Mecze sie z tym 3 miesiace...nie mowiac nic nikomu,nie rozmawiajac na ten temat.Zakochalam sie.do szalenstwa.nawet nie wiem kiedy i jak to sie stalo.zakochana, czyli powinna byc szczesliwa...niestety.historia jakich wiele.Mam 25 lat, swojego meza poznalam 10 lat temu i tak nam juz zostalo... dopiero po czasie zaczelam dowiadywac sie o jego zdradach...nie wiem co mna kierowalo.slepa milosc, poczucie ze jesli on mnie tak naprawde nie chce to juz nikt inny???nie wiem...1,5 roku temu wzielismy slub.Sielanka szybko sie skonczyla. proza zycia sprawila ze zaczelismy zyc w dwoch roznych swaiatach.byle uzbierac na oplaty, a moze nowy aparat cyfrowy i tak, drugi samochod, koniecznie.winie za to zarowno siebie jak i jego.3 miesiace temu pijawil sie On.zupelnie przypadkiem , na jakims babskim wieczorze w lokalu...od tej pory moje zycie przewrocilo sie do gory nogami.ukradkowe spotkania, weekendy, czule gesty.oszalalam.i nie wiem co dalej.wiem, ze nie kocham mojego meza, a przynajmniej nie tak jak powinnam.Wiem ze on nie kocha mnie...zyjemy w 2 roznych swiatach ale ja nie potrafie podjac zadnej decyzji.Wydaje mi sie ze w kazdej chwili moge oszalec.Zblizaja sie Swieta.Czas magii i pojednan...On wyjezdza.wyjezdza ze strachem ze nie bedzie mial do kogo wrocic.A ja ?boje sie tego udawania, sztucznych gestow.i wciaz nie wiem co zrobic dalej...