Inna_Ona
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Inna_Ona
-
No ja myśle :P
-
A czemu nie wypijecie za spełnienie moich marzeń? :(
-
No to właśnie tak mu powiedziałam. I właśnie trwa czas na przemyślenia... Ale kiedyś on się musi skońćzyć, a ja już się chyba namyśliłam ;)
-
No co Ty... to by go zabiło ;)
-
popieram fabien1111!!!!!!!!!!
-
A macie jakiś bezbolesny sposób, by skończyć z 1? On nie zasłużył na to, żeby go krzywdzić. Nie chcę teraz o tym myśleć, bo moje myśli są zupełnie gdzie indziej :P ale wiem, że dzień spotkania i rozmowy z 1 sie nieubłaganie zbliża :(
-
Melduję się!!! To kto to winko dziś stawia? tryshya... JA mam 25. I jestem naładowana pozytywna energią, bo właśnie spedziłam 2 h z moim misiaczkiem :D Przy nim nawet zimno, deszcz, śnieg i wszystko inne nie jest straszne ;)
-
trishya... \"ja nie mam ochoty robic nic dla mojego meza ani isc na zadne kompromisy bo chyba juz za dlugo czekam na poprawe..., czy to lenistwo przeze mnie przemawia, czy zwatpienie w lepsza przyszlosc, tego wlasnie nie wiem i nie potrafie odejsc.\" Wszystko to samo, tylko ponownie nie mąż, no i ja właśnie staram sie odejść. \"gdyby byl \"zlym\" mezem, byloby mi latwiej oskarzac go o to, ale on pozornie jest bardzo dobry, ustepuje mi, mowi ze bardzo kocha, jest bierny !!! i tym powoduje, ze mam wyrzuty sumienia, ze w ogole mysle o odejsciu...\" DOKŁADNIE!!! I to doprowadza mnie do szału! A najbardziej boli, jak on chce sie przytulić, dać buzi... a ja tego nie chcę :( Dziś mam jeszze do dupy dzień w pracy. Dobrze, ze chociaz wieczór zapowiada się ciekawie ;)
-
pinezkaaa... moze i masz rację :)
-
trishya... Cieszę się, że tchnęłam w Ciebie energię ;) Mam nadzieję, że dobrze ją spożytkujesz :) Nigdy nie jest wszystko stracone i nie można być w życiu niczego pewnym (tak jak zakręconaa... nie nadawała się na jogę, a teraz sie zapisuje :P ) Mnie dobiła i jednocześnie spowodowała działania myśl, że to juz tak moze być zawsze. I właśnie to mnie otrząsnęło. Przecież ja nie chcę, żeby tak było zawsze. No i to właśnie zależy ode mnie, czy tak bedzie, czy nie... Ale dopiero uczę się w to wierzyc i walczyc o siebie. Im wiecej Was pytam, tym bardziej wierzę, że może mi sie udać. Zaczynam wierzyć, że mogę byc szczęśliwa, żyjąc swoim własnym życiem, wg siebie, w zgodzie ze sobą. fabien1111... u mnie też kołowrotek myśli, uczuć... Ale coraz bardziej z przewagą tych dobrych, coraz częsciej sięuśmiecham, coraz bardziej wierzę, że bedzie dobrze :) zakręconaa i pinezkaa... przyzwyczajenie = miłość... raczej nie... bo właśnie... jeżeli to miłość, to czemu w sercu siedzi kto inny... a nie ten, do którego jesteśmy przyzwyczajone? Miłego dnia wszystkim :)
-
Zawsze mówiłam, że inni mają większe zaufanie do mnie niż ja sama do siebie ;) Ale tak na serio, to taka prawda. Ja już wywinęłam kilka ładnych numerów, których bym się po sobie nie spodziewała, dlatego sama sobie nie ufam. Chyba jestem trochę bardziej pesymistką niż optymistką z natury... Filmu nie oglądałam, ale to miło, że pomyślałaś o mnie. Sytuacja podobna, tylko mi jeszcze sił troche braknie, żeby postawić wszystko na jedna kartę. Napisałaś dziś, że najważniejsza jest pierwsza myśl. Bo potem dochodzą minione doświadczenia itp. Oczywiście to prawda. Ja tak troche jak bym wchodziła drugi raz do tej samej wody... Ale jak ktoś gdzieś na forum kafeteryjnym napisał, to wchodzenie do tej samej RZEKI a nie WODY. A rzeka jak wiadomo sie zmienia, płynie i nigdy nie jest dwa razy taka sama ;) Powiało optymizmem, ale szczęście teraz w serduszku mam, bo stęskniona porozmawiałam z 2... I wybaczcie, ale jutro troszkę po pracy popławię się w swoim szczęściu ;) juz sie nie mogę doczekać :) magiczka... GDZIEŚ TY SIE PODZIAŁA???? Skłoniłaś mnie do napsiania całej historii ponownie i zniknęłaś???? Nieładnie... niepoprawna... toniesz w poradnikach, czy jak??? ;) trishya... a Ty gdzie? Wszystkim miłej nocy
-
zakręconaa... wszystko, co napisałaś, to prawda. Ja się zwyczajnie boję :( tego, co przyniesie inne jutro, boje sie zaufać sobie, a jeszcze bardziej jemu, boje się, że nie podołam, że nie dam rady.... niepoprawna... jutrzejszy wieczór jak najbardziej aktualny... no chyba, że mnie tęsknota do 2 przypili ;)
-
No właśnie kołowrotek myśli.... Pierwszy głos myśli jak go znowu spotkałam, czy pierwsza decyzja, którą podjęłam? Kurcze... nawet jak teraz go sobie wyobrażam, to czuję miłe ciepełko na serduchu!!!
-
...\"tak trwalismy w tym marazmie, tyle ze mojemu mezowi to zupelnie nie przeszkadza, zaczelam sie nawet zastanawiac czy ze mna jest wszystko ok, czego ja chce i tu tez musze porownac : maz jest dla mnie dobry, kocha mnie nad zycie, nie pije, nie bije itp. super co? a ja jeszcze nazekam, ale jestem o niebo bardziej zywiolowa od niego , wiecej od zycia biore i wiecej oczekuje, nikt nie widzi tej roznicy miedzy nami ? (....) nadal nie potrafie nazwac wielu rzeczy, nie wiem czy go kocham, wydaje mi sie ze tak, ale nie szaleje na tym punkcie, moze to po prostu przyzwyczajenie (....) czasem mysle ze chcialabym zeby to wyszlo od niego, ale wiem ze tak nie bedzie...to wszystko jest takie trudne...\" Normalnie jakbym ja to pisała... z tą tylko różnicą, że to jeszcze nie mąż i nie ma dziecka... I zrozumiałam to wszystko znacznie wcześniej. Wniosek jest jeden: za kilka lat nie bedzie lepiej... :( Chociaz nie można generalizować.
-
Przy 1 czuję się jak przy koledze, a przy 2 czuję sie kobietą tego faceta ;) Tęskno mi... do jego bliskości...
-
niepoprawna... Widzisz u Ciebie było silne, mocne uczucie na poczatku... I sie wypaliło. Czyli to uczucie też nie daje gwarancji (wiem, że nic i nikt nie moze dać gwarancji na zawsze). A ja właśnie za takim obezwładniającym uczuciem tęsknię, za takim, które spowoduje, że będę patrzyła w oczy meżczyzny z iskierką w oku. Nie tylko teraz, ale też za wiele, wiele lat. Wiem, że nikt nie wie, jak bedzie. Ale chciałabym choć teraz kochać tak mocno, aby nie zwracać uwagi na innych facetów. I nie zwracam, bo myślę o 2 ;)
-
niepoprawna... Wiem, że decyzję muszę podjąć. Właściwie była już podjęta... tylko tysiace myśli ją zamazały. Raz jestam na TAK z 2, raz na OSTATNIĄ SZANSĘ z 1. Wczoraj odcięłam się od wszystkich. Było super, wiecej mi potrzeba takich dni. A dzis znowu powrót do rzeczywistości. I powiem Wam, że przejeżdżajac obok pracy 2 strasznie waliło mi serducho. I że za nim tęsknię, chciałabym sie przytulić do niego... wiec właściwie... zowu wychodzi decyzja... ta sama...
-
trishya... Żadna historia nie jest banalna ;) Na pewno nie było mi miło, gdy np. babcia w tramwaju nawyzywała mnie od qrew... Takie i inne incydenty mimo największych chęci zostawiaja ślad. Nie jestem po slubie z 1, separacja jako brak spotkań i ograniczony kontakt. Pierwszy moment zwatpienia w związek z 1 nastąpił na początku tego roku i to nie z powodu żadnej 2... Po prostu nie bardzo sie układało, już wtedy zaczęło czegoś brakować, a ja doszłam do wniosku, że nie jestem w stanie życ na zawsze z takimi brakami. Wtedy zrozumialam, że ten związek moze być błędem, nie da mi w 100% tego, czego szukam. Potem jednak stwierdziłam, że 1 daje mi duzo wiecej, a te braki można jakoś zniwelować. I tak się jakoś toczyło, dopóki nie pojawiła się 2 w maju. On jest w stanie zapełnic te braki w 1. Moze dać to, czego brakuje w zwiazku z 1, tylko czy jest w stanie dać też wszystko inne...? Oczywiscie, że chciałam walczyć o zwiazek z 1. Walczyłam i na początku roku i po tym jak pojawiła sie z powrotem 2. Najpierw walczyłam o zapełnienie braków, myślałam, że dam radę sama je uzupełnić. Tylko ile można sie starać, gdy nie widać żadnych efektów, a chęci jednej osoby okazują sie byc niewystarczające. Potem walczyłam w sobie, żeby nie dopuścić, aby uczucia do 2 wzrastały. Jak widać po obecnej sytuacji, obie walki przegrałam :(
-
No i znowu nikogo nie ma :(
-
cd.. Ja oczywiście poczułam się urażona. Przestał sie odzywać. Ja znalazłam sobie Polaka i wszystko w końcu miało byc normalnie. Rodzinka zadowolona, znajomi... No i tak jestem z tym moim Polakiem 1,5 roku. No i jak widać, nie potrafię chyba życ normalnie... Nie wiem już co mam myśleć. A nasza historia z 2 zaczęła sie na nowo w maju, też juz 7 miesiąc będzie ;) . Spotkałam go raz, potem drugi, potem zacął dzwonić, mieszać mi w głowie. A mnie cholernie ciągnęło do niego. Oczywiście przysporzyły sie do tego też problemy (pewne braki) w zwiazku z 1. Mówiłam 2 co najmniej 2 razy, ze zostaję z 1, że nasz czas minął, że nie da rady. Dawałam sobie szansę na zapomnienie podczas wyjazdu wakacyjnego z 1. Niestety to nie pomogło. 2 cały czas dzwonił, chociaż ja nie odbierałam. Po wakacjach znowu.. jedno spotkanie, drugie... Przerwa i zupełnie niespodziewane spotkanie, które tu opisywałam jakies 3 tygodnie temu. Które po prostu wywróciło mi wszystko do góry nogami. Wywołało we mnie taką radość, że nie potrafię jej sobie odmówić o tego spotkania. Jak wiadomo, doszłam juz do decyzji, że kończę z 1. Tylko jakoś mi to nie wychodzi. Ciężko to wprowadzic w życie. Ponowne myślówki, czy na pewno dobrze, czy tego chcę, czy już nic nie da się zrobić... No i tak tkwię w tym. Oficjalnie w separacji z 1, spotykając sie czasem z 2. Kołowrotek mysli sie toczy. No i jak tu ostatnio pisałam próbowałam 2 (zupełnie spontanicznie to wyszło) powiedzieć, że koniec, że zostaję z 1. No i wyszło.... że ja myślę, że i tak będziemy kiedys razem, bo ja nie potrafie bez niego żyć, że go kocham... a wszystko to w płaczu.... To z grubsza cała moja historia. Dziś wyłączyłam telefon. I w końcu jest mi spokojnie, może też ze wzgledu na alko ;) Chcialabym, żeby ten spokój trwał...
-
hej magiczko jesteś???? Wiesz co... Moja 2 to mój były... Byłam z nim rok, duzo było przeciwności losu, on jest obcokrajowcem, na początku nie mogliśmy sie porozumieć. Aż ja zaczęłam się uczyć jego języka, a on polskiego. Kurcze... jakie to romantyczne :P Wszystko było przeciwko nam - moja rodzina, ludzie na ulicy, duzo znajomych straciłam (teraz wiem, że nie byli nic warci...). Wiesz... różne kultury, różne warunki, troche się nie rozumieliśmy, pogubiliśmy. Jeszcze moja życzliwa rodzinka mi nagadała, że cięzko bedzie, że będą mnie wytykać na ulicy, że jestem gorsza... Zaczęłam w to wierzyć i odsuwać sie od niego (może próbuję go teraz usprawiedliwić) aż poszedł i znalazł sobie inną, podobną za namową kolegów, ale kurcze przecież swój rozum ma. No ale wtedy juz nie było między nami najlepiej, ja juz dawno chciałam to skończyć, on tylko postawił kropkę nad \"i\".
-
Wszystkie bedziemy się smażyć w piekle ;) Idę sie posmucić :( skoro tu nikogo nie ma ;)
-
Witam ;) magiczka... Nie było wielkiego ooochhh w realu, tylko we śnie :P trishya... Tobie łatwiej, bo jesteś daleko od 2... Samanti... naprawdę trafiłaś na drania. Współczuję Ci bardzo. Ale wiesz... jest w tym też cos dobrego. Łatwiej Ci bedzie o nim zapomnieć i wymazac go z serca. zakręconaa... myślałam, że Ty masz już wszystko za sobą ;) A u mnie znowu myślówka.. .co zrobić... :(
-
trishya.. Czy to cos poważnego... to chyba tylko czas moze zweryfikować... Ja normalnie też uwielbiam byc zimną suczka, a właściwie to trzeba być czasami, żeby pokazać facetom, że nie maja nas w kieszeni na zawsze i że muszą sie starać. Pewnie, że w moim związku z 1 cos jest bardzo nie tak. Masz rację... no w końcu coś mnie popchnęło w ramiona 2. Jak to tu któraś niedawno napisała... jeżeli sie kocha i wszystko gra, to nie zwraca sie uwagi na nikogo innego, niczego sie nie szuka...
-
magiczko... Jesteś bezbłędna!!!! Po prostu Cię uwielbiam! Mogę zostać Twoja pierwszą fanką??? ;)