ata27
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez ata27
-
Jagoda, dopiero teraz przeczytałam to co napisałaś wyżej. Prawie całe moje myślenie to wewnętrzny konflikt... obiecuje, ze poczytam a u lekarza jeszcze nie byłam zbieram się w sobie
-
taka nie słowna jestem:) dobrze? naprawdę wam zazdroszczę, ja po 40 nie będę miała szalonych wspomnień. odkąd pamiętam spędzam wolny czas w domu, a teraz to się nawet opijam w samotności, marząc po cichutku o imprezowym życiu hulaszczym. pewnie was nie zostawie, a napewno wiele razy napisze, ze koniec więcej mnie tu nie ma. Jakoś tak działam odpychająco dla ludzi, troche świadomie, troche nie. Nic dobrego z tego mojego dzisiejszego klepania -to nie jest najlepszy dzień dla mnie. nawet sobie nastroju drinkowo poprawić nie mogę- gwardian nie uzbierał na tace- na ambone:) zarządziłam więc system oszczędnościowy. dostałyście kiedyś wypłate w bilonie?:) dobrej nocki
-
cholera chyba nie umiem dobrze czuć się z ludzmi, nawet tu. może nie powinnam. wmawiam sobie, ze dobrze mi samej ze sobą zmęczyło mnie już walczenie z socjopatią . a teraz zapewniam się w myślach, ze więcej nie napisze hmm
-
ale się czuje szczylowata! wręcz mi głupio . uściski p.s. jestem Łodzianką
-
taką miałam wczoraj noc nerwową, ze zaspałam nie przyzwoicie. jakoś z wami się udało, ze to nie była noc drinkowa. całe szczęscie,że nie wymagają odemnie pracy od -do. Jagódko zjmuje się konserwacją i dlatego najczęsciej siedze w kościele, wszystkiego dobrego na nowy dzień, dla wszystkich konfesjonał czeka a ja postanowiłam, ze zostawi mi głowe w spokoju
-
Jagódko pewnie, ze nie uraziłaś. ja wiem, ze powinnam do psychologa... tylko cały czas się boje, ze on powie, ze udaje... wiesz co, przez najbliższy czas będę nakładać grunty na konfesjonał. To mnie chyba wykończy!!! Uwielbiam swoją prace,ale ta ciągła obecność w kościołach różnie wpływa na moją głowę. Dobrze,że tam nic nie rośnie.
-
kokardko bardzo podoba mi się opis twojego strachu. mam nadzieje, ze takiego gościa w kapeluszu prędko przepędzisz i mu jeszcze wytłuczesz, żeby nie ważył sie wracać. Ja też postaram sie nadac mojemu formę. na pewno będzie rośliną. wyobrażę sobie jak choćby taki wielkolistny przebrzydły łopian kurczy sie i kurczy i kurczy. może zupełnie zniknie
-
jestem, troszkę wcześniej niz myślałam- nie ma suchego drewna i stolarze nie mogli wykonać swojej pracy. Będę więc musiała do zakonu wrócić jeszcze na chwilkę. Nie będzie to łatwe.Obmyśliłam sobie, ze jak z jakimś Ojcem pogadam to mi się w głowie poukłada i może będzie mi lepiej Zbierałam się na odwage przez dwie msze (tak naprawdę to od paru lat). Obie przeryczałam, o ucisku w klatce to już nawet nie mówię. no i popłakiwałam sobie tak całe dnie co jakiś czas... w końcu dzisiaj rano zebrałam cała siłe w sobie i poprosiłam o rozmowę, z której wynika że Bóg i szatan walczą o moją dusze!!!! a te moje lęki i wątpliwości to tylko znak, że ten drugi jest górą!!!! więc jak nie zrobię nic radykalnego ze swoim życiem to moge przyzwyczajać sie do gorących temperatur:) no i mam. teraz to mi pewnie strachy egzystencjalne i smutki na pewno zbyt szybko nie przejdą. Na domiar złego jeden z Braci pokazał mi rosliny z ich ogrodu, jedna miała takie GIGANTYCZNE liście, że poczułam jak pot spływa mi po plecach.oj nawet trudno to było napisać. dziękuje wam, że jesteście i mnie rozumiecie:) cały czas myślałam o tym, ze moge tutaj napisać o tym co straszne i... to bardzo pomaga:) już sama świadomość
-
wiecie co, ja w tej swojej tu nowości czuje się troche intruzem. Moze nie powinno mnie tu być? Wy sobie takie znane. A ja ciągle myśle, ze przeszkadzam tym,ze jestem, ze mnie nikt nie lubi. Nie tylko wirtualnie. Jade dziś do pracy do zakonu... siedzenie cały dzień w kościele, przynosi mi albo spokój w duszy, albo zupełnie na odwrót, kiedy cisza zaczyna huczeć w głowie, a mi sie zdaje ,że Bóg na mnie cały czas, z góry patrzy i mnie potępia. Nie moge się za bardzo rozpisywac,trzeba się szykować, pakować. zobaczymy jak będzie po powrocie. Ostatnio wszyscy ojcowie pytali czemu taka smutna jestem... Chciałabym z którymś porozmawiać o tym co w duszy... może tym razem zdobede się na odwage. pa
-
witam wszystkich porannie, słonecznie Efko dzięki za opis fachowy...ech. obiecuje, ze przemyślę odmelduje się pod koniec tygodnia, do pracy trzeba buuu
-
witam wieczornie, bezsennie. powiedzcie mi prosze jak to jest.Czym sie rózni nerwica od fobii jakiejś. Czasem boli,kuje mnie w klatce piersiowej, czytałam u was, ze tez tak macie, ale to nie jest najbardziej dokuczliwe. Najgorszy dla mnie jest strach, te momenty kiedy słysze coś czego nie powinnam, kiedy pod zamknięte powieki wkrada się przerażający obraz z nikąd, kiedy myśli są nie moje i nie chcą mnie słuchać. Obsesyjny lęk przed śmiercią splatający się z chęcią zakończenia istnienia, które boli. Strach przed Bogiem i potępieniem, strach przed tym, ze może nie być Boga. I czasem taki smutek znikąd, kiedy musze ukryć sie w jakimś kąciku żeby popłakać. napiszcie mi jak to jest z lekarzami, czy powinnam pójść a jak pójdę to jak to będzie? Kiedy byłam mała mama zabrała mnie do jakiegoś specjalisty. Bo byłam zamknięta w sobie (nadal jestem) on zadawał mi różne pytania, a ja nie powiedziałam ani słowa. Więcej tam nie byłam.Mam problem z komunikacją międzyludzką, z mówieniem, nie nawidze dzwięku swojego głosu. Dlatego nie wiem jak iśc do obcej osoby i powiedziec o tym co siedzi w duszy. A coraz częsciej czuje, ze powinnam. teraz jest dobrze:) beatea może się uda pogadać. To będzie trudne, łatwiej mi pisać \" w przestrzeń\", moja socjopatia jest wszechobecna,ale spróbuje. moje gg 6145650. tak sie ciesze,ze was znalazłam :)
-
Beatea ja mam dokładnie tak samo, to myślenie o umieraniu. Tylko czasem tak bardzo sie boje, że chciałabym żeby było juz po wszystkim, zeby sie skończyło. Bardzo staram sie wierzyć w Boga to dla mnie trudne bo wychowane mnie na ateistke. To chyba też jest przyczyną moich lęków, boje sie wiecznego potępienia. często moje życie toczy się między sakrum a profanum. z jednej strony chodze do kościoła a z drugiej pokusy. Niby przyjemność ale okupiona wielkim poczuciem winy. jestem przed 30(27) trzymaj się cieplutko :)
-
Liduszka to trudne pocieszać, ubrać w słowa to co się chce przekazać, taki promyczek słońca, uścisk. Ja wiem, ze po to właśnie ten topik, żeby wspierać. pytałaś, mieszkam w Łodzi ma 27lat
-
ja tutaj taka nowiutka i jakos rozczuliło mnie, ze wy wszystkie dla siebie takie kochane i cierpliwe. Pełno tu serdeczności taka sie czuje otulona. Ciesze się, ze tu trafiłam. Nie wiem czy też mam w sobie takie pokłady dobra. spróbuje...:) Kokardko uśmiecham się do Ciebie cieplutko, wirtualnie.
-
liduszka, ja sobie tego nie wyobrażam. Do jakiego lekarz? pierwszego kontaktu? i co ja powiem? że czasem słysze głosy, że kiedy zamykam oczy widze obrazy, których nie chcę widzieć,że sztywnieje ze strachu. wiem,ze to co robie to równia pochyła ale nie umiem inaczej. Kiedy przychodzi lęk wieczorny upijam sie czymkolwiekbądz Zeby zasnąc i nie myśleć o złym. Lekarz? chyba jeszcze nie dojrzałam. Dzięki za pozdrowienia