Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

meaaa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez meaaa

  1. kinucha - hmm inny... tzn ja miałam i krzyżowe i brzucha. ciężko opisać... tak jakby mnie ktoś ciął od środka... nie potrafię porównać do niczego innego... spadam cyca dać :D no i bąk poszedł to i sprawdze czy kupka nie poszła :P papa
  2. dziękuję wam kochane Nadunia najedzona znowu śpi :) aniołek (tjaaa w nocy pokazała różki... tatuś do drugiej w nocy ją kołysał a ta łeee i łeee i łeeee :D ) powoli przestaję ryczeć i mam coraz lepszy humor :) mam nadzieje, ze z dnia na dzien bedzie coraz lepiej :) jejuuuuu a cyce to tak mnie bolą, że hej! pierwsze ciamknęcia małej syczę z bólu, jak trochę rozmiękczy pęknięcia to już mniej boli :) ale potrafi wisieć na cycu i 2 godziny :) a jak mi powiedzieli w szpitalu, ze ma za mały przyrost wagi i ze jej nie wypuszczą jak nie przybierze 30 g to tak sie zawzielam , że ją całą noc karmiłam praktycznie non stop :D co zasneła to dałam jej godzinkę spać, potem rozbudzałam, rozbierałam, kiziałam po stópkach i jak sie rozbudziła to znowu do cyca :D i przybrała 40g :) stopy ma mega wielkie :D naprawde kajaki :D i dziure w brodzie po tatusiu :D
  3. a więc od początku... jesli któraś obawia się porodu niech nie czyta :) zaznaczam jednak, że każdy poród wygląda inaczej i wasze mogą być łatwiejsze :) po badaniu u mojego lekarza całą noc odchodził mi czop. rano obudziłam się z plamą na łóżku :) zmieniłam majtasy, założyłam podpaskę i za godzinę była przemoczona - pomyślałam \"ocho! wody się sączą\" :) na spokojnie zjedliśmy śniadanko, spakowałam do końca torbę, ubrałam się i pojechaliśmy do szpitala. tam zbadała mnie położna i przyjeła na oddział z informacją, że jest 1 cm rozwarcia i możliwe małe wysokie pęknięcie pęcherza płodowego. od godz. 11 tej miałam już regularne skurcze co 10 minut, bolesne ale jak sie potem okazalo to była bułka z masłem :) i tak sobie leżałam całą sobotę co jakiś czas podpinana do ktg i badana przez różne położne. w nocy się zaczeło. od ok. 5 rano miałam regularne silne skurcze co 5 minut i od tego momentu zaczeli mi liczyć czas porodu. zbadała mnie położna i stwierdziła rozwarcie na 2 palce i że trzeba czekać... przeleżałam więc w bólach do popołudnia. o 15 tej zjadłam obiadek i powiedziałam mężowi, że idę do położnej żeby mnie zbadała czy coś postępuje... ta mnie zbadała i mówi, że rozwarcie 2,5 palca luźne. spytałam z nadzieją w głosie czy już będę rodzić, ta spojrzała na mnie, uśmiechneła sie i mówi \"chodź\" :) wzieła mnie za rękę i poszłyśmy do lekarza - opowiedziała mu moją syt. a ten mówi \"to na porodówkę\" :) zabralismy torbę z sali i czekaliśmy aż nam przygotują salę porodu rodzinnego, w międzyczasie lewatywka, prysznic itp. położyłam sie na łóżku porodowym, podpieli mi ktg, potem łaziłam po korytarzu z coraz silniejszymi skurczami, zeby przyspieszyc rozwarcie. przyszedł lekarz, zbadał mnie i pyta: \"a ty chcesz rodzić? czy tak będziesz łazić po korytarzu?\" no ja mówię, że chce rodzić :) a ten \"dajcie jej kroplówkę\" podali mi oksytocynę i się zaczeło.... od tego momentu 8 godzin... męczarni... położna koło 19 tej przebiła mi pęcherz płodowy i poszły całkowicie wody (czyściutkie) za chwilę przyszła taka młodziutka położna (jak sie potem okazało, stażystka) i jeszcze młodsza studentka i spytały mojej położnej czy mogą odebrać poród, ta się zgodziła. spytały mnie o zdanie i czy studentka też mnie może badać. zgodziłam się - było mi w sumie wszystko jedno... na początku mówiłam mężowi, że nie będę jęczeć ani krzyczeć itp... tja... moje plany legły w gruzach około 20 tej... łaziłam po sali, jak był skurcz kładłam się twarzą na łóżku, mąż masował mi plecy i wyłam... dostałam piłkę, siedziałam na niej, kiwałam się, podskakiwałam ni chu chu nie pomagało... położne (te młode) po badaniu stwierdziły, że szyjka rozwiera sie za wolno i że to że chodze czy stoje sprawia, ze skurcze są słabsze i będzie to wolniej trwało... kazały mi leżeć na boku bo tak mnie najbardziej bolało i w ten sposób było szybciej... cały czas monitorowały tętno dzidziusia na ktg, które było coraz słabsze :( skurcze co 2-3 minuty tak masakryczne, że wyłam, krzyczałam, przeklinałam.... BA! porzygałam się z bólu, zarzyłam całe łóżko porodowe, swoją koszulę, podłogę... ;) cóż... między 21 a 22 błagałam o znieczulenie... i tu pokazała się polska rzeczywistość... w weekend nie przeprowadzają zabiegów więc nie ma anestezjologa.... cierp ciało jak ci się chciało.... o 22 błagałam siostrę żeby to było już... a ta zbadała i mówi: no jeszce przynajmniej godzinka skurczy i powinno być rozwarcie... myślałam, że ją pogryzę... i ten zegar na ścianie, który tak niemiłosiernie wolno tykał.... około 23.20 zaczeły sie skurcze parte i to było najgorsze bo nie było całkowicie zgładzonej szyjki i nie pozwoliły mi przeć a brzuch sam z prędkością światła cisnął się na dół... te na mnie, żebym nie parła broń Boże, ja się wydzierałam, że nie prę że to samo się ciśnie :D i takich skurczy partych bez możliwości parcia miałam ze 4. przy każdym sikałam pod siebie na lewo i prawo (i wiecie co? miałam to w dupie!) wreszcie po kilku skurczach zbadały mnie i powiedziały te cudowne słowa \"pełne rozwarcie\" przyszedł lekarz i jeszcze 4 starsze położne (normalnie obstawa jak u VIP-a :D pierwsza faza porodu trwała 18 godzin 35 minut no i zaczełam przeć - ten etap to pikuś :) mając w perspektywie rychły koniec męki parłam jak szalona :D tętno dzidziusia malało... :( w końcu lekarz powiedział \"no jak sie teraz postarasz to po tym skurczu będzie po wszystkim\" tak bardzo chciałam by już było po, że nie zaczekałam aż się skurcz rozwinie i ledwie sie zaczał zaczełam przeć a ci mnie wtedy nacieli :o Dżizas!!!! bolało jak cholera (nie róbcie tego co ja i czekajcie na skurcz) no ale pocisnełam jeszcze trochę i dzidzia była na moim brzuchu... cała sina... nie płakała, oklepywali ją... zaczeła płakać i to był najpiękniejszy krzyk pod słońcem... jak sie potem okazało na pępowinie był węzeł... dlatego tętno malało i tylko dzięki wielkiemu szczęściu nie zacisnął się bardziej bo Niunia by umarła :( była cała sina i dostała za to 9 punktów do szycia znieczulili mnie dożylnie... nic nie pamietam, potem rzygałam całą noc. mdlałam na łóżku, dostałam 4 kroplówy wzmacniające, lekarz siedział przy mnie bo sie bał, że kojfne... zarzygałam znowu salę... straciłam za dużo krwi i hgb spadła mi z 13 na 7.... powoli dochodzę do siebie ale warto było :) piękna jest spadam bo sie budzi :) i robi "yych" :P
  4. hello Tatuś i Malutka śpią więc może uda mi się coś naskrobać :) dzięki za ciepłe słowa :)
  5. żyję, ale po 18 godzinnym porodzie ledwie zipię... straciłam za dużo krwi... anemia itp do tego przyplątał się paskudny baby blues.... chodzę i ryczę... wrzuciłam fotki do galerii jak mi się uda jeszcze dzisiaj to opiszę jak tam było i poczytam was troszkę ale teraz czekam na położną środ. jak nie dam rady dzisiaj to jutro Nadunia jest przekochana i mogłabym patrzec sie na nią godzinami kocham ją nad zycie :) pozdrawiam
  6. kurde niech będzie w ten weekend :D jejku ale bym chciała :) ... chyba sie niepotrzebnie nakręcam...
  7. Nadiya :) ej od godziny leci ze mnie zakrwawiony śluz :) czyżby coś ruszył? hehe
  8. hejo ja już po lekarzu rozwarcie na 1 palec ale lekarz stwierdził, że w sumie szyjka sie nie zmieniła od zeszłego razu (czyli 2 tygodnie!!!) w poniedziałek mam sie stawić w szpitalu na ktg i usg, bo stwierdził, że musi sprawdzić czy tam już 5 kilo w brzuchu nie siedzi (aaaa!!!) no i jesli w poniedziałek ktg będzie ładne to ponownie mam się stawić 4-go i 5-go mi będą wywoływać poród. a jeśli ktg będzie nieładne to mnie od razu w poniedziałek położą na wywołanie. czyli teoretycznie w ciagu tygodnia powinno się rozwiązać :) badanie było cholernie bolesne (moze specjalnie tak gniótł tę szyjkę, żeby coś ruszyło) teraz mnie boli podbrzusze jak na okres i ledwie siedzę z obolałą pipką :o cóż... sie okaże co z tego wyjdzie :) uciekam juz na dzisiaj spędzić wieczór z małżonkiem :) papa
  9. ja spadam na razie coś porobić bo zgniję pod tym kocem :) wieczorem dam znać co u gina papa
  10. Kimizi - jakby ci sie udało nakupkać do takiego małego pojemniczka to bym ci pomnik wystawiła :D
  11. aha Drumla - Kefirek prosiła przekazać, że czekała ponad godzine na przyjecie, bo pani po prostu nie było. na porodówce 15-18 noworodków dziennie...
  12. śmieje sie z tej całej paranoi porodowej :D
  13. hehehhehehehehheheheheh :D sorki... hehehehe
  14. ja leże pod kocykiem... obiad mam z wczoraj
  15. tez sie z tego smieje, ale telefony z pytaniem czy już? mnie wkurwiają maksymalnie
  16. ja go smyrnę.... z pięty w zęby jak powie, ze jeszcze nie rodze :P
  17. hejo zniknełam bo sie zdrzemnełam przed tv i wstałam jeszcze bardziej wkurwiona... dziś do gina nic mi sie nie chce.... marazm...
  18. dla dzidziusia biorę tylko pieluszki i ubranka na wyjście do domku
  19. a propos wysokich obrotów (Aniu ) spadam robić obiad bo już późno a głodna jestem... aaaa no i muszę przed tym wypolerować podłogę w salonie, będzie się błyszczeć jak psu jajka... na wiosnę :D do potem
×