Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

frontupka123

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. frontupka123

    Mam problem:(

    Witajcie:) Mam nadzieję, że ktoś odpisze co sądzi o tym co teraz opiszę. W sierpniu wychodzę za mąż (bynajmniej tak było ustalone). Z narzeczonym znamy się krótko...zbyt krótko. Od listopada ubiegłego roku. Właściwie to od razu się mi oświadczył ja go przyjęłam bo jak wtedy wydawało mi się dawał mi "to" szczęście. Jestem osobą młodą i niestety doświadczoną w życiu...Chciałam w końcu kogoś pokochać i być kochaną. Pół roku było cudownie, wręcz tak jak sobie wyobrażałam jak byłam małą dziewczynką. Niestety wszystko uległo zmianie. Narzeczony jest chory, ma cukrzyce. Niestety choroba postępuje a uleczyć się jej nie da. Mnie to nic nie interesowało, że jest chory bo go kochałam!!! Nic nie było dla mnie ważne tylko on. Jak się kocha można razem przenosić góry. Miesiąc temu zaczęło się psuć po całości. On ciągle zmęczony po pracy nie można było się do niego odezwać, marudny, wrażliwszy. I to jego cholerne "wiem lepiej". Pytam go czy chce nadal ślubu a on, że nie jest pewny...Nie lubi mojej mamy choć mu nigdy nic nie zrobiła zawsze mógl na nią liczyć w trudnych chwilach. Własnie ma trzy argumenty niepewności. 1. nie ma stałej pracy 2. nie lubi mojej mamy 3. boi się o siebie Jak widać te argumenty tylko pośrednio dotyczą mnie a żaden bezpośrednio. Nie da się z nim rozmawiać, mówi, że mnie kocha, ale ja czuję, że to już nie jest to samo. został miesiąc do ślubu a on dalej nie potrafi się zdecydować czy tego chce. Mówi, że nie ma głowy do tego a kiedy ją znajdzie?! dzień przed? Pomóżcie, proszę....
×