JODLA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JODLA
-
Jarzebinko_________spojrz,ile nasmazylam! Mysle,ze smakuja! Ale smaczne i proste w wykonaniu. Wiesz,coraz bardziej uwielbiam lakocie i wcale nie zamartwiam sie,ze przybedzie mi tu i tam. Czestujcie sie kochane chorowitki.Kurujcie sie :D Przytulam i
-
Kochany Grabku! Dziekuje Ci za piekny wiersz. Wygrzewaj sie i nie lekcewaz zalecen. Twoje zdrowie jest najwazniejsze! Obecnosc Twoja dodaje mi sily .Tego mi do zycia potrzeba . Czekam na nasze spotkanie,Twoje kochane spojrzenie. Przytulam Cie do mojego serca. Wszystko dla Ciebie skrywam w nim. Kocham i tesknie Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie
-
60. Z piekarni wyszli z pękatą siatką. Monika kręciła głową z niedowierzaniem. - Ciebie tylko na zakupy wysyłać - powiedziała. - I kupisz dużo, i zapłacisz mało. Jak ty to robisz? - Normalnie. Lubię kobiety i one mnie lubią - uśmiechnął się do niej. - Tylko co do ciebie nie mam pewności. - Zarozumiały jesteś - odparła. - Na każdej spotkanej damie tak ćwiczysz swój urok osobisty? - Ooo! - zawołał Iwo, unikając odpowiedzi. - Warzywniak. Kupimy witaminy. - Świetnie - roześmiała się Monika. - Sam tu wchodzisz. Dobrze ci zrobi wizyta w tym sklepie. Idę o zakład, że tu twój urok na nic się nie zda. Baba, przepraszam, właścicielka tego kramu jest najbardziej odrażającą i nieprzyjemną istotą na ziemi. Tu kupują tylko masochiści. Ja ten sklep omijam z daleka. Dobrze ci zrobi wizyta tutaj - śmiała się Monika, popychając go w stronę drzwi - zarozumialcze. - Dzień dobry! - zawołał Iwo przekraczając próg sklepu. - Dla kogo dobry - Monika usłyszała skrzeczący glos. - Czego tak krzyczy - gderał głos. - Ma coś kupić, niech bierze. I towaru mi nie dotyka - ostrzegała. Monika stała za szybą, uśmiechając się do siebie. - Dobra nauczkę dostanie - mruknęła. Mijały minuty, a Iwo nie wychodził. Zaintrygowana podeszła bliżej szyby. Baba podparta pod boki perrorowała o czymś zawzięcie. Iwo przysłuchiwał się z uwagą. Sprzedawczyni zniknęła za drzwiami zaplecza. Po chwili wróciła z koszem jaj. Co ona robi? zastanawiała się Monika. Do sklepu wszedł klient, wyszedł po krótkiej chwili. Monika zapaliła papierosa. Iwo nadal tkwił w sklepie. Znów zajrzała przez szybę. Iwo ze sprzedawczynią dyskutowali o czymś ze swadą. Po następnym kwadransie nie wytrzymała i weszła do sklepu. Iwo właśnie wręczał babsztylowi pęczek rzodkiewek, jakby to był bukiet róż. Baba spłonęła rumieńcem. - Pani pozwoli - powiedział Iwo na widok Moniki - moja żona. Muszę ci, Moniczko, powiedzieć, że tak sympatycznej sprzedawczyni i takiego pysznego towaru nie spotkałem w świecie. I jajeczka wiejskie, i twarożek domowy, i miodzik lipowy. Pani jest czarodziejką - zwrócił się do baby, która miała wypieki na twarzy z wrażenia. - Pani Lodzia - znów do Moniki - zna się na tym, co zdrowe. Grzybki. Mój Boże, ileż lat to ja już nie jadłem grzybów marynowanych! Pozwoli pani, że zapłacę. Czy jak pojawię się następnym razem to będzie pani dla mnie miała te obiecane gruszki w zalewie spirytusowej? - Jutro już będą. Kiedy tylko pan przyjdzie - baba krygowała się za ladą, nie zwracając najmniejszej uwagi na Monikę. - To przyjdę jutro - uśmiechnął się Iwo. - Koło południa, nie za wcześnie? - W sam raz - zapewnił babsztyl. - Sama robiłam. W domu mam. Nawet dzisiaj mogłabym... - Nie, proszę sobie nie robić kłopotu. Poza tym, za dużo dobrego byłoby na raz. Poczekam do jutra, pomarzę o tych pysznościach. I będę miał okazję znów z panią porozmawiać. Położył pieniądze na ladzie. Baba wydała resztę. - Nie pomyliła się pani? - spytał Iwo. - Za tyle wspaniałości to chyba za mało pani policzyła. - Policzyłam za towar na sprzedaż - baba wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Takich kobiet już dziś się nie spotyka - Iwo całował z atencją pulchną dłoń sprzedawczyni. Baba zignorowała Moniki „do widzenia”. Za to Iwo odprowadziła aż do drzwi i jeszcze w progu upewniała się, czy na pewno jutro przyjdzie po obiecane gruszki. cdn
-
DROGIE BIESIADOWICZKI Gdzie jestescie? Milczysz, nic nie mówisz klujesz mnie cisza w serce rozdzierasz je szeptem... na glos nie masz odwagi... latac chce wysoko ale... skrzydla marzen podcinam by przypadkiem nie za wysoko smialy sie wzbijac z daleka latwiej jest byc pstryk wylaczyc PC\'ta i problemu nie ma totalna sciema latwo blisko byc z daleka... Agnieszka Pozdrawiam Was bardzo serdecznie
-
JARZEBINKO___dla Ciebie i naszych biesiadowiczek :D » Marek Grechuta » Serce Za smutek mój, a pani wdzięk ofiarowałem pani pęk czerwonych melangoli. I lekkomyślnie dałem słowo, że kwiat kwitnie księżycowo, a liście mrą srebrzyście. Pani zdziwiona mówi: \"Cóż, to przecież bukiet zwykłych róż.\" Tak, rzeczywiście. Więc cóż Ci dam? Dam Ci srece szczerozłote. Dam konika cukrowego. Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie \"Dlaczego?\" Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie \"Dlaczego?\" Stara baba za staraganem wyrzuciła wielki kosz. Popatrz jak na złota drogę twój cukrowy konik skoczył. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Za smutek mój, a pani wdzięk ofiarowałem pani pęk czerwonych melangoli A pani? Cóż, nie chce tych róż. Że takie brzydkie, że czerwone i że z kolcami Więc cóż Ci dam? Dam pierścionek z koralikiem. Ten niebieski jak twe oczy. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Popatrz jak na złotą drogę twój cukrowy konik skoczył. Dam Ci srece szczerozłote. Dam konika cukrowego Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie \"Dlaczego?\" Weź to serce, wyjdź na drogę. I nie pytaj sie \"Dlaczego?\" Pozdrawiam
-
Jarzebinko! Wzruszajacy moj poranek! Dotknelas najczulsze miejsce mego serca.Piekny wiersz o Papiezu,piesn i ballada.To moja uczta duchowa.Ocieram lzy i klikam,by podziekowac Ci za te piekne chwile. Przytulam Cie i PS.Jesli bedziesz miala chwilke_______daj znac,,,,mam nadzieje,ze uslysze Cie
-
Jarzebinko! Piekna \"Barka\" jest czesto spiewana w kosciele polskim do ktorego chodze.Trudno pohamowac lzy. Gorale maja piekne potezne glosy.Mozesz sobie wyobrazic,jak poruszy kazde serce. Slucham jej w wielkim skupieniu.Dziekuje
-
WITAJ BIESIADO! JARZEBINKO_________dla CIEBIE za Twoje pieknosci TRZY MILOSCI Pierwsza miłość z wiatrem gna, z niepokoju drży Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi A ta trzecia jak tchórz w drzwiach przekręca klucz I walizkę ma spakowaną już Pierwsze kłamstwo, myślisz, ech zażartował ktoś Drugie kłamstwo - gorzki śmiech, śmiechu nigdy dość A to trzecie gdy już przejdzie przez twój próg Głębiej rani cię niż na wojnie wróg Pierwsza wojna, pal ją sześć, to już tyle lat Druga wojna - jeszcze dziś winnych szuka świat A tej trzeciej co chce przerwać nasze dni Winien będę ja, winien będziesz ty. Bulat Okudżawa Pozdrawiam Ciebie barzdzo serdecznie! Pozdrawiam BIESIADE!
-
59.- Monika, popatrz na mnie - usłyszała cichy głos Iwo. - Popatrz tylko. Przestań wpatrywać się w ten dywan. Jestem tu czy tego chcesz czy nie. Jestem. Chce wiedzieć czy dasz nam tę szansę? Monika, szkoda marnować takiej okazji, jaka nam się trafiła ponownie. Raz już ją zmarnowaliśmy. Z mojej winy, pamiętam o tym. Teraz możemy zacząć jeszcze raz. Niewielu ludzi dostaje druga szanse. Wiesz o tym tak samo dobrze jak ja. Powiedz coś! Podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. - Nic nie mów! - krzyknął. - Lepiej nic nie mów. Zostawmy to. Ja będę walczył o naszą drugą szansę. Obiecuję. Ty się zastanów spokojnie. Nic nie mów. Nie obiecuj, nie posyłaj mnie do wszystkich diabłów. Po prostu pozwól mi działać. Udowodnię ci, że mówię poważnie. Zależy mi na tobie. - Iwo, tyle lat minęło, już nie jesteśmy tacy sami - zaczęła. - I całe szczęście, że nie tacy sami - roześmiał się. - Przynajmniej ja. Zmieniłem się, na szczęście. Monika, chcę być z tobą. Tego jednego jestem pewien. I udowodnię ci. Zobaczysz. A teraz chodź, pójdziemy na spacer jak stare krakowskie małżeństwo. - Muszę do domu. Popatrz, jak ją wyglądam. - Pięknie wyglądasz - pocałował ją w czoło. - Najpiękniej na świecie. - Wariat! Przecież muszę się przebrać. - To znaczy, że pójdziemy na spacer - Iwo wrócił dobry humor. - W tym hotelu są jakieś sklepy. Chodźmy, kupimy ci coś na zmianę - zdecydował. - Wariat - powtórzyła. - Ja tu mieszkam - przypomniała mu. - To jedziemy do ciebie - zdecydował. - Zrobimy po drodze zakupy - cieszył się jak dziecko. - Świeże bułeczki, mleko... I zrobię nam wspaniale śniadanie. Patrząc na jego entuzjazm roześmiała się serdecznie. - Z tobą nie można poważnie rozmawiać - zwichrzyła mu włosy. - Można. Jestem strasznie serio. Poważny facet z siwą czupryną. - Nic się nie zmieniłeś, Iwo. - Zmieniłem. To tylko przy tobie młodnieję. Czuję się, jakbym miał o połowę mniej lat. Szli spacerkiem w stronę domu. Wstąpili do piekarni, skąd dochodził apetyczny zapach świeżego pieczywa. Iwo wdał się w pogawędkę ze sprzedawczynią. Roztrząsali problem wyższości smaku bułeczek z makiem nad kajzerkami. Rogali nad drożdżówkami. Monika z zainteresowaniem patrzyła jak oczarowana sprzedawczyni podsuwa mu coraz to nowe wypieki do spróbowania. Iwo dyskutował jak rasowy cukiernik smakosz. Kosztował, cmokał. Chwalił jedne wyroby, delikatnie krytykował drugie. - Będzie pan tu do nas zaglądał? - zapytała sprzedawczyni, wpatrzona w Iwo. - Zawsze - obiecał z ukłonem. - Zawsze ilekroć tu będę. A chyba będę coraz częściej. - Chwalić Boga - zawołała. - Takich jak pan to już się teraz nie spotyka. Dam panu coś jeszcze - mówiąc wkładała nową paczuszkę do siatki. - Zapłacę - Iwo trzymał pieniądze w dłoni. - Ale co pan! To z serca - zawołała oburzona. Iwo podziękował z uśmiechem. cdn
-
M i ł o ś ć Już tyle dni Ciebie u mnie nie było I przez ten czas nic się nie wydarzyło Bo mój cały świat jest dla Ciebie - a Ty Jesteś mi światem, doliną wśród mgły Powietrzem, ziemią i wodą Słoneczny blask i księżyca latarnia Wiosenny wiatr, który włosy rozgarnia Brylanty gwiazd rozrzucone jak mak Upojność łąk i dzikiego bzu krzak I cisza drzew nieruchomych Wszystko dla Twej miłości Wszystko do jej stóp Wszystkie świata mądrości Najwspanialszy cud Wszystko by jej nie stracić Aby mogła żyć Wszystko za te słowa dwa Te słowa: kocham Cię... Zegarek ten, co ustalał spotkania Tych kilka płyt, do wspólnego słuchania Krzesła i stolik, dwa okna i drzwi Ten nasz prywatny świat nocy i dni Świat przez nas zaczarowany Sahary żar gasił chłodne spojrzenia Niagary szum tłumił smutne westchnienia Milczenie gór było echem złych słów Słoneczny brzask zmywał pamięć z mych snów A wicher rozwiewał chmury Wszystko dla Twej miłości Wszystko do jej stóp Wszystkie świata radości Najcenniejszy łup Wszystko by jej nie stracić Aby mogła żyć Wszystko za te słowa dwa Te słowa: kocham Cię... Ostatni grosz by ją nakarmić Ostatek sił by ją ocalić Najlepszy żart by ją rozbawić Najlepszy wiersz by ją zachwycić By była, by była szczęśliwa... Marek Grechuta
-
PAZDZIERNIK W PRZYRODZIE Kiedy z dniem każdym coraz więcej chłódnie, Gdy świat zasępię te jesienne słoty, Niebo gwiaździste wystraja się cudnie I świetne gwiazdy idą w kołowroty, I mleczna znowu wyiskrza się droga, I pierwsze gwiazdy idą znów na czasy, Niebo jesienne staje pełne krasy I po tych gwiazdach trafia człek do Boga, Kiedy na ziemi wszystko się zatarło, Kiedy co żyło wszystko obumarło; Bo jedne gwiazdy patrzą na nas łzawo, Jakby się czegoś nad ziemią żaliły, Inne mrugają ku nam błękitnawo, A inne jeszcze stoją pełne siły Błyszcząc rubinem i patrzą jaskrawo. Z jednemi tedy wolno się pożalić, Z drugiemi kochać aniołów miłością, Z trzeciemi pałać serca gorącością, Z wszystkiemi razem Pana domu chwalić. Gdy mgły się mokre ponad ziemią ścielą, Gwiazdy się tylko do serca anioła; Kiedy mróz gruda pusta ziemie ściska, Niebo tak wielka pogoda połyska Jakby tam wiosna schodziła z kolei; Gdy świat w rozcieczy, ziemia bez nadziei Żywot się ze dnia tu na noc przekłada I jest w niebiesiech na niedobór rada Gdy wszystko żywe na ziemi umiera, Niebo swój skarbiec dla duszy otwiera I świecą znowu klejnoty na ziemi, Co tam świeciły wiekami całemi, Od pokolenia każdego witane, W każdym narodzie mądrym ukochane. /Wincenty Pol/
-
WITAJ BIESIADO! Widze,ze wszystkie zabiegane i znow pelnie dyzur. Tym razem wieczorny:D Wrocilam z glowa pelna wrazen.Niestety,nie mam sie z kim podzielic. Wiec ani slowa o nich,,,, Dzisiaj juz napracowalam sie,wiec tez ide do lozeczka wczeniej. Pozdrawiam BIESIADE
-
58. Dla Moniki zabrzmiało to jak ostrzeżenie. Na razie? - Wiem, rozumiem, pojawiłem się znienacka. Nie mam zamiaru niczego burzyć. On, nasz syn - poprawił się - ma rodzinę, ojca. I jak mówisz kochających dziadków. Naprawdę nie mam zamiaru rujnować mu życia. Nie, mam tylko nadzieję, że kiedyś dowie się prawdy. I jakoś mi wybaczy. Ale teraz nie mówię o nim. Mówię o nas, Monika. Czy ty mi wybaczysz i dasz nam szansę? Spróbujmy zacząć wszystko od nowa. - Jak ty to sobie wyobrażasz? - prawie krzyknęła. - Ty masz swoje statki gdzieś tam w świecie, ja mam tutaj swoje życie. Pracę, przyjaciół i... - zawahała się - rodzinę. Jak ty to sobie wyobrażasz? - Nie proszę cię - powiedział cicho - o to, żebyś rzuciła wszystko od razu. Jak wtedy, pamiętasz? Nie. Proszę cię tylko o szansę. Ja mogę zrezygnować z pływania. - Tak ci się tylko wydaje. „Morze jest dla mnie matką, kochanką, żoną” - przypomniała mu jego własne słowa. - Monika, może dorosłem do tego, żeby ożenić się z kobietą. Prawdziwą kobietą z krwi i kości. I być mężem. Takim prawdziwym. Na stałe. Na co dzień. Na dobre i na złe. Budzić się i zasypiać obok ukochanej osoby. Obok ciebie... Może wreszcie dorosłem. - Może - patrzyła na niego i miała ochotę się rozpłakać. - A może nie? Może ci się tak tylko wydaje. Pojawiłeś się znienacka po dwudziestu pięciu latach milczenia i po jednej nocy znów chcesz zmienić moje życie. Bo ty tego chcesz. A ja? - No właśnie cię pytam - odparł, wpatrując się w nią intensywnie. - Czego ty chcesz? O nic nie proszę. Nie nalegam. Pytam tylko czy dasz nam szansą. Monika, ja tej szansy nie zmarnuję, jak wtedy. Tego jestem pewien. Po jednej nocy, mówisz. Nie ma znaczenia po ilu. Ja wiem, jestem pewien, że chcę być znowu z tobą. - A ja nie jestem pewna. - Ale dasz nam szansę? Proszę... Milczała, nie wiedząc, co powiedzieć. Z jednej strony miała ochotę posłać go do wszystkich diabłów. Do piekła, w jego najgłębsze otchłanie. Żeby już nigdy z nich nie wypłynął. Zranić go. Zranić tak głęboko, żeby już nigdy nie wrócił. Nawet na chwilę. Pozbyć się go na zawsze. Ale z drugiej strony na wspomnienie minionej nocy miała ochotę rzucić mu się na szyję i krzyknąć: - Zostań. Zostań i nigdy już nie wyjeżdżaj. Tylko co on powie na to, że go oszukiwała tyle lat? Jak zareaguje? A może on chce być teraz ze mną z poczucia winy? Przecież to nie jego dziecko. Co będzie, jak się o tym dowie? cdn
-
WITAJ WIAZKU Jak milo Cie widziec.A co z Twoim gardelkiem po wczorajczej\"biesiadzie nocnej\"? Takie piekne slowa Przytulam Cie Moje kochane! Stopki macie piekne.Dopiero je dojrzalam :D Ciesze sie,ze jestescie! Tesknie za Wasza obecnoscia :D Przed moim wyjsciem zamieszcze kolejny odcinek o Monice.
-
Witaj JARZEBINKO! Mialam taka chetke na Twoje smakolyki,,,,ale nie mialam dostepu. Nie otworzylam linka. Kochana,my tu mamy lato takie upalne,ze chwilami mialam go dosyc. Na dodatek ta wilgotnosc powietrza. A jesien przychodzi powolutku i trwa krociutko. Pamietam,jak wybralam sie w sweterku do pracy,,,a pozniej wracalam w pozyczonym plaszczu.Popruszylo sniezkiem. Podobnie jest z przedwiosniem.Namiastka. Cos sie dzieje z moja karta internetowa.Pokazuje sie informacja o bledzie nr,,,Po raz pierwszy mam Internet na karte i nie bardzo wiem,w czym rzecz.Musze to dzisiaj wyjasnic. Dzisiaj tez zamierzam odwiedzic chora w szpitalu. Jest po operacji guza mozgu i chemoterapii. Do zobaczenia wieczorkiem Pozdrawiam i
-
Jak nie kochać jesieni... Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata, Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących. Ptaków, co przed podróżą na drzewie usiadły, Czekając na swych braci, za morze lecących. Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych, Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych. Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc, Gdy koi w twoim sercu codzienne tęsknoty. Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej, Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci. Co chryzmatem bieli, dla tych, co odeszli. Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci. Jak nie kochać jesieni, siostry listopada, Tego co królowanie blaskiem świec rozpocznie. Co w swoim majestacie uczy nas pokory. Tego, co na cmentarzu wzywa nas corocznie. Tadeusz Wywrocki
-
WITAJ BIESIADO! WIAZKU,masz racje,po wczorajszym spiewaniu gardlo daje znac o sobie.Pospiewalysmy sobie jak za dawnych czasow. JARZEBINKO! Odespalas juz nieprzespane noce? GRABKU! Nie lekcewaz przeziebienia.Rob cos z tym. CYPRYSKU! Jestem z Toba calym sercem i daj znac WIERZBKO! Dzisiejszy dzien bedzie decydujacy.:D pod CYPRYSEM! Znajdz chwilke i przysiadz do nas LESZCZYNKO! Nie rezygnuj ze swoich postanowien.Bedzie dobrze DRZEWO OLIWNE! Macham do CIEBIE Objac zycie obiema rekami Otoczyc, przytulic do siebie zagarnac, przywolac slowami kruszynke piasku zobaczyc Niech zyje zycie i wiosna co je odradza! Niech zyje czlowiek który je docenia i zauwaza! Zycze pogodnego dnia! Pozdrawiam BIESIADE!
-
My Cyganie My Cyganie, co pędzimy razem z wiatrem, My Cyganie znamy cały świat, My Cyganie wszyscy razem, Zaśpiewamy sobie tak: Ore, ore szabadabada amore, Hej amore szabadabada, O muriaty, o szagriaty, Hejże trojka na mienia. Kiedy tańczę, niebo tańczy razem ze mną, Kiedy gwiżdżę, gwiżdże ze mną wiatr. Oczy zamknę - liście więdną, Kiedy milknę, milczy świat. Ore, ore szabadabada amore Gdy śpiewamy. słucha cała ziemia, Gdy śpiewamy, słucha każdy rad. Niechaj każdy z nami śpiewa, Niech rozbrzmiewa piosnka ta. Ore, ore szabadabada amore
-
WIERZBO CYPRYS pod CYPRYSEM LESZCZYNO DRZEWO OLIWNE Gdzie jestescie? Odezwijscie sie :D
-
WITAJ GRABKU GRABKU ,pozwolmy JARZEBINCE odpoczac hihi_______kolejne zyczenie spelniam,,,,,, Pozdrawiam Cie kochana! Dobranoc! Spij smacznie i snij! Kolorowych snow :D
-
Kochane biesiadowiczki! Gdzie jestescie? Spojrzcie,kto do nas przybyl! :D Wlasnie,,,wlasnie____nasz kochana JARZEBINKA jest juz z nami. Z tej tez okazji pojawia sie kolejny odcinek o Monice. JARZEBINKO__________masz duze zaleglosci w czytaniu ,,,, 56. Zabawa rozkręcała się na całego. Gwar różnojęzycznych głosów zlewał się w jedno. Barmani strzelali korkami od szampana, sięgali po opasłe butle whisky i ginu. Francuzi domagali się polskiej wódki. Monika piła szampana śmiejąc się z dowcipów Francuzów, nad którymi mimowolnie objęła patronat. Ci zachwyceni, że mogą wreszcie porozmawiać we własnym języku nie pozwalali jej oddalić się nawet na krok. Iwo gdzieś przepadł. Monice wydawało się, że wciąż ma ten sam kieliszek w dłoni, ale szum w głowie podpowiadał, że szkło stale to samo, a zawartość ciągle ktoś uzupełnia. W pewnym momencie poczuła, że bar zaczyna wirować wokół niej. - Pardon - powiedziała cichym głosem. I chwiejnym krokiem udała się w stronę toalet. Stała chwilę przed lustrem, ochlapując się zimną wodą. Kiedy poczuła, że znów panuje nad sobą, postanowiła wyjść. Zniknąć po angielsku. \'Za stara już jestem na takie imprezy\' - pomyślała nie bez żalu. Z toalety skierowała się prosto w stronę recepcji. - Taksówkę proszę, ale szybko - powiedziała do młodej dziewczyny za kontuarem. - Proszę usiąść, taksówka już jedzie - usłyszała jej głos. - Monika, nie chcesz chyba wyjść bez pożegnania? - to Iwo zmaterializował się nie wiadomo skąd. - Nie chciałam psuć ci zabawy - zmieszana nie wiedziała, co powiedzieć - Znów nieporozumienie - roześmiał się. - Ja już od dłuższego czasu próbowałem cię stamtąd wyrwać, ale bawiłaś się tak świetnie... - Ja? - spytała szczerze zdumiona Monika. - Ty, ale nie mówmy już o tym. Chodź - wziął ją za rękę. - Ale taksówka już jedzie - oponowała. Iwo pochylił się ku recepcjonistce. Wręczył jej banknot i poprosił, żeby wynagrodziła taksówkarza. - Chodź - nalegał ciągnąc Monikę za rękę. - Mieliśmy przecież porozmawiać - poprowadził ją w stronę wind. Młody chłopak w czerwonym uniformie uprzejmie przytrzymywał im drzwi. - Dwunaste - zadysponował Iwo. Monika milczała, nie chciała wszczynać sporu w obecności windziarza. - Tędy - Iwo stanowczym gestem prowadził ją pod ramię. - Trzecie drzwi po lewej. Pod drzwiami pokoju czekał już kelner z wózkiem. Iwo bez słowa otworzył drzwi, kelner wtoczył wózek. - Dziękujemy, dalej już poradzimy sobie sami - odprawił go Iwo. - Spójrz jaki widok - objął ją ramieniem i skierował ku oknu. - Cały Kraków u naszych stóp. - Rzeczywiście, widok wspaniały - przytaknęła. - Nigdy właściwie nie znałem tego miasta - zwierzył się jej. - Byłem tu może ze trzy razy w życiu. - A ja kocham to miasto - powiedziała cicho. - Monika... - Muszę ci coś wyznać - przerwała mu. - Muszę, bo potem może być za późno. - Na co za późno? - dopytywał, schylając się coraz niżej. - Mam wrażenie, jakby czas się cofnął - szeptał Iwo. cdn
-
Kochana JARZEBINKO! Czyz to nie jest intuicja? Co Ty na to kochana! Niemalze w tym samym momencie dobieglysmy do BIESIADY! Moja kochana,ja po prostu czuje Twoje PIEKNO,Twoja DOBROC na odleglosc.I na dodatek przez Ocean! Witaj jarzebinko DROGA! Tak trudno opisac moja radosc,,,,tak bardzo sie ciesze.Wiem kochana,rozumiem...nic juz nie mow,,,, Pzytulam Cie bardzo mocno!
-
WIAZKU kochany_____rozliczanie sie z przeszloscia nie nalezy do latwych rzeczy :D Dla CIEBIE_____kolejny odcinek. 55. - Nie wierzę własnym oczom. Kapitan Nowaczyński we własnej osobie! - starszy mężczyzna szedł przez salę, nie przestając wykrzykiwać. - Nie do wiary! Jaki ten świat jest mały! Iwo, stary druhu, co ty robisz w Krakowie? - Kapitan Roman Maczyński - przedstawił się Monice starszy pan. - Właśnie zjedliśmy kolację. Moja przyjaciółka Monika Kowalska. - Ja też nie jestem sam. Mielibyście coś przeciwko temu, gdybyśmy się przysiedli? Jola! - wołał, nie przejmując się pozostałymi gośćmi. - Jola, tutaj jestem! - Iwo! Co za niespodzianka! - młodsza od swojego towarzysza o dobre trzydzieści lat roześmiana brunetka szła w ich stronę. - Ty w Krakowie? Co za zbieg okoliczności! - Skoro zjedliście już kolację, chodźcie z nami w jakieś bardziej wesołe miejsce - wołał wyraźnie podochocony Maczyński. - Gdzieś, gdzie grają, śpiewają i wiedzą, jak się bawić. - Może innym razem - powiedział Iwo. - Żadnym innym! Kto wie, czy będzie inny. Pani Moniko, porywam panią - kapitan Maczyński nie zamierzał rezygnować. - Roman! Naprawdę, daj spokój - mitygował go Iwo. - On może i da ci spokój - roześmiała się Jola - ale ja nie zamierzam. Idziemy - zakomenderowała. - Nawet nie przypuszczasz, kogo dzisiaj jeszcze spotkasz. Chodźcie, szkoda czasu. - Dorożka! - wołał tubalnym głosem Maczyński. - Dorożka! Zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń - recytował. - Jedziemy do hotelu. - Nie gniewaj się Monika - szeptał jej Iwo do ucha. - To mój serdeczny przyjaciel. Zabawimy chwile i urwiemy się wkrótce. Obiecuję - przytulił ją do siebie. - Hotel Cracovia - wołał Maczyński. - Tam spotkacie kilka osób, które już czekają na nas w barze. W barze rozochoconemu towarzystwu przygrywała cygańska kapela. Ich wejście zostało powitane owacyjnie. Obecni mieli już wyraźnie w czubie. Szampan lał się strumieniem. Wszyscy bawili się świetnie. Monika została porwana przez jakichś nieznanych jej ludzi. Trzymając kieliszek w ręce, starała się zorientować, kto jest kim. Przedstawiali jej się wszyscy po kolei. Choć się starała, nie nadążyła zapamiętywać imion. Ktoś po francusku wzywał pomocy. - Nic nie rozumiem! - krzyczał przystojny brunet. - Czy nikt nie mówi normalnym jeżykiem? - Jakiś problem? - Monika zapytała nienaganną francuszczyzną. - Mon dieu, wreszcie ktoś cywilizowany! - brunet chwycił ją w objęcia. - Kochana, z nieba mi spadłaś. Chcę im powiedzieć, że jestem zauroczony Polską, a nikt mnie nie rozumie - skarżył się. - Pani Moniko, aniele stróżu naszych francuskich przyjaciół. Czy ja miałem zły pomysł, żeby was tu przywieźć? - dopytywał z przejęciem Maczyński. - Wypijmy za przyjaźń z żabojadami i całą Unię Europejską. Monika ze śmiechem piła szampana. „A niech tam - pomyślała. - Ale gdzie Iwo? \' Iwo właśnie śpiewał do mikrofonu w duecie z przyjaciółką Maczyńskiego \'Oczy czarne\'. Cyganie grali, zebrani w barze wtórowali nieskładnymi głosami. cdn
-
http://johnabruzi.wrzuta.pl/audio/xmxV5ycYWd/stachurski_-_zylem_jak_chcialem