Mamusia_synusia
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
PORÓD Katowice - prywatny szpital Łubinowa 3???
Mamusia_synusia odpisał na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
ginger w Mikołowie rodziła moja kol., miesiąc temu :) była bardzo, bardzo zadowolona :) ale dziecko było wcześniakczkiem, i po kilku godz. zostalo przewiezione do innego szpit., teraz już są razem w domu :) -
PORÓD Katowice - prywatny szpital Łubinowa 3???
Mamusia_synusia odpisał na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Beatka :) ja też mam Kacperka, urodzonego na Łubinowej :) 9 dni przenoszony :) co do postu ka.ma - To że poród tam nie jest zagwarantowany, to fakt. Wykluczone sa ciąże chore, i przedwczesne porody. Reszta postu mnie śmieszy do łez, więc nie wiem co by tu napisać żeby pocieszyć te które chcą tam rodzić :) no oczywiście, że szpital jest zamknięty nocą, a jak ma wyglądać? Przecież każdy szpital jest zamykany na noc, drzwi otwierane sa przez portiera. Obok drzwi jest dzwonek, wystarczy zadzwonić i drzwi się otwierają, nie wiem więc w czym problem :O Dalej.. dostawki... no są, to chyba dobrze, że nikt nie zostaje odesłany z kwitkiem? Ja myślę, że wystarczyło poprosić lekarza prowadzącego i by nie było żadnego problemu :O Lewatywa... również po zaaplikowaniu jej zostałam sama w ubikacji celem wypróżnienia się, oczywiście, umierałam z bólu, bo miałam przy tym skurcze, a leciało ze mnie jak z wiadra, ale kto miał przy mnie niby stać, i co robić?? Podtrzymywać mi koszule, czy co? Położna chciała nawet zostać, ale przełożona ją wyrzuciła, żeby "zostawić pacjentkę w tak intymnej chwili". Chwała jej za to. Dalej.. kupa sprzętu z którego ka.ma nie chciała nawet skorzystać. No i co z tego że ona nie chciała, gdzie mieli wynieśc niby cały sprzęt? Bo pacjentka z niego nie będzie korzystać :O:O:O jezzzuuuu to jest tak śmieszne że aż tragiczne. Obecność męża: mój mąż był przy mnie od samego początku, a też nikt mu nie mówił gdzie ma iść i co ma robić. Przywieźliśmy mu ubranko na zmiane, trampeczki żeby było mu wygodnie, i sam się mną zajmował. Nikogo o nic nie pytał, robił to co mu instynkt podpowiedział, nawet ręcznik skołował na szybko żeby mi okłady robić (nasze rzeczy zostały na sami przedporodowej). Lekarza nie widziałam do czasu samego porodu, czyli...hm, przyszedł po 3.5 godz. od przyjęcia mnie na porodówkę. Nie wiem co też miałby robić tam prędzej :O były położne, chyba 2, ale jak widziały że mąż się mną znakomicie zajmuje to poszły na kawkę, wróciły za jakiś czas i na skurczach robiły mi masaż szyjki, mimo że byłam sama na sali porod. to w pewnym momencie chodzenie się skończyło i już. Nie korzystałam z żadnych sprzętów typu piłka, wanna, bo nie miałam na to siły, pomagało mi chodzenie i tyle. Na szyciu męża wyprosili, bo mój maż to taki agent że chciał prawie z dr szyć i podglądać jak się to robi :P:P potem jako, że to było już po 2 w nocy męża wysłali do domu, o to jestem zła, bo chciałam żeby był ze mną, byłam roztrzęsiona, rozemocjonowana, telepało mną jak w febrze i zostałam nagle sama, okropnie się bałam że coś mi się stanie od tej trzęsawki, żadna z nich nie powiedziała mi czy to jest normalne czy co się ze mną dzieje :(:( no ale od czego są kom. gadaliśmy całą noc, uspokoiłam się, telepanie ustało i już było ok. NIe skakano wokół mnie jakoś szczególnie, mimo chyba tylko 3 porodów wówczas, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, zaglądali do mnie, spr. jak się czuję i tyle :) w każdej chwili mogłam porozmawiać z położnymi od noworodków, dużo mi tłumaczyły i w ogóle bardzo fajne były :) ale też usłyszałam niemiły text od pielegniarki, położnej w zasadzie i to nie jeden, była tak bezczelna że naprawdę myślałam że ją trzasnę, najpierw jakiś problem z podkładami miała, moje wykorzystaliśmy przy porodzie i brakło na noc, a ta z ryjem na nas, tak jakby ją ten 1 podkład zbawił, rano mąż dowiózł 2 paczki żeby się nimi udławiła za przeproszeniem :O:O:O potem znowuż nie spodobało jej się że jestem nadal osłabiona i zmęczona - 7 godzin po porodzie, całą noc nie spałam z emocji, a ta się dziwiła na cały oddział :O moja koleżanka podsumowała to tak: szpital prywatny, sprzęt ładny, nowy, a położne takie jak wszędzie :) są miłe i nie miłe. Tyle :) Jak już urodziłam, to doszłam do wniosku że w trakcie porodu to nie ma znaczenia gdzie rodzisz, czy prywatny czy publiczny, to się liczy wcześniej, kiedy się chodzi i ogląda, stare rozerwane fotele przerażają, sprzęt też, a potem, jak już są bóle tak ogromne,że chce ci się wyć, to chcesz mieć jakiekolwiek łóżko i święty spokój żeby móc tylko urodzić, nawet na takim potarganym fotelu (Bogucice). P>S: nie wiem czy wiecie ale tam wciaż jest tylko 1 inkubator.