Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JODLA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JODLA

  1. JODLA

    BIESIADA

    Nieźle się spisałeś, tatusiu,,,,,, Była moim oczkiem w głowie i nagle – sam nie wiem, jak i kiedy – zaczęła traktować mnie, jak wroga. A ja czułem się coraz bardziej bezradny... Marysia rozchorowała się zaraz po świętach. – Umarł w butach. Muszę zalec w łóżku na co najmniej dwa tygodnie. Rozkaz lekarzaaa... apsik! – wychrypiała moja żona. Tak oto nasze plany sylwestrowe wzięły w łeb. Skoro już musiałem lecieć w interesach do Austrii, postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym i zabrać ze sobą Marysię. Cieszyła się na tę podróż, wśród znajomych krążyły legendy o sylwestrze w Wiedniu – a tu taki pech! – Weź ze sobą Anitę – zaproponowała praktyczna małżonka. – Szkoda, żeby się zmarnowała rezerwacja w hotelu i bilet na samolot. Ja tu sobie jakoś sama poradzę. – No, nie wiem... – miałem wątpliwości. Od jakiegoś czasu nie bardzo dogadywałem się z córką. W wieku 17 lat uważała się za osobę dorosłą, ale jej dojrzałość przejawiała się w lekceważeniu obowiązków i pyskowaniu. cdn
  2. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO GRABKU__________mysle,ze nie powinnismy watpic w jasnowidztwo. Niektorzy maja zdolnosci nadprzyrodzone,,, Niektorzy tez maja \"wyostrzona \"intuicje,,,,czuja,wyczuwaja na \"odleglosc\". JARZEBINKO kochana__________dziekuje za madre przypowiesci. Plynie z nich ,,,,,,prawdziwe pouczenie. Czytam je wlasnie przy kawce. Pozdrawiam bardzo serdecznie
  3. JODLA

    BIESIADA

    Tak jak rdza zżera metal, tak też zazdrosnych zżera zazdrość. Antyfanes
  4. JODLA

    BIESIADA

    Cudze życie, jak to daleko. Antoine de Saint-Exupery
  5. JODLA

    BIESIADA

    Krew pulsowała mi w głowie, a w uszach tak szumiało, że nie słyszałam już pani Wiktorii. Myślałam w kółko: Joasiu, wiem, że wiesz, jak mi wstyd. I czuję, że już mi wybaczyłaś. Ale czy ja wybaczę sobie? /Karolina/
  6. JODLA

    BIESIADA

    Następnego dnia wróciła pani Wiktoria. Przywiozła wspaniałe łupy. W ferworze pracy prawie udało mi się zapomnieć o spotkaniu z Joanną. – Nie było tu wczoraj nikogo w sprawie pracy? –rzuciła szefowa znienacka. – Miała przyjść Joasia, córka moich przyjaciół. – Była... – wyjąkałam – ale nie mówiła nic o pracy... To pani przyjaźni się z rodzicami pani Joanny? – Przyjaźniłam się. Oni już dawno nie żyją. Będzie z piętnaście lat, jak zginęli w wypadku. A Joasia już miała to dziecko... – Jakie "to" dziecko? – No, córeczkę. Jak się urodziła, dostała jeden punkt w skali Apgar. Potem stwierdzono porażenie mózgowe, bardzo ciężkie: dziewczynka miała być niewidoma i głucha. Ale Joasia postanowiła walczyć. Nauczyła się o tej chorobie wszystkiego, dotarła wszędzie. Na szczęście miała pieniądze, jeździła z małą do najlepszych klinik na świecie. I stał się cud – z miesiąca na miesiąc widać było postępy. – A ojciec dziecka? – No cóż... Nie dał rady. Odszedł. Niedługo potem zabrakło też rodziców. Wtedy Joasia sprzedała wszystko i kupiła dom pod Warszawą. Stworzyła tam ośrodek rehabilitacji dla dzieci. – Przecież utrzymanie takiego ośrodka musi kosztować majątek! – I kosztuje. Ale pieniądze zawsze jakoś się znajdują. Rodzice chorych dzieci płacą właściwie co łaska – czyli biedni wcale, a bogaci dużo – chętnie i z własnej woli. I jeszcze pozyskują hojnych sponsorów. – A co z dziewczynką? – Nigdy nie chodziła, ale poza tym... To było cudowne dziecko. Niestety. Nie przetrzymała kolejnego zapalenia płuc. Umarła dwa miesiące temu. Miała siedemnaście lat. Po jej śmierci Joanna przekazała ośrodek fundacji pomagającej dzieciom z porażeniem mózgowym. – Co ona teraz robi? – wydusiłam przez zaciśnięte gardło. – Szuka pracy. Myślałam, że zaczepi się tutaj na chwilę, choć wiem, że nie jest to praca na jej miarę. Ale póki co, byłaby wśród życzliwych ludzi... cdn
  7. JODLA

    BIESIADA

    dobrze – pomyślałam – niech wie, że inni też coś potrafią. Kończyłam ubierać moją "królową", jeszcze tylko pasek... – A może ten? – usłyszałam. Poczułam jak wzbiera we mnie złość. Znowu się pcha z dobrymi radami. A sama ubrana jak wiejska nauczycielka i to przedwojenna. Odwróciłam się i zlustrowałam Joannę od stóp do głów. Rzuciłam okiem na pasek, który mi podawała i niestety, był świetny! Jeszcze bardziej mnie to nakręciło. – Moja droga – rzuciłam słodko – sądząc po efektach, radzę sobie sama – krytycznym spojrzeniem obrzuciłam jej płaszcz, z pewnością pamiętający lepsze czasy, a potem spojrzałam jej w oczy. Nie było w nich zmieszania, tylko... czy ja wiem... jakby współczucie. Nie chciałam się nad tym zastanawiać. Na szczęście odezwał się dzwoneczek zwiastujący kolejną klientkę. Joanna pożegnała się i wyszła, a ja odetchnęłam z ulgą. Właściwie, co mi strzeliło do głowy, żeby tak kłamać? cdn
  8. JODLA

    BIESIADA

    A najgorzej było, kiedy zaczynałyśmy, jak to dziewczyny, gadać o ciuchach. – Ta sukienka jest za długa – mówiła – wyglądasz w niej niezgrabnie. – Gdybym miała takich bogatych starych jak ty – cedziłam ze złością – na pewno wyglądałabym zgrabniej. – Ale ja mówię tylko o skróceniu, to nic nie kosztuje – broniła się zmieszana, a ja czułam mściwą radość, że wprawiłam ją w zakłopotanie. A za chwilę było mi przykro, myślałam jaka to ja jestem wredna i fałszywa, i... winą za to obarczałam ją. Zatopiłam się we wspomnieniach, a Joanna ciekawie rozglądała się dookoła. – Pracujesz tutaj? – No tak, w pewnym sensie... To mój sklep! – palnęłam. – Taaak? – w jej głosie usłyszałam zdumienie. Pewnie wierzyć jej się nie chce, że ja, taka szara mysz mogłam do czegoś dojść. Żeby nie patrzeć jej w oczy, wróciłam do swojej "królowej dyskoteki". – A tak – zaczęłam wczuwać się w rolę właścicielki. – Pierwsze ciuchy przywiozłam z Paryża za pożyczone pieniądze, wstawiłam do sklepu znajomej, a jak się okazało, że świetnie trafiłam w gust klientek, wynajęłam lokal, zatrudniłam sprzedawczynie, teraz są na urlopie, a sama podróżuję po świecie. Wiesz, Londyn, Mediolan, wszędzie mam kontrahentów... – paplałam jak najęta. Joanna nie patrzyła na mnie, była jakaś zmieszana... cdn
  9. JODLA

    BIESIADA

    Oprócz mnie w sklepie pracowały po kilka godzin dziennie dwie studentki, co dawało mi dużą swobodę – zawsze mogłam wyjść coś załatwić, albo pójść wcześniej do domu. Ale przyszedł taki dzień, kiedy poczułam się zmęczona. Od dwóch tygodni byłam w sklepie cały czas sama. Jedna pracownica zachorowała, druga z narzeczonym postanowiła szukać lepszego życia w Irlandii. A pani Wiktoria znowu wyjechała. Obiecała, że po powrocie, poszuka kogoś do pomocy, ale na razie musiałam radzić sobie sama. I – powiem nieskromnie – radziłam sobie. Znów sprzedałam kompletny zestaw. Kiedy zadowolona klientka wyszła, zajęłam się ogołoconym manekinem. Dawną "kobietę z temperamentem" postanowiłam przemienić w "królową dyskoteki". Wyciągnęłam błyszczący top i obcisłą lateksową spódniczkę. Co by tu jeszcze dołożyć? W tej chwili znowu zadzwonił dzwoneczek u drzwi. – Dzień dobry – głos wydał mi się znajomy. Może to jakaś stała klientka? – Joanna! – zawołałam zdumiona. – Karolina! – ona też od razu mnie rozpoznała, choć nie widziałyśmy się... Ile? Chyba ze dwadzieścia lat! – Jak miło cię widzieć – w głosie Joanny drżało wzruszenie – Świetnie wyglądasz! – Ty też – odpowiedziałam. Choć nie do końca była to prawda. Joanna nie wyglądała świetnie – była mizerna, oczy miała podkrążone, a jej uśmiech nie był tak promienny jak kiedyś – ale wyglądała pięknie. Ona zawsze wyglądała pięknie – pomyślałam i poczułam w sercu ukłucie zazdrości. Zupełnie jak kiedyś... kiedy miałyśmy po dwadzieścia lat, byłyśmy pełne optymizmu, zapału i wiary w przyszłość. I obie byłyśmy studentkami pierwszego roku pedagogiki. I na tym, niestety, podobieństwa się kończyły. Ona była z Warszawy, ja z prowincji. Ona zjeździła już pół świata, ja nawet ćwierci Polski. Ona z zamożnego domu, obyta w towarzystwie i błyskotliwa, ja nieśmiała i zakompleksiona. A najdziwniejsze, że została moją najlepszą koleżanką. Tylko że zawsze okazywało się, że Joanna wie więcej, widziała więcej, słyszała więcej. Nie podkreślała tego, ale i tak było mi gorzko. cdn
  10. JODLA

    BIESIADA

    Wnętrze nie było typowo sklepowe, raczej wyglądało jak teatralna rekwizytornia. Przestronne szafy bez drzwi ukazywały przepastne wnętrza wypchane ciuchami – suknie porozwieszane na wieszakach, sweterki i bluzki poukładane na półkach, w szufladach apaszki, rękawiczki, szaliki. Między szafami stały małe stoliki a na nich pudełka z biżuterią, albo kapelusze. Przy każdej szafie stał manekin – stylizowana, smukła postać bez żadnej malowanej twarzy ani sztucznych loków. Każdy symbolizował właścicielkę zgromadzonej garderoby. Była więc kobieta biznesu ubrana w kostium wyrafinowanie skromny, bez żadnych ozdób, ale najwyższej jakości. Jej szafę wypełniały garsonki z prostymi spódniczkami, jedwabne koszulowe bluzki, tweedowe marynarki. Jej sąsiadka była romantyczną marzycielką – zwiewne sukienki, falbanki, koronkowe topy, kolory błękitne i fiołkowe. Kolejny zestaw należał do femme fatale – połyskujące czernie, miękkie aksamity, przejrzyste szyfony. Szefowa często wyjeżdżała, głównie do Paryża, gdzie polowała na różne okazje – przeceny, wyprzedaże. Przywoziła góry świetnych ciuchów. Resztę zostawiała mnie. Dlatego właśnie przychodziłam tak wcześnie do pracy. Te poranne godziny były najwspanialsze. Wybierałam, przebierałam, dobierałam. Wymyślałam moim manekinom imiona, charaktery, życiorysy i starałam się to wszystko wyrazić strojem. Potem jeszcze odrobina scenografii – może postawić obok fotel, rzucić niedbale różowe boa? Światło trzeba przytłumić, w tym zakątku powinien panować tajemniczy półmrok. I tak upływały mi te magiczne godziny, ni to pracy, ni zabawy. O dziesiątej otwierałam podwoje. Przychodziło sporo klientek i bardzo często brały gotowe, skomponowane przeze mnie zestawy. To było dowodem uznania dla mojej pracy. Pani Wiktoria też to doceniała i dawała temu wyraz w sposób godny szefa – czasem podwyżką, czasem premią, a zawsze miłym słowem. cdn
  11. JODLA

    BIESIADA

    Joanna od Anioła,,,,, Zawsze jej zazdrościłam. Gdybym to ja miała takie możliwości, takie życie – myślałam. Gdybym wiedziała, jakie ona ma życie.. Jak zwykle zaparkowałam przy samym wejściu do Galerii. O tej porze parking był pusty. Pan Bronek z ochrony ukłonił się szarmancko. – Dzień dobry pani Karolino. Pani jak zwykle pierwsza. – Jak zwykle – uśmiechnęłam się. Oczywiście, że pierwsza. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przychodził do pracy dwie godziny wcześniej. Ale ja to uwielbiałam. Sklep był piękny. Trzeba przyznać, że Wiktoria, właścicielka miała świetny pomysł. Może nazwa była zbyt wydumana: \"Paryska nostalgia\", ale cała reszta wydawała mi się doskonała. cdn
  12. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA_____________siedze ,czytam i przezywam,,, JARZEBINKO kochana__________dziekuje,dziekuje____Twoje posty sa takie pouczajace i jednoczesnie takie nam bliskie . GRABKU i ORZECH ____________-wiersze sa piekneDziekuje!! Wpadne pozniej i cos napisze,a teraz juz uciekam do obowiazkow____od rana mam urwanie glowy.Ruch jak w Rzymie. Pozdrawiam bardzo serdecznie
  13. JODLA

    BIESIADA

    http://www.youtube.com/watch?v=U6DsMS9txO0 Ta piosenka zegnam sie z WAMI KOCHANE DRZEWKA_________zycze milego dnia!! Pozdrawiam serdecznie!!
  14. JODLA

    BIESIADA

    Jedyny sposób ocalenia marzeń to hojność wobec samego siebie. Trzeba srogo rozprawić się z każdą próbą samokarania, choćby najłagodniejszego. Aby wiedzieć, kiedy stajemy się okrutni wobec siebie, musimy przemienić w ból fizyczny najlżejsze objawy bólu duchowego, takiego jak poczucie winy, wyrzuty sumienia, brak zdecydowania, tchórzostwo. Czyniąc ból duchowy fizycznym, poznajemy zło, jakie może on spowodować. Spośród wszystkich wymyślonych przez człowieka sposobów zadawania bólu sobie samemu najgorszym jest Miłość. Cierpimy zawsze dla kogoś, kto nas nie kocha, kto nas porzucił, dla kogoś, kto nie chce nas opuścić. Żyjemy samotnie, jeśli nikt nas nie kocha: mając żonę lub męża, czynimy z małżeństwa niewolę. To naprawdę potworne. Pielgrzym __P.C
  15. JODLA

    BIESIADA

    Sumienie to jest ten cichy głosik, który szepce, że ktoś patrzy. — Julian Tuwim
  16. JODLA

    BIESIADA

    I wtedy przyszłaś Ty, Mamo. Byłaś przy mnie, trzymałaś mnie za rękę i ocierałaś pot z czoła. Powinnam podziękować Ci, ale jakoś nie potrafiłam tego zrobić. Nie umiałam okazywać uczuć, uczyłam się tego powoli, krok po kroku. Również od Joasi. Nie umiałam, bo nie chciałam wcześniej umieć. Wiele rzeczy zrozumiałam dopiero wówczas, gdy Joasia pojawiła się na świecie. Zaczęło mi wreszcie zależeć. Dopiero, gdy sama zostałam mamą zrozumiałam, jak bardzo byłam niesprawiedliwa. Chciałabym Cię, Mamo przeprosić. Kiedyś pewnie czekałaś na te słowa. Bardzo żałuję, że nie padły. I nigdy ich nie usłyszysz. Nie wiesz, że zdałam maturę i pracuję, na razie jako stażystka, ale mam nadzieję, że mnie przyjmą. Jaka szkoda, że nigdy nie przeczytasz tego listu. Zgasłaś tak cicho i szybko, jak świeca, którą zdmuchnął wiatr. Nigdy nie dowiesz się, że bardzo Cię kocham. I że bardzo bym chciała, byś usiadła obok jak kiedyś. I ja bym Cię przytuliła. Mam nadzieję, że uda mi się wychować Asię na kochającą i wrażliwą dziewczynkę. I że gdy patrzysz na mnie tam z góry nie jesteś już smutna. /Natalia/
  17. JODLA

    BIESIADA

    Zaczęłam się lepiej ubierać, dostawałam drogie perfumy. Wtedy przestałam Cię okradać. Miałam swoją kasę i nawet było mi Cię żal, że tak ciężko pracujesz za marne grosze. Takie życie mi odpowiadało. Nie wiem, czy się domyślałaś, co robię. Umiałam kłamać. Musiałam powtórzyć klasę, bo w ogóle przestałam się uczyć. Chciałam rzucić szkołę. Nie była mi do niczego potrzebna. Znowu przekonywałaś, tłumaczyłaś. Dla świętego spokoju się zgodziłam. – Mamusiu, czemu nie śpisz? Drgnęłam przestraszona. Nie zauważyłam, że Joasia się obudziła i siedzi na łóżku. Siadam obok niej, tak jak Ty siadałaś przy mnie, Mamo i jestem szczęśliwa, że moja córeczka mnie nie odtrąca. Wręcz przeciwnie, przytula się do mnie mocno. Jest ciepła, ale widać, że temperatura spadła. – Już się zaraz kładę. Mam coś do zrobienia na jutro do pracy. Na to pytanie potrafię odpowiedzieć. Co będzie, jak zada inne, o wiele trudniejsze? Czy mnie wysłucha i zrozumie? Przecież ja nie chciałam słuchać, ani rozumieć. Joasia kładzie się uspokojona. Chwilę jeszcze siedzę obok i patrzę, jaka jest śliczna. Podobna do Ciebie, Mamo. Nigdy Ci tego nie mówiłam, prawda? Powinnaś się mnie wyrzec, bo nie zasłużyłam na Twoją miłość. Nie zrobiłaś tego nawet, gdy powiedziałam, że jestem w ciąży. Miałam niecałe osiemnaście lat. Na początku wcale się nie zorientowałam, potem było już za późno. Nie mogłam nic zrobić. Byłam wściekła na siebie. Ale to chyba pan Bóg nade mną czuwał. Liczyłam, że nie uda mi się donosić ciąży. A Ty, Mamo powiedziałaś, że mi pomożesz, że skoro pan Bóg daje dzieci, da i na dzieci. Nie pytałaś o ojca dziecka, a ja nie mówiłam. Bo i co miałam mówić, skoro sama nie byłam pewna. Mogłam tylko przypuszczać. Musiałaś coś podejrzewać, ale byłaś dyskretna. Zapisałam się do szkoły wieczorowej. Czułam się pokrzywdzona przez los. Wyładowywałam się na Tobie, Mamo. Byłam gotowa oddać dziecko do adopcji. Nie mówiłam o tym, ale tak było. Dopiero, gdy zobaczyłam Asię, gdy malutka ścisnęła mój palec, popłakałam się jak dziecko i postanowiłam, że nikomu jej nie oddam. Dopiero wtedy pokochałam moją córeczkę. Okropnie bałam się porodu. Na sali leżała dziewczyna, przy której mąż siedział cały czas. Jak ja jej zazdrościłam... cdn
  18. JODLA

    BIESIADA

    Chciałaś mnie ochronić. Za wszelką cenę. Nie umiałam tego docenić. Nawet tego, że zmieniłaś pracę, by poświęcać mi więcej czasu. Zaczęło nam się gorzej powodzić. O to też miałam do Ciebie pretensje, że inni mają lepiej, że my klepiemy biedę. Zazdrościłam tym, którzy mieli pieniądze. Zaczęłam podbierać Ci drobne z portmonetki. Niewielkie sumy, bo zazwyczaj nie miałaś pieniędzy. Tylko raz trafiła się większa kwota. To były pieniądze przeznaczone na prąd. Nie przyznałam się. Pieniądze pożyczyła nam sąsiadka. Odpracowywałaś je, pilnując jej dzieci. Pamiętam, nigdy na mnie nie krzyczałaś. Może gdybyś krzyknęła, zdenerwowała się, coś by się zmieniło. A Ty zawsze tłumaczyłaś, przekonywałaś, prosiłaś. Nie cierpiałam tego tonu. Nawet nie słuchałam, co mówisz. Zamknęłam się w skorupie, którą trudno było przebić. Z trudem skończyłam podstawówkę. Nigdy nie dałam Ci powodów do dumy. Potem było jeszcze gorzej. Znalazłam łatwe źródło zarobkowania. Namówiła mnie do tego koleżanka. Nie było to trudne, a czasem nawet sprawiało przyjemność. Tak, oddawałam się za pieniądze. Pierwszy raz, gdy miałam niecałe siedemnaście lat. Dostałam podwójną gażę, bo byłam dziewicą. Imponowali mi starsi, zamożni faceci. cdn
  19. JODLA

    BIESIADA

    Nie byłam dobrym dzieckiem. Na zdjęciu sprzed ponad ćwierć wieku widać zbuntowaną siedmiolatkę, chudą jak patyk, w powyciąganych spodniach i kolorowej bluzeczce. Kolory wyblakły, podobnie, jak wspomnienia. Stoję bez uśmiechu, z dumnym spojrzeniem ciemnych jak węgle wielkich oczu. To są Twoje oczy, Mamo. Takie same ma Joasia. Tylko spojrzenie inne, bardziej łagodne, ciepłe, ufne. Nie lubiłam spódniczek, sukienek. Ledwo mnie namówiłaś, żeby na rozpoczęcie roku szkolnego założyć granatową spódnicę. Zawsze wolałam piłkę, niż lalki, a nade wszystko chodzenie po drzewach i zabawy w policjantów i złodziei. Tata śmiał się, że to jego krew. Pewnie nawet się z tego cieszył, bo miałam być chłopakiem. Zawiodłam go już na samym wstępie. Ostatnie wspólne zdjęcie z tatą i z Tobą, Mamo to zdjęcie komunijne. W porównaniu z innymi zdjęciami wyglądam na nim jak anioł. Pod koniec drugiej klasy zostałyśmy same. Tato odszedł od nas do innej kobiety. Wyjechał za granicę i nigdy już się nie pojawił. Nie wiedzieć czemu winą za to obarczyłam Ciebie, Mamo. Wiele razy krzyczałam, że nie umiałaś zatrzymać taty, że inni mają ojców, tylko nie ja. Nie chciało mi się chodzić do szkoły. W trzeciej klasie przestałam się uczyć. Całymi dniami włóczyłam się z chłopakami z podwórka. Widziałam wiele razy, jak płakałaś z mojego powodu. Ja też płakałam, kiedy koleżanki z klasy powiedziały, że jestem taka niegrzeczna, że nawet tata mnie nie chciał. Często pyskowałam do Ciebie, Mamo. Byłam okrutna i uparta. Było mi na rękę, że tyle pracujesz. Z pracy przychodziłaś dopiero wieczorem, zmęczona, ale zawsze z takim samym uśmiechem pytałaś, co u mnie. Nie lubiłam tych pytań, ani tego uśmiechu. Ty, Mamo byłaś dobra, a ja chciałam być inna, zła. Na złość, na przekór. W starszych klasach podstawówki zaczęły się wagary, papierosy. Przylepiono mi etykietkę "stwarza problemy wychowawcze". Pamiętam, jak tłumaczyłaś się nauczycielce, że to Twoja wina, że rodzina niepełna, że dużo pracujesz. cdn
  20. JODLA

    BIESIADA

    Chcę, żebyś wiedziala,,,, Zawsze chciałam do Ciebie napisać taki list. I choć wiem, że nigdy go nie dostaniesz, czuję się tak, jakbyś była przy mnie i zaglądając przez ramię go czytała. Jest ciemno. Tylko nocna lampka rzuca świetlny krąg na blat biurka. Słychać bulgotanie wody w rurach i przyśpieszony oddech Joasi. Pewnie znowu temperatura wzrosła. Delikatnie, żeby nie obudzić małej, dotykam ręką dziecięcego czoła. Jest rozpalone, ale nie tak mocno, jak wcześniej. Pamiętam, jak Ty, mamo siadałaś przy moim łóżku, kiedy byłam chora. Pamiętam, jak dziś, choć minęło już tyle lat... Pochylam się nad pustą kartką papieru. Jak ubrać w słowa to, co czuję i to, co nigdy nie zostało wypowiedziane? Pisać jest łatwiej, niż mówić. O wiele łatwiej. Już dawno postanowiłam wszystko Ci wytłumaczyć... Może teraz, gdy mam pretekst będzie łatwiej. Najtrudniej jest zacząć. Gryzę długopis, jak zwykle, gdy się denerwuję. Pierwsze słowa są niezgrabne, nie układają się w zdania. Skreślam je, biorę czystą kartkę. Tak właśnie chciałabym zacząć. Być, jak ta czysta kartka. Ale czy można wymazać, skreślić słowa, które kiedyś padły? cdn
  21. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO Mam nadzieje,ze dzisiaj juz moj caly post pozostanie na BIESIADZIE!! Wczoraj przytoczylam te piekna opowiesc o SERCU i nawet nie zauwazylam,ze poczatek mojego postu poooooooolecial w kosmos. KOCHANE DRZEWKA!!! JARZEBINKO____________dziekuje za piekne Twoje posty_________o dzisiejszej niedzieli i wiersz ORZECH________dziekuje Piekne sa Twoje wiersze!!!! Wczorajszy dzien spedzilam na \"wychodnym\".Wybylam z domu dosc wczesnie i podziwialam PARADE z okazji Sw.Patryka. Przepiekne tance,muzyka w wykonaniu orkiestr,udekorowani uczestnicy na zielono.Jakiez wydziwione stroje,kapelusze,czapki,,, Szkoda,ze nie wzielam ze soba aparatu,,,,jaka szkoda! Przedwczoraj u nas byla wiosenna pogoda i myslalm,ze nastepny dzien bedzie podobny.Wystroilam sie zbytnio wioesennie i doprawilam sie na dobre.Wrocilam do domu chora.Oczywiscie poszla moja mikstrura w ruch.W nocy zrobilam kolejna i o dziwo_______rano wstalam zdrowa jak ryba.Wzielam juz prysznic,popijam kawke i czytam WAS!! A teraz klikam :D Wstalam dzisiaj znacznie wczesniej niz zawsze____________bo tez wybieram sie do kosciola.Bedzie na pewno bardzo uroczyscie. Mowilam WAM,ze uwielbiam ten goralski kosciolek,,,,te przepiekne spiewy lapia za serce.Upajam sie nim!! Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie
  22. JODLA

    BIESIADA

    Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym. — Phil Bosmans
  23. JODLA

    BIESIADA

    Dzisiejsze nieśmiałe dziecko, to to, z którego wczoraj się śmialiśmy. Dzisiejsze okrutne dziecko, to to, które wczoraj biliśmy. Dzisiejsze dziecko, które oszukuje, to to, w które wczoraj nie wierzyliśmy. Dzisiejsze zbuntowane dziecko, to to, nad którym się wczoraj znęcaliśmy. Dzisiejsze zakochane dziecko, to to, które wczoraj pieściliśmy. Dzisiejsze roztropne dziecko, to to, któremu wczoraj dodawaliśmy otuchy. Dzisiejsze serdeczne dziecko, to to, któremu wczoraj okazaywaliśmy miłość. Dzisiejsze mądre dziecko, to to, które wczoraj wychowaliśmy. Dzisiejsze wyrozumiałe dziecko, to to, któremu wczoraj przebaczyliśmy. Dzisiejszy człowiek, który żyje miłością i pięknem, to dziecko, które wczoraj żyło radośćią. — Ronald Russell
  24. JODLA

    BIESIADA

    A dziś wychodzi za mąż... Wygląda pięknie w tej białej sukni z trenem. I taka jest szczęśliwa. Za chwilę przyjdzie jej ukochany, pojedziemy do kościoła i ksiądz zwiąże ich węzłem małżeńskim na całe życie. Usłyszy jak ja kiedyś: "Co Bóg złączył, niech człowiek nie waży się rozłączać"... Chciałabym, by los jej oszczędził życiowych zakrętów takich, jakie stały się udziałem moim i Romka. Choć to właśnie takie zakręty sprawiają, że stajemy się mądrzejsi, umiemy kochać i przebaczać. I wszystko w naszym życiu, to dobre i to złe jest przecież po coś... /Przyjaciolka/
  25. JODLA

    BIESIADA

    Byłam zszokowana jej wyznaniem. Patrzyłam na to, jeszcze dziecko tulące swą córeczką i nagle jasno zdałam sobie sprawę, że w tej naszej powikłanej ludzkiej historii nie ma wyłącznie ofiar i winnych, że wszyscy po trosze jesteśmy poszkodowani przez los. Ja dostałam do udźwignięcia zdradę ukochanego, Roman, który zaplątał się na ścieżkach życia – ogromne poczucie winy. Anna – los dziecka bez rodziny i świadomość, że musi opuścić swoje maleństwo. Dlaczego Wielki Reżyser tak to sobie wymyślił? Kto to wie... Może dlatego, by na świecie mogła pojawić się Natalia. Objęłam Annę i cicho zapłakałam. Anna nie przeżyła operacji. Pielęgnowaliśmy ją z Romkiem do końca i odeszła uśmiechnięta. Natalia miała wówczas osiem miesięcy. Kiedy wzięłam ją po raz pierwszy w ramiona, poczułam tkliwość. Już wtedy, kiedy pulchną rączką wodziła mi po twarzy, z całego serca pokochałam to dziecko. Przebaczyłam Romanowi i on przebaczył sobie. Dopiero wtedy z czystą kartą mogliśmy zamieszkać razem i rozpocząć nowy etap życia. Razem z naszą córeczką. Patrzyłam jak dorastała, rozkwitała. To do mnie po raz pierwszy powiedziała "mamo", to ja koiłam dziecięce smutki, chodziłam na wywiadówki, wysłuchiwałam zwierzeń z pierwszych miłosnych zawodów. Natalia od początku wiedziała, że ma dwie mamy – jedną na ziemi, drugą w niebie, może dlatego przyjmowała to w sposób naturalny. cdn
×