Mars
Zarejestrowani-
Zawartość
3 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Mars
-
Trudno jest i nie zawsze udaje się w słowach przekazać to, by ktoś to coś zrozumiał tak, jak autor chciał. Jeśli były moje "kopniaki" to skierowane w stronę wulgaryzmów. Potem już było trochę ironii i autoironii. Ktoś jeszcze wrzucił to do jednego worka i.... wiadomo co z tego wyszło. Zupełnie inaczej niż miałem zamiar. No cóż, kiedyś na kafeterii można było szczegółowo oddzielić wstawiane akapity od własnych zdań. Teraz wszystko się zlewa i przepraszam za kafeterię, że część z akapitów wyszła jako moje zdanie i odwrotnie. :D Nie chciałem już więcej pisać, ale ująłeś mnie tym kwadratem i prostokątem. Niestety dzisiaj w książkach z podstawówki możesz się dowiedzieć jednak "prostokąt to taki kwadrat, a kwadrat to taki prostokąt". Parafrazując toto można uciec się też do określenia (wielu tak czyni), że Bóg to taki Bóg, który jest Bogiem. :D :)Oczywiście, że nie musisz z tą podróżą się zgadzać i ja się nie zgadzam z pewnymi Twoimi wywodami np. "A co do jazdy-widzisz pytanie polega na tym czy na pewno wiemy dokąd nas zaprowadzi droga która idziemy." Odpowiedź masz w cytacie powyżej i wierzę, że na pewno pochodzi od Boga - powtórzę: "Nie da rady nie dotrzeć do Mnie i nie ma takiego, co mu się nie uda". ;)Nie nie możesz poradzić na to, gdy ktoś obierze sobie dłuższą drogę i dopóty, dopóki nie poprosi o wskazówki, każde szeptanie (a nawet krzyczenie) do ucha jest ingerencją w jego wolną wolę. Więc Twoje przykłady, chociaż je rozumiem i akceptuję, trochę odbiegły od istoty tego przykładu. W pierwszej wersji miała być Moskwa i Rzym - intuicja nakazała mi zmianę nazw miejscowości. Bo wtedy byłoby pomieszane z poplątaniem.:D Może ten ktoś właśnie celowo obrał sobie dłuższą i okrężną drogę po to tylko, aby więcej doświadczyć i zrozumieć. Może chce doświadczyć korków, upałów i mrozu, i jak to jest zgubić się na trasie. Możesz jedynie mieć pewność, że akurat ten bus nie jedzie do Paryża, ale przecież nikt nie mówi, że przesiadki są niedozwolone lub niewskazane. Próbując "pokazać" drogę, możesz spotkać się z agresją. Wszystko zależy od sposobu czy uszanujesz jego wolną wolę, czy będziesz wskazywać iż to co on czyni jest złe tylko dlatego, że Ty tak myślisz. Natomiast ja uważam złem upieranie się, iż podczas snu oddzielamy się od Boga i tracimy z Nim kontakt. ;) Na ten temat możemy sobie pisać i pisać, a wiem jedno - na końcu i tak dojdziemy do takiego samego wniosku, który znaliśmy już na początku - tylko każdy inaczej o tym się wypowiadał. Chciałbym zakończyć ciekawym cytatem: Nie istnieje żadna prawda, poza tą która jest w tobie. Wszystko inne jest tym, co ktoś ci mówi. :D Więc nie jest ważne co tutaj napisałem, ale to co czujesz w swoim sercu.
-
Następny cytat z książki "W Domu Boga" "Mówię do każdego z was: obierzcie ścieżkę do Mnie. Podejmijcie własną podróż do domu. Nie martwcie się lub nie osądzajcie jak inni to podejmują. Nie da rady nie dotrzeć do Mnie i nie ma takiego, co mu się nie uda. Wszyscy spotkamy się wspólnie, gdy będziecie w Domu i będziecie ciekawi dlaczego wdaliście się w takie kalambury." :D Wynika z tego, że moje wcześniejsze rozumowanie iż "mój sposób nie jest najlepszy, ale po prostu inny" nie jest błędne. Do Paryża można jechać przez Londyn, ale i przez Toronto czy nawet Sydney. Można też wybrać podróż bezpośrednio - czyż można komuś tego zabraniać i krzyczeć mu do ucha, że to błędna trasa?
-
Do tych prześmiewców!!!!!! Potrafilibyście tyle się nauczyć? Tak wiem, to zbyt nudne, przecież obrażanie kogokolwiek jest łatwiejsze. Mimo to, pozdrawiam Was i życzę Wam wszystkiego dobrego, bo w każdym jest jakaś iskierka Boga, a Wy tylko się przed Nim bronicie. http://www.youtube.com/watch?v=mXwE5TAGgqY
-
jupiterr Dlaczego sądzisz, że ktoś się pastwi nad kimś? Przeczytałeś chociaż teksty akapitów zamieszczone przeze mnie? Znajdziesz w nich jakieś słowo, które może być podszyte strachem? Jeśli ktoś poszukuje odpowiedzi na stawiane pytania, a dostaje odpowiedź, która naprowadza, że tak na prawdę odpowiedź tkwi w nas samych - nie uważam tego za pastwienie się. Jeśli nie wierzysz, że mam rację, spróbuj chociaż przez chwilę o niczym nie myśleć - zaręczam Ci - 5 sekund to będzie wielki sukces. Jednak to, co potem poczujesz, będzie Ci trudno opisać słowami. Zawsze, wszędzie i wszystkich ostrzegam - nie baw się swoim umysłem gdy czujesz niepokój, bo to oznacza utratę z Najczystszą Siłą. Ukojenie, uczucie fruwania w powietrzu, a nawet oddzielenie się od ciała - są to uczucia bezpieczne i nie zagrażające nikomu. Każda zabawa w duchy, myślenie o w stanie wyciszenia o złych mocach, jest zaproszeniem dla takowych. Nie jesteśmy sami we wszechświecie i są światy na o wiele niższym poziomie świadomości niż nasz, więc nie bawmy się w wywoływanie duchów, wszak te filmiki podane we wcześniejszy linkach o tym świadczą. Kierowanie się ku Miłości jeszcze nikomu nie zaszkodziło i do opętania nie doprowadziło, ale wyżej wspomniane "zabawy" i zabawy w czarną magię owszem.
-
Shesadda Czyż to co poniżej nie jest dowodem, jak bardzo trzeba uważać, o czym z resztą przestrzegasz? „Rozważmy modlitwę Dawida w psalmie dwudziestym trzecim. Pan jest pasterzem moim, nie będę więc łaknął. Jak pojmujecie, nie była to modlitwa błagalna. Czy nie znajdujecie, że prawdziwe jej znaczenie jest równoznaczne z tym, iż prowadzi nas Jedna Wielka Zasada na ścieżkę, którą powinniśmy iść, czyli że Wielka Zasada idzie przodem na naszej ścieżce i w ten sposób, kręte drogi się prostują? Wielka Zasada przygotowuje naszą ścieżkę, tak jak to czyni dobry pasterz dla swych ufnych polegających na nim owiec; a więc możemy powiedzieć: Tam gdzie prowadzi nas Ojciec, nie lękamy się. Dobry pasterz wie, gdzie jest wszystko, co dobre dla jego owiec; możemy więc powiedzieć: Nie będę łaknął! Razem z Dawidem możemy powiedzieć: Nie będę łaknął, gdyż JAM JEST chronione jest od wszelkiego zła. Każda potrzeba naszej natury jest zaspokojona. Nie tylko będziemy dobrze żywieni na zielonych pastwiskach, lecz obfitość pozwoli nam zaoszczędzić. Odpoczywamy z zupełną pewnością, że każde pragnienie jest już spełnione, tak iż możemy powiedzieć z Dawidem: 0n daje mi zielone pastwiska, do cichych wód prowadzi mnie. Błękit ich spokojnych głębi daje wielkie ukojenie naszym duszom i ucisza zmąconą świadomość. Przy spokojnym ciele i opanowanej duszy, niebiańskie natchnienie Zasady Najwyższej spływa do naszych wnętrz jako czyste światło życia i siły. Jasność wewnętrzna w nas płonie chwałą Pana swego, prawem, przez które jesteśmy wszyscy jedno. To promienne światło ducha odnawia nasze poznanie, stoimy w objawieniu naszej prawdziwej istoty, czując się jednością z Nieskończonym i wiedząc, że każdy wyszedł z tej Zasady dla przejawienia doskonałości Ojca. W spokojnej ciszy naszych dusz jesteśmy bezpieczni. W ten sposób On odnawia mą duszę. Oto, choć idę doliną cienia śmierci, nie boję się złego. Czego mamy się bać w pełni dobrodziejstwa tej Zasady Bożej? Tu odpoczywają nasze natury fizyczne, Bóg ucisza nasze umysły, Bóg uspokaja nasze dusze, Bóg oświetla nas dla służenia. Z tak doskonałym przygotowaniem wewnętrznym, jakież próby zewnętrzne mogłyby nas zatrwożyć? Jakież zło mogłoby nam szkodzić? Bóg jest w pobliżu każdego z nas, dla wszystkich jest On wiecznie obecną pomocą w chwilach trudnych. W Nim żyjemy, poruszamy się i mamy swój byt. Mówimy jednogłośnie wszystko jest dobre. Teraz każdy musi powiedzieć: Miłość boża prowadzi mnie wprost do stada. Pokazano mi prawdziwą drogę; gdy zabłądzę od stada, ścieżka moja jest prostowana. Potęga bożej miłości przyciąga mnie do mego dobra, i tak wszystko, co by roi szkodziło, jest odsunięte. Obecnie każdy może powiedzieć z Dawidem: Ponieważ Ty jesteś ze mną, Twoja różdżka i Twoja laska mnie prowadzą. Podejmując zrazu tę pracę i dostrzegając prawdy, i podstawowe fakty naukowe, ukryte poza wszelkim życiem oraz drogą dojścia do nich, robicie pierwszy krok, a odczuwana radość i uzyskane oświecenie są tak ponad wszelkie doświadczenia, jakich dotąd doznaliście, Że postanawiacie kontynuować tę pracę. Ale kiedy dopuszczacie do siebie zwątpienie, obawy czy zniechęcenie, to wasza działalność się opóźnia. Walczycie najpierw na jednej drodze, potem na drugiej, i przypuszczacie, że tracicie grunt pod nogami. Bóg wydaje się zbyt trudny dla ludzkich istnień i godzicie się ulegać niepowodzeniom. Mawiacie, dzieci boże umierają na każdym kroku i nikt z waszego pokolenia nie osiągnął ideału wiecznotrwałego i życia wiecznego, spokoju, harmonii, doskonałości, które ja idealizuję. Mawiacie, że cel osiąga się po śmierci opuszczacie się więc i uważacie przez pewien czas, że znacznie łatwiej jest płynąć z ludzką falą, obniżając dążenia. I znów świadomość rasy się uwsteczniła, a choć wsparta była rozległym duchowym oświeceniem i rozumieniem, wszakże wszystko zawiodło i świadomość ta uległa innej sile, która wiąże ludzkość i panuje nad nią. Pokolenie za pokoleniem potęguje tę siłę, czyniąc ją zawziętszą. Czyż można więc się dziwić, że natura ludzka staje się słaba, krucha i człowiek z kolei popada znów w ten sam wieczny kołowrót, w którym ślepy idzie za ślepym, powoli i stopniowo we wieczne zapomnienie, i schodzi we wielki wir, gdzie nie tylko ciało podlega zniszczeniu i rozkładowi, ale dusza jest miażdżona miedzy nigdy nie spoczywającymi żarnami ludzkiego postrzegania i błędami? Gdybyście zrozumieli jak ja i wielu innych, iż o wiele łatwiej jest wypracować swój własny problem, w jednym ziemskim doświadczeniu niż powoli i stopniowo iść, gromadząc rasową świadomość dobra i zła, która wkrótce stanie się stężałą skorupą, układaną warstwa po warstwie na tym stwardnieniu przez każde następne doświadczenie, aż nabiera ono nadludzkiej siły i zadaje ciosy jak potężny młot, aby rozbić skostniałą powłokę i wyzwolić wasze prawdziwe ja. Dopóki nie rozkruszycie skorupy i nie uwolnicie waszego prawdziwego ja, będzie was miażdżyć ten sam wir. Możecie działać, aż wyzwolicie się na tyle, że dostrzeżecie na mgnienie oka szersze horyzonty. Tu znów przestajecie walczyć; wasze widzenie umysłowe doznało rozjaśnienia, lecz wasze dało ciągle jest jeszcze zamknięte w łupinie, Pojmujecie, że nowo narodzone kurczę, gdy swobodnie wychyli głowę z jaja, musi iść naprzód i walczyć; musi ono oswobodzić się zupełnie ze swej starej skorupy, czyli środowiska zanim wrośnie w nowe które przeszło i dostrzegło, skoro wybiło otwór, w jajku, z którego wyszło. W ogóle nie zdajecie sobie sprawy z tego, że ja, będąc chłopcem pracującym w stolarni razem z mym ojcem, uświadomiłem sobie, iż istnieje wyższe życie dla zrodzonej z Boga, tzw. istoty ludzkiej niż tylko wejście w istnienie ludzie na krótki czas, podczas którego miażdżą ją kamienie młyńskie stworzonych przez człowieka praw, przesądów i konwenansów, a walka w toku tego istnienia o krótkie lata życia, potem wejście do nieba i wspaniała nagroda w postaci gry na harfie, i śpiewanie psalmów, nie mogą mieć logicznego bytu poza umysłami ludzi, na których żerują kapłani naszych czasów. Całkowicie nie rozumiecie, że po tym wielkim przebudzeniu, czyli realizacji wewnętrznej, przeminęło wiele dni i nocy walki w odosobnieniu i milczeniu, w zupełnej samotności, w sobie i ze sobą, A gdy przezwyciężyłem osobowość, nastały dla mnie jeszcze cięższe doświadczenia przy osobistym obcowaniu z tymi, gorąco ukochanymi chciałem im ukazać światło, które dostrzegłem, będąc przekonany, iż płonie ono jasno i oświetla ścieżkę każdego dziecka bożego na świat przychodzącego. W ogóle sobie nie wyobrażacie natrętnej pokusy, która nachodziła mnie, aby pozostać cieślą, jakim być mogłem, i żyć przez ten krótki czas przydzielony człowiekowi przez hierarchię i ortodoksję zamiast podjąć życie, które ukazało mi się tylko w przebłysku, poprzez błoto przesądu, dysharmonii i niewiary. Nie pojmujecie cielesnej boleści, nikczemnych obelg, którymi obrzucali mnie bliscy. Wyłączam tych, którym ukazałem dostrzeżone przez siebie światło. Nie wiecie, że to wymagało woli niezłomnej, potężniejszej niż moja własna, która podtrzymywała mnie w godzinach próby. Jak mało możecie wiedzieć o tych doświadczeniach i walkach, pokusach i porażkach. Jak walczyłem wciąż z zaciśniętymi pięściami i zębami, widząc i wiedząc, że było tam światło, choć się wydawało, że błyska ostatni promień, a nawet że i ten zniknął, ustępując mrokowi. Ale także wtedy było zawsze coś we mnie silniejsze i panujące, że poza cieniem światło było tak jasne jak zwykle. Nie ustawałem, odsunąłem cień. i znalazłem światło, płonące jeszcze jaśniej z powodu chwilowego przyćmienia. Również wtedy, gdy cień ukazywał się krzyżem, mogłem widzieć ponad nim świat boski, ostateczne nadejście jutrzenki triumfu, przechodzącego pojmowanie śmiertelnego człowieka pogrążonego jeszcze w lęku, wątpliwościach i przesądach. To był zew tego widzenia, który mnie zobligował do zdecydowanego wypicia pełnej czary goryczy, abym mógł przez własne doświadczenie zetknąć się z tym, co gasiłem: Ze człowiek poprzez wolną wolę Boga, połączoną z jego własną wolną myślą i czystymi pobudkami, może dowieść samemu sobie, że Bóg jest boski i że człowiek, Jego Syn prawdziwy, zrodzony na Jego obraz i podobieństwo, jest tak samo prawdziwie boski, jak boski jest Ojciec że ta boskość jest realnym Chrystusem, którego każdy człowiek postrzega, i który jest w nim oraz we wszystkich dzieciach Boga. Ten faktyczny Chrystus jest światłem, oświecającym każde dziecko na ten świat przychodzące. Jest ono Chrystusa-Boga, naszego Ojca, w którym, poprzez Niego oraz dzięki Niemu my wszyscy mamy wieczne życie, światło, miłość i prawdziwe braterstwo, prawdziwe Ojcostwo, prawdziwe Synostwo Boga i człowieka. W świetle tego rzeczywistego poznania, czyli prawdy: nie potrzebujecie króla, królowej, korony, papieża ani kapłana. Przy właściwym pojmowaniu, wy sami jesteście królem, królową, papieżem, kapłanem i nikt, tylko wy i Bóg stoicie razem sami. Rozpowszechniajcie to prawdziwe poznanie, aby ogarnęło cały wszechświat formy i kształtu, a dzięki danej od Boga zdolności twórczej czyńcie go doskonałością, którą widzi Bóg, i która Go otacza.
-
I jeszcze taka jedna mała dygresja, szczególnie dla tych, którzy mienią się być wierzącymi. Prawdziwie wierzący ma moc uzdrawiania. Ja nie mam, więc jeszcze nie jestem prawdziwie wierzącym. Pozdrwiam
-
Przepraszam, ale wspomniany tekst wkleję trochę później, bo "wleciało tu trochę do przetrawienia. I tak dla jasności "budząc się" nie jestem wrogiem Twoim, tylko nie zgadzam się z niektórymi Twoimi wypowiedziami czy spostrzeżeniami. A że doszedłeś do tego praktycznie sam, więc chylę czoła przed ogromem pracy jaką włożyłeś w podniesienie swojej świadomości. Tylko już nie gań tak tego świata, bo świat na prawdę jest piękny, a jesteśmy tu po to by sobie przypomnieć Kim Jesteśmy w Istocie i Kim chcemy być. Nie jesteśmy tu za karę, ale w świecie Absolutu niemożliwe jest doświadczenie zła i dobra. Aby tego doświadczyć musisz najpierw zapomnieć o Bogu. Faktem jest, że Bóg o nas nigdy nie zapomina, to my poprzez "zapomnienie" Boga mamy również zapomnieć wszystko to co uczyniliśmy bliźniemu w poprzednim wcieleniu. Bez tego zapomnienia nie byłby możliwy nasz rozwój. Brak rozwoju to zastój, a Wszechświat nie lubi zastoju. Byli już tacy jak Ty ze swoją tęsknotą do całkowitego powrotu do Domu i połączeniu się z Największą Miłością, ale w każdej chwili mogą (i wielu też to uczyniło) swoją "wędrówkę" zacząć od nowa. Mnie osobiście przyświeca przesłanie Najwyższej Zasady "niebo i ziemia przeminą, a Człowiek nie przeminie" - tego się trzymam i żadnego piekła się nie boję i szatana również, które to twory wymyśliły największe męskie pokraki (jako facetowi tak mi wolno napisać) w czasach gdy istniał zamiast patriarchatu matriarchat. To miała być zemsta za to, że żadna ich nie wybrała, a zauważyli że tylko One bały się strachu. Ot i wszystko na temat piekła i szatana, a jak ktoś zechce mogę wkleić tutaj matematyczny dowód na nieistnienie piekła, przeprowadzony przez Największego Nauczyciela wszechczasów.
-
CD ........Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć! Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz, kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki wgląd". Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu. Na tak zwanym Trzecim Oku? Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość. Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj niczego więcej, nie pragnij niczego więcej. Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie dają spokoju zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno nie. Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał. Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład: No i znowu! Nic, tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?". Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl o niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem. Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie. Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy. Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić. W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z wyjątkiem tego, czym się właśnie jest. Niech będzie i niech minie. Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź gotów na cokolwiek. Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie. Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić. Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło? Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją duszę. Wreszcie ją odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś. Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z Moja istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo, poza samym sobą. Brzmi to trochę groźnie, w jakimś sensie. Chcesz powiedzieć, że nigdy więcej nie będę chciał z nikim innym być? Nie będę chciał nikogo pokochać, ponieważ nie będzie mógł mi dać tego, co odnalazłem w swoim wnętrzu? Nie powiedziałem, że nie pokochasz nikogo czy niczego poza sobą. Powiedziałem, że nie będziesz potrzebował nikogo, czy niczego poza sobą. Powtarzam: miłość i potrzeba, to dwie różne rzeczy. Jeśli naprawdę doznasz tej wewnętrznej jedni, o jakiej mówię, wynik będzie wręcz odwrotny. Zapragniesz być z wszystkimi ale teraz z zupełnie innego powodu. Nie będziesz dążył do uzyskania od nich czegoś. Teraz będziesz się rwał, aby im coś ofiarować. Gdyż zapragniesz całym sercem podzielić się z nimi doświadczeniem, jakiego zaznałeś w sobie doświadczeniem Jedności. Będziesz szukał tej Jedności z każdym, gdyż będziesz wiedział, że stanowi ona prawdziwą twą istotę i będziesz chciał poznać te prawdę we własnym doświadczeniu. Wtedy to staniesz się niebezpieczny". Zakochasz się we wszystkich. Tak, to jest niebezpieczne, ponieważ my, ludzie, ustanowiliśmy taki styl życia, w którym uczucie Jedności z każdym przez cały czas, wpędza nas w tarapaty. Ale teraz znasz przyczyny, wiec możesz tego uniknąć."....
-
budząc się teraz Nie chciałem się tutaj wypowiadać, ale w jednym ze Twoich postów powiało grozą, a mianowicie, że przez sen oddzielamy się od Boga. Trochę się zagalopowałeś. Długą drogę przeszedłeś i Ty tylko jeden wiesz jaka ona bywa ciernista. Jednak, ośmielam się ocenić to piszesz, sądzę jesteś zbyt mocno zindoktrynowany przez coś, chociaż trudno mi zrozumieć przez co. Jedno jest pewne - nie czytałeś Rozmów z Bogiem i nie czytałeś Życia i Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu, bo wiedziałbyś jak w wielu aspektach masz mylne pojęcie. Nie wynika ono z błędnej drogi, ale z filtrów w Twoim umyśle, które powstały poprzez tę indoktrynację (prawdopodobnie którejś z religii) i to one powodują, iż nie wszystko "widzisz" we właściwych barwach. W tym miejscu ośmielam się również przywołać wypowiedzi prześwietnej Auum (chyba prawidłowo zapamiętałem nick. Wzorujesz się na kursie cudów. Mam tę książkę i zajrzałem tylko w jeden rozdział i niestety, nie jest to książka Miłości. Wkleję Ci tu, a jeśli się nie zmieści, to w następnym poscie wypowiedź, która zadaje kłam temu co jest na ten temat w kursie cudów. Chciałem go czytać, ale wobec zbyt wielu pytań (i sądzę tyle samo daje ona wątpliwości) o wyjaśnienie pewnych kwestii, nie zdecydują się na to bo szkoda czasu, gdyż nie jest to książka pochodząca do Miłości. Twoje początkowe wypowiedzi, gdzieś do strony gdzie zapomniałeś hasła, były dość inspirujące, jednak Ohmmmmm i Auuumm dawali Ci delikatnie do zrozumienia iż Twoje wizje sprawiać mogą wielu osobom przykrość. Zbyt wiele w nich strachu zamiast miłości. Jednak doceniam, i to nawet bardzo, drogę którą kroczysz, aczkolwiek nie zgadzam się z tym, że tym osobom odmawiasz racji, może nie wprost, ale jednak. Faktem jest, że nie wywyższasz się i to się liczy. Jednak wg Boga jesteśmy równi tak samo jak powietrze. Ono w pokoju jest inne, inne jest w kuchni, a jeszcze inne jest w łazience - jednak to ciągle jest to samo powietrze. Tak samo jest i z nami - Tadek, Michał, Ania, Majka to są inne osoby, ale ciągle są jednym - są częścią Boga. Dlaczego tu jesteśmy? Wiem, że trzeba będzie się trochę natrudzić by zrozumieć to, ale niestety, kafeteria nie ma pochyłego pisma więc objaśniam - początek pochodzi od Miłości, a potem już z tekstu wynika co jest pytaniem od człowieka: "Wiec słuchaj uważnie, gdyż jesteś u progu największego objaśnienia-objawienia. Jesteście uczynieni na obraz i podobieństwo Boga. To rozumiecie, ponieważ to również wam wpojono. Lecz mylicie się co do tego, jaki to jest obraz i jakie podobieństwo. A przez to jesteście w błędzie co do tego, jaki może być wasz obraz i podobieństwo. Wyobrażacie sobie, że jestem Bogiem, który ma potrzeby między innymi, potrzebę bycia przez was wielbionym. (Niektóre kościoły zastąpiły określenie potrzeba" pragnieniem". Głoszą one, że Ja po prostu pragnę, abyście Mnie wielbili, ale nigdy was do tego nie przymuszę. Lecz czy można mówić o pragnieniu", a nie o potrzebie", skoro gotów jestem wydać was na wieczne męki, jeśli nie otrzymam z waszej strony miłości? Co to za pragnienie? Tak więc, uczynieni na obraz i podobieństwo Moje, uznaliście za normalne doświadczanie takiego samego pragnienia. W ten sposób zrodziły się wasze fatalne zauroczenia". Lecz Ja powiadam wam teraz, że niczego Mi nie potrzeba. Wszystko, czym jestem w sobie, to zarazem wszystko, czego potrzebuję do wyrażenia całego siebie na zewnątrz siebie. Taka jest prawdziwa natura Boga. Taki jest obraz, na podobieństwo którego was uczyniono. Czy rozumiecie ten cud? Czy widzicie jego następstwa? Wy również jesteście bez potrzeb. Niczego wam nie potrzeba do szczęścia. Tylko wam się wydaje, że potrzebujecie. Najgłębsze, najdoskonalsze szczęście odnajdziecie we własnym wnętrzu, a kiedy już je znajdziecie, nie dorówna mu, ani też nie zburzy go, nic, co istnieje na zewnątrz waszej Jaźni. Rany, Julek, kazanie uszczęśliwia. Ale jak to się dzieje, że tego nie doświadczam? Ponieważ się o to nie starasz. Starasz się doświadczyć najwspanialszej strony swojej Jaźni na zewnątrz. Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Co powiedziałeś? Czy mógłbym to usłyszeć raz jeszcze? Powiedziałem: Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Niewykluczone, że jest to najważniejsza rzecz, jakiej się od Ciebie dowiedziałem. To raczej intuicyjne stwierdzenie. Co to znaczy? Nie bardzo rozumiem. Najdonioślejsze stwierdzenia na temat życia naogół są intuicyjne. 'Wiesz, że są prawdą, zanim jesz- cze zrozumiesz, jak i dlaczego. Są wynikiem głębokiego wglądu, który wykracza poza dowody, logikę, rozum, wszystkie te narzędzia, z pomocą których zazwyczaj usiłujesz rozstrzygnąć, czy coś jest prawdą czy nie a co za tym idzie, czy jest ważne. Czasami, poznajesz, że coś jest ważne po samym tego brzmieniu. Po prostu brzmi prawdziwie". Całe życie wierzyłem temu, co mówili o mnie inni. Zmieniałem swoje postępowanie, zmieniałem sposób bycia, aby wpłynąć na to, co mówili o mnie inni. Dosłownie doświadczałem siebie za pośrednictwem innych, dokładnie tak, jak powiedziałeś. Przydarza to się wielu ludziom. Lecz z chwilą osiągnięcia stopnia duchowego mistrzostwa pozwolisz innym doświadczyć tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Po tym poznać Mistrza: Mistrz to ktoś, kto ciebie widzi. Mistrz oddaje cię z powrotem twojej Jaźni, gdyż Mistrz ciebie rozpoznaje. Dzięki temu ty rozpoznajesz swoją ]aźń, poznajesz ją znów jako To, Czym Jesteś Naprawdę. Ty z kolei oddajesz te przysługę następnym. Stałeś się Mistrzem i nie starasz się poznać swej prawdziwej istoty za pośrednictwem innych, lecz postanawiasz sprawić, aby inni poznali swoją prawdziwą istotę za twoim pośrednictwem. Dlatego też, jak rzekłem, prawdziwy Mistrz to nie ten z największą liczbą adeptów, lecz ten, który doprowadza największą liczbę do Mistrzostwa. Jak mogę doświadczyć tej prawdy? Jak przestać szukać potwierdzenia na zewnątrz i znaleźć wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia, we własnym wnętrzu. Skieruj się do wewnątrz. Aby odnaleźć to, co kryje się w twoim wnętrzu, skieruj się do wewnątrz. Kto nie szuka wewnątrz, ten szuka na zewnątrz. Już to mówiłeś. Istotnie, wszystko to objawiłem wam wcześniej. Całą tę mądrość przekazałem już wam. Nie sądzisz chyba, że kazałbym wam czekać na odsłonięcie największych sekretów? Po co miałbym to trzymać w tajemnicy? Słyszałeś te prawdy nie tylko w poprzednich rozmowach z Bogiem, dochodziły do ciebie zewsząd. Nie ma tu żadnego objawienia, poza tym, że wszystko zostało już objawione. Nawet twoja Jaźń została ci objawiona. Pamięć tego spoczywa głęboko w twojej duszy. Gdy odsłoni ci się ona nawet na mgnienie oka, gdy doświadczysz tego choć przez krótką chwilę, stanie się dla ciebie jasne, że nic na zewnątrz nie może równać się z tym, co jest w twoim wnętrzu: wszelkie doznanie płynące z zewnętrznego bodźca blednie wobec błogostanu wewnętrznej jedności. Powiadam raz jeszcze, to we własnym wnętrzu odnajdziesz błogość. Tam przypomnisz sobie, Kim Jesteś Naprawdę i doświadczysz ponownie całkowitej niezależności od tego, co jest poza twoja Jaźnią. Tam ujrzysz obraz swój, na podobieństwo Moje l tego dnia przestaniesz potrzebować czegokolwiek i będziesz mógł, wreszcie, prawdziwie kochać. Przemawiasz tak wymownie, z taką swadą i siłą. Twoje słowa często zapierają mi dech. Ale wyjaśnij mi, jak skierować się do wewnątrz. Jak mogę poznać siebie jako takiego, który doskonale obywa się bez wszelkich zewnętrznych rzeczy? Zwyczajnie się wycisz. Pobadź w ciszy sam na sam ze swoja Jaźnią. Czyń to często. Codziennie. Nawet co godzinę w małych dawkach, jeśli możesz. Zwyczajnie przerwij. Przerwij całkowicie robienie. Przerwij całkowicie myślenie. Przez chwilę tylko ,,bądź". Nawet chwila wystarczy, aby wszystko odmienić. Przeznacz jedną godzinę o świcie dla swej Jaźni. Spotykaj się z nią w uświęconej porze. Potem zajmij się swymi codziennymi sprawami. Staniesz się inną osobą. Masz na myśli medytowanie. Nie wikłaj się w nazewnictwo czy sposoby postępowania. W tę pułapkę wpadła religia. To ma na celu dogmat. Nie przypinaj etykietki, nie ustanawiaj wokół tego zbioru reguł. To, co nazywasz medytacją, to nic innego jak bycie ze swoja Jaźnią i ostatecznie, bycie naprawdę sobą. Można to robić na wiele sposobów. Dla niektórych może to być coś, co przypomina twoją medytację" to znaczy, siedzenie w ciszy. Dla innych może to być coś, co wygląda jak samotna przechadzka, na łonie natury. Szorowanie kamiennej podłogi na kolanach również może być medytacją o czym przekonało się wielu mnichów. Przybysze z zewnątrz odwiedzający klasztor widzą w tym tylko ciężka pracę i wzdychają ze współczuciem. Ale mnich jest głęboko szczęśliwy, odnalazł niezmącony spokój ducha. Wcale nie wykręca się od szorowania, wręcz przeciwnie, szuka nowych posadzek! Dajcie mi szczotkę i wiadro! Dajcie mi następną podłogę do szorowania! Dajcie mi następną godzinę na klęczkach, z nosem piętnaście centymetrów od kamieni. A wyszoruję ją tak, jak jeszcze nie widzieliście! A przy okazji oczyści się moja dusza. Oczyści się z wszelkiej myśli o tym, że do szczęścia potrzeba jej czegoś poza nią samą. W porządku, powiedzmy, że odkryłem, iż niczego od nikogo nie potrzebuję, aby być szczęśliwym. Czy w wyniku tego nie stanę się odludkiem? Wręcz przeciwnie, wyjdziesz do ludzi jak nigdy dotąd, gdyż zrozumiesz, że nie masz nic do stracenia! Nic nie krępuje przejawiania miłości bardziej aniżeli świadomość, że możesz na tym coś stracić. Z tego samego powodu trudno wam było i straszno, kochać Mnie. Powiedziano wam, że jeśli nie będziecie Mnie wielbić w odpowiedni sposób, w odpowiednim czasie, z odpowiednich pobudek, wpadnę w gniew. Albowiem jestem Bogiem zazdrosnym i nie przyjmę waszej miłości w jakiejkolwiek postaci odbiegającej od tej, w jakiej żądam, aby mi ją okazywano. Nic nie może być dalsze prawdy i nigdy prawda nie była odleglejsza od waszej świadomości. Niczego od was nie potrzebuję, przeto niczego nie dochodzę, nie domagam się, ani nie pragnę od was. Moja miłość do was jest wolna od warunków i ograniczeń. Traficie z powrotem do Nieba niezależnie od tego czy wielbiliście Mnie w prawidłowy sposób czy nie. Nie sposób nie trafić do Nieba, ponieważ nigdzie indziej nie możecie pójść. W ten sposób macie zapewnione życie wieczne, zagwarantowaną wiekuistą nagrodę. W Rozmowach z Bogiem powiedziałeś, że nawet miłość fizyczna, doznanie seksualnej ekstazy może być formą medytacji. Zgadza się. Ale to nie jest bycie sam na sam z Jaźnią. To obcowanie z drugim. W takim razie nie wiesz, co znaczy naprawdę się miłować. Jeśli prawdziwie miłujesz, jest tylko jeden z was. Co zaczyna się jako bycie z drugim, przeistacza się w doświadczenie Jedności Jedności z Jaźnią. W istocie, taki jest cel erotycznej miłości i każdego innego przejawu miłości. Na wszystko znajdziesz odpowiedź! Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. W takim razie, co z tymi dwoma niszczycielami miłości oczekiwaniem i zazdrością? Nawet jeśli zdołacie wykorzenić potrzebę ze swojego związku z inną osobą czy ze Mną, przyjdzie wam się zmierzyć z oczekiwaniem. To taki stan, w którym wyobrażasz sobie, że ta druga osoba powinna postępować w określony sposób, pokazywać się od tej strony, jaką jej przypisałeś. Podobnie jak potrzeba, oczekiwanie jest zabójcze. Krępuje wolność, a wolność jest istotą miłości. Kiedy kogoś kochasz, dajesz mu całkowitą swobodę bycia tym, kim jest, to bowiem stanowi największy dar, jaki możesz na nich zesłać, a miłość zawsze zsyła największy dar. Ja was obdarowuję tym samym, lecz wy nie potraficie tego pojąć, ponieważ nie umiecie sobie wyobrazić miłości tak wielkiej. Dlatego uznaliście, że zapewne dałem wam swobodę czynienia tylko tego, czego od was oczekuję. Owszem, wasze religie głoszą, że Ja daję wam całkowitą wolność działania, dokonywania dowolnych wyborów. Lecz Ja pytam po raz kolejny: jeśli za dokonanie wyboru niezgodnego z moim życzeniem dręczę was bez końca i potępiam na wieki, czy rzeczywiście dałem wam wolność? Nie. Dałem wam możliwość. Macie możliwość wybrania wedle własnego upodobania, ale nie jest to wolny wybór. Przynajmniej jeśli obchodzi was rezultat. A oczywiście, obchodzi to wszystkich. Tak więc to sobie ułożyliście: jeśli mam was nagrodzić pójściem do nieba, oczekuję, że będziecie postępować po Mojemu. I nazywacie to Boża miłością. Dalej, również siebie nawzajem wiążecie oczekiwaniami i nazywacie to miłością. Ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jest to miłość, miłość bowiem nie oczekuje niczego, czego nie przynosi wolność, a wolność nie zna oczekiwań. Kiedy przestaniesz wymagać, aby druga osoba naginała się do twoich wyobrażeń, wówczas będziesz mógł wyzbyć się oczekiwań. Oczekiwania ulotnią się. Wtedy pokochasz ją dokładnie taką, jaka jest. Ale to może stać się dopiero wtedy, gdy pokochasz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. To z kolei może nastąpić tylko wtedy, gdy pokochasz Mnie dokładnie takim, jakim Ja jestem. Do tego jednak musisz Mnie znać takim, jakim ]a jestem, nie takim, jakim Mnie sobie dotąd wyobrażałeś. Dlatego pierwszym krokiem ku przyjaźni z Bogiem jest poznanie Boga, drugim zaufanie Bogu, którego znasz, trzecim zaś pokochanie Boga, którego znasz i darzysz zaufaniem. A to staje się możliwe, jeśli traktujesz Boga jak kogoś, kogo znasz i darzysz zaufaniem. Czy potrafisz kochać Boga bez warunków? To ważne pytanie. Być może do tej pory myślałeś, że właściwym pytaniem jest, czy Bóg może kochać ciebie bez warunków, ale chodzi o to, czy ty potrafisz kochać Boga bez warunków. Ponieważ otrzymać Moją miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Mnie swoją. To doniosłe stwierdzenie. Po raz kolejny proszę Cię o powtórzenie. Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Otrzymać miłość Boga możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Go swoją. To chyba odnosi się także do relacji międzyludzkich. Oczywiście. Odbierać czyjąś miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty przejawiasz miłość do tej osoby. Ona może cię kochać na swój sposób, ile chce. Ty możesz odebrać to jedynie na swój sposób. Nie możesz doświadczyć tego, czego doświadczenia odmawiasz innym. A to wiąże się z ostatnim elementem odpowiedzi: zazdrością. Postanawiając kochać Boga miłością zazdrosną, stworzyliście mit Boga, który kocha miłością zazdrosną. Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że my jesteśmy Ciebie zazdrośni? A skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga? Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha. George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo. Miał racje.Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moją miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie. W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie. Jeśli kochasz drugą osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o pracę, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby. Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa. Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne...." i tego esencja: Jak można przestać myśleć? Przecież myślę bez przerwy. Nawet myślę teraz o tymi Przede wszystkim, bądź wyciszony. Przy okazji, zwróć uwagę na to, że powiedziałem bądź wyciszony". Nie powiedziałem myśl wyciszony". Ach, tak. To świetnie. Dobrze. Kiedy pobędziesz wyciszony, zauważysz, że twoje procesy myślowe spowalniają się. Stają się ociężałe. Czas wtedy zacząć myśleć o tym, co myślisz. Co takiego? Słyszałeś. Zacznij zastanawiać się, dokąd zmierzają twoje myśli. Następnie powstrzymaj je. Zogniskuj je. Pomyśl o tym, co myślisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu. O rety. To mnie bierze. Dokładnie. To znaczy, nie w tym sensie... Tak, w tym sensie. Tylko, że o tym nie wiedziałeś. To naprawdę bierze twój umysł, sprawia, że za chwilę go opuścisz. Kiedy ludzie zobaczą cię w takim stanie bezmyślności", spytają może Czyś ty postradał zmysły?". A ty odpowiesz: Owszem! Czyż to nie wspaniałe?". Ponieważ twój umysł to nic innego jak przetwornik danych zmysłowych, a ty przestałeś analizować napływające dane. Przestałe o nich myśleć. Teraz rozmyślasz o przedmiocie swoich myśli. Zaczynasz skupiać swoje myśli i niebawem skupisz je na niczym. Jak można skupić się na niczym? Najpierw skup się na czymś konkretnym. Nie można skoncentrować się na niczym, dopóki się nie skoncentruje na czymś. Szkopuł w tym, że umysł niemal zawsze skupia się na wielu rzeczach. Odbiera dane płynące ze stu różnych źródeł naraz i przetwarza je z prędkością wyższą od światła, wysyłając ci informacje o tobie i o tym, co dzieje się z tobą i wokół ciebie. Aby skupić się na niczym, musisz przerwać ten mentalny zgiełk. Musisz nad nim zapanować, ukrócić go i wreszcie wyeliminować. Chcesz się skupić na niczym, ale najpierw musisz skupić się na czymś w szczególności raczęj, niż na wszystkim naraz. Uprość całą sprawę. Zacznij od migocącego płomienia świecy. Spójrz na świecę, popatrz na płomyk, przyjrzyj się temu, co zauważysz, wejrzyj głęboko Pobądź z płomieniem. Nie myśl o nim. Pobądź z nim. Po chwili zaczną ci opadać powieki, zrobią się ciężkie. Czy to autohipnoza? Staraj się nie szufladkować. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmyślasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nadać miano. Rozmyślanie o czymś oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj się. Pobądź z doznaniem. W porządku. Kiedy najdzie cię ochota zamknąć oczy, zamknij je. Nie myśl o tym. Niech powieki same opadną. Stanie się to naturalną koleją rzeczy, gdy przestaniesz na siłę je rozwierać. Ograniczasz dopływ danych zmysłowych. To dobrze. Teraz wsłuchaj się w swój oddech. Skup się na oddychaniu, zwłaszcza na wdechu. Wsłuchiwanie się w siebie, odrywa cię od słuchania całej reszty. Stąd pochodzą wspaniałe pomysły. Kiedy słuchasz swojego wdechu, słuchasz swego natchnienia. O, Mój Boże. Że też Ty potrafisz tak dobrać słowa. Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć! Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz, kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki wgląd". Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu. Na tak zwanym Trzecim Oku? Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość. Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj niczego więcej, nie pragnij niczego więcej. Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie dają spokoju zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno nie. Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał. Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład: No i znowu! Nic, tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?". Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl o niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem. Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie. Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy. Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić. W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z wyjątkiem tego, czym się właśnie jest. Niech będzie i niech minie. Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź gotów na cokolwiek. Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie. Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić. Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło? Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją duszę. Wreszcie ją odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś. Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z Moja istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo, poza samym sobą. Brzmi to trochę groźnie, w jakimś sensie. Chcesz powiedzieć, że nigdy więcej nie będę chciał z nikim innym być? Nie będę chciał nikogo pokochać, ponieważ nie będzie mógł mi dać tego, co odnalazłem w swoim wnętrzu? Nie powiedziałem, że nie pokochasz nikogo czy niczego poza sobą. Powiedziałem, że nie będziesz potrzebował nikogo, czy niczego poza sobą. Powtarzam: miłość i potrzeba, to dwie różne rzeczy. Jeśli naprawdę doznasz tej wewnętrznej jedni, o jakiej mówię, wynik będzie wręcz odwrotny. Zapragniesz być z wszystkimi ale teraz z zupełnie innego powodu. Nie będziesz dążył do uzyskania od nich czegoś. Teraz będziesz się rwał, aby im coś ofiarować. Gdyż zapragniesz całym sercem podzielić się z nimi doświadczeniem, jakiego zaznałeś w sobie doświadczeniem Jedności. Będziesz szukał tej Jedności z każdym, gdyż będziesz wiedział, że stanowi ona prawdziwą twą istotę i będziesz chciał poznać te prawdę we własnym doświadczeniu. Wtedy to staniesz się niebezpieczny". Zakochasz się we wszystkich. Tak, to jest niebezpieczne, ponieważ my, ludzie, ustanowiliśmy taki styl życia, w którym uczucie Jedności z każdym przez cały czas, wpędza nas w tarapaty. Ale teraz znasz przyczyny, wiec możesz tego uniknąć."....budząc się teraz Nie chciałem się tutaj wypowiadać, ale w jednym ze Twoich postów powiało grozą, a mianowicie, że przez sen oddzielamy się od Boga. Trochę się zagalopowałeś. Długą drogę przeszedłeś i Ty tylko jeden wiesz jaka ona bywa ciernista. Jednak, ośmielam się ocenić to piszesz, sądzę jesteś zbyt mocno zindoktrynowany przez coś, chociaż trudno mi zrozumieć przez co. Jedno jest pewne - nie czytałeś Rozmów z Bogiem i nie czytałeś Życia i Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu, bo wiedziałbyś jak w wielu aspektach masz mylne pojęcie. Nie wynika ono z błędnej drogi, ale z filtrów w Twoim umyśle, które powstały poprzez tę indoktrynację (prawdopodobnie którejś z religii) i to one powodują, iż nie wszystko "widzisz" we właściwych barwach. W tym miejscu ośmielam się również przywołać wypowiedzi prześwietnej Auum (chyba prawidłowo zapamiętałem nick. Wzorujesz się na kursie cudów. Mam tę książkę i zajrzałem tylko w jeden rozdział i niestety, nie jest to książka Miłości. Wkleję Ci tu, a jeśli się nie zmieści, to w następnym poscie wypowiedź, która zadaje kłam temu co jest na ten temat w kursie cudów. Chciałem go czytać, ale wobec zbyt wielu pytań (i sądzę tyle samo daje ona wątpliwości) o wyjaśnienie pewnych kwestii, nie zdecydują się na to bo szkoda czasu, gdyż nie jest to książka pochodząca do Miłości. Twoje początkowe wypowiedzi, gdzieś do strony gdzie zapomniałeś hasła, były dość inspirujące, jednak Ohmmmmm i Auuumm dawali Ci delikatnie do zrozumienia iż Twoje wizje sprawiać mogą wielu osobom przykrość. Zbyt wiele w nich strachu zamiast miłości. Jednak doceniam, i to nawet bardzo, drogę którą kroczysz, aczkolwiek nie zgadzam się z tym, że tym osobom odmawiasz racji, może nie wprost, ale jednak. Faktem jest, że nie wywyższasz się i to się liczy. Jednak wg Boga jesteśmy równi tak samo jak powietrze. Ono w pokoju jest inne, inne jest w kuchni, a jeszcze inne jest w łazience - jednak to ciągle jest to samo powietrze. Tak samo jest i z nami - Tadek, Michał, Ania, Majka to są inne osoby, ale ciągle są jednym - są częścią Boga. Dlaczego tu jesteśmy? "Wiec słuchaj uważnie, gdyż jesteś u progu największego objaśnienia-objawienia. Jesteście uczynieni na obraz i podobieństwo Boga. To rozumiecie, ponieważ to również wam wpojono. Lecz mylicie się co do tego, jaki to jest obraz i jakie podobieństwo. A przez to jesteście w błędzie co do tego, jaki może być wasz obraz i podobieństwo. Wyobrażacie sobie, że jestem Bogiem, który ma potrzeby między innymi, potrzebę bycia przez was wielbionym. (Niektóre kościoły zastąpiły określenie potrzeba" pragnieniem". Głoszą one, że Ja po prostu pragnę, abyście Mnie wielbili, ale nigdy was do tego nie przymuszę. Lecz czy można mówić o pragnieniu", a nie o potrzebie", skoro gotów jestem wydać was na wieczne męki, jeśli nie otrzymam z waszej strony miłości? Co to za pragnienie? Tak więc, uczynieni na obraz i podobieństwo Moje, uznaliście za normalne doświadczanie takiego samego pragnienia. W ten sposób zrodziły się wasze fatalne zauroczenia". Lecz Ja powiadam wam teraz, że niczego Mi nie potrzeba. Wszystko, czym jestem w sobie, to zarazem wszystko, czego potrzebuję do wyrażenia całego siebie na zewnątrz siebie. Taka jest prawdziwa natura Boga. Taki jest obraz, na podobieństwo którego was uczyniono. Czy rozumiecie ten cud? Czy widzicie jego następstwa? Wy również jesteście bez potrzeb. Niczego wam nie potrzeba do szczęścia. Tylko wam się wydaje, że potrzebujecie. Najgłębsze, najdoskonalsze szczęście odnajdziecie we własnym wnętrzu, a kiedy już je znajdziecie, nie dorówna mu, ani też nie zburzy go, nic, co istnieje na zewnątrz waszej Jaźni. Rany, Julek, kazanie uszczęśliwia. Ale jak to się dzieje, że tego nie doświadczam? Ponieważ się o to nie starasz. Starasz się doświadczyć najwspanialszej strony swojej Jaźni na zewnątrz. Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Co powiedziałeś? Czy mógłbym to usłyszeć raz jeszcze? Powiedziałem: Starasz się doświadczyć, Kim Jesteś, za pośrednictwem innych, zamiast umożliwić innym doświadczenie tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Niewykluczone, że jest to najważniejsza rzecz, jakiej się od Ciebie dowiedziałem. To raczej intuicyjne stwierdzenie. Co to znaczy? Nie bardzo rozumiem. Najdonioślejsze stwierdzenia na temat życia naogół są intuicyjne. 'Wiesz, że są prawdą, zanim jesz- cze zrozumiesz, jak i dlaczego. Są wynikiem głębokiego wglądu, który wykracza poza dowody, logikę, rozum, wszystkie te narzędzia, z pomocą których zazwyczaj usiłujesz rozstrzygnąć, czy coś jest prawdą czy nie a co za tym idzie, czy jest ważne. Czasami, poznajesz, że coś jest ważne po samym tego brzmieniu. Po prostu brzmi prawdziwie". Całe życie wierzyłem temu, co mówili o mnie inni. Zmieniałem swoje postępowanie, zmieniałem sposób bycia, aby wpłynąć na to, co mówili o mnie inni. Dosłownie doświadczałem siebie za pośrednictwem innych, dokładnie tak, jak powiedziałeś. Przydarza to się wielu ludziom. Lecz z chwilą osiągnięcia stopnia duchowego mistrzostwa pozwolisz innym doświadczyć tego, Kim Są, za twoim pośrednictwem. Po tym poznać Mistrza: Mistrz to ktoś, kto ciebie widzi. Mistrz oddaje cię z powrotem twojej Jaźni, gdyż Mistrz ciebie rozpoznaje. Dzięki temu ty rozpoznajesz swoją ]aźń, poznajesz ją znów jako To, Czym Jesteś Naprawdę. Ty z kolei oddajesz te przysługę następnym. Stałeś się Mistrzem i nie starasz się poznać swej prawdziwej istoty za pośrednictwem innych, lecz postanawiasz sprawić, aby inni poznali swoją prawdziwą istotę za twoim pośrednictwem. Dlatego też, jak rzekłem, prawdziwy Mistrz to nie ten z największą liczbą adeptów, lecz ten, który doprowadza największą liczbę do Mistrzostwa. Jak mogę doświadczyć tej prawdy? Jak przestać szukać potwierdzenia na zewnątrz i znaleźć wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia, we własnym wnętrzu. Skieruj się do wewnątrz. Aby odnaleźć to, co kryje się w twoim wnętrzu, skieruj się do wewnątrz. Kto nie szuka wewnątrz, ten szuka na zewnątrz. Już to mówiłeś. Istotnie, wszystko to objawiłem wam wcześniej. Całą tę mądrość przekazałem już wam. Nie sądzisz chyba, że kazałbym wam czekać na odsłonięcie największych sekretów? Po co miałbym to trzymać w tajemnicy? Słyszałeś te prawdy nie tylko w poprzednich rozmowach z Bogiem, dochodziły do ciebie zewsząd. Nie ma tu żadnego objawienia, poza tym, że wszystko zostało już objawione. Nawet twoja Jaźń została ci objawiona. Pamięć tego spoczywa głęboko w twojej duszy. Gdy odsłoni ci się ona nawet na mgnienie oka, gdy doświadczysz tego choć przez krótką chwilę, stanie się dla ciebie jasne, że nic na zewnątrz nie może równać się z tym, co jest w twoim wnętrzu: wszelkie doznanie płynące z zewnętrznego bodźca blednie wobec błogostanu wewnętrznej jedności. Powiadam raz jeszcze, to we własnym wnętrzu odnajdziesz błogość. Tam przypomnisz sobie, Kim Jesteś Naprawdę i doświadczysz ponownie całkowitej niezależności od tego, co jest poza twoja Jaźnią. Tam ujrzysz obraz swój, na podobieństwo Moje l tego dnia przestaniesz potrzebować czegokolwiek i będziesz mógł, wreszcie, prawdziwie kochać. Przemawiasz tak wymownie, z taką swadą i siłą. Twoje słowa często zapierają mi dech. Ale wyjaśnij mi, jak skierować się do wewnątrz. Jak mogę poznać siebie jako takiego, który doskonale obywa się bez wszelkich zewnętrznych rzeczy? Zwyczajnie się wycisz. Pobadź w ciszy sam na sam ze swoja Jaźnią. Czyń to często. Codziennie. Nawet co godzinę w małych dawkach, jeśli możesz. Zwyczajnie przerwij. Przerwij całkowicie robienie. Przerwij całkowicie myślenie. Przez chwilę tylko ,,bądź". Nawet chwila wystarczy, aby wszystko odmienić. Przeznacz jedną godzinę o świcie dla swej Jaźni. Spotykaj się z nią w uświęconej porze. Potem zajmij się swymi codziennymi sprawami. Staniesz się inną osobą. Masz na myśli medytowanie. Nie wikłaj się w nazewnictwo czy sposoby postępowania. W tę pułapkę wpadła religia. To ma na celu dogmat. Nie przypinaj etykietki, nie ustanawiaj wokół tego zbioru reguł. To, co nazywasz medytacją, to nic innego jak bycie ze swoja Jaźnią i ostatecznie, bycie naprawdę sobą. Można to robić na wiele sposobów. Dla niektórych może to być coś, co przypomina twoją medytację" to znaczy, siedzenie w ciszy. Dla innych może to być coś, co wygląda jak samotna przechadzka, na łonie natury. Szorowanie kamiennej podłogi na kolanach również może być medytacją o czym przekonało się wielu mnichów. Przybysze z zewnątrz odwiedzający klasztor widzą w tym tylko ciężka pracę i wzdychają ze współczuciem. Ale mnich jest głęboko szczęśliwy, odnalazł niezmącony spokój ducha. Wcale nie wykręca się od szorowania, wręcz przeciwnie, szuka nowych posadzek! Dajcie mi szczotkę i wiadro! Dajcie mi następną podłogę do szorowania! Dajcie mi następną godzinę na klęczkach, z nosem piętnaście centymetrów od kamieni. A wyszoruję ją tak, jak jeszcze nie widzieliście! A przy okazji oczyści się moja dusza. Oczyści się z wszelkiej myśli o tym, że do szczęścia potrzeba jej czegoś poza nią samą. W porządku, powiedzmy, że odkryłem, iż niczego od nikogo nie potrzebuję, aby być szczęśliwym. Czy w wyniku tego nie stanę się odludkiem? Wręcz przeciwnie, wyjdziesz do ludzi jak nigdy dotąd, gdyż zrozumiesz, że nie masz nic do stracenia! Nic nie krępuje przejawiania miłości bardziej aniżeli świadomość, że możesz na tym coś stracić. Z tego samego powodu trudno wam było i straszno, kochać Mnie. Powiedziano wam, że jeśli nie będziecie Mnie wielbić w odpowiedni sposób, w odpowiednim czasie, z odpowiednich pobudek, wpadnę w gniew. Albowiem jestem Bogiem zazdrosnym i nie przyjmę waszej miłości w jakiejkolwiek postaci odbiegającej od tej, w jakiej żądam, aby mi ją okazywano. Nic nie może być dalsze prawdy i nigdy prawda nie była odleglejsza od waszej świadomości. Niczego od was nie potrzebuję, przeto niczego nie dochodzę, nie domagam się, ani nie pragnę od was. Moja miłość do was jest wolna od warunków i ograniczeń. Traficie z powrotem do Nieba niezależnie od tego czy wielbiliście Mnie w prawidłowy sposób czy nie. Nie sposób nie trafić do Nieba, ponieważ nigdzie indziej nie możecie pójść. W ten sposób macie zapewnione życie wieczne, zagwarantowaną wiekuistą nagrodę. W Rozmowach z Bogiem powiedziałeś, że nawet miłość fizyczna, doznanie seksualnej ekstazy może być formą medytacji. Zgadza się. Ale to nie jest bycie sam na sam z Jaźnią. To obcowanie z drugim. W takim razie nie wiesz, co znaczy naprawdę się miłować. Jeśli prawdziwie miłujesz, jest tylko jeden z was. Co zaczyna się jako bycie z drugim, przeistacza się w doświadczenie Jedności Jedności z Jaźnią. W istocie, taki jest cel erotycznej miłości i każdego innego przejawu miłości. Na wszystko znajdziesz odpowiedź! Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. W takim razie, co z tymi dwoma niszczycielami miłości oczekiwaniem i zazdrością? Nawet jeśli zdołacie wykorzenić potrzebę ze swojego związku z inną osobą czy ze Mną, przyjdzie wam się zmierzyć z oczekiwaniem. To taki stan, w którym wyobrażasz sobie, że ta druga osoba powinna postępować w określony sposób, pokazywać się od tej strony, jaką jej przypisałeś. Podobnie jak potrzeba, oczekiwanie jest zabójcze. Krępuje wolność, a wolność jest istotą miłości. Kiedy kogoś kochasz, dajesz mu całkowitą swobodę bycia tym, kim jest, to bowiem stanowi największy dar, jaki możesz na nich zesłać, a miłość zawsze zsyła największy dar. Ja was obdarowuję tym samym, lecz wy nie potraficie tego pojąć, ponieważ nie umiecie sobie wyobrazić miłości tak wielkiej. Dlatego uznaliście, że zapewne dałem wam swobodę czynienia tylko tego, czego od was oczekuję. Owszem, wasze religie głoszą, że Ja daję wam całkowitą wolność działania, dokonywania dowolnych wyborów. Lecz Ja pytam po raz kolejny: jeśli za dokonanie wyboru niezgodnego z moim życzeniem dręczę was bez końca i potępiam na wieki, czy rzeczywiście dałem wam wolność? Nie. Dałem wam możliwość. Macie możliwość wybrania wedle własnego upodobania, ale nie jest to wolny wybór. Przynajmniej jeśli obchodzi was rezultat. A oczywiście, obchodzi to wszystkich. Tak więc to sobie ułożyliście: jeśli mam was nagrodzić pójściem do nieba, oczekuję, że będziecie postępować po Mojemu. I nazywacie to Boża miłością. Dalej, również siebie nawzajem wiążecie oczekiwaniami i nazywacie to miłością. Ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jest to miłość, miłość bowiem nie oczekuje niczego, czego nie przynosi wolność, a wolność nie zna oczekiwań. Kiedy przestaniesz wymagać, aby druga osoba naginała się do twoich wyobrażeń, wówczas będziesz mógł wyzbyć się oczekiwań. Oczekiwania ulotnią się. Wtedy pokochasz ją dokładnie taką, jaka jest. Ale to może stać się dopiero wtedy, gdy pokochasz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. To z kolei może nastąpić tylko wtedy, gdy pokochasz Mnie dokładnie takim, jakim Ja jestem. Do tego jednak musisz Mnie znać takim, jakim ]a jestem, nie takim, jakim Mnie sobie dotąd wyobrażałeś. Dlatego pierwszym krokiem ku przyjaźni z Bogiem jest poznanie Boga, drugim zaufanie Bogu, którego znasz, trzecim zaś pokochanie Boga, którego znasz i darzysz zaufaniem. A to staje się możliwe, jeśli traktujesz Boga jak kogoś, kogo znasz i darzysz zaufaniem. Czy potrafisz kochać Boga bez warunków? To ważne pytanie. Być może do tej pory myślałeś, że właściwym pytaniem jest, czy Bóg może kochać ciebie bez warunków, ale chodzi o to, czy ty potrafisz kochać Boga bez warunków. Ponieważ otrzymać Moją miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Mnie swoją. To doniosłe stwierdzenie. Po raz kolejny proszę Cię o powtórzenie. Nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Otrzymać miłość Boga możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty obdarzasz Go swoją. To chyba odnosi się także do relacji międzyludzkich. Oczywiście. Odbierać czyjąś miłość możesz tylko w takiej postaci, w jakiej ty przejawiasz miłość do tej osoby. Ona może cię kochać na swój sposób, ile chce. Ty możesz odebrać to jedynie na swój sposób. Nie możesz doświadczyć tego, czego doświadczenia odmawiasz innym. A to wiąże się z ostatnim elementem odpowiedzi: zazdrością. Postanawiając kochać Boga miłością zazdrosną, stworzyliście mit Boga, który kocha miłością zazdrosną. Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że my jesteśmy Ciebie zazdrośni? A skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga? Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha. George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo. Miał racje.Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moją miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie. W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie. Jeśli kochasz drugą osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o pracę, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby. Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa. Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne...." i tego esencja: Jak można przestać myśleć? Przecież myślę bez przerwy. Nawet myślę teraz o tymi Przede wszystkim, bądź wyciszony. Przy okazji, zwróć uwagę na to, że powiedziałem bądź wyciszony". Nie powiedziałem myśl wyciszony". Ach, tak. To świetnie. Dobrze. Kiedy pobędziesz wyciszony, zauważysz, że twoje procesy myślowe spowalniają się. Stają się ociężałe. Czas wtedy zacząć myśleć o tym, co myślisz. Co takiego? Słyszałeś. Zacznij zastanawiać się, dokąd zmierzają twoje myśli. Następnie powstrzymaj je. Zogniskuj je. Pomyśl o tym, co myślisz. To pierwszy krok ku mistrzostwu. O rety. To mnie bierze. Dokładnie. To znaczy, nie w tym sensie... Tak, w tym sensie. Tylko, że o tym nie wiedziałeś. To naprawdę bierze twój umysł, sprawia, że za chwilę go opuścisz. Kiedy ludzie zobaczą cię w takim stanie bezmyślności", spytają może Czyś ty postradał zmysły?". A ty odpowiesz: Owszem! Czyż to nie wspaniałe?". Ponieważ twój umysł to nic innego jak przetwornik danych zmysłowych, a ty przestałeś analizować napływające dane. Przestałe o nich myśleć. Teraz rozmyślasz o przedmiocie swoich myśli. Zaczynasz skupiać swoje myśli i niebawem skupisz je na niczym. Jak można skupić się na niczym? Najpierw skup się na czymś konkretnym. Nie można skoncentrować się na niczym, dopóki się nie skoncentruje na czymś. Szkopuł w tym, że umysł niemal zawsze skupia się na wielu rzeczach. Odbiera dane płynące ze stu różnych źródeł naraz i przetwarza je z prędkością wyższą od światła, wysyłając ci informacje o tobie i o tym, co dzieje się z tobą i wokół ciebie. Aby skupić się na niczym, musisz przerwać ten mentalny zgiełk. Musisz nad nim zapanować, ukrócić go i wreszcie wyeliminować. Chcesz się skupić na niczym, ale najpierw musisz skupić się na czymś w szczególności raczęj, niż na wszystkim naraz. Uprość całą sprawę. Zacznij od migocącego płomienia świecy. Spójrz na świecę, popatrz na płomyk, przyjrzyj się temu, co zauważysz, wejrzyj głęboko Pobądź z płomieniem. Nie myśl o nim. Pobądź z nim. Po chwili zaczną ci opadać powieki, zrobią się ciężkie. Czy to autohipnoza? Staraj się nie szufladkować. Widzisz? Znowu to robisz. Rozmyślasz o tym. Analizujesz i chcesz mu nadać miano. Rozmyślanie o czymś oznacza kres twojego bycia z tym. Nie zastanawiaj się. Pobądź z doznaniem. W porządku. Kiedy najdzie cię ochota zamknąć oczy, zamknij je. Nie myśl o tym. Niech powieki same opadną. Stanie się to naturalną koleją rzeczy, gdy przestaniesz na siłę je rozwierać. Ograniczasz dopływ danych zmysłowych. To dobrze. Teraz wsłuchaj się w swój oddech. Skup się na oddychaniu, zwłaszcza na wdechu. Wsłuchiwanie się w siebie, odrywa cię od słuchania całej reszty. Stąd pochodzą wspaniałe pomysły. Kiedy słuchasz swojego wdechu, słuchasz swego natchnienia. O, Mój Boże. Że też Ty potrafisz tak dobrać słowa. Sza. Bądź cicho. Przestań o tym myśleć! Teraz zogniskuj swój wewnętrzny ogląd. Gdyż teraz, kiedy masz natchnienie, przyniesie ci ono wielki wgląd". Skup swój ogląd na punkcie pośrodku czoła, nieco ponad linią oczu. Na tak zwanym Trzecim Oku? Tak. Skoncentruj na nim swoją uwagę. Wejrzyj głęboko. Nie oczekuj, że coś dojrzysz. Zajrzyj w tę nicość. Bądź z tą ciemnością. Nie staraj się czegoś tam zobaczyć. Odpręż się, ciesz się spokojem, jakim emanuje pustka. Pustka jest dobra. Stworzenie może dokonać się jedynie w próżni. Dlatego raduj się pustką. Nie oczekuj niczego więcej, nie pragnij niczego więcej. Co mamy zrobić z tymi wszystkimi myślami, jakie wciąż nas nachodzą? Można mówić o szczęściu, jeśli zazna się choć trzy sekundy pustki. Czy mógłbyś wypowiedzieć się w sprawie tych natarczywych myśli, jakie nie dają spokoju zwłaszcza początkującym? Nowicjusze popadają we frustrację, kiedy nie udaje im się uciszyć umysłu i przejść do tej nicości, o jakiej mówisz. Dla Ciebie to może łatwizna, ale dla większości z nas na pewno nie. Znowu o tym rozmyślasz. Proszę cię, abyś przestał. Kiedy umysł wypełniają ci myśli, po prostu przyglądaj się, zaakceptuj to. Myśli przychodzą, a ty odsuwasz się i zamieniasz w widza. Nie myśl o tym, tylko rejestruj. Nie zastanawiaj się nad tym, co myślisz. Odsuń się i rejestruj. Nie osądzaj. Nie popadaj z tego powodu we frustrację. Nie zaczynaj mówić sam do siebie, na przykład: No i znowu! Nic, tylko same myśli! Kiedy wreszcie osiągnę pustkę?". Nie można osiągnąć pustki narzekając bez przerwy, że jest się od niej daleko. Kiedy wyskakuje myśl o niczym szczególnym, bez związku z obecną chwilą zauważ to. Zauważ i chwal, niech stanie się częścią twego doświadczenia. Nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu przewijającego się przed twym wewnętrznym oglądem. Niech przejdzie. Podobnie postępuj z odgłosami czy uczuciami. Odkryjesz może, że nigdy nie słyszysz tylu dźwięków jak wtedy, gdy próbujesz doznać absolutnego bezruchu. Przekonasz się może, że nigdy nie masz takich trudności z zajęciem wygodnej pozycji jak wtedy, gdy próbujesz usiąść w absolutnie wygodnej pozycji. Zarejestruj to. Cofnij się o krok i przyjrzyj się sobie, jak to rejestrujesz. Włącz to do swojego doświadczenia. Ale nie dumaj o tym. To uczestnik pochodu. Niech przejdzie. Podobnie ma się rzecz z zadanym właśnie przez ciebie pytaniem. To pytanie po prostu przyszło ci do głowy. Ono również uczestniczy w pochodzie. Niech przejdzie. Nie staraj się szukać odpowiedzi czy rozwiązania, nie próbuj go rozgryźć. Pozwól mu być, iść w pochodzie. Zauważ, że nic nie musisz w związku z nim robić. W tym odnajdziesz wielki spokój. Jaka ulga. Nie trzeba niczego pragnąć, niczego robić, niczym być, z wyjątkiem tego, czym się właśnie jest. Niech będzie i niech minie. Ale nadal patrz. Bez niepokoju, bez oczekiwania. Tylko... przyglądaj się na luzie. Niczego nie wypatruj... bądź gotów na cokolwiek. Za pierwszym razem, kiedy to robisz, za dziesiątym albo dopiero za setnym czy tysięcznym, możesz dostrzec coś, co przypomina migocący błękitny płomień czy pląsające światło. Z początku może rozbłyskiwać, potem się ustala. Pozostań z nim. Wniknij do niego. Jeśli poczujesz, jak stapiasz się z nim, niech tak się stanie. Jeśli to się stanie, nie trzeba ci nic więcej mówić. Czym jest ten błękitny płomień, to pląsające światło? Tobą. To rdzeń twojej duszy. Otacza ciebie, przenika, jest tobą. Przywitaj swoją duszę. Wreszcie ją odnalazłeś. Wreszcie jej doświadczyłeś. Jeśli stopisz się z nią w Jedno, zaznasz prawdziwej błogości. Odkryjesz, że istota twojej duszy jest tożsama z Moja istotą. Utworzysz jedność ze Mną. Chociaż na chwilę. Chociaż na nanosekunde. Ale to wystarczy. Potem nic innego nie będzie się liczyło, nic nie będzie takie same, nic w fizycznym świecie temu nie dorówna. I wtedy też zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczego i nikogo, poza samym sobą. Brzmi to trochę groźnie, w jakimś sensie. Chcesz powiedzieć, że nigdy więcej nie będę chciał z nikim innym być? Nie będę chciał nikogo pokochać, ponieważ nie będzie mógł mi dać tego, co odnalazłem w swoim wnętrzu? Nie powiedziałem, że nie pokochasz nikogo czy niczego poza sobą. Powiedziałem, że nie będziesz potrzebował nikogo, czy niczego poza sobą. Powtarzam: miłość i potrzeba, to dwie różne rzeczy. Jeśli naprawdę doznasz tej wewnętrznej jedni, o jakiej mówię, wynik będzie wręcz odwrotny. Zapragniesz być z wszystkimi ale teraz z zupełnie innego powodu. Nie będziesz dążył do uzyskania od nich czegoś. Teraz będziesz się rwał, aby im coś ofiarować. Gdyż zapragniesz całym sercem podzielić się z nimi doświadczeniem, jakiego zaznałeś w sobie doświadczeniem Jedności. Będziesz szukał tej Jedności z każdym, gdyż będziesz wiedział, że stanowi ona prawdziwą twą istotę i będziesz chciał poznać te prawdę we własnym doświadczeniu. Wtedy to staniesz się niebezpieczny". Zakochasz się we wszystkich. Tak, to jest niebezpieczne, ponieważ my, ludzie, ustanowiliśmy taki styl życia, w którym uczucie Jedności z każdym przez cały czas, wpędza nas w tarapaty. Ale teraz znasz przyczyny, wiec możesz tego uniknąć."....
-
Witam w zimowe południe:D Nie wiem czy dobrze robię, ale najwyżej wyjdzie z tego jakieś zamieszanie.;) Otóż przypomniało mi się, że w Arkadii cukrzykom podawano jakąś cebulową miksturę. Nie interesowałem się tym tematem szczegółowo, bo sprawa mnie nie dotyczyła. Jednakże codziennie w filiżance była na ich stolikach ta mikstura. Usłyszałem tylko, że jest to cebula przepuszczona przez sokowirówkę i coś dodane do smaku, ale co? nie napiszę, nie dosłyszałem. Dowiedziałem się tylko, że ten sok z cebuli ma zbawienne działanie na utrzymanie właściwego poziomu cukru. Może warto byłoby się dowiedzieć u źródła o szczegóły. Piszę o tym, bo z tego co wyczytuję są tutaj osoby z cukrzycą, a warto byłoby im rozszerzyć swoją optymalną wiedzę o ten temat. Pozdrawiam
-
Dobry wieczór Chciałem dodać trochę informacji na temat chlebka z Lidla. Trzeba uważać, który się bierze - oczywiście ten który ja kupuję to Sonnenblumen-Kernbrot bo ma najmniej węglowodanów - 39,0g na 100. Pozostałe gatunki prawie 50, bo 47 lub 48. Dla kogoś kto lubi zagryzać chlebkiem ma to znaczenie. Warty polecenia jest jeszcze (W-47) razowiec (Rustikales Vollkornbrot) Jednak ten pierwszy, z dużą ilością (aż 20% wagi) ziaren słonecznika, jest najsmaczniejszy. Żaden z ziarnami mi tak nie smakuje jak właśnie ten, a moja Pani wręcz go uwielbia. Nie trzeba wiele zachodu aby go upiec - ilość wody podana w przepisie do pieczenia. Jeśli do piekarnika włożymy naczynie z wodą (zaraz po zagotowaniu), skorka będzie miękka i nie tak sucha jak z wypiekacza do chleba. Po wystygnięciu wkładam do woreczka foliowego i jest świeży przez tydzień. Cena kilograma gotowej mieszanki (4,99zł za kilogram), w porównaniu z tymi chlebami co kupuję w sklepie, tym bardziej mnie zachęca do pieczenia własnego. Dzielę na pół i za 5 złotych mam chleb na 2 tygodnie. Moje żo nie panikuj z tym białkiem z nóżek wieprzowych - to czysty kolagen i zdecydowanie lepszy na ból stawów niż środki przeciwbólowe. Zjadając białko kolagenowe, dostarczamy budulca do utrzymania w kondycji naszych stawów. Owszem zupa, na wywarze z kości, też zawiera białko kolagenowe, ale nie działa ono tak zdecydowanie na już schorowane (ze starości :D) stawy. I w zasadzie tego białka osobom dorosłym nie wlicza się do ogólnego bilansu BTW. Wszystko zużywają stawy. Do bilansu wliczany jest tylko tłuszcz. Jeśli chodzi o galaretkę z nóżek wieprzowych - powinno się wydzielać dzieciom do 12 roku życia - nie więcej niż 200g na dobę. Gosiu pytałaś o moje dzienne menu. Przyznam się, że jedynie na śniadanie jadam omlet, bo uwielbiam. Potem, ze względu na pracę zmianową, mam już trudności. Staram się jednak utrzymywać BTW w ryzach. Nie zawsze mi wychodzi, ale trzymam się żelaznej zasady, by nie przekraczać węglowodanów. Anusiadanusia dzięki Ci za pojawienie się na forum o kamicy nerkowej. W zasadzie mogę się już przyznać do pierwszego sukcesu, chociaż nie w stu procentach. Bywają dni, że całkowicie zanikają objawy kamicy nerkowej. Dla mnie, po ostatnich przejściach, jest to najprzyjemniejszy dowód dobroczynnej diety optymalnej. Mam prawie pewność, że te objawy będą pojawiać się co raz rzadziej, aż zanikną całkowicie. Pozdrawiam optymalnie :D
-
Ja daje 2 "stópki" i golonkę. W zależności od tego jacy będą goście - golonka jest mniejsza lub większa (niektórzy wolą więcej mięsa). No i tak jak Ty daję włoszczyznę oraz dodatkowo i obowiązkowo jeden ząbek czosnku. Nie czuć go wcale, ale galaretka bez niego nie ma pełnego smaku tak jak zupa jarzynowa bez kalarepki. Oczywiście tak jak do rosołu dodaję jedną całą cebulę i ani grama żelatyny. Galareta może stać poza lodówką i się nie rozpuszcza. Mięsa nie mielę, a obieram z kości i drobno kroję. Goście zajadają się nią, ale być może dlatego, że ja daję dość sporo marchewki. Są tacy co jej nie lubią, więc w niektórych pojemnikach jest tylko dla ozdoby. Poza tym na garnek 4 litrowy wywaru daję jeszcze 5-6 listków laurowych, kilka ziarenek ziela angielskiego i pieprzu. Żadnych innych przypraw typu vegeta czy maggi nie dodaję, chociaż goście się upierają, że maggi dodałem, a to jest po prostu chyba ten czosnek. :D Smacznego ;) Ale tym żurkiem mnie dobiłaś :P, chyba sobie zrobię pojutrze, bo jutro pracuję.
-
Witajcie miłe Panie w Nowym Roku Czytam, czytam i próbuję wyciągnąć co się da z tego co piszecie i mam smutną wiadomość. Poza Anusiądanusia nie jesteście optymalne. Na Boga, jak chcecie schudnąć jedząc tak na "opak" - raz optymalnie, a następnym razem byle jak. Gosiu, zaraz po świętach (Święta były u mnie super optymalne) też tak coś mnie naszło - zjadłbym byle co, ale coś słodkiego. Zrobiłem "rachunek sumienia" i okazało się - brak wymaganego minimum tłuszczu. Musiałem nieźle nakombinować, by w węglowodanach nie namieszać, a i z białkiem też wszystko by się pokićkało. Przypomniał mi się jeden akapit z książki Dra Kwaśniewskiego - gdy odwiedzał tę ciężko chorą dziewczynkę i jak jadła twaróg z masłem i żółtkami. Zawsze smakował mi twarożek, ale nigdy nie jadłem go niesłodzonego. Cebuli, szczypiorku też nie miałem w domu. Lekko tylko osoliłem i zjadłem prawie 200g łącznie - czyli śmietana 36, tłusty twaróg i 4 żółtka. Możesz mi wierzyć lub nie - natychmiast zapomniałem o słodyczach i głodzie. Już nie wspomnę o wspaniałym samopoczuciu następnego dnia. Niestety Sylwester nie był u mnie optymalny - ale co tam, raz w roku można. :D Na efekty długo nie musiałem czekać - POCHP dało znać o sobie i to ze zdwojoną siłą. Dla niewtajemniczonych POCHP (przewlekła obturacyjna choroba płuc) to nic innego jak astma papierosowa. Wczoraj już się pilnowałem, a dziś jak ręką odjął. No i właśnie dwie sprawy mi się przypomniały z Arkadii. Pierwszą już wyżej opisałem - wzmożona ochota na słodycze - to po prostu zbyt niska waga tłuszczy w optymalnym bilansie. Druga dotyczy prozaicznej sprawy, takiej jak mięsa z kośćmi - jak je obliczać, a przecież kości nie jemy. Otóż rada była taka - zważyć całość przed obróbką cieplną czyli przed gotowaniem lub smażeniem, a potem kości dają się łatwo oddzielać i ważymy same kości - wyjdzie nam waga rzeczywistego mięsa. Najczęściej robię żeberka i faktycznie, jest to ciekawa rada, bo nie zawsze daje się te kości oddzielić od surowego mięsa. Jeśli chodzi o inne diety? Na prawdę, ja nic więcej nie potrzebuję, ponad dietę optymalną. Jem co dusza zapragnie i jem ze smakiem (chociaż cukru to mi trochę szkoda) i chudnę, mam dobre samopoczucie, a po galaretce z nóżek nie bolą mnie kolana, gdzie ból nawet nie mijał po Ibupromie. Żadnych innych środków przeciw bólowi kolan nie mogłem stosować. Wynika z tego, że w moim organizmie brakuje kolagenu. Pozdrawiam i życzę bardzo optymalnego Nowego Roku.
-
Sorki Gosiu, moja wina, policzyłem podwójnie jajka. Chociaż wg Twoich proporcji różnimy się trochę, bo w mojej broszurce jajka mają wskaźniki: 12,5/10,7/1. Jednak, biorąc pod uwagę ilość zjadanego białka, to dolna granica, zjadanego przez Ciebie tłuszczu, powinna wynosić 127g. To tłuszcz jest podstawą żywienia dorosłej osoby. Nam dorosłym białko nie jest aż tak potrzebne, jedynie, jak mawiała dietetyczka Karolina, na wymianę zużytych tkanek. Cytuję Ci zdanie z broszurki z Arkadii: "Ilość tłuszczu obliczamy w stosunku do ilości zjadanego białka. Po upływie 3 miesięcy od rozpoczęcia żywienia optymalnego ilość białka należy ograniczyć do 0,5-0,8g czyli praktycznie o połowę. Zmniejszamy tylko ilość białka, a ilości tłuszczy i węglowodanów pozostają bez zmian". Szkoda, że nie mam możliwości przedrukowania tej broszurki, bo jest w niej parę ciekawych opinii na temat żywienia, wynikających z praktycznego stosowania bezpośrednio w stołówce Arkadii. Podam kolejność od najbardziej wartościowych do najmniej wartościowych produktów pod względem zawartego w nich białka: ŻÓŁTKO - białko przyswajalne prawie w 100% Podroby Sery tłuste Wieprzowina Mięso wołowe Drób, ryby Białko pochodzenia roślinnego. Trzeba pamiętać podstawową zasadę, że białko to budulec, a tłuszcze to energia. Dorosłej osobie, czynnej zawodowo, potrzebna jest większa ilość tłuszczu by mieć więcej energii. Jeśli, jak z powyższego zestawienia wynika - białko roślinne jest mniej wartościowe i nieco możemy go zjadać więcej. No i jeszcze jedna uwaga - należy poszukiwać najnowszych wykazów produktów spożywczych ze względu na zawartość BTW. Wartość odżywcza mięsa zmienia się wraz ze składem podawanej karmy. Dawniej mięsa i wędliny miały trochę inny skład BWiT niż obecnie, bo nie podawano zwierzętom sztucznej karmy. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam za tę pomyłkę z tym jajcem. ;)
-
Gosiu, nie wiem ile zjadasz tłuszczy i w jakiej postaci, ale podam Ci na moim przykładzie, który to bilans zalecił mi lekarz Kania z Arkadii. BTW 50g 150g 40g Powinienem ważyć 65, a moja waga na starcie wynosiła 85. Czyli wg bilansu wskazanego przez dra Kwaśniewskiego mój bilans, przy przy wadze 65 kg, powinien wyglądać tak: B/65g T/162,5-227,5g oraz W/32,5-52g Jak widać na moim przykładzie - cały bilans jest dość mocno zaniżony. Mimo tego obniżonego bilansu, jem więcej niż do tej pory, poza oczywiście węglowodanami. Moja waga od 3 grudnia poszła w dół o 4 kg. Przeanalizuj sobie swój bilans - być może znajdziesz jakiś błąd i proszę pamiętać, że wszelkie ważenie produktów powinno się odbywać przed ich smażeniem czy gotowaniem. No i poniżej obiecane składowe BTW na 100g w rybach: Ryby świeże: Dorsz świeży, filety bez skóry: 16,5/0,3/0 Flądra świeża: 16,5/1,5/0 Halibut biały: 20,1/1,9/0 Karp: 18/4,2/0 Mintaj: 16,6/0,6/0 Morszczuk: 17,2/2,2/0 Pstrąg tęczowy: 18,6/9,6/0 Szczupak: 18,4/08,/0 Śledź: 16,3/10,7/0 Śledź solony: 19,8/15,4/0 Ryby wędzone: Dorsz: 22,1/0,5/0 Łosoś: 21,5/8,4/0 Makrela: 20,7/15,5/0 Pikling: 21,8/14,3/0 Węgorz: 17,9/28,6/0 Przetwory rybne: Paprykarz szczeciński: 9,9/11,9/8,6 Sałatka z dorsza: 9,8/13,9/7,2 Sałatka pikantna z makreli: 10,2/13,2/6,9 Sardynka w oleju: 24,1/13,9/0 Sardynka w pomidorach: 17/9,9/1,4 Śledź w oleju: 19,7/29,4/0 Śledź w pomidorach: 13,7/12,8/1,8 Tuńczyk w oleju: 27,1/9/0 Tuńczyk w wodzie: 21/1,2/0 Są to przykłady najczęściej pojawiające się na naszych stołach. Jak widać - najwartościowszą rybą morską jest śledź, a słodkowodną pstrąg. moje żo - mam nadzieję, że chociaż trochę Ci pomogłem tym zestawieniem. Białko i tłuszcze oczywiście traktujemy jak składniki zwierzęce z tym, że w tłuszczu rybim jest ten sławny Omega3, który ma zbawienny wpływ na wszelkie ułomności przewodu pokarmowego. Pozdrawiam przedświątecznie
-
Dzień dobry Moje żo Specjalistą w przygotowaniu i smażeniu placków ziemniaczanych jestem od 10 roku życia> :D Wtedy po raz pierwszy przygotowałem samodzielnie od a do z placki ziemniaczane. Wtedy zrobiłem to ze strachu - w wiejskiej świetlicy leciał film horror "Kobieta wąż" - byłem sam w domu i musiałem się czymś zająć. Fajnie było jak wszyscy po powrocie zajadali się moimi własnoręcznie przygotowanymi i usmażonymi plackami. Teraz smażę z wielką przyjemnością, a dla smakoszy mam przygotowane 2 patelnie - na jednej smażę na smalcu, a na drugiej na oleju. Zazwyczaj jest tak, że nikt nie chce tych smażonych na oleju. Usmażone na smalcu smakują nawet na zimno. anusia dziś rano po raz pierwszy od 2 tygodni skojarzyłem poprawę wzroku. Powikłania po nadczynności tarczycy spowodowały niesymetryczny ruch gałek ocznych przez jakiś czas po przebudzeniu. Dziś właśnie skojarzyłem, że ten czas dość mocno się skraca. Teraz nie wiem, czy jest to zasługa tylko prądów selektywnych, czy też w połączeniu z żo. Co do szczerości na temat tego chlebka. Od jakiegoś czasu mam maszynę i także piekę w piekarniku. Wiem jak wiele trzeba cierpliwości by wyhodować dobry zakwas, taki aby piec bez drożdży. Cóż... :( gdy już mi się udało, okazało się że nie mogę go jeść ze względu na nadwrażliwe jelito. Tak więc musiałem przejść na zaczyn drożdżowy. Metodą prób i błędów doszedłem do takiej wprawy, że absolutnie ich nie czuć w chlebie. Niestety, ten chlebek z Lidla trochę jednak pachnie drożdżami. Jeśli ktoś zechce, można spróbować mojego przepisu: 1/2kg mąki żytniej (ja mam 600); 1/2kg mąki pszennej 550; 750 ml ciepłej wody; (z wodą trzeba uważać i wlać najpierw pół lita - w zależności od gęstości ciasta (wilgotność mąki) dodawać resztę); jedno opakowanie suchych drożdży Dr. Oetkera; 1 duża płaska łyżka soli. Mieszam to wszystko mikserem mieszadłami do gęstego ciasta. Po wymieszaniu wstawiam do piekarnika z zapaloną żarówką (utrzymuje temperaturę około 30 stopni) Po wyrośnięciu do podwójnej objętości wyrobionego ciasta, ponownie miksuję i jeszcze raz wkładam do piekarnika by jeszcze raz wyrosło. Potem ciasto dzielę na 2 równe porcje i układam w foremki (wychodzi chlebek około półkilogramowy w jednej foremce). Jak w foremce ciasto zwiększy objętość o tyle ile było ciasta - wkładam do podgrzanego do 220 stopni piekarnika pośrodku na drucianej półce (grzeje z dołu i z góry). Między foremki stawiam 1,5 litrowy garnek z zagotowaną wcześniej w czajniku wodą. Woda powoduje, że skórka nie jest tak gruba i twarda jak z maszyny. Tak piekę przez 80 minut. No i jeszcze przed włożeniem foremek do piekarnika smaruję wierzch ciasta wodą. Po wyjęciu z piekarnika i wyjęciu z foremek, również wierzch smaruję wodą. Po odparowaniu wody smaruję jeszcze 2 razy. Trudno z tak pachnącym chlebkiem wyczekać do następnego dnia, bo na ciepło nie nadaje się do jedzenia. :D Smacznego
-
Anusiadanusia, dla nas menu optymalnego żywienia to zupełna nowość. Oboje uwielbiamy pichcić przy kuchni. Więc nie ma problemu, chociaż mojej Pani jest zupełnie obojętne żo. Po prostu zjada to co zrobię, a jak jej się uda coś optymalnego przygotować to zjadamy razem. Ja bardziej przestrzegam teraz optymalnego menu, bo chcę się pozbyć leków, które muszę zażywać. Wyleczona nadczynność tarczycy pozostawiła po sobie trochę spustoszenia w moim organizmie. :( Dobranoc
-
Witajcie Poniżej podaję link do nauki robienia zakwasu: http://www.chleb.info.pl/zakwas-porady-praktyczne/zakwas-na-wesolo Przepis na chleb na zakwasie: 1kg mąki razowej pszennej; 1kg mąki razowej żytniej; 1/2 opakowania płatków owsianych górskich; 1 szklankę mąki orkiszowej; 1,5 litra letniej wody (temp. wody nie może przekroczyć 40 stopni) (zakwas podany do tego przepisu - 4 czubate łyżki mąki razowej żytniej wymieszać z 3/4 szklanki wody) wychodzą 4 chlebki w aluminiowych foremkach Sprawdziłem toto i nie polecam - wyrzuciłem do śmieci. Ale za to polecam i to bardzo poważnie optymalny chlebek z LIDLA. Jest to kilogramowe opakowanie gotowego suchego produktu o bardzo małym wskaźniku węglowodanów 39g na 100 g produktu. Podany wyżej przepis zawiera prawie 60g węglowodanów w 100 g. Ten z Lidla jest firmy Rivercote i podaję nazwę z kilogramowego opakowania: Backmischung Sonnenblumen-Kernbrot. Wolę ten z Lidla i jeszcze mi się nie zdarzyło, aby coś nie wyszło. Najpierw piekłem w wypiekaczu, a teraz w piekarniku bo nie jest tak twarda skórka. Zgodnie z opisem z opakowania, do piekarnika wkładam garnek z wrzącą wodą obok foremek z chlebkiem. Zawsze się udaje i jest z nasionami słonecznika. Z połowy opakowania wychodzą 2 ponad 300 g mniamuśne chlebki. Jeden zamrażam, a drugi zjadam w ciągu 3 dni. :D Dokładny przepis jest na opakowaniu. Smacznego
-
Przepraszam, że z owoców tropikalnych, zapomniałem dopisać jako optymalne, są jak najbardziej wskazane i cytryna i grejpfrut, ale obowiązkowo bez dodatku cukru - niektórzy uwielbiają sypać cukier na przekrojonego grejpfruta z piszącym to włącznie :D moje żo - nie negowano w Arkadii tego, gdy ktoś chce sobie zaaplikować głodówkę, jeśli nie ma przeciwwskazań medycznych. Natomiast wiele mówiono na temat skutków ubocznych głodówki przy posiadaniu różnych dolegliwości. Nie chcę tutaj ich wymieniać z pamięci, bo ich sobie nie zapisywałem. Pamiętam jedynie, że przy cukrzycy insulinozależnej jest ona absolutnie nie wskazana. Poza tym dietetyczka wspominała o głodówce węglowodanowej. Też mnie to nie interesowało i szczegółów technicznych nie pamiętam, a jedynie to, że gdy przy takiej głodówce kończy się stan euforii, należy ją przerwać. Zazwyczaj dzieje się to po 4 dniach. Pani Karolina wyraźnie zaznaczała, że przy prawidłowym, nawet intuicyjnym, utrzymywaniu bilansu BTW, głodówka jest zupełnie niepotrzebna. Jest też ciekawa uwaga na temat (przynajmniej w początkowym okresie) gubienia zbędnych kilogramów. Przy częstym i upartym obserwowaniu wagi ciała, pomimo właściwej diety, kilogramy będą stały uparcie na jednym poziomie. Takie nasze zachowanie sprawia, że nasza podświadomość dostaje fałszywy sygnał (ona nie odróżnia co dobre, a co jest złe dla naszego organizmu) i w ten sposób, mimo chwilowego zmniejszenia obwodów, waga pozostaje niezmieniona. Powinniśmy o niej zapomnieć. Ważyć powinniśmy się nie częściej niż jeden raz w tygodniu. Prawidłowością u mężczyzn jest 4 kilogramowy ubytek wagi w ciągu 2 tygodni, przy utrzymaniu dolnej granicy średniej wagi składnika tłuszczu w spożywanych posiłkach. U kobiet jest różnie, ale nie mniej niż 2 kilogramy na 2 tygodnie. I w sumie nikt nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak się dzieje. To tyle na temat głodówki i "zrzucaniu" wagi. Dodam przy tym, że dietetyczka nie we wszystkim zgadzała się z doktorem Kwaśniewskim i jak mawiała "moje sumienie mi nie pozwala, abym nakłaniała kogoś do czegoś, do czego nie jestem przekonana całym sercem i umysłem". Jeśli więc ktoś uważa, że bardziej mu służy podwyższenie poziomu tłuszczu lub białka w jego menu, to jego indywidualna sprawa. To samo dotyczy wszelkich typów głodówek. Ja skądinąd wiem, że głodówka jednodniowa jest bardziej szkodliwa dla organizmu niż jej brak. Ból głowy pojawia się właśnie pod koniec pierwszego dnia i to oznacza przygotowywanie się organizmu do wydalenia trucizn. W tym momencie powrót do jedzenia powoduje ich wprowadzenie z powrotem do krwioobiegu. Raczej należałoby zwiększyć ilość przyjmowanych płynów, aby umożliwić ich szybsze wydalanie nie tylko z potem, ale i z moczem. Głodówka, aby przyniosła minimalny korzystny skutek, winna trwać nie mniej niż 3 doby. Przy dłuższych głodówkach nie zaleca się i stosowania częściej niż raz w roku. Ten sposób jest dla mnie najbardziej logiczny i z niego korzystałem. Jednak na ten temat w obiegu krąży wiele wersji, więc całkowicie zaprzestałem zajmować się tym tematem i głodówek nie stosuję. Może kiedyś do nich wrócę. Pozdrawiam
-
A tak się starałem, a wyszło niezbyt przejrzyście. Wytłumaczę kolejność B T W Tam gdzie widać kreseczki czyli tego składnika nie ma. Ogólny bilans też jest w kolejności B T W. Pozdrawiam
-
Taaak Gosiu, była mowa o owocach i to tylko "przedłużenie odkrycia" dr. Kwaśniewskiego - czyli jabłka, gruszki "niet", owoce cytrusowe, oprócz Kiwi również nie. Wiadomo - wymienione owoce to cukier, a cukier to pożywka dla raka. Jeśli chodzi o inne owoce - tak jak się je nazywa - małopestkowe - czyli truskawki, porzeczki, maliny. Śliwki tylko suszone i to w ograniczonej ilości - jedna do trzech dziennie. Jeśli zaś chodzi o alkohol - dozwolone wytrawne wino czerwone do 100g na dobę. Piwo łączymy z bilansem węglowodanów i wychodzi jedno na dobę. Wódki wytrawne nie więcej jak 50g na dobę. Poza tym - optymalni nie piją kawy rozpuszczalnej - zawiera zbyt wiele składników szkodliwych na układ kostny i także są doskonałą pożywką dla komórek rakowych. Unikać należy również mleka. Jeśli już to należy zmieszać ze śmietaną "pół na pół". Według dietetyczki - mleko od 6 miesiąca życia nie jest człowiekowi do niczego potrzebne. Przepisy? Ja "sprzedałem" przepis na twarożek "ad hoc" ze słodkiego niepasteryzowanego mleka (mleko tylko prawdziwe - z mlekomatu lub bezpośrednio od rolnika) - do gotującego litra mleka dodajemy zmiksowanej pół litra śmietany kremówki z pięcioma żółtkami. Gotujemy na wolnym ogniu aż do uzyskania wyśmienitego twarogu. Mnie zaś zainteresował tylko jeden przepis na omlet dla jednej osoby i sobie zanotowałem: 1 całe jajko 50g B/ 6,5 T/ 5,5 W/ - 3 żółtka 50g 8,0 16,0 - 1 łyżka mąki 550 10g - - 7,0 2 łyżki śmietany 40g - 12,0 - masło 40g - 33,0 - dżem niskosłodzony 20g - - 7,0 kawa ze śmietaną - 6,0 - Bilans: 14,5 72,5 14,0 Sprawdziłem na sobie - omlet bardzo sycący i nie czuję głodu przez prawie 10 godz. W międzyczasie wypijam jeszcze jedną kawę ze śmietaną.
-
Witam ponownie ;) Co do wykładów - wykład wprowadzający prowadził lek. Kania, potem już dietetyczka Karolina. Lekarz wprowadził wszystkich w temat i fachowo, acz bardzo przystępnie, objaśnił na czym polega dieta niskowęglowodanowa i jakie są niebezpieczeństwa zdrowotne - gdy się jej nie przestrzega. Wszystko z resztą dość dokładnie omówione jest w książkach Dr. Kwaśniewskiego. Natomiast dietetyczka Karolina zajęła się wprowadzaniem nas w tajniki obliczania poszczególnych składników optymalnego menu. Jedna uwaga i myślę, że kobiety, które już rodziły, doskonale wiedzą, na czym polega apetyt na coś szczególnego w czasie ciąży. Tak samo dotyczy to wszystkich już, którzy przeszli na dietę optymalną. Jeśli np. mamy szczególną chęć na coś słodkiego - to oznacza, że w naszej diecie jest za mało tłuszczów. Jeśli ranny mocz posiada szczególnie nieprzyjemny zapach to oznacza, że zaniżyliśmy w naszej diecie ilość węglowodanów. Cała dieta, chociaż słowo dieta ma tu najmniejsze znaczenie, nie powinna polegać na kurczowym odważaniu poszczególnych składników, z którego będzie składać się posiłek. Owszem, ma to znaczenie dla takich jak ja, który nie ma na co dzień do czynienia z wagą zakupionych artykułów. Każdego z nas organizm jest inny i innych rozmiarów nawet przy jednakowej wadze ciała. Składniki BTW podano jako średnią. Każdy sam sobie musi określić czego powinien jeść więcej, a czego mniej. Jedni mają zawsze w pogotowiu ugotowane jajko, zaś inni ogórka, a jeszcze inni coś innego. Składniki posiłków wystarczy dobierać na oko, pamiętając o zachowaniu proporcji BTW. Dietetyczka ciągle przypominała, aby przy przyrządzaniu posiłków nie zamieniać się w aptekarzy, a tym samym nie stawać się niewolnikami wagi. Buraczki, świeża kapusta gotowana, kapusta kiszona, ogórek kiszony lub konserwowy, kalafior, papryka słodka - te składniki powinny być dodawane do każdego posiłku i to bez ważenia i bez wliczania do ogólnego bilansu BTW - dlaczego? Są to składniki niezbędne dla organizmu jako dodatkowe źródło witamin, których nie ma w zjadanych optymalnych pokarmach. Na szczególną uwagę zasługuje słodka papryka, która zawiera więcej witaminy C niż cytryna. Jak wyglądało żywienie w Arkadii? Byłem całkowicie zaskoczony tym, co i ile tam zjadałem. Śniadanie bardzo obfite - ogórek konserwowy, trochę papryki czerwonej 10g masła, dwie kromki optymalnego razowego chleba i coś co było każdego dnia inne - a więc raz boczek peklowany, raz szynka innym razem jajecznica, ale za każdym razem dodatkowo była jeszcze jakaś pasta z zawartością żółtek. Na deser około 12 była kawa z ciastem lub galaretką ze śmietaną. Potem o 15 zupa i na koniec o 17 obiad - z dwoma ziemniakami (około 10g) plus oczywiście mięso i różne surówki. Powiem szczerze - nigdy wcześniej nie czułem się tak objedzony, a mimo to traciłem na wadze. Samopoczucie po tym pobycie jest nie do opisania - po prostu trzeba to przeżyć. Czuję się młodszy przynajmniej o 10 lat. Najszybciej odczułem poprawę w POCHP (przewlekła obturacyjna choroba płuc) czyli innymi słowy astma papierosowa. To dopiero niecałe dwa tygodnie na żywieniu optymalnym i jak tak będzie dalej, to niedługo "wrócę" do wieku nastoletniego. :D "moje żo" wspominała o głodówce. Na ten temat też dużo się mówiło - po pierwsze nie można mówić, że się jest trochę optymalnym i albo żywimy się zdrowo, albo przejadamy słodyczami i ciastem, z zagrychą białego chleba. Głodówka, jeśli się źle odżywiamy jest bardzo szkodliwa dla zdrowia. Zdrowsze jest żywienie optymalne. Jeśli komuś zależy na zrzuceniu wagi, powinien trochę obniżyć poziom tłuszczów do czasu jej wyrównania. Potem każdy organizm sam będzie sygnalizował ile i czego nam trzeba lub brakuje. Jeśli np. przekroczymy trochę węglowodanów - nic z tego tytułu nam się nie stanie. Będzie błędem jeśli ten stan będzie permanentny. Jesteśmy ludźmi i czasami ma się ochotę na "trochę zapomnienia". Wszystko jest dozwolone. Tym bardziej, że zdarza się nam bywać u kogoś, kto nie ma pojęcia o optymalnym żywieniu i co wtedy? A kiszki marsza grają. :D Nie trzeba w takich przypadkach uciekać się do głodówek, ale po prostu dalej odżywiać się optymalnie. Pozdrawiam serdecznie i bardzo ciepło
-
Witam Anusiadanusia Witam wszystkich stosujących żo. Właśnie wróciłem z Arkadii Lido w Jastrzębiej Górze. Jak wspominałem wcześniej, mam zbyt wiele schorzeń by, bez konsultacji lekarza, zdecydować się na samodzielne określanie swojego żywienia. Poza tym, że wyżej wspomniana Arkadia, jest najlepszą w Polsce zaraz po Ciechocinku to, tego wszystkiego, czego tam doświadczyłem, nie da się opisać normalnymi, znanymi nam, słowami. Przyznam się, że przed samym wyjazdem, miałem obawy czy aby to jest to, czego poszukuję. Moje wątpliwości rozwiał całkowicie (w trzecim dniu pobytu) sąsiad z pokoju obok. Nie dałbym mu więcej jak 65-68 lat. Kiedy Pani prowadząca wykład z dietetyki niskowęglowodanowej zarumieniła się, czytając jego ostanie wyniki badań, nikt z obecnych nie był, w pierwszej chwili świadomy tego, co usłyszeliśmy później. Kobieca ciekawość, jak to przyznała w chwili gdy się zarumieniła, kazała jej sprawdzić wiek owego pana. Na chwilę nawet odjęło jej mowę. Otóż ten pan ukończył 82 lata, a jak przyznał, od 14 lat jest na żywieniu niskowęglowodanowym. Chciałbym, chociaż jestem od tego Pana młodszy o 30 lat, mieć jego jasność umysłu, o wynikach badań nie wspomnę. Jego przygoda z żywieniem, proponowanym przez dr Kwaśniewskiego, zaczęła się zaraz po śmierci żony, gdy życie zmusiło go do samodzielnego przygotowywania posiłków. I od tamtego czasu nie był chory. Pobyt jego w Jastrzębiej Górze spowodowała dokuczająca mu dna moczanowa. Nie umiał sam sobie pomóc, a w Ciechocinku wskazano mu, że tylko w Jastrzębiej Górze może się tego pozbyć. Dietetyczka szybko wychwyciła, że podstawowym błędem jego żywienia był zbyt wysoki poziom węglowodanów w jadłospisie. Co prawda niewielki, ale odbiegający proporcjonalnie w stosunku do białka i tłuszczów. Po tygodniu, gdy opuszczał ośrodek, trudno byłoby zgadnąć, że jeszcze trochę mu owa dna dokucza, ale poprawa była na tyle duża, że odmówił podrzucenia na dworzec autobusowy. Pozdrawiam wszystkich
-
Witaj anusiadanusia Nie chcę tam zaśmiecać tego forum, bo już pojawiły się głosy, że ono nie o tym. Pytałaś tam, więc odpowiadam Ci tu. Otóż jakieś 10 lat temu spotkałem znajomego wówczas już 72 letniego. Kiedyśmy widzieli się poprzednio był, że tak to określę, trochę sterany życiem 65 latkiem. Co z tego, że wewnętrzny wigor nie odpowiadał wyglądowi wówczas? Człowiek niby w kwiecie wieku emeryt, z pokaźnym brzuszkiem, ale ciało fizyczne już odmawiało posłuszeństwa. Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłem go śmigającego na rowerze. Mimo że upłynęło prawie 10 lat, on odmłodniał i jego humor wewnętrzny już wcale nie kontrastował z wyglądem. Opowiedział mi wtedy o tym czym się żywi, wg wskazówek Kwaśniewskiego, przyznam się, pociemniało mi w oczach. Jednak teraz ja jestem w podobnej sytuacji. Tu boli, tam strzyka, a ranne wstawanie oznacza ból "wszak po 50 jak budzisz się rano i nic nie boli, to znaczy że nieżyjesz" . Swoim wpisem tam przypomniałaś mi o tym zdarzeniu, o którym wyżej, i poszperałem w internecie. Zdobyłem ebooka (w stopce adres do Chomika) i po przeczytaniu natychmiast umieściłem na swoim chomiku. Wcześniej sądziłem, że Kwaśniewski to jakiś bioenergoterapeuta, ale to z krwi i kości i wykształcenia lekarz. Sposób odżywiania (niektórzy nazywają to dietą) opracowywał latami, począwszy od lat siedemdziesiątych. Nie jest to sposób żywienie, nie poparty badaniami klinicznymi na zwierzętach i potem na własnej rodzinie czyli tych, najbliższych i najdroższych dla każdego. Właściwy dobór składników z pominięciem węglowodanów, które są najbardziej szkodliwe dla zdrowia - oto całe jego motto wieloletnich badań klinicznych. Zjadacze jabłek i wszelkich produktów pochodzenia roślinnego nie mają pojęcia ile jest w nich chemii, a ile rzeczywistego produktu. Do tego sposobu żywienia, anusiadanusia, trzeba dojrzeć samemu. Nikt nie lubi, gdy mu się odbiera "zabawki" którymi truł się całe życie. Mimo, że ta metoda żywienia jest mało popularna, to "zaklepać" sobie miejsce w arkadiach jest niezwykle trudno. Udało mi się dopiero na grudzień. Jest po sezonie, więc to świadczy o tym jak niektórzy, w tym to piszący, poszukują sposobu na pozbycie się balastu różnorakich "usterek" oragnizmie. Zawsze znajdą się "specjaliści", którzy będą twierdzić, że przecież i tak się umiera. Owszem, ale "śmierć" nawet ta naturalna, nie zawsze musi być związana z cierpieniem, czasem wieloletnim. Zmiany w organiźmie, po wielu latach spożywania trucizn, są w pewnych stadiach nieodwracalne. Tego nikt nigdy nikomu nie zagwarantuje, że "nie umrzesz młodo", ale możesz żyć ciesząc się pełnią życia do swoich ostatnich dni. Każdy z nas ma swoje własne doświadczenie do przeżycia i to od tego zależy jak długo żyjemy, nie musimy sobie skracać życia niewłasciwie się odżywiając. Czy to prawda? Wystarczy poczytać wpisy gości na strnie Arkadia Lido w Jastrzębiej Górze. To mówi samo za siebie. Oj rozpisałem się. Pozdrawiam serdecznie
-
zielono w głowie Twój nick odzwierciedla, przykro mi to stwierdzić, dokładnie twoje postępowanie. Poczytaj moje wszystkie wypowiedzi, a potem dyskutuj. Czytasz dwa zdania, a już masz wyrobiony pogląd. Zaiste, twoje zdolności są nie do przebicia. :P Mam wrażenie, że, pod różnymi postaciami, stałaś się tropicielką moich wypowiedzi, której żadnej chyba nie przeczytałaś ze zrozumieniem. Nie pozdrawiam :P