Bananowy_song
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Bananowy_song
-
Fiki Miki,Beznadziejna_24-Witajcie Fiki Miki-ja mam podobnie,nie jestem lwicą salonową i nie chełpię się swoimi zmyślonymi bądź realnymi sukcesami,nie umiem pleść trzy po trzy,by rozbawić towarzystwo.Też czasem preferuję rozmowę na nieco wyższym poziomie, wolę wsłuchać się w kogoś,prowadzić różnego rodzaju dywagacje na temat życia,świata,ludzkiej mentalności.Rzadko spotykam ludzi ,o których mogę powiedzieć,że nadajemy na tych samych falach.Dlatego moje środowisko naturalne jest też hermetyczne. Anulka-ja też nie przyciągam towarzystwa.A już do szewskiej pasji doprowadza mnie sytuacja ,jak mi ktoś bez zapowiedzi składa wizytę w domu.Bo oczywiście w lodówce pustki,nie odkurzone dywany,kurze nie starte i przede wszystkim-to niezaplanowane najście burzy mi drobiazgowo przemyślany scenariusz. Confused-dawno Cię nie było! Sharamysha-moje piątkowe wieczory wyglądają identycznie.
-
pijana werter-szczęściaro,Ty będziesz do września pracować,a ja na własne życzenie się w to wpakowałam.Brak słów :(
-
Czasem zastanawiam się,skąd w ludziach tyle nienawiści siedzi.Jak słyszę te inwektywy w kolejce pod drzwiami,to nie mam ochoty na bezpośredni kontakt,skaczą sobie wręcz do gardeł.A ja muszę być miła,z kulturą przytaknąć bądź wyperswadować najbardziej szalony pomysł.
-
cccccccc-wiem,o czym piszesz,pracuję przy bezpośredniej obsłudze klienta.I przeżywam koszmar,klient wchodzi i bez ogródek miesza mnie z błotem:bo ma zły dzień,bo kolejka jest długa,bo trzeba usadzić urzędasa...a ja się wykańczam.Przyjmuję to do siebie i psyche mi siada.Bo muszę go załatwić tak,by nawet gdy podejmuję decyzję odmowną-on musi być zadowolony.W przeciwnym razie idzie do szefa i wylewa swoje żale.
-
Tempo pracy też jest mordercze:załatwiam klienta,muszę to zrobić bezbłędnie,w międzyczasie dzwoni telefon-rozmawiam,odkładam słuchawkę,wracam do sprawy klienta,ktoś otwiera drzwi,pyta czy jeszcze długo,wchodzi inna osoba-chce tylko coś zapytać,znów dzwoni telefon...obłęd
-
Problemem jest moje podejście do pracy i ciągłe dążenie do perfekcji.Zwolnienie się w moim przypadku nic nie pomoże,będę siedziała w domu i dołowała się,że do niczego się nie nadaję.Mam w sobie sporo ambicji,jestem zaangażowana,często siedzę po godzinach,żeby wszystko dopracować.
-
cccccccc-witaj.Mamy więc ten sam problem.Wiesz,że dziś rano,gdy się przebudziłam,to najpierw pomyślałam,że zaspałam do pracy.Ale kilka chwil później uświadomiłam sobie,że dziś jest sobota i wcale nie muszę się zrywać rano.Myślę o pracy zawsze i wszędzie,analizuję co powiedziałam,jak powiedziałam i czy można to było zrobić lepiej.Nie daj Boże ,jeśli w domu wpadnę na pomysł innego,lepszego rozwiązania problemu,z którym miałam w pracy do czynienia.A Ty od dawna pracujesz?
-
Zastosuję tę technikę przed lustrem,bo moja praca polega między innymi na wystąpieniach publicznych.Co prawda zdarzają się sporadycznie,2-3 razy w miesiącu,ale są bardzo ważne.Zarówno dla mnie, jak i dla osób w tym uczestniczących.Jedyną drogą do poznania siebie jest ciągła praca nad charakterem.Najgorsze jest to,że wyolbrzymiamy czasem drobne błędy do monstrualnych rozmiarów i nie potrafimy zaakceptować siebie. Kiedy powtarzam sobie,że jestem super,mądra,inteligentna,to niestety czasem uruchamiam tym samym czerwone światełko,które mi podpowiada coś zupełnie odwrotnego.Kiedy jestem podbudowana swoimi osiągnięciami-wierzę we wszystkie superlatywy,kiedy coś pójdzie nie tak-nie wierzę w nic.
-
Tak myślałam,że kluczem do rozwiązania naszych relacji z ludźmi są utrwalone w mózgu przeżycia z dzieciństwa.Już wiem,dlaczego nie lubię dzieci , mam niską samoocenę, nie okazuję uczuć,jestem skryta i małomówna.Rozebrałam się na czynniki pierwsze,ale potrzebuję skutecznych technik,by choć część tych rzeczy naprawić.Wiem,że mi się to uda,ale potrzebuję czasu.
-
Taki jeden-no właśnie,piszesz to o czym myślę.Grunt to zacząć pracę nad sobą i próbować \"wmówić\" sobie,że możemy inaczej reagować na wiele sytuacji życiowych.Jaki techniki stosujesz,napisz cokolwiek.Zajmujesz się psychologią zawodowo,czy raczej amatorsko?Jesteś pierwszym mężczyzną w tym temacie,który coś sensownego zaczyna pisać.
-
To,że Twoi rodzice mieli złe relacje to jest jakiś trop na pewno.Rodzina powinna dawać poczucie bezpieczeństwa,stabilizacji.Ty widziałaś jak ojciec pomiatał matką,to nie były normalne relacje,przyznasz sama.Ja też nie cierpię dzieci,ale to pewnie skutek pojawienia się na świecie mojego brata,gdy ja jako 8-latka rządziłam rodzicami i miałam ich miłość tylko dla siebie.Znienawidziłam go w momencie,gdy wkradł się w moje sielskie życie jedynaczki.Dziś dałabym się za niego pokroić.Ale fobia do dzieci pozostała.Myślę,że przeżycia z dzieciństwa mają większe znaczenie niż sobie zdajemy z tego sprawę.Widzisz,sama zaczynasz rozgrzebywać przeszłość i dochodzisz do jakichś wniosków.Może to wszystko się nałożyło na siebie i teraz jesteś wypadkową tych przeżyć.Ale czy to jest główną przyczyną depresji,przyznam ,że nie wiem.Sama rozbabrzę zawsze swoją przeszłość i analizuję. Jaka jesteś w życiu codziennym,nerwowa,apatyczna,impulsywna?Jak próbujesz radzić sobie ze swoim stanem,czy podejmujesz w ogóle takie próby.A jak reagują Twoi bliscy,z którymi masz kontakt?Czy też uważają ,że masz problem ze sobą?
-
Może doszło do jakiegoś urazu we wczesnym dzieciństwie i teraz tego po prostu nie pamiętamy,ale w mózgu się zakodowało?
-
Nie chodzę do lekarza i nie biorę leków ,próbuję sama radzić sobie ze sobą.Ale jak pisałam,boję się ,że któregoś dnia coś we mnie trzaśnie i będzie za późno,nie podniosę się.Poczytaj ten topic od początku,próbowałyśmy już analizować dzieciństwo,bo tam kryje się wiele odpowiedzi.Ja zawsze byłam taka Zosia samosia,teraz też próbuję pracować nad charakterem,z różnym skutkiem.Ale jak tu z dziewczynami pogadam,to lżej mi od razu.Może nie wymagam jakiejś terapii,bo niby radzę sobie,czasem mam doła i to trwa ,czasem jak coś mnie pozytywnie nakręci,to bym góry przenosiła.ze skrajności w skrajność.
-
Piszesz,że masz objawy paniki uzewnętrzniające się biciem serca,dusznościami,zesztywnieniem.Każda z nas ma coś takiego,ja się pocę okropnie,czuję w ucisk w żołądku.Potem ,kiedy stresująca sytuacja się oddala ,to próbuję sobie wynagrodzić ten stan równie szkodliwymi przyjemnościami:papieros,piwo na rozluźnienie,fast food.Super,co?
-
Dobra,przebiadoliłyśmy 10 stron .Teraz mam pomysł,aby każda z nas podała choć jeden sposób,skuteczny na odstresowanie,czynność,która przynosi choć namiastkę spokoju.Ja ostatnio słucham na odtwarzaczu mp3 muzyki,zakładam słuchawki i staram się,aby przez moją głowę przepływały tylko dźwięki.Dobieram sobie repertuar w miarę spokojny i optymistyczny,coś co nastraja mnie pozytywnie (np.Aretha Franklin,Simply Red,George Michael).Spacery też działają zbawiennie,ale w samotności,najchętniej w parku lub nad jeziorem-jednym słowem na łonie natury.Teraz Wy.Może znajdziemy kilka skutecznych sposobów zaradczych.
-
martynika-piszesz,że po sfinalizowaniu rozwodu nagle zeszło z Ciebie powietrze.Wydaje mi się,że w tych trudnych chwilach mobilizowałaś się sama do działania,musiałaś sprostać wyzwaniu.Po rozwodzie-zamiast osiągnąć spokój-zaczęłaś odreagowywać stres i dlatego psychika tak zaczęła płatać figle.Dobrze,że masz fachową pomoc.Ale i nasza terapia grupowa przynosi wymierne efekty,ja cieszę się,że tu mogę napisać ,co mnie boli. Sharamysha-tak,Twój wpis napędził mi stracha ;)Też mam ścisk w żołądku,do tego pocę się,ale siusiu z kolei mi sie nie chce. Confused-ja tam się nie denerwuję czytając topik,tylko jestem szczęśliwa,że ktoś mnie rozumie.Nie jestem urażona żadnymi uwagami,bo wszystkie są cenne.Masz rację ,nie jestem zbyt wylewna i może te moje frustracje nie mają ujścia,kumulują się,w rezultacie rzuca mi się na głowę. Co do facetów-tez nie wierzę,że są z nami z litości.Bo przecież my w miarę normalne kobietki jesteśmy,no może trochę bardziej wrażliwe.Ale prawdziwy facet lubi jak kobieta jest trochę słabsza,subtelniejsza,przytuli się wyżali,wypłacze.To dowodzi,że nie jest z nami tak źle.
-
Sharamysha-no nie żartuj,wcale nie wypadłaś z obiegu.Czekamy na Ciebie,ale przyznałaś sama,że ostatnio często nie zaglądałaś tu.A my nie próżnujemy!Pisz zawsze,kiedy masz potrzebę(nawet wtedy,gdy Ci jakaś głupia myśl przyjdzie,że wypadłaś z obiegu).Ja zawsze czytam wszystkie wpisy i cieszę się,że macie czas,by cokolwiek skrobnąć. white_coffee-się uśmiałam z tą pęsetą :D Coś Confused ostatnio nie zagląda.
-
Obawiam się,że to dopiero początek moich problemów psychicznych,które z biegiem czasu będą się nasilać.
-
Długie rzęsy-nasz kot to wioskowy dachowiec,jak widać na załączonym obrazku.Gdy był mały weterynarz dał mu szczepionki jakieś ,już nie pamiętam jakie,ale na pewno go odrobaczał,bo mu te robaki przez zadek wychodziły.Poza tym przez te robaki to chudy był mimo ,że jedzenia zawsze miał w misce pod dostatkiem.Potem zaczął chorować na zapalenie ucha,dostał jakiejś wysypki i okropnie się drapał,więc znów do weta.Okazało się,że te choroby nabył wcześniej,jak hasał sobie na wiosce,a dopiero później one się ujawniły.Wyleczyliśmy.A w tym roku go wykastrowaliśmy,bo w marcu nie dało się wytrzymać z jego temperamentem :)Kot jest typowym kanapowcem i nie wychodzi z domu,więc to wszystkie zabiegi,jakie do tej pory przeszedł.Podstawowe szczepionki to nie jest jakiś wielki wydatek,coś ok.30 zł zapłaciliśmy.
-
Tak,Anulka,zgadzam się z Tobą.Kto sam nie doświadczył tego problemu,nie ma pojęcia o czym mówimy.Anulka,Ty dziś w pracy jesteś?
-
Do Pieska-czy uważasz ,że definicja stresu i 12 banalnych punktów ,powierzchownie traktujących temat,zmieni moje życie?Kolejny mądrala,któremu wydaje się znalazł patent na rozwiązanie problemów. Napiszę też jak krowie na rowie-gdyby to było takie proste,część z nas nie szukałaby pomocy tutaj,czy też na terapiach grupowych. Zdaje się magister,ale prostej rzeczy pojąć nie potrafi :P
-
Piese -kliknęłam w link Twoje stopki.Poznałam definicję stresu .NO I CO Z TEGO?
-
white_coffee-Ja wzór do naśladowania :D :D :D :D Dobra,dzięki Ci za dobre słowo.Tak,jestem zastępcą kierownika .I Bogu dzięki ,że zastępcą.Bo mam setki wątpliwości i potrzebuję kogoś ,kto mi przytaknie i powie:tak,dobrze robisz.To na pewno kwestia wychowania,bo jak pisałam nikt w dzieciństwie mnie nie pytał o zdanie,miałam być posłuszna i tyle.A najśmieszniejsze jest to,że jestem dorosłą osobą od dawna i trzymam się tych schematów.Nauczono mnie posłuszeństwa i teraz nie potrafię wykłócać się o swoje.Nauczono mnie,że starszy ZAWSZE ma rację. Anulka ja też mam wrażenie,że się nie nadaję.A przede mną publiczne wystąpienia.
-
Witajcie.Ze zdziwieniem stwierdzam-jest nas coraz więcej.Kiedyś myślałam,że tylko ja jestem taka dziwna,mam swój świat.A teraz widzę,że nie tylko ja borykam się z tymi problemami.O wiele mi raźniej i lżej,gdy czytam Wasze przemyślenia,jakbym to wszystko sama napisała. Sharamysha- ja też jestem niezdecydowana do bólu.Też podziwiam ludzi,którzy dają rady z niezachwianą wiarą.Dochodzi do tego,że gdy w pracy udzielam rad interesantom,to przychodzę do domu i od początku analizuję ich problemy.A już nie daj Boże ,jak czegoś nie dopowiedziałam albo po przemyśleniach okazuje się,że było inne wyjście z sytuacji.Paranoja.Potem sobie wyobrażam,że ten interesant na drugi dzień do mnie przyjdzie i zacznie się awantura,że go niekompetentnie poinformowałam.I już układam w głowie na tę okoliczność gotowy scenariusz.No, nie nadaję się do tej pracy.Jestem zdruzgotana. Co do decyzji o ślubie,to pamiętam,jak wpadłam w panikę,gdy mój przyszły( wtedy) mąż rozpoczął ni z tego ni z owego rozmowę na ten temat.Przecież nie miałam gotowego SCENARIUSZA na tę okoliczność :D white_coffee-cieszę się,że dołączyłaś.Ja też tak mam,że jak ktoś mi się przygląda,to moja myśl jest jedna(nie ma innej opcji):Coś ze mną nie tak! potrzydziestce-witaj,ciekawy punkt widzenia.Myślę,że warto wziąć go pod uwagę.Zostań z nami.Każda nowa osoba coś wartościowego wnosi w naszą dyskusję. Perfidne jest to,że inni widząc nasze słabości wykorzystują to w okrutny sposób.Anulka lekarz okazał się zwykłym chamem i sposób ,w jaki Cię potraktował świadczy tylko o poziomie jego kultury.W żaden sposób nie możesz myśleć,że zawiniłaś.Dupek.Ale wiem,że było Ci przykro. Anulka-fajnie,że Twój facet dba o Ciebie.Rozczuliło mnie,gdy napisałaś,że robi Ci kompociki z malin.
-
PODAJ SPOSOB-oduczyłam kota dewastacji mebli w ten sposób,że : 1.wyrażałam głośno i dobitnie,że nie wolno tego robić 2.kupiłam porządny drapak 3.zachęcałam go do drapaka pryskając kocimiętką w sprayu 4.pryskałam na przedmioty,które dewastował specjalnym preparatem zakupionym w sklepie zoologicznym(taki odstraszacz też w sprayu). Anulka33-co do dysku-to wierzę Ci,że boli bardzo.Moja teściowa też ma ten problem i skarży się,że kręgosłup ją wykańcza.A skoro ona narzeka,to musi baaaaaardzo boleć,bo jest bardzo pogodną osobą,nie rzucającą słów na wiatr.Anulka,zrobiłaś wiele pożytecznych rzeczy dla siebie i szkoda,że Twój mąż tego nie docenił i nie zaakceptował Twoich zmian.Kurde,gdzie jest napisane,że kobieta musi tyrać na 2 etaty,ludzie,litości.Jak już nie jesteś typową Matką Polką ,to sypią się gromy,w imię czego mamy się mordować?Poszłaś się wypłakać na zaplecze,ja zawsze to robię w łazience,żeby nikt nie widział ;) I mnie coś kręgosłup zaczyna szwankować,wszystko przez siedzący tryb życia.