Justyna 5X83
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Justyna 5X83
-
drugie fajniejsze;)
-
aneczko, tak odnosnie tego klepania biedy i tych naszych dwoch tysiecy, reszty nie bede komentowac, ale pamietasz co napisalas, jak zapytalam cie czemu nie dajesz korepetycji itp, za ktore dostac moglabys sporo kasy... wiec teraz, jak sobie przypomnisz, zastanow sie jeszcze raz co napisalas o pracy mojego meza... a z tym klepaniem biedy mysle ze dobrze wiesz co mam na mysli i wiekszosc dziewczyn zrozumiala. co do moich postow i wywlekania brudow, pisze to co mowie i nikogo "za plecami" nie obmawiam, nikt to czytajacy ameryki by nie odkryl, taki juz moj wredny charakter, ze jak sie wsciekne, klne jak szewc i wszystkich bym zmieszala z blotem. a ze moj facet jest beznadziejnym mezem i chyba moim najwiekszym szczesciem by bylo jakby ode mnie odszedl, to inna kwestia, ja wierze naiwnie, ze jak pojdziemy na swoje, jak mu nic nikt pod nos nie podetknie to zacznie bardziej o wszystko dbac, choc wiem, ze ludzie rzadko sie zmieniaja, zwykle na gorsze. mimo tego wszystkiego go kocham i nienawidze jednoczesnie takie niestety mam skrajnosci i tego nie jestem w stanie wyleczyc, bo na to lekarstwa nie ma. aniu, nie mam ci za zle tego co napisalas i na prawde sie nie obraze, jesli pominiesz moje wypowiedzi. pisze i o tych zlych i o dobrych emocjach, nie slodze, nie kadze, nie licze na poklask. piszac o tym jak mi zle, pisze tez glownie do dziewczyn, ktore same maja problemy w zwiazku, troche zeby je pocieszyc, troche zeby sie wzajemnie wesprzec, a troche zeby sie poskarzyc. ty juz z tych pierwszych problemow wyroslas, twoj zwiazek jest dojrzaly i latwo ci pisac o zalatwianiu tych spraw miedzy soba, kazda musi dojrzc do pewnego etapu w zwiazku, ja jestem na etapie, ze mimo iz sie zremy to nikt sie nie wyprowadza, bo wczesniej i tak sie zdarzalo... nie licze na to, ze ktos poglaszcze mnie po glowce i powie "dobrze robisz, ze nie gadasz z tesciowa", ja to zalatwiam w ten sposob, bo tak jest mi najprosciej, bo maz ma dosc tej atmosfery i marzy o wyprowadzce, bo mimo wszystko kocha swoje dzieci i chce by dorastaly w przyjemnej atmosferze:) a zapewniam was, ze moje zycie nie jest pasmem udrek, nie mam matki ani siostry, ktorej moglabym sie poskarzyc i ponarzekac. jestem wsciekla, ze muysze zyc tak jak zyje, ze za te 2000zl musze kompac sie w zimnej lazience, bo maz nawet kaloryfera nie ma czasu przykrecic, ze jak nie jest w pracy to w szkole, albo spi... sorry, ale sprzedac meza za 2000zl/mies. chyba zadna by nie chciala...
-
no tak, ja pobilam wszelkie rekordy w dlugosci posta, a wisienka gadala sama do siebie:) jeszcze raz napisze, bo i tak nikt mnie nie bedzie tam czytal, lalik spalila za soba mosty, przynajmniej tak jej sie wydaje:P nie ma nic do nas, doczepila sie czegokolwiek, zebysmy ja ostro zjechaly i glupio by jej bylo z nami pisac:P wiecie, ja tam ja w pewnym sensie rozumiem, a poza tym taki juz jej charakter:D odchodzac od meza tez jednego dnia przekreslila wszystko, dlatego nawet jak napisze, ze mam ryj jak prosiak a inteligencja nie przerastam cocerspaniela to zbytnio sie nie przejme:)
-
siem zdziwilam jak to przeczytalam;) basienko, zazdroszcze ci pracy i takiej szefowej:) oby wiecej takich zyczliwych ludzi bylo na swiecie:) a jesli chodzi o lalika to ja cenie sobie szczerosc i nie mam jej za zle, ze napisala to co mysli:) na prawde zabolala mnie natomiast wypowiedz marylki, nie wiem dziewczyny, czy wy wyczulyscie to co ona, ze mam jej cos do zarzucenia??? boze, nawet przez mysl mi to nie przeszlo i powiem szczerze, tak jak po wypowiedzi lalika bylo mi troche przykro, tak po marylce sie poryczalam, bo albo ja sobie cos ubzduralam, albo uwzial sie na mnie caly swiat;) bo co ja jej zlego napisalam kiedykolwiek zeby sie zle poczula. monika, ja na prawde nie mam nic do ciebie, wydajesz sie byc swietna, pogodna, sympatyczna dziewczyna, uwazam, ze jestes dobra mama i kochasz swoja coreczke. pisze to, zebys wbila to do swojej \"gesiej\" glowki, ze nigdy, nawet przez moment nie chcialam ci sprawic przykrosci. z tamtym postem wyszlo jak wyszlo, odruchowo wyslalam, bo wparowal moj maz, a on mi zawsze na zlosc wylacza kompa wiec nie zdolalam ci dokonczyc i zrobilam to po chwili, jak poszedl. a chodzilo mi tylko o to, ze nie masz tesciow na codzien, tylko \"od swieta\" i w takiej sytuacji ja tez bym nie narzekala, a ze ty z nimi nie mieszkasz to latwo ci jest napisac, ze zaciskasz zeby. punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia;) co do tesciowej, zrozumcie, ja w swej prostocie, bo ja w gruncie rzeczy jestem prosta kobieta, nie potrafie byc nieszczera czy falszywa, zwkle jestem bardzo spokojnym czlowiekiem, a pazury pokazuje kiedy zlosc u mnie osiagnie szczyt, miewam lepsze i gorsze dni, ale jak jestem na kogos wsciekla, wole zacisnac zeby i sie wcale nie odzywac niz udawac. nie potrafie! a poza tym boje sie!!! kiedys, jak jeszcze bylam w ciazy gabi histeryzowala jak bylam w kuchni zrobic obiad i tesciowa pod byle pretekstem wpadla zobaczyc co sie dzieje... pozniej ta sprawa z wpadnieciem w nocy i pare innych drobiazgow. wiecie, ja po prostu przez nia czuje sie jak jakas potworna sadystka katujaca to dziecko, a ona jako superbabcia musi w swej czerwonej pelerynie przyleciec kochanej wnusi na pomoc... wnusia moze ja bic, nie sluchac sie jej, wnusia wszystko dostanie, bo chce... wszystko byle tylko wnusia wolala ich od rodzicow, bo oni sa lepsi...kiedy grozila mi opieka spoleczna w trakcie wejscia smoka to tez uwazacie to za normalne??? nie chce jej dopuscic do siebie i naszych spraw, a jak jest wojna to przynajmniej tu nie wlazi. odnosnie meza, w zyciu tez sie obsmarowujemy, on dobrze wie co o nim mysle i wie, ze mimo ze czasami mam ochote dodac mu cykuty do zarcia to i tak go kocham. jesli mialabym opisac nasz zwiazek, idealnie pasuje powiedzenie \"kto sie czubi ten sie lubi\" myslicie ze on mi pozostaje dluzny??? pamietacie sytuacje po moim wyjsciu ze szpitala??? mysle ze to wystarczy za komentarz;) i teraz sprawa najwazniejsza, myle sie, ale niestety zadko:( zaznaczam, iz nie napisalam, ze jestem nieomylna, zwykle do bledu przyznac sie potrafie... tak i nie mylilam sie w tym przypadku, tesciowie maja teraz ok. 40tys. dlugow i ok 100tys kredytow ktore splacaja... niestety, pieniadze w magiczny sposob nie chca sie pojawic. fakt, moim zdaniem bez mojego meza daliby sobie rade lepiej niz z nim. jedno stalo by na jednym skupie, drugie na drugim i zatrudniliby jedynie stroza na noc i nie placili by 3000zl mojemu mezowi i szwagrowi za prowadzenie dzialalnosci i pilnowanie nocami tylko dali by komus 1000zl i by im pilnowal. no i moje 10000 utopione w tej ich firmie. niby nie jest to majatek, ale na jakikolwiek rozruch by bylo, teraz jesli bym chciala cos zaczac pozostaje mi zebrac w urzedzie pracy i tez nie wiadomo czy to przejdzie. maz gdzie indziej pracowac nie chce, bo po co sie starac, jak mu ktos wszystko pod nos podetknie... a teraz troche o moich planach... hce zaciagnac kredyt na wykup mojego mieszkania, na obecna chwile nikt mi go nie da, zeby miec te 3,5-4tys. zl musielibysmy albo przez 3 miesiace oboje pracowac u kogos, albo miec takie zyski z wlasnej dzialalnosci pprzez rok latwiej mi bedzie popracowac jakis czas, a nawet po wzieciu kredytu, ktory sam sie bedzie splacal, moge probowac otworzyc wlasny sklepik i kogos w nim postawic, a jak bedzie dobrze prosperowal to poprostu rozwinac dzialalnosc i juz tym sie zajmowac. ze zwyklego malego sklepiku 3,5 kawalka nie wyrobie, a to jedyna droga do uzyskania mojego celu, a jak juz pisalam, mieszkac tam nie chce, przez wzglad na sasiada, ale wiem, ze za jakis czas moge na tym zarobic, bo odsetki pojda i tak z czynszu i jak bede chciala sprzedac mieszkanie to wartosc jego pojdzie w gore a mi pozostanie splacic to co zaciagniete na jego wykup. ja nie umiem zyc nie majac planu ulozonego glowie, wiadomo, ze nic w zyciu nie da sie zaplanowac, ale nie potrafie tak poprostu wyjsc z domu z reklamowka i zaczac od zera... tak tez sie da, ja wiem, ale za wygodna na to jestem i zawsze staram sie isc po najmniejszej linii oporu;) i jeszcze raz wspomne, pare razy napisalam, ze maz nam mowi, ze mamy oszczedzac, a sam zarl slodycze i pizze w pracy, ale nigdy nie napisalam, ze jest mi ciezko i nie mam pieniedzy. materialnie jest super, ale ja wole jak aneczka, klepac biede na swoim i z nikim sie nie uzerac:) pisalam juz, ze musialam kilka miesiecy przetrwac za ok. 400-500zl bylo ciezko, wszystkiego sobie odmawialam, ale jaka mialam satysfakcje, ze potrafie. zazdroscilam ludziom, jak pisali, ze wydaja 2000 na zycie, teraz mniej wiecej tyle trwonimy, przynajmniej tyle mi z tego radosci pozostaje ze moge wejsc do sklepu i kupic to na co akurat mam ochote. ale nie jest to tez dobre, nie cieszy mnie trwonienie pieniedzy bo z natury jestem zydowka i ciulalabym kazdy grosz, ale jesli moge sobie tym zrekompensowac pewne niedogodnosci to korzystam... w zasadzie to sie rozpisalam, zeby pokazac, jak wygladalyby moje wypowiedzi, gdybym pisala doslownie wszystko w szczegolach, jak idzie moj tok myslenia itp... pisze skrotami, zaczynajac kolejne pomysly, bez tlumaczenia, czemu akurat tak zmodyfikowalam swoj plan, ale plan musze miec!!! i musze gdzies przelac swoje zale, zlosci i gorycze bo w nich utone:) ja nie jestem nazbyt towarzyska osoba, lubie czasem spotkac sie z ludzmi, pogadac, posmiac, ale kiedy mam z kims przebywac dluzej zaczyna mnie przygniatac atmosfera... nie wiem jak to wyjasnic, goscie sa fajni, ale przez pierwsze dwa dni;) kocham przebywac sam na sam ze soba:) nic na to nie poradze, nie jestem zakochana w sobie, ale uwielbiam samotnosc:) wrecz chorobliwie lubie byc sama i miec swiety spokoj:) jako dziecko bylam strasznie namolna, za wszelka cene chcialam miec przyjaciol, az w drugiej klasie podstawowki kolezanka mi to wytknela i przestalam byc namolna, pozniej namolni byli dla mnie inni:P trudno, czasami jedno slowo moze wplynac na cale zycie drugiego czlowieka... wiecie, nie jestem ani dobrym, ani zlym czlowiekiem, staram sie pomoc komus kiedy tylko mam taka mozliwosc, nie koniecznie liczac na profity, mam kilka osob, do ktorych w razie czego moge sie zwrocic po pomoca, ale staram sie nigdy nie nadurzywac czyjejs goscinnosci itp. takiego juz mam pierdolca, ze boje sie komus ladowac z buciorami:) wracajac do wyrwania sie stad, moim zdaniem wszystko trza z glowa robic. moge isc na kase do biedronki za 600zl netto i ubiegac sie o zasilki itp. ale moge tez teraz, z mgr przy nazwisku poszukac jakiejs w miare \"godnej\" placy za prace, ciesze sie, ze markety maja taki problem z ludzmi, bo placa prawie jak niewolnikom, moim zdaniem to praca dla studentow i desperatow, zeby dorobic te pare groszy i za te 600zl wymarzonego kredytu raczej nikt mi nie da. widzisz laliczku, bo i tak to przeczytasz znajac ciebie;) ja mierze sily na zamiary i zawsze mi sie jakos udaje osiagnac zamierzony cel, plany musze modyfikowac, cel czesto odsuwa sie w czasie, ale zwykle potrafie zrealizowac swoje plany;) wywalilam swoje zlosci, napisalam dokladnie, krok po kroczku co i jak mysle i mi sie chumor poprawil, bo caly dzien po tym wszystkim chodzilam zmierzla i mi lzy staly w oczach... chyba lapie mnie jesienna deprecha:) pocieszac mnie nie trzeba, jakos to przezyje, ale mazbyl dla mnie dzis mily i ja dla niego tez. i on na prawde tez chcialby cos zmienic i wie, ze mi jest ciezko, ale boi sie zostawic teraz rodzicow z tymi dlugami. w pewnym sensie go rozumiem, szkoda tylko, ze nie posluchal mnie na poczatku i zawsze musi robic mi na opak:( to nie ja na tym zle wychodze, juz nie bede sie o przeszlosci rozpisywac i o roznych sytuacjach i sprawach w ktore byl wciagany przez rodzicow, ale jeszcze nigdy na realizowaniu ich pomyslow dobrze nie wyszedl:( i tak jak ja naiwnie wierze, ze \"jutro\" bedzie jutro, tak on zawierza swoim rodzicom... mysle ze wiekszosc z was mnie rozumie, nie koniecznie popiera srodki ktorymi daze do mojego celu, ale przynajmniej w minimalnym stopniu rozumie:) przynajmniej staralam sie wyjasnic wszystko na ile potrafie, aby nie pozostawiac zadnych watpliwosci:) jolka, jesli chcesz, zawsze cie tu serdecznie przyjmiemy spowrotem:) a jak kiedys bedziesz miala dola, mozesz przyjsc i sie poskarzyc:) chyba wiekszosc z nas miala dzis zly dzien:) co tam, nerwowka przedswiateczna, jesienna deprecha, przejdzie nam;) z powodu jednego gorszego dnia nie mozemy skreslac tych wszystkich miesiecy ktore sa za nami, jestem z wami od ponad pol roku i z powodu jednej krytyki nie bede sie obrazac i kasowac stronki z zakladek;) zreszta, wiem ze lalik probuje spalic za soba mosty i mysle ze byloby jej latwiej, gdybysmy ostro ja objechaly za te stwierdzenia, ale nie ma lekko:P ja sie obrazona nie czuje, choc z ksawka tez spory klocek to ani mysle go przestawiac na diete, bardziej mi sie smiac z tej otylosci chcialo:D co do mowienia, nie wiem czy to dviki pisala, ale ktorys z chlopcow powiedzial \"mama\", mozecie pisac co chcecie, smiac sie, odeslac mnie do psychiatry, ale gabi jak miala 1,5-2 mies, dwa razy widzac mnie usmiechnela sie i powiedziala \"mama\", raz sama weszlam do pokoju, za drugim razem zrobila to przy mojej babci i mezu, nie bakala pod nosem, tylko jak mnie zobaczyla usmiechnela sie szeroko i tak a nie inaczej powiedziala... juz sie nasluchalam wtedy jaka to ja fanatyczka jestem, ze jestem nawiedzona, ale wiem, ze takie dziecko potrafi w pelni swiadomie powiazac pewne rzeczy. ksawkowi zas do gadania sie nie spieszy, przewala sie czasem na brzuchol czy plecy, ale ogolnie on nie lubi lezec wiec glownie albo spi, albo podziwia swiat z pionu:) wystarczy z nim usiasc i w takiej pozycji go pod pachami podtrzymywac:) i juz mi sie poprawil humorek i mi ulrzylo, jak moglam was tu podreczyc swoimi wypocinami, moze zaczne znowu pisac pamietnik??? wtedy nie bede wam tu truc o swoich wielce istotnych udrekach i przezyciach tylko wyleje pomyje tam, a tu bede udawac wzorowa matke polke, co to tylko o kupkach, papkach i pieluszkach potrafi dyskutowac. problem polega na tym, ze nie jestescie moze takimi prawdziwymi super przyjaciolkami, ale mysle ze po pol roku wzajemnego pisania, wymieniania sie zalami i smutkami, radosciami, pogoda na zewnatrz i kolorem kupek waszych dzieci, nieuprzejmymi paniami w sklepie, problemami w toalecie... jakimis tam przyjaciolkami jestesmy:) zawsze mozna na was liczyc, ze powiecie jakies dobre slowo, ze sprobujecie szczerze doradzic lub odradzic i ja to cenie:) no i czasem fajnie poprawiamy sobie wzajemnie nastroj, kiedy ktoras zlapie dolka, wiec licze na to, ze zadna ani mysli mi stad odchodzic:) omowmy sie, ze nic na sile i moze dogadamy sie co do godzin spotkan, zeby np. nikt nie siedzial i nie pisal sam ze soba a pozniej odswierzal i sprawdzal, czy nie ma odpowiedzi:) nie to, zeby nie pisac kiedy indziej, ale jakis taki optymalny czas, kiedy zawsze ktos bedzie i podpowie, doradzi:) wiecie, ja czasem tez mam dosc siebie, kiedy co 5 min. podchodze i sprawdzam, czy zadna nic nie naskrobala:) nie mam dosc was, ale mysle ze czesc z was to czuje, ze forum zrzera mase czasu itp. ja sie przyznaje, jestem uzalezniona:) juz druga godzine pisze tego posta, ale czuje ze ja musze:D i licze sie z tym, ze nikt go calego nie przeczyta;) ale teraz, kiedy juz sie tak rozpisalam jest mi lepiej. taki juz moj filozoficzny bol;) trzymajcie sie wszystkie i milego dnia:D
-
ewa, ja nie wiem czy to dobry pomysl, ale moze wyslij core na swieta do dziadkow, a wy zostancie w trojke, ale nie dziwie ci siem ze nie chcesz go zostawic, bo sama bym nie potrafila rozstac sie z malym, ie raz widzialam, jak przychodzilam z praktyk czy skadkolwiek, jak mlody ryczal, az sie caly trzasl, a mezu go w foteliku trzymal i probowal bujac. twoj niby jest lepszy. ale ja nie ufam facetom, ze placz by ich ruszyl tak jak nas:) nie pisze zle o twom, ale mysle ze matka zaraz wyczuje co z dzieckiem jest, a facet bedzie kombinowal:) ale jesli masz sie o niego bac to faktycznie zostancie w domu, choc to jeszcze 10 dni:)
-
kurcze, dziewczyny, jesli mnie tu nie chcecie to wystarczy napisac:O marylko, w zyciu by mi do glowy nie przyszlo, ze cie traktuje jak glupia gaske!!! juz sie wytlumaczylam wyzej, ale jesli tak uwazasz to mi bardzo przykro bo tak nie jest:(
-
jolu nie wiem czy to przeczytasz, pewnie i tak sie przemozesz i tu zajrzysz... zapewniam cie ze tak male dziecko tez potrafi powiedziec \"mama\", ale nie bede sie o tym rozpisywac, bo juz kiedys mi sie za to oberwalo na inym forum... jesli idzie o inne rzeczy, nie obrazam sie, ale nie masz racji. po pierwsze nie wszyscy byli przeciwko mnie, mialam dziadkow, mialam znajomych, co zreszta na naszej klasie mozna sprawdzic. w podstawowce i na studiach trafilam na normalnych ludzi, a ze w liceum, w trakcie burzy hormonalnej m.in.mi sie obrywalo, widac tak mialo byc... rodzice mnie odtracili, ale oczywiscie jak mialam 3 lata to ze mna bylo cos nie tak, ze sasiad zabijal mi krolika, z zawisci wybijal okna, cial kable w piwnicy, targal mnie i babcie po sadach to moja wina. ze tesciu jest starym pijakiem, ktoremu sie wydaje ze jest niewiadomo jak cwany, a tesciowa wpada mi w srodku nocy do mieszkania i sie na mnie drze to tez moja wina, ze maz jest w niej zakochany i sam sobie nie potrafi poradzic, to tez ja sprawilam... a juz najwiecej zawinilam tym, ze mimo iz moj maz jest dziwakiem to go kocham, kocham jego poczucie humoru, jego usmiech, glos, upor i jego calego i z nim chce przejsc przez zycie, choc czasem mam go po dziurki w nosie i to z nim chce stad odejsc i czekam na jego decyzje. najlatwiej jest stwierdzic, zeby zostawic czlowieka na ktorym ci zalezy i zaczac zyc samemu. moze i to jest wyjscie, tylko co dzieciom powiem jak zapytaja o tate, ze odeszlam bo mi kazala kolezanka z forum??? bo ona tak zrobila? ty nie kochalas swojego meza, a ja uwielbiam tego imbecyla. i ja wiem czego chce, chce mieszkac z dala od wszelkich rodzicow i tesciow i miec swoj dom, swoja rodzine, niezaleznie jakim kosztem. a jesli uwazasz ze 2000zl za niewolnictwo i prace przez 20h poza domem to jest godne wynagrodzenie to sie tu wymijamy, bo ja uwazam, ze taka pensje mozna dostac jako pracownik biurowy za 8h, albo pracownik budowlany za 10h. nie chodzi o to czy to malo, to normalna pensja, ale ja bym wolala mniej a miec meza w nocy w domu i nie bac sie kazdego dnia, czy wroci do domu czy mu ktos lba nie rozwali na tym odludziu... a to o czym tu piszemy to mysle ze jest kazdej indywidualna sprawa, ja traktuje was wszystkie jak przyjaciolki, ktorym moge sie ze wszystkiego zwierzyc, podzielic radosciami i smutkami i mysle ze wiekszosc z was podchodzi do tego w podobny sposob, a jola za dlugo przesiadywala przed kompem i stwierdzila, ze tylko w ten sposob moze z tym skonczyc... wystarczylo napisac, zesmy ci za duzo czasu zjadaly;) ja nie widze, zeby rafalek byl otyly, a tym bardziej ksawek:O i co za wyscigi, kazde dziecko przybiera inaczej, wazne zeby miescilo sie w siatce centylowej i bylo zdrowe... widze ze coraz wiecej z nas przezywa kryzysy, aneczka to przeszla, teraz lalik, trudno, w kazdym zwiazku sa gorsze i lepsze dni, mysle ze zadna z nas sie nie obrazila. marylko, nie o to mi chodzilo, ty nie mieszkasz z tesciami wiec nie do konca mozesz konkretnie wiedziec jak to jest, a wtedy nie zdazylam wszystkiego napisac bo maz wparowal, wyslalam jak bylo i pozniej dokonczylam:) chyba mars dzisiaj goruje;)
-
odnosnie zjazdu to mowiac szczerze pomys z mcdonaldem fajny, ale dwie noce z rzedu jechac pociagiem na drugi koniec polski i spowrotem mi sie nie usmiecha:O my wakacji nie planujemy wiuec to bylby jednorazowy wyskok z maluchami, stad moja wczesniejsza propozycja z wynajeciem domku w jakims osrodku gdziekolwiek i spedzeniem tam chociaz jednej nocy. do tego jakies ognisko czy grill, mysle ze roczniaki by sie dobrze bawily:)
-
jezusie, stonka, ten twoj rafal to jak roczne dziecko ma wage:) ale dobrze, niech rosnie:) ksawkowi niewiele do niego brakuje;) a ze rafal starszy to i ciezszy:) a ksawcio jakis oporny na nowosci:) wszystko laduje naokolo:O
-
wiecie, mowiac szczerze to ja sie na matke terese nie nadaje... na szczescie jego rodzice sa silni i zdrowi, ale to nie zmienia faktu, ze ja bym sie nimi nie opiekowala... cale dziecinstwo i mlodosc napatrzylam sie na bol i cierpienie i nie jestem w stanie byc opiekunkom starych ludzi. co innego dzieci, ale mnie przeraza ta niedoleznosc na starosc, smierc... to jest po prostu dla mnie za duzo:( wczoraj, jak wyszlam wsciekla ze szpitala i czekalam w samochodzie, przypomniala mi sie smierc mojej babci... w tym szpitalu umarl i moj dziadek i ona, pamietam to caly czas jak duszac sie patrzyla mi z przerazeniem w oczy a ja nic nie moglam zrobic... nie chce na to patrzec, nie chce tego przezywac i szczerze zycze sobie zginac czy umrzec \"za mlodu\" w jakims wypadku czy na szybkopostepujaca chorobe niz przezywac starosc i niedoleznosc, a w razie czego do hollandii nie jest daleko... nie chce nigdy byc dla nikogo ciezarem. moze i te przezycia z dziecinstwa odcisnely na mnie jakies pietno, ale swoje juz zobaczylam, przeszlam i wole wynajac kogos z powolaniem niz wymiotowac przy zmianie kazdego pampersa czy robic cos z obrzydzeniem na twarzy... trudno, sa ludzie ktorzy chca starszym ludziom pomagac, a ja starszych ludzi sie boje...
-
basiu, ja nie chce odcinac siebie ani jego czy tez dzieci od tej rodziny!!! ja chce tylko, zeby to bylo normalne, zadkie kontakty, przy okazji swiat czy wakacji. ja rozumiem, ze on kocha swoich rodzicow, ze go wychowywali i w sumie wychowali na porzadnego czlowieka, ale ja ich kochac nie musze!!! czemu musze akceptowac fakt, ze jego cale doby w domu nie ma, bo pilnuje ich interesu, ze jest na kazde ich skinienie, a ja sie o nic doprosic nie moge??? to jest dla mnie chore... dla mnie jak najlepsze i najzdrowsze stosunki sa wtedy, kiedy rodzice czasem, jak to na prawde konieczne, w minimalnym stopniu pomoga, np. w sytuacji asiulka, bo ten brak pracy to sytuacja przejsciowa. ale bycie parobkiem dla swoich rodzicow i praca 20h/na dobe za 2000zl to jest dla mnie chore. obaj synowie sa zapatrzeni w matke jak w swiete ciele, a ona wszystko by ZA nich zrobila(nie tylko dla nich!!!). oni sa jak mali chlopcy, ktorym mamusia musi buzie slina wytrzec, bo bez niej sobie nie poradza. mam teraz praktycznie wszystko, ale wscieka mnie to, ze moje dziecko wpada w histerie, jak tatus o 18 przyszedl do domu i za 2h juz idzie do pracy. toleruje to jako sytuacje przejsciowa, ale niech uszanuje moja wolnosc, dla mnie wymuszone przepraszam, dzien dobry, prosze nie jest normalna sprawa, bo burknac to sobie mozna i nie jest to ani mile ani grzeczne, a szczerze tego dobrego dnia, jak jestem wsciekla na kogos tez nie pozycze. co ja sie bede tlumaczyc, dlatego ze on ma taki kaprys i jak jego mamunia, probuje mnie wychowywac, ja sie nie bede zmieniac. on jakos zmienic sie nie probuje...
-
ja nie szczepie, wiesz, ta szczepionka jedynie zmniejsza prawdopodobienstwo zachorowania, ale calkowicie nie uchroni dziecka. ale strasznie mi przykro z powodu tego malenstw, oby wszystko sie dobrze skonczylo:( wiesz, jesli szybko zareagowali to jest duze prawdopodobienstwo, ze bedzie dobrze:( boze, czlowiek w takiej chwili mysli tylko o jednym \"zeby mnie to nie spotkalo\":(
-
a moj 183 i sama nie wiem juz ile wazy, ale miedzy 90 a 100... a ja juz kolo 78 kg, powoli ale w dol leci. to wczoraj to moj glupek wlazl i pisal bzdury, choc w duzej mierze ma racje... pozarlismy sie wczoraj o jego \"mamusie\" bo jej szacunku nie okazuje i nie mowie dzien dobry... kuzwa, nie chce z ta baba miec nic wspolnego, a ten do mnie z tekstem, ze to nie jest ktos obcy... dla mnie to jest obca baba co mi sie we wszystko wtracac probowala i ktora musze trzymac z dala od siebie i dzieci bo mi na glowe wejdzie, bo sobie ubzdurala, ze ma jakiekolwiek prawo do pchania sie z buciorami w nasze zycie... ale juz i tak swoje osiagnela i dzis gabi poszla do przedszkola... nie pozostaje mi nic innego, jak ja z tego przedszkola wypisac, bo pozniej dziecko sie przyzwyczai, a nie mam zamiaru najmniejszego mieszkac w gryfinie i jak sie gdzies przeniose to chce oddawac dzieci jakiejs mamie na wychowawczym... najbardziej boli fakt, ze nie mam zadnych pieniazkow na rozruch interesu, bo moj geniusz utopil kase w swojej firmie, ktora teraz oczywiscie pada. stad musze szukac roboty, a jesli ten maminsynek pojedzie ze mna to jak juz ruszy swoj laskawy zad do normalnej pracy, nie u mamusi, to i ja bede mogla z czyms ruszyc, bo on mi pomagac nie ma zamiaru ani szukac sobie czegos innego... najgorsze jest to, ze ja z tym oslem nie chce nawet na moment zostawic dziecka, bo on ma go gdziec, dziecko ryczy, a jemu sie go nosic nie chce (nawet jak nie jest po pracy), nakarmic go nie potrafi... oj wczoraj tez bylam wsciekla... zaraz po tym jak wam posta napisalam, bo wieczorem siedzial przy kompie i mi nie dal sprostowac, pojechalismy do szczecina po wyniki ksawka z watroby... sluchajcie, to sie w pale nie miesci... przejechalam 30km, bo musialam dowiezc jeszcze zaswiadczenie z zusu, ze dziecko jest ubezpieczone... zawiozlam zaswiadczenie na mojego meza.. a baby mi, ze one musza miec na dziecko, to sie pytam, czy dziecko nie jest ubezpieczone na rodzicow, no tak, ale ona musie miec wpisane dziecko... kuzwa, przeciez to jedno ubezpieczenie, a ten moj gamon i tak moglby pomyslec co zalatwia... lekarz nie mogl mi oczywiscie na miejscu udzielic informacji, tylko kazali isc na izbe przyjec, no to wloke sie wokol calego budynku na izbe, lekarz wchodzi i zamiast udzielic mi informacji zaczyna odbierac telefony i podawac innym wyniki, jak probuje wejsc to on za chwile i za chwile i jak glupia stoje godzine z gabi na korytarzu, bo on najpierw telefonicznie, rodzica ktorzy siedza na tylku w domu i popijaja herbatke musi udzielic informacji. po jakich 40 min. stania na korytarzu, bo w miedzyczasie jeszcze jakis pilny przypadek sie wladowal zagotowalo sie we mnie, poszlam do samochodu i wyslalam tam meza, bo zwyczajnie kurwicy dostalam... przeciez to jest chore, pol godziny jade po cholerne wyniki, a gosciu mnie olewa, bo telefony wazniejsze od czlowieka... maz poszedl i po 10 min wrocil, ale oczywiscie, tak jak wam pisalam ostatnio, ze wynik zle wyszedl i jechalismy na pobranie znowu, to lekarz juz tego drugiego wyniku nie dostal, moj maz o nim go nie poinformowal i gosciu walnal tekstem, ze dziecko na przetoczenie krwi ma isc... bylam tak wsciekla, ze nawet nie poszlam tego sprostowac i mam juz dosyc tego szpitala i polskiej sluzby zdrowia... przy okazji lekarz pytal sie meza, czy gabi nie ma adhd... a jaka rodzinke na korytarzu spotkalam... ja to przy nich aniol chyba jestem... chlopiec byl, w wieku gabrysi, a nawet pol roku starszy, ale od niej mniejszy chyba z 10 cm. na wstepie zaczal jej srodkowy palec pokazywac. ogolnie to byl grzeczny i nie krzyczal ani nic (w przeciwienstwie do gabi), a w pewnym momencie nawet nie wiem dlaczego, bo nic zlego nie zrobil, matka bierze go, przeklada przez kolano i chce mu spodnie sciagac zeby wlac... babcia uratowala sytuacje i zabrala od niej chlopaka, ale ja bylam w szoku, bo totalnie za nic mial oberwac... wiecie, wtluke czasem gabi, ale nie na goly tylek i nie bez powodu, zleje ja, jak na prawde sobie nagrabi, jak juz mi nerwy puszcza. a jesli lekarz sie pyta czy ona nie ma adhd to same mozecie sobie wyobrazic ile to dziecko ma w sobie energii, a fakt, ze ludzie mi zwracaja uwage z powodu jej krzykow swiadczy o tym, ze i sporo halasu potrafi narobic... a adhd na pewno nie ma, fakt ze niewiele mialam stycznosci z ta choroba, czy tam schorzeniem, ale gabi potrafi godzine siedziec i ogladac bez ruchu bajke, pol godziny kolorowac... tylko przy czytaniu mam problemy:O bo jak probuje jej ksiazke czytac ona jest wszedzie... ale na pewno adhd tak nie wyglada. wiecie, ja sie zastanawiam caly czas co zrobic, mam faceta zakochanego w swojej matce, ktory najdalej jak ma sie przeniesc to do wrocka, podczas gdy mi sie marzy krakow, ale to dla niego za daleko od gryfina... jezu, dziewczyny, ja niechce nawet dzien dobry mowic jego matce, zeby ona znow nie poczula sie pewnie i mi tu nie wparadowala znowu kiedys... maz mi mowi, ze mam w sobie pelno nienawisci... tak, mam tej nienawisci mnustwo, do mojej matki, ktora mnie nie wychowywala, porzucila, a wydawalo jej sie, ze ma do mnie jakies prawa i nienawidze takich ludzi, ktorym wydaje sie, ze maja prawo do moich dzieci i do olewania mojego zdania. a na kazdym kroku udowadniali mi, ze maja gdzies wszystko co mowie odnosnie gabrysi i im nie ufam. niby fizycznie jej krzywdy nie zrobia, ale co z tego, jak psychicznie ja zniszcza pozwalajac na wszystko, a pozniej nie kto inny tylko ja mam terror... maz mi mowi, ze sobie cos ubzduralam, ze jego znajomi mieszkali lub mieszkaja z rodzicami po slubie czy tez bez i nic sie nie dzialo, a ja go zapytalam, czy oni mieli lub maja w tym czasie dzieci? NIE!!! bo prawda jest taka, ze mieszkalam z jego rodzicami 1,5 miesiaca w jednym pokoju i wiekszych problemow nie bylo. problemy sie zaczely tylko przez gabi, cala ta \"wojenka\" bo wojna tego bym nie nazwala, zaczela sie o gabrysie!!! chyba cos do niego dotarlo po tym jak to powiedzialam stracil ochote na dalsze dyskusje. tesciu jest glupim, zakochanym w sobie oblesnym pijakiem, tesciowa jest matka calego swiata, wszystkich we wszystkim by wyreczala, za wszystkich wszystko by zrobila i wszystko wie najlepiej, powinnam jej simsy kupic na swieta, to by sie mogla tam spelniac, chociaz pewnie by wsciekla byla, ze czas tam tak szybko leci, a ludziki sie slamazarza... wysylam, bo pewnie zaraz korki wyskocza i mi wszystko wetnie...
-
dziewczyny, sorki, ale maz mi wlazl na konto...
-
rozwodze sie , juz tego nie zniose. Niech sobie szuka innej. mam go dość.
-
wisienko, takie odkladanie tez nie jest najlepszym rozwiazaniem:O z wyzszym wyksztalceniem zawsze dostaniesz te pare groszy wiecej i latwiej bedzie sie dorobic czegos swojego:) my wlasnie zesmy pogadali i zaczynam szukac roboty, jak ktos mi da 2000 na lapke to sie przeprowadzamy, gdziekolwiek i maz zajmie sie dziecmi, a ja bede zasowac, a to z tego wzgledu ze mam wyzsze wyksztalcenie, choc i tak uwazam, ze on by wiecej zarobil jako technik elektryk... trudno, szukam czegos fajnego w redakcjach i wydawnictwach, a noz cos sensownego podlapie:) dobrej nocki;)
-
alez sliczna dziewczynka:) a te platynowe wloski:D no i dresik ladnie lezy:) na prawde ladnie na niej wyglada:) marylko, ja chyba tez pojde robic jakas podyplomowke, ale to jak zaczne zarabiac i cos niezbyt wyczerpujacego:) na jakiegos rzeczoznawce itp... zobaczymy:)
-
no i dobrze:)
-
wisienko, jak nie macie kasy i przysluguje wam rodzinne to i socjalne powinas dostac. ja wlasnie dlatego wam mowilam, ze lepiej jest na dziennych, przynajmniej u mnie. jak w ciagu dnia jest komu zostawic szkraba. tyle ze ty chyba wisienko w trzcianie uczelni nie masz, to inna kwestia:O ale ja tez dokladnie tak jak wyklladowca figielka powtarzam, ze nie warto sie poddawac, bo pozniej mozna o to dziecko obwiniac... dlatego wolalam zacisnac zeby i przemeczyc sie te trzy lata. czasem jest ciezko, ale kurcze, wiele dziewczyn dawalo sobie tak rade... to tylko moja matka urodzila mnie w 4kl i konczyla liceum zaocznie nie zdajac nawet matury, mna zajmowali sie dziadkowie, a ona sobie chasala... gabi mi tez kiedys spadla z lozka, oj, placzu bylo co niemiara, a ja spalam, mezu do roboty czy do szkoly polazl i ja na srodku zostawil, ale na szczescie skonczylo sie na strachu:)
-
nowa, my tu juz mamy calkiem pokazny rzadek klow:) mysle, ze jesli idzie o wyprawke mozesz smialo wklepac w googlach, dla przykladu pierwsza z brzegu: http://www.edziecko.pl/pierwszy_rok/1,79855,4464788.html http://ubranka.cba.pl/szpital/wyprawka-do-szpitala-dla-mamy/ Wyprawka do szpitala dla Mamy Oprócz wyprawki dla dziecka należy pamiętać o sobie, a więc zaopatrzyć się w rzeczy niezbędne dla młodej Mamy. Rzeczy potrzebne dla Mamy po porodzie to przede wszystkim: * laktator, * wkładki laktacyjne, * koszula do karmienia min. 2-3 szt, * majtki poporodowe jednorazowe min 5 szt i wielorazowe min 3 szt, * wkłady poporodowe, na początek około dwa opakowania, * stanik dla mam karmiących ( przy wyborze należy mieć na uwadze fakt, iż podczas ciąży i później zarówno biust jak i figura się zmienia - zazwyczaj wszystko się powiększa:)) Do szpitala należy zabrać: * koszule do karmienia 2-3 szt, * majtki poporodowe jedno- i wielo-razowe, * wkłady poporodowe, * skarpetki ciepłe, * pantofle, klapki plastikowe pod prysznic, * szlafrok, * kosmetyczkę,a w niej: o szampon, o żel pod prysznic - pamiętaj o unikaniu mycia piersi zapachowymi żelami!!, o szczotka do zębów, o płyn do higieny intymnej najlepiej tantum rose (mieszankę można przygotować sobie w butelce po wodzie mineralnej), o krem bepanthem albo alantan do pielęgnacji sutków, o pastę do zębów, o szczoteczkę do zębów * wkładki laktacyjne, * dowód osobisty, * książeczkę zdrowia, * ręcznik najlepiej jeden duży i jeden mały, * komórkę z łądowarką, * wodę mineralną niegazowaną, * książke albo czasopismo do poczytania, http://www.maluchy.pl/porada/191 To co potrzebne będzie mamie Dokumenty • dowód osobisty • karta ciąży • Książeczka Ubezpieczeniowa • wyniki badań • skierowanie do szpitala, jeśli jest wymagane Bielizna • majtki jednorazowe z siateczki (kilka sztuk) • staniki laktacyjne (2 sztuki) • kapcie • klapki pod prysznic • szlafrok • koszule nocne, rozpinane • skarpetki • odzież na wyjście Kosmetyki i artykuły higieniczne • kosmetyki (dezodorant, pasta do zębów, szczoteczka, delikatne mydło, mydło / płyn do higieny intymnej w wyciągiem z kory dębu lub „szare mydło”, szampon, kosmetyki do makijażu, szczotka, grzebień do włosów, nożyczki, pilniczek do paznokci) • ręczniki (co najmniej 2-3) • ręcznik papierowy, jednorazowy (może służyć do wycierania krocza) • podpaski nocne (np. pieluchy Bella, największy rozmiar) • wkładki laktacyjne (np. Bella, Gerber-ultracienkie, bez ceratek-pakowane po 24 sztuki.) • papier toaletowy • jednorazowa maszynka do golenia. Możliwe jest też wcześniejsze przygotowanie się przy pomocy łagodnego kremu depilującego np. Veet. Żywność i napoje • woda niegazowana • soki (najlepiej jabłkowy, gruszkowy, z aronii, winogronowy) • ulubiona herbata, kawa bezkofeinowa. • przysmaki energetyczne (czekolada, ulubione ciasteczka itp.) • owoce (jabłka, śliwki kalifornijskie) surowe lub z kompotu Inne • karta telefoniczna, ewentualne telefon komórkowy • aparat fotograficzny, kamera, filmy, baterie • książka, krzyżówki, czasopismo • talerz, kubek, sztućce • leki, które przyjmujesz • drobne pieniądze To co potrzebne będzie maluchowi • nożyczki do paznokci, ewentualnie skarpetki, do założenia na dłonie • miękka szczotka do włosów • kilka koszulek i kaftaników • kilka sztuk body • kilka śpioszków / pajacyki • 2 czapeczki • sweterek • pieluszki (jednorazowe lub tetrowe, z ceratkami) • skarpetki • kocyk, rożek • krem do pupy (np. Linomag, Tormentiol) • ręczniczek, można też wykorzystać pieluszki tetrowe
-
kurcze, co z terka??? ona to juz tu weteranka, jako jedyna widnieje na pierwszej stronie topicu, a teraz zamilkla:( terka, jesli to czytasz daj znac co u faustki:)
-
ah, musze jeszcze aneczce podziekowac za duchy lakomczuhy, lapy lapy cztery lapy i cala reszte:) u mnie tez to teraz caly dzien leci tylko szkoda ze tak powtarzaja:( www.babyradio.pl ;)
-
jesli o mnie chodzi to ja rezygnuje z zakupow szelkiego rodzaju mat, stojaczkow itp:) kupilam gabi stojak, ale srednie bylo zainteresowanie:( wole zabawki typu kula czy garnuszek na klocuszek dlatego mlodego zaopatrze jak juz siedzial bedzie:)
-
to dobrze ze sie wszystko udalo:) wprawdzie w diabelki nie wierze, ale tez lubie imprezy:)
-
szkoda ze tak pozno przyszedl:( ale co tam, mysle ze dla niej dzien nie wazny:) mi tez ten dresik bardzo sie podobal, ale przeciez ksawka w to nie ubiore, a nie bede na 10 lat do przodu odkladac, bo moze kiedys core bede jeszcze miala:) siedze na klasie i probuje sciagnac kolege z przedszkola, ale oczywiscie teraz wszyscy siedza:) dopiero po polnocy ladnie tam smiga:)