Obserwatorka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Obserwatorka
-
jestem wyrzutkiem:( a ja wcale nie chcę mieć 176. wolałaby, 160. zawsze marzyłam żeby być maleńka, filigranowa i chwiejąca się na wietrze. a jestem nienormalnie wysoka i gruba. na dodatek albo mnie wzdęło albo znowu mam kłopoty kibelkowe i brzuch znowu ma nadnaturalne rozmiary. i jeszcze w czwartek się rozsypuję. same plusy. bilans dzisiejszy: owsianka mały kawałek mięsa, 3 pieczarki smażone, 3/4 pomidora 10g ananasa suszonego (za słodki) jabłko zaraz będzie 3/4 soku marwit marchewkowego (naturalny, niesłodzony etc)
-
jedzenie: dużo. basen: 1000m - może nie dużo, ale dawno nie byłam:) od jutra biorę się za siebie, bo ile może człowiek jeść przez to że się w czwartek rozsypie??? mam nadzieję że nie będzie AŻ TAK tragicznie dzięki basenowi i może jakimś spacerkom. nie mam motywacji jakoś. jestem gruba i co? świat się nie zawali. tzn zawali się jak wejdę w czwartek na wagę:) ale po 3 dniach jedzenie się z reguły nudzi:) przynajmniej mi (i mam nadzieję)
-
no jamka, nie smuć się. ja jestem:) ja wczoraj jadłam dużo, dziś rano jajko na miękko i dwa małe kawałki bułeczki i pół grejpfruta, a niedawno obiad normalny + kisiel żurawinowy domowy. wieczorem planuję owocki. myślałam żeby iść na basen ale moja druga połowa nie może znaleźć kąpielówek:( to on zresztą powinien chodzić bo ma krzywy kręgosłup:( dziś dzień bardzo bezproduktywny, jamka gratuluję samozaparcia, że ty coś robisz, ja mam tyle na głowie, że mi się nic nie chce:(
-
dzięki dziewczynki. nie wiem, jeśli chodzi o stronę fizyczną to na pewno przemęczenie a poza tym żołądek. ale dziś po śniadanku beknęłam tylko raz:) można to chyba uznać za sukces:P jamka - może spróbuj zmienić to, co jesz? bo po pierwsze to masz pewnie za bardzo skurczony żołądek i mało ci tam wchodzi, to powinnaś jeść częściej. poza tym ja np jak zjem rano łyżkę czy dwie płatków ryżowych ugotowanych na wodzie i do tego trochę mleka to jestem dłużej najedzona jak po kanapkach. więc może też to, co jesz... no i pomału jeść trochę więcej, żeby mieć więcej miejsca w brzuszku, bo tak to się zagłodzisz. szczególnie jak ćwiczysz... na drugie śniadanie planuję pomelo czyli zielonego grejpfruta. nigdy nie jadłam. hmmmm.
-
Cortinko, czy ty się gdzieś zgubiłaś? gdzie jest dytko??? jest weekend, więc się chyba nie powinna wymawiać pracą:P śniadanko - twarożek i pół bułeczki orkiszowej z pomidorem. zaraz grejpfrut. wczoraj jedzenia nie chce mi się pisać, ale czuję się raczej mniejsza niż większa, mimo iż bardzo mało go nie było. ale za to 3 razy po 20minut marszu:) nie wyspałam się. umrę zaraz. tzn dużo spałam, ale mam tak spuchnięte oczy, że patrzeć przez nie nie mogę.
-
Chudy, nie musisz się fatygować. ja wiem jakie postępy poczyniłam. poza tym to Cortina się zajmuje sprawozdawczością, więc twój udział, co dotyczy zresztą wszystkiego jest zbędny. może powinieneś znaleźć sobie jakąś dziewczynę, choć nie sądzę, żebyś dojrzał do trwałego związku.. bo ewidentnie masz za dużo czasu i wtrącasz nos w nie swoje sprawy. czyżby w real życiu ludzie ci nie poświęcali na tyle uwagi, aby twoje wybujałe ego było zaspokojone?
-
jamka, kobieto, czyś ty oszalała??? 800kcal to jest za mało a co dopiero 300-500 to jeszcze pzry wysiłku fizycznym... nie pamiętam ile jest do przeżycia ale chyba coś koło 700. nie możesz po prostu napisać sobie jadłospisu 1000kcal albo chociaż 800 i się go trzymać bez podjadania??? ja dziś nie wiem jak bo podjadałam, ale chyba dawka kalorii nie na przytycie, najwyżej na utrzymanie wagi. zresztą nie wiem, nie chciało mi się liczyć:P cortina? ty jesteś?
-
chudy, misiu puszysty, proponwałabym, abyś się tu łaskawie nie wypowiadał, ponieważ nie wiem, czy zauważyłeś, ale nikt cię tu nie chce. a tym bardziej, żebyś nie wtrącał się w wewnętrzne ustalenia, bo ciebie nie dotyczą. a może sam byłbyś łaskaw podzielić się swoim z pewnością wysokim wzrostem i idealnymi wymiarami swojego boskiego ciała? nie wiem czy wiesz, ale zgrabny tyłeczek to nie wszystko co można widzieć w mężczyźnie, a nawet nic. innych przymiotów nie wydajesz się posiadać. no, chyba że pasuje ci bycie facetem na jedną noc, z którym nie trzeba rozmawiać... pozdrawiam cicha wielbicielka
-
ja bym policzyła tak: jogrt 0% + otręby - około 150kcal 2 jabłka - 150kcal mały oscypek - ??? kromka ciemnego chlebusia - 80kcal 2 paróweczki - 300kcal (jak drobiowe to 190) czyli 680 plus oscypek a jak parówki były drobiowe to mniej wniosek: chyba trochę mało... Cortina, ja nie wiem skąd masz twoje dane, ale mój słownik kalorii mówi, że parówka ma około 50g i 145kcal (ale może nie drobiowa) a na www.grubasy.pl pisze że jedna drobiowa waży 40g i ma 83kcal... o, to się nawet zgadza, w grubasach też drobiowe mają mniej. dziś tak jak mówiłam, z małymi zmianami. śniadanko (jak pisałam) pół grejpfuta garść migdałów mniej jak pół litra soku fit tymbarka (100ml-24kcal - i ma dodany błonnik) rosół kawałek mały kury gotowanej ogórek kiszony marchewka z rosołu wzrost - 176cm:( jamka - a ja bym chciała mniej:P stęskniłam się za wami, jak czytam a nie piszę to mi źle. dytko, gdzie jesteś? (nie mówiąc o innych, w tym założycielce)
-
nie wiem po co podaję wymiary i wagę bo to woda woda woda i wnętrze jelitek. efekt wczorajszych ziółek: jak na razie marny. waga: 67,3 biust: 94 (ile tej wody????, 5cm???) talia: 69,5 biodra: 101 udko: 60,5 czyli wyglądą że spuchła górna połowa mojego ciała. bo nawet te trochę więcej na wadze chyba nie usprawiedliwia takich wymiarów, prawda????? (niech mnie ktoś pocieszy) jamka - trzymam kciuki. najlepiej na uspokojenie cos słabego, bo nie będziesz miała siły mu dokopać:) czeka mnie kolejny ciężki dzień... plan jedzeniowy na dziś: było: pół bułki z dynią z czego połowa połowy z polędwicą, a druga połowa połowy z Bieluchem będzie: jakiś owocek, na obiad rosołek z kaszką, kawałek gotowanej kury, kawałek gotowanej marchewki, ogórek kiszony, potem nie wiem. jeszcze może przed wyjściem skuszę się na pół grejpfruta.
-
ech. ja się nie chcę jutro ważyć ani mierzyć. za tydzień się rozsypuję dopiero, a już czuję że mnie więcej. poza tym z chodzeniem do kibelka kiepsko, co prawda ostatnio piłam jakieś ziółka, ale ciągle mam peeeeełno w środku i bardzo mi z tym źle. biust chyba też większy. w ogóle fatalnie. mimo tego że wczoraj i dziś dietkowo nienajgorzej. ale gdzie mi do jamki czy cortiny, które prawie nic nie jedzą:( nic mi się chce, a mam tyle rzeczy do zrobienia. idę na korepetycje. ściskam was mocno i niech mnie ktoś zmotywuje. poza tym nie mam czasu się ruszać, tzn spacerki jakieś tak, ale żadnego callaneticsu czy basenu:(
-
Cortina, ty coś zawyżasz te kalorie. skoro kurczak był gotowany i w jarzynach to nie mógł mieć tyle kalorii. po prostu naliczasz sobie za dużo, żeby nie było, że się głodzisz:P ja dziś oprócz paru paluszków słonych raczej dobrze, bo nie miałam czasu jeść. przed chwilą parę migdałów na myślenie, bo siadam do kończenia prezentacji. tak właściwie, to chciałabym umrzeć. jamka - jaki masz temat pracy? nie mów tyle o niej bo przypominasz o mojej leżącej odłogiem:(
-
mnie nie ma, jestem chora, jem za dużo, nie chcę wchodzić na wagę. jestem zawalona pracą (jak widać po godzinie), dziś spędziłam 3,5 godziny na jednych !!! korepetycjach. nie wiem czy dożyję przyszłego weekendu.
-
ja też jestem baranek:) z końca marca:P dziś - rano kleik za chwilę - kanapka umieram
-
ja nie będę mówiła, co z moją dietą. nie ma jej w każdym razie. po pierwsze czuję się chora, niewyspana, boli mnie bardzo gardło (co jest straszne, bo mnie prawie nigdy gardło nie boli) i ósemka. ale nie to jest najgorsze. od czasu mojej grypy żołądkowej czasem mi się bekało po jedzeniu, ale teraz mam jakby permanetną zgagę. tak to zagryzałam pomarańczką albo piłam wodę z cytryną i mi było lepiej. a teraz co zjem to bekam i na dodatek się trochę objadam w nadzieji że mi coś pomoże na to jak mi bardzo źle. i nic nie pomaga. jutro chyba jakaś kaszka manna i sucharki, bo ja już naprawdę nie wiem, co mam jeść:( więc nie wiem, czy ja chcę stawać jutro na wagę:( poza tym teraz mam przez sesję tyle na głowie (bo co z tego, że jakieś egzaminy, skoro mam masę przedmiotów na które trzeba coś zrobić i to jest o wiele gorsze) i wtedy zawsze więcej jem;( nie dodatek nie tylko ja mam sesję, więc po prostu wszyscy się obudzli z ręką w nocniku że nie potrafią ekonometrii i nie mam kompletnie czasu na nic. nie będę już smęcić (tylko mnie gardło coraz bardziej boli, chyba pójdę po procha):( :( :( czy mam jakieś optymistyczne wiadomości? hmmmm. komputer mi nie działa, część plików poszła w cholerę, jest ohydna pogoda... już wiem!!! za trzy tygodnie, no 3,5 może mi się uda w koncu wyspać:P
-
to ja. Boże, jak się nie wyspałam, a miało być tak pięknie. nie wiem czy to pogoda, czy ja jestem nie do końca zdrowa, ale jest po prostu fatalnie... dziś powrót do normalności czyli: śniadanko: 2 kromki chleba chrupkiego z Bieluchem i pomidorem, herbata, pół grejpfruta. wczoraj mi przy jakiś machinacjach lekko umarł dysk ale mam nadzieję, że dziś już z nim będzie dobrze. na razie mam notebooka ojca z jakąś piracką siecią bezprzewodową, która się pałęta u nas w domu;) moja skóra osiągnęła apogeum suchości i zaraz umrę. weszłam dziś przypadkiem na wagę i nie napawa mnie ona optymizmem:P ale trzeba się podźwignąć i walczyć dalej. gdyby nie ta sesja i tyle rzeczy do zrobienia.....
-
to ja. Boże, jak się nie wyspałam, a miało być tak pięknie. nie wiem czy to pogoda, czy ja jestem nie do końca zdrowa, ale jest po prostu fatalnie... dziś powrót do normalności czyli: śniadanko: 2 kromki chleba chrupkiego z Bieluchem i pomidorem, herbata, pół grejpfruta. wczoraj mi przy jakiś machinacjach lekko umarł dysk ale mam nadzieję, że dziś już z nim będzie dobrze. na razie mam notebooka ojca z jakąś piracką siecią bezprzewodową, która się pałęta u nas w domu;) moja skóra osiągnęła apogeum suchości i zaraz umrę. weszłam dziś przypadkiem na wagę i nie napawa mnie ona optymizmem:P ale trzeba się podźwignąć i walczyć dalej. gdyby nie ta sesja i tyle rzeczy do zrobienia.....
-
dytko - ja też jestem padnięta. mam nadzieję, że od jutra będzie lepiej i się wyśpię etc, bo teraz jest po prostu fatalnie. Cortina, BABO JEDNA, to ile ty ważysz, że chcesz 8kilo schudnąć??????? czy ty oby na pewno nie przesadzasz???? zobaczyć, przy tak ambitnych planach na pewno skończysz z głową w kibelku:P jak dobrze pójdzie, to może uda mi się dorwać cyfrowe zdjęcia z sylwestra, to wam prześlę:) ja i moja piękna sukienka. co prawda chyba byłam najgrubsza albo prawie najgrubsza... szczególnie od jednej dzieweczki która nosi rozmiar 34... ale wszystko przede mną. na razie dziś raczej jem i to sporo chyba że mi się odechce, ale raczej nie słodycze, a od jutro mało i zdrowo:)
-
ech.... a jak ci się to udało szybko zrobić? bo u mnie to pewnie będzie wyglądać: wizyta u lekarza, skierowanie do ortodonty, czekanie parę miesięcy do ortodonty, skierowanie do szpitala, czekanie parę miesięcy na szpital..... :( a prywatnie kosztuje 300zł za jedną i to godzina na fotelu (godzina na jedną ósemkę rzecz jasna). a ja mam jedną wychodzącą, ale jakoś beznadziejnie i na pewno dwie wstrzymane:(
-
ech, nie chce mi się pisać, ale chciałam powiedzieć, że jestem z wami;) jak się wyśpię może po powrocie z zajęć to coś popiszę. na razie pewnie przytyłam, ale postanowiłam nie wchodzić na głupią wagę do czwartku, może do tego czasu nie będzie tragicznie... trochę jadłam, dziś na śniadanie 3!!! duże, ale bardzo cienkie kromki chleba (już dawno mi się tyle nie zdarzało jeść...) z powidłami i Bieluchem. ale mam nadzieję że do obiadu starczy.... cholerna ósemka znowu daje o sobie znać, chyba mi dziąsło spuchło i boli. przedwczoraj znieczulałam wódką:P (tak normalnie to mało co piję) wódka bardzo dobrze pomaga, ale przecież nie będę tak codziennie..???
-
jamka - ja mam tam gdzie pępek 70 (po śniadanku), zawsze mierzę się w najwęższym miejscy, które u mnie jest nieco ponad pępkiem. waga ciągle oszukuje, a jeszcze na dodatek się nie chce zdecydować - pokazała dziś 65 albo 65,6. tragicznie nie jest, ale mogłoby być lepiej. centymetr może i prawdę pokazuje, ale ja nigdy nie wiem, czy się mierzę dokładnie w tym samym miejscu. bo jakiś drastycznych różnic nie widać. u mnie to jakoś idzie że dwa kilo to jeden centymetr mniej w udzie i jeden w tyłku... dzisiaj mi się śniłyście...:) spotkałyśmy się na jakimś piwie czy czymś. nie pamiętam dokładnie, ale siedziałam koło dytko:D idę piec dalej moje cholerne babeczki (nie drożdżowe, a kruche)
-
jak mi się nic nie chce. właśnie, po ile te staniki na Grochowskiej? ja sobie dziś w końcu kupiłam dwa w centrum, aż dziwne to, ale 70d:/ zabiję się, czuję się jak jakaś mleczna krowa;) a wcale jakiegoś wielkego biustu nie mam. dytko - o ile pytanie nie jest zbyt osobiste:) - z jakiego rozmiaru w jaki przeskoczyłaś? dziś dietka cud czyli poranne śniadanko, a później brak czasu i przed chwilą malutki obiadek. jutro brzuszek musi byc koniecznie przyrośnięty do kręgosłupa:) jamka - a w którym miejscu ty sie mierzysz? bo ja w najwęższym... jak się mierzysz w brzuchu to nic dziwnego że masz więcej... ja się pasem mniej przejmuję, natomiast w tych przymierzalniach wyglądam na jakąś taką obwisłą i to mnie martwi:( Cortina - dostaniesz w tyłek. CZYŚ TY KOBIETO OSZALAŁA??????? ja też mam problemy z jedzeniem, albo się odchudzam albo jem za dużo, ale u mnie chyba te wahania jednak mniejsze, bo nawet przy drastycznych dietach NIGDY nie jem tak mało, jak ty potrafisz...... plany na dziś i jutro do południa: zrobić się na bóstwo (manicure i pedicure i umyć cholerną głowę), zrobić babeczki, zrobić krem do babeczek, upiec piernik, zrobić paluszki cebulowo-czosnkowe, które sobie ubzdurałam, iść kupować monitor (koniec roku, rodziciel zamierza zwiększać koszty), zobaczyć zadania których zrobienie podreperuje może nieco finanse poświąteczne, posprzątać mieszkanie. katastrofa jednym słowem. ech. a mi się chce spać:P
-
nadal nie lubię mojej wagi. pokazała 66kg a jak już mówiłam nie wierzę w tycie kilograma w jeden dzień, przy lekkim a nie tragicznym objadaniu się.... wymiary bez zmian, może udko pół cm grubsze i talia 67, ale to chyba przejściowo. plany na dziś: kupić stanik bez ramiączek (czyli z odpinanymi bo takich zupełnie bez to jakoś nie ma) Sylwester: u koleżanki po d Warszawą, tej u której byłam wczoraj. taka mała impreza na jakieś minimum 25 osób a porywach do 30 albo trzydziestuparu:) dziś już bez szaleństw, bo nie może mi brzuszek urosnąć, trzeba go już zacząć spałaszczać, żeby przyrósł do kręgosłupa:) myślicie, że babeczki z kremem i owocami to dobry pomysł na Sylwestra? bo chyba takie zrobię. nigdy co prawda nie robiłam, ale mam niewątpliwy talent kulinarny, a już na pewno wypiekowy:P
-
moja waga mnie robi w konia:( wczoraj pojechałam do koleżanki pod Warszawę, dziś wróciłam. co prawda nie należy ufać wadze popołudnowej, ale 2.5 kilo więcej jak wczoraj rano to lekka przesada :( a ja może i jadłam, ale bez przesady:( macie jakieś pomysły na ciasteczka bądź ciasta sylwestrowe? najlepiej nie bardzo słodkie, takie których nie trzeba jeść łyżeczką... może być nawet coś pikantnego... czekam na propozycje... a co WY robicie na Sylwestra? chyba dziś obiadek i już nic nie jem:( a jutro bardzo mało i jakieś ziółka przeczyszczające, coby brzuszka nie było. Kaprys albo Próba albo ktoś z Warszawy (dytko?).... nie wiecie może jaki jest adres tego sklepu ze stanikami na Grochowskiej, co jest taki słynny i go zawsze w gazetach opisują? bo Grochowska to długa jest...
-
melduję się z listą prezentów: domowe: szalik, mleko w proszku do kąpieli, kubek z szarym misiem doświadczonym przez los, książka Naomi Klein \"no logo\", dvd To właśnie miłość. od drugiej połowy (bardzo romantycznie:)): The Sims 2 (tylko cholera ojciec zabrał notebooka do pracy i nie moge sobie pograc dzis, bo na moim kompie to nie ma szansy pójść) i \"Rozbuchana wyobraźnia Olivii Joules\" (czyli nowa powieść autorki Bridget:)) jeśli chodzi o wagę, to nie schudłam - to co schudłam to w trakcie 3na3 i przez święta nie utyłam (nie wiem jakim cudem)...:P