Inna_Ona
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Inna_Ona
-
zakręcona ---> Trwam w postanowieniu. Telefonów od 2 nie odbieram tak, jak sam chciał. W piatek za tydzień idę w to miejsce, w ktorym on też zapewne będzie. Ciekawe, co będzie wtedy. Dla mnie adrenaliną, odstresowaniem, moim narkotykiem jest chodzenie w to miejsce, a nie on sam. Chociaż moze przez to, że wiem, że go tam na 99% spotkam. Narkotyk - nałóg - ciężko się wyleczyć. Ale będę się starać. Chociaż nie jestem do końca pewna, czy chcę... Z 1 jest dobrze. Normalnie.
-
Oczywiście, ze możesz.... JA też jestem prawie nowa... Czekam z niecierpliwością na Twoją historię!!! :)
-
A ja byłam na wakacjach, a po nich.... wracam do lektury. Powiem Wam coś: Na wakacjach na początku było źle, nie cieszyłam się że jestem z 1, wręcz płakałam... Ale po kilku dniach odnalazłam to, co w nim kocham. I byłam taka szczęśliwa, taka pelna wiary i skruchy za to, że nr 2 był.... No i wróciłam... Spotkałam 2 i to samo... Tzn. nie ma już takiego zaangażowania emocjonalnego, ale.... znowu sięz nim całowałam... Potem (jak wytrzeźwiałam) mu powiedziałam, że to koniec. Że zostaję z 1, on mnie przeprosił za wszystko, powiedział, że rozumie, że szanuje... I że nie będzie dzwonił... a jak zadzwoni, żebym nei odbierała... wiec nie odbieram, jak dzwoni co drugi dzień... ale za 1,5 tygodnia pewnie znowu go spotkam.Te pocałunki mialy byc na pożegnanie... tak sobie obiecałam! Zobaczymy... Jak któraś potrzebuje się wygadać, to mozecie do mnie pisać na maila.... Co prawda za bardzo sietu nie udziela, bo na razie czytam z wypiekami na twarzy, co u Was było rok temu ;) no chyba, że jakieś nowe Panie (albo Panowie) chcą ze mna podyskutować... Zapraszam. Maila znajdziecie w profilu. Zdrówko Pineziaa ;)
-
No własnie... jak sprawdzić, czy kocha się jeszcze nr1???
-
Najgorsze co może być, to zdradzać samą siebie...
-
Po dwóch... już się nie chce plakać... jest błogo.... kto się do mnie przyłączy dziś??
-
Po pierwszym piwku jest dobrze... Dużo lepiej niz bez... tlyko płakać mi się chce... Jest tu ktos, żeby mnie przytulić?????
-
Nie odczuwam natomiast żadnej przyjemności z pocałunków nr1, a seksu unikam jak tylko mogę....
-
To straszne... ale czuję coraz większe szczęście myśląc i rozmawiając z nr2...
-
nie juz nie wiem.... Pewnie, ze możesz... Ja zapraszam :) Opowiedz swoja historie, bo ostatnio ja się tylko uzewnętrzniam i jakoś mi tak... samotnie...
-
Wiecie co... dziś szłam do domu z uśmiechem na twarzy... bo przez cały czas myślałam, jak by to było z 2... Wymyślałam różne sytuacje... Śmiesznie było (stąd uśmiech na twarzy)... 1 tak jakby nie było... Ale jest i zaraz do mnie przyjedzie... W sumie to yreyzgnowaam y wzjđcia jutro w miejsce, w którym będzie 2, bo zrobiło mi się przykro, że 1 zostanie sam... I bądź tu mądrym, dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem... A gdzie szaleństwo???? Eeehhh.. Idę sprzątać...
-
takajedna... Cieszę się, że nie zostałam sama tutaj, choć współczuję Ci bardzo... I lepiej byłoby gdybym była tu sama, bo przynajmniej nikt by nie cierpiał tak, jak ja... Ale zawsze razem raźniej, jak juz sie cierpi... :(
-
Też prawda ;)
-
O Boshe.... serce mi krwawi.... Wczoraj miałam małą sprzeczke z nr1... ale po rozmowie z nr2 przepełniła mnie radość i nadzieja i dobra myśl, że przecież nie jest tak źle... bo ja nie jestem zwiazana ani przysięgą małżeńską, ani dziećmi... A dzisiaj tragicznie się czuję... Nr2 rano do mnie zadzwonił... mówił, że tęskni i chce sie spotkać i co robie dziś wieczorem.... A ja na to, ze mam plany z nr1... cisza w słuchawce... i za chwilę, że on nie rozumie tego, co jest z nami... Że nawet jeżeli znajdzie sobie dziewczynę, to to nie bedzie fair, bo on zawsze bedzie miał mnie w sercu... że tylko mnie kocha... Zdałam sobie sprawę, że w tym całym układzie trzyosobowym cierpią 2 osoby... ja i nr2, a cierpiałaby i trzecia, gdyby wiedziała, co sie ze mna dzieje... To jest okrutna sytuacja... Postawiłam sie w sytuacji mojego nr1.... nawet jeżeli on nic nie wie... to jak bardzo musi go boleć, gdy wychodzę sama, a on zostaje w domu sam... I zrozumiałam też sytuację nr2... który właściwie czeka na to, zebyśmy byli razem... Cierpi, bo czeka na mnie... i łudzi się nadzieją... Chyba muszę ukrócić cierpienie w tym trzyosobowym układzie... Mnie i nr2 bedzie bolało przez trochę (mam nadzieję), a przynajmniej jednej osobie (nr1) zaoszczędzę cierpnień... chyba... Tylko jak wytrwać w tej decyzji... i czy ona jest słuszna??
-
Chyba nie zdążę \"Was\" przeczytać... Od poniedziałku na urlop, a ja jestem na 46 stronie... Widzę, że teraz to tylko ja jestem ze swoim problemem, bo Wy to przeżyłyście rok temu.... :(
-
Dobranoc dziewuszki!!! Do jutra!
-
Zadzwonił... I chce do mnie przyjechać, jak się dowiedział, że jestem sama.... Oj działoby się... ale nie pozwolę mu na to..
-
Zdrówko Wasz kobietki piję!!! Pinezkaaa... Tak mniej wiecej dochodzę do wniosku, że zrezygnowałaś z nr2... a co się stało z nr1??? Bo umrę z ciekawości zanim doczytam... Ja tylko dziś jestem sama i cieszę sie z tego, bo daaaaawno nie było takiej okazji, abym była całkiem sama w domu... i to jeszcze na noc! Nie odebrałam dziś telefonu od nr2 choć dzwonił z 10 razy... a z nr1 byłam na zakupach!!!! Ale gdyby teraz nr2 zadzwonił, to bym odebrałam...
-
Dziś wieczorem... będę popijać piwko, czytając Wasze przeżycia sprzed roku... jestem na 29 stronie... Włączę głośno muzykę... nawet nie wiecie, jak sie cieszę, ze ten wieczór sama spędzę z Wami...
-
Jak ja wracałam po rocznej przerwie (bo była zascynacja nr1) do imprez (bo siostra mnei ciągnęła), to chciałam, zeby nr1 poszedł ze mną... Ale zaczęłam chodzić sama i się wkręciłam... i nie chcę isć z nr1 tam, gdzie na pewno bedzie nr 2 - nawet, jeżeli sie z nim nie umówię. Nr2 powiedział mi, że nie chce mnie widzieć z nr1, bo będzie go to bolało. I mnie też, że on będzie na to patrzył... Klub to jedyne tylko moje miejsce, do którego nie chcę wpuscić póki co nr1, ale jak mu wytlumaczyć??? Zresztą nie da się tego wytłumaczyć, bo przecież ja coś ukrywam... Wiec nie da sie wytłumaczyć, ze nie jestem na to przygotowana... nie jestem, bo chce tam być z nr2....
-
Witajcie... A mój nr1... Poznałam go po kilku miesiącach od rozstania z nr2 wtedy... Miał być moim powrotem do normalności, do spokojnego życia... I jest... za spokojnie, za normalnie, bez emocji... Nudno... Albo tak sobie wmawiam... Jest bardzo dobrym człowiekiem, kocha mnie ponad życie, wiem to... Żyjemy sobie razem spokojnie, bez kłótni, awantur, emocji... Tak po prostu... Niedlugo wyjeżdżamy razem na wakacje... Może to mi pomoże... Powiedział mi wczoraj, że chce isć ze mna do klubu... \"mojego klubu\"... ale ja nie chcę iść z nim tam... Co mam zrobić, co mu powiedzieć?
-
Potem były znowu spotkania w klubach... (ja jestem od nich uzależniona ;)) Wspólne tańczenie, zabawa, śmeichy, chichy... Aż zaczęłam odbierać jego telefony... Aż sie z nim spotkałam... Potem znowu przestałam odbierać... Potem znowu spotkałam w klubie i byłam wstawiona i nawet go pocałowałam. Po tym to już musiał ze mna porozmawiać poważnie. I rozmawiał... u naszych wspólnych znajomych podczas nic nie znaczącej mojej wizyty (wersja dla nr1)... Powiedział, ze mnei kocha, że tylko mnie tutaj (w Polsce) chce, że chce mieć ze mna dzieci... A do mnie wróciło wszystko, co kiedyś miałam poukładane w głowie, jak byłam pogodzona z tym, że to właśnie z nim spedze życie, że z nim będę miała dzieci... Powiedział, żebym mu powiedziała prosto w twarz, że nie będzie mnie bolało, jak będzie z inną, że nie chcę żeby dzwonił, że zostaję z nr1 na zawsze... Wszystko powiedziałam tak, jak trzeba... Szkoda tylko, że moje serce przy tym płakało... Chciał, żebym go pocałowała... nie zrobiłam tego, a po powrocie do domu.... ŻAŁOWAŁAM!!! Ale spędziłam kilka dni z moim nr 1 i było lepiej... A nr2 nadal dzwoni, choć obiecał, że już nie bedzie... A ja odbieram zawsze, choć obiecałam, że nie będę... Ostatnio byłam chora... nadal jestem... kupił mi ciepłą bluzę, żebym mogła się ogrzać.... O nr1 opowiem jutro, bo dziś nie mam juz siły... całe moje myśli zaprząta nr 2... Dobranoc Dobre Duszyczki (choć bardzo cierpiące)!!! Dziękuję Wam za to, że jesteście! Tylko Wam mogę sie zwierzyć!
-
Pinezka... Skłaniasz mnie do zeznań ;) Ja wiem, jak wygląda (raczej wyglądała) proza życia z nim... Bo to mój były... Jednak wtedy nie wytrzymałam i się poddałam... Wiele spraw sie na to złożyło... Każde z nas zawiniło, a on tylko postawił kropkę nad \"i\" wtedy... A wiecie jak jest z czasem... Leczy rany, ale też wymazuje to, co było złe i zostawia tylko dobre wspomnienia. A złe nawet jak są, to są jak przez mgłę... nie mają znaczenia. Zwiaze kz nim bardzo dużo mnie kosztował... znajomych, uczuć, emocji, kłótni z rodziną, zmagania ze światem... Bo on jest obcokrajowcem... Cały świat był przeciwko mnie (poza kilkoma osobami)... Nie mogłam wtedy tego udźwignąć, d otego on, który był bardzo prostym człowiekiem i tylko proste spraw yrozumiał. Nie rozumiał mojego rozdarcia między nim, a rodziną... Wtedy rodzina wygrała... A ja tak bardzo chciałam mieć z nim dzieci (pierwszy raz sie do tego przyznaję), dzielić z nim życie, choć wiedziałam, ze nie bedzie łatwo... A jednak wygrała rodzina (mama, siostra...). Mówiły, że żadna przyszłość mnie z nim nie czeka, że będą mnie na ulicy ludzie wytykać palcami, że zawsze będę gorsza... że dzieci będą nękane, że to że chciałabym mieć z nim dzieci to czysty mój własny egoizm... bo ja bym chciała, a nie myślę, jak one by cierpiały... Ale też nie myślałam, jak bardzo bym je kochała... No i ja taka rozdarta, zaczęłam się odsuwać od niego, on zaczął słuchać znajomych, którzy namawiali go, żeby poszukał innej, spróbował, bo przecież ja nie jestem jedyna na świecie... No i posłuchał, poszedł, znalazł... Dla mnie to był definitywny koniec. Przez 1,5 roku nie słyszałam o nim, nie widziałam go.... O przepraszam raz widziałam go z tą inną dziewczyną... Nagadał jej głupot, że to ja go zostawiłam... Okazało sie, że jest normalną fajną dziewczyną... Jego kłamstwa wyszły na jaw... (jak teraz to piszę, to przynajmniej coś złego mi się o nim przypomina)... Spotkałam go po roku (od tego incydentu z jego laską), w maju... w klubie (bo to taka klubowa znajomość ;)) gdzie ja siepojawiłam, to on za mną.... W końcu odważył się ze mną porozmawiać, a ja byłam wcięta, wiec pogadałam... Wzięłam jego nr telefonu, po to, żeby nie odbierać jak będzie dzwonil.... (takie przynajmniej było wytłumaczenie dla nr 1)
-
Czemu motylki w brzuszku są juz tylko dla nr2????? Czemu czekam na jego telefon, czemu sama czasem chce do niego zadzwonić??? Czemu nie potrafię mu powiedzieć prosto w twarz, że go nie kocham, zeby poszukał innej, zeby do mnie nie dzwonił??? Że nie będzie mnie bolało, gdy weźmie ślub z inną??? Czemu?????????? Bo on ciągle jest w moim sercu... A ja nie potrafię wyrwać motylkom skrzydełek (to powiedzenie jest piękne, choć jego przekaz jest smutny) :(
-
Dziewczyny, kobiety... Tak wiele mam z Wami wspólnego... Czytam Was jak niekończącą się najlepszą książke... Jako że jestem na 12 opiero stronie, to mam do nadrobienia ponad rok Waszych zwierzeń. Bardzo jestem ciekawa, jak się potoczyły Wasze losy... A ja cóż... rozdarta wewnętrznie... Sama świadomie nie potrafię wyrwać motylkom skrzydełek.. Bądźcie tu zawsze, proszę.... Z Wami jest raźniej!