Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Sharamysha

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Sharamysha

  1. Fiki Miki witaj w klubie! Chyba dobrze trafiłaś bo jak czytam Ciebie to jak bym o sobie czytała :) Dziewczyny, dzięki za ciepłe słowa. Trudno mi o pozytyw. Nie dlatego że ich całkiem nie ma tylko ja po prostu nie umiem mówić o dobrych rzeczach. Są to i miną, Złe mnie tak nakręcają że mało nie wybuchnę i dlatego się o nich rozpisuję. Złe mnie nakręcają. A dobre jakoś tak przechodzą bokiem. NA chwilę się ucieszę, usmiechnę i wsjo. A mam wiele dobrego w swoim życiu i w przeciwieństwie do większości tutaj nie mam w swej przeszłości niczego naprawdę złego. Po prostu całe zło jest w mojej głowie. Czasem sobie myślę jak mogłam inaczej poukładać swoje życie, jak by mi było łatwo z kimś innym, jak bym poleciała na kasę i mieszkanie a nie sama się o to troszczyła. Tylko widocznie jednak wcale nie chcę cudzej kasy :) Mam własne M, mam cudownego faceta, nawet dwóch! :) przy czym ten młodszy to jest pełnia szczęścia której się nawet nie da słowami opisać. Jak ktoś się waha to z całego serca gorąco polecam macierzyństwo!!! :) Naprawdę ja się zarzekałam że nigdy przenigdy bo tak mnie to przerażało. Ale teraz myślę o drugim bobasie :) I niby wszystko jest cudownie ale nie zupełnie tak jak sobie czasem wymyślam. Jak mnie mąż wyprowadzi z równowagi to sobie przypominam byłych facetów, że może z innym by było łatwiej, prościej. Eeech, dużo by pisać. Nie mam złego życia tylko nie umiem się cieszyć. Złe emocje przeżywam znacznie silniej niż te dobre. I pewnie tu jest problem. Ale to pewnie też rodzaj choroby, to pewnei jest jakaś depresja że nic nie cieszy za to łatwo się łapie doły. No to się rozpisałam :)
  2. Długi ten Wasz topik więc oczywiście całości nie przeczytam, pewnie już była o tym mowa ale może ktoś się nade mną zlituje i odpowie. Pisałyście o przetłuszczaniu włosów. Otóż ja przetrzymałam tydzień i guzik to dało, wciaz myję codziennie i nic nie mogę na to poradzić. Poza tym mam włosy od zawsze słabe i delikatne jak niemowlak. Próbowałam żółtko z rycyną, naftę, wax, toniki z rzepy, ze skrzypu - NIC!!! :( Wciąz jak były słabiutkie tak są. Łykam różne tabletki skrzypowe, drożdżowe itp i też nic nie pomaga. To pewnie kwestia genów i obawiam się że nic się z tym nie da zrobić. A moze macie jeszcze jakiś pomysł...? Taki naprawdę sprawdzony i skuteczny bo chyba już wszystko sprawdziłam i nic moim włosom nie pomaga. Błyszczą się i owszem, ale są mizerne, cienkie, łamliwe
  3. Cięzkie jest życie w takim więzieniu jakie my mamy. Nsze umysły są dla naj najgorszym więzieniem, ograniczają bardziej niz kraty. Koszmar. Coś sobie wymyślisz i już cię ta myśl nie opuszcza i determinuje całe działanie, całe życie. Brrrr! Ja nawet w psychologa nie wierzę. Tylko w środki otępiające a tego jeszcze na razie się boje. TAKI JEDEN - mądrze piszesz ale to wciąż teorie. Teorie które wszyscy tu znamy. Oczywiście że polubić siebie to połowa sukcesu. Ale ja nawet nie chce siebe polubić bo się nie lubię! Jak można chcieć polubić kogoś kogo się nie lubi, nienawidzi, nie cierpi!!! Chcę uciec od siebie, być kimś innym. Ale skoro od lat jest tym kretynem to na pewno nic się nie zmieni. Piszecie dziewczyny ze siedzicie przed kompem i łzy same lecą. Też to przerabiałam. I najgorsze jest to że w Twoim własnym azylu, w miejscu najbezpieczniejszym na świecie - we własnym domu - wcale się nie czujemy komfortowo bo tu też mentalnie jesteśmy samotne. Zero zrozumienia, a to jeszcze bardziej dołuje. Teraz mi jakoś trybiki pracują, kółka się kręcą, toczę się powolutku. Ale na pewno za moment trafię na wyboistą ścieżkę i będę płakać w kąciku. Jak ktoś ma że tak powiem słabe stadium to na pewno topik będzie wsparciem. Ja się najpierw ucieszyłam że nie jestem sama z tym co mam, ale teraz widzę że tak naprawdę to mi wcale nie pomaga. Może tylko piszecie że jest Wam źle bo akurat macie gorszy dzień, a ja całe życie się męczę ze sobą i nienawidzę siebie.
  4. Martynika znaczy co? :) Jak to nie wierzysz? Dlaczego? Własnie myslę nad sposobem na odstresowanie ale nie mam żadnego takiego pewniaka. Czasem niestety lampka wina pomaga:) Czasem długa kąpiel ze zrobieniem wokół siebie wszystkiego co się da - pillingi, maseczki itd. Ale gdy jest bardzo źle to nic nie pomaga i łzy same lecą...
  5. Ten mój wpis pewnie zabrzmiał trzy razy gorzej niż to miało być. Na piśmie niestety nie ma intonacji i można różnie odczytać pewne rzeczy. Po prostu poczułam się trochę jak bym zorganizowała imprezę i każdy by się podobierał w grupki a ja bym wciąż stala w kąciku :) Jak na razie płynę sobie z prądem i staram się nie analizować. Ale po latach doświadczenia podświadomie już czekam na atak, na moment kiedy błahostka doprowadzi do ścisku żołądka i łez. Wtedy też trzęsą mi się ręce - to tak a propos objawów fizycznych. Do tego jak się czymś stresuję to wciaż chce mi się siusiu. Ale kolejne tygodnie mijają a ja wciąz nawet nie próbowałam się wybrać do żadnego lekarza :(
  6. Tak się rozkręciło że wypadłam z własnego topiku :( Nawet tu nikt mnie nie zauważa, nie potrzebuje, zlewa. Ja oczywiście nie lubię być w centrum zainteresowań, ale tak całkiem olana to też nie. Wy tu sobie znalazłyście wspólne problemy - w to dysk, a to kot, a to strach przed macirzyństwem. A jak ja piszę tylko o tym że sobie nie radzę to już banał. Może akurat nie miałam ostatnio jakichś strasznych doznań, nie rozpisywałam się ale przez to całkiem wypadłam z obiegu :) A czasem jak mnie dorwie to złe, jak zalewa mnie fala negatywnych emocji, złości na siebie i otoczenie to zupełnie nie wiem co robić. Dlatego założyłam nowy topik, bo na innych już tłok, ale nawet tu ginę w tłumie. Ok, nie smęcę. Piszcie sobie :)
  7. Confused - o własnie! Ja też nigdy niczego nie jestem pewna. Podziwiam ludzi którzy z niezachwianą wiarą potrafia dawac rady. Nota bene rady te potrafią potem okazać się nietrafione a ludzi tych to i tak nie zraża. Ja nigdy nikomu nie mówię co i jak ma robić - bo niby skąd pewność ze mam rację. Do tego jestem strasznie niezdecydowana w najmniejszych kwestiach - czy kupić te buty czy inne, a moze wcale, co na obiad, czy wyjść na spacer, w co się ubrać itd itd. Ponoć dobrą metodą na pogodzenie się z sobą i światem jest mówienie sobie co rano w lusterku że jestem the best, super, najlepsza, najmądrzejsza, kocham siebie itd itd. Nawet nie próbuję, bo jak tylko stoję przed lustrem to jedyne co myślę - nienawidze cię.
  8. A ja mam ciepełko domowe ale i tak nikt mnie nie rozumie. To wcale nie musi być wywołane czymś jawnym z przeszłości. Ja nie mam za sobą żadnych traumatycznych przeżyć ale pewnie dobry psycholog w końcu by znalazł jakiś powód z którego ja sobei nie zdaję sprawy. Anulka - Ty nie słuchaj nikogo, nikt nie wie co masz w środku i nie ma prawa oceniać Ciebie i Twoich uczuć. Sama zaczynasz wierzyć że nie kochasz córki a przecież na pewno kochasz ją na swój sposób, Każdy kocha tak jak umie. To jest Twoja miłość i nie daj sobie wmówić że nie masz uczuć!!! A poza tym jesteś niesamowita. Po tym wszystkim co przeszłaś masz jeszcze siły na marzenia i plany. Ja się boję takich zamierzeń, przedsięwzięć bo na pewno mi się nie uda więc nawet nie marzę. Ja już nie umiem marzyć. Po prostu wszelkie plany omijają moją głowę bo wiedzą że tu nic nie wyrosnie. Pracy też się boję i szukania pracy. Na pewno nie znajdę bo są miliony lepszych ode mnie a ci co nie są lepsi to przynajmniej potrafią głosniej krzyczeć, zrobić wokół siebie reklamę i w ten sposób i tak mnie przegonią. Dobrze że piszecie. Przynajmniej wiem że nie ja jedna mam paranoje. Ale niespecjalnie to pomaga. Do psychologa też nie mogę się wybrać bo mi nie zależy na tym żeby mnie ktoś wysłuchał tylko żeby naprawdę coś ze mną zrobił.
  9. Ciekawa jestem czy to co nam dolega to przypadłość kobiet czy mężczyźni po prostu w ogóle nie wchodzą na kafeterię. Znacie jakiegoś faceta który by tak przeżywał jak my? Bo moze faceci czegoś takiego nie są w stanie pojąć. Mojemu parę razy próbowałam coś tam wytłumaczyć ale nie ma szans. \"Weź się w garść\', \'inni mają gorzej\', \'masz zły dzień, przejdzie ci\' - takie tam pierdy słyszę. Ale zero zrozumienia. A czasem to wręcz pretensje że taka jestem. On nawet nie próbuje mnie zrozumieć. Moze nam obojgu by się łatwiej żyło gdyby rozumiał co mi dolega. Ale ja się nawet boję iść do lekarza. Nie wiem od czego zacząć. Rzęsy napisz jak trafiłaś do lekarza. Zazdroszczę Ci że się leczysz.
  10. Przyczyna jest chyba tylko w mojej durnej głowie. A przebijam wszystkich bo sama się nakręcam. Długie rzęsy a skąd wiedziałaś że trzeba to leczyć, jak sie zdecydowałaś i dlaczego? Bo ja owszem nie radzę sobie ze światem, ale równocześnie jakoś tam żyję, wiec skoro żyję już tyle czasu to pewnie tak już mam i nic z tym się nie da zrobić - takie jest moje myślenie.
  11. Przepraszam że nie pisze do każdej z osobna ale właściwie każdej z Was mogę to samo powiedzieć. I tak Was wszystkie uważam za silne osoby - a to miałyście faktycznie ciężkie przejścia, a to przynajmniej umiecie się leczyć. A ja? Pewnie po prostu mam za dużo czasu... brrr, nawet na forum nie powinnam się pokazywać a co dopiero wśród prawdziwych ludzi
  12. Jeszcze coś. Pewnie wiecie jak ciężko się zyje w świecie w którym patrzą na Was jak na kosmitę. Najgorzej jest z mężem. JAk mam mu powiedzieć że sobie nie radzę, że jestem nieszczęśliwa skoro mam przecudownego Dzidziusia! I to prawda, Synek daje mi mnóstwo szczęścia ale też jest powodem stresu. Czy podołam. Co mam Mu do zaoferowania. Teraz poszłam na wychowawczy bo nie wyobrażam sobie łączenia pracy z opieką nad Maleństwem. A już na pewno nie oddam Go w ręce niańki a przecież po to są opiekunki żeby z nich korzystać i dalej robić karierę. Jak słyszę o kobietach które umawiają się na poród w weekend żeby w poniedziałek pójść do pracy to sie za głowę łapię. Ale ja ich nie potępiam, ja podziwiam! Ja zresztą wszystkich podziwiam. W każdym znajduję coś czego mogę pozazdrościć. Wszystko jest dla mnie wyzwaniem. Mąż na wszystko mówi \' phi! wielkie rzeczy!\' A dla mnie naprawdę załatwienie czegokolwiek to nieprzespane noce.
  13. Ludzie kochani! Czytam Was a jak bym w lustro patrzyła... Mam pracę ale boję się o nia każdego dnia i boję się jej i ludzi w niej. Też mnie się postrzega jako osobę radzącą sobie w życiu - mieszkanie, kredyt, praca, rodzina. Tylko ile mnie to wszystko zdrowia kosztuje to tylko ja wiem. Długie rzęsy - ja też nie śpię po nocach gdy coś nade mną wisi. Za ugotowanie obiadu biorę się rano bo potem nie zdążę. Musze mieć wszystko zaplanowane, przygotowane a najlepiej zrobione. Cokolwiek robię to spieszę się żeby już mieć to za sobą. No i wszystkiego się boję. Ale ja miałam normalny ciepły dom. Nie przeżyłam żadnej prawdziwej traumy. dlatego jest mi tym ciężej bo pewnie mam fatalny charakter a nie chorobę. Dlatego nie mogę wciaż sie wybrać do lekarza. Wstydze się. Co mam powiedzieć? A moje własne myśli to mnie kiedyś naprawdę wykończą. Jak zaszłam w ciążę to zamiast tryskać szczęściem to ja się przeraźliwie bałam o zdrowie Maluszka, przychodziły mi do głowy myśli o różnych chorobach, niewidome, bez ręki, głuche, z autyzmem, downem itd itd aż się boję pisać. Czasem to się boję że w końcu sama nieświadomie ucieknę w schizofrenię albo autyzm. Ludzi z autyzmem wytrąca każda zmiana harmonogramu. Mnie moze nie aż w takim stopniu ale też mnie strasznie rozwala zmiana planów. W obcym towarzystwie boję się odezwać a cokolwiek mówię to nie tak jak bym chciała. Eeech, mogłąbym tak godzinami się rozpisywać. Ale dobrze wiedzieć że nie jestem sama. Naprawdę bałąm się że nikt mnie nie zrozumie. Nikt nie wie o moich problemach. Może tu uda się znaleźć zrozumienie. Dobrze się Was czyta. Soma, postaram się odezwać. Ale ja mam nieco utrudniony dostęp do kompa, dlatego nie piszę tak dużo jak Wy. Ale mam nadzieję że uda nam sie tu jakoś wspólnie walczyć z cholerstwem. Ja do tego wszystkiego mam jeszcze problem z odżywianiem. Potrafię żyć na samych słodyczach i ryczeć że jestem gruba. A mam kilka kg za dużo
  14. Dzięki że jesteście. Mówicie że mało napisałam konkretów. Ja nawet nie umiem ubrać w słowa co mi dolega. Próbowałam znależć sobie hobby. Ale nic mnie tak nie wciąga jak mój własny dół. Mocnych stron w sobie też nie znajduję. Wszyscy są lepsi ode mnie. Wciąż mi chodzi po głowie co \'się powinno\', \'jak należy żyć\'. Ale nie do końca się do tego stosuje, tylko myślę że powinnam coś tam i łapię doła z tego powodu. Np powinnam zrobić dodatkowe studia, nauczyć się perfekt angielskiego itd itd a nic z tym nie robię. Nie mam siły, pieniędzy, chęci. Na razie nie byłam u żadnego specjalisty. Nie bardzo wiem od czego zacząć a na prywatne gabinety mnie nie stać. Jestem z Warszawy i wydawałoby się że tu ławiej ale ja nie wiem co mam zrobić. Poza tym wstydzę się. Jak mówię mężowi że mam doła to on na to że przecież mamy wspaniałego Synka, mieszkanie, siebie! Wszystko prawda ale mi sie wtedy najbardziej chce ryczeć. Ja przecież wiem ze nie powinnam narzekac, że ludzie mają gorzej. Ale to co jest w mojej głowie to żyje własnym życiem i ja nie umiem nad tym zapanować. Wiem, znów mało konkretów. Ale kiedyś wypisałam wszystkie konkrety w blogu bo myślałam że to mi pomoże. Nie pomogło. Ktoś bliski to odkrył, przeczytał, nic nie zrozumiał a ja się poczułam jeszcze gorzej. Czasem chciałabym nie żyć. I mam wyrzuty że mam takie myśli. Błędne koło. Tragedia. Zaraz się poryczę. Soma, kochana to Ty daj maila, ja nie mogę się zbytnio ujawniac bo mi się tą prawdziwą tragedią skończy
×