Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JODLA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JODLA

  1. JODLA

    BIESIADA

    Kobieta patrzy na jednego mężczyznę, rozmawia z drugim, a myśli o trzecim. — George Bernard Shaw
  2. JODLA

    BIESIADA

    Niektóre kobiety są po to, by je wielbić, inne - żeby je bzykać. Problem mężczyzn polega na tym, że ciągle mylą pierwsze z drugimi. — Jonathan Carroll |
  3. JODLA

    BIESIADA

    Mężczyzna uczyni wszystko dla kobiety, którą niegdyś kochał, nigdy jednak nie zakocha się w niej powtórnie. — Oscar Wilde
  4. JODLA

    BIESIADA

    Steven P. Kazmierczak przyszedł na świat w sierpniu 1980 roku w szpitalu Alexian Brothers Medical Center w Elk Grove Village. Jako dziecko, uczęszczał do szkoły podstawowej Salt Creek Elementary oraz do gimnazjum Grove Junior High, by w końcu trafić do liceum Elk Grove High School. Według informacji podanych przez dystrykt szkolny numer 214, uczył się nieźle, jego średnia ocen w szkole średniej wyniosła “B”. Jak wspominają koledzy ze szkoły, był normalnym, dającym się lubieć dzieciakiem. 27-letni Peter Rachowsky, który blisko przyjaźnił się z późniejszym kilerem, mówi, iż Kazmierczak był jego “jedynym przyjacielem w gimnazjum i w pierwszych klasach liceum”. - Tak pod koniec drugiej klasy zaczął gdzieś odlatywać, interesował się satanizmem, ruchami rasistowskimi “white power” - relacjonuje Rachowsky. - Nasze drogi się rozeszły, wiem, że rodzice wysyłali go do jakichś psychologów, tam dawali mu jakieś medykamenty, od których znacznie utył. Zmienił się, był agresywny, wydaje mi się, że to wszystko przez te tabletki. W 1998 roku, po maturze, Kazmierczak opuścił Elk Grove Village, by rozwiązać swe problemy psychiczne w domu opieki Thresholds-Mary Hill House w Chicago. Wiadomo, że wysłali go tam rodzice, ponieważ sprawiał kłopoty wychowawcze. On sam nienawidził tego miejsca, chciał stamtąd uciec. We wrześniu 2001 roku zaciągnął się do U.S. Army, lecz jego wojskowa kariera trwała bardzo krótko, gdyż zwolniono go już w lutym roku następnego, a rzecznik prasowy armii nie chciał podawać powodów. - Wiem, że brał jakieś tabletki, ale na co i jak długo - tego nie potrafię powiedzieć - mówi jego kuzynka, Nancy Czarnik. Nie wiadomo dokładnie, kiedy rozpoczął studia na Northern Illinois University, władze uczelni nie podały jeszcze daty, Czarnik mówi, iż było to po zwolnieniu z wojska. Studiował socjologię i jak mówi prezydent NIU John Peters, był “bardzo dobrym, nie sprawiającym żadnych kłopotów studentem”. Nie wiadomo, co Kazmierczak chciał robić w przyszłości, wiadomo natomiast, iż pasjonowały go wszelkiej maści problemy społeczne, między innymi napisał wraz z emerytowanym profesorem Jimem Thomasem pracę na temat samookaleczeń pensjonariuszy zakładów karnych. - Poznałem go, gdy prowadziłem z nim zajęcia pięć lat temu - mówi Thomas. - Wyróżniał się wiedzą i chęciami, początkowo był tylko studentem, potem moim asystentem, by stać się moim przyjacielem. Co prawda powiedział, że cierpi na problemy psychiczne, ale nigdy nie widziałem, by było to coś poważnego. Miły, spokojny, uczynny. cdn
  5. JODLA

    BIESIADA

    Portret mordercyKim był człowiek, który zamordował pięcioro studentów, po czym popełnił samobójstwo? Stephen Phillip Kazmierczak był, według słów jego ojca chrzestnego, “wesołym, wspaniałym dzieciakiem”. Urodzony i wychowany w Elk Grove Village na zachodnich przedmieściach Chicago, Polonus co prawda w ostatnich latach czasami zachowywał się dziwnie, lecz swą postawą zjednał sobie zarówno kolegów, jak i nauczycieli. Grał w szachy i na saksofonie, studiował socjologię, jednocześnie gromadząc w swym mieszkaniu arsenał, który użył w czwartek, 14 lutego. - Bardzo się z nim lubiłem, gdy był dzieckiem - opowiada ojciec chrzestny Kazmierczaka, 66-letni Richard Grafer. - Ale potem nasze drogi się rozeszły i nie rozmawialiśmy ze sobą z dziesięć lat. Dlatego też zdziwiłem się, gdy nieoczekiwanie zadzwonił do mnie pod koniec stycznia. Był bardzo rozmowny, opowiadał o pobycie w wojsku, wyglądało, jakby nie miał z kim porozmawiać. Pytał o broń, chciał się zobaczyć ze mną. Mniej więcej w tym samym czasie Kazmierczak pojechał do sklepu z bronią Tony’s Guns and Ammo w Champaign (na drzwiach wejściowych widać naklejkę “Broń ratuje życie”), by uzupełnić swój arsenał. Młody mężczyzna pierwsze zakupy rozpoczął jeszcze w sierpniu zeszłego roku, przez kolejne miesiące nabywał kolejne ilości broni - także za pośrednictwem Internetu. Wiadomo, iż Kazmierczak zaopatrywał się między innymi w firmie TGSCOM Inc. z Green Bay w Wisconsin. Kompania ta specjalizuje się w internetowym handlu bronią, a ciekawostką jest fakt, iż z jej usług korzystał także Seung-Hui Cho - Koreańczyk, który zamordował w kwietniu zeszłego roku 32 osoby na kampusie Virginia Tech. Cho zakupił tam Walthera, kaliber .22. - Jestem w szoku, w Stanach jest 90 tysięcy dilerów broni, dlaczego więc ci ludzie kupowali u mnie? - pyta retorycznie 34-letni Eric Thompson, właściciel TGSCOM Inc. cdn
  6. JODLA

    BIESIADA

    Na sali zapanowała cisza, wszyscy patrzyli w kierunku intruza, zastanawiając się, co chce im powiedzieć. Lecz zamiast słów, tego tragicznego popołudnia padły strzały. Nieznajomy odetchnął bowiem głęboko, sięgnął do swego futerału, wyciągnął stamtąd strzelbę i wycelował ją w stronę widowni. Początkowo niektórzy studenci myśleli, że mają do czynienia z wyjątkowo głupim żartem (jeden z rannych, 21-letni Harold Ng, powiedział później, iż kiler wyglądał jak Terminator). Ale odgłos strzałów i dym wydobywający się z lufy szybko uzmysłowiły młodym ludziom, że sytuacja jest bardzo poważna. 19-letni Troy Chamberlain zauważył, iż podłoga pod stopami szaleńca powoli pokrywa się łuskami po nabojach. A jego koleżanka, 21-letnia Bonnie Sutton w pierwszym odruchu chciała rzucić w kilera książką. Na sali zapanował chaos. Chamberlain wspomina, że instynktownie padł na zimną, betonową podłogę, starając się ukryć pod stołem. Leżał tak mniej więcej pięć sekund, ale gdy zobaczył grupę studentów uciekających ile sił w nogach w stronę tylniego wyjścia, postanowił do nich dołączyć. Biegnąc, zgubił po drodze swój plecak, a gdy już znajdował się bardzo blisko wymarzonych drzwi, nagle poczuł przeszywający ból, dobiegający z nóg. Zdołał jednak dokuśtykać się do wyjścia, zostawiając po sobie ślady krwi. Ng także uciekał i był w takim szoku, że nie czuł bólu, nie pamięta też, kiedy został postrzelony. Wie tylko, iż po wyjściu na korytarz, odgarnął dłonią włosy z twarzy. Gdy popatrzył na swą rękę, zobaczył, iż jest ona lepka od krwi. 20-letnia Lauren Carr, studentka drugiego roku z Carol Stream, biegła za studentem, który dosłownie ociekał krwią. Gdy w pewnym momencie przerażona młoda kobieta zatrzymała się, natychmiast została popchnięta przez znajdującą się za nią koleżankę: - Biegnij, szybciej, on zmienia magazynek! - krzyknęła studentka. Już na korytarzu, Chamberlain padł na korytarz. Jego nogi zostały trafione aż 24 śrutami, a półprzytomny student został otoczony opieką ze strony kolegów. Przewieziono go do szpitala Kishwaukee Community Hospital, skąd wyszedł na drugi dzień. Tymczasem na sali wykładowej panowało piekło. Kazmierczak bardzo sprawnie posługiwał się narzędziem zbrodni, czyli 12-bębenkową strzelbą Remigtona (wiadomo, iż miał w tym względzie doświadczenie, gdyż na przełomie 2001 i 2002 roku spędził kilka miesięcy w armii amerykańskiej, skąd został zwolniony). Wyposażony także był w inne rodzaje broni - pistolet półautomatyczny Glock o kalibru 9 milimetrów, pistolet HiPoint kalibru .380 oraz 9-milimetrowy Sig Sauer. Agencje nie podały, czy użył wszystkich posiadanych przez siebie pistoletów, wiadomo, że przy jego ciele znaleziono jeden z nich, który cały czas był za pasem kilera. - Strzelba oraz wszystkie pistolety zakupione były legalnie, od sprzedawców posiadających federalną licencję - powiedział Thomas Ahern, rzecznik prasowy federalnej agencji kontrolującej handel bronią. - Sprawca posiadał FOID, czyli stanową kartę identyfikacyjną, zezwalającą mu na kupno i posiadanie broni palnej. Władze Illinois przed wydaniem tego dokumentu sprawdzają aplikanta, na jego koncie nie było żadnych przewinień natury kryminalnej. Kazmierczak strzelał na oślep, jego celem było trafienie jak największej ilości ludzi. Mimo, że masakra trwała zaledwie około dwie minuty, w tym krótkim czasie sprawca postrzelił aż 21 osób, w tym wykładowcę. Z liczby tej 16 zdołało przeżyć, a 5 zmarło. Z życiem pożegnał się także sam Kazmierczak, który popełnił samobójstwo tuż przed wkroczeniem do sali grupy uniwersyteckich ochroniarzy. Aby trafić jak najwięcej ofiar, morderca zszedł z podium i zrobił sobie krwawy spacer wokół sali. Gdy wrócił na podwyższenie, wycelował broń w siebie. Pierwsze wieści o strzelaninie zostały wystosowane przez władze uczelni dokładnie o godzinie 15:20. Strona internetowa Northern Illinois University wystosowała ostrzeżenie do studentów, informując ich o pojawieniu się “uzbrojonej osoby” na terenie kampusa i prosząc jednocześnie o schronienie się w bezpiecznym miejscu. Odwołano wszystkie zajęcia, także piątkowe i weekendowe, prosząc studentów o jak najszybsze skontaktowanie się z rodzicami. Około godziny 16:00 władze szkoły ogłosiły, iż zagrożenie minęło. Na drugi dzień, w piątek, 15 lutego, na terenie kampusa zgromadziły się około 2 tysiące studentów, którzy zorganizowali czuwanie poświęcone pamięci ofiar. Tymczasem w sali, w której doszło do strzelaniny, trwała wytężona praca agentów FBI oraz ATF. Ich celem jest znalezienie odpowiedzi na jak największą ilość pytań, dotyczących przebiegu masakry. Piotr Micuła
  7. JODLA

    BIESIADA

    Masakra w DeKalb,,,,, Wkroczył do sali wykładowej, otwierając ogień do zgromadzonych tam studentów Był czwartek, 14 lutego, kilka minut po godzinie piętnastej. W liczącej 300 miejsc sali wykładowej Cole Hall, znajdującej się na terenie campusa Northern Illinois University w miejscowości DeKalb (stan Illinois, 65 mil na zachód od Chicago) zgromadziło się mniej więcej 150 studentów, którzy słuchali wykładu z geologii. Nagle do środka wkroczył ubrany na czarno mężczyzna. W jego ręce znajdował się futerał na gitarę, lecz zamiast instrumentu, w pudle była broń. 27-letni Steven Phillip Kazmierczak, bo takie jest nazwisko kilera, miał bardzo prosty plan - chciał zabić jak największą ilość ludzi. Świadczy o tym prawdziwy arsenał, w jaki był wyposażony. Otóż w funerale na gitarę znajdowała się strzelba, a jakby tego było mało, za pasem pod płaszczem ukrył trzy pistolety. Wyłonił się nagle, wchodząc bocznymi drzwiami wprost na podium, na którym znajdował się prowadzący wykład instruktor Joseph Peterson. Wykład z geologii rozpoczął się o godzinie 14:00 w sali Cole Hall. Peterson opowiadał studentom o formacjach skalnych, znajdujących się na dnie oceanów, przeplatając swe słowa licznymi ilustracjami przygotowanymi przy pomocy programu PowerPoint. Młodzi ludzie słuchali z zainteresowaniem lubianego przez nich nauczyciela, lecz po godzinie siedzenia zaczęli się nudzić, czekając na zakończenie. Tuż po godzinie 15, Peterson uśmiechnął się, życząc swym słuchaczom szczęśliwych Walentynek. Gdy studenci zaczęli powoli zbierać się do wyjścia, nagle na podium znalazł się nieznany im młody mężczyzna. Zgromadzeni mieli zaledwie kilka sekund na przypatrzenie się intruzowi. Był ubrany na czarno, wysoki na około 180 centymetrów i jednocześnie dość chudy, jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Nieznajomy przeszedł kilka kroków, zatrzymując się na środku podwyższenia. Peterson stał tuż obok, mniej więcej 3 metry od niego. cdn
  8. JODLA

    BIESIADA

    Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać. Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly. (ang.) — Autor nieznany
  9. JODLA

    BIESIADA

    Nie potrafisz żyć bez człowieka, który Cię lubi, dla którego jesteś wart wielu zachodów, który dzieli z Tobą radość i ból, w sercu którego masz zapewnione trwałe miejsce. Bez człowieka, któremu możesz zaufać; człowieka, który się o Ciebie troszczy, człowieka, u którego jesteś zawsze serdecznie witany. Szczęście we dwoje_________________________________________
  10. JODLA

    BIESIADA

    Szczęście znajduje się w tobie. Zaczyna się na dnie twojego serca, a ty możesz je wciąż powiększać, pozostając życzliwym tam, gdzie inni bywają nieżyczliwi; pomagając tam, gdzie już nikt nie pomaga; będąc zadowolonym tam, gdzie inni tylko stawiają żądania. Ty potrafisz się uśmiechać tam, gdzie się narzeka i lamentuje, potrafisz przebaczać, gdy ludzie ci zło wyrządzają. Święto radości __________________________________________
  11. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO Czytam w doskokach,,,,,,moze pozniej znajde chwile czasu aby cos napisac,,,,Do zobaczenia!!! Pozdrawiam serdecznie
  12. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO JARZEBINKO ,dziekuje,ze o nas tak dbasz!! Mamy naprawde wspaniala lekturke GRABKU___________dziekuje za wspaniale wiadomosci.Ciesze sie razem z Toba.Czyzbys juz przeczytala wszystko? Co to znaczy MLODOSC,,,!!!! Moj Boze,,,jaki mam zakrecony dzien! Przyjechala pielegniarka,a teraz jedziemy do lekarza_______na dodatek chciaL przyjechac terapeuta.,,,No,,,,,bez przesady,,,,jutro tez jest dzien! Telefony jak szalone urywaja sie,ludzie ciagle cos maja do powiedzenia,,,ciagle jakies nowe decyzje. Wpadne pozniej i spokojnie poczytam____________a teraz mowie do zobaczenia Pozdrawiam bardzo serdecznie
  13. JODLA

    BIESIADA

    ,,,właśnie powiedziała: "Możesz na nas liczyć". I co? Teraz, tak nagle się z tych deklaracji wycofuje? Czy to jest w porządku?! I jeszcze ten zarzut, że jestem złą matką. Może nie powiedziała tego wprost, ale tak to zabrzmiało. Nie było to miłe. W jakim ona świecie żyje? Może ją w pracy jako starą pracownicę traktowano inaczej, ale my młodzi musimy się bić o swoją przestrzeń. Jak teraz nie sprawdzę się na tym stanowisku, to w kolejce czeka kilkanaście następnych osób. I nikt mi nie da drugiej szansy! Chociaż... Trochę racji ma... Ostatnio tak mi się przykro zrobiło, kiedy Maciuś się na mój widok rozpłakał. Jakby zobaczył jakąś obcą osobę. A przecież tak marzyłam o dziecku... Czy to dziwne, że chcę go przytulić, kiedy wracam po całym dniu pracy. Mama zarzuca mi, że wybudzam dziecko, ale to przecież moje dziecko. No tak, ale trochę racji chyba ma... Pamiętam, jak się czułam, kiedy sama byłam dzieckiem, a jej nie było godzinami w domu. Tak za nią tęskniłam... Do czasu. Potem nauczyłam się radzić sobie sama. Długo nie mogłyśmy się dogadać. Nie chciałabym, żeby kiedyś tak się stało ze mną i Maćkiem. Nie, na pewno tak się nie stanie. Jest jeszcze malutki, wszystko da się nadrobić. – Nic nie da się nadrobić – jakby czytała w moich myślach. – Pamiętaj, że tych lat nieobecności w życiu dziecka nikt ci nie zwróci. Te chwile bezpowrotnie mijają. No i ja też już jestem tym zmęczona. Wygląda na to, że jest zdecydowana. O Boże, co ja teraz zrobię? Tylko nie opiekunka.... Ale jeśli mama naprawdę się uprze, czy będę miała inne wyjście? Halina
  14. JODLA

    BIESIADA

    Nic nie rozumiem. Kiedy urodził się Maciuś, mama sama zadeklarowała się z pomocą. I co? Teraz nagle zmieniła zdanie? Nie zrobi mi tego, przecież nie może mi tego zrobić. I to teraz, kiedy awansowałam. Przecież w końcu jest moją matką, a od kogo mogę oczekiwać pomocy, jak nie od matki, przecież obiecywała, że jak Maciuś się urodzi pomoże mi przy nim, przecież mi to wyraźnie obiecywała... – Mamo – próbowałam być spokojna. – Wiesz, że na matkę Jacka w ogóle nie mogę liczyć, zresztą ona jeszcze pracuje. Ty jesteś na emeryturze i masz czas. – Kochanie, Maciuś ma już ponad rok – argumentowała. – Siedzę z nim od rana do wieczora. Ciebie właściwie nie ma w domu. To nie jest dobrze dla dziecka, jeśli w ogóle nie widuje matki. Poza tym chcę po prostu mieć trochę czasu dla siebie. Dlaczego nie chcesz się zgodzić na opiekunkę? Dołożylibyśmy wam trochę z tatą do jej pensji. – Opiekunka? O nie! Nie będzie mi tu jakaś obca baba zajmować się dzieckiem. Zresztą, wiadomo to na kogo się trafi? Czytałam ostatnio taki artykuł o opiekunce, że włos się jeży na głowie. Dobre sobie, opiekunka. Tak się ucieszyłam, kiedy mama powiedziała, że wybiera się na wcześniejszą emeryturę. Dzień wcześniej dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Szaleliśmy z Jackiem z radości. No i czy to nie cudowny zbieg okoliczności? Mama też się przecież wtedy ucieszyła. – O, to nawet dobrze się składa z tą moją emeryturą – wyściskała mnie. – Będę teraz miała więcej czasu i pomogę wam trochę przy dziecku. Zawsze to w pracy będziesz luźniejsza. Nic się nie martw. Możesz na nas liczyć. cdn
  15. JODLA

    BIESIADA

    Dobrze, że to z siebie wyrzuciłam. Chyba dlatego tak intensywnie zajęłam się wnuczkiem, że cały czas miałam poczucie winy wobec Agaty. Po jej urodzeniu siedziałam w domu prawie rok, ale potem rzuciłam się w wir pracy i już zawsze tak było. Prawda jest taka, że była dzieckiem z kluczem u szyi. Nic z tego dobrego nie wynikło. Miałam z nią ogromne kłopoty w okresie jej dojrzewania i nawet później. Właściwie nie miałyśmy dobrego kontaktu, aż do urodzenia się Maciusia. Nic dziwnego, wiecznie byłam taka zapracowana, zaganiana. Kiedy więc pojawiła się możliwość wcześniejszej emerytury, postanowiłam z niej skorzystać. – Pewnie, że idź na emeryturę – poparł mnie Andrzej, mój mąż. – Należy ci się za całą tę życiową harówkę. Już zaczęłam wyobrażać sobie, jak to podróżuję po świecie (podróżuję to może za dużo powiedziane, ale choćby raz za granicę się wyrwać), pielęgnuję roślinki na działce i wreszcie się wysypiam. Takie małe miałam marzenia. Ale nawet z nich nic nie wynikło, bo pewnego dnia Agatka oznajmiła nam: – Kochani, będziecie dziadkami, cieszycie się? Pewnie, że się ucieszyliśmy. Nawet od razu powiedziałam Agacie że jej przy dziecku jakiś czas pomogę. No ale ten \"jakiś czas\" dawno już minął, a ona tak przyzwyczaiła się do tego, że właściwie ja matkuję Maciusiowi, że teraz zachowuje się, jakby to był mój obowiązek. – Nie tylko nie bierzesz pod uwagę moich potrzeb, ale także potrzeb swojego dziecka – zarzuciłam jej. – Opamiętaj się, żeby nie było za późno. – Maciek jest jeszcze za mały, żeby to wszystko rozumieć – odparowała. – Wiesz, że teraz muszę się wykazać w pracy, bo inaczej skończy się moja kariera. – Nie każę ci z pracy rezygnować, tylko trochę przystopować – teraz już kłóciłyśmy się na dobre. – Opiekunka przychodziłaby do południa, ty byłabyś z dzieckiem po południu. To nie tak, że całkowicie umywam ręce, też mogłabym czasami cię wyręczyć, ale na Boga córko, tak jak teraz być nie może! Odwróciła się do okna nagłe zamilknąwszy. Może się zastanowi, może zrozumie... cdn
  16. JODLA

    BIESIADA

    To nie jest w porządku Matka chce korzystać z uroków emerytury. Córka uważa, że powinna jej pomóc przy dziecku.,,,,,,, Agata tak przyzwyczaiła się do mojej pomocy, że traktuje ją jak coś, co się jej ode mnie należy. A ja naprawdę jestem już zmęczona i zwyczajnie chcę odpocząć. Długo się w sobie zbierałam, ale w końcu musiało dojść do tej rozmowy. Bo tak naprawdę nie może dłużej być. Kocham wnusia nad życie, ale ja też swojego przecież jeszcze nie skończyłam. I w ogóle uważam, że Agata powinna więcej czasu poświęcać dziecku. – Agatko, dziecko, musimy porozmawiać – powiedziałam, kiedy późnym wieczorem wróciła do domu. No tak, oczywiście najpierw poszła do Maciusia, zaczęła go przytulać, a on się wybudził. Tyle czasu zajęło mi usypianie go, ale skąd ona ma to wiedzieć, skoro cały dzień jest poza domem. – Chciałabym porozmawiać o zatrudnieniu opiekunki do dziecka. Wiesz, Maciuś ma już prawie roczek i... – podjęłam rozmowę, kiedy uśpiłam wnuczka na nowo. – Ty mamo nie mówisz chyba tego poważnie? – spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Przecież jesteś na emeryturze i masz mnóstwo czasu. Dlaczego miałabym zatrudniać opiekunkę? – Owszem jestem na emeryturze, ale chciałabym mieć trochę więcej czasu dla siebie – ciągnęłam niezrażona. – Poza wszystkim jest jeszcze inna kwestia. Uważam, że powinnaś zwolnić tempo w pracy i zająć się trochę dzieckiem. Nie może tak być, że wracasz wieczorem i Maciuś cię przez cały dzień nie ogląda. Nie powtarzaj moich błędów. cdn
  17. JODLA

    BIESIADA

    Urzekająca. ,,,,,,,,,,,, "Odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy" John Eldredge, Stasi Eldredge Każda dziewczynka zadaje podstawowe pytanie: "Czy jestem śliczna? Czy się mną cieszysz?". Odpowiedź, jaką uzyskałaś na to pytanie w swojej młodości, ukształtowała cię w kobietę, którą obecnie jesteś. Dla większości z nas była to odpowiedź niewłaściwa,,,
  18. JODLA

    BIESIADA

    JARZEBINKO_____________kochana,nie zanudzasz.Bardzo ciekawe opowiadania.W tej chwili jestem wolniejsza,,,,obowiazki mam za soba__________zatem zabieram sie do czytania. Kochane drzewka!! Mam powazne zaleglosci w czytaniu ,,,,Zrobilam kawusie,ciasteczko przede mna i WASZE posty!!To jest to,co bardzo lubie,,,,na sniadanie!
  19. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO JARZEBINKO kochana_____________dziekuje za przyjemna lekturke!!!! Przepraszam za moja nieobecnosc wczorajasza_________nie moglam wejsc na BIESIADE. Ale chcialam cos innego powiedziec____________jakim prawem jakas wredota przemienia sie w pomaranczowa i atakuje. Czyzby powtarzala sie laweczka? Tu nie bedzie zadnej laweczki. Wczesniej___________pisaly tutaj znane nam osoby i wiemy,ze nigdy nas nic zlego nie spotkalo. Nagle teraz____________-doszly dwa drzewa i zaczela sie \"akcja\" na nas.Tak naprawde nie wiemy,kim jestescie____ORZECH i CIS. Nie dziwcie sie,ze chcemy wiedziec z kim mamy do czynienia. Dzisiaj jest atakowana nasza kochana JARZEBINKA,a jutro moge byc ja lub kto inny.Wara od nas!!! Pomaranczowa _____nie urzeduj tutaj,bo nikt nie chce byc w Twoim towarzystwie.A BIESIADA jak widac bardzo Ci \"bliska\". Z Biesiada Ci sie nie uda!!! To,co bedziemy tu pisac i o czym,czy bedziemy kopiowac wiersze i opowiadania______________to tylko nasza i wylacznie nasza sprawa.Nie twoja!! Znow urwalo mi post,,,, GRABIK____powinien do nas niebawem dolaczyc.Jest w trasie_________wczoraj bylysmy na telefonie,,, Pozdrawiam bardzo serdecznie
  20. JODLA

    BIESIADA

    Zaczął wspominać szkolne czasy. Nagle roześmiał się: – Nadal masz oczy jak Nastassja Kinski w "Tess" – powiedział czule. – Pamiętam – odparłam ze zdumieniem, bo ten komplement, który wspominałam przez lata, teraz nie robił na mnie wrażenia. Przejeżdżaliśmy obok dworca. – Zatrzymaj się – poprosiłam. – Po co? – spytał, parkując. Odwróciłam się w jego stronę: – Przepraszam cię, ale robimy błąd – zaczęłam. – A właściwie mogę mówić tylko za siebie: ja robię błąd i to właśnie teraz. Tak wiem, dzieci już mnie nie potrzebują, ale nie chodzi o dzieci. Zraniłeś mnie tak bardzo, że przez 20 lat wciąż w myślach goniłam za tobą, odtrącając przy okazji człowieka, który mnie kochał. Wyszłam za Alka tobie na złość, ale pokochałam go bardziej niż kiedykolwiek kochałam ciebie. Tylko, że dowiedziałam się tego dopiero dzisiaj. Ale wierzę, że jeszcze nie jest za późno... Nie odezwał się, nie próbował mnie zatrzymać, a ja wiedziałam, że nawet gdyby chciał, nie zdoła. Pierwszy raz w dorosłym życiu byłam naprawdę wolna i wiedziałam, że chcę wrócić do mojego męża. Alek wyjechał na stację, choć prosiłam, żeby tego nie robił, że wezmę taksówkę. Ale on i tak wyjechał. Jak zawsze. Nie czekałam na jego pocałunek w policzek, którym zwykle mnie witał, tylko zarzuciłam mu ręce na szyję. – Tak bardzo za tobą tęskniłam – powiedziałam. Po raz pierwszy w czasie naszego małżeństwa. Przytulił mnie mocno, jak chyba nigdy. – To tak jak ja – szepnął...
  21. JODLA

    BIESIADA

    Krzesło w pokoju było niewygodne i chyba to wyrwało mnie ze wspomnień. Spojrzałam na zegarek – minęło dziesięć minut, a w tym czasie, jak film przewinęło mi się przed oczami całe życie. No, nie całe. Nie wspominałam kolejnych 10 lat i przyjazdu tutaj, do sanatorium, gdzie właśnie Grzegorz był pierwszą osobą, którą zobaczyłam na korytarzu. Następnego dnia zaprosił mnie na kawę i, oczywiście, wróciliśmy do wydarzeń sprzed dziesięciu lat. Nie pytał, dlaczego wtedy odeszłam. Kiedy tłumaczyłam, ze dzieci były małe, że nie mogłam ich zostawić, uciszył mnie jednym krótkim: rozumiem. Potem opowiedział o swoim nieudanym małżeństwie, o kolejnych związkach, o tym, że nigdy nie wybaczył sobie tamtego pierwszego zerwania. Przez całe trzy tygodnie turnusu byliśmy nierozłączni, choć nie powtórzyliśmy tamtej szalonej nocy sprzed dziesięciu lat. Ale wczoraj Grzesiek powiedział, że mnie kocha, że chce spędzić ze mną resztę życia. Serce mi drżało, kiedy mówiłam: tak. Teraz już mogłam to zrobić. Dzieci wyjechały na studia. Nawet jeżeli rozwiodę się z Alkiem, niewiele się dla nich zmieni. A Alek? Poświęciłam mu 20 najlepszych lat mojego życia. Byłam dobrą żoną. Zresztą, czy ja sama nie zasługuję na odrobinę szczęścia? Trudno. Nie chcę go ranić, ale nie mam innego wyjścia. Tak myślałam jeszcze wczoraj, więc dlaczego teraz, już w drodze do drzwi zatrzymałam się w pół drogi? Dlaczego w wyobraźni widzę twarz mojego męża? Alek roześmiany ubiera choinkę. Alek stawiający domek na działce i przesyłający mi pocałunki dłonią. Alek idący w nocy do sklepu, bo miałam ochotę na czerwone wino... Na dole Grzegorz już czekał, wsiadłam z nim do samochodu. cdn
  22. JODLA

    BIESIADA

    Zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać łzy i wysunęłam się z objęć Grzesia. Ubrałam się i wyszłam. Dziesięć minut później dotarłam do hotelu i w recepcji poprosiłam o zamówienie taksówki. Spakowałam się błyskawicznie, zapłaciłam za pokój, wsiadłam do auta i poprosiłam o podwiezienie na dworzec. Pociąg do Olsztyna odjeżdżał dopiero za godzinę, wsiadłam więc w pierwszy, który przyjechał. Jak najszybciej chciałam uciec z tego miasta, bo Grzesiek na pewno domyśliłby się gdzie mnie szukać. Po godzinie jazdy przesiadłam się do właściwego pociągu i dopiero teraz pozwoliłam sobie na rozmyślania. Wiedziałam, że nie mogłam zrobić nic innego. Wiele lat temu zawiedzione nadzieje popchnęły mnie do bezsensownego kroku, ale pewnych rzeczy po prostu nie można cofnąć. Nie potrafiłam zburzyć szczęśliwego świata moich dzieci tylko dlatego, że człowiek, którego kochałam nagle znowu pojawił się w moim życiu. Do domu dotarłam późnym wieczorem. Alek czekał z kolacją, maluchy już spały. Starałam się zachowywać jak zwykle, a mój mąż nie dopytywał się o wrażenia. Jak wiele razy w czasie naszego małżeństwa zastanawiałam się, ile właściwie on wie. Czy czuje moją rezerwę? Czy zdaje sobie sprawę, że nigdy tak do końca nie jestem naprawdę jego? Kocha mnie, to pewne, ale czy to mu wystarcza? Przez następne tygodnie chodziłam, jak otumaniona. Drżałam na każdy dźwięk otwieranych drzwi. Bałam się, że Grzesiek jednak mnie odnajdzie i miałam nadzieję, że to zrobi. Ale dni mijały i nic się nie działo. Któregoś wieczora uświadomiłam sobie, że jednak zapomniałam, przebolałam, że już nie czekam. O dziwo, uświadomił mi to mój własny mąż. Przez ostatnie tygodnie niewiele czasu spędzaliśmy razem. Bawił się z dziećmi, chodził z nimi na spacery, a mnie jakby omijał. Przynosił do domu jakąś pracę i wieczory spędzał pochylony nad papierami. Byłam mu za to wdzięczna. Myślę, że to właśnie jego cierpliwość sprawiła, że mimo wszystko byliśmy całkiem niezłym małżeństwem. Teraz też Alek dawał mi czas, żebym uporała się ze swoimi uczuciami. I nagle tego jesiennego wieczora porzucił tę swoją rezerwę. Znów mnie zagadywał, żartował, przytulał – zupełnie tak, jak przed tym nieszczęsnym wyjazdem. A ja odkryłam, że cieszy mnie jego bliskość. Grzesiek znów stał się dla mnie wspomnieniem, wywołującym tylko rzewny uśmiech. cdn
  23. JODLA

    BIESIADA

    Weszliśmy do środka. Zaprowadził mnie do małej przytulnej salki i zniknął. Resztę wieczoru spędziłam, jak w transie. Rozmawiałam, śmiałam się, ale kątem oka bez przerwy obserwowałam wejście. Grzesiek zaglądał do nas parę razy i znikał. Dochodziła jedenasta, kiedy zajrzał znowu, uchwycił moje spojrzenie i wyciągnął rękę. Wstałam bez słowa. – Długo musisz tu siedzieć – zapytał gdy stanęliśmy przy barku. – Wcale nie muszę – odparłam. – To chodź – wziął mnie za rękę. – To tu za rogiem, niedaleko – powiedział, choć nie pytałam dokąd idziemy. W ogóle o nic nie pytałam, także wtedy, gdy zaczął mnie całować jeszcze zanim zamknął za nami drzwi mieszkania. Nie wiem, czy tej nocy zamieniliśmy w sumie z dziesięć zdań. – Zostaniesz ze mną – wymamrotał i zasnął, zanim odpowiedziałam. Ponad obejmującym mnie ramieniem patrzyłam na wstający za oknami świt. A więc to tak. Nasza historia zatoczyła koło. Piętnaście lat temu o świcie Grzesiek złamał mi serce, a teraz – także o świcie je uleczył. Tak. Zostanę z nim. Bo przecież nigdy nie przestałam go kochać. Patrzyłam na jego uśpioną twarz i łzy napłynęły mi do oczu. Teraz już nie dam go sobie odebrać. Jego żona? Próbowałam przeanalizować, co widziałam parę godzin temu w naszej szalonej drodze do sypialni. I potem, w łazience... Nie. W tym mieszkaniu na pewno nie było na stałe żadnej kobiety. A więc jego małżeństwo nie przetrwało – pomyślałam z jakąś zajadłą satysfakcją. Tamta dziewczyna, która wtedy mi go odebrała, nie zdołała zatrzymać go przy sobie. On jest mój. Jutro pojadę tylko po dzieci... I nagle zdrętwiałam. To nie była świadoma myśl, tylko ciąg obrazów: Dzieci śpiące na tapczanikach i Alek okrywający je kołdrą. Mateusz klejący model samolotu i Alek przytrzymujący mu tubkę z klejem. Małgosia na grzbiecie kucyka i Alek trzymający wodze... cdn
  24. JODLA

    BIESIADA

    Zaliczyłam pierwszy rok, urodziłam bliźniaki, potem wzięłam urlop dziekański, a potem Grzesiek skończył studia i zniknął mi z oczu. Odetchnęłam. Z Alkiem układało nam się całkiem dobrze. Kochał mnie, a ja... Gdy przestałam widywać Grześka, jakby oprzytomniałam. Wzięłam się w garść. Wyrzuciłam z myśli Grześka i minione lata. Właśnie, że będę szczęśliwa – myślałam. Nigdy nie byłam wylewna w okazywaniu uczuć i nigdy się taka nie stałam, ale postanowiłam, że będę dobrą żoną. Naprawdę lubiłam Alka i nie chciałam, żeby przeze mnie cierpiał. Nie zasługiwał na to. Z czasem przywiązałam się do niego, chyba nawet pokochałam za jego ciepło, uśmiech, za nieskończoną cierpliwość wobec naszych dzieci i za to, że mnie kochał. Bo po tamtej historii z Grześkiem świadomość, że ktoś mnie kocha, była mi bardzo potrzebna. Parę lat później pojechałam na szkolne spotkanie z okazji 15-lecia matury. Gdy przestąpiłam próg szkoły zalała mnie fala wspomnień. Pod sklepikiem na korytarzu Grzesiek wziął ode mnie srebrną broszkę – na szczęście przed klasówką. Koło wejścia do szatni pocałował mnie zaraz nazajutrz po tamtej dyskotece. Każde miejsce wiązało się z jakimś wspomnieniem o Grześku. Nie myślałam o nim już tyle lat i teraz nagle. Miałam w głowie taki mętlik, że ledwie dotrwałam do końca tego spotkania. Wieczorem umówiliśmy się w miejscowej knajpie. Wróciłam do hotelu, przebrałam się i pieszo poszłam do restauracji. Widziałam już wejście, gdy nagle zamarłam. Chodnikiem naprzeciw mnie szedł Grzesiek. Właściwie wcale się nie zmienił. Skronie mu odrobinę posiwiały i tyle. – Hanka, to ty? – zawołał z daleka. – Pięknie wyglądasz – był już tak blisko, że widziałam jego uśmiech. – Co tu robisz? I w takim stroju? – zapytał. – Przyjechałam na klasowe spotkanie. Tu, w tej knajpie – wskazałam ręką. – Z większym szacunkiem, proszę. To moja knajpa – roześmiał się. cdn
  25. JODLA

    BIESIADA

    A potem stałam i patrzyłam, jak odchodzi uliczką, oświetlony czerwonawym blaskiem wschodzącego słońca. Tak jak planowałam, poszłam na studia do Olsztyna. Dostałam się, choć zawdzięczam to raczej szczęściu, niż wiedzy. Dwa i pół miesiąca później, 25 grudnia wyszłam za mąż. Za kolegę Grześka z roku i dzień wcześniej niż on się ożenił. Zaprosiłam go na ślub, ale nie przyszedł. – Sama rozumiesz, przygotowania przed ślubem i w ogóle. – Oczywiście, że rozumiem – odparłam z promiennym uśmiechem. – Cieszę się, że tak do tego podchodzisz – odparł niepewnie. – I że ułożyłaś sobie życie. Chociaż... czy to nie za wcześnie na taką decyzję? Znacie się dwa miesiące. – My znaliśmy się cztery lata i nie pomogło – odparłam lekko. – A przy Alku czuję się taka szczęśliwa – dodałam. – Tak, oczywiście – odparł. Kiedy wyszedł, wbiłam zęby w poduszkę. Wcale nie czułam się szczęśliwa. Studenckie życie zaczęłam od szalonych zabaw i zaraz na początku natknęłam się na Grześka. Niby Olsztyn to duże miasto i przecież studiowaliśmy na różnych uczelniach, on na Akademii Rolniczej, a ja w Wyższej Szkole Pedagogicznej, ale nasze ścieżki ciągle gdzieś się przecinały. Poznałam nawet jego dziewczynę. I z zimną satysfakcją obserwowałam, jak przy każdym spotkaniu Grzesiek tracił tę swoją słynną pewność siebie. Obserwował mnie z niepokojem, a ja nawet chciałam mu wyciąć jakiś numer, ale uznałam, że niepewność, oczekiwanie na nie wiadomo co, jest lepszą zemstą. Dlatego dałam się poderwać pierwszemu "odpowiedniemu" chłopakowi, który się nawinął. Złożyło się lepiej niż mogłam przypuszczać, bo Alek mieszkał z nim w jednym pokoju w akademiku. I taki był zakochany, że już na trzeciej randce zaczął mówić o ślubie. Dlaczego nie – pomyślałam. – Wyjdę za mąż wcześniej, niż Grzesiek się ożeni... I wyszłam. W drugim tygodniu ciąży, jak się później okazało. cdn
×