Cierpię na emetofobię...( lęk przed zwracaniem) , żadko spotykana fobia a jednak mnie dotknęła. Rujnuje mi życie. Mam 28 lat i wlaczę z nią od dzieciństwa. Skąd się wzięła? No własnie z przykrych doswiadczeń w dzieciństwie. Jako 10 latka juz się zastanawialam ze jednak łatwiej było by mi umrzeć niz wymiotować. Głupie prawda? Ale jest silniejsze niz wszystko niż marzenia. Nie jem już prawie nic bo boje się ze mi zaszkodzi, więc tylko mozecie sobie wyobrazić jak wygladam, nie jeżdzę autobusami bo boję się choroby lokomocyjnej, no i najważniejsze: jestem już kobietą, a boję się załozyć rodziny bo przecież ciąża wiąże się z wymiotami. Rujnuję sobie życie, a strach jest nie do pokonania. Piszecie o lekach..... ja nie wezmę żadnego leku, bo.......... bo prawie we wszystkich jako dzialanie niepożądane jest: nudności, wymioty, a ja bym tego nie przeżyła.
Opiszę co się ze mna dzieje kiedy poczuję mdłości: moje ciało telepie sie jak przy padaczce, duszę się i mam wrażenie jakby ktos sznur mi zaciskał na szyi, serce mało co nie wyskoczy, płaczę i histeryzuję . Jestem zrozpaczona bo nie potrafie już dłuzej tak zyć bo tego nie mozna nazwać życiem. Mój stan z roku na rok tylko się pogłębia, a ja nie znalazłam pomocy ani zrozumienia u nikogo