JODLA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JODLA
-
pochwalisz sie,,,,,sorry____urywa literki,,,,,
-
WITAJ GRABKU Siedzisz tak samotnie? Ale skad______zajelas sie,,,i to piekna sprawa.Mam nadzieje,ze pohwalisz sie nam ukonczonym \"dzielem\",,, Dla Ciebie dedykuje wiersz o jesieni w malym miasteczku :D Jesienny wieczór Jesienny wieczór w miasteczku niedużym, które się szczyci istnieniem na mapie - kartograf chyba spuścił kleks na papier, albo się w córce sędziego zadurzył: Formatem swoich dziwactw zmordowana przestrzeń tu jakby zrzuca z siebie brzemię gigantomanii, gdyż ją zadowala rozmiar ulicy głównej - a czas drzemie zerkając sennie na sklepik malutki, który na froncie ma ogromny zegar, a wewnątrz wszystko, co stworzył duch ludzki - czy to teleskop będzie, czy laubzega. Jest tutaj kino, salon i apteka oraz kawiarnia - jedyna w promieniu mili, bank z orłem widocznym z daleka, plus kościół, który w głuchym zapomnieniu daremno byłby zarzucał swe sieci, gdyby się poczta nie mieściła obok - i gdyby tutaj nie robiono dzieci, pastor udzielałby chrztów samochodom. Tu rejwach świerszczy przez ciszę się niesie. O szóstej wieczór jak po atomowej wojnie nie spotkasz żywej duszy w mieście tylko z księżycem można wieść rozmowę, gdy się jak prorok pcha w okna prostokąt i tylko czasem światła cadillaca hojnie omiotą, pędząc nie wiadomo dokąd, cokół, na którym tkwi Nieznany Żołnierz. Tu przyśni ci się nie girlasek szwadron, ale twój własny adres na kopercie. Tu mleczarz, widząc, że mleko się zsiadło, pierwszy przyjmie wieść o twojej śmierci. Tu w czterech ścianach można żyć latami, połykać brom, palić kalendarze wszystkie i patrzeć w lustro tak, jak blask latarni przegląda się w kałuży na wpół wyschłej. Josif Brodski Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie!
-
Ojej,,,zapomnialam o czyms slodkim,,,, Zapraszam na ambasadora Podaje przepis,,,,spojrzcie jaki prosty :D Ambasador 6 żółtek 1,5 szklanki cukru 3 szklanki mleka 2/3 szklanki mąki ziemniaczanej 1 kostka masła 1 kostka margaryny bakalie (orzechy rodzynki, migdały) paczka biszkoptów okrągłych 1 łyżka kakao odrobina wódki Żółtka + cukier + mąka ziemniaczana + 1/2 szklanki mleka, to wszystko utrzeć. 2,5 szklanki mleka zagotować w garnuszku. Do gotującego mleka wlać utartą masę, powstanie budyń. Budyń wystudzić. Masło i margarynę utrzeć na puszystą masę. Gdy będzie ładnie utarte dodać budyń. Do masy dodać bakalie. Wlać odrobinę wódki. Na spód tortownicy wyłożyć okrągłe biszkopty, można je namoczyć w rozpuszczonej galaretce. Masę podzielić na dwie części, jedną wyłożyć na biszkopty, do drugiej połowy dodać łyżkę kakao. Wyłożyć ciemną masę na jasną. Na wierzch ułożyć okrągłe biszkopty (mogą być namoczone w galaretce). Biszkopty układać na spód brzuszkami do góry, a na wierzch masy brzuszkami do dołu. Wierzch polać polewą. Wstawić do lodówki.
-
Posluchajmy piosenki,,,, Jesień idzie przez park Jesień - liść ostatni już spadł, Jesień - deszcz zmył butów twych ślad, Jesień idzie ku mnie przez park. Wczoraj minął miesiąc, jak list Przyniósł mi listonosz, a dziś Tylko nosi liście tu wiatr Tak - to radosny był dzień, gdy zapewniałaś mnie że Nic nie rozdzieli nas już, że codzień list Będziesz słać do mnie. Jesień - liść ostatni już spadł, Popatrz - plaża jak biały kwiat, Zima idzie ku mnie przez park. Szybko przyjdzie wiosna i żar, Lato i wakacje i park, W którym znajdę ciebie wśród drzew. Znów szybko miną nam dni, znów będziesz powtarzać mi, że Nie rozdzieli nas nic, że codzień list Będziesz słać do mnie. Jesień - znowu czekam na list, Jesień - zamiast listu mam liść, Jesień - z inną idę przez park, Z inną idę przez park. Muzyka: K. Klenczon Słowa: M. Gaszyński i B. Loebl
-
WITAJ BIESIADO Jest piekny jesienny dzien,,,,a raczej resztki lata,,,, Wpadlam na BIESIADE przywitac sie WAMI i wypic poranna kawke,,,, Kawka pyszna z pianka _____zapraszam ! Ostatnio kupilam rewelacyjny ekspres do kawy i juz od kilku dni jest w uzyciu,,,,,Udany zakup :D Dzisiaj kolejne nowe wyzwanie,,,,,, Zycze milego dnia! Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkie biesiadniczki
-
\"Jest znacznie latwiej burzyc niz budowac, szkodzic niz pomagac\" ______________________A.Konar______________________
-
CYPRYSKU,,,,LESZCZYNKO____odezwijcie sie do nas Wypatrujemy WAS!!!!!! GRABKU_____widocznie jestes bardzo zajeta? Wyjechalas juz? JARZEBINKO________
-
Spotkanie z Monika,,,, W Polsce nie tak łatwo o odszkodowanie, a już na pewno nie takie wielkie. - Monika, dobry prawnik... - Daj spokój, Kasiu. Nie chcę żadnego prawnika ani sądowych spraw. Uważam, że postąpił bardzo fair. - Zamojski. Samo nazwisko zobowiązuje. Rób jak chcesz. Tylko pomyśl. Przyzwyczaisz się do luksusów i służby przez te parę tygodni, a potem co? - Potem wrócę do rzeczywistości - roześmiała się Monika. - Jutro mam zrazy na obiad. Z kaszą gyczaną. Wpadnij, jeśli będziesz mogła. - Nie wpadnę. Żałuję, ale już jestem umówiona. No, ale skoro on będzie cię karmił jeszcze jakiś czas, to na pewno kiedyś skorzystam z zaproszenia. Popatrz teraz na te buty - podsunęła jej katalog. - Na pewno niczego nie potrzebujesz? - zaytała wychodząc późną nocą. - Jakby co, dzwoń o każdej porze. - Dzięki, ale myślę, że Zamojski dotrzyma słowa i dam sobie radę. Przed południem zatelefonował prawnik Zamojskiego. Przyszedł z bukietem róż i po kurtuazyjnej wymianie grzeczności przystąpił do załatwienia interesu. - Pan Zamoyski proponuje pani pięć tysięcy odszkodowania za każdy tydzień. To znaczy, za trzy tygodnie, kiedy nosić będzie pani gips na nodze i za trzy następne, których będzie potrzebowała pani na rehabilitację. Razem trzydzieści tysięcy złotych. Płatne natychmiast. Poza tym na czas niedyspozycji, to znaczy za pierwsze trzy tygodnie pokrywa wszelkie koszty dodatkowe. Przejazdy taksówka, opiekę domową. Jeśli zaakceptuje pani jego propozycję, tu mam czek. A tutaj musi pani tylko podpisać, że nie będzie pani rościć żadnych więcej pretensji do mojego klienta. Pan Zamoyski - wyjaśnił - prywatnie mój przyjaciel, zachował się, moim zdaniem, bardzo elegancko. Ubolewa nad tym, co się stało i stara się wynagrodzić pani wszelkie niedogodności, jakich pani z tego powodu doświadczy. Pracownik, który nie dopatrzył swoich obowiązków, został zwolniony dziś rano - dodał. Monika zastanowiła się chwilę. - Może zbyt pochopnie pan Zamoyski zwolnił tego kogoś? - rozważała głośno. - Teraz trudno o pracę. Nie chciałabym, żeby ktoś przeze mnie znalazł się w trudnej sytuacji. - Pani troska jest godna pochwały. Porozmawiam z Janem na ten temat. Czy aprobuje pani naszą propozycję? - spytał - Tak - złożyła podpis na dokumencie. - Ja też uważam, że pan Zamoyski zachował się bardzo elegancko i fair. - Przekażę mu pani opinię. Jeszcze raz proszę przyjąć wyrazy ubolewania z powodu tego przykrego wypadku i nasze przeprosiny. Gdyby pani czegokolwiek potrzebowała proszę dzwonić do pana Zamoyskiego o każdej porze dnia i nocy. Nie zostawimy pani samej - obiecał ponownie. Monika, pod troskliwą opieką pana Witka taksówkarza i Marysi, która codziennie zjawiała się z posiłkami, zakupami, nie pozwalając jej ruszyć ręką, czuła się w domu doskonale. - Mieć służbę to naprawdę wygodne - zwierzała się synowi, który też proponował pomoc. - Moje mieszkanie przypomina kwiaciarnię, bo pan Zamoyski dba, żebym codziennie dostawała świeże kwiaty. Żyć nie umierać. Zastanawiam się nad złamaniem drugiej nogi. - Masz jeszcze dwie kończyny górne - przypomniał syn. - Jakby co, służę swoimi własnymi. A tak poważnie, mamo, naprawdę nic nie mogę dla ciebie zrobić? - Możesz, wpadnijcie na obiad w niedzielę. Stęskniłam się za małym. - To może ty wpadnij do nas. Ania ugotuje coś pysznego. Po co masz sobie robić kłopot. O której po ciebie przyjechać? - pytał. - Kierowca mnie do was przywiezie i odwiezie. Zapomniałeś, że dysponuję służbą? - Cóż, nieprzyzwyczajony jestem do jaśnie pańskich manier, ale się poprawię. O czwartej może być? - Świetnie. Będę o czwartej. cdn
-
dekoracja,,,to z tesknoty za polska jesienia,,,,
-
WIAZKU______a z kasztanow \"powstawaly\" ludziki i zwierzatka! Kiedys kuplam piekne drzewko \"cepeliowskie\",,,,,stoi sobie od lat w rogu pokoju.Dekoruje go kasztanami,suchymi liscmi,,,,,,albo ozdobami chinkowymi i swiatelkami.Dekracja zalezy od pory roku,,,, Tak sobie mysle,ze smutny bylby ten kacik bez tego drzewka,,, Nie mam pojecia,jaka ma teraz dekoracje? Zupelnie o nim zapomnialam,,,,ale mam nadzieje,ze wyglada pieknie jak zawsze.
-
WIAZKU____dziekuje za \"Smuteczka\" :D Najsmutniejsi sa ludzie "smutni",,,,,i ten ich smutek udziela sie innym.,,,,ograbiaja innych z radosci.
-
WITAJ BIESIADO Ojej,jaka kuszaca propozycja naszego przemilego goscia Witaj Wiazku i pomaranczko z zoledziami ! Dziekujemy za mile slowa i olbrzymi kosz zoledzi ! Jakie dorodne :D Powiedzialas tak poetycznie,,, Rzeczywiscie______jest to cudowne miejsce i wspaniale biesiadniczki.Zapraszamy Cie do wspolnego biesiadowania!!!! Zoledziowa DAMO____oprowadzaj nas po jesiennych alejach,,, WIAZKU____spojrz,na jarzebine,graba,cyprysa,leszczyne_____mienia sie w pieknych barwach,,,,Urwe kilka pieknych lisci i zasusze,,,,,a potem jak za dawnych lat,,,,porobie z nich zakladki do ksiazek,,, Niekoniecznie z lisci,,,,z kwiatow,,,,Robilyscie tak? Do dnia dzisiejszego mam je w wielu moich ksiazkach.,,,,, Rozczulam sie troszeczke,,,,,, Pomaranczko! Zatrzymaj sie,,,,,spojrz na te drzewa_____cos pieknego! Paleta barw :D Pozdrawiam Was bardzo serdecznie
-
Juz mnie spanie bierze_____wiec zegnam sie,,,, DOBRANOC BIESIADO_____________dobranoc WIAZKU Kolorowych snow!Do jutra
-
Posluchajmy o jesiennym panu,,,,, Jesienny pan siedział na mokrym krawężniku zawieszony myślą między liściem strąconym z drzewa jesiennym deszczem a mokrą kostką rynsztoku najstarszego na świecie miasta twarz mu błyszczała wilgotnym smutkiem a liść ... był piękny i martwy szarpany wiatrem bronił się przed potokiem brudnej deszczówki rwącej wartko wyślizganym brukiem do morza wiecznej mądrości szary bezsilny jesienny pan z rozpaczą w szklistym wzroku słał mu otuchę myśli rozgrzanych wspomnieniem lata ale liść był zbyt ciężki bezlitosnym przeznaczeniem woda w dole niosła tysiące takich jak on liściastych istnień brzemiennych mokrym ciężarem deszczowej jesieni wkrótce i on bezwolnie wplótł się w strumień łez i znikł wchłonięty czeluścią ulicznego ścieku jesienny pan długo jeszcze siedział na mokrym krawężniku z dusza przylgniętą do wizerunku liścia odchodzącego w nicość brudna woda pieściła mu stopy twarz błyszczała wilgotnym smutkiem Boleslaw Lucki
-
Witaj WIAZKU noca Wlasnie niose smaczne pomarancze.Zobacz,jakie apetyczne :D Podaje przepis Pomarańcze z owocami i bezą na 4 porcje: Owocowo i słodko. Pomarańczowa miseczka wypełniona śliwką, pomarańczą, smażoną skórką i orzechami. Na to wszystko nałożona zniewalająco słodka beza z odrobiną orzechów i migdałów. Ja lubię dodatek zdecydowanych w smaku żurawin. Całość - czarowna w smaku i zapachu. Składniki: - 2 pomarańcze, - 15 dkg śliwek (lub innych soczystych owoców), - kilkanaście żurawin, - kilkanaście orzechów laskowych, - 1 łyżka smażonej skórki pomarańczowej, - 1 łyżka cukru. Beza: - 2 białka, - 10 dkg cukru pudru, - szczypta soli, - kilka rozdrobnionych orzechów i migdałów. Jak przyrządzić? 1) Umyte pomarańcze przekrawamy na połowy. Wydrążamy ich wnętrze ostrym nożykiem. Do środka nakładamy śliwki podzielone na cztery, drobne cząstki pomarańczy pozbawione osłonek, potłuczone orzechy laskowe, smażoną skórkę pomarańczową. Całość osypuejmy cukrem. Wkładamy do gorącego piekarnika na 10 min. 2) Po tym czasie radykalnie zmniejszamy ogień, lekko uchylamy drzwi piekarnika. 3) Na wyjęte z piekarnika pomarańcze kładziemy czubate kapturki z przygotowanej bezy. Całość wstawiamy do środka, zostawiając lekko uchylone drzwiczki. Obsuszamy naszą bezę przez ok. 20 min. Patyczek włożony do środka na próbę powinien przebić sztywną skorupkę. Nie powinny się zanadto przyrumienić. Beza: Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli. Powoli dodajemy cukier puder. Konsystencja powinna stać się szklista i nieco ciągliwa. Po ubiciu dodajemy pokruszone orzechy i płatki migdałowe zarumienione na suchej patelni. Mieszamy całość. Jak podawać? Jeszcze ciepłe. Oddzielnie możemy podać lody. Nakładamy je do środka pomarańczowej miseczki, gdy powstanie już trochę wolnego miejsca po pierwszym kęsie. SMACZNEGO!
-
informacja,,,,, http://www.pardon.pl/ pierwsze wynki sondazy,,,,
-
Szla dzieweczka,,,, http://www.ewa.bicom.pl/biesiada/bsd28.htm
-
Jesiennie i zmyslowo ,,,,, http://www.bonprix.pl/bp/shop.htm?cat=1.16&wkz=1258&fm=td
-
Dedykuje WAM wiersz o jesieni Jesień W lesie krajobraz zbladł z drzewa ostatni liść spadł. Jesień owoce swoje zbiera to jednak życie nie umiera. W sercach miłość się budzi u całkiem zwyczajnych ludzi. Pragnienia budują obraz własny wciskając go w mózg już ciasny. Dla tej miłości miejsca nie braknie gdy mrok jesienny zapadnie. Da światło nam ogień miłości by nikt nie zaznał samotności. Grazyna Wieckowska
-
Telefon zadzwonił ponownie. - A to kto, mój osobisty lokaj? - roześmiała się sama do siebie ubawiona sytuacją. To była Kasia. - Nie uwierzysz, co mnie dzisiaj spotkało! -zawołała Monika. - We wszystko uwierzę. Mogę wpaść? - Jasne. Stało się coś? - spytała zaniepokojona Monika - Nie, nic się nie stało. Chcę ci pokazać nowy katalog butów. - To wpadaj. Akurat kupiłam sobie nowy but. - But? To teraz sprzedają pojedynczo? - Jak komu. Wpadaj, nastawiam wodę na herbatę. - Kawę zrób. Z nóg padam ze zmęczenia. Kawę i to mocną. Monika sprawnie poruszała się po mieszkaniu. „E, nie tak znów strasznie, da się wytrzymać z tym gispsem” - myślała ustawiając filiżanki. Na dźwięk dzwonka do drzwi krzyknęła: - Chwileczkę, już idę! Pokuśtykała do przedpokoju. W drzwiach stała Kasia, a za nią posłaniec. - Z ochroną chodzisz? - spytała przyjaciółkę. - To do ciebie ta ochrona - Kasia pokiwała głową. - Ukochany marynarz śle dary z dalekich krajów. Proszę - zwróciła się do posłańca - to pani Monika Kowalska. Posłaniec wręczył kwiaty. - A to gdzie postawić? - zapytał wskazując na okazały kosz. - To? Tutaj chyba - wskazała ręką pokój. Posłaniec ustawił kosz. - Ma wyczucie - komentowała Kasia. - Kosz delikatesowy. Wiedział, że przychodzę? - Intuicja - śmiała się Monika. - Tylko, że to chyba nie marynarz z dalekich krajów. - To kto? Nowy adorator? Ty, co ty masz na nodze? - But, mówiłam ci. Nowy, absolutnie wystrzałowy but. Takich nie masz w swojej kolekcji. Kasia poręciła głową. - No, tak myślałam. Jan Zamojski. Nadawca - rzuciła wyjaśniająco. - Z hrabiami się zadajesz? Jan Zamojski to brzmi po hrabiowsku. - Zaraz ci wyjaśnię tego Zamojskiego. Kawa już gotowa. - Naleję - Kasia wstała uprzedzając Monikę. - Coś ty sobie zrobiła? - To ten Zamojski. Czekaj, mamy tu same pyszności - Monika rozpakowywała kosz. - Do kawy akurat - podniosła butelkę koniaku. - O, jest i wino. Cytrusy, krakersy, czekoladki, francuski serek... Kasia, mamy kolację! - Widzę. - Jutro przyniosą obiad. - Kto przyniesie? - Służba. Mam służbę. Kierowcę, pokojówkę czyli domową pomoc i co tam jeszcze będę potrzebowała. Myślę o zamówieniu fryzjera i kosmetyczki. - To ten Zamojski? W genach to ma. Całe ich generacje wysługiwały się służbą. - Widać ma i teraz na mnie spłynie trochę luksusu za jego sprawą. Kasia wyciągnęła się wygodnie na kanapie. - Opowiadaj, mam dość zagadek. Co to wszystko znaczy? - Znasz to przysłowie - nie ma tego złego, z czego nie wyniknęłoby coś dobrego? No, to właśnie tak jest. Złamałam nogę, a teraz czerpię z tego wypadku profity. Monika opowiedziała ze szczegółami wypadek, zachowanie Zamojskiego, propozycję odszkodowania. - Facet zachował się elegancko, fakt - przytaknęła Kasia. - Ale dlaczego tylko pięć tysięcy za tydzień? Ja bym zażądała więcej. Trwały uszczerbek na zdrowiu, to raz. Psychiczny uraz - to dwa. Straty z powodu zwolnienia lekarskiego - to trzy. Wyliczała. Zamojski mówisz? Czekaj. Znam go. Taki przystojny, wysportowany czterdziestolatek. Restauracja na Piwnej. Już wiem. Odzyskał kamienicę niedawno. Majątek włożył w remont i tą knajpę. Ma śliczną żonę. Giovani ją zna. Była modelką. Raz byliśmy tam na obiedzie. Elegancko i drogo jak diabli. Zażądaj więcej - powiedziała stanowczo. - Coś ty! Ja nic nie chciałam. Przecież w sumie to głupstwo, a skoro on zapłaci za moje dojazdy do pracy to chyba dość. - Zwariowałaś?! cdn
-
GRABKU________witaj Dziekuje za wiersz______usmiecham sie do Ciebie :D Nie zawracaj sobie glowy takimi osobami ! Przytocze mysl,,,,, \"Gniew nie oslepia,on rodzi sie ze slepoty\" _____Antonine de Saint__Exupery Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie PS.Spelniam Twoje zyczenie i zamieszczam kolejne spotkanie z Monika :D Wiazku__________gdzie jestes ? Daj znac :D
-
Dla Was dedykuje \"usmiech\":D za uśmiech dam Ci suknię szytą pajęczą nicią pożółkłej jesieni za spojrzenie złoże pęk suchych kwiatów pod stopami dam Ci dni jasne jak pierwsza miłość i odejdę lekki pusty z wiatrem do przeszłości Boleslaw Lucki Milej niedzieli
-
Uwierz wiec w zycie,uwierz w siebie samego, uwierz w milosc,uwierz w swoich bliznich i przestan utyskiwac i narzekac. Ciesz sie tym,co masz, i nie czekaj do jutra,by byc szczesliwym. Badz szczesliwy dzis,teraz! Pozdrawiam Was,kochane biesiadniczki
-
{serce] A właśnie, problem transportu. O której ma czekać na panią taksówka? - Mam tutaj sąsiada taksówkarza. Umówię się z nim. - Świetnie. Ma pani numer telefonu do niego? To ja zaraz z nim ureguluję sprawy finansowe. Będzie na każde pani wezwanie. Nie tylko na czas dojazdu do pracy, ale w każdej chwili. Nie musi pani spędzać trzech tygodni jako więzień w domu. Na pewno ma pani swoje zobowiązania towarzyskie. - Bardzo pan uprzejmy - Monika była zaskoczona jego postawą. - W tej sytuacji to mój obowiązek - powiedział z ukłonem. - Czy mogę w czymś jeszcze pomoc? - Nie, dziękuje, wszystko w porządku. Kiedy wyszedł, spojrzała na gustowny opatrunek na nodze i roześmiała się do siebie. „Nieprawdopodobna historia, a facet jak nie z tego świata”. Zadzwonił telefon. To był taksówkarz. - Pani Moniko, właśnie skończyłem rozmawiać z niejakim Zamojskim. Od tej chwili jestem pani osobistym kierowcą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mam spełniać pani wszystkie polecenia - roześmiał się. - A pani ma dysponować mną według życzenia. Czekam na rozkazy. - Panie Witku, dzisiaj ma pan wolne. Jutro o czternastej... Nie dał jej dokończyć. - O czternastej będę pod pani drzwiami - zapewnił. - Pomogę zejść ze schodów. Gdyby chciała pani wcześniej, proszę dzwonić. „Musiał mu dobrze zapłacić” - uśmiechnęła się do siebie Monika odkładając słuchawkę. Telefon zadzwonił ponownie. - Mówi Marysia, kelnerka z restauracji pana Zamojskiego - usłyszała. - O której życzy pani sobie żebym przyszła jutro? - Właściwie... - Monika nie była pewna, czy sobie życzy obecności Marysi. - Właściwie nie jestem pewna, czy będę pani potrzebowała. - Ależ oczywiście, że pani będzie. Rano czy po południu? - Do domu wrócę po siedemnastej. - Świetnie. Co życzy pani sobie na obiad? Mamy... - zaczęła recytować menu - Zrazy z kaszą gryczaną? Brzmi nieźle - I są naprawdę świetne. Więc zrazy. A co ze śniadaniem? - Dziękuję, śniadanie jutro zrobię we własnym zakresie - Monika miała coraz lepszy humor. - Jak pani sobie życzy. Będę z obiadem kwadrans po piątej. Ma pani coś do pisania pod ręką? Proszę zanotować mój numer telefonu i dzwonić, gdyby potrzebowała mnie pani wcześniej. cdn
-
KOCHAM WIEC KOCHAJ\" slowa i muzyka: Zbigniew Rott Szepty, krzyki , zwykly dzien Placzac wierzba, wiatru sen Flirtuje oczy blaskiem dnia Posrodku nocy, szczescie, lza Ref: Kocham, wiec kochaj W sloncu cien Kocham, wiec kochaj W kazdy dzien Kocham , wiec marze Kocham, wiec snie Kocham, wiec pragne Ciebie chce Szepty, mysli, marzen pelna Blyszczaca fotka, slodki krem Tanczacy w nocy, blaskiem trwa Bo sa to oczy, ktore znasz Ref: Kocham, wiec kochaj W sloncu cien Kocham, wiec kochaj W kazdy dzien Kocham, wiec marze Kocham, wiec snie Kocham, wiec pragne Ciebie chce