JODLA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JODLA
-
Bez prawdy nie ma miłości W związku opartym na miłości szczerość powinna od początku znaleźć swoje miejsce. Osoby dojrzałe, które podejmują relację we dwoje, jako wspólne wzrastanie w miłości i wzajemnej szczerości, powinny już na początku jasno ukazać swą postawę i oczekiwania co do szczerości. Powinny rozważyć, czy tolerują jakąkolwiek postać kłamstwa. Niektórzy wolą usłyszeć jakieśkłamstwo niż zaakceptować rzeczywistość. Inni mogą myśleć, że będzie lepiejraczej nie wiedzieć, niż spotkać się zniepokojem i bólem, których przyczynąbyłaby prawda. W obu przypadkach takie osoby nie mogąstanąć ani wzrastać na drodze świadomościpsychologicznej, duchowej. Z drugiej strony, nie istnieje przyczyna, która uzasadniałaby zaprzeczenie prawdzie. Pomyślcie: W trudnej sytuacji szczerość rozładowuje napięcie i staje się podłożem zmiany. Zbyt często przeżywamy szczerość jako brutalny sposób komunikowania. Nic bardziej fałszywego. Prawda jest istotą komunikowania się osób. Bez prawdy nie byłoby życia. Bez życia nie ma miłości. Z drugiej strony, w kłamstwie zawsze istnieje element ryzyka: kłamca może zostać zdemaskowany. Kto nie jest szczery w relacji dwojga ludzi, ten powinien zawsze uważać na wszystkie wypowiedziane lub uczynione kłamstwa, z biegiem czasu będzie zmuszony do usprawiedliwienia się wciąż nowymi oszustwami. Mówi się bowiem, że kłamcy powinni posiadać dobrą pamięć, ponieważ raz odkryte kłamstwo, pociąga za sobą następne, jak nieszczęścia. W każdym razie, Nieszerość jawi się jako jedna z pierwszych przyczyn separacji, zerwania relacji miłości. Valerio Albisetti
-
- Czy możemy porozmawiać? - spytał. - Jeśli pani zmęczona to może jutro. - Nie, proszę wejść - zaprosiła do środka. - Zrobię kawę - zaproponowała. - O nie, ja zrobię. Pani ma odpoczywać. - Naprawdę bardzo mi przykro - przepraszał po raz kolejny. - Chciałbym jakoś wynagrodzić pani ten przykry wypadek. Myślę, że dojdziemy do porozumienia i nie będziemy tracić czasu w sądach. - To ostatnia rzecz, jakiej bym sobie życzyła - powiedziała szczerze. - Ja też. To jesteśmy zgodni, że rzecz należy załatwić polubownie. Gdzie pani pracuje? -zapytał. - Sama pani tu mieszka? Kiedy Monika wyjaśniła mu charakter swojej pracy, odetchnął z ulgą. - Na kurs odwozić panią będzie codziennie taksówka. Ja za wszystko zapłacę - mówił. - To drobiazg. Noga nie boli? - Już nie. Ręka trochę, ale ten koniaczek złagodził ból - roześmiała się. - Dobrze, że nie traci pani poczucia humoru - zawtórował. - To może po jeszcze jednym znieczulającym koniaczku? - Chyba trzeba będzie. Tam w barku coś pan znajdzie. - Od jutra będzie pani miała pomoc domową. Przyślę pani jedną z moich kelnerek. Zrobi zakupy, posprząta, ugotuje... Tak, żeby pani nie musiała się męczyć - kontynuował. - I oczywiście, jestem gotów wypłacić pani odszkodowanie za szkody i niedogodności, jakie pani poniesie. - Bardzo pan miły, ale skoro pokryje pan koszty moich dojazdów i pomocy domowej, to chyba w zupełności wystarczy. To pęknięcie jest niegroźne. Obaj lekarze tak mówili. - Pani Moniko, jestem głęboko zobowiązany i doceniam pani wielkoduszność, ale nie mogę się z tym zgodzić. Wypadek wydarzył się pod drzwiami mojej restauracji i ja za to ponoszę odpowiedzialność. To moi ludzie zawinili, a teraz pani cierpi. Doskonale rozumiem, że to dezorganizuje pani życie i nie zamierzam unikać odpowiedzialności. Mam propozycję. Czy po pięć tysięcy za każdy tydzień usatysfakcjonuje panią? - Pięć tysięcy? W zupełności - powiedziała bez namysłu. - W takim razie jutro odwiedzi panią mój adwokat i przyniesie czek. O której mam pani przysłać pomoc? - Może po południu? Zajęcia kończę jutro o siedemnastej. cdn
-
WIAZKU_______prosze Cie____czestuj sie blokiem Zostawimy ,,,,,,,dla naszych bisiadniczek_____a jakze,,,,,nie martw sie ,,,,, Podaje przepis,,,,, Skladniki: ___________________ 1 szkl cukru ľ szkl wody 4 lyzki kakao Skladniki te razem zagotowac i ostudzic. Nastepnie przygotowac: 3 szkl mleka w proszku 3 paczki herbatników 20 dkg orzechów Sposo przyrzadzenia: Do ostudzonej masy dodajemy mleko w proszku i miksujemy. Nastepnie dodajemy do masy pokruszone kawalki herbatników, posiekane orzechy, kawalki wafli i wszystko mieszamy. Wykladamy do blaszki i juz niedlugo potem jest gotowe do konsumpcji. SMACZNEGO!
-
GRABKU______bye-bye! Rozumiem,,,,Dzieki!
-
hihihi______czekam na skype! nie ma wody na pustyni,,,,,,
-
Wiazku_____posprzatalas? Napisalas tyleeeeee wspanialosci.Nalezy Ci sie chwila wytchnienia,,,, dzwonie,,,,,drrrrrrr:D
-
Witajcie przemile biesadniczki! Kochany WIAZKU_____przecudna opowiesc: WIARA___NADZIEJA____MILOSC! Dziekuje w imieniu wlasnym i wszystkich. To sa nieodzowne towarzyszki w zyciu czlowieka. Bez falszu,zaklamania,,,,,, Grabku,skarbie_____pieknie spiewasz! Pozwol ,ze i ja dolacze sie do Twego spiewu.Mam ochote oglosic calemu swiatu____zycie jest piekne,,,,, Mam nadzieje,ze LESZCZYNKA przeczyta te madra opowiesc.
-
Witaj WIERZBO! Zgadzam sie w zupelnosci z Toba.Jest jeszcze tyle rzeczy do poznania,,,,Z pewnoscia jest to czas dla siebie.Dopoki jestesmy sprawni,nie ma powodu do trosk. Ale co bedzie,jesli przyjdzie choroba? Choroba zawsze jest rzecza przykra,obojetnie,czy jest sie mlodym,czy starszym. Myslmy o przyjemnych rzeczach Zycze wszystkim biesiadniczkom zdrowia i pogody ducha!
-
za uśmiech dam Ci suknię szytą pajęczą nicią pożółkłej jesieni za spojrzenie złoże pęk suchych kwiatów pod stopami dam Ci dni jasne jak pierwsza miłość i odejdę lekki pusty z wiatrem do przeszłości Boleslaw Lucki
-
Jesienny wiersz,,,, Pogoda rozległa, wysoka i wczesny dzień, Dzień jakiś krągły i szklanny jak bania. Smugą fioletu, która ze zboczy się słania, W głębie rozpadlin spływa cień. Dojrzały dzień jesienny, szadzią pokryty jak śliwa, Mruży świetliste rzęsy w pajęczej plącząc je tkani... ...A przez powietrze wysokie, skrzypiąca słodko i nudnie, Żurawi jesienna strzała puszczona na południe W dal fioletowo - złotą, zamglona dal odpływa... Pogodny dzień jesienny zamknięty w szklanej bani Beata Obertynska
-
____________zostawiam Was z Monika,,,:D W taksówce prawie zasypiała. Była szczęśliwa, że nie tylko ona zaczyna nowe życie. Monika wracała z zajęć klnąc pod nosem swój pomysł włożenia botków na obcasie. Rano, kiedy wychodziła z domu, na ulicach leżał świeży śnieg. W południe słoneczko stopiło go prawie doszczętnie a teraz, późnym popołudniem ta roztopiona, nie wszędzie uprzątnięta dokładnie breja zamarzała. Chodnik przypominał tor przeszkód. - Reprezentacyjna ulica - klęła pod nosem - a nie ma kto uprzątnąć chodnika! Z trudem utrzymała równowagę, kiedy poślizgnęła się na lodzie. No, gdyby tu szła staruszka, już pewnie leżałaby ze złamaną ręką lub nogą. - Niech to szlag! - krzyknęła, machając rękami i z impetem usiadła na oblodzonym chodniku przed elegancką restauracją. - Nic się pani nie stało? - z restauracji wybiegł mężczyzna i nachylił się nad nią. - Nie wiem, chyba nic. Tylko ręka mnie boli. - Proszę pozwolić sobie pomóc - ostrożnie pomagał jej się podnieść. - Gdzie boli? - zapytał troskliwie, kiedy syknęła z bólu. - Noga, noga boli mnie bardziej. W drzwiach restauracji pojawili się inni ludzie. Mężczyzna z niepokojem patrzył na Monikę. - Zaraz zadzwonią po pogotowie, może pani iść? - spytał. Monika próbowała zrobić krok, ale ból w lewej stopie nie pozwał jej na to. Nie namyślając się wiele, mężczyzna wziął ja na ręce i zaniósł do środka. - Ależ, nie... - próbowała protestować. - Ja sama, zaraz. Nic nie mówiąc, mężczyzna wniósł ją do biura na zapleczu lokalu. Rozpiął jej futerko, - Może wody? - zaproponował, łapiąc słuchawkę telefoniczną i wybierając numer pogotowia. W drzwiach pojawił się kelner. - Czy mogę w czymś pomóc? - Przynieś pani wody i dwa koniaczki. Napije się pani, prawda? Pogotowie już jedzie. Lekarz obejrzał rękę. - Stłuczenie -zawyrokował. - Niegroźne, ale bolesne. Ten koniaczek w sam raz jako lek przeciwbólowy. Ale noga chyba złamana. Zabierzemy panią na prześwietlenie do szpitala. - Tak mi przykro - sumitował się mężczyzna. - Jestem właścicielem tego lokalu. Dopiero co przyjechałem do pracy - usprawiedliwiał się. - Nie było mnie od rana i moi pracownicy nie dopilnowali odśnieżania. Pojadę z panią. Proszę się o nic nie martwić. Jan Zajmojski - przedstawił się. W szpitalu, kiedy czekali na wynik prześwietlenia, zabawiał ją rozmową. Uspokajał i obiecywał pokryć wszystkie koszty leczenia. - Mam nadzieje, że to nic groźnego - pocieszał. - Pracuje pani? - Tak. Nadszedł lekarz z kliszą w ręce. - Pani Moniko, to tylko niegroźne pęknięcie. Za trzy tygodnie śladu nie będzie, ale musimy pani włożyć nogę w gips. - O nie, ja musze chodzić! - zaprotestowała. - Będzie pani chodzie. O kuli, ale jednak. A nogę unieruchomić trzeba. - Czy szpital dysponuje tylko tradycyjnym gipsem? - zapytał Zamojski. - Jesteśmy niedofinansowanym, publicznym szpitalem - roześmiał się lekarz. - To w takim razie proszę poczekać - poprosił. - Mam znajomego chirurga, może on zaproponuje pani Monice coś bardziej nowoczesnego. Trzy tygodnie to bardzo długo. Gdy wrócił po chwili, powiedział: - Pani Moniko, zawiozę panią do prywatnej kliniki. Dostanie pani lekki francuski opatrunek gipsowy, w którym będzie się pani czuła bardziej komfortowo. Zamojski troskliwie opiekował się Moniką. Odwiózł ja do domu, pomógł wejść do mieszkania. cdn
-
Szukaj swego szczescia w drobiazgach. tak,w drobiazgach. Wielkie rzeczy sa zbyt drogie i musisz na nie zawsze zbyt dlugo czekac. Nigdy nie bedziesz szczesliwy, jesli nie potrafisz sie radowac swoim zdrowiem,mezem,zona, swoimi dziecmi lub,jesli zyjesz sam, zwykla szczera przyjaznia. Nigdy nie bedziesz szczesliwy, jesli nie potrafisz cieszyc sie sloncem,ktore swieci, kwiatem,ktory kwitnie, dzieckiem,ktore sie do Ciebie usmiecha Jesli sadzisz,ze szczescie lezy zupelnie gdzie indziej: w knajpie,w Paryzu lub na karaibskiej plazy, to masz calkowicie bledne wyobrazenie o szczesciu. Wierz mi,szczescie tkwi w drobiazgach, ktore masz kazdego dnia na wyciagniecie reki. Phil Bosmans
-
Zapraszam na krem z truskawkami____zabieram sie do jego przyrzadzania ,,,,:D Skladniki na 4 porcje: 300ml smietany 18%---1.5 pojemniczka filizanka lisci bazylii 3 tabliczki bialej czekolady 20dkg truskawek Truskawki umyj i pokroj na plasterki. Bazylie posiekaj. Czekolade polam na kawalki. Smietane wlej do rondla,wrzuc liscie bazylii Zagotuj. Zmniejsz ogien i dodaj polamana czekolade. Podgrzewaj,mieszajac,az czekolada sie rozpusci i cala masa stanie sie gladka. Krem wlewaj lub przekladaj lyzka do np.szklanych naczyc na zmiane z truskawkami____warstwa kremu,nastepnie warstwa truskawek. Gdy krem nieco przestygnie,wstaw do lodowki na 1 godz. Przed podaniem udekoruj calymi truskawkami lub polowkami duzych i drobnymi listkami bazylii. SMACZNEGO!
-
Dziekuje za roze dla kazdej z nas i piekne wiersze :D
-
WITAJ BIESIADO! Witajcie biesiadowiczki GRABKU_____ Leszczynko Zdaje sobie sprawe ,ze nie jest Ci latwo.Coz Ci moge doradzic? Dac sobie czas na uprzadkowanie swoich spraw. Wierze,ze uprasz sie z nimi. Wspolczuje i zycze Ci sliy i konsekwentonosci w dzialaniu. Jarzebinko Wiazku___tez w biegu?Prosze o cd Twojej opowiesci:D Cyprysku_____ciagle mysle o Tobie.,,,, Wierze,ze dolaczysz do nas Przyrzekam,ze dzisiaj odpisze. Wierzbko! Zaczyna sie weekend,,,,wiec mamy nadzieje,ze cos napiszesz.Czekamy na Twoje posty. Drzewo Oliwne____czy juz pozalatwialas te wazne sprawy? Trzymam kciuki.Bedzie dobrze! Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!
-
Wiazku__________slucham przepieknych piosenek Polakow___Janka Blasika i Andrzeja Skory z Kanady.Wzruszam sie,,,,do lez. Nasze Blu Baju,,,,, Polskie Kwiaty____________:D Spiewa Ci obcy wiatr ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, lecz serce teskni, bo gdzies daleko stad zostal rodzinny dom,,,,, Blue Polish Eyes,,,,,,, Czaczy i rumby potrzeba,,,, Zyczliwe pomaranczki Wyczekuje biesiadowiczek____zapraszam do czaczy____wystarczy dwa kroki do przodu i taniec czuje sie :D Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Biesiadna ferajno______zegnam sie z Wami ___posylajac: Irlandzkie życzenie Niech zawsze będzie praca dla Twoich rąk, Niech w Twoim portfelu zawsze będzie moneta albo dwie, Niech zawsze świeci słońce w Twoim oknie, Niech przyjaciel zawsze będzie przy Tobie, Niech po każdym deszczu pojawia się tęcza, Niech Bóg napełni twe serce radością... Anonim Kolorowych snow! Do jutra,pa
-
Moi przyjaciele Pragnę Twojego dobra i chcę abyś o tym wiedział... Nie jesteś rzeczą, którą pragnę posiadać... Jesteś osobą, którą pragnę widzieć... Jak każdego dnia rozkwita coraz bardziej... Jeśli będziesz miał czas.... Będę szczęśliwy będąc razem z Tobą... Jeśli będziesz zajęta... Postaram się Ciebie zrozumieć... Jeśli będziesz prosiła o mój czas... Postaram się przybyć jak najszybciej... Jeśli chcesz popłakać... Ofiaruję Ci moje ramię... Jeśli chcesz krzyczeć przeciw światu, a nie możesz wydobyć dźwięku... Ofiaruję Ci mój głos... Jeśli chcesz się śmiać... Ja również będę by śmiać się razem z Tobą... Jeśli pragniesz ciszy i spokoju, będę się starał mówić, ale nie za dużo... Jeśli będziesz przypadkiem widział we mnie jedynego przyjaciela... Zrobię wszystko, byś znalazł innych przyjaciół... Jeśli zgaśnie Twoje światło... Weź moje... Jeśli opuści Cię spokój, będzie jeszcze mój... Weź go również... Jeśli Twoja wiara stanie się zawiła.... Wierz razem ze mną, razem wierzy się łatwiej... Jeśli będziesz się bała, połączmy nasze obawy; może razem znajdziemy odwagę by żyć... Nie przyrzekam Ci że nigdy Cię nie zawiodę, wiesz, że jestem tylko kościotrupem i dlatego mogę się mylić... Nie przyrzekam Ci niczego, ponad to... Że będę się starał być blisko Ciebie i wędrować razem z Tobą... Pragnę być Twoim towarzyszem... Twoim przyjacielem... Twoim bratem... Nawet jeśli będziesz zła... Będziesz czuł się zagubiony... Jeśli będziesz musiał wypić piwo które naważyłeś... Przyjaciele nie przykuwają się łańcuchem... ...nie są zazdrośni... ...nie izolują się od siebie... Obdarzają siebie całkowitą wolnością... Pomagają sobie wzajemnie odszukać drogę własnego życia... Przyjaciele nie pozostawiają jeden drugiego bez wsparcia... Pozostają sobie bliscy w radościach i cierpieniu, w sukcesach i upadkach... Wiele możesz znieść i wszystko przetrzymać jeśli obok Ciebie jest prawdziwy przyjaciel... MOI PRZYJACIELE!!! Anonim
-
Kim jest dla mnie przyjaciel? Mówiąc najprościej jest kimś, kto pozwala mi być taką, jaka jestem i nie myśli, że jestem niespełna rozumu. Ktoś, kto z wyrazu mojej twarzy odczytuje, że potrzebuje porozmawiać o tym, co się dzieje lub nie, w moim życiu. Udziela mi wsparcia bez osądzania. Przyjaciel to ktoś, kto mnie potrzebuje, ufa mi i jest szczęśliwy, gdy przynoszę dobre nowiny - to ktoś, kto nigdy nie odejdzie. Jeśli jest coś, co uszlachetnia duszę, to mieć przyjaciela. Jeśli jest coś, co jeszcze bardziej uszlachetnia duszę, to samemu być przyjacielem. Przyjaciele, ty i ja. Jak przyprowadzisz nowego przyjaciela, będziemy w trójkę. Stworzymy grupę i będziemy paczką przyjaciół. Nigdy nie będzie początku ani końca.. Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście... Ciągle jeszcze istnieją wśród nas anioły. Nie mają wprawdzie żadnych skrzydeł, lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich, którzy są w potrzebie. Wyciągają ręce i proponują swoją przyjaźń. Teraz wiem, że świat nie jest pełen obcych, lecz jest pełen ludzi czekających tylko na to, aby się do nich odezwać. Anonim
-
Wiazku,piekne,co napisalas Dzwonilam do Ciebie,,,,,znacznie pozniej nic ustalilysmy,,,, Nie moglam wczesniej,przepraszam :D Zreszta nie mialam dostepu do laptopka,,,, Niestety,nie ode mnie to zalezalo. Wrocilam ok.8:30 PM_____bylam swiadkiem wypadku. Ufff,makabryczny ,,,i dlatego jestem jeszcze w szoku. Pozdrawiam
-
Juz jestem,,,,i zostawiam Wam wiersz o jesieni,,,:D Złota jesień Wiatr o smutku śpiewa i jak złota mewa w dal nieznaną mknie za liściem liść. Dni umierające, chore, blade słońce, mówią, że mi czas od ciebie iść. Choć nie patrzę w oczy twoje, pełne łez, choć milczymy, wiem, że przyszedł kres! Minie złota jesień, minie czas uniesień, sen o szczęściu już na wieki sczezł. Chcę jeszcze raz w oczu twych popatrzeć dal, nim pójdę w świat, nim zabiję w sercu żal. Wiem, czuję, że się miłość nasza kończy już, jak w jesienne dni kwiat ostatnich róż. Chcę jeszcze raz usłyszeć szept: \"Ja kocham cię\"... I potem iść, potem uciec, nie wiem gdzie... Nim liście z drzew opadną, nim zabraknie słów, tę pieśń rzucam do twych stóp. Pójdź pod złote drzewa, tam, gdzie wiatr rozwiewa liście, nuby smutki dawnych dni, Nie płacz, usiadź blisko, nim zapomnisz wszystko, usta uśmiechnięte podaj mi. Spójrz, babiego lata niknie srebrny len, wszystko minie bez tragicznych scen. Jeden uścisk ręki, jedno słowo: dzięki, dzięki ci za krótki szczęścia sen. Chcę jeszcze raz w oczu twych popatrzeć dal, nim pójdę w świat, nim zabiję w sercu żal. Wiem, czuję, że się miłość nasza kończy już, jak w jesienne dni kwiat ostatnich róż. Chcę jeszcze raz usłyszeć szept: \"Ja kocham cię\"... I potem iść, potem uciec, nie wiem gdzie... Nim liście z drzew opadną, nim zabraknie słów, tę pieśń rzucam do twych stóp. Andrzej Wlast
-
Cz.2 Oto najważniejsze zapisy. *Ustawa objęłaby osoby w wieku 12-30 lat, ze zdecydowaną większością młodzieży szkół podstawowych i średnich. *Dotyczyłaby tych, którzy przyjechali do USA przed ukończeniem 16. roku życia. *W USA kandydat na amnestię musiałby mieszkać przez co najmniej 5 lat. *Ci, którzy ukończyli szkołę średnią lub zdadzą egzamin końcowy (maturę, rozumianą jako GED - General Education Degree), otrzymaliby warunkowe prawo pobytu w USA na 6 lat. *Projekt zachęca do kontynuowania nauki. Młodzież, która zaliczyłaby co najmniej 2 lata studiów lub 2 lata służby wojskowej otrzymałaby status stałego rezydenta, będący podstawą uzyskania obywatelstwa. *Do czasu ukończenia nauki w szkole, uczeń byłby chroniony przed deportacją. Nie oznaczałoby to jednak amnestii dla “nielegalnych” rodziców. Projekt ma na celu ochronę tych obcokrajowców, którzy spędzając dzieciństwo w Stanach praktycznie są już Amerykanami. Dodatkowym atutem ma być fakt, że osoby takie prezentowałby wysoki poziom wykształcenia. A także gwarantowałyby liczny nabór do wojska, z czym są obecnie problemy. Nic dziwnego, że projekt popierany jest przez najwyższe dowództwo wojskowe. Sprzeciwiają się organizacje... obrony praw człowieka. Argument jest prosty - kuszenie stałym pobytem skłaniać może zagraniczną młodzież do wstępowania do wojska w czasie wojny, co jest swoistym szantażem. Poza tym umożliwienie młodzieży pozostania w Stanach może na stałe rozdzielić rodziny w przypadku rodziców, deportowanych do innego kraju. Niewiele tu zmieni możliwość wyjazdu dzieci w odwiedziny do najbliższych. Niełatwo będzie przeforsować ustawę. Już raz odrzucono ją w zeszłym miesiącu jako poprawkę do ustawy wojskowej. Nadal jednak cieszy się sporym poparciem u polityków obu partii. Znaną ją dobrze - w różnej formie prezentowana jest od 2001. Projekt może być rozpatrywany jeszcze w tym roku. Ogólnie, w całych Stanach może dotyczyć ponad 1 mln osób. Jak dotąd, wszyscy oni płacą za błędy swych rodziców. Andrzej Wąsewicz
-
Wiadomosci z USA /1/ Dzieci imigrantów walczą o pozostanie w USA Dzieci nielegalnych imigrantów, które przyjechały do Stanów w bardzo młodym wieku, dziś jako uczniowie szkół podstawowych i średnich czy też studenci stoją w obliczu dramatycznego zagrożenia. Wraz ze swymi rodzinami są deportowani. I to w sytuacji, gdy nie znają kraju i języka swych rodziców, wrośli w rzeczywistość amerykańską i gotowi są do olbrzymich wyrzeczeń, by tylko zostać w jedynej ojczyźnie, jaką znają. -Serce się kraje, jak człowiek czyta te listy i e-maile od młodzieży, zagrożonej deportacją - mówi senator Dick Durbin, demokrata z Illinois. -Nie mają dokąd zwrócić się o pomoc. Odbiera im się jedyny kraj, jaki znają. W ciągu jednej chwili zostają bezpaństwowcami. Anna z Krakowa ma 16 lat i uczy się w szkole średniej w Nowym Jorku. -Przyjechałam tu, jak miałam dwa latka - mówi łamaną polszczyzną. -Tato nie załatwił “zielonej karty”. Mówił, że nie warto, bo i tak będziemy wracać. Ale jakoś nie wracaliśmy. No i teraz jest problem. Niedługo muszę podjąć decyzję, co po high school. Chciałaby studiować, ale nie mam szans. Niektóre uczelnie nie przyjmują “nielegalnych”. (...). A nawet, jak przyjmują, to nie ma szans na grant, pożyczkę na studia czy inną formę finansowej pomocy. Tata mówi, że jednak będziemy wracali do Polski, ale jak ja tam wrócę, jak tu mam wszystko?! Pytanie to zadaje sobie w USA coraz większa liczba dziewcząt i chłopców z imigranckich rodzin. Fiorella Maza (19), została wraz z rodziną zatrzymana przez służby imigracyjne 1 marca 2007. I przewieziona do Peru, skąd przyjechała w wieku 2 lat. -Teraz chodzę na lekcje języka, bo mój hiszpański jest okropny - mówi płynną angielszczyzną, bez jakiegokolwiek akcentu. -Nie mogę się przystosować. Czuję się zupełnie obco. W Stanach zostawiłam wszystkich swoich przyjaciół, zainteresowania, serce. -Żyję w zawieszeniu - mówi Marie Gonzalez (19), studiująca na pierwszym roku Westminster College w Missouri, gdzie mieszka od 5. roku życia. O tym, że rodzina jest “nielegalna”, dowiedziała się w 2002. To wtedy ktoś złożył do władz imigracyjnych donos na ojca, pracującego jako kurier w biurze gubernatora. Nie pomogło masowe poparcie ze strony środowiska. W 2005 oboje rodziców deportowano do Kostaryki. Marie walczy o pozostanie. By utrzymać rodzinę, sprzedała dom i samochody. Przy pomocy gubernatora, dwukrotnie odraczano termin deportacji. W świetle obecnego prawa, jest ona jednak nieuchronna. Prawie od 3 lat Marie nie widziała najbliższych. Nie może wyjechać, bo nie mogłaby wrócić. Raczej nie ma szans na ukończenie studiów w Stanach. Przyszłość w Kostaryce widzi w czarnych barwach. Podobnie, jak zdecydowana większość międzynarodowej młodzieży w podobnej sytuacji. Chyba, że przejdzie najnowszy projekt zmian ustawy imigracyjnej, forsowany przez senatora Durbina, umożliwiający legalizację dzieci, młodzieży i dorosłych w młodszym wieku. Projekt nosi optymistyczny skrót “Marzenie” (DREAM, od “Development, Relief and Education for Alien Minors”). Projekt, będący wybiórczą amnestią, daje szansę zagranicznej młodzieży. cdn
-
Zegnam sie do wieczorka,,,,a tymczasem zmykam,,,,:D Przyjemnej lektury :D Kasia bacznie przyglądała się przyjaciółce. Wzięła do ręki fotografię Iwo. - Fajny facet. Przystojny, opalony, czarujący. - Kaśka, ty go nie lubisz - Monika wyjęła jej z ręki fotografię. - Nie wiem, czy go lubię, czy nie. Jeszcze go nie poznałam. Przypomina mi zbyt mojego męża numer dwa - zamyśliła się. - Taki podobny? - Nie z urody nie, ale z twojego opisu - pasuje jak ulał. - Też był przystojny, czarujący, rozchwytywany w każdym towarzystwie. Znał wszystkich i wszyscy jego. Pięć lat trwało, zanim zrozumiałam, że jestem dla niego dekoracją. Tłem, na którym on błyszczał jeszcze mocniej. Zrozumiałam, że stałam się jego cieniem. Ubierałam się tak, jak on mi doradzał. Czesałam się u fryzjera pod jego dyktando. Znajomych też wybierał mi on. Wygłaszałam poglądy, którymi on wcześniej mnie nafaszerował. Jednym słowem byłam nikim. - Między nami jest zupełnie inaczej - zaprotestowała Monika. - Między wami jeszcze nic nie ma. Wszystko dopiero się zaczyna, ale już widzę, że kroczysz tą samą drogą, co ja kiedyś. - Kaśka, proszę... - OK, więcej już nie skomentuję niczego -obiecała Kasia. - Zresztą przyszłam tu żeby zabrać cię na kolację. Założę się, że pewnie nic nie masz w lodówce. - Nic - przyznała Monika. - Ale zawsze możemy coś zamówić. - Nic nie będziemy zamawiać. U mnie czeka powitalna kolacja. Nie wykręcaj się, że jesteś zmęczona. Daję ci pół godziny na prysznic i tym podobne rzeczy... Poczytam sobie w tym czasie. - Kasia, zobacz, walizki mam nierozpakowane... - Daj spokój. To wszystko może poczekać. Przemeblowałam dom, nie poznasz go - zachęcała. - No, koniec dyskusji. Do łazienki, ale już! Zanim tak starannie przeze mnie przygotowane dania diabli wezmą. Monika posłusznie poszła się przebrać. - Ja też mam niespodziankę. Prawdę mówiąc nie jedną tylko kilka - mówiła Kasia, kiedy już usadowiły się przy stole. - Po pierwsze rozwijam firmę. Mój Włoch postanowił zostać moim wspólnikiem. Otwieramy trzy sklepy. Jeden w stolicy, jeden w Gdańsku i jeden we Wrocławiu. Jak to wypali, zaczniemy budować sieć. Rozszerzamy asortyment. Nie tylko ciuchy, ale buty, torebki, paski. - To pewnie potrzebujesz pieniędzy - zmartwiła się Monika. - Wezmę ten kredyt. - Nie musisz - uspokoiła ją Kasia. - Tak jak powiedziałam: oddasz, jak będziesz miała. To nie koniec zmian. Giovanni postanowił się rozwieść i wszystko wskazuje na to, że zostanie niedługo moim mężem numer pięć. - Kasiu, a to niespodzianka. Czekaj, nic nie mówiłaś... - Mówię, właśnie mówię. Nie, nie tak szybko. Nie pobiegniemy jutro do ołtarza. Najpierw on się musi rozwieść, potem firmę trzeba rozkręcić, a potem przeanalizować z prawnikami, który wariant spółki będzie dla nas najdogodniejszy. Formalnie zalegalizujemy nasz związek kiedyś tam. Teraz po prostu zamieszkamy razem. - To stąd te zmiany - Monika z uznaniem rozglądała się po domu. - Stąd. Uzgodniliśmy, że skoro zaczynamy nowe życie trzeba wymazać ślady przeszłości. Ja zmieniłam całkowicie wystrój swojego domu, a Giovanni pracuje właśnie nad urządzeniem domu w Rzymie. Będziemy mieszkać trochę tu, trochę tam. To taki test - zwierzyła się przyjaciółce. - Każde z nas urządza dom pod katem upodobań drugiej osoby. Jak nam się uda odgadnąć nasze gusty będzie to dobry znak na przyszłość. - Ty niczego nie robisz konwencjonalnie - roześmiała się Monika. - Mam rozumieć, że on jeszcze nie widział twojego gniazdka? Nie, na czas sylwestra - bo tu jeszcze nie wszystko skończone - zamieszkaliśmy w hotelu. - Nieskończone? - zapytała Monika. - Po kolacji wyjaśnię ci, co jeszcze planuję. Wiesz, detale nadają ostateczny kształt projektowi. Charakter. A ja mam właśnie kłopoty z niektórymi z nich i potrzebuję twojej rady. - Pochlebiasz mi, od aranżacji wnętrz to ty zawsze byłaś niekwestionowaną mistrzynią. - E tam, zaraz mistrzynią! Przesadzasz. Ty masz dobre pomysły. Ale nie komplementujmy się nawzajem. Wypijmy po koniaczku i coś ci pokażę. Omawianie szczegółów zajęło im czas prawie do rana. cdn
-
Rozpakowywała walizkę, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. - Kaśka! Tak się cieszę, że cię widzę. Chodź, mam tu coś dla ciebie. Prosto z Paryża - mówiła, wręczając jej pakunek. - Pamiętałaś o przyjaciółce? - śmiała się Kasia. - Czyżby Iwo aż tak cię znudził, że spędziłaś czas na zakupach? - On mnie nigdy nie znudzi - powiedziała Monika z rozmarzoną miną. - To taki facet do wszystkiego. A jeśli chodzi o zakupy to te w jego obecności są tylko przyjemnością. Podoba ci się? - upewniała się Monika. Kasia przymierzała podarowany jej szal przed lustrem. - Cudo, naprawdę, cudo. Opowiadaj, jak było w Paryżu. - Cuuuuudownie! - wykrzyknęła Monika. - Wspaniale! Rewelacyjnie! W ciągu tych kilku dni poznałam więcej ludzi niż tutaj przez ostatnie lata. Och, jak to dobrze czasem wyruszyć z domu. Nowe miejsca, nowi ludzie. Człowiek sam poznaje siebie na nowo. - Odkryłaś swoją nową osobowość? - śmiała się Kasia. - Odkryłam. Ty podróżujesz co chwilę, to zdążyłaś się przyzwyczaić, Kasiu. A ja... Czuję, że staję się nową osobą. Wiesz, poznałam bardzo interesującą postać. Zobacz - wręczyła Kasi wizytówkę. - To właściciel wydawnictwa. Współpracuje z naszymi. Wiesz, tłumaczenie książek z francuskiego na polski i odwrotnie. Mam się z nim skontaktować. Gdyby udało mi się nawiązać z nimi współpracę... - rozmarzyła się - mogłabym zarabiać na tłumaczeniach. - Byłabym wolna, mogłabym podróżować. Taką pracę mogłabym wykonywać wszędzie. Nie byłabym przywiązana do miejsca. Lap top do torby i już. Czy to nie świetna perspektywa? - Rewelacyjna - Kasia umiarkowanie podzielała jej entuzjazm. - A zamierzasz podróżować? - Zamierzam. - Można wiedzieć, gdzie? - Słuchaj, jest taki plan. Do wakacji ja tutaj pozamykam wszystkie swoje zobowiązania. Koniec z korepetycjami i kursami. Zamieszkamy w Hiszpanii. Na razie - zastrzegła. - Później zdecydujemy, co dalej. - Taka mniej więcej improwizacja? Jakoś to będzie? - Kaśka!!! Iwo ma firmę. Zobowiązania. Dobra. Dobra, wiem, co chcesz powiedzieć - uprzedziła komentarz przyjaciółki. - Poznasz go, zmienisz zdanie. A do Hiszpanii przeprowadzę się bardzo chętnie. Tam jeszcze nie mieszkałam. - No i to jest argument, który do mnie przemawia - roześmiała się Kaśka. - A widzisz - z satysfakcją powiedziała Monika. - A Maciek? - zapytała Kasia. - Jeszcze nic nie wie. - Pytam o... - Wiem, o co pytasz. Nie, nie przyznałam się do kłamstwa. Kasia, nie mogłam. Nie teraz. Sprawę Maćka odłożyliśmy na później. cdn