Witam Was.
Ja w wieku 8 lat stracilam ojca.(Wypadek w czasie pracy).Jako dziecko do konca nie rozumialam co sie tak naprawde stalo.Bylo nas szescioro rodzenstwa.Utrzymywalismy sie z malego gospodarstwa.Trzeba bylo zapracowac na to co sie chcialo.
I tak sobie zylam przy mamie i rodzenstwie.Mijaly lata
.Ojciec lubil popijac,robil to dosc czesto.Awantury w domu,brak pieniedzy.Po smierci Ojca czulam zal ale i troche ulgi.Ale gdy mialam 20pare lat.Bya noc sylwestrowa.Spedzalam ja na rynku miasta z przyjaciolmi.
Gdy wybila 24 upadlam na kolana i zaczelam plakac.I wtedy poraz pierwszy poczulam jak brak mi taty.Jak ja za nim tesknie.Ze jest mi potrzebny.
Za pare dni minie szesc lat,gdy odeszla moja jedyna siostra.Mialam wtedy 22 lata a ona 28.Byla chora na raka.
Wielu ludzi ubolewa nad tym ze nie mogli pozegnac sie z bliskimi.
Ja jedna mialam te szanse.Ale wtedy zmienilo sie cale moje zycie.
Siostra umierala w wielkim bolu,ale w calkowitej swiadomosci.
Zmarla mi na rekach.Do ostatniej chwili rozmawialysmy,wspominalysmy nasze wspolne wakacje,modlilysmy sie,a nawet zaspiewalysmy piosenke.Dziekuje Bogu ze moglam z nia wtedy byc.Choc ciezko mi bylo podniesc sie po jej smierci a wspomnienia do dzis wracaja,i beda przy mnie zawsze,ale gdybym jeszcze raz miala przez to przejsc przeszla bym.Bo wiem ze nie byla wtedy sama.Przeszlam depresje i zalamanie ale nie poddalam sie,podnioslam sie dla mamy.Nie zapomnialam o tym co przeszlam ,o tym co bylo .Nauczylam sie z tym zyc.
I wam wszystkim cierpiacym i smutnym zycze wiele sil.