JODLA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JODLA
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 155
-
http://pl.youtube.com/user/malakobietka Zycze milego weekendu!
-
DLA RODZICOW!!! http://pl.youtube.com/watch?v=gWfUzn580KE&feature=related
-
Przeżyjmy to jeszcze raz !! http://pl.youtube.com/watch?v=ak9DhP6yEII&feature=related
-
http://www.youtube.com/watch?v=IBNxI1ocKXE
-
KOCHANE DRZEWKA!!!! Wczoraj nad jez.Michigan ogladalam fajerwerki.Pieknie! Wrocilam ok.polnocy.Byly tlumy____jak podaje radio,bylo ponad 1 mln osob. Och,,,bylo co podziwiac! A dzisiaj wyruszam na PARADE! I znow mnostwo zdjec,,, A teraz delektuje sie kawka i Waszymi wpisami JARZEBINKO_________pytasz,kiedy mialam wakacje? Otoz ,nie moge narzekac.W ub.roku i w tym takze,,,mialam dluuuuuugie vacation. Od wczoraj mam 3 dniowy weekend.Alez laba!!! Zycze Ci kochana wypoczynku!!!! Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
WITAJ BIESIADO! KOCHANE DRZEWKA__________JARZEBINKO i SREBRNA AKACJO Dziekuje Bądź jak góra Damian zawsze uważał się za najsłabsze ogniwo całej struktury jego znajomych. To własciwie oni pracowali na jego potęgę i autorytet, nie dostrzegał nigdy tego, jak wiele sam osiągnął. Zawsze się przekreślał, ni potrafił uwierzyć w siebie i był nękany przez wiele złych rzeczy. Widział więcej niż inni, widział anioły. Bał się ich, bo były to upadłe anioły, demony, wysłannicy z głębin piekła. Nigdy nie zobaczył czystego anioła. Pewnego razu Damian będąc w górach usiadł sam na łące. Oglądał, podziwiał piękno szczytów górskich. Gdy tak adorował szczyty wokół siebie, usłyszał głos, wołający: \"Bądź jak ta góra!\" Rozejrzał się dookoła, ale nic nie zobaczył. Mruknął tylko pod nosem \"Nie rozumiem...\" Po chwili usłyszał jeszcze wyraźniej ten sam głos krzyczący: \"Żaden człowiek nie ruszy tej góry choćby nawet bardzo chciał. A gdy zechce ją zburzyć, staną inni ludzie w jej obronie. Bądź jak ta góra, nie daj się tknąć!\" Damian wciąż nie wiedział o co chodzi. Szedł więc dalej wzdłuż szlaku. Idąc kopał kamyk po ścieżce, nagle ujrzał coś dziwnego. Przeniósł się w jednej chwili do świata, rozdzielonego na dwie części. Stał po środku. Z lewej swojej strony zobaczył ciemność, która pochłaniała wszystko, jedynie jej własna armia potrafiła z niej wyjść. Wielki i potężny demon w czarnej zbroi, z zakrwawionym mieczem wyłonil się z ciemności i próbował uderzyć Damiana. Jednak z prawej Jego strony biła wielka światłość, która sprawiała wrażenie bardzo ciepłej. Mimo iż jej blask był potężny, nie oślepiał, a wręcz przeciwnie, Damian widział o wiele więcej niż mógłby się spodziewać. Ze światłości wybiegł mały anioł z twarzą dziecka. Był naprawdę lichy w porównaniu z demonem ciemności. Uśmiechnął się do Damiana i powiedział: \"Teraz powiedz, którą stronę wybierasz?\". Damian spojrzał na demona ciemności i zorientował się, że jego miecz wcale nie jest skierowany w stronę Damiana, a w stronę światłości. Przestał się bać, zaczął się zastanawiać. \"O co chodzi?\" - myślał cały czas. Nagle ze światłości odezwał się ciepły głos mówiący: \"toczę teraz walkę o Ciebie z ciemnością\". Ceną jest Twoja dusza, Twoje życie. Jej los, wynik tej walki zależy teraz od Ciebie. Powiedz, po czyjej staniesz stronie? Nie możesz cały czas stać na środku!\". Damian już wiedział o co chodzi. \"Odrzucam całe zło, cały syf przeszłości, ciskam nim jak kamykiem w niezmąconą taflę wody, by poruszyć siebie i świat!\" Ta zmiana poruszyła Damiana, stanął po stronie jasności, która rozświetliła nagle ciemność. Teraz jednak światłość stała się zbyt jasna, oślepiając na chwilę Damiana. Po krótkiej chwili Damian otworzył oczy, spojrzał w prawo... Nie było już jasności, było jezioro, na którego tafli rozchodziły się kręgi falując i poruszając delikatnie powierchnią wody w jeziorku. Damian usiadł, podziwiał piękno szczytów gór wokół niego. Ta adorację przeszkodził mu wyraźny głos, krzyczący: \"Bądź jak ta góra! Wybrałeś swoje miejsce, trwaj w nim!\" A fundamentem góry zawsze jest modlitwa i wiara. Im mocniejsze i głębsze, tym stabilniejsza góra. Ty też bądź jak góra, życzę Ci tego z całego serca! Wojciech
-
Pod prysznicem, łepetynką ku wyjściu, z wężem od prysznica zgrabnie omotanym wokół szyi, leżał trup. Poranną ciszę tego południa przerwał przeraźliwy dźwięk, porównywalny tylko z krzykiem portierki, kiedy ktoś usiłuje wejść do akademika bez karty mieszkańca. Był tak straszliwy, że ze wszystkich drzwi naraz wysunęły się rozkudłane głowy, by na własne, zaspane oczy zobaczyć autora tego wrzasku. Wobec tak licznej publiczności Agnieszka nagle zamilkła i przerażonym wzrokiem wpatrywała się w zwłoki. - Co tam jest? - pod prysznic zajrzały dwa typy z pokoju najbliżej łazienki. I zamarły. Tam leżał ich kolega z pokoju. To był Obrzydliwiec. Na dobre parę minut wszyscy znieruchomieli, trwając w zbiorowym szoku. Jedynie co rozsądniejsi usiłowali zawiadomić pogotowie i policję. Próbowano dzwonić z wszelkich aparatów, znajdujących się w akademiku jednocześnie, tj. z dwóch automatów i telefonu na portierni, a niektórzy nawet, nadal trwając w szoku, wrzeszczeli do słuchawek aparatów znajdujących się na korytarzu, zapominając, że nie mają one tarczy... Po czterdziestu minutach przyjechało pogotowie. Z samochodu wysiadł lekarz i wielkimi susami pędził, gdzie mu kazano. Lekarz byt bardzo przejęty, byt bowiem świeżym nabytkiem w pogotowiu, zaraz po stażu i był to jego pierwszy trup. - Nie ruszać, nic nie ruszać! - wrzeszczał przez cały czas. wprawiając w zdumienie tych, którzy dopiero się obudzili i nie byli jeszcze wtajemniczeni. Wreszcie dopadł Obrzydliwca i zbadał go ze wszystkich stron. Jakby nie wierząc w to, co stwierdził, opukał go jeszcze, zbadał po raz drugi i ogromnie zdziwiony uniósł głowę. Oczy miał okrągłe jak denka od słoików... Katarzyna Stępień
-
Tu nas zaskoczyła, jako że ćwok, zwany Konradem, jeszcze tydzień temu trwał w niezmąconym szczęściu z Dorotą, swoją narzeczoną. Z nią to właśnie zerwał w sposób perfidny, tłumacząc to faktem zauroczenia niejaką Kleopatrą. Urażona duma Doroty kazała jej oddać pierścionek i więcej nie przestąpić progu pokoju, w którym mieszka ten Obrzydliwiec. Wszystkie trzy byłyśmy tym faktem zbulwersowane i siedząc bez ruchu, co chwilę rzucałyśmy w powietrze jakiś przymiotnik, będący próbą wyrażenia tego, co czułyśmy. Żaden jednak nie był odpowiedni do określenia zaistniałej sytuacji. Tymczasem najlepsze było dopiero przed nami. TRUP Trupa znaleziono nazajutrz. Makabrycznego odkrycia dokonała Agnieszka - i to przez przypadek. A było to tak... Było wczesne przedpołudnie i akademik powoli budził się do życia. Agnieszka - jak zwykle pierwsza - wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki, skąd po chwili doszedł jej głos: - Znowu się zapchał! Mowa była oczywiście o naszym prysznicu, który zapychał się średnio dwa razy w tygodniu, w związku z czym najczęstszym gościem był u nas hydraulik, szczerze nie cierpiący nas za to i przeklinający dzień, w którym przyjęli go do zawodówki, gdzie nauczy! się tak okropnego zawodu. W tej sytuacji Agnieszce pozostawało tylko jedno wyjście: pójść do łazienki do sąsiedniego segmentu, z którego mieszkańcami miałyśmy niepisaną umowę o kąpieli w czasie zapchanego prysznica. Pech chciał, że był to właśnie segment Obrzydliwca, do którego po ostatnich wydarzeniach wybitnie nie miałyśmy ochoty chodzić. Tam właśnie udała się Agnieszka. To. co ujrzała, odsłoniwszy zasłonkę pod prysznicem, przeszło jej pojęcie i spowodowało, że znowu ścięło ją z nog. cdn
-
Morderstwo w Akademiku - Prolog - odc. 1 Opowieść tę napisałam ku uciesze moich współmieszkanek, do tejże czynności całkowicie przez nich przymuszona. Któregoś dnia bowiem oświadczyły obydwie, iż muszę napisać kryminał, a one ofiarowują się dostarczać mi do woli szczegółów gmatwających akcję. Z początku zarżałam radośnie, naiwnie sądząc, że jest to jeden z objawów właśnie nadchodzącej fazy maniakalnej Ewy, która w celu Wymuszenia na mnie tego typu opowieści symuluje cyklofrenię. Niestety! Obie z Agnieszką miały zupełnie rozsądne miny i dostarczały tak przekonywujących argumentów, iż w końcu sama doszłam do wniosku, że jeśli natychmiast nie chwycę za długopis, będzie to przejawem mojej aspołecznej postawy i może obrócić się przeciwko mnie... Nie miałam jednak zupełnie konceptu i pod tym właśnie pozorem siedziałam bezczynnie, słuchając wraz z Ewą listy przebojów w radio \"Zet\" kiedy do pokoju weszła ścięta Agnieszka. Oczywiście, nie z głowy, tylko z nóg. Opadła na krzesło i tępo wpatrując się w kalendarz, oświadczyła: - Ścięło mnie z nóg. - Widzimy - potwierdziłyśmy jednocześnie. - Ten ćwok ma inną - wyjaśniła powód swej depresji Agnieszka. Wprawdzie już nieraz posługiwałyśmy się wyrażeniami, które dla normalnego człowieka nie przedstawiały żadnej wartości, ale tym razem nawet my nie wiedziałyśmy, o co chodzi. - Który ćwok? - żądała konkretyzacji Ewa - i jaką inną? - No, jak to: który? - szczerze zdziwiła się Agnieszka - Konrad. Ma inną dziewczynę. cdn
-
KOCHANE DRZEWKA_____piekne wiersze.Dziekuje
-
JARZEBINKO kochana ____MOJ PRZYJACIELU!!!dziekuje Ci za piekna dedykacje i oczywiscie za piekne opowiadanie! Jak milo,ze odwiedzilas mnie_____buziaczki Jesli jeszcze nie wyjechalas____to wpadnij na chwileczke. A jesli juz jestes w drodze nad wode_____zycze Ci relaksu!!!!! Przytulam cieplutko.
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA__________--witajcie Jestem na nogach juz dosc wczesnie,poniewaz mam wiele rzeczy do zrobienia.Przede mna na dlugi weekend! Jutro 4 lipca_____wiec z pewnoscia obejrze PARADE na zywo.Ale bedzie sie dzialo,,,:D Tak bylo w ubieglym roku w Chicago,,, http://www.youtube.com/watch?v=fDKsgznKWBE Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
JARZEBINKO KOCHANA____pieknie dziekuje za sliczna dedykacje___i jeszcze raz jej slucham,,i jeszcze raz! No wiec,,,,slucham jeszcze raz! http://pl.youtube.com/watch?v=-DN7ZXgViic& Przytulam mocno taaaaaaaaaaaaak :D
-
A teraz zabieram sie za lekturke!!Dziekuje serdecznie KOCHANE DRZEWKA!!! Sloneczne Chicago pozdrawia
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA_____SREBRNA AKACJO i JARZEBINKO___witajcie Dziekuje pieknie za Wasze kochane posty!!! JARZEBINKO____no widzisz,pojawilas sie i juz tyle radosci w sercu! Ciesze sie niezmiernie,ze juz dotarlas do nas. Tak to juz ze mna jest,ze jest mi smutno,kiedy Ciebie brakuje na BIESIADZIE. Pytasz o jezioro_____otoz w ub.tyg.byly burze w tym rejonie.Ulewy,silne wiatry,grad,powodz.I wlasnie,,, wzbierajaca sie woda doprowadzila do znikniecia jeziora. Puscil wal oddzielajacy jezioro od rzeki Wisconsin.Potezny strumien wody podmyl i zerwal graniczna autostrade,znajdujaca sie na wale.Calkowicie zniszczyl kilka nadbrzeznych domow,wiele innych uszkodzil. Szok nieprawdopodobny,,,,,Rozmawialam z wieloma osobami,, Poziom jeziora zaczal blyskawicznie opadac.Wkrotce,widac juz bylo dno.Spoczywaly na nim lodzie,zaglowki,skocznie dla narciarzy wodnych,odsloniete pomosty,mola,nadbrzeza ____straszny \"krajobraz\". Na drugi dzien zszkowani turysci wylegli ogladac zniszczenie.Byli smiertelnie przerazeni.Niektorzy wyciagali trzepoczace w plytkich kaluzach ryby. A musze dodac,ze akwen slynal z duzych okazow karpia,sandacza,szczupaka. Zbierali z dna haczyki i wedki potracone przez wedkarzy. Inni usilowali wyciagac lodzie,powoli,w palacym sloncu zastygaly w schnacym mule.Wokol roznosil sie fetor bagniska. Wszyscy nie moga sie jeszcze otrzasnac z tego.,,, Jezioro Delton slynelo z pokazow,w trakcie ktorych,piramidy narciarzy wodnych i skoczkow sciagaly tlumy. Teraz sa tam straszne znizki____mozna za grosze wypoczac.Atrakcji nie brakuje.Turystow jest masa.,,,, To tyle o jeziorze,,,, Pozdrawiam bardzo serdecznie!
-
Wiem, mój Przyjacielu, to tak niewiele do ofiarowania, ale to wszystko co teraz mam. Czy przyjmiesz ode mnie ten skromny Dar? Dopóki nie przywołam całą mocą mojego szalonego serca tej bardzo zajętej Wróżki... Dorota Rybicka
-
A ja, niestety, nie mam takiego kuferka. I tak niewiele mogę Ci dać. Sięgnę więc do mojego skromnego tobołka, z którym przemierzam życie. Wszystko tam w nim takie pomieszane, sam przecież wiesz, jaką jestem bałaganiarą... Ale z wielką radością i specjalnie dla Ciebie wygrzebię z niego ...mój własny Czas. I to będzie mój podarunek dla Ciebie. Nie przeliczajmy go na godziny, minuty, miesiące, lata... Znam lepsze jednostki - niech będzie w uderzeniach serca, niech będzie w uśmiechach - nawet tych igrajacych tylko w kąciku ust, prawie niezauważalnych, ale rodzących się zawsze na myśl o Tobie...
-
Czas jest też czasami zupełnie jak stara kwoka, która tak majestatycznie mości się na swoim gnieździe - bez ciepła i ochrony jego wielkich skrzydeł nie mogłyby się wykluć w spokoju puchate pisklęta Zrozumienia, Cierpliwości, Zaufania, Mądrości i Przyjaźni... A czy wiesz, że Czas oswojony pozwala się też czasami zamknąć w jednej kropli deszczu, która z zachwytu nad światem zapomniała stoczyć się na ziemię ze zdźbła trawy...? Widziałam kiedyś taką kroplę... Mój Przyjacielu... Tak bardzo chciałabym Ci ofiarować właśnie Czas - prosząc tylko, abyś potrafił bez lęku przyjąć ten Podarunek. Ale Dobra Wróżka gdzieś się zapodziała. Pewnie w tej chwili rozkłada swój magiczny kuferek przed kimś innym, gdzieś na końcu świata i nie słyszy mojego wołania.
-
Przypomniałabym Ci tylko na wszelki wypadek, że Czas jest wiernym kompanem jedynie dla tych, którzy się z nim zaprzyjaźnili. Podąża równym krokiem jak najwierniejszy pies, nigdy nie opóźniając wędrówki zbytecznym oglądaniem się wstecz, ani nie wyrywając się na złamanie karku przed siebie. Czas oswojony ZAWSZE jest tu i teraz, podając na swej dłoni Obecną Chwilę - jedyną, jaka naprawde istnieje.
-
Chciałabym Ci ofiarować tyle Czasu, abyś bez końca zatracił się w prostej radości posiadania go. Abyś zapomniał o wszystkich smutkach i troskach codzienności - i jak liść na wodzie pozwolił się - bez lęku o to, co będzie dalej - nieść coraz dalej i dalej na fali swoich myśli... Tych właśnie, które nigdy nie miały prawa głosu, zakrzyczane pośpiechem, gaszone w popłochu jak niedopałek papierosa dopalanego po kryjomu... Abyś płynął, zapominając podzielić je rutynowo na myśli dobre i złe, mądre i głupie, smutne, wstydliwe, zwariowane... Niechby Cię tylko niosły - przemieszane tak bardzo, że już bardziej nie można! A Ty-liść patrzyłbyś tylko w wielkim zadziwieniu na wszystkie mijane po drodze sprawy, które nagle przestały być górami lodowymi, o które bez końca rozbijałeś się każdego dnia - a teraz stały się tylko małymi kamieniami niedbale rozrzuconymi wzdłuż brzegu rzeki. Twojej rzeki Zapomnienia...
-
Gdyby teraz stanęła przede mna Dobra Wróżka i powiedziała mi, że mogę Ci ofiarować tylko jedną rzecz z całego jej kufra Cudownych Rzeczy do rozdania, który właśnie przede mna stawia - chyba bez większego zastanowienia wybrałabym dla Ciebie ... Czas. Tak, właśnie to bardzo chciałabym Ci dać w darze! Czas, który pozwoliłby Ci się wreszcie odnaleźć... Pozbierać pogubione tak głupio po drodze marzenia, które niewiadomo kiedy wysypały Ci się jak szklane kulki z dłoni i potoczyły w takie dziwne strony... Czas, który miałby - jak to Czas - cudowną zdolność zatrzymywania się w miejscu, choć ludzie w to nie wierzą... Przystawałby sobie tak między jedną a drugą chwilą na tyle długo, abyś zdążył dotknąć wreszcie bez pośpiechu tego wszystkiego, co ciągle Ci umyka... Abyś nie bał się dotknąć linii tęczy na wysokim niebie, choć to przecież tylko na wyciągnięcie ręki... Abyś odnalazł piękno muzyki w trzepocie ptasich skrzydeł.. . Abyś jak dziecko przysiadł pod promieniem słońca i wsłuchał się w śpiew własnego serca. A ono śpiewa tak pięknie, tak mądrze... Choć trzeba znaleźć Czas - między jedną a drugą chwilą - aby ten śpiew usłyszeć...
-
WITAJ BIESIADO SREBRNA AKACJO___witaj JARZEBINKO_______czyzbys jeszcze przesiadywala nad woda? Smutno bez Ciebie! Przybywaj :D \"PODARUNEK DLA PRZYJACIELA\" Mój Przyjacielu... Odkąd jesteś, stare drzewa w moim ogrodzie tak radośnie wyciągają swoje ramiona ku słońcu... I nawet deszcz nie pada już wielkimi kroplami smutku z nieba. A klucz dzikich gęsi niosących na skrzydłach wiosnę układa się w Twoje imię... Jesteś moją cudowną Ksiegą - przez przypadek odnalezioną gdzieś na starym zapomnianym strychu życia. Co za radość wiedzieć, że nigdy nie będę w stanie doczytać jej do końca...! Choć tyle tam do przeczytania... Pozwól mi wyczytywać z siebie to wszystko, co przez całe lata ze strachu tak bardzo kryłeś przed innymi ludźmi. Pozwól, aby moje dłonie drzały ze wzruszenia, gdy będę nimi przekładać kolejne strony tej księgi... Porobię sobie zakładki z Fascynacji i Nienasycenia, aby nic mi po drodze nie umknęło. Pozdrawiam bardzo serdecznie!
-
- Każdy ma w tym jakąś swoją cząstkę - powiedział wiatr. - I każdy otrzyma swoją cząstkę. - To mówiąc wiatr rozwiał różane płatki po żywopłocie, gdzie lśniły krople rosy i świeciły promienie słońca. - To jest moja cząstka - powiedział wiatr. - Widziałem dzieje każdej róży i opowiem je teraz po całym świecie. Powiedz mi teraz ty, która z róż była najszczęśliwsza? Musisz to powiedzieć, bo ja już się dosyć naopowiadałem. Andersen H.Ch Zycze milej niedzieli Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!
-
I staruszka patrzyła z dziecięcą radością na kwiat, , myślała pewnie o dawno minionych latach świeżej młodości. - W szybie była dziura - powiedział wiatr - mogłem się tam z łatwością dostać - widziałem błyszczące młodością oczy staruszki i ułamaną, piękną różę w kieliszku od wódki. Najszczęśliwszą ze wszystkich róż. Wiem o tym. Mogę to o niej powiedzieć. Każda róża z krzewu w ogrodzie miała swoją historię. Każda myślała, że jest właśnie najszczęśliwsza, a wiara uszczęśliwia. Ale ostatnia róża na krzaku myślała, że jednak jej szczęście przewyższa inne. - Ja przeżyłam wszystkie. Jestem ostatnia, jedyna, najukochańsze dziecko matki. - A ja jestem matką ich wszystkich - powiedział krzak różany. - Ja! - powiedział promień słońca. - I ja! - powiedział wiatr i pogoda. cdn
-
Inna róża na poły jeszcze w pąku, może najładniejsza z całego krzewu, dostała się na główne miejsce w artystycznie związanym bukiecie ogrodnika; zabrano ją do domu młodego, możnego pana i pojechała z nim razem karetą; tkwiła pomiędzy innymi kwiatami i piękną zielenią jako najpiękniejsza; dostała się tam, gdzie było uroczyście i radośnie. Panowie i panie siedzieli w blasku tysięcy lamp, muzyka grała, sala teatralna zalana była światłem, a kiedy pośród burzliwych okrzyków oklaskiwana młoda tancerka ukazała się na scenie, do jej nóg spadł cały deszcz kwiatów, bukiet obok bukietu. Upadł także bukiet, w którym tkwiła cudowna róża jak drogocenny kamień; czuła ona w całej pełni niesłychane szczęście, zaszczyt, blask, który ją otoczył; dotknęła ziemi i zaczęła tańczyć, podskakiwać, przeskakiwała deski i padając odłączyła się od łodygi. Nie doszła do rąk tej, której składano hołdy, potoczyła się za kulisy, gdzie wziął ją chłopak maszynista, zobaczył, jaka była piękna i jak cudownie pachniała, chociaż nie miała łodygi. Wsadził ją do kieszeni i kiedy wieczorem wrócił do domu, włożył ją do kieliszka od wódki, gdzie całą noc przeleżała w wodzie. Wczesnym rankiem postawiono ją przed starą babką, która bezsilnie siedziała w fotelu. Babka spojrzała na piękną, złamaną różę i ucieszyła się jej zapachem. - Nie stoisz na stole u bogatej, wytwornej panny, tylko u ubogiej, starej kobiety, ale tutaj jesteś jak cały różany krzew; jakże jesteś piękna! cdn
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 155