z powrotem twojej Jaźni, gdyż Mistrz ciebie rozpoznaje. Dzięki temu ty rozpoznajesz swoją ]aźń, poznajesz ją znów jako To, Czym Jesteś Naprawdę. Ty z kolei oddajesz te przysługę następnym. Stałeś się Mistrzem i nie starasz się poznać swej prawdziwej istoty za pośrednictwem innych, lecz postanawiasz sprawić, aby inni poznali swoją prawdziwą istotę za twoim pośrednictwem. Dlatego też, jak rzekłem, prawdziwy Mistrz to nie ten z największą liczbą adeptów, lecz ten, który doprowadza największą liczbę do Mistrzostwa.
Jak mogę doświadczyć tej prawdy? Jak przestać szukać potwierdzenia na zewnątrz i znaleźć wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia, we własnym wnętrzu.
Skieruj się do wewnątrz. Aby odnaleźć to, co kryje się w twoim wnętrzu, skieruj się do wewnątrz. Kto nie szuka wewnątrz, ten szuka na zewnątrz.
Już to mówiłeś.
Istotnie, wszystko to objawiłem wam wcześniej. Całą tę mądrość przekazałem już wam. Nie sądzisz chyba, że kazałbym wam czekać na odsłonięcie największych sekretów? Po co miałbym to trzymać w tajemnicy? Słyszałeś te prawdy nie tylko w poprzednich rozmowach z Bogiem, dochodziły do ciebie zewsząd. Nie ma tu żadnego objawienia, poza tym, że wszystko zostało już objawione. Nawet twoja Jaźń została ci objawiona. Pamięć tego spoczywa głęboko w twojej duszy. Gdy odsłoni ci się ona nawet na mgnienie oka, gdy doświadczysz tego choć przez krótką chwilę, stanie się dla ciebie jasne, że nic na zewnątrz nie może równać się z tym, co jest w twoim wnętrzu: wszelkie doznanie płynące z zewnętrznego bodźca blednie wobec błogostanu wewnętrznej jedności. Powiadam raz jeszcze, to we własnym wnętrzu odnajdziesz błogość. Tam przypomnisz sobie, Kim Jesteś Naprawdę i doświadczysz ponownie całkowitej niezależności od tego, co jest poza twoja Jaźnią. Tam ujrzysz obraz swój, na podobieństwo Moje l tego dnia przestaniesz potrzebować czegokolwiek i będziesz mógł, wreszcie, prawdziwie kochać.
Przemawiasz tak wymownie, z taką swadą i siłą. Twoje słowa często zapierają mi dech. Ale wyjaśnij mi, jak skierować się do wewnątrz. Jak mogę poznać siebie jako takiego, który doskonale obywa się bez wszelkich zewnętrznych rzeczy?
Zwyczajnie się wycisz. Pobadź w ciszy sam na sam ze swoja Jaźnią. Czyń to często. Codziennie. Nawet co godzinę w małych dawkach, jeśli możesz. Zwyczajnie przerwij. Przerwij całkowicie robienie. Przerwij całkowicie myślenie. Przez chwilę tylko ,,bądź". Nawet chwila wystarczy, aby wszystko odmienić. Przeznacz jedną godzinę o świcie dla swej Jaźni. Spotykaj się z nią w uświęconej porze. Potem zajmij się swymi codziennymi sprawami. Staniesz się inną osobą.
Masz na myśli medytowanie.
Nie wikłaj się w nazewnictwo czy sposoby postępowania. W tę pułapkę wpadła religia. To ma na celu dogmat. Nie przypinaj etykietki, nie ustanawiaj wokół tego zbioru reguł. To, co nazywasz medytacją, to nic innego jak bycie ze swoja Jaźnią i ostatecznie, bycie naprawdę sobą. Można to robić na wiele sposobów. Dla niektórych może to być coś, co przypomina twoją medytację" to znaczy, siedzenie w ciszy. Dla innych może to być coś, co wygląda jak samotna przechadzka, na łonie natury. Szorowanie kamiennej podłogi na kolanach również może być medytacją o czym przekonało się wielu mnichów. Przybysze z zewnątrz odwiedzający klasztor widzą w tym tylko ciężka pracę i wzdychają ze współczuciem. Ale mnich jest głęboko szczęśliwy, odnalazł niezmącony spokój ducha. Wcale nie wykręca się od szorowania, wręcz przeciwnie, szuka nowych posadzek! Dajcie mi szczotkę i wiadro! Dajcie mi następną podłogę do szorowania! Dajcie mi następną godzinę na klęczkach, z nosem piętnaście centymetrów od kamieni. A wyszoruję ją tak, jak jeszcze nie widzieliście! A przy okazji oczyści się moja dusza. Oczyści się z wszelkiej myśli o tym, że do szczęścia potrzeba jej czegoś poza nią samą.
W porządku, powiedzmy, że odkryłem, iż niczego od nikogo nie potrzebuję, aby być szczęśliwym. Czy w wyniku tego nie stanę się odludkiem?
Wręcz przeciwnie, wyjdziesz do ludzi jak nigdy dotąd, gdyż zrozumiesz, że nie masz nic do stracenia! Nic nie krępuje przejawiania miłości bardziej aniżeli świadomość, że możesz na tym coś stracić. Z tego samego powodu trudno wam było i straszno, kochać Mnie. Powiedziano wam, że jeśli nie będziecie Mnie wielbić w odpowiedni sposób, w odpowiednim czasie, z odpowiednich pobudek, wpadnę w gniew. Albowiem jestem Bogiem zazdrosnym i nie przyjmę waszej miłości w jakiejkolwiek postaci odbiegającej od tej, w jakiej żądam, aby mi ją okazywano. Nic nie może być dalsze prawdy i nigdy prawda nie była odleglejsza od waszej świadomości. Niczego od was nie potrzebuję, przeto niczego nie dochodzę, nie domagam się, ani nie pragnę od was. Moja miłość do was jest wolna od warunków i ograniczeń. Traficie z powrotem do Nieba niezależnie od tego czy wielbiliście Mnie w prawidłowy sposób czy nie. Nie sposób nie trafić do Nieba, ponieważ nigdzie indziej nie możecie pójść. W ten sposób macie zapewnione życie wieczne, zagwarantowaną wiekuistą nagrodę.
W Rozmowach z Bogiem powiedziałeś, że nawet miłość fizyczna, doznanie seksualnej ekstazy może być formą medytacji.
Zgadza się.
Ale to nie jest bycie sam na sam z Jaźnią. To obcowanie z drugim.
W takim razie nie wiesz, co znaczy naprawdę się miłować. Jeśli prawdziwie miłujesz, jest tylko jeden z was. Co zaczyna się jako bycie z drugim, przeistacza się w doświadczenie Jedności Jedności z Jaźnią. W istocie, taki jest cel erotycznej miłości i każdego innego przejawu miłości.
Na wszystko znajdziesz odpowiedź!
Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
W takim razie, co z tymi dwoma niszczycielami miłości oczekiwaniem i zazdrością?
Nawet jeśli zdołacie wykorzenić potrzebę ze swojego związku z inną osobą czy ze Mną, przyjdzie wam się zmierzyć z oczekiwaniem. To taki stan, w którym wyobrażasz sobie, że ta druga osoba powinna postępować w określony sposób, pokazywać się od tej strony, jaką jej przypisałeś. Podobnie jak potrzeba, oczekiwanie jest zabójcze. Krępuje wolność, a wolność jest istotą miłości. Kiedy kogoś kochasz, dajesz mu całkowitą swobodę bycia tym, kim jest, to bowiem stanowi największy dar, jaki możesz na nich zesłać, a miłość zawsze zsyła największy dar. Ja was obdarowuję tym samym, lecz wy nie potraficie tego pojąć, ponieważ nie umiecie sobie wyobrazić miłości tak wielkiej. Dlatego uznaliście, że zapewne dałem wam swobodę czynienia tylko tego, czego od was oczekuję. Owszem, wasze religie głoszą, że Ja daję wam całkowitą wolność działania, dokonywania dowolnych wyborów. Lecz Ja pytam po raz kolejny: jeśli za dokonanie wyboru niezgodnego z moim życzeniem dręczę was bez końca i potępiam na wieki, czy rzeczywiście dałem wam wolność? Nie. Dałem wam możliwość. Macie możliwość wybrania wedle własnego upodobania, ale nie jest to wolny wybór. Przynajmniej jeśli obchodzi was rezultat. A oczywiście, obchodzi to wszystkich. Tak więc to sobie ułożyliście: jeśli mam was nagrodzić pójściem do nieba, oczekuję, że będziecie postępować po Mojemu. I nazywacie to Boża miłością. Dalej, również siebie nawzajem wiążecie oczekiwaniami i nazywacie to miłością. Ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jest to miłość, miłość bowiem nie oczekuje niczego, czego nie przynosi wolność, a wolność nie zna oczekiwań. Kiedy przestaniesz wymagać, aby druga osoba naginała się do twoich wyobrażeń, wówczas będziesz mógł wyzbyć się oczekiwań. Oczekiwania ulotnią się. Wtedy pokochasz ją dokładnie taką, jaka jest. Ale to może stać się dopiero wtedy, gdy pokochasz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. To z kolei może nastąpić tylko wtedy, gdy pokochasz Mnie dokładnie takim, jakim Ja jestem. Do tego jednak musisz Mnie znać takim, jakim ]a jestem, nie takim, jakim Mnie sobie dotąd wyobrażałeś. Dlatego pierwszym krokiem ku przyjaźni z Bogiem jest poznanie Boga, drugim zaufanie Bogu, którego znasz, trzecim zaś pokochanie Boga, którego znasz i darzysz zaufaniem. A to staje się możliwe, jeśli traktujesz Boga jak kogoś, kogo znasz i darzysz zaufaniem. Czy potrafisz kochać Boga bez warunków? To ważne pytanie. Być może do tej pory myślałeś, że właściwym pytaniem jest, czy Bóg może kochać ciebie bez warunków, ale chodzi o to, czy ty potrafisz kochać Boga bez warunków. Ponieważ otrzymać Moją miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Mnie swoją.
To doniosłe stwierdzenie. Po raz kolejny proszę Cię o powtórzenie. Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego.
Otrzymać miłość Boga możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Go swoją.
To chyba odnosi się także do relacji międzyludzkich.
Oczywiście. Odbierać czyjąś miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty przejawiasz miłość do tej osoby. Ona może cię kochać na swój sposób, ile chce. Ty możesz odebrać to jedynie na swój sposób. Nie możesz doświadczyć tego, czego doświadczenia odmawiasz innym. A to wiąże się z ostatnim elementem odpowiedzi: zazdrością. Postanawiając kochać Boga miłością zazdrosną, stworzyliście mit Boga, który kocha miłością zazdrosną.
Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że my jesteśmy Ciebie zazdrośni?
A skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga? Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha.
George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo.
Miał racje.Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moją miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie. W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie. Jeśli kochasz drugą osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o pracę, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby. Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa. Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne...."
i tego esencja:
Jak można przestać myśleć? Przecież myślę bez przerwy. Nawet myślę teraz o tymi
Przede wszystkim, bądź wyciszony. Przy okazji, zwróć uwagę na to, że powiedziałem bądź wyciszony". Nie powiedziałem myśl wyciszony".
Ach, tak. To świetnie.
Dobrze. Kiedy pobędziesz wyciszony, zauważysz, że twoje procesy myślowe spowalniają się. Stają się ociężałe. Czas wtedy zacząć myśleć o tym, co myślisz.
Co takiego?
Słyszałeś. Zacznij zastanawiać się, dokąd zmierzają twoje myśli. Następnie powstrzymaj je. Zogniskuj je. Pomyśl o tym, co myślisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu.
O rety. To mnie bierze.
Dokładnie.
To znaczy, nie w tym sensie...
Tak, w tym sensie. Tylko, że o tym nie wiedziałeś. To naprawdę bierze twój umysł, sprawia, że za chwilę go opuścisz. Kiedy ludzie zobaczą cię w takim stanie bezmyślności", spytają może Czyś ty postradał zmysły?". A ty odpowiesz: Owszem! Czyż to nie wspaniałe?". Ponieważ twój umysł to nic innego jak przetwornik danych zmysłowych, a ty przestałeś analizować napływające dane. Przestałe o nich myśleć. Teraz rozmyślasz o przedmiocie swoich myśli. Zaczynasz skupiać swoje myśli i niebawem skupisz je na niczym.
Jak można skupić się na niczym?
Najpierw skup się na czymś konkretnym. Nie można skoncentrować się na niczym, dopóki się nie skoncentruje na czymś. Szkopuł w tym, że umysł niemal zawsze skupia się na wielu rzeczach. Odbiera dane płynące ze stu różnych źródeł naraz i przetwarza je z prędkością wyższą od światła, wysyłając ci informacje o tobie i o tym, co dzieje się z tobą i wokół ciebie. Aby skupić się na niczym, musisz przerwać ten mentalny zgiełk. Musisz nad nim zapanować, ukrócić go i wreszcie wyeliminować. Chcesz się skupić na niczym, ale najpierw musisz skupić się na czymś w szczególności raczęj, niż na wszystkim naraz. Uprość całą sprawę. Zacznij od migocącego płomienia świecy. Spójrz na świecę, popatrz na płomyk, przyjrzyj się temu, co zauważysz, wejrzyj głęboko Pobądź z płomieniem. Nie myśl o nim. Pobądź z nim. Po chwili zaczną ci opadać powieki, zrobią się ciężkie.
Czy to autohipnoza?
Staraj się nie szufladkować. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmyślasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nadać miano. Rozmyślanie o czymś oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj się. Pobądź z doznaniem.
W porządku.
Kiedy najdzie cię ochota zamknąć oczy, zamknij je. Nie myśl o tym. Niech powieki same opadną. Stanie się to naturalną koleją rzeczy, gdy przestaniesz na siłę je rozwierać. Ograniczasz dopływ danych zmysłowych. To dobrze. Teraz wsłuchaj się w swój oddech. Skup się na oddychaniu, zwłaszcza na wdechu. Wsłuchiwanie się w siebie, odrywa cię od słuchania całej reszty. Stąd pochodzą wspaniałe pomysły. Kiedy słuchasz swojego wdechu, słuchasz swego natchnienia.
O, Mój Boże. Że też Ty potrafisz tak dobrać słowa.
Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć! Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz, kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki wgląd". Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu.
Na tak zwanym Trzecim Oku?
Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość. Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj niczego więcej, nie pragnij niczego więcej.
Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie dają spokoju zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno nie.
Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał. Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład: No i znowu! Nic, tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?". Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl o niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem. Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie. Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy. Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić.
W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z wyjątkiem tego, czym się właśnie jest. Niech będzie i niech minie.
Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź gotów na cokolwiek.
Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie. Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić.
Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło?
Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją duszę. Wreszcie ją odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś. Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z Moja istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo, poza samym sobą.
Brzmi to trochę groźnie, w jakimś sensie. Chcesz powiedzieć, że nigdy więcej nie będę chciał z nikim innym być? Nie będę chciał nikogo pokochać, ponieważ nie będzie mógł mi dać tego, co odnalazłem w swoim wnętrzu?
Nie powiedziałem, że nie pokochasz nikogo czy niczego poza sobą. Powiedziałem, że nie będziesz potrzebował nikogo, czy niczego poza sobą. Powtarzam: miłość i potrzeba, to dwie różne rzeczy.
Jeśli naprawdę doznasz tej wewnętrznej jedni, o jakiej mówię, wynik będzie wręcz odwrotny. Zapragniesz być z wszystkimi ale teraz z zupełnie innego powodu.
Nie będziesz dążył do uzyskania od nich czegoś. Teraz będziesz się rwał, aby im coś ofiarować. Gdyż zapragniesz całym sercem podzielić się z nimi doświadczeniem, jakiego zaznałeś w sobie doświadczeniem Jedności. Będziesz szukał tej Jedności z każdym, gdyż będziesz wiedział, że stanowi ona prawdziwą twą istotę i będziesz chciał poznać te prawdę we własnym doświadczeniu. Wtedy to staniesz się niebezpieczny". Zakochasz się we wszystkich.
Tak, to jest niebezpieczne, ponieważ my, ludzie, ustanowiliśmy taki styl życia, w którym uczucie Jedności z każdym przez cały czas, wpędza nas w tarapaty.
Ale teraz znasz przyczyny, wiec możesz tego uniknąć."....