Współczuję każdemu kto stracił bliską osobę... Jest to niestety nierozerwalnie związane z naszym życiem... z miłością... Odchodzi każdy...
2 lata temu odszedł mój ukochany Dziadziuś... W ciagu kilku dni zabrała go choroba... Nie było mnie w tym momencie przy Nim, czego nigdy sobie nie wybaczę..
Myślałam, że nie przeżyję jego pogrzebu, że takiego bólu nie da się wytrzymać...że po prostu pęknie mi serce... Ale o dziwo żyję...świat kręci się dalej.. Dziadziuś śnił mi się kilka razy... Czułam jego miłość i opiekę.. Za każdym razem, gdy mam jakiś problem rozmawiam z Nim w modlitwie.. proszę o pomoc... I to pomaga, czuję, że jest obok, że mnie chroni i pomaga... :)
Czuję Jego obecność...
Bo miłość nigdy nie umiera... :)