Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JODLA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JODLA

  1. JODLA

    BIESIADA

    Nasz rodzinny dom,,,,, Irena P., lat 36, psycholog Stary dom po dziadkach odmienił nasze życie. Myślę, że to ich zasługa, bo wychowali nas tak, że bez względu na okoliczności czuliśmy się prawdziwą rodziną. Od lat nie spotykałam się z rodziną. Nie dlatego, żebym jej nie miała lub żebyśmy byli skłóceni. A nic podobnego! My, po prostu, nie spotykamy się, bo każde mieszka gdzie indziej, ma swoje problemy, wszyscy są zabiegani i nikt nie ma wolnej chwili nawet dla rodzeństwa, o dalszym kuzynostwie nie wspominając. Zresztą, nie tylko u nas tak się dzieje. Myślę, że to dzisiejsze czasy są takie jakieś... nierodzinne. Nie znam ani jednej osoby, która mieszkałaby w dużym domu, zbudowanym przez dziadka albo i pradziadka, razem z kilkoma pokoleniami babć, ciotek, kuzynek prawdziwych i \"przyszywanych\"... A przecież kiedyś, to było zupełnie oczywiste, prawie wszyscy tak żyli, moja babcia też. Dom zbudowali jej rodzice. Od głównego parterowego korytarza odchodziły na boki cztery odrębne mieszkania, każde dwupokojowe z kuchnią i łazienką. Na piętrze były jeszcze trzy takie same mieszkania, z których jedno moi pradziadkowie przewidzieli dla siebie, a jedno dla \"starszych państwa\", czyli moich prapradziadków. Dom był solidnie i starannie wykonany. Takie domy stoją nieraz wieki, to nie to, co paskudne, PRL-owskie bloki z wielkiej płyty. Póki dzieci były małe, te mieszkania były wynajmowane i przynosiły niebogatej rodzinie znaczący dochód. Z czasem, kiedy dorastały, przejmowały kolejne mieszkania. Jedno z takich odrębnych mieszkań na parterze dostała moja babcia, kiedy wyszła za mąż. cdn
  2. JODLA

    BIESIADA

    Juz jestem JARZEBINKO!!! Bylam z babcia w szpitalu na pobranie krwi.I znow zadziwilam sie,,,, Otoz w tym szpitalu dostaje sie do reki pager z numerem rejestr. Kiedy wzywaja,,,,pager gra melodyjke i swieci.Wiadomo,ze trzeba isc,,,,\"wzywaja\". Na pagerze pojawia sie numer.Nie wolaja po nazwisku!!! Weszlysmy do laboratorium,,,,pielegniarka obnizyla fotel by pacjentka usiadla.Potem znow go wzniosla i zabrala sie \"do dziela\". W tym laboratorium bylo 10 stanowisk.Fotele iscie krolewskie!Przy kazdym stanowisku monitor____za kazdym razem sprawdzaja dane w komputerze.Mowy nie ma o pomylce. Wystroj wnetrza szpitalnego przeroslo moje wyobrazenie.Olbrzymi ,przestrzenny holl___gustownie urzadzony, z sofami i fotelami dla wyczekujacych,,,, JARZEBINKO__________masz racje.Prowadzimy podwojne zycie.Mamy jedna wirtualna BIESIADE,a druga w kuchni.Tam to dopiero jestesmy w swoim zywiole!! Co dzisiaj gotujesz???Pewnie cos pysznego! Do zobaczenia
  3. JODLA

    BIESIADA

    JARZEBINKO_______________piekna piosenka,przyslowie,,, Wspaniala lekturka przy okazji,,,,subtelna
  4. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO Kochana JARZEBINKO_______________-witaj Wstalam i popedzilam z kawka na BIESIADE! Siedze tu juz chwile i jestem zaczytana,,,,rozczytana. Kiedy czytalam wywiad z p.Wojciechowska________wierze w kazde jej slowo.To takie trudne nawet do opowiedzenia. Nie mozemy ukladac dzieciom zycia.Nie mozemy zyc ich zyciem. Nie mozemy___to wiemy! Ale ciagle jestesmy z nimi myslami i sercem. Skad ja to znam? Kiedys wyczytalam,ze jak ciagle myslimy,by cos sie nie przydarzylo___niestety,przyciagniemy to!!!I nadchodzi!! Postanowilam myslec tylko pozytywnie i juz nie zaprzatam sobie glowy,,,,,a jezeli,,,,Nie ma jezeli i juz!!! Bylam nadopiekuncza matka.Nikomu z tym nie bylo dobrze! Az pewnego razu \"zrobilam ze soba porzadek\".Czy na pewno? Chociaz i teraz zdarzy mi sie z czym wyskoczyc,,,,wiec sama sie karce,,,,, Promieniuje milymi i pelnymi milosci myslami wobec swoich bliskich i napotkanych ludzi.Kocham swoje zycie.Kocham swoj swiat. Lubie Haline Frackowiak!! Uwielbiam Ja! Bylam na wielu jej koncertach! Jak zawsze substelna,elegancka i uwielbiana przez publicznosc. JARZEBINKO_______________dziekuje za piekne posty! Dostarczyly mi one wiele refleksji,,,, Pozdrawiam CIEBIE bardzo serdecznie
  5. JODLA

    BIESIADA

    Uświadomiła sobie, że istnieją dwa powody, które nie pozwalają ludziom spełnić swoich marzeń. Najczęściej po prostu uważają je za nierealne. A czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują, że spełnienie marzeń staje się możliwe w chwili, gdy się tego najmniej spodziewają. Wtedy jednak budzi się w nich strach przed wejściem na ścieżkę, która prowadzi w nieznane, strach przed życiem rzucającym nowe wyzwania, strach przed utratą na zawsze tego, do czego przywykli. Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało takie jak dawniej. Dobro i Zło mają to samo oblicze, wszystko zależy jedynie od momentu, w którym staną na drodze człowieka. Przypowieści zaczerpnięte z powieści Paulo Coelho "Demon i panna Prym".
  6. JODLA

    BIESIADA

    Oczywiście nie była to prawda i Chantal zaczęła się obawiać, że obcy zniechęci się i odejdzie. Prawdę powiedziawszy, sama sprowokowała to spotkanie w lesie, wybierając sobie na czytanie książki miejsce, obok którego nieznajomy - czy tego chciał, czy nie - musiał przejść w drodze powrotnej i zagaić rozmowę. Mogło to oznaczać nową obietnicę, kilka dni marzeń o nowej miłości i o podróży w nieznane, daleko od miejsca, w którym się urodziła. Jej serce zostało już wielekroć zranione, a mimo to wciąż wierzyła, że spotka mężczyznę swojego życia. Na początku przepuszczała wiele okazji, uważając, że to jeszcze nie ten. Dzisiaj wiedziała już, że czas ucieka nieubłaganie, i gotowa była opuścić Viscos z pierwszym lepszym, który zechce ją stąd zabrać, nawet gdyby nic do niego nie czuła. Z pewnością nauczy się go kochać, bo miłość to też tylko kwestia czasu. - To właśnie chciałbym wiedzieć: czy żyjemy w raju, czy w piekle? - przerwał jej rozmyślania nieznajomy. Wszystko przebiegało zgodnie z jej przewidywaniami - obcy wpadał w sidła. - W raju oczywiście. Tyle że jeśli ktoś zbyt długo żyje w miejscu doskonałym, zaczyna się nudzić. Rzuciła przynętę. Chciała przez to powiedzieć: "Jestem wolna i gotowa". Następne jego pytanie powinno brzmieć: "Tak jak pani?". - Tak jak pani? - spytał nieznajomy. Musiała być czujna i nie okazywać zanadto zainteresowania, bo mogłaby go wystraszyć. Kto ma wielkie pragnienie, nie powinien pić zachłannie. - Czy ja wiem? Czasami myślę, że tak, innym znów razem, że nie potrafiłabym żyć z dala od Viscos. Teraz należało udać obojętność. - No cóż, skoro nie chce mi pan powiedzieć nic o złocie, to podziękuję już za spacer. Wracam nad strumień, do mojej książki. - Chwileczkę! Złapał przynętę. - Oczywiście, wytłumaczę, dlaczego złoto znalazło się wśród tych skał. Po cóż inaczej przyprowadzałbym panią tutaj? cdn
  7. JODLA

    BIESIADA

    - Kim pan jest, u licha? I co pan tutaj robi? Dlaczego mi pan to pokazał? Przecież mogę powiedzieć wszystkim, co pan tu ukrył! - Ileż pytań naraz! - westchnął nieznajomy, wpatrując się w góry, jakby zapomniał o obecności dziewczyny. - Właśnie o to mi chodzi, żeby dowiedzieli się o tym inni. - Obiecał mi pan odpowiedzieć na każde pytanie. - Niech pani nie wierzy w obietnice. Świat jest ich pełen. Obietnic bogactwa, zbawienia, wiecznej miłości. Niektórzy sądzą, że mogą wszystko obiecać, inni zaś na to przystają, bo łudzą się, że zapewni im to lepszą przyszłość - tak chyba dzieje się w pani przypadku. Ci, którzy łamią obietnice, czują się bezsilni i sfrustrowani. To samo dzieje się z tymi, którzy gorączkowo chwytają się cudzych obietnic. Rozgadał się, opowiadał chaotycznie o swoim życiu, o pewnej nocy, która odmieniła całkowicie jego los, o kłamstwach, w które musiał wierzyć, bo inaczej nie sposób było pogodzić się z rzeczywistością. Wiedział, że powinien wyrażać się prościej, mówić językiem bardziej zrozumiałym dla dziewczyny. Jednak Chantal w lot pojęła, o co chodzi. Jak wszyscy starsi mężczyźni, chciał tylko uwieść młodą dziewczynę. Jak każdy człowiek, uważał, że za pieniądze można kupić wszystko. Jak wszyscy przybysze, pewien był, że dziewczęta z prowincji są wystarczająco naiwne, by przyjąć każdą propozycję, byle dawała im bodaj cień szansy na wyrwanie się w świat. Nie był niestety ani pierwszym, ani ostatnim, który próbował ją omamić w tak pospolity sposób. Niepokoiło ją tylko złoto, jakie jej proponował. Nigdy nie sądziła, że jest aż tyle warta. Pochlebiało jej to, ale jednocześnie przerażało. - Zbyt wiele doświadczyłam, aby wierzyć obietnicom - odpowiedziała, by zyskać na czasie. - Choć zawsze w nie pani wierzyła i nadal wierzy. - Myli się pan. Wiem, że żyję w raju. Znam Biblię i nie popełnię tego samego błędu, co Ewa, która nie potrafiła zadowolić się tym, co miała. cdn
  8. JODLA

    BIESIADA

    - Posłuchaj mnie. Posłuchaj opowieści o niebie i piekle, którą niegdyś przekazywano z pokolenia na pokolenie, ale dziś nikt już jej nie pamięta. Pewien człowiek wędrował ze swym koniem i psem. Zaskoczyła ich burza i schronili się pod ogromnym drzewem, w które uderzył piorun i wszyscy zginęli. Jednak człowiek ów nie zorientował się, iż opuścił już ten świat, i podjął na nowo wędrówkę ze swymi towarzyszami. - Człowiek, koń i pies wspinali się mozolnie po zboczu góry. Byli zlani potem i umierali z pragnienia, bo słonce grzało niemiłosiernie. Na zakręcie spostrzegli wspaniała bramę, całą z marmuru, prowadzącą na wyłożony bryłami złota plac, gdzie biło źródło krystalicznie czystej wody. Wędrowiec zwrócił się do strażnika pilnującego wejścia: "Witaj!". "Witaj, wędrowcze!". "Powiedz mi, cóż to za piękne miejsce?". "To niebo". "Jakie to szczęście, że trafiliśmy do nieba! Jesteśmy bardzo spragnieni". "Możesz wejść i napić się do woli" - odrzekł strażnik, wskazując źródło. "Mój koń i pies także są spragnieni". "Bardzo mi przykro, ale tutaj zwierzęta nie mają prawa wstępu". Wędrowcowi bardzo chciało się pić, ale nie zamierzał opuszczać w biedzie swoich przyjaciół. Z żalem podziękował strażnikowi i ruszyli w dalszą drogę. Wspinali się jeszcze bardzo długo i całkowicie już wyczerpani dotarli do starych, zniszczonych wrót prowadzących ku polnej drodze wysadzanej drzewami. W cieniu nieopodal leżał człowiek z głową przykrytą kapeluszem. "Witaj" - odezwał się wędrowiec. Wyrwany ze snu mężczyzna skinął tylko głową. "Umieramy z pragnienia, ja, mój koń i mój pies". "Pośród tych skał znajdziecie źródło. Możecie tam pić do woli". Kiedy już wszyscy ugasili pragnienie, wędrowiec podziękował nieznajomemu. "Wracajcie tu, kiedy tylko przyjdzie wam na to ochota". "Powiedz mi, jak nazywa się to miejsce?". "Niebo". "Niebo? Przecież strażnik marmurowej bramy powiedział, że niebo jest tam!". "Tam nie było nieba, tylko piekło". Wędrowiec poczuł się zbity z tropu. "Nic z tego nie rozumiem. Jak mogą piekło nazywać niebem? Pewnie niejeden człowiek dał się oszukać!". "Tak naprawdę to oddają nam wielka przysługę, bo tam zostają wszyscy, którzy są zdolni porzucić w biedzie swoich najlepszych przyjaciół...". cdn
  9. JODLA

    BIESIADA

    Mężczyzna i kobieta żyli w rajskim ogrodzie, rozkoszując się wszystkimi wspaniałościami, jakie tylko można sobie wymarzyć. Istniał tam jeden tylko zakaz - nie wolno im było poznać, co to Dobro i Zło. Pan Wszechwładny mówił im (Gn: 2,17): z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść. Lecz pewnego pięknego dnia zjawił się wąż. Zapewniał, iż poznanie ważniejsze jest od samego raju i dlatego powinni je posiąść. Kobieta wzbraniała się, twierdząc, iz Bóg zagroził im śmiercią, lecz waż uspokoił ją, że wręcz przeciwnie, w dniu, w którym poznają, co to Dobro i Zło, staną się równi Bogu. Przekonana w ten sposób Ewa zjadła zakazany owoc, a połowę dała Adamowi. Pierwotna harmonia raju została wówczas zniweczona, a kobieta i mężczyzna wygnani i przeklęci. Jednak Bóg wypowiada wtedy niejasne i tajemnicze zdanie, którym zdaje się przyznawać rację wężowi: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło. Podobnie jak staroeuropejski mit nie wyjaśnia, do kogo modlił się bóg czasu, który przecież jest panem wszechwładnym - Biblia też nie mówi do kogo wypowiada te słowa jedyny Bóg, ani dlaczego, skoro jest jedyny, używa sformułowania: taki jak My. cdn
  10. JODLA

    BIESIADA

    Pierwsza opowieść o Podziale powstała w starożytnej Persji. Bóg czasu, stworzywszy wszechświat, był świadom jego harmonii, lecz zabrakło mu w niej czegoś niezwykle ważnego - towarzysza, z którym mógłby cieszyć się całym tym pięknem. Przez tysiące lat modlił się o potomka. Opowieść nie objaśnia, do kogo kierował swe modły, jako że był wszechmocny, jedyny i najwyższy, jednakże modlił się tak długo i taż żarliwie, że w końcu stał się brzemienny. Gdy zdał sobie sprawę, ze jego modlitwy zostały wysłuchane, przeraził się. Wiedział bowiem, iz równowaga kosmosu jest bardzo chwiejna. Było już jednak za późno - dziecko zostało poczęte. Zdołał jedynie sprawić, by dziecię w jego łonie podzieliło się na dwoje. Legenda głosi, iz z modłów boga czasu zrodziło się Dobro, Ormuzd, a z jego wyrzutów sumienia Zło, Aryman - bracia bliźniacy. Zaniepokojony, przygotował wszystko tak, by Ormuzd pierwszy opuścił jego łono i mógł dopilnować, by Aryman nie wywołał zamętu we wszechświecie. Jednak Zło było sprytne i przebiegłe. Udało mu się odepchnąć Ormuzda w czasie porodu i pierwsze ujrzało światło gwiazd. Niepocieszony Bóg czasu postanowił dać Ormuzdowi sprzymierzeńców i stworzył ludzki ród, który miał walczyć u jego boku, aby pokonać Arymana i uniemożliwić mu panowanie nad światem. Według perskiej legendy ludzie są sprzymierzeńcami Dobra i w myśl tradycji mają w końcu zwyciężyć. Natomiast inna opowieść o Podziale w zgoła odmiennej wersji, pojawiła się wiele wieków później - człowiek stał się w niej narzędziem Zła. cdn
  11. JODLA

    BIESIADA

    "Przed wieloma laty pewien pustelnik, znany później jako święty Sawin, mieszkał w jednej z okolicznych grot. Viscos było wówczas przygranicznym miasteczkiem, zaludnionym przez zbiegłych bandytów, przemytników, prostytutki, łotrów i awanturników poszukujących towarzystwa ludzi sobie podobnych, morderców zbierających siły przed kolejną rzezią. Najgorszy z nich, Arab imieniem Ahab, panował nad całą okolicą, ściągając ogromne podatki od wieśniaków, którzy starali się mimo wszystko jakoś wiązać koniec z końcem i godnie żyć. Pewnego dnia Sawin opuścił swoją grotę, udał się do domu Ahaba i poprosił o nocleg. - Czyżbyś nic o mnie nie słyszał? - roześmiał się szyderczo Ahab. - Jestem łotrem, który ściął wiele głów na tych ziemiach. Twoje życie nic dla mnie nie znaczy. - Wiem o tym - odrzekł Sawin. - Ale dość już mam mojej pustelni i chciałbym spędzić przynajmniej jedną noc pod twoim dachem. Ahabowi nie w smak była sława świętego, która mogła się równać tylko z jego sława - nie chciał się nią dzielić z kimś tak sławnym jak Sawin. Dlatego postanowił zabić go jeszcze tej samej nocy, aby pokazać wszystkim, że to on jest jedynym prawowitym władcą Viscos. Jakiś czas gawędzili. Ahaba poruszyły dwa słowa świętego, jednak był człowiekiem podejrzliwym i od dawna nie wierzył już w Dobro. Wskazał Sawinowi posłanie i ku przestrodze zaczął ostrzyć nóż. Sawin przyglądał mu się przez jakiś czas, po czym zamknął oczy i zasnął. Ahab ostrzył nóż przez całą noc. Wczesnym rankiem, gdy Sawin obudził się, ujrzał Ahaba płaczącego przy jego posłaniu. - Nie wystraszyłeś się mnie, ani też pochopnie nie osądziłeś. Ty pierwszy spędziłeś noc pod moim dachem, wierząc, że jestem dobry i zdolny dać schronienie potrzebującym. Ponieważ wierzyłeś, że mogę postąpić uczciwie, nie mogłem zrobić inaczej. Z dnia na dzień Ahab porzucił bandyckie życie i zaczął na swoim terenie wprowadzać zmiany. Wtedy to Viscos przestało być przygraniczną kryjówka dla szumowin i stało się ośrodkiem handlu. cdn
  12. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ DRZEWKO OLIWNE! Najmocniej przepraszam,,,,nie zauwazylam .Weszlas tak cichutko na BIESIADE!!!!Hi hihihi,,,, Dziekuje za piekny wiersz Ciesze sie,ze zagladasz do nas. Pamietaj,ze czekamy tu na Ciebie. Wierze,ze Twoje sprawy ukladaja sie po Twojej mysli.Trzymam kciukiZycze pomyslnosci Mam nadzieje,ze w ten weekend znow spotkamy sie w naszym miejscu.Czekam na wiadomosc:D Pozdrawiam CIEBIE bardzo serdecznie
  13. JODLA

    BIESIADA

    Michał Gasz, aktor scen muzycznych, laureat telewizyjnej "Szansy na sukces" w 2005 r., jeden z solistów oratoriów Piotra Rubika, ukończył turystykę międzynarodową w GWSH w Katowicach. Najważniejszy był udział w "Szansie na sukces". To był wrzesień 1999 r., kiedy w końcu zdecydowałem się na wyjazd z rodzinnego Chmielowa do Warszawy na casting. Chętnych było ponad 1500. Dopiero koło północy zaśpiewałem przed komisją "Szczęśliwej drogi już czas" i myślę, że to był proroczy utwór. Chociaż nie zostałem zakwalifikowany. Po przesłuchaniu kazano mi czekać na wiadomość. Po trzech miesiącach dostałem propozycję przyjazdu na nagranie "Szansy na sukces". Gwiazdą miał być zespół Myslovitz. Pierwszy raz występowałem przed kamerami. Wojciech Mann, który był od dzieciństwa moim idolem, wylosował dla mnie utwór "Balladka My". Moje wykonanie spodobało się i otrzymałem wyróżnienie. Elżbieta Skrętkowska zaproponowała mi udział w koncercie laureatów, a potem w specjalnych wydaniach programu. Od tej pory jesteśmy w stałym kontakcie. Zdarza się, że dzwoni do mnie, żeby dowiedzieć się, co robię, doradzić. Dzięki niej poznałem Elę Zapendowską, która zaprosiła mnie do prowadzonych przez nią i Andrzeja Głowackiego warsztatów wokalno-aktorskich. Nauczyłem się tam obycia scenicznego, warsztatu, nabrałem pewności siebie. I kiedy w 2005 r. wystąpiłem w "Szansie na sukces" i zaśpiewałem "Papierowe ptaki" Krystyny Prońko, byłem świadomy tego, co robię. Wygrałem i to otworzyło mi wiele drzwi. Zgłosiłem się na casting w Teatrze Rozrywki w Chorzowie do roli Toniego w musicalu "West Side Story", który miał reżyserować Laco Adamik. W castingu brały udział osoby, które już miały na koncie role teatralne, jednak Adamikowi właśnie ja się spodobałem. Jestem wdzięczny, że dał mi szansę sprawdzenia się w tak dużej roli, w tak ogromnym przedsięwzięciu, przed widownią liczącą 500 osób. Odkryłem, że teatr muzyczny jest moim żywiołem. Posypały się następne propozycje. Gram w "Kramie z piosenkami" w reżyserii Laco Adamika w Częstochowie, a krakowski Teatr im. Słowackiego zaprosił mnie do galowego spektaklu w setną rocznicę śmierci Stanisława Wyspiańskiego "Zaduszki - Wyspiański". "Szansa na sukces" pomogła mi też w zostaniu solistą Piotra Rubika. W 2007 r. Ela Skrętkowska zaprosiła mnie do programu wielkanocnego. Wykonałem "Zdumienie" Piotra Rubika. Spodobało mu się i zaprosił mnie na przesłuchanie, gdy poszukiwał solistów. Najpierw zaśpiewałem w kantacie "Zakochani w Krakowie", a potem uczestniczyłem w trasie koncertowej jako solista. Jeździliśmy po całym kraju. Miałem tremę, bo wiedziałem, że stary skład miał wielu wielbicieli. Spoczywała na mnie wielka odpowiedzialność. Istotne jest kreowanie indywidualności. Piotr jest wyjątkowym artystą, profesjonalistą w każdym calu, a przy tym ciepłym i wyrozumiałym człowiekiem. Byłem dumny, że to właśnie mnie (z Anią Lubieniecką) powierzył wykonanie utworu "Świat się kończy" w teledysku, który promuje jego nowe dzieło "Habitat - Oratorium dla Świata". To takie nasze pierwsze wspólne dziecko. To niezwykłe doświadczenie, kiedy śpiewa się z chórami i z tak olbrzymią orkiestrą. Zwykle po koncercie publiczność szaleje, wstaje, klaszcze. Na to się czeka i dla tego warto żyć!
  14. JODLA

    BIESIADA

    Śpiewać - jak to łatwo powiedzieć? Wysłuchała Małgorzata Szamocka.
  15. JODLA

    BIESIADA

    Praca nad rolą w Buffo trwa przez cały czas wystawiania danego spektaklu. Przed każdym występem próbuje się całość. Pan Janusz (Józefowicz, przyp. red.) wie, czego chce i stara się to wyegzekwować, nawet krzykiem. Wiele się tam nauczyłam, miałam fanów, którzy w internecie założyli mój klub. Moje życie ograniczało się do teatru i szkoły. Udało mi się nieźle zdać maturę, dostałam się na psychologię. Po trzech latach w Buffo zaczęłam mieć wrażenie, że się nie rozwijam. I wtedy pojawił się Piotr Rubik. Potrzebował nagłego zastępstwa. Kiedy rozpadł się stary skład jego solistów, Piotr zadzwonił do mnie o północy z prośbą, żebym nazajutrz z nim zaśpiewała. Przefaksował nuty. Byłam przerażona, bo nie znałam muzyki, a mieliśmy wystąpić tylko we dwoje. Sytuacja była ekstremalna, ale postanowiłam, że mu pomogę. W drodze na koncert do Olsztyna uczyłam się tekstów. Po raz pierwszy śpiewałam te utwory. I to z orkiestrą. To był niezapomniany koncert. Publiczność kilka razy wywoływała nas do bisów. Potem zaprosił mnie do zaśpiewania podczas koncertu "Zakochani w Krakowie", na krakowskim rynku. To było fajne przeżycie. Świetnie mi się z nim pracowało. Zrównoważony, traktuje solistów jak partnerów. Pracując z nim, mogę też grać w musicalach i mam czas na studia. To ważne, bo nie wiadomo, jak długo będę mogła się ze śpiewania utrzymać. Nie trwonię pieniędzy. Odkładam i inwestuję, żeby mieć na dalszą naukę. Marzę o tym, żeby uczyć się aktorstwa musicalowego, na Broadwayu. Szansa dała mi szansę
  16. JODLA

    BIESIADA

    Mam teraz bardzo gorący okres. Codzienne próby, wielogodzinne treningi do "Tańca z gwiazdami", koncerty, ale zawsze chciałem, by tak właśnie wyglądało moje życie... Trzeba mieć odwagę walczyć o swoje marzenia. Rzucono mnie na głęboką wodę Zosia Nowakowska, zadebiutowała rolą Julii w musicalu Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy "Romeo i Julia", od 2004 do 2007 r. aktorka i wokalistka teatru muzycznego Studio Buffo, od 2007 r. jest jedną z nowych solistek Piotra Rubika. Rok 2004 był wyjątkowy: miałam 16 lat i nie sądziłam, że moje życie tak diametralnie się zmieni. Namówiona przez rodziców i nauczycielkę śpiewu Marzenę Osiewicz pojechałam na casting do musicalu "Romeo i Julia". Zgłosiło się mnóstwo osób, ale tylko ja i Krzyś Rymszewicz (przyszły Romeo) zostaliśmy zaproszeni na obóz przygotowawczy do Ojcówka pod Warszawą. Przed wyjazdem z domu płakałam: miałam już wakacyjne plany, a poza tym nie lubiłam oddalać się od rodziców. W Ojcówku było 50 osób i od rana do nocy mieliśmy zajęcia z tańca, śpiewu, interpretacji tekstu. Co tydzień przyjeżdżał Janusz Józefowicz i decydował, kto zostaje, a kto jedzie do domu. Tak tęskniłam za domem, że nawet chciałam być odrzucona. Kiedy okazało się, że będę grała Julię, nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy płakać. Musiałam przenieść się do Warszawy i do liceum z indywidualnym tokiem nauczania. Próby trwały od południa do wieczora, potem doszły spektakle i dopiero koło 23. docierałam do wynajętego z koleżankami z Buffo mieszkania. Szybko musiałam dorosnąć. Moi rówieśnicy mieli problemy z wyrwaniem się z domu na imprezę, a ja z płaceniem rachunków, sprzątaniem, praniem. Nagrywałam piosenki do musicalu, śpiewałam w telewizji, występowałam na Torwarze, gdzie graliśmy "Romea i Julię". Już w grudniu powierzono mi rolę Anki w kultowym "Metrze". To było wyzwanie, przecież grała ją m.in. podziwiana przeze mnie Kasia Groniec. cdn
  17. JODLA

    BIESIADA

    Po Sopocie ukazał się mój debiutancki album - "Myśli warte słów". Od 2000 r., kiedy to przeniosłem się do Warszawy, utrzymywałem się tylko ze śpiewania. Młodych, utalentowanych ludzi jest mnóstwo, ale niewielu ma takie szczęście, jakie ja miałem. Choć nie od razu wszystko dostałem na tacy - na nagranie solowej płyty musiałem czekać siedem lat. Niezależnie od solowej kariery wciąż występuję w teatrze Roma, co daje mi niesamowitą satysfakcję. Wiele zawdzięczam dyrektorowi Wojciechowi Kępczyńskiemu, który dał mi szansę i zaufał. Grałem pierwszoplanowe role i wystąpiłem w ponad 1300 spektaklach, ale na przestrzeni siedmiu lat to nie tak dużo. Teraz przede mną kolejne wyzwanie, rola Eryka w musicalu "Upiór w operze". To postać trudna i pełna skrajnych emocji. Ostatnio zdecydowałem się na udział w programie "Taniec z gwiazdami". Nie sądziłem, że nauka tańca będzie dla mnie tak morderczym wysiłkiem. Podjąłem się tego, bo pomyślałem, że nadarza mi się, być może jedyna w życiu, okazja nauki tańca pod okiem zawodowej tancerki. Ale dopiero przed pierwszym odcinkiem tego programu pojąłem, że startuję w dyscyplinie zupełnie mi nie znanej i nie jestem w stanie przewidzieć, jak się zaprezentuję. Stres był ogromny, ale zabawa i satysfakcja z udanego tańca olbrzymia. Choć brakuje mi już dziurek w pasku, bo tak schudłem, chciałbym dotrwać do odcinka, w którym zatańczę sambę... Niedawno miałem też okazję nagrać swój pierwszy duet z Eweliną Flintą "Nie kłam, że kochasz mnie". Utwór promuje film Piotra Wereśniaka "Nie kłam kochanie". cdn
  18. JODLA

    BIESIADA

    Łukasz Zagrobelny - wokalista i aktor, absolwent Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, od 2000 r. związany z Teatrem Muzycznym Roma. W 2007 r wziął udział w 44 konkursie Sopot Festiwal i wydał solową płytę \"Myśli warte słów\". Od zawsze ciągnęło mnie na estradę. Już w przedszkolu śpiewałem na akademiach. Mama dostrzegła, że mam dobry słuch i zapisała mnie do szkoły muzycznej. Przez 14 lat grałem na akordeonie. Ale zawsze chciałem śpiewać i występować na scenie. W 1997 r., podczas eliminacji do Debiutów w Opolu, spotkałem Elżbietę Zapendowską, która uświadomiła mi, jak wiele jeszcze muszę się nauczyć. Zaprosiła mnie też na wakacyjne warsztaty, a potem przez cały następny rok, raz w tygodniu, przyjeżdżałem do niej na lekcje śpiewu. Pokazała mi, że piosenki nie wystarczy tylko dobrze zaśpiewać, ale - co ważne - trzeba ją jeszcze zinterpretować. W 1999 r. podczas koncertu Debiutów w Opolu przeszedłem prawdziwy sceniczny chrzest. Pierwszy występ i to przed olbrzymią publicznością. Śpiewałem trudną piosenkę Mietka Szcześniaka \"Przyszli o zmroku\". Występu nie pamiętam, ale nie byłem zadowolony, wy-padłem poniżej swoich możliwości. Jednak to on zadecydował o mojej przyszłości. Okazało się, że dostrzegł mnie kierownik muzyczny Teatru Roma Maciek Wałkuski i zaprosił na casting do musicalu \"Miss Saigon\". Dostałem angaż. Gram w tym teatrze do dziś. Zapamiętała mnie też prowadząca koncert Natalia Kukulska. Rok później zaprosiła do swojego chórku. Śpiewałem w nim przez siedem lat. Zaprzyjaźniliśmy się i dzięki niej nauczyłem się szacunku do słuchacza, nawiązałem wiele kontaktów, poznałem wspaniałych muzyków. Zwiedziłem z nią pół świata i byłem na prywatnej audiencji u Jana Pawła II. Tego przeżycia nie da się z niczym porównać. Natalia namawiała mnie do pracy nad solowym albumem, skontaktowała z Piotrem Siejką, który moim demo zainteresował wytwórnię QL Music i z nią podpisałem kontrakt. Zacząłem pracę nad płytą i da- lej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Demo piosenki \"Nieprawda\" zostało wysłane i zakwalifikowane w konkursie Sopot Festiwal 2007. Nie mogłem w to uwierzyć, zaczęły spełniać się moje marzenia.
  19. JODLA

    BIESIADA

    Koncerty są mi niezbędne do życia. W trasie zachowuję się jak cyborg: śpię półtorej godziny, dziennie gramy dwa koncerty, pokonujemy ogromne odległości, a na scenie zapominam o wszystkim. Najważniejsza jest publiczność. Jeśli jest fajna, to chce się zaśpiewać tak, żeby podziękować za dobrą energię, którą daje. Gdy oporna, muszę ją rozruszać. Zimą, kiedy mniej gramy, ja i cały zespół, popadamy w depresję. Nie możemy się doczekać sezonu, choć wiemy, że będzie morderczy. Od trzech lat nie byłam na wakacjach. Nie żałuję - taka jest specyfika zawodu, który wybrałam i który kocham. Nie jestem w stanie niczego zaplanować, również w życiu osobistym. Żyję w biegu, na ciągłej emocjonalnej huśtawce. Trudno znaleźć osobę spoza branży, która zrozumie taki styl życia. Dlatego niełatwo znaleźć partnera. Taka jest cena popularności, dlatego o większej sławie nie marzę. Doświadczyłam już tego, że od gwiazdy wymaga się, żeby zawsze pięknie wyglądała, była uśmiechnięta, gotowa rozdawać autografy. Nie może być zmęczona, bo zostanie to odebrane jako zadzieranie nosa, kaprysy, fochy. Jestem realistką. Wiem, że to moje śpiewanie może się kiedyś skończyć, ale marzę, by utrzymać się na rynku tak długo jak Maryla Rodowicz, którą bardzo cenię i która wiem, że po cichu mi kibicuje. Udało się dzięki życzliwym ludziom!!!!!
  20. JODLA

    BIESIADA

    Moja droga do sukcesu nie była łatwa. Przez sześć lat musiałam walczyć o wydanie następnej płyty. To był bardzo trudny okres. Nagrałam mnóstwo "demówek" i chodziłam z nimi po wytwórniach. Usłyszałam tyle nieprzyjemnych rzeczy, że powinnam się poddać, ale postanowiłam, że udowodnię, na co mnie stać. Po jakimś czasie pojawiły się problemy finansowe, musiałam też nadrabiać szkolne zaległości. To był najgorszy okres w moim życiu, ale przekonałam się, że jestem w stanie dużo udźwignąć. W tym zawodzie konieczna jest determinacja, a ja byłam zdeterminowana. I choć każdy mógł mi wyrwać skrzydła, bo brakowało mi pewności siebie, wiedziałam, że jeśli nie będę śpiewać, będę nieszczęśliwa. Nie potrafiłabym się odnaleźć w innym zawodzie. Wówczas spotkałam Piotrka Siejkę, który zdecydował się zostać producentem mojej płyty. Skomponował też muzykę do napisanych przeze mnie osobistych tekstów. Trzy lata temu wystąpiłam na swoim pierwszym koncercie w Olsztynie. Strasznie się bałam: czy zdołam śpiewać przez 70 minut, co mam mówić, jak się zachowywać? A kiedy okazało się, że młodzież świetnie zna moje piosenki i razem ze mną śpiewa "Na kolana", byłam w szoku. Wtedy poczułam, że to, co robię, podoba się. Każdy kolejny występ mnie w tym utwierdzał. cdn
  21. JODLA

    BIESIADA

    Nie było łatwo. Musiałam liczyć tylko na siebie, wszystko było nowe. Szkoła, mieszkanie, środowisko. W 1999 r. nagrałam pierwszą płytę, ale ona tak do końca nie była moja. Teksty piosenek napisał Jacek Cygan - były dla mnie za poważne. Moje życie uczuciowe było wtedy w powijakach, a śpiewałam o miłosnych rozterkach. Potrzebowałam czasu. Sprawdziły się słowa Eli Zapendowskiej: żeby porządnie zaśpiewać, musisz najpierw coś poważnego przeżyć. Mimo że płyta nie odniosła sukcesu, przekonałam się, że muszę walczyć o swoje. Wtedy nauczyłam się dokonywania trudnych wyborów: matura czy trasa koncertowa z Edytą (Górniak, przyp. red.)? Propozycja zaśpiewania w jej chórku pojawiła się miesiąc przed egzaminem. Wybrałam trasę, bo wiedziałam, że maturę prędzej czy później zaliczę, a kilka miesięcy występów to szansa na zdobycie nowych doświadczeń. Potem był rok studiów na wydziale polityki społecznej i to nie był właściwy wybór. W końcu zdałam na wydział wokalistów jazzowych w Akademii Muzycznej w Katowicach. I nie żałuję - na roku trzynaście twórczych osobowości, zajęcia prowadzą wspaniali profesorowie o sporym dorobku artystycznym. Uważam, że najwięcej nauczyć się mogę właśnie od wokalistów. cdn
  22. JODLA

    BIESIADA

    Do wystartowania w "Szansie na sukces" zmotywował mnie znajomy, który stwierdził, że nigdy mi się nie uda wystąpić w tym programie. Udowodniłam, że nie miał racji - zakwalifikowałam się do odcinka z piosenkami Ewy Bem. Pamiętam, że kiedy już stałam w blasku reflektorów, miałam nogi jak z waty i trzęsłam się jak galareta. Była to piosenka "Wyszłam za mąż, zaraz wracam" i wygrałam. Ja, niepewna siebie dziewczyna z prowincji, zdobyłam uznanie takich autorytetów, jak: Ewa Bem, Elżbieta Skrętkowska, Elżbieta Zapendowska. To dodało mi skrzydeł. "Szansie" zawdzięczam też to, że zobaczyłam, jak się prezentuję, kiedy śpiewam. Patrzyłam w ekran i nie poznawałam siebie. Wyglądałam na opanowaną, rozluźnioną, a przecież się we mnie gotowało. Finał "Szansy na sukces" w Sali Kongresowej w Warszawie był dla mnie prawdziwym przełomem. Śpiewałam przed kilkutysięczną widownią, z orkiestrą i dużym zespołem. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Trzy razy bisowałam i po raz pierwszy poczułam, że te minuty spędzone na scenie są magiczne. Nic i nikt wtedy nie istnieje. Jestem tylko ja i publiczność. Zaczęłam wierzyć w siebie. Wygrałam, a nagrodą był występ na Koncercie Debiutów Opole' 97. Od tego czasu moje życie się zmieniło. Rodzice, przekonani przez Elę Skrętkowską, zgodzili się, żebym w wieku 17 lat sama przeprowadziła się do Warszawy. cdn
  23. JODLA

    BIESIADA

    Śpiewać - jak to łatwo powiedzieć? Małgorzata Szamocka Choć teoretycznie śpiewać każdy może, droga do kariery nie jest łatwa. Wiedzie pod górkę i rzadko bywa usłana różami, a jeśli już, to z kolcami... Ważne jest, kogo się na niej spotka, czy ten ktoś poprowadzi, czy raczej podstawi nogę. Opowiedzą o tym ci, którym dzięki talentowi połączonemu z uporem udało się zaistnieć na muzycznym rynku. Czy śpiewanie to dobry pomysł na życie? Dobre śpiewanie, z sensownym repertuarem - oczywiście Nie, to zbyt niestabilne źródło utrzymania, szczególnie w Polsce Może przez jakiś czas, ale na pewno nie na całe życie Nie pozwoliłam, by wyrwano mi skrzydła Katarzyna Cerekwicka, wokalistka, nagrała trzy solowe płyty: \"Mozaika\", \"Feniks\", \"Pokój 203\" (dwie ostatnie zdobyły status złotych), na Festiwalu Piosenki w Opolu zdobyła Superjedynkę w kategorii Przebój Roku 2006. To mama zaraziła mnie swoim marzeniem o zostaniu piosenkarką. Zawsze razem śpiewałyśmy, nawet charakterystyczną chrypkę po niej przejęłam. Jako dziecko uczyłam się gry na flecie i fortepianie w szkole muzycznej. Kiedy miałam 13 lat, wygrałam casting do Studio Buffo w Warszawie, ale rodzice nie mogli się przeprowadzić i zostałam w Koszalinie. Ponieważ lubiłam z tatą majsterkować, uczyłam się w liceum samochodowym i nadal śpiewałam na przeglądach. cdn
  24. JODLA

    BIESIADA

    Żyć, by cierpieć - to niegodne człowieka. Nie możemy tkwić w bólu. Musimy zanurzyć się w nim, żyć w nim w pełni, aby potem wykuć z niego schody, które przywiodą nas do świątyni radości. — Zenta Maurina Raudive Życie jest przewlekłą raną, która prawie nigdy nie przestaje boleć i nigdy się nie goi. — Aurore Dudevant (George Sand) Człowiek jest uczniem, cierpienie nauczycielem. — Alfred Musset
×