JODLA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JODLA
-
3. Miłość bezwarunkowa Dzięki Bogu, istnieje jeszcze jeden rodzaj miłości. Miłości tak niesamowitej i tak pięknej, że chciałbym, aby każdy potrafił nagiąć swoją wolę i kochać w ten sposób. Jest to miłość bez warunków. Miłość ta mówi: Kocham cię pomimo tego, co może głęboko w tobie tkwić. Kocham cię bez względu na to, co może się zmienić. Nie możesz zrobić nic, żeby powstrzymać moją miłość. Kocham cię - koniec, kropka! Miłość - koniec, kropka nie jest ślepa. Daleko jej do tego. Wie dużo o drugiej osobie. Zna jej niedoskonałości i wady, a mimo to całkowicie akceptuje tę osobę, nie żądając niczego w zamian. Tego rodzaju miłości się nie zdobywa. Nic nie można zrobić, żeby była silniejsza, ani żeby ją powstrzymać. Nie jest niczym uwarunkowana. Różni się od miłości z powodu tym, że nie wywołuje jej żadna atrakcyjna cecha osoby, którą się kocha. Tego rodzaju miłością pokocha się nawet najbardziej bezwartościowe indywiduum. Miłości - koniec, kropka mogą doświadczyć tylko dawacze, osoby dojrzałe i spełnione, takie, które nie muszą bez przerwy wykorzystywać związków międzyludzkich do zapełniania pustki w swoim życiu. Osoba spełniona nie jest niczym skrępowana i oddaje się w związku, nie żądając niczego w zamian. Czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy też nie, miłość - koniec, kropka jest dla ciebie najważniejsza. Jeśli obecnie nie przeżywasz tego rodzaju miłości, prawdopodobnie wciąż żywisz nadzieję, że spotkasz ją któregoś dnia lub czule wspominasz czasy, kiedy kochano cię w ten sposób. Życie pozbawione uczucia, które choćby tylko przypominało ten rodzaj miłości, prowadzi w końcu do rozpaczy. Miłość - koniec, kropka to związek oparty wyłącznie na dawaniu. Dwa pozostałe rodzaje miłości przeżywają bracze. Dawanie to inna nazwa miłości - koniec, kropka. Jest to nieograniczone oddawanie siebie. W tego rodzaju związku nie ma miejsca na strach, frustrację, stres, zawiść czy zazdrość. Josn Mcdowell
-
2. Miłość z powodu Drugi typ miłości (pod wpływem której, jak sądzę, większość ludzi decyduje się na małżeństwo), to miłość z powodu. Polega ona na tym, że kocha się kogoś za to, kim jest, co ma lub co robi. Innymi słowy, miłość tę tworzy pewien warunek lub cecha w życiu kochanej osoby. Miłość z powodu często mówi: Kocham cię, ponieważ jesteś ładna, Kocham cię, bo dajesz mi poczucie bezpieczeństwa Kocham cię dlatego, że jestes inny niż wszyscy, popularny, sławny, itd. Wyobraźcie sobie na przykład kobietę, która kocha pewnego mężczyznę, ponieważ jest wspaniałym sportowcem. Nie dopuszcza myśli, że mogłaby się związać z kimś, kto nie jest numerem jeden. Nie ma dla niej znaczenia, kto jest tym sportowcem. Nie kocha bowiem konkretnego mężczyzny, lecz jego pozycję, status, popularność. Często słyszę: Wydaje mi się, że miłość z powodu jest dobra. Chcę, żeby kochano mnie za to, kim jestem, za to, czego dokonałem w życiu. Czy jest w tym coś złego. Być może nic. Wszyscy chcemy być kochani z jakiegoś powodu. Z pewnością też ten rodzaj miłości jest lepszy od miłości pod warunkiem. Miłość pod warunkiem musi być zdobywana i wymaga wiele wysiłku. Jeśli ktoś nas kocha za to, kim jesteśmy, sytuacja jest mniej stresująca. Wiemy wtedy, że jest w nas coś, co sprawia, że jesteśmy kochani. Obdarzani taką miłością szybko jednak stajemy się tymi, którzy próbują zdobyć miłość pod warunkiem. A jest to niepewny grunt, na którym trudno zbudować małżeństwo lub jakikolwiek inny trwały związek. Weźmy pod uwagę na przykład problem konkurencji. Co się stanie, gdy pojawi się osoba przewyższająca nas właśnie w tym, za co jesteśmy kochani. Przypuśćmy, że jesteś kobietą i twoja uroda jest filarem miłości twojego męża. Co się stanie, gdy na scenę wkroczy kobieta piękniejsza od ciebie? Jeśli miłość twojej dziewczyny lub żony uzależniona jest od posiadanych przez ciebie pieniędzy lub od przedmiotów i doświadczeń, które można za nie kupić, co się stanie, gdy stracisz pracę, zachorujesz lub z jakichś powodów nie będziesz w stanie zarabiać tyle, co kiedyś? Albo co się stanie, gdy na scenę wkroczy ktoś z wyższym stanem konta lub z większymi możliwościami zarabiania pieniędzy? Czy konkurencja może zagrozić twojej miłości? Jeśli tak, to jest ona miłością z powodu. Istnieje jeszcze inny problem dotyczący tego rodzaju miłości. Wiadomo, że większość z nas ma dwa oblicza. Jedno, zewnętrzne, to takie, które prezentujemy przed innymi ludźmi. Drugie skrywamy bardzo głęboko i zna je niewielu, jeśli w ogóle ktokolwiek. Dowiedziałem się od swoich pacjentów, których związki miały charakter miłości z powodu, że przynajmniej jeden z partnerów boi się ujawnić drugiemu, jaki jest naprawdę. Obawia się, że jeśli prawda wyjdzie na jaw, straci akceptację i miłość, lub że w ogóle zostanie odrzucony. Czy jest w twoim życiu coś, czego nie możesz wyjawić swojemu partnerowi ze strachu przed najmniejszą nawet przykrością lub odrzuceniem? Jeśli tak, trudno ci będzie doświadczyć satysfakcjonującego seksu, ponieważ pełne zespolenie seksualne wymaga stuprocentowego zaufania i oddania. Jeśli w twojej miłości brakuje poczucia bezpieczeństwa, jeśli pojawia się strach, łóżko będzie pierwszym miejscem, w którym to wyjdzie na jaw. W akcie seksualnym bowiem wyrażamy swoje prawdziwe ja i stajemy się zupełnie bezbronni - całkowicie otwarci przed drugą osobą. Właśnie to otwarcie sprawia, że możliwe staje się maksymalne seksualne zaspokojenie i oddanie. Z powodu tego otwarcia także możemy być najgłębiej zranieni, jeśli nie zostaniemy całkowicie zaakceptowani. Toteż w związku typu miłość z powodu możesz nigdy nie zaznać pełnego oddania w miłości fizycznej, gdyż ryzyko zranienia jest zbyt duże. Kiedyś mówiłem o tym podczas spotkania ze studentami. Nagle jedna ze słuchaczek wybuchnęła płaczem. Po wykładzie wyjaśniła mi przyczyny swojej reakcji. Otóż miała ona wyjść za mąż, jednak na krótko przed zaplanowanym ślubem uległa wypadkowi samochodowemu. W wyniku obrażeń jej twarz została z jednej strony zeszpecona bliznami, które trzeba było usunąć za pomocą operacji plastycznej. Jej związek był jednak oparty na miłości z powodu. Strach natychmiast opanował umysł dziewczyny i jej związek rozpadł się. Był to klasyczny przypadek tego rodzaju miłości, a jego odzwierciedleniem jest zdanie: Kocham cię i pragnę, ponieważ... Taką miłość często spotykamy w naszym życiu, lecz jej trwałość jest bardzo niepewna.
-
1. Miłość pod warunkiem Pierwszy typ miłości jest dla wielu ludzi jedynym znanym rodzajem. Ja nazwałem ją miłością pod warunkiem. Jest to miłość, którą dajemy lub przyjmujemy, gdy spełnione są pewne wymagania. Żeby na nią zasłużyć, trzeba coś zrobić. Jak będziesz grzeczny, tatuś będzie cię kochał. Jeśli sprawdzisz się jako kochanka, jeśli zaspokoisz moje pragnienia, jeśli pójdziesz ze mną do łóżka, będę cię kochał. Rodzice często wyrażają ten rodzaj miłości, mówiąc swoim dzieciom: Jeśli będziesz miał dobre stopnie, jeżeli przestaniesz się z nimi zadawać, jeśli będziesz się ubierał i zachowywał tak, jak chcemy, wówczas będziesz kochany. Jaką miłością jest się obdarzanym w zamian za coś, czego chce partner. Jej motywacja jest z gruntu egoistyczna. Jej celem jest uzyskanie czegoś w zamian za miłość. Spotkałem wiele kobiet, które nie doznały innego rodzaju miłości oprócz tego, który mówi: Pokocham cię, jeśli się ze mną prześpisz. Nie zdają sobie sprawy, że miłość, którą spodziewają się zdobyć poprzez spełnianie czyichś seksualnych zachcianek, jest miłością tanią, która nie może przynieść zadowolenia i nigdy nie jest warta swojej ceny. Ten typ miłosci zademonstrował pewien student, który powiedział mi: Dlaczego mam chcieć miłości, skoro mogę mieć seks? Miłość jest poddaniem się, a seks podbojem. Miłość pod warunkiem jest zawsze od czegoś uzależniona. Wszystko jest świetnie, dopóki spełniane są określone warunki. Gdy pojawia się niechęć - do odbycia stosunku, do przeprowadzenia aborcji - wówczas miłość znika To smutne, ale taka uwarunkowana miłość prawie zawsze zostaje zniszczona, ponieważ prędzej czy później jednemu partnerowi nie uda się spełnić wymagań drugiego. Wiele małżeństw rozpada się, bowiem były zbudowane na tym rodzaju miłości. Okazuje się, że mąż lub żona nie kocha prawdziwej osobowości współmałżonka, lecz jego wyidealizowane, romantyczne wyobrażenie. Kiedy pojawia się rozczarowanie lub oczekiwania przestają być spełniane, wówczas miłość pod warunkiem często zamienia się w złość, a partnerzy w takim związku mogą nigdy się nie dowiedzieć, dlaczego.
-
a moze 4M ??? hihi JA z moimi rodzicami i rodzenstwem z rodzinami____ ON___jak wyzej DZIECI z rodzinami Przyjaciele!
-
JA----ON----DZIECI________3M===RODZINA :D
-
M3___krocej :D,,,albo 3M :D ja --ty--dzieci
-
Niezapominajo! Wiesz jak nazywa sie sie to miejsce? MILOSC_____MILOSC____MILOSC! Pa,do zobaczenia :D
-
- Kasiu, jak długo możesz poczekać na zwrot długu? - Nie zawracaj sobie tym głowy - nonszalancko powiedziała Kasia. - Oddasz jak będziesz miała. - Bo ja chciałabym, zamiast prezentu, dać im trochę pieniędzy - wyznała Monika. - Wiesz, zanim Maciek zacznie zarabiać... A ona teraz do pracy nie pójdzie. Dziecko urodzi się już za parę miesięcy, gdzieś w okolicy świąt Bożego Narodzenia. Jednym słowem, będą potrzebowali pieniędzy i to sporo. Z tego, co wiem, z tej Anglii oprócz wspomnień niczego więcej nie przywiozą. Jej rodzice finansują wesele, do którego dokłada się Jan. Dziadkowie... znasz ich przecież. To wspaniali ludzie, ale można ich posądzać o wszystko, tylko nie o zakamuflowane oszczędności. Moja była teściowa zawsze miała tak zwaną lekką rękę do pieniędzy, a teść to typowy naukowiec, któremu rzeczy przyziemne zawsze były obce. - Nie tłumacz się, wszystko się poukłada. Mnie naprawdę te pieniądze teraz nie są potrzebne. - Biorę kredyt, ale dopiero za jakieś dwa miesiące. Wiesz, muszę w banku pokazać zaświadczenie o zarobkach, a kontrakt mam dopiero o września. - Nie bierz kredytu. - Wezmę. Chcę pooddawać wszystkie długi do końca roku, a kredyt spłacę z bieżących dochodów. Tak będzie lepiej. Mam już kilku nowych, prywatnych uczniów od października. Zresztą, teraz kończę tłumaczenie tej książki. Siedzę po nocach, żeby zdążyć przed wrześniem. Wezmę się do roboty - roześmiała się. - Będę zajęta od rana do wieczora, nawet nie zauważę upływu czasu. - A jak się zjawi ten twój niedościgły ideał? - Niech się zjawi jak najszybciej - zawołała Monika. - Dla niego zawsze znajdę czas. - Tryskasz energią jak wulkan. - Żebyś wiedziała. Mam po co żyć. Dla kogo. Wiesz, Kasiu, przez te wszystkie lata, kiedy myślałam czasem o Iwo, tłumaczyłam sobie, że tamta przygoda... no, wiesz. Zakochałam się, bo byłam młoda, głupia, niedoświadczona, a on mi zaimponował. Takie młodzieńcze zauroczenie. Ale teraz wiem, że to było prawdziwe uczucie. Po latach wszystko jest takie jak wtedy. Jakby czas się zatrzymał albo cofnął. On czuje tak samo. Dobraliśmy się jak te dwie przysłowiowe połówki jabłka. Z nikim i nigdy nie byłam taka szczęśliwa jak z nim. Kasia nic nie odpowiedziała i Monika, żeby przerwać nagłą ciszę, znów zmieniła temat. - A to mieszkanie to miałaś rację - strasznie małe. - O, już ci nie wystarcza? - Mnie tak, ale jak tu jest Iwo, to wydaje się mikroskopijne. Jak dla lalek. On je zupełnie przytłacza swoją obecnością. - Widzę, że on nie tylko mieszkanie przytłacza... Dobra, dobra nie będę silić się na złośliwości. Niech go poznam w końcu, sama ocenię. cdn
-
KRAG RADOSCI :D Któregoś ranka, a było to nie tak dawno temu, pewien rolnik stanął przed klasztorną bramą i energicznie zastukał. Kiedy brat furtian otworzył ciężkie dębowe drzwi, chłop z uśmiechem pokazał mu kiść dorodnych winogron. - Bracie furtianie, czy wiesz, komu chcę podarować tę kiść winogron, najpiękniejszą z całej mojej winnicy? - zapytał. - Na pewno opatowi lub któremuś z ojców zakonnych. - Nie. Tobie! - Mnie? Furtian aż się zarumienił z radości. - Naprawdę chcesz mi ją dać? --Tak, ponieważ zawsze byłeś dla mnie dobry, uprzejmy i pomagałeś mi, kiedy cięo to prosiłem. Chciałbym, żeby ta kiść winogron sprawiłą ci trochę radości. Niekłamane szczęście, bijące z oblicza furtiana, sprawiało przyjemność także rolnikowi. Brat furtian ostrożnie wziął winogrona i podziwiał je przez cały ranek. Rzeczywiście, była to cudowna, wspaniała kiść. W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pomysł: - A może by tak zanieść te winogrona opatowi, aby i jemu dać trochę radości? - Wziął kiść i zaniósł ją opatowi. Opat był uszczęśliwiony. Ale nagle przypomniał sobie, że w klasztorze jest stary, chory zakonnik i pomyślał: \"Zaniosę mu te winogrona, może poczuje się trochę lepiej\". I tak kiść winogron znowu odbyła małą wędrówkę. Jednak nie pozostała długo w celi chorego brata, który posłał ją bratu kucharzowi, pocącemu się cały dzień przy garnkach. Ten zaś podarował winogrona bratu zakrystianowi (aby i jemu sprawić trochę radości), który z kolei zaniósł je najmłodszemu bratu w klasztorze, a ten ofiarował je komuś innemu, a ten inny jeszcze komuś innemu. Wreszcie, wędrując od zakonnika do zakonnika, kiść winogron powróciła do furtiana (aby dać mu trochę radości). Tak zamknął się ten krąg. Krąg radości. Nie czekaj, aż rozpocznie kto inny. To do ciebie dzisiaj należy zainicjowanie kręgu radości. zęsto wystarczy mała, malutka iskierka, by wysadzić w powietrze ogromny ciężar. Wystarczy iskierka dobroci, a świat zacznie się zmieniać. Miłość to jedyny skarb, który rozmnaża się poprzez dzielenie: to jedyny dar rosnący tym bardziej, im więcej się z niego czerpie. To jedyne przedsięwzięcie, w którym tym więcej się zarabia, im więcej się wydaje; podaruj ją, rzuć daleko od siebie, rozprosz ją na cztery wiatry, opróżnij z niej kieszenie, wysyp ją z koszyka, a nazajutrz będziesz miał jej więcej niż dotychczas. Bruno Ferrero
-
oczywiscie slowa te kieruje do niezapominajki,,,:D
-
A teraz bede mniej skromna i powiem Ci zapytajo,ze tu jest takie miejsce,,,,,na BIESIADZIE! Chyba nie masz w to watpliwosci.:D Bo ja NIE.Chetnie przychodze tutaj,by ogrzac sie sercami biesiadowiczek,by nabrac energii,by zagluszyc moja tesknote. Dziekuje Ci BIESIADO,a szczegolnie dziekuje biesiadowniczkom,ze jestescie. Zapraszam Cie do nas zapytajko :D
-
Moje kochane biesiadowiczki dla Grabka,Jarzebinki ,Wierzby ,zapytajki,i nieobecnych,,,na BIESIADZIE. Moje mysli popedzily hen daleko,,,, Moje serce oszalalo i wyrywa sie,,, A coz ja,,,,siedze i tesknie,,,,do tego pieknego miejsca,jaki opisuje zapytaja________-jedynego,szczesliwego,,,,slysze spiew ptakow,szum drzew i widze ludzi o wielkich sercach.,,,a wsrod nich jest jedno,najukochansze Czyz moze byc cudowniejsze miejsce? Zapytajo! Piekny wiersz.Delektuje sie nim :D Moze masz ich wiecej? Wybacz,ze prosze o wiecej. W nawiazaniu do Twojego wiersza:___powiem tak :D Nie zostawiaj mnie,moj snie, Ja tak pragne,w nm byc. Pozdrawiam Was kochane i dziekuje za piekne wiersze,slowa i piosenki.
-
Witajcie kochane! Wierzbko_____dziekuje za refleksje,,,,, GRABKU____a Tobie za piekny wiersz.Ciesze sie,ze juz lepiej :D Dla Was dedykuje kolejny odcinek o Monice - Jakoś? - Kasia podniosła brwi w górę w niemym geście dezaprobaty. - I chcesz budować swoją przyszłość na zasadzie \'jakoś to będzie\'? - A ty? Co ty byś zrobiła na moim miejscu?! - krzyknęła Monika. - No, powiedz! Co ty byś zrobiła? - Szczerze? - Tak, szczerze, pani Damokles. Specjalistko od błyskawicznego rozwiązywania problemów. Rach-ciach przetnij ten węzeł tak, jak tylko ty to potrafisz. No, co byś zrobiła na moim miejscu? - Nie wiem. - Czego nie wiesz? - Nie wiem, co bym zrobiła na twoim miejscu. - A widzisz! - Monika ukryła twarz w dłoniach. - A widzisz! Siedziały obie zamyślone. - Do diabła, może masz rację. Jakoś to musi być - odezwała się w końcu Kasia. - Musi - zgodziła się Monika. - W przyszłą sobotę ślub Maćka - zmieniła temat. - Wiem, już do mnie dzwonił - podchwyciła temat Kasia. - Nie wiem, czy wiesz, że jestem zaproszona na kolację. - Którą ja zrobię na ich przyjazd - dokończyła Monika. - Pojutrze. - Właśnie zastanawiam się co młodym kupić w prezencie. Od ciebie dostali kompletnie umeblowane mieszkanie, czyli talerze, garnki i pościel odpadają. - Dlaczego? - Pościel kupię może. - Na pewno się ucieszą. - Może. Masz jakiś pomysł co do koloru? Nie chciałabym narzucać im swoich gustów. Wiesz coś o tej swojej- za-chwilę synowej? - Niewiele. A kolor... - Monika wyraźnie się ożywiła ucieszona zmianą tematu. - Maciek mówi, że ona uwielbia żółte tulipany. Wszyscy się śmieją jak jej nosi snopy tych kwiatów bo żółty przecież oznacza zdradę. - Żółte tulipany mówisz... Ooo, to by nawet pasowało. Meble po ciotce w ciemnych brązach, żółta, jedwabna pościel będzie się ładnie komponować - przyznała Kasia. - No widzisz, do jakiś konstruktywnych wniosków jednak dochodzimy. - Dobra, to ja obstawiam pościel - Kasia podniosła kieliszek w górę. - Może dorzucę jeszcze to tego ręczniki do łazienki. cdn
-
Podaje przepis serwowanego deserka:D -przygotowac 3 kolorowe galaretki, gdy zgestnieja pokroic w kosteczki . Skladniki: 1 szkl cukru pudru 1 szkl mleka ˝ l smietany 4 lyzki zelatyny Smietane ubic z cukrem. Mleko zagotowac, rozpuscic zelatyne- dodac do mleka . Gdy ostygnie troszke powoli dodawac do ubitej smietany. Potem szybko ( gdyz smietana z zelatyna szybko gestnie) dodac do tego galaretki. Wymieszac i wylac w tortownice. Mozna na wierzchu ulozyc owoce i zalac galaretka. Wlozyc do lodówki. Najlepiej smakuje zimne. Smacznego :D
-
70. - Chyba nie - zgodziła się Monika. - A jak ten twój Włoch? - Nie zmieniaj tematu. Mój Włoch jak wszyscy przed nim. Miły, sympatyczny, żonaty. Znajomość bez zobowiązań, ale też bez wzlotów do nieba i bolesnych upadków. Nie mój Włoch jest tu tematem rozmowy. - Szkoda - westchnęła Monika. - Mój Iwo to też nie najlepszy temat. - Nie najlepszy? Kiedy patrzę na ciebie, przypomina mi się sentencja wygłaszana przez jedną z moich starych ciotek. Patrząc na kolejnych mężczyzn pojawiających się w rodzinie zwykła mowić: \'Kiedyś bywali mężczyźni, co to i jęczmień na oku samą swoją obecnością mogli zwalczyć, gdzież tacy jak tamci dzisiaj? \' - Stara panna pewnie? - domyśliła się Monika - Wdowa. Wdowa wciąż wspominająca swego męża, niedościgły ideał. - Chyba ją rozumiem - szepnęła Monika. - Mój Iwo to też niedościgły ideał. - OOOOOhhhhhhooooooo! To aż tak? - Kasiu, nie ironizuj. Nie znasz go. - Mam nadzieje, że poznam. Zaczyna mnie interesować. Nawet bardzo mocno interesować. Czym on ci tak, do cholery, zawrócił w głowie? - Kasia nalewała koniak do kieliszków kręcąc z niedowierzaniem głową. - Ty, zawsze taka poukładana, akuratna, teraz zachowujesz się jak zakochana nastolatka. - Bo ja jestem nastolatką! - zawołała Monika. - Przeszłości nie ma, nie liczy się. Wróciłam do punktu wyjścia. Odzyskałam mężczyznę mojego życia. - Czekaj, spokojnie! Nie ekscytuj się tak - Kasia przestraszona nie na żarty próbowała uspokoić przyjaciółkę. - Kiedy on wyjechał? - spytała - Tydzień temu, ale wróci. Jesteśmy w stałym kontakcie. Pisze, mailuje, dzwoni. Kasiu! Świat jest piękny! Taka jestem szczęśliwa! Kasia patrzyła Monice prosto w oczy. Z dezaprobatą kręciła głowa. - Wiem! - wybuchnęła Monika. - Wiem, świnia jestem! Perfidna baba. Oszustka. Nie mam pewności, czy on nie zjawił się tutaj targany wyrzutami sumienia o nie swoje dziecko. Nie wiem, co będzie, jak się dowie prawdy. Mam nadzieję, że się nie dowie - dokończyła cicho. - To jak ty to chcesz rozegrać? - zainteresowała się Kasia. - Nie wiem - Monika bezradnie spojrzała na przyjaciółkę. - Nie wiem. Mam nadzieję, że nigdy się nie dowie - powtórzyła. - Nadzieję możesz mieć, to nie jest zabronione. Ale fakty... Będzie tu przyjeżdżał. Nieuniknione zatem, że spotka się z Maćkiem. Jak ty to chcesz ukryć? - Ukryję - Monika była zdeterminowana. - Ukryję. Zobacz - ożywiła się raptem - uzgodniliśmy, że nie będziemy Maćkowi rujnować życia, a Maciek jest przekonany, że Jan jest jego ojcem. Jan - skoro do tej pory tego nie zrobił - nie zaprzeczy. Tylko Jan wie, że prawdziwym ojcem Maćka jest Krzysiu. Krzysiu nic o tym nie wie i się nie dowie. Iwo... Iwo jest przekonany, że to on jest ojcem mojego syna, ale na pewno nigdy o tym nie wspomni głośno. Poza tym wyjedziemy. Będziemy mieszkać gdzieś daleko. Niewykluczone, że będziemy podróżować. Do spotkań rodzinnych nie będzie znów tak wiele okazji. Takich rzeczy nie mówi się przez telefon. Więc... Więc jakoś to się wszystko poukłada. cdn
-
Jarzebinko____Za Twoje wielkie serce___dedykacjadla CIEBIE! Najpiękniejsze serce \"Pewien młodzieniec chwalił się że ma najpiękniejsze serce w dolinie. Chwalił się nim na rynku i zebrał się ogromny tłum by je podziwiać bowiem było w swym kształcie perfekcyjne. Nie miało żadnej skazy, było przepiękne, gładkie i błyszczące. Biło bardzo żywo. Chłopak krzyczał na cały głos że nikt nie ma piękniejszego serca od niego i wszyscy mu potakiwali bowiem jego serce było idealne. Jednak w pewnym momencie jakiś strzec z tłumu krzyknął: Dlaczego twierdzisz że twoje serce jest najpiękniejsze skoro moje jest o wiele piękniejsze od twojego. Młodzieniec bardzo się zdziwił słysząc te słowa a potem spojrzał na serce starca i się zaśmiał. Serce starca biło bardzo żywo, być może nawet żywiej od serca młodzieńca ale było to serce poorane rozlicznymi bruzdami, serce w którym było wiele brakujących kawałków. Wiele tez w nim było kawałków które do tegoż serca nie pasowały. Było to serce brzydkie które w żaden sposób nie mogło się równać z nieskazitelnym sercem młodzieńca. Chłopak zapytał się dlaczego starzec uważa że jego serce jest piękniejsze skoro wszyscy widzą, że nie jest ono nawet w części tak piękne jak jego własne serce. Wtedy starzec rzekł, że w życiu nie zamieniłby tego serca na serce młodzieńca. Powiedział też aby młodzieniec spojrzał na jego serce i wskazując na blizny rzekł. Widzisz te blizny i brakujące kawałki. Nie ma ich tu dlatego, że ofiarowałem je z miłości dla wielu osób a niesie to ryzyko bo często się zdarza, że sami ofiarowujemy uczucie dla innych , ale oni nie dają nam nic w zamian. Stąd te blizny bo choć dałem im cześć swojego serca, oni nie dali mi nic. Jeśli natomiast spojrzysz uważnie dostrzeżesz, że wiele kawałków do mojego serca niezupełnie pasuje. Są to kawałki serca innych, które oni mi ofiarowali i które znalazły stałe miejsce w moim sercu. Dlatego moje serce jest piękniejsze od twojego. Natomiast te bruzdy, które widzisz zrobili ludzie nieczuli, ludzie, którzy mnie zranili. Wtedy młodzieniec spojrzał na starca, zrozumiał i zapłakał. Potem wziął kawałek swojego przepięknego serca i ofiarował go starcowi, a starzec zrobił to samo. Padli sobie w ramiona i rozpłakali się po czym odeszli razem w wielkiej przyjaźni. Młodzieniec włożył część serca starca do swojego serca w miejsce brakującego kawałka który dał starcowi. Ten nowy kawałek pasował tam, choć nie idealnie, co zmąciło doskonałą harmonię serca młodzieńca. Nigdy jednak wcześniej serce młodzieńca nie było tak piękne jak w tym momencie i młodzieniec dopiero teraz to zrozumiał. Pracuj tak, jakbyś nigdy nie potrzebował pieniędzy, tańcz tak jakby nikt na ciebie nie patrzył i zawsze kochaj tak jakbyś nigdy wcześniej nie kochał Bruno Ferrero
-
JARZEBINKO! Kolejny raz biegniemy w tym samym momencie ,,,,i nie tylko na Biesiade.:D Witaj kochana! Pieknie napisalas.Coz mozna dodac do tych slow? O wielkosci czlowieka mozemy powiedziec wtedy,kiedy potrafimy rozmawiac z kazdym bez wyjatku. Kiedy bezinteresownie podamy reke drugiemu czlowiekowi,wesprzemy dobrym slowem,wysluchamy go, a kiedy jest w potrzebie____pomagamy mu. Wiem,ze sprawia to wielka radosc pomagajacemu,wspierajacemu. Bezinteresownosc!!!!!
-
WITAJ BIESIADO Zapraszam na kawke o smaku orzechowym i na deserek przy dzwiekach muzyki. http://www.samre.info/wierszeglowna/innewierszemenu/wmotyla.html Nakrywam stoliczek obrusem w kolorach jesieni. Filizanki z listkami :D____spojrzcie jakie piekne! Zycze milych chwil z motylkiem w linku :D Pozdrawiam BIESIADE
-
Wartosc czlowieka Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziestodolarowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie: \"Kto chciałby dostać ten banknot?\" Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział: \"Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie że coś zrobię\" i zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot i zapytał: \"Kto w dalszym ciągu to chce?\" Ręce znowu się podniosły.\" A gdybym zrobił to?\" - zapytał mówca i rzucił banknot na ziemię. Podeptał go butami i podniósł, był pomięty i brudny. \"A teraz kto chce te pieniądze?\" - ręce podniosły się po raz trzeci. Moi przyjaciele, odebraliście bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 20$. Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Czujemy się przez to mniej wartościowi. Ale to nie ma znaczenia co się stało i co się jeszcze stanie - TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy cię kochają. Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY. Jesteś wyjątkowy - nigdy o tym nie zapomnij! Licz swoje błogosławieństwa, nie problemy. Podziel się tą historią z bliskimi.
-
Kiedy znalazły się wreszcie za drzwiami mieszkania Moniki, Kasia oparła się o ścianę w przedpokoju z bezradnym wyrazem twarzy. - Zacznij teraz, od razu, bo umrę z ciekawości. Co się tu dzieje? - Właśnie - westchnęła Monika. - Też chciałabym to wiedzieć. - Monika, wyglądasz wspaniale. Z bólem, ale muszę to przyznać. Jak po operacji plastycznej. Co ja mówię, lepiej! Marzena do ciebie się nie umywa. Co on ci zrobił? - On? On zmienił całe moje życie - zaśpiewała Monika. - Całe. Wszystko. Zrobił ze mnie inną kobietę. - To widzę. I to wszystko przez jeden dzień? - dopytywała Kasia - Nie przez jeden. Cztery dni był ze mną. Byliśmy razem - poprawiła się. - Cztery! Wspaniałe! Cudowne! Niezapomniane dni! Kasiu, jestem zakochana, odurzona, otumaniona i taka szczęśliwa, że słów mi brak, żeby to wypowiedzieć. - Widzę, widzę, zwariowałaś. I dobrze. Sama ci radziłam, żebyś się zakochała. Ale co on na to? - On? Kocha mnie do szaleństwa. Jestem jego boginią, bóstwem, życiem i natchnieniem. - Monika, opanuj się! Ikar też chciał dotknąć słońca. Powiedziałaś mu? Monika, powiedziałaś mu? Z Moniki w jednej chwili uszło powietrze. Oklapła jak przekłuty balon. Osunęła się wzdłuż ściany i usiadła na podłodze. - Ty to jesteś - wyszeptała. - Zawsze umiesz człowiekowi humor poprawić. Dlaczego? - Twoją przyjaciółką jestem. Powiedziałaś mu? - Nie - Monika schowała głowę między kolana. - Chciałam! Kilka razy chciałam. Nie było okazji. - Nie było czy zabrakło ci odwagi? Monika, upadek jest tym boleśniejszy, im wyżej się wniesiesz. Uważaj, igrasz z ogniem. - Wiem Kasiu, wiem. Ale co mogę na to poradzić? - Nie wiem, co możesz, a czego nie. Wstawaj. Usiądźmy i opowiadaj od początku. Monika z niechęcią wstała. Już w pokoju próbowała się otrząsnąć. - Napijesz się czegoś? - spytała Kasia. - Jasne. Ty domyślam się też. - Na trzeźwo to chyba tego nie rozbierzemy. cdn
-
Witaj TOPOLO na nasze BIESIADZIE Piekny wiersz o marzeniach :D Skad przybywasz? Chcemy Cie blizej poznac,,, Nie bój się marzyć ---to hasło przyświeca mi cale życie. Marzenia jak ptaki szybują po niebie, czynią nasze życie piękniejszym, nic nie kosztują, a jaka satysfakcja jak uda się niektóre z nich zrealizować! I zaraz na ich miejsce trzeba mieć następne. Bo cóż warte życie bez marzeń? Prawda? Pozdrawiam
-
68. Kasia długo naciskała dzwonek do drzwi mieszkania przyjaciółki. Cisza. \'Gdzie ona się podziewa? \' - zastanawiała się schodząc ze schodów. Przed domem rozejrzała się wokół jeszcze raz. Przyjaciółki ani śladu. \'Pewnie jest w dawnym mieszkaniu\' - pomyślała, otwierając drzwi samochodu. Uruchomiła silnik kiedy usłyszała: - Poczekaj, Kaśka! Poczekaj! Znów rozejrzała się wokół, ale Moniki nigdzie nie było widać. Ruszyła. Ktoś załomotał w dach auta. - Kaśka, poczekaj! Krzyczę i krzyczę! Wracaj na parking. - Monika? - w głosie Kasi słychać było niedowierzanie. - To ty? - No coś ty, nie poznajesz mnie? Wracaj i zaparkuj! Strasznie się cieszę, że już jesteś. Kasia z niedowierzaniem przyglądała się przyjaciółce. - Nie wierzę - powiedziała po długiej chwili. Monika stała w trampkach, dżinsach i dresowej bluzie. Bez makijażu i z włosami w kucyk. - To nie możesz być ty! Co się stało? - No, co mi się tak przyglądasz? Niech cię uściskam. Opowiadaj, jak było w tej Italii. - Tak sobie. Co tam Włochy, ty opowiadaj! Co się z tobą stało? - Tak źle wyglądam? - zmartwiła się Monika. - O co ci chodzi? - Źle? Wspaniale! Właśnie o to mi chodzi. Na zastrzyki z botoksu się zdecydowałaś czy co? - Jakie zastrzyki, Kasiu?! Po prostu zaczęłam dbać o siebie. Codziennie chodzę parę kilometrów, wiesz, z kondycja u mnie ostatnio były kłopoty. Postanowiłam wziąć się za siebie. - To widzę. Jestem żądna szczegółów jak kania dżdżu. On to sprawił? - spytała domyślnie. - Nie będziemy roztrząsać tych problemów przed blokiem. Chodź do domu. - Idę, idę. Żadna inna opcja w rachubę nie wchodzi - zrzędziła Kasia zamykając samochód. - I nie wyjdę, dopóki nie dowiem się wszystkiego. Umarłabym ze zgryzoty. Opowiadaj - nalegała. - Możesz zacząć od zaraz. - Dzień dobry, pani Moniko. Małżonek kiedy wróci? - padło z okna parteru pytanie. - Niedługo - odpowiedziała. - Pani Moniko, może podwieźć? - Nie, dziękuje panie Witku, nie dzisiaj. - Do usług. Proszę pamiętać, kiedy tylko będzie pani chciała. Kiedy weszły na klatkę schodową Kasia spytała: - Znasz ich wszystkich? - Znam. To długa historia, Kasiu. Poczekaj, aż wejdziemy do mieszkania. - Pani Moniko - na pierwszym piętrze otworzyły się drzwi - a pan kapitan to jeszcze jest? - Nie, panie Ryszardzie, wyjechał. - A to szkoda. Bo ja, wie pani, znalazłem te wycinki prasowe, o których rozmawialiśmy. - Niech pan je trzyma pod ręką, kapitan wróci niedługo. cdn
-
Za chwile spotkanie z Monika,,:D
-
pod Cypryskiem __witaj! Jarzebinko Nie moge za Wami nadazyc,,,hihi Poruszacie sie z predkoscia swiatla :D
-
Jarzebinko,zapukam do Twoich drzwi,,,,przyjdzie taki dzien,przyjdzie dzien,,,, Wiem ,ze i ja ujrze Cie w progach mego domu! Czekam na te chwile,,,,,nawet bardzo :D