allisa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez allisa
-
viki badanie na ueroplazmę może przepisać gin, też już miałam to badać, bo mam znajomą, która to wyleczyła i zaszła w ciążę.
-
viki, nie wiem czy musisz mieć skierowanie z W-wy, może wystarczy, że będzie z NFZ. Chyba najlepiej będzie jak do nich zadzwonisz, choć życzę Ci, żebyś już nie musiała:-) gościu, doskonale Cię rozumiem, też bałam się bety i wolałam zaczekać. Ja miałam kilka razy tak jak piszesz, raz to była ciąża, ale kilka razy nie. Choć ta bladziutka kreseczka daje do myślenia:-). Mnie po 14 dniach od owulacji nie pokazała się wcale a byłam w ciąży. A zawsze jak mi się pokazała to była ciąża, po in vitro też była bladziutka :-)Trzymamy kciuki.
-
a termin mam na 25 lutego:-) czyli 4 m-ce wcześniej:-)
-
kolorowa szkoda mi Ciebie, bo wiem, że te mdłości skutecznie odbierają radość z ciąży, ale pociesz się, że powstają na skutek prawidłowego przyrostu hormonów, więc organizm dobrze reaguje a ciąża rozwija się. Miną za jakiś czas, potem przyjdzie fajny czas:-) ja też byłam przestymulowana, miałam zwolnienie, bo brzuch mnie bolał i nie byłam w stanie go ukryć, zszedł mi po 12 dniach. Chwila cierpliwości i zaczniesz czuć rybki w brzuszku, a potem wyraźne ruchy:-) ja na początku strasznie chciałam poczuć ruchy i bardzo cieszyłam się, ale teraz jak czasem już mnie łupnie, albo zacznie wariować to aż mam dosyć. Najbardziej reaguje jak tata położy mi rękę na brzuchu no i czasem są kłótnie, bo ja już nie chcę kopniaków, a tata chce je czuć:-) Trzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam serdecznie
-
viki, podaję Ci link http://starynkiewicza.pl/oddzialy/osrodek-diagnostyki-i-leczenia-nieplodnosci/ Jedyne czego potrzebujesz, żeby tam się dostać to skierowanie od lekarza z NFZ z pieczątką z kodem 07. Ja takie skierowanie uzyskałam w medycynie rodzinnej na żwirki i wigury, gdzie możesz się bez problemu zapisać z NFZ, mimo, że to Lux Med nie musisz mieć pakietu. Lux Med przejął medycynę i zrobiło się bardziej ludzko. Na Starynkiewicza leczą niepłodność i leczyli zanim przystąpili do programu. Z tego co wiem tam jest taniej, sama przychodnia prezentuje warunki szpitalne, ale np. gabinety zabiegowe są ok. Dostajesz skierowania na szereg badań, które są bezpłatne, nie wiem jak rozwiązują działania z dawcami, ale zapytaj, może akurat uda Ci się znaleźć tam jakieś rozwiązanie. Nie wiem czy tam wybiera się lekarza, ja często trafiałam na doktora Marianowskiego i doktor Grzegorzewską. Jak zapiszesz się sami dalej Cię pokierują. Z całego serca życzę Ci powodzenia.
-
gościu mnie uświadomili w klinice, że druga część cyklu jest stała, tzn od owulacji do miesiączki jest zawsze 14 dni, więc jeżeli cykle masz dłuższe niż 28 dni, to znaczy, że czas do owulacji jest dłuższy i owulację masz później. Owulacja jest zawsze 14/15 dni wstecz od pojawienia się miesiączki. Ja o tym nie widziałam wcześniej, ale jak później kupowałam testy owulacyjne, to dowiedziałam się, że owulację mam ok 18 dc:-)
-
viki, a jak Twój posiew? Viki a ja zastanawiam się czy nie mogłabyś spróbować na Starynkiewicza, mają tam rządowy program in vitro, ale tam też leczą niepłodność z NFZ, zresztą mają tam specjalnie zorganizowaną osobną klinikę. Wiem, że dużo par tam chodziło zamiast do płatnej kliniki, część badań też jest refundowanych. Co prawda warunki nie są fajne, ale da się przeżyć. Może coś Ci doradzą, albo znajdą jakieś inne rozwiązanie. Może tam inseminacja lub punkcja byłaby tańsza, bo to chyba jest najwyższy koszt. Ja tam miałam in vitro.
-
Hej dziewczyny, kolorowa byłaś na wizycie? co lekarz powiedział na wyniki? nie martw się brzuszkiem, ja też praktycznie zaraz na początku musiałam zakupić ubrania, ale służą mi do dziś:-) m jak mama jest super na początek ciąży, bo dużo tam informacji o samym przebiegu ciąży. Na początku jakoś nie interesowały mnie artykuły o gotowaniu dla maluszka, tylko wolałam poczytać o ciąży. Teraz już bardziej interesują mnie artykuły o tym jak dziecko pojawi się na świecie. Na mdłości pomagały mi migdały oraz herbatka z imbirem i cytryną. Pisz jak się czujesz, bardzo się cieszę i trzymam kciuki:-) ja brzuszek mam duży, bardzo duży, ale czuję się doskonale, tylko mała to nocny marek i nieźle rozrabia w nocy, daje mi takie kopniaki, że już widać jak brzuch się unosi:-)
-
kolorowa i viki jak Wasze badania? co słychać?
-
viki, a jakie masz wyniki? robiłaś posiew? jeżeli nie zapominasz o tym to znaczy, że rzeczywiście coś tam jest. Czy brałaś jakieś antybiotyki? kolorowa, myślę, że próbujesz funkcjonować tak jak dotychczas, a tu wszystko się zmieniło:-). Teraz Twój maluszek będzie kształtował się w dużym tempie, więc będzie od Ciebie wymagał dużo odpoczynku, witaminek, zmienia się cała gospodarka itp. więc powinnaś zwolnić. Ja na początku ciąży zauważyłam, że szybciej się męczę, uderzenia gorąca itp. Czy to kłucie w miednicy po nagłym wstaniu Cię zgina? Nastroje każda przechodzi inaczej, ja pamiętam w pierwszej ciąży, że na początku mój mąż regularnie co parę godzin zbierał ochrzan za coś, byłam bardzo zirytowana bez powodu. W tej inaczej, praktycznie nie mam humorów. Jak zaczną się mdłości to przejdą Ci humory:-) a obawy zawsze istnieją, też je mam, ale dużo czytam i uczę się, polecam czasopismo M jak mama, jest super. Jeżeli wybierasz się do szkoły rodzenia, to też dużo się nauczysz. Ciążą cieszę się bardzo, bo wcześniej miałam zagrożoną, więc jak zagrożenie minęło to chodzę jak w niebie, ale na każdej wizycie jak Skarbi mam obawy. Obserwuję minę lekarza i ciągle go pytam czy jest ok. Na szczęście jest bardzo wyrozumiały:-) Więc cieszę się między wizytami i wierzę, że będzie ok:-) czego i Tobie życzę
-
gościu, mnie po drugiej inseminacja bardzo bolał brzuch, ale po 2 innych nie. Sutki miałam wrażliwe jak zaszłam w ciążę po in vitro, ale to po jakiś 25 dniach. Do dwóch tygodni to za wcześnie, żeby doszukiwać się objawów:-( kiedyś miałam objawy i nie byłam, a jak zaszłam to nie miałam. Ciągle jesteśmy faszerowane hormonami i organizm nie musi zawsze tak samo reagować. Musisz uzbroić się w cierpliwość, a my trzymamy kciuki:-)
-
kolorowa, skurcze bardzo bolesne (raz wybudziły mnie ze snu) miałam kilka razy w pierwszym trymestrze, to jest najczęściej niedobór jakiś witamin, ale nie brałabym niczego na własną rękę, ponieważ przedawkowanie witamin też jest szkodliwe. W I trymetrze brałam folik i progesteron, starałam się dużo jeść owoców i warzyw, nie przesadzaj z marchwią (nie można mieć za dużo witaminy D). Po I trymestrze lekarz kazał odstawić mi folik i zacząć brać witaminy dla kobiet w ciąży, wyniki miałam ok. Jeżeli chodzi o takie inne mniej bolesne skurcze, to właściwie odczuwam je cały czas, na początku najczęściej miałam skurcze miednicy i brzucha, szczególnie jak wstawałam z krzesła, z łóżka. To były takie chwilowe, kłujące, ale zginały mnie w pół:-) i za chwilę przechodziły. Uda, wewnętrzna strona odczuwałam zawsze po nocy. Potem jak już trochę urósł mi brzuszek to zaczął boleć mnie kręgosłup masakrycznie, teraz trochę mniej. Ale prawie zawsze po wstaniu boli mnie wszystko zanim trochę rozchodzę:-) Tak naprawdę to najbardziej musisz uważać na skurcze brzucha, takie kłucie, lekkie skurcze, ciągnięcie, kłucie w jajnikach jest ok, ale długie, silne skurcze, bóle podobne do menstrualnych musisz skonsultować. Poza tym Twój maluszek teraz zaczyna brać od Ciebie tego co potrzebuje, więc jeżeli nie uzupełniasz witamin lub masz niedobry, to on i tak sobie weźmie co mu potrzeba, a organizm zacznie zaznaczać braki. Ja jadłam na początku dużo nabiału, bo jak mu nie dasz, to zabierze Ci z kości i ząbków:-) Z drugiej strony ja jakoś miałam zachcianki, na początku na nabiał, w każdej ilości, potem miałam fazę na buraczki w każdej postaci, teraz mięsko najchętniej duszone. Myślę, że organizm sam dużo podpowiada:-) słuchaj się go i odpoczywaj. Ja na początku miałam straszne problemy z ciążą, ale nawet jak ich nie ma, 1 trymestr jest mega ważny dla jej utrzymania. życzę Ci powodzenia i służę pomocą:-) ps już wyleczyłam się i jestem z siebie dumna, bo nawet wytrzymałam bez kropli do nosa typu sudafed, tylko prenatal i woda morska, ufff dałam radę, ale było ciężko:-)
-
viki, ja ciągle miałam bakterie w moczu, ale posiew nigdy nie wykazał niczego, mimo to czułam non stop parcie, a przed snem masakra. Monural jest na receptę, 1 saszetkę rozpuszcza się w wodzie i wypija i to wszystko. Nie wiem czy to nie było na tle nerwowym, poczytaj o tym. Generalnie nie jestem nerwowa, tylko myślę, że ta walka o dziecko mnie stresowała. Potem jakoś samo przeszło. A bakterie mam i teraz, ale podobno to normalne.
-
tzn nie motylki, tylko rybki:-) czujesz jakby małe rybki pływały w środku:-) sorry, ale jestem podziębiona i słabo kumam:-)
-
viki też tak miałam dłuższy czas. Najgorzej było przed snem, bo cały czas czułam małe parcie i nie mogłam usnąć. U mnie to trwało ok rok. Nie wiem jak minęło, ale brałam różne środki. Najskuteczniejszy był Monural, pije się lek rozpuszczony z 1 saszetki. Jadłam też żurawinę suszoną. Kiedyś przeczytałam, że takie odczuwania parcia, kiedy wyniki są ok może być na tle nerwowym i u mnie chyba tak było. Jakoś później o tym zapomniałam. kolorowa gratuluję i cieszę się bardzo. Uważaj na siebie, te najbliższe 3 miesiące są ważne. Życzę Ci powodzenia i dużo szczęścia, same radosne chwile przed Tobą, rosnący brzuszek, ciążowe ubranka, motylki w brzuchu itp:-)
-
viki, z tego co kojarzę to będzie Wasze 3 podejście? Viki nie trać nadziei, jesteś jeszcze młoda, procedury ciągle się zmieniają, pewnie za jakiś czas unormują sprawy in vitro, może pojawią się większe szanse, a może uda Ci się IUI. Wiem, że łatwo mi powiedzieć, ale jakoś jestem przekonana, że skoro udowodniłaś już, że jesteś w stanie zajść w ciążę, to musi się udać. Bardzo Ci tego życzę. Skarbi, gratuluję, dobrnęłaś już do bardzo bezpiecznego etapu, pewnie odetchnęłaś już trochę z ulgą. Życzę Ci, żeby te ostatnie tygodnie upłynęły w dobrym samopoczuciu:-)
-
kolorowa gratuluję serdecznie:-) cieszę się bardzo, że udało się. Myślę, że nasze przykłady to też nadzieja dla tych dziewczyn, które mają to przed sobą:-) mnie na mdłości pomagały najbardziej migdały i herbata z imbirem i cytryną. Uważaj na siebie, szczególnie przez następne 3 miesiące:-) to ważne. Cieszę się bardzo i pisz jak się czujecie. Dziękuję, że pytasz, ja czuję się dobrze. Trochę chyba spuchłam, bo wczoraj okazało się, jak wyciągnęłam buty na zimę, że nie mogę nogi włożyć:-) więc wpadł mi następy zakup:-) pozdrawiamy i trzymamy kciuki:-)
-
viki, ale ja nie bardzo rozumiem, dlaczego rozważasz, że nie zajdziesz w ciążę, skoro niewiele było inwazyjnych prób, a w tym jedna się udała. Rozumiem, jeżeli świadomie zrezygnujesz z walki, bo nie masz na nią siły, ale w tej chwili jeszcze masz świadomość swojej szansy? Bardzo bym chciała, żeby się udało, bo wydaje mi się to wręcz niemożliwe, że nie zajdziesz po kilku próbach, skoro raz udało się po zdiagnozowanej przyczynie za pierwszym razem. Kibicuję Ci mocno.
-
viki tylko się nie dołuj proszę. Masz dużą szanse na dziecko, więc trzymaj się tej myśli. W końcu skoro raz i to po raz pierwszy udało się, to dalsza szansa, to kwestia ilości prób. Wiem, że czekanie jest męczące i można się podłamać, ale musisz walczyć, szczególnie jak już raz udało się. Kiedy teraz podchodzisz? Trzymaj się. buziaki
-
i nie wiem czy nie wywołam kolejnej burzy, ale chciałabym Cię pocieszyć w sprawach bardziej osobistych. Z mężem "maratony- bo tak je nazywaliśmy" mieliśmy prawie 3 lata non stop co miesiąc. Mieliśmy tylko jedną 3 miesięczną przerwę, ze względu na moją straconą ciążę. Te maratony z jednej strony nas bardzo zbliżyły do siebie, bo wspólna walka o dziecko zbliża, ale w okresie starań bardzo zburzyły naszą wcześniejszą namiętność i spontaniczność. Po takim maratonie przez ponad tydzień nie miałam ochoty na żaden sex. Jak już wracałam do normy, zaczynał się okres, a potem znowu maraton. Te kilka lat to rzadki spontaniczny sex, a raczej sex z dużym poczuciem bliskości i wdzięczności za wspólną walkę. Jeżeli po drodze mieliśmy jakieś małe problemy, głownie ze względu na moje "dołki" to bywały miesiące, ze ograniczaliśmy się tylko do maratonów, bo w takich sytuacjach mąż też nie miał ochoty na zbliżenia, co dla mnie było oczywiste. Walka o dziecko jest trudna, ale warto być ze sobą blisko na ile się da. My przebrnęliśmy przez ten okres wspólnie i bardzo nas to do siebie zbliżyło emocjonalnie, w tym stracona ciąża. Jestem wdzięczna mężowi za to, że był przy mnie i że mnie wspierał i myślę, że pokochałam go jeszcze bardziej. Ale nie chcę, żebyś pomyślała, że miałam duże wsparcie psychiczne jak u psychologa, bo mój mąż jest raczej ścisłym umysłem i pewnie jak wielu facetów nie umie pocieszać emocjonalnie. Ja doceniałam fakt, że jest ze mną, jeździł ze mną na prawie każdą wizytę, nawet jak nie był potrzebny. Przy każdym zabiegu był przy mnie, w okresie gorszym opiekował się domem, sam pilnował wszystkich badań i kontrolował, czy wszystko jest na czas. Jak musieliśmy mieć sex, a wcześniej posprzeczaliśmy się, nie usnął dopóki nie pogodziliśmy się i nie wykorzystaliśmy kolejnej szansy. Widziałam, że nasze leczenie jest dla niego priorytetem, cały czas był dobrej myśli, że się uda i cały czas powtarzał mi to. Ja to doceniłam i wiedziałam, że robi to bo mnie kocha, więc nie oczekiwałam od niego rozmów terapeutycznych, bo wiedziałam, że tego nie potrafi. Ale zawsze jak płakałam pogłaskał mnie po głowie, choć czasem brakowało mi większego wsparcia emocjonalnego wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć i czułam się z nim bezpiecznie. Nie oczekuj od męża pomocy psychologicznej, bo rzadko który mężczyzna to potrafi. Skoro walczy z Tobą to znaczy, że Cię kocha i chce mieć z Tobą dziecko. Na pewno robi dużo rzeczy, które możesz docenić. Zbudujcie swoją bliskość na wspólnym celu i wdzięczności za to, że mimo przeciwności losu idziecie przez to razem. Po mojej straconej ciąży płakałam przez tydzień. Mąż nie płakał, leżał przy mnie, głaskał mnie, mówił, że kiedyś się uda, ale też chodził do pracy, robił zakupy i funkcjonował normalnie. Mężczyźni z natury są mniej emocjonalni, są zadaniowi, ale to nie znaczy, że nas nie kochają. Problemy zawsze zaburzają szczęśliwe życie, ale rozwiązywanie ich razem i w zrozumieniu zbliża bardziej do siebie. A czas Wam później to wszystko wynagrodzi:-)
-
olala czy Ty nadal krwawisz? nie powiedzieli Ci kiedy masz się zgłosić na kontrolę? ja dostałam miesiączkę ok 4,5 tygodnia po łyżeczkowaniu, ale miałam zgłosić się na kontrolę po 5tg. Plamiłam do tygodnia po łyżeczkowaniu. Jeżeli plamienia nie ustają idź do lekarza. Warto upewnić się i uspokoić, tym bardziej, że będziesz walczyła dalej. Mnie kazali odczekać 3 m-ce, czyli dwa pełne okresy bez tego po łyżeczkowaniu. Przez miesiąc zakaz sexu, przez 2 zakaz przemęczania się, chodzenia na basen itp.
-
olala mnie lekarz powiedział, że po 6tc-7tc zabieg łyżeczkowania jest wskazany, bo macica rzadko sama się dokładnie oczyszcza. Staraj się pomóc sobie psychicznie na ile się da. Nic już tej starty nie cofnie, wiele takich przypadków się zdarza. Nie pociesza nas to- wiem i czujemy głęboką niesprawiedliwość, ale powoli zacznie to mijać. Ja leżałam na sali z dziewczyną, która miała zapłodnione 5 komórek, w tym 3 żywe zarodki. Okazało się, że miała jakąś chorobę około nowotworową i musiała usunąć wszystko. Nie widziała, czy będzie miała jeszcze szanse. My,Wy macie jeszcze szanse i to jest najważniejsze i o to trzeba walczyć i zbierać siły. Pozdrawiam Was i życzę szczęścia.
-
Skarbi, to już naprawdę niedługo. A ogólnie jak się czujesz? Masz już wszystko przygotowane? Ja miałam w czwartek USG, będzie dziewczynka:-) Viki trzymam kciuki za 6 dni. gościu moim marzeniem jest Mc donald, ale na razie dzielnie się bronię:-)
-
olala trzymam za Ciebie kciuki. Myślę, że jak będziesz leżała będzie ok, najgorzej jest jak odwarstwia się kosmówka, choć i ona podobno często zlepia się. Ja brałam dodatkowo doustnie duphaston + luteina 100 3xdziennie. Leż, absolutnie nic nie noś, nie podnoś rąk do góry. Mnie lekarz powiedział, że dobrze jest leżeć z lekko uniesionymi nogami, tak , żeby miednica była dobrze ukrwiona. Szkoda mi Ciebie, bo wiem co czujesz, ale za jakiś czas zaczniesz normalnie funkcjonować. Pozdrawiam
-
i zapomniałam napisać, po krwawieniu szarawe upławy miałam jeszcze przez 2 tygodnie.