Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JODLA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JODLA

  1. JODLA

    BIESIADA

    13. Jana poznałam w kawiarni. Któraś z koleżanek go przyprowadziła. Był już po studiach, miał dwupokojowe mieszkanie w Nowej Hucie. Przystojny, pozował na artystę. Zawsze otaczał się ładnymi dziewczynami. Cieszył się reputacją podrywacza. Na mnie nie zwrócił szczególnej uwagi. Za to ja na niego - tak. Szybko ustaliłam gdzie mieszka, pracuje, gdzie najchętniej przebywa. Postanowiłam go uwieść. Dwa tygodnie chodziłam jego śladami bezskutecznie. Zawsze jakaś wymalowana dziewczyna wisiała u jego ramienia. Na nocne imprezy nie miałam szans. Ciotka zawału by dostała. Postanowiłam uwieść go w świetle dnia. W niedzielny poranek wybrałam się do jego domu. Miałam nadzieje, że będzie sam. Zadzwoniłam do drzwi z biciem serca. Raz i drugi. Cisza... Zaczęłam więc stukać. W końcu musiałam się pogodzić z tym, że albo go nie ma, albo nie chce otworzyć. Wyszłam przed blok i usiadłam na ławce. Tego nie przewidziałam. Kiedy tak zastanawiałam się, co robię, podjechała taksówka. Wysiadł z niej Jan. Pijany. Zastąpiłam mu drogę. Najpierw mnie nie poznał, a potem chwycił w serdeczno-pijacki uścisk. - Monika, a to niespodzianka! Co ty tu robisz? - Przechodziłam - powiedziałam, patrząc na niego i chłodno oceniając swoje szanse. - Postanowiłam zrobić ci niespodziankę. - I zrobiłaś - śmiał się. Lekko się zataczając prowadził mnie w stronę drzwi wejściowych. - Skoro już tu jesteś, nie puszczę cię - cuchnął jak stara gorzelnia. Weszliśmy do domu. - Tak mieszkam - zawołał. - A tu śpię - pokazał rozbabrane loże. - Śniadanie już jadłem - odsunął mnie od siebie. - Teraz chcę spać. Możesz ze mną - zaproponował, rzucając marynarkę na podłogę. Bez słowa zrzuciłam żakiet, potem bluzkę. Rozbierałam się, patrząc mu prosto w oczy. Nie wyglądał na zaskoczonego. Leżał na łóżku i czekał. Położyłam się obok. Bez słowa rzucił się na mnie. To był szybki seks. Żadnych czułości. Bardziej gwałt niż miłość. Zsunął się ze mnie i w tym samym momencie zasnął. Pozbierałam swoje rzeczy. W łazience doprowadziłam się do porządku i wróciłam do ciotki. Zdążyłyśmy na sumę. Po mszy, jak zwykle, poszłyśmy do ulubionej kawiarni ciotki, gdzie spotykała się ze swoimi znajomymi. Jan znalazł mnie trzy dni później. Wyglądał na zakłopotanego. - Musimy porozmawiać - powiedział. Siedzieliśmy na plantach, patrząc na spacerujących ludzi. Był piękny jesienny dzień. - Monika, czy ja? Czy to był twój pierwszy raz? - spytał wreszcie. - Co?! - Kaśce wypadł pomidor z ręki i głośnym plaśnięciem rozbił się na podłodze. cdn
  2. JODLA

    BIESIADA

    12. - Może chora - zainteresowała się jego żona. - Monisia zawsze była nad wyraz wrażliwa - wtrąciła się moja mama. - A teraz przeżywa, biedna, chorobę Honoraty. - Może ty za ciężko tam pracowałaś? - zatroskał się ojciec. - Może nie trzeba jej było pozwolić na ten wyjazd. - Monisiu, a może ty masz gorączkę? - mama położyła mi rękę na czoło. - Pamiętasz? - zwróciła się do ojca. - Już raz gorączkowała - wydawało się bez powodu. To wtedy, kiedy miała pojechać na wycieczkę szkolną. Potem się okazało, że z przejęcia. Tak się przejęła tym wyjazdem - wyjaśniała rodzicom Krzysia, jakby nie słyszeli tej historii przynajmniej kilka razy - że gorączkowała trzy dni. Oczywiście, nie pojechała na wycieczkę. Krzysiu, musisz pamiętać, że ona jest wyjątkowo wrażliwa. Krzyś opiekuńczo objął mnie ramieniem. - Pamiętam, będę o nią dbał. - Monisiu, może położysz się trochę? Zasłonię okna - zaofiarowała się moja mama. - I blada jakaś... Znad morza wróciła, a prawie nic nieopalona - wtrąciła moja przyszła teściowa. - Krzysiu, ty tam byłeś. Co ona robiła w tym Jarosławcu? - ojciec groźnie popatrzył na przyszłego zięcia. - Byłem. Nie, nie wyglądało źle - tłumaczył się Krzysiu. - Monisia pracowała w recepcji i dodatkowo wypożyczała książki w bibliotece. Ale tylko trzy razy w tygodniu - dodał, zgromiony wzrokiem mojego taty. - No tak, a ona zawsze dokładna pewnie pracowała po godzinach, chcąc, żeby wszyscy byli zadowoleni. Ona zawsze myśli o innych, kochane dziecko - mówiła moja mama, prowadząc mnie do domu. - Połóż się, skarbie, zrobię ci ziołowej herbatki. A może kompres na czoło? Leżałam w łóżku udając chorą. Słyszałam jak na ganku rozmawiają o mnie, jak zastanawiają się, czy aby ta szkoła nie jest dla mnie zbyt wielkim obciążeniem. - Może ją zabrać do domu? - głośno zastanawiał się tata. - Po co jej ten wysiłek? Tu z maturą pracę znajdzie, jak będzie chciała, a poza tym wyjdzie za mąż. - Moja żona nie będzie musiała pracować - dumnie oznajmił Krzysiu. - Mam dobry fach, potrafię zarobić na rodzinę. - O, to to - podchwyciła mama. - Miejsce kobiety jest w domu. Zgodnym pomrukiem wszyscy zgodzili się z tą opinią. I ja miałam tak żyć? Wszystko się we mnie buntowało. \'Za żadne skarby - postanowiłam. - Nigdy\'. Do szkoły wróciłam. Wypłakałam to sobie. Przekonałam, że nie można teraz ciotki zostawić samej. Ten argument przeważył. - Stara już jest, nikogo na świecie nie ma - podsłuchałam rozmowę rodziców. - Komu zapisze mieszkanie i ten majątek, który gromadziła całe życie? Będzie miała Monisia większy posag. Ciotka ze szpitala wróciła pełna energii. Czuła się zdecydowanie lepiej. Choroba okazała się nie taka straszna. To ona mną, a nie ja nią się opiekowałam. Podtrzymywałam kłamstwo, że czytam wieczorami biednym dzieciom w osiedlowej bibliotece. Nawet dyplom jej pokazałam, jaki rzekomo dostałam za zasługi w tej dziedzinie. Tym sposobem miałam cztery wieczory dla siebie. Uknułam plan: muszę znaleźć kogoś, kto się ze mną ożeni tu, w Krakowie. Za żadne skarby nie chciałam wracać do miasteczka. Widziałam, że złamię rodzicom serca, ale miałam nadzieję, jakoś ich przekonać. Tylko kto się ze mną ożeni? cdn
  3. JODLA

    BIESIADA

    11. Zgodnie przeszły do kuchni. Kasia zadomowiona od dawna w domu przyjaciółki zaczęła przeglądać zawartość lodówki i spiżarki. Monika popijała koniak i wpatrywała się w blat stołu, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. - Stanęłyśmy na tym, jak ryczysz w Jarosławcu - przypomniała Kasia, krojąc chleb. - A tak - Monika otrząsnęła się z zamyślenia. Ryczałam. Zadzwonił ojciec z pytaniem, czy nie mogę wrócić wcześniej do Krakowa, bo ciotka Honorata niedomaga. Mogłam, czemu nie i tak nie miałam nic innego do roboty. Ciotka naprawdę czuła się źle. Po dwóch dniach zawiozłam ją do szpitala. Sama w domu wpatrywałam się w zdjęcie Iwo i beczałam jak głupia. Tak zastał mnie Krzysiu. Dostał przepustkę i bez uprzedzenia zjawił się u mnie. Kiedy zobaczył mnie z zapuchniętymi oczami, okropnie się rozczulił. - Taka wrażliwa! Tak przezywasz chorobę ciotki, czy może to z tęsknoty za mną? - dopytywał. Przytaknęłam i wypłakiwałam mu się w koszulę cały wieczór. Wylądowaliśmy w jednym łóżku. Dwa tygodnie po szalonych ekscesach z Iwo, seks z Krzysiem był nieporozumieniem. On, zakochany, starał się mnie nie urazić, a ja miałam ochotę wyrzucić go za drzwi. Nie jego chciałam. Nie jego niezdarnych pieszczot. Chciałam Iwo, Prawdziwego mężczyznę. Takiego, który wie, jak dogodzić kobiecie. Krzysiu budził we mnie niechęć. Pojechaliśmy w niedzielę do domu. Na obiedzie zjawili się jego rodzice. Siedzieliśmy w szóstkę przy stole. Słuchałam ich rozmów, dowcipów, zachwytów nad tym, jaka z nas piękna para. Po obiedzie przenieśliśmy się na werandę. Tata trzymał za rękę mamę. Jak zwykle. Ojciec Krzysia poklepywał swoją żonę po udzie. Krzysiu nieśmiało wziął mnie za rękę. I w tym momencie usłyszałam huk zatrzaskujących się drzwi. Ciężkich drzwi więzienia. Tu oto, w domu moich rodziców, w towarzystwie znanych mi od czasów dzieciństwa osób, u boku całkowicie mi obojętnego Krzysia miałam spędzić resztę moich dni. Dożywocie bez możliwości ułaskawienia. Będę tak siedzieć co niedziela na ganku, przetrawiając obowiązkowy świąteczny rosół i kurę w potrawce. Słuchając tych samych od lat dowcipów mojego teścia i pobożnych zawodzeń mamy. Tyć i plotkować o sąsiadach zza płotu. Haftować serwetki dla relaksu i robić przetwory z plonów własnego ogródka. Spacerować wokół znanego mi aż do obrzydzenia ryneczku, prezentując społeczności miasteczka nasze rodzinne szczęście. Raz w roku pić domowej roboty wino na imieninach proboszcza. Nawet na wczasy nie pojedziemy, bo będziemy oszczędzać na nową wersalkę lub pralkę. Miałam ochotę krzyczeć. „Nie chcę, nie dam się pogrzebać za życia, ja chcę żyć inaczej. - Coś nasza Monisia smutna dzisiaj - zauważył mój przyszły teść. - Zawsze taka uśmiechnięta, a dzisiaj jak chmura gradowa. cdn
  4. JODLA

    BIESIADA

    10. - Pokaż chociaż co tam masz - zaproponowała. Otworzyłyśmy walizki. Mariola przymierzała ciuchy i bieliznę, jej okrzykom zachwytu nie było końca. - Nie piłam jeszcze takiej whisky - powiedziała, wyciągając ogromną butlę. - To jest okazja. - Napijmy się, za stracone złudzenia - zaproponowałam. Miałam nadzieję, że Iwo odezwie się, zadzwoni. Ale on zniknął na dobre. Mariola otworzyła butelkę. - A to co? - spytała, wyciągając kopertę. - List. Zaskoczona otarłam łzy. Nie zostawił mnie bez słowa. Wyrwałam jej kopertę z rąk. Rozerwałam ją w pośpiechu. Wypadło kilka studolarowych banknotów. I tyle. - Zapłacił mi! Wyobrażasz to sobie? Zapłacił mi za nasze dziewiętnaście dni. - To majątek - Marioli dech zaparło z wrażenia. - Szczęściara jesteś. Rozryczałam się ponownie. Ja, szczęściara! Zapłacił mi jak jakiejś dziwce. - Ile ty wtedy miałaś lat? - zapytała Kasia, dolewając do kieliszków - Dziewiętnaście. On trzydzieści cztery. - Czyli teraz ma pięćdziesiąt dziewięć - Kasia uważnie wpatrywała się w fotografię. - Ciekawe, jak wygląda? I dlaczego chce się z tobą spotkać? Nie widziałaś go już nigdy więcej? A ten list? - dopytywała. - Nie widziałam. Tylko, że to nie koniec historii. - Nie rozumiem. Nie trzymaj mnie w niepewności. Mów - ponaglała Kasia. - No, nie wiem... Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. - Monika, ile my się znamy? - Przeszło piętnaście lat. - Sporo razem przeżyłyśmy. Komu powiesz? - Masz rację, chyba czas wyrzucić to z siebie. Pytasz, po co on się ze mną chce zobaczyć? Nie wiem, a raczej nie chcę się domyślać. Nie, to niemożliwe... - Co jest niemożliwe? Monika, chodź do kuchni, zrobię nam coś do jedzenia, bo się urżniemy. Masz coś w lodówce? - Sporo. Masz rację, przerwa dobrze nam zrobi. - Żadna przerwa. Opowiadaj, kolacją ja się zajmę. cdn
  5. JODLA

    BIESIADA

    9. Iwo postawił sprawę jasno. Jest żonaty, ma dwoje dzieci, jest ode mnie starszy o piętnaście lat. Nie ma zamiaru się rozwodzić. Nasza znajomość jest na czas ściśle określony. Na te dziewiętnaście dni. - Taki prezent od losu - żartował, nalewając szampana. - Ja miałem już być w rejsie, dlatego żona z dziećmi wyjechała do rodziny w Stanach. Tymczasem statek wymaga dłuższego pobytu w stoczni. Niespodziewane wakacje. Nasze spotkanie dopełnia radość, jaka towarzyszy każdej niespodziance. Jesteś fantastyczna, piękna, bardzo seksy dziewczyna. A wiesz co w tobie uwielbiam najbardziej? To, że jesteś taka szalona. Że nie pytając o nic zgodziłaś się ze mną wyjechać. Nikt mi nigdy nie prawił takich komplementów. Byłam szalona. Przecież wyjeżdżając z nim nawet nie wiedziałam jak się nazywa. Po tych dziewiętnastu dniach też niewiele więcej o nim wiedziałam. Pokazał mi świat, którego istnienie mogłam dotąd tylko podejrzewać. Z Gdańska pojechaliśmy na Mazury. Trzy dni na jachcie, dwa w willi z basenem w piwnicy. Potem Warszawa. Najlepsze hotele, światowe towarzystwo. Iwo bez zastanowienia wydawał każdego dnia więcej niż mój ojciec zarabiał przez miesiąc. Miałam wrażenie, że pieniądze w ogóle się dla niego nie liczą. Przy okazji załatwiał jakieś interesy, ale głównie bawiliśmy się i kochaliśmy jak szaleni. Szampan lał się strumieniami i zabawa była szampańska. Straciłam poczucie rzeczywistości, czasu. Chciałam, żeby ta bajka trwała jak najdłużej. Dziewiętnaści dni szybko minęło. Iwo odwiózł mnie do Jarosławca. Nie było dramatycznego pożegnania, obietnic. Nic z tych rzeczy. Przytulił mnie tylko na do widzenia i roześmiany odjechał w siną dal. Stałam z walizami - bo miałam już dwie - i patrzyłam na znikające światła jego samochodu. - Monika, to ty we własnej osobie? - Mariola pojawiła się obok mnie nie wiadomo skąd. - Ja. Mogę zamieszkać w naszym pokoju? - spytałam. - Możesz, oczywiście że możesz. Tyle, że pracy już tu nie masz. Machnęłam ręka. Nie praca była mi w głowie. W pokoju wręczyła mi listy od rodziców, Krzysia i ciotki. - No i co? - spytała. - Nic - odparłam. - Co ty masz w tych walizach? - zapytała - Dziewiętnaście najwspanialszych dni mojego życia. Mariola jak ja teraz będę żyć? - rozbeczałam się i płakałam tak trzy dni. Wakacje dobiegały końca. Trzeba było wracać do domu. Uzgodniłam, że walizy zostawię na przechowanie u Marioli. cdn
  6. JODLA

    BIESIADA

    8.- Jestem ale... - To idź do kierownika. Ja muszę coś załatwić. Mariola wyszła, kręcąc głową z podziwem. - No, no - mruczała. - Nasza zakonnica, kto by pomyślał? A we mnie aż się gotowało. Już wiedziałam, co zrobię. Sięgnęłam do stojaka przy recepcji. Odliczyłam dziesięć widokówek. Zaczęłam je wypełniać. Wysyłałam do rodziców kartki z relacją, co robię co drugi dzień. Pisałam jak szalona. Następne dziesięć do Krzysia. I jeszcze dziesięć do ciotki Honoraty. Wróciła Mariola. Wręczyłam jej kartki. - Wysyłaj je, proszę, co drugi dzień - poprosiłam. - Mariola, masz rację, życia rujnować sobie nie będę, ale nikt mnie nie powstrzyma przed wyjazdem z Iwo. Nikt! - wykrzyknęłam. - Nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia. - A jak Krzyś tu się zjawi? - dopytywała Mariola. - Liczę na ciebie. Powiedz mu cokolwiek. Nawet prawdę - było mi wszystko jedno. Kiedy Iwo zjawił się ponownie, moja spakowana torba stała obok recepcji. - Jestem gotowa - oznajmiłam z determinacja. Chwycił mnie w ramiona. - To lubię - szepnął całując mnie w ucho. - Wspaniała z ciebie dziewczyna. Mariola patrzyła, nic nie mówiąc. Iwo chwycił torbę, mnie objął drugim ramieniem, Wyszliśmy. Przed recepcją stał srebrny mercedes. Iwo szarmancko otworzył mi drzwi. Torbę wrzucił do bagażnika. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd, a to dopiero był początek szaleństwa... Naszą podróż zaczęliśmy od Gdańska. Iwo miał tam do dyspozycji mieszkanie nad Wełtawą. Mieszkanie to za mało powiedziane. Apartament dwupoziomowy, jaki dotychczas mogłam oglądać jedynie w amerykańskich filmach o życiu wyższych sfer. - Czyje to mieszkanie? - spytałam oszołomiona. - Przyjaciela, który teraz jest w rejsie. Czuj się jak w domu. Jak w domu? To jakiś żart! W kuchni i łazience produkty tylko zagraniczne. Nie miałam pojęcia, do czego mogą służyć. W barku tylko markowe alkohole. Ja takich w życiu nie widziałam, a on mówi, że mam czuć się jak w domu! Czułam się jak kopciuszek przeniesiony raptem z lepianki do pałacu. Co ja tu robię? Iwo nie dał mi czasu na zastanawianie się. Na rękach zaniósł mnie do łazienki, gdzie wanna napełniała się woda. Ja mam się z nim kąpać? Chciałam zaprotestować. Nigdy nie widziałam nagiego mężczyzny. Tak dokładnie jak teraz jego. Ten ukradkowy seks z Krzysiem pod kołdrą... No i nasza noc z Iwo, kiedy ja zawijałam się w prześcieradło. A teraz on stoi nagi, zupełnie nieskrępowany przede mną i zachęca, żebym poszła w jego ślady... „Raz kozie śmierć” - pomyślałam desperacko, zrzucając z siebie bluzkę. Od wstydu gorsza była obawa, że potraktuje mnie jak gąskę z prowincji. A ja chciałam być dla niego światową damą. W Gdańsku spędziliśmy cztery dni. Moje skrępowanie zniknęło. Z Iwo wszystko było takie naturalne. No i wszystko pierwszy raz. Czas upływał nam głównie w łóżku, a ściślej mówiąc w mieszkaniu, bo kochaliśmy się wszędzie. W przerwach spacerowaliśmy po Gdańsku. Iwo był znakomitym przewodnikiem. Znał nie tylko restauracje, ale także ekskluzywne sklepy. Kupował mi kosmetyki w peweksie, ciuchy w butikach, komisach i halach targowych. Po tych czterech dniach oprócz swojej torby miałam walizę pełna ubrań jak z marzeń o życiu milionerki. Nie zastanawiałam się, co ja z tym zrobię, bo przecież nie mogłam tego zawieźć do domu czy ciotki Honoraty. Nie myślałam o jutrze. Ważne było dziś i tylko dziś. cdn
  7. JODLA

    BIESIADA

    7. Zawsze, ile razy sobie o nim pomyślę, czuję mrowienie na całym ciele. Przyjemne mrowienie. Z nikim już nigdy nie było mi tak dobrze jak z nim. Rano, a właściwie w południe, odesłał mnie taksówką do ośrodka. Niczego nie obiecywał. Poprosił tylko o numer telefonu. Po powrocie chodziłam jak nieprzytomna. Nie mogłam myśleć o niczym innym tylko o nim. Jego ręce czułam cały czas na swoim ciele. Głośno wzdychałam, wspominając jego żarliwe pocałunki. - Monika, obudź się! Krzysiu ma przyjechać jutro. Dziewczyno, co z tobą? - Mariola machała mi ręką przed oczami. - Zakochałaś się? Na wspomnienie o Krzysiu rozpłakałam się. Teraz wiedziałam jedno - już go nie chcę. Nie zmuszę się do udawania, że jest jak dawniej. Nic już nie miało być tak jak dawniej. Wieczorem rozpłakałam się jak jeszcze nigdy w życiu. Uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, jak się mój kochanek nazywa, skąd jest, gdzie go szukać. Nic. Nawet nie byłam pewna czy to jego prawdziwe imię. Bo kto się nazywa Iwo? Beczałam coraz rozpaczliwiej. - Monika, Krzysiu dzwoni... - Mariola szarpała mnie za rękę. Nawet nie podniosłam głowy. Zrozumiała. Nakłamała mu, że nie mogę podejść do telefonu, bo ratuję jakieś dziecko, które zatruło się rybą. Krzysiu dzwonił, żeby powiedzieć, że nie przyjedzie. Właśnie wyjeżdża na poligon. Na miesiąc, a może i dłużej. - Dziewczyno, nie możesz brać każdego chwilowego romansu tak poważnie ani rujnować sobie życia z tego powodu - przekonywała Mariola. - Przestań łkać, wracaj do rzeczywistości. Masz szczęście, że ten twój narzeczony teraz nie może cię widzieć. Dzięki naszej wspaniałej armii za poligony - próbowała mnie rozśmieszyć. - Za miesiąc zapomnisz o przygodzie i znów będziesz idealną narzeczoną. - Nie będę - protestowałam. - Nie chcę Krzysia. Siedziałam w recepcji na dyżurze, kiedy raptem wyrósł przede mną Iwo z ogromnym bukietem róż. - Kiedy kończysz pracę? - spytał. - Za dwie godziny. - Poczekam. Patrzyłam na niego. W rozchełstanej koszuli wyglądał jeszcze wspanialej niż w mundurze. Mój Iwo. - Mam niespodziewanie dziewiętnaście dni wolnego. Statek nie jest gotowy do wyjścia w morze. Chciałabyś spędzić te dni ze mną? - zapytał. Zaschło mi w gardle. Nie mogłam wykrztusić słowa. - Pomyśl o tym. A tymczasem - czy jest tu jakaś kawiarnia? - spytał. Wskazałam ręką, nadal nie mogąc wymówić słowa. - Wrócę po ciebie za dwie godziny - uśmiechnął się. W drzwiach zderzył się z Mariolą. - To on? - zapytała. Pokiwałam głową. - No, no! Nie dziwię ci się. Sama bym chętnie straciła dla niego głowę. Co ci jest? - zainteresowała się. Bo ja raptem ożyłam. - Dziewiętnaście dni dni tylko z nim. Mariola! - wykrzyknęłam. - Rzucam tę pracę. - Zwariowałaś?! Teraz, w tej chwili?! - Załatw to z kierownikiem - prosiłam. - Iwo zabiera mnie z sobą. - Zastanów się - ostrzegawczo powiedziała Mariola. - Pomyśl, zanim zrobisz coś głupiego. - Już pomyślałam - rozpierała mnie energia. - Mariola, jesteś moją przyjaciółką czy nie? cdn
  8. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO! Zaprosilam na BIESIADE Monike__________opowiada o swoim zyciu. Mam nadzieje,ze ja polubicie. Juz klade sie spac,a Wam zycze milych wrazen,,,, Jarzebinko____wypatruje Cie! Wiazku____napisz cd swojej opwiesci Grabku__wierze,ze juz dzialasz Wierzbo___czy jestesmy kowalami wlasnego losu? Pozdrawiam serdecznie
  9. JODLA

    BIESIADA

    Ten odcinek___wspomnienie Moniki___ jest na specjalne zyczenie,,,, 6. Na początku czerwca żegnana mnóstwem dobrych rad wsiadłam do pociągu. Mariola już tam była. Dostałyśmy razem pokój. Ona bawiła wczasowiczów, obmyślając, jak im zająć wolny czas i urozmaicić pobyt. Ja siedziałam w recepcji i dodatkowo wypożyczałam książki. Czas wolny spędzałyśmy na plaży i włóczeniu się wieczorami po knajpkach. Dwudziestego drugiego lipca był festyn z tańcami. Mariola była umówiona z kimś na randkę. Ona nie marnowała czasu, zostałam więc sama. Siedziałam na ławce i patrzyłam na rozbawione towarzystwo, kiedy uslyszałam: - Samotna, w taką noc? Narzeczony rzucił czy jeszcze go nie znalazłaś? Spojrzałam i zamarłam. Obok mnie stał przystojny, młody mężczyzna. W mundurze oficera marynarki, opalony, roześmiany wydał mi się snem. To był właśnie Iwo. „To niemożliwe, żeby taki mężczyzna na mnie zwrócił uwagę” - pomyślałam. On coś do mnie mówił, a ja gapiłam się na niego jak sroka w gnat. Słowa nie mogłam z siebie wykrztusić. Nie wiem jak i dlaczego wstałam z tej ławki. Nie pamiętam, jak znaleźliśmy się w taksówce. Iwo obejmował mnie ramieniem i to wystarczało. Weszliśmy do eleganckiego lokalu. Kelnerzy kłaniali mu się do samej ziemi, stolik dla nas wyrósł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pierwszy raz w życiu piłam szampana. Tańczyliśmy, jedliśmy, piliśmy. Iwo opowiadał zabawne historie z całego świata. Wszystko to było jak sen. Kiedy pocałował mnie po raz pierwszy - świat zawirował. Dotąd całowałam się tylko z Krzysiem. Teraz tamte nasze pocałunki wydawały mi się niewinnymi igraszkami z przedszkola. Pod wpływem pocałunków Iwa topniałam jak wosk, chciałam go całego. Czułam, że dopiero on zrobi ze mnie kobietę. Szczęśliwą kobietę. Kiedy zaproponował, żebyśmy zostali w hotelu, tylko skinęłam głowa. To była noc! Kaśka zerwała się z kanapy. - Monika, napij się jeszcze i opowiadaj. Aż mi ciarki po plecach przechodzą z wrażenia. No i co? - Mnie też - uśmiechnęła się Monika. cdn
  10. JODLA

    BIESIADA

    No,to juz odpoczywam,,,,a teraz czekam Wiazku na Twoje odcinki,,, Jesli czas Ci pozwoli____napisz prosze! Dobranoc
  11. JODLA

    BIESIADA

    4. Ciotka Honorata przeżyła w młodości jakiś bolesny miłosny zawód. Mieszkała sama w Krakowie, już dawno była na emeryturze. Całe życie przepracowała w bibliotece. - Może Monisia też mogłaby być bibliotekarką? Spokojna praca - mówiła mama. - Monisia lubi czytać. Trzeba porozmawiać z ciotką. Wybraliśmy się do niej z wizytą w którąś niedzielę. Ciotka najpierw zachwycona nie była, ale dała się przekonać. Miałam zamieszkać u niej - inna opcja nie wchodziła w rachubę - i uczyć się w dwuletnim pomaturalnym stadium. Tak zadecydowali. Mnie nikt o zdanie nie pytał - przecież oni wiedzieli lepiej i chcieli dla mnie jak najlepiej. Zamieszkałam u ciotki. Ciotka była starszą panią z niewzruszonymi zasadami. Tak jak moi rodzice wiedziała zawsze, co wypada panience, a co nie. Musiałam jej przynieść plan zajęć, który powiesiła sobie nad biurkiem. I w rytm tego rozkładu toczyło się nasze życie. Ona gotowała obiadki, robiła podwieczorki. Teraz z nią chodziłam do kościoła i z wizytami do jej przyjaciółek. Dbała, żebym zawsze miała co robić i kontrolowała każdy mój krok. Tak jak moi rodzice bała się, że na dziewczynę z dobrego domu zawsze czyha moc niebezpieczeństw, a poza tym ja byłam zaręczona. Miałam czekać na narzeczonego. Ciotka znała doskonale francuski, ja się tego języka uczyłam w liceum. Odkąd więc zamieszkałam u niej, rozmawiałyśmy tylko po francusku. Patrzyłam na moje koleżanki. Umalowane, w modnych ciuchach, stale umawiające się na randki, opowiadające o prywatkach. Zazdrościłam im, ale po cichu. Moje życie było już starannie zaplanowane. Czasem zapraszały mnie na jakaś imprezę, ale ja zawsze odmawiałam. Któregoś dnia Mariola, największa rozrabiaka na roku, zapytała: - Co z tobą Monika? Do klasztoru się wybierasz czy jak? Życie przepływa obok ciebie, a ty sobie tylko patrzysz. Daj się raz namowie na jakieś wyjście. Pod jej wpływem skłamałam po raz pierwszy. Powiedziałam ciotce, że mamy popołudniowe zajęcia w bibliotece dla dzieci na odległym osiedlu. Czytanie bajek i takie tam... Ciotka - po namyśle - zgodziła się, żebym tam chodziła. Tak wygospodarowałam sobie dwa wolne popołudnia w tygodniu. cdn
  12. JODLA

    BIESIADA

    hihi___byl to oczywiscie odc,3 Zapraszam !,,,,,Przyjemnej "lektury"! Przed nami dlugie spotkania :D
  13. JODLA

    BIESIADA

    4. - Barek zaopatrzony obficie - uspokoiła ją Monika. - Wystarczy na tydzień. - Mogę nie iść do pracy jutro - zaofiarowała się Kasia. - Czego się nie robi dla najlepszej przyjaciółki. - Jutro niedziela - przypomniała Monika. - Nie będzie to więc zbyt wielka z twojej strony ofiara. - Będzie. Mam zaproszenie na obiad. Zaprosił mnie ten, no wiesz, milioner od soków. Ale nie odbiegajmy od tematu. Zaczynaj. - I na kacu pójdziesz? - zainteresowała się Monika. - Może jednak opowiem ci kiedy indziej? - Mowy nie ma. Zresztą, zaraz odwołam to spotkanie. Jak za mną trochę dłużej polata, będę cenniejsza. Ja czekałam na jego zaproszenie miesiąc, niech on też poczeka. Jako kobieta sukcesu mam prawo być zajęta - mówiła, wyjmując z torebki telefon komórkowy. - Poczekaj - szepnęła do Moniki - zaraz go spławię. - Nie znałaś moich rodziców - zaczęła Monika, podwijając nogi pod siebie. - Chyba nigdy nie opowiadałam ci o swoim dzieciństwie spędzonym w Miasteczku, a od tego muszę zacząć. Byłam tak zwanym późnym dzieckiem. Moi rodzice cuda robili, żeby mieć dziecko. Przez lata im się to nie udawało. Kiedy już stracili nadzieję, mama zaszła w ciążę. Miała wtedy trzydzieści osiem lat. Uznali to za cud. Cud, bo zdarzyło się to akurat po dorocznej pielgrzymce do Częstochowy. Zawsze byli głęboko religijni, ale po tym stali się wręcz dewotami. Możesz sobie wyobrazić, że w moim pokoju stał ołtarzyk? Matka Boska, która sprawiła ten cud, miała nade mną czuwać. Mnie traktowali jak księżniczkę z kruchej porcelany. Zawsze byłam ubrana jak laleczka, czyściutka, zadbana i... samotna. Oni mieli mi wystarczyć za cały świat. Żadnych koleżanek, biegania po podwórku. „Zmęczysz się kochanie, przeziębisz, nie biegaj, uważaj! Daj, mamusia obierze ci jabłuszko, tatuś wyczyści buciki. Daj, skarbie, ja to zrobię”. Jednym słowem, zagłaskać kota na śmierć. Moje życie to była szkoła. Mamusia lub tatuś odprowadzali mnie tam i z powrotem. Kościół. i dom. Po szkole obiadek i obowiązkowe leżakowanie. Potem obrabianie lekcji. Czytanie odpowiednich książek - najlepiej żywotów świętych lub innych budujących historyjek z morałem - paciorek i spać. W niedzielę na mszę, spacerek wokół rynku. A potem na obiad pożywny rosołek. Dla rozrywki gra w warcaby z tatusiem lub Chińczyka z mamusią. Czasem wychodziliśmy na obiad do znajomych rodziców lub oni przychodzili do nas. Największym wydarzeniem roku były imieniny naszego proboszcza. Kiedy byłam w ogólniaku, rodzice zadbali także o moją przyszłość. Wybrali mi narzeczonego. Krzysia. Syna ich znajomych, a właściwie jakichś bardzo dalekich kuzynów. Miałam po maturze wyjść za mąż za niego, mieszkać nadal z rodzicami którzy już przygotowali dla nas mieszkanko na piętrze. Urodzić dwoje dzieci i żyć tak jak oni. Krzysiu był całkiem miłym chłopcem. Ja nie protestowałam, bo nawet taka myśl przez głowę mi nie przeszła. Tuż przed maturą okazało się, że Krzysiu musi iść na dwa lata do wojska. Był ode mnie starszy o trzy lata. Jego rodzice załatwiali odroczenia, ale w końcu coś tam nie poszło po ich myśli. Rozpacz była straszna. I jego rodziców, i moich.Skoro jednak nic się nie dało zrobić, postanowili, że się zaręczymy przed wojskiem, ale ze ślubem poczekamy, aż Krzyś to wojsko odsłuży. Tylko co ja miałam robić przez te dwa lata? Moje koleżanki z klasy w większości miały jakieś plany. Kilka planowało wyjść za mąż, ale większość chciała się wybrać się na studia. Ja zawsze byłam najlepszą uczennicą. Wiesz, wszystkie świadectwa z czerwonym paskiem... Zaproponowałam więc, że skoro Krzysiu w wojsku, to może ja w tym czasie mogłabym się uczyć. Rodzice najpierw zaprotestowali, ale z czasem uznali, że to nawet dobry pomysł. - Niech dziewczyna ma jakiś zawód. Nigdy nie wiadomo, co się w przyszłości może zdarzyć - zadecydował tata. Mama, która nigdy nie pracowała, z trudem ale jednak dała się przekonać. Długo debatowali, co mogłabym robić. Pomógł przykład ciotki Honoraty. - Tak, siedzimy teraz w jej mieszkaniu. cdn
  14. JODLA

    BIESIADA

    2 Monika piła kawę i myślami była gdzieś daleko. - Obudź się! Powiedz coś - niecierpliwiła się Kasia. - Którego dzisiaj mamy? - ocknęła się z zamyślenia Monika - Piętnastego czerwca. - Do dwudziestego drugiego lipca został ponad miesiąc. Monika podeszła do lustra. - Strasznie się zaniedbałam - westchnęła. - Oooo! - złapała się za brzuch. - Okropieństwo! - Daj spokój, wyglądasz rewelacyjnie. - Kaśka, nie kłam, wiem jak wyglądam. Od jutra siłownia, kosmetyczka, może zastrzyki z botoksu - krytycznie przyglądała się swojej twarzy. - No i ciuchy. Już tak dawno nic sobie nie kupowałam. Co się teraz nosi? - Ohoho! Chcesz go uwieść na nowo, jak widzę. Poważna sprawa - Kaśka śmiała się głośno. - Lepiej zamów sobie pogodę na dwudziestego drugiego lipca - dowcipkowała - żebyś wiedziała, jak się ubrać. - Ale się zaniedbałam! To wszystko przez tę pracę w domu - narzekała Monika. - Co za czasy! Teksty przysyłają mi e-mailem, ja sobie tłumaczę w szlafroku, do ludzi wychodzę rzadko i oto efekty. Dawniej, jak chodziłam do szkoły, to dbałam o siebie. A przez te ostatnie trzy lata? Szkoda gadać. - I teraz chcesz nadrobić te zaległości w ekspresowym tempie - Kasia mówiła całkiem poważnie. - Skoro tak ci na nim zależy, bierzemy się od jutra do roboty. Ale pod jednym warunkiem - zastrzegła - opowiesz mi o nim, żebym wiedziała, jak bardzo mam się starać. Kasia była jedną z bardziej eleganckich kobiet w Krakowie. Bywalczyni wszystkich liczących się imprez, właścicielka trzech butików. Jej pomoc zawsze była nieoceniona. Monika rzuciła jej się na szyję. - Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć! Pewnie, że ci opowiem o nim. Z przyjemnością. To był facet! - westchnęła rozmarzona. - Nigdy już nie spotkałam nikogo, chociaż w połowie tak wspaniałego jak on. Iwo! Kaśka - zwróciła się do koleżanki - nalej nam po solidnej porcji koniaku. Coś ci pokażę. Kaśka z zainteresowaniem patrzyła, jak Monika wspina się na krzesło i zdejmuje obraz ze ściany. - Obraz mi chcesz pokazać? - zapytała zdumiona. - Poczekaj, chwilę cierpliwości - Monika szukała czegoś w kuchni. Wróciła z nożem kuchennym w ręce. - Zaczyna się robić tajemniczo - Kaśka zastygła z butelką koniaku na środku pokoju. - Będziesz go ciąć? - spytała. Monika bez słowa odwróciła obraz. Zaczęła podważać tylną ściankę. Po chwili wyciągnęła kopertę. - Dobra - odstawiła obraz do kąta. - Siadaj i słuchaj. To on - wyciągnęła z koperty fotografię. Kolory trochę zblakły ale... - Ale facet! - Kaśka gwizdnęła z podziwu. - I tak go tam chowałaś przez te lata? - A co miałam zrobić? Przecież nie mogłam trzymać tej fotki w rodzinnym albumie. Obie wpatrywały się w mężczyznę na fotografii. - Jedyna, jaką mam - powiedziała Monika. - I jedyny list jaki dostałam od niego. - Zamieniam się w słuch. Widzę, że to będzie bardzo romantyczna historia. Uwielbiam romanse! - wykrzykiwała podekscytowana Kasia. - No, dalej! - popędzała przyjaciółkę. - Mów, a ja będę dolewać koniaku. Masz drugą butelkę? - zainteresowała się. - Bo coś mi się wydaje, że to będzie dłuuuuga historia. cdn
  15. JODLA

    BIESIADA

    Och,zycie,,,,/1/ _____MONIKA_____ - Monika, to do ciebie telefon. - Ale ma seksowny głos - szepnęła Kasia, wręczając słuchawkę przyjaciółce. - No, no! - pogroziła jej palcem. - A ja nic o nim nie wiem. Zrobię kawę - śmiała się, wycofując się do kuchni. - Halo - powiedziała zaintrygowana Monika, poprawiając fryzurę przed lustrem. - Monika Kowalska, słucham. - Dzień dobry. Mówi Iwo Nowaczyński. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz piękna pani? Monice zabrakło głosu. Odchrząknęła, a po chwili wykrztusiła: - Iwo? To naprawdę ty? Przepraszam, ale mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się telefonu od ciebie. Coś się stało? - Właściwie nie. Zebrałem się na odwagę, żeby do ciebie zatelefonować, bo właśnie uświadomiłem sobie, że w tym roku, a raczej w sierpniu tego roku, minie dwadzieścia pięć lat odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Piękna rocznica, nieprawda? Ćwierć wieku. Zatęskniłem. Miałabyś coś przeciwko temu, żebyśmy się spotkali? - Teraz? - wyrwało się Monice. - Jesteś w Krakowie? - Zawsze miałaś ognisty temperament - roześmiał się Iwo. - Nie, nie teraz, moja śliczna. Dzwonię tylko żeby się zaanonsować. Proponuję spotkanie za miesiąc, w lipcu. Najlepiej dwudziestego drugiego, naturalnie gdybyś nie miała innych planów. Pamiętasz festyn dwudziestego drugiego lipca sprzed ćwierćwiecza w Jarosławcu? Proponujesz spotkanie właśnie tam? Dałabyś się zaprosić? - spytał. - Monika, jesteś tam? - zaniepokojony przedłużającą się ciszą dopytywał Iwo. - Jeśli to będzie dla ciebie kłopot... Nie chciałbym ci nic narzucać. Ja bardzo chętnie spotkam się z tobą w każdym miejscu. Proszę tylko o spotkanie. Termin i miejsce zostawiam do wyboru tobie. Nie chciałbym komplikować ci życia, burzyć jakichś planów... Ja się dostosuję. Zechcesz się ze mną spotkać? - Iwo, przepraszam, zaskoczyłeś mnie bardziej niż myślisz. Daj mi chwilę. Jesteś w Krakowie? - Monika powtórzyła pytanie. - Nie, jestem w tej chwili zagranicą. Przylatuję do Polski na początku lipca i planuję pobyć w ojczystym kraju kilka miesięcy. Spotkam się z tobą w miejscu i czasie dogodnym dla ciebie. - Ja też chętnie się z tobą spotkam - Monika już się opanowała. - Może jednak w Krakowie? - Świetnie - ucieszył się Iwo. - Z przyjemnością zobaczę i ciebie i Kraków. Nie masz jakichś urlopowych planów? Nie chciałbym... - Mam - przerwała mu - ale dwudziestego drugiego lipca będę na miejscu. Jak się skontaktujemy? - Zatelefonuję do ciebie. W lipcu. Nie wiem, jaki będę miał numer telefonu, więc mimo szczerych chęci nie mogę ci zostawić teraz żadnych namiarów. - W takim razie czekam na telefon od ciebie. - To jesteśmy umówieni. Monika, cieszę się i dziękuję, że chcesz się ze mną spotkać. - Kto to był? Nic nie mówiłaś, że masz jakiegoś nowego przyjaciela - Kasia ustawiała filiżanki na stoliku. - Stary przyjaciel, słyszałaś. Sprzed dwudziestu pięciu lat. - Znałam go? - Nie, nikt go nie znał. - Nie bądź taka tajemnicza, opowiedz o nim. - Iwo, co za imię! A jaki głos! - zachwycała się Kasia. - W samym jego głosie można się zakochać od razu. Jaki on jest? - Jest? Pojęcia nie mam. Mogę ci jedynie powiedzieć, jaki był. - No, to opowiadaj - Kasia rozsiadła się wygodniej w fotelu. cdn
  16. JODLA

    BIESIADA

    J e s i e ń bezładny ton blask kolorów złotem gra ze wspomnieniem lata przyklejony do ust liścia smak przez okno i w długą dal w zlane w jesień drzewa w dygot gałązek w ckliwe tematy w wiatr nabiera prędkości wizja jesieni kolorem rozbrzmiewa na świat Banderas
  17. JODLA

    BIESIADA

    JARZEBINKO ___________--posylam
  18. JODLA

    BIESIADA

    Witaj WIAZKU! Czytam cd Twojej opowiesci i teraz zaczynam rozumiec mame Kasi. Boi sie o corke,,,,,powstrzymam sie od swoich mysli,,,,,poczekam na ciag dalszy. Mysle,ze zakupiona lektura bedzie ciekawa.Na czasie,,, Dzieci trzeba sluchac,,,,,sluchac,jesli chca do nas mowic,bo moga przestac zwierzac sie,,,,,Podobnie jest z obiecywaniem,,,, Pozdrawiam bardzo serdecznie
  19. JODLA

    BIESIADA

    madrzejsza,,,,
  20. JODLA

    BIESIADA

    Witaj WIERZBO! Zyjemy wspomnieniami.Przeciez nie sposob ich wymazac z naszej pamieci.Przywolujemy je,bo chcemy nimi zyc i zyjemy.Przywolywanie ich sprawia nam wiele radosci.Teraz oczami doroslych postrzegamy je na pewno inaczej.Bo jakze inaczej? Mamy swoje dzieci i chcialybysmy im jak najwiecej wpoic. To fakt,ze sa juz dorosli i nie ulega watpliwosci,ze musza byc odpowiedzialni za swoje postepowanie.Z tym sie zgadzam. Wychowywalam sie z rodzenstwem.Bylam najstarsza i czasami im matkowalam.Nie zawiodlam swoich rodzicow.Szybko musialam dorastac. Bylam \"stara ,malenka\".Mialam byc zawsze ta madrzejsz. Czy bylo mi z tym dobrze? Taka mialam role i z niej wywiazywalam sie. Nauczylam sie ustepowac ,,,,ale do pewnego momentu.,,, Mysle sobie,ze zawsze bylam rezolutna.Do dzis do wszystkiego podchodze bardzo zasadniczo.Szkoda mi zycia na bzdety,co wcale nie znaczy ,ze nie lubie smiac sie,bawic. Te odpowiedzialnosc wynioslam z domu.Za to jestem wdzieczna swoim rodzicom. Wiazek napisala o swoim ojcu____zastanawia sie,czy zdazyl im podziekowac? Kochany WIAZKU____jestem przekonana,ze Twoi dziadkowie dostali to podziekowanie od Twojego taty.I wcale nie musialy pasc slowa,,,,dla nich Jego postepowanie satysfakcjonowalo ich. Szacunek,wdziecznosc wyrazamy pamiecia,dzialaniem,niekoniecznie slowami.,,,, Po smierci mojego tatusia tez mialam taki niedosyt,,,,,,nie zdazylam MU powiedziec o wielu rzeczach.Tak mi sie wydawalo,,,,, Dzisiaj juz wiem,ze ON to wiedzial,ze jest dla nas wyjatkowym OJCEM,,,,,,mial dla nas tyle serca,ciepla,zyczliwego spojrzenia,,,,, Tak bezgranicznie mi ufal,,,,,,Nie zawiodlam GO nigdy! Tak mi GO strasznie brakuje,,,,,
  21. JODLA

    BIESIADA

    Kochane biesiadowiczki____Jarzebina,WIAZ,GRAB,WIERZBA Jesli przyjdzie taka chwila ... zla, rozklócona, bez radosci ... Wspomnij na lekki lot motyla pelen czulosci i milosci. Zerknij na róze, z drzeniem platków oczekujaca przytulenia, I pomysl, ze to zycie krótkie, nie warte twego rozdraznienia... Z jesiennym pozdrowieniem Jodla
  22. JODLA

    BIESIADA

    http://www.ewa.bicom.pl/biesiada/bsd7.htm
  23. JODLA

    BIESIADA

    Witaj BIESIADO! Jarzebinko----jak milo ,ze juz jestes na BIESIADZIE. Kazda mama chce ustrzec wlasne dzieci od przykrych sytuacji,od zlych ludzi.Chcemy je chronic za wszelka cene. Im mlodsze nasze pociechy,tym bardziej roztaczamy te nasza opieke.Kiedy juz sa dojrzalsze,odpuszczamy sobie.Ufamy im. Same musialysmy dojrzec do tego..... Do dnia dzisiejszego pamietam wszelkiego rodzaju riposty,\"kazania\" naszych rodzicow.Czasami mama przywoluje zdarzenia z tamtych lat i smiejemy sie w glos z samych siebie. Nam sie to takze zdarza.I pada pytanie______a pamietasz,,,? ,,,,,jakze nie pamietasz?,,,,i wtedy odgrzebujemy w naszej pamieci zdarzenia z tamtych lat. Moj Boze,,,jak ten czas leci ,,,wierzyc sie nie chce,ze to juz tyle lat za nami! Mysle,ze w kazdym z nas czasami odzywa sie dziecko.,,,, Pozdrawiam bardzo serdecznie
  24. JODLA

    BIESIADA

    Rozmowa w jezyku polsko--angielskim,,,,:D Mozna w kraju zyc swobodnie, gdy sie dobrze jezyk zna. Ale czasem jest wygodniej, gdy sie dwa jezyki zna. Ja do ciebie po angielsku, ty po polsku do mnie mow! Moze nam sie kiedys przydac, tych niewinnych pare slow! Dzien dobry! - Good Morning! Dobranoc! - Good Night! Jak sie masz? - How are you? W porzadku! - All right! Badz wesol! - Keep smiling! Ja robie! - I do! To milo! - It\'s lovely! Dziekuje! - Thank you! Ty rozumiesz, ja rozumiem, wiem dokladnie czego chcesz! Pare slow angielskich umiesz i ja pare polskich tez! Juz sie latwiej dogadamy, juz ten mur milczenia znikl! Juz trudnosci tych nie mamy, by sie porozumiec w mig. Ja kocham! - I love you! Twe oczy! - Your eyes! Na zawsze! - Forever! To piekne! - That\'s nice! Kochanie! - My darling! Ty jestes! - You are! Mym sloncem! - My sunshine! Ma gwiazda! - My star! Jak przyjemnie i milo, taki zapas slowek miec, Nie na darmo sie mowilo: chciec to moc, a moc to chciec! Jutro nowych slowek przybedzie, doczekamy tego dnia, Ze bedziemy mogli wszedzie porozumiewac sie raz dwa: Jak cicho! - How quiet! Dokola! - Around! Wiatr wieje! - The wind blows! Bezglosnie! - No sound! Lsni ksiezyc! - The Moon shines! Na zewnatrz! - Outside! Pocaluj mnie! - Kiss me! Dobranoc! - Good night!
  25. JODLA

    BIESIADA

    http://mojpulpit.com/drzewa/drzewa_47.jpg
×