Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JODLA

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JODLA

  1. JODLA

    BIESIADA

    ANETKO__________posluchaj ,,,,,,, Tak trudno mi zaufać po raz drugi,,,,,, Nie, nie, nie!. Nie mogę mu tego zapomnieć. Tak bardzo mnie zranił. Zawiodłam się na najbliższym mi człowieku. Przestań mnie już przekonywać! – wołałam rozżalona do mojej przyjaciółki – Kamili. – Przynajmniej obiecaj, że się nad tym zastanowisz – nie dawała za wygraną. – Dobrze, pomyślę – powiedziałam na odczepnego. Wszystko zaczęło się banalnie, rok temu Witek oznajmił mi, że się zakochał i odchodzi ode mnie. Byłam tak zaskoczona, że nawet nie protestowałam, nie prosiłam. Uniosłam się ambicją, ale od tej chwili mój stosunek do mężczyzn zmienił się radykalnie. Nowa "miłość" męża skończyła się bardzo szybko. Zaczął dzwonić i błagać o przebaczenie. Moje koleżanki, które były wtajemniczone w całą sytuację, bardzo namawiały mnie na pogodzenie się z mężem. Muszę przyznać, że i przed nimi, i przed mężem grałam twardą kobietę, która świetnie radzi sobie sama. W głębi duszy jednak tęskniłam za mężczyzną, jakim był przed laty Witek... cdn
  2. JODLA

    BIESIADA

    Witaj ANETKO!!! Pisz--opowiadaj,spiewaj i tancz!! Jestes na BIESIADZIE!
  3. JODLA

    BIESIADA

    http://www.ewa.bicom.pl/biesiada/bsd23.htm
  4. JODLA

    BIESIADA

    http://www.ewa.bicom.pl/biesiada/bsd23.htm___Beata,,,
  5. JODLA

    BIESIADA

    Daj mi w prezencie szum kojący, kolor co chwilę inny...łagodne rozkołysanie... Daj mi łopot skrzydeł mewy, jej krzyk , gdy zerwie się do lotu... radosne szybowanie... Daj mi w prezencie piasek złoty, co pieści stopy przy każdym kroku... dalekie wędrowanie... Daj mi spojrzenie w oczy ciemne... spojrzenie głębokie i tylko dla mnie... bez słów rozmawianie... Daj mi to wszystko na chwilę , co minie jak wszystko na świecie... odwieczne przemijanie... Dam Ci za to radosne moje zachwycenie, łagodny dotyk... głębokie westchnienie... Jeanne , 09.2004
  6. JODLA

    BIESIADA

    Przytoczona opowiesc: "Spróbujmy jeszcze raz",,,,,opowiadala Elzbieta.
  7. JODLA

    BIESIADA

    Decyzję podjęłam po kilku tygodniach. Pozwoliłam Andrzejowi wrócić do domu. Ale powiedziałam mu też, że choć ciągle jest mi bliski, to musi upłynąć dużo czasu nim odzyska moje zaufanie. Od tamtego spotkania w parkowej alejce minęły trzy lata. Nigdy nie żałowałam swojej decyzji, bo mimo wszystko nigdy nie przestałam kochać męża. Choć takie doświadczenia, jak nasze kładą się cieniem na związek, to myślę, że warto było spróbować. Teraz budujemy nasze małżeństwo od nowa. A z tego wszystkiego, co się stało, zrozumiałam też jak dobrze jest mieć prawdziwych przyjaciół wokół siebie.
  8. JODLA

    BIESIADA

    Przechodzący obok ludzie przystanęli z boku i przysłuchiwali się naszej rozmowie. No i koło mnie wciąż stała Jolka, stając się przymusowym świadkiem naszej pierwszej rozmowy "po latach". – Elu, ja... ja... – Andrzej próbował mi coś powiedzieć. – Ja tyle razy chciałem zadzwonić, porozmawiać, wrócić do ciebie. Tamto – to była pomyłka. Szybko to zrozumiałem, ale nie miałem odwagi przyznać się przed tobą – mój mąż mówił głośno, nie zważając na obecność obcych ludzi ani Jolki. – Czy ty jesteś w stanie mi wybaczyć? Czy możesz chociaż spróbować? – pytał. A ja nie wiedziałam co zrobić. Zdradził mnie i porzucił. Przez ponad rok nie odezwał się ani słowem. A teraz pyta mnie o przebaczenie... Ileż to razy płakałam marząc o takiej chwili. O momencie, kiedy mój mąż wraca do mnie – pomyślałam smutno. Ale to było tak dawno temu. Teraz jestem inną osobą – skarciłam się szybko w myślach za ten sentyment. A jednak ciągle czułam, że to nie jest obcy człowiek. – Nie wiem. To nie jest dobre miejsce na taką rozmowę – powiedziałam oschle, choć starałam się, żeby to nie zabrzmiało zbyt chłodno. – Nie wiem czy mogę ci przebaczyć, ani do ciebie wrócić. Ale możemy porozmawiać. Umówmy się za tydzień. Każde z nas będzie miało czas, żeby przemyśleć wszystko – dodałam. Podróż powrotna upłynęła nam na kolejnym analizowaniu tego wszystkiego, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku. Przyjaciółka nie przekonywała mnie do żadnej decyzji – ani nie namawiała do przyjęcia niewiernego męża, ani też do rozwodu z nim. – Zastanów się nad wszystkimi "za" i "przeciw" i wtedy podejmij decyzję. To spotkanie miało w sobie rzeczywiście coś ze zrządzenia losu – rozważała na głos. W takich sytuacjach człowiek zastanawia się na ile jego życiem rządzi przeznaczenie – dodała w zamyśleniu. cdn
  9. JODLA

    BIESIADA

    Serce zabiło mocniej. – Chyba się przewidziałam – pomyślałam szybko. Ale w głębi duszy czułam, że to nie była pomyłka. – Jola, wracajmy – złapałam przyjaciółkę za rękę. Chyba źle wyglądałam, bo Jolka spojrzała na mnie i od razu zrozumiała, że coś jest nie tak. – Coś się stało? – zapytała. – Wiesz, to chyba niemożliwe, ale wydaje mi się, że widziałam Andrzeja – imię męża jakoś obco zabrzmiało w moich ustach. Chyba nie wymawiałam go od dnia jego wyprowadzki. Zresztą od tamtej pory kontaktował się ze mną dokładnie dwa razy wyłącznie przez telefon. Ale jak można nie rozpoznać kogoś, z kim spędziło się trzydzieści lat życia - myślałam gorzko. – Spójrz tam – pokazałam głową w kierunku ławki po drogiej stronie alejki. Nagle nabrałam jakiejś odwagi żeby stanąć z nim twarzą w twarz i pokazać, że dałam sobie radę. Że poradziłam sobie w życiu bez niego. – Chodźmy tam, muszę się przekonać – pociągnęłam Jolkę za sobą. Miałam rację. To był on. Wyglądał jakoś tak smutno i... zrobiło się go żal. Z początku mnie chyba nie rozpoznał. Podeszłyśmy bliżej. – Andrzej? – zapytałam. Podniósł głowę gwałtownie. – Ela? Ela, to ty? – popatrzył na mnie. – To musi być jakiś znak – dodał szybko. – Skąd wiedziałaś, że tu jestem – zapytał. – Nie wiedziałam. Przyjechałam tu odpocząć. I proszę – przez rok nie spotkaliśmy się w jednym mieście, a teraz spotykamy się na drugim końcu Polski – dodałam chłodno. – Co ty tu robisz? Czyżbyś znów leczył swoje serce? – byłam złośliwa, ale chciałam mu dopiec. Widać moja rana nie zagoiła się jeszcze dobrze. cdn
  10. JODLA

    BIESIADA

    Dwa dni później załatwiłam w pracy tydzień wolnego i spakowane w nowe walizki stałyśmy na dworcu czekając na pociąg. Humory nam dopisywały, mimo że jesienna pogoda raczej nie obiecywała zbyt wiele. Po kilku godzinach dojechałyśmy na miejsce i zapytałyśmy na dworcu o nasz pensjonat. Okazało się, że jest oddalony o kilka kilometrów, więc udałyśmy się na postój taksówek. Kierowca, który wiózł nas do hotelu okazał się przemiłym człowiekiem i obiecał pokazać nam następnego dnia okolicę. Nawet dziwiłam się sama sobie, że tak miło i łatwo rozmawia mi się z obcym mężczyzną. Po odejściu męża stałam się bardzo nieufna i zamknięta na innych, zwłaszcza na mężczyzn. – Jolu, powinnam ci podziękować i zaprosić na dobra kawę – mówiłam ostatniego dnia naszego pobytu, który minął zdecydowanie za szybko. Przed odjazdem postanowiłyśmy wybrać się na ostatni spacer po miasteczku. Przechodziłyśmy akurat obok jednego z uzdrowisk, kiedy w parkowej alejce mignęła mi znajoma sylwetka. cdn
  11. JODLA

    BIESIADA

    Pewnego dnia Jolka postanowiła zrobić mi niespodziankę i zarezerwowała tydzień w górskim pensjonacie dla nas obu. Pomyślała, że taki wyjazd pomoże mi oderwać się od codzienności i bardziej optymistycznie spojrzeć na świat. No i zadecydować co dalej, bo ile można żyć wspomnieniami? Wiedziałam, że przychodzi czas, żeby zdecydować się na rozwód lub przynajmniej sądowną separację i oficjalne uregulowanie spraw majątkowych. Drżałam na myśl, że mój mąż może pewnego dnia wrócić jakby nigdy nic do naszego mieszkania i po prostu w nim zamieszkać. Niby potrafiłam już chłodno i z dystansem spojrzeć na sytuację, ale jakoś nie miałam siły, żeby zabrać się za te wszystkie formalności. – No dobrze. W sumie co mi szkodzi? – zapytałam chyba bardziej samą siebie niż Jolkę i uśmiechnęłam się. – W końcu mnie się też coś od życia należy, prawda? – tym razem pytanie było skierowane do Jolki. – Wreszcie... – moja przyjaciółka odetchnęła z ulgą. Już myślałam, że cię nie przekonam – dodała. – A właściwie to dlaczego wpadłaś teraz na pomysł wyjazdu? – zapytałam. W końcu była jesień. To nie jest pora, kiedy ludzie wyjeżdżają na urlop. – Sama nie wiem. Coś mnie tknęło, kiedy przeglądałam gazetę i zobaczyłam ogłoszenie tego pensjonatu. Po prostu wzięłam telefon i zadzwoniłam. Czasem trzeba iść za głosem intuicji – dodała. cdn
  12. JODLA

    BIESIADA

    I teraz właśnie, w chwili, kiedy całe moje życie wywróciło się do góry nogami, to Jolka wiedziała jak postawić mnie na nogi. – Nie musisz ukrywać, że płaczesz i że jest ci źle. Ani tego, że chcesz wykrzyczeć całemu światu swój ból, złość i żal – cierpliwie tłumaczyła, kiedy próbowałam udawać, że "jakoś" sobie radzę. – Elu, to jest normalna reakcja. Gdybyś czuła się inaczej, to byłoby nienormalne. W końcu przeżyliście ze sobą trzydzieści lat. To szmat czasu. I nie ma co wstydzić się tego, że cierpisz – analizowała moją sytuację. W głębi duszy wiedziałam, że potrzebna mi była taka rzeczowa ocena tego, co się stało. Ale ważne też były ciepłe słowa, które wtedy od niej usłyszałam. – Nawet nie myśl, że jesteś sama. Choć to prawda, że na twój ból nie ma cudownego lekarstwa. Rana musi się zabliźnić, a to będzie trochę trwało. Może rok, może dwa. A może i pięć lat. Ale potem minie – tłumaczyła. – Ale przecież masz dla kogo żyć, masz dzieci, masz rodziców, przyjaciół, no i masz mnie. Ja wiem, jak to jest kiedy człowiek zostaje sam... – pocieszała mnie w wiosenne, potem letnie i jesienne wieczory. I rzeczywiście, po roku ból zelżał. Już nie czułam nienawiści. Już nie chciałam zemścić się na mężu. Choć uśmiechnęłam się złośliwie, kiedy córka poinformowała mnie, że ojciec już mieszka sam, bo jego nowa partnerka "pomyliła się" i wyjechała w Polsce szukać szczęścia gdzie indziej. – Co cię nie zabije to cię wzmocni – powtarzałam sobie czasem. I było mi lepiej. Zdarzały się nawet dni, kiedy uśmiechałam się do swojego odbicia w lustrze. cdn
  13. JODLA

    BIESIADA

    Żartowałam z niej często, że powinna pomyśleć o otworzeniu własnej kawiarenki. Aż w końcu pewnego dnia Jolka z tajemniczą miną oświadczyła, że podjęła życiową decyzję. Zwolniła się z biura, w którym była księgową, wynajęła skromny lokal w naszej dzielnicy i otworzyła mały punkt gastronomiczny. Jak się potem okazało, ta decyzja była strzałem w dziesiątkę, bo w okolicy było sporo małych firm i praktycznie żadnej kawiarni czy restauracji, poza jedną znaną, za to bardzo drogą. Jolka była samotna matką dwóch dziewczynek. W sumie bardziej pasowało do niej dzisiejsze określenie – samodzielna mama niż samotna. Mąż zginął w wypadku, kiedy jej bliźniaczki miały dwa latka i cały ciężar wychowywania dzieci spadł na nią. Życie jej nie oszczędzało, ale nigdy nie skarżyła się na nic, nie narzekała. Zawsze pogodna, pełna życia, z dobrym słowem dla każdego, dla swoich córek była matką i ojcem w jednym. Patrząc na nią zazdrościłam jej czasem tej odwagi do życia po swojemu, do odrobiny szaleństwa. Ale zaraz w duchu karciłam się, pamiętając jak wielka tragedia ją spotkała. Swoją historię opowiedziała mi podczas jednego z weekendów na naszej działce pod miastem. Spłakałyśmy się wtedy obie jak bobry. cdn
  14. JODLA

    BIESIADA

    I wtedy zrozumiałam, że nie mogę żyć w taki sposób i komplikować życia innym. – Trudno, stało się – pomyślałam. – Stało się to, co myślałam, że zdarza się tylko w filmach... Jestem porzuconą starą babą po menopauzie – skwitowałam w myślach gorzko swoje położenie. Najskuteczniejszą terapeutką w moim "powracaniu" do świata i ludzi okazała się wtedy właśnie Jolka. Prawdę mówiąc wcześniej nie myślałam nawet o niej jak o przyjaciółce. Ot, dobra koleżanka i tyle. Znałyśmy się wiele lat – w końcu mieszkanie na jednym piętrze przez piętnaście lat – to nie byle co. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ma się dzieci, które chodzą do jednej klasy w szkole. Lubiłam wpadać czasem do niej na herbatę i ciasto. Domowe wypieki jakoś nigdy nie były moją mocną stroną, choć gotować obiady nawet lubiłam, za to Jolka mogła nie wychodzić z kuchni. Wprost uwielbiała pichcić, gotować i... częstować. cdn
  15. JODLA

    BIESIADA

    Pierwsze tygodnie "wolnego" życia minęły jak w letargu. Naszpikowana środkami na uspokojenie, spędzałam całe dni w łóżku na przemian płacząc, złorzecząc i przeklinając cały świat. Miałam do męża żal, nienawidziłam go, a jednocześnie ciągle kochałam. Potem zaczęłam szukać winy w sobie. – Może nie jestem już dość atrakcyjna skoro zostawił mnie po prawie trzydziestu latach małżeństwa dla zadbanej i pewnej siebie czterdziestolatki? – zastanawiałam się spędzając kolejny dzień w łóżku i bezmyślnie przerzucając kanały w telewizorze. Dzieci próbowały rozmawiać z ojcem i przemówić mu do rozsądku, ale na niewiele się to zdało. Wspierały mnie jak tylko mogły. Wpadały z wizytą codziennie, choćby po to, żeby powiedzieć, że nienawidzą ojca równie mocno, jak ja za to, że tak mnie skrzywdził. W takich chwilach głos rozsądku brał we mnie górę i próbowałam wytłumaczyć im, że dla nich to ciągle ojciec, choć wobec mnie zachował się jak ostatni drań. Wychowana w tradycyjnej rodzinie ciągle broniłam wartości wyniesionych z domu i wspaniałomyślnie próbowałam nie stać między dziećmi, a ojcem. W końcu to mnie zostawił, a nie ich. Ale na niewiele się to zdało. Zresztą, mój stan psychiczny był na tyle zły, że córka nawet zaproponowała, że przeprowadzi się do mnie. cdn
  16. JODLA

    BIESIADA

    Jeszcze dwa lata temu, gdyby ktoś powiedział mi, że zostanę sama w pustym dużym mieszkaniu to pomyślałabym, że chyba mnie z kimś pomylił. Moje małżeństwo, choć zawarte w młodym wieku, było udane. Tak mi się w każdym razie wydawało. Widocznie tylko mnie, bo jakiś rok temu mój mąż po powrocie z sanatorium, na którym miał podreperować kiepski stan swojego serca, oświadczył, że właśnie spotkał kobietę swojego życia i postanowił, że to ostatni moment, żeby iść za głosem serca i coś w życiu osiągnąć. Widać w tym sanatorium dobrze przykładają się do "sercowych" problemów swoich pacjentów i serwują im jakieś cudowne lekarstwa na odmłodnienie i szczyptę odwagi. Z początku myślałam, że to jakiś głupi żart, jego słowa nie docierały do mnie. Ale kiedy po tygodniu spakował swoje walizki i wyprowadził się, mówiąc na odchodne, że wspaniałomyślnie zostawia mi mieszkanie, bo w końcu są jeszcze dzieci, załamałam się kompletnie. cdn
  17. JODLA

    BIESIADA

    Spróbujmy jeszcze raz,,,, Kiedy wali ci się cały świat, kiedy wszystko, w co wierzyłaś okazuje się ułudą, trudno się pozbierać i zacząć życie od nowa. Może byłoby mi łatwiej, gdybym była młodsza.. No ile mam cię jeszcze namawiać na ten wyjazd? Nie daj się prosić... – Jolka, moja przyjaciółka i zarazem sąsiadka próbowała wyciągnąć mnie na weekend do małego górskiego pensjonatu. Najwyraźniej postanowiła pomóc mi na dobre pożegnać się ze \"starym\" życiem i przywitać \"nowe\". Zresztą i tak dużo mi pomogła odkąd zostałam zupełnie sama. No, może nie tak zupełnie, w końcu ciągle mam jeszcze córkę i syna, ale wiadomo jak to jest, kiedy dzieci dorosną i założą własne rodziny. Młodzi są teraz tacy zajęci. A mój rodzinny świat budowany przez trzydzieści lat, runął pewnego dnia jak domek z kart. cdn
  18. JODLA

    BIESIADA

    WITAJ BIESIADO Witaj GRABKU Piekny wiersz!!! Dziekuje Nie moge juz doczekac sie naszej kochanej JARZEBINKI. A nasze KOCHANE DRZEWKA??? Pomaranczko,masz racje__________tak niewiele trzeba,aby dac radosc innym!! U nas znow bialo,,,,no coz___________zima w pelni! Mam nadzieje,ze marzec bedzie juz cieplejszy!! Pozdrawiam bardzo serdecznie!!
  19. JODLA

    BIESIADA

    Spojrzałam na Krzyśka i przez chwilę chciałam powiedzieć mu prawdę, ale zmieniłam zdanie. Tyle dziewczyn przez niego cierpiało, niech teraz on trochę pocierpi. Przyda mu się. Za jakiś czas mu powiem i wtedy razem się z tego pośmiejemy. Tak, kiedyś mu powiem. A może i nie... Karolina
  20. JODLA

    BIESIADA

    Dla lepszego efektu wyszliśmy z Mikołajem niepostrzeżenie, akurat wtedy, gdy Krzysztof rozglądał się za mną w zupełnie innym zakątku sali. Mieszkam niedaleko tej knajpy, poszliśmy więc do domu na piechotę. Zaprosiłam Mikołaja na herbatę i zaśmiewając się wspominaliśmy co zabawniejsze momenty minionej nocy. Po sylwestrze miałam jeszcze dwa dni urlopu, a kiedy przyszłam do pracy cała firma nie mówiła o niczym innym. – Słuchaj, trafiła kosa na kamień – wrzasnęła Karolina, ledwie zdjęłam kurtkę. – Jaka kosa? Co się stało? – spytałam. – Kosa-Krzyś, kamień nieznany – zaśmiała się Justyna, która weszła zaraz za mną. – Krzysztof był na sylwestrze w tej knajpie przy rynku i tam spotkał cud-istotę. Przetańczył z nią parę tańców i oszalał. Zanim zdążył przystąpić do ofensywy czy choćby zdobyć telefon, nieziemska piękność zniknęła, jak sen jaki złoty. I teraz on usycha z miłości i zamęcza nas planami odszukania ukochanej – relacjonowała. Odwróciłam głowę, żeby ukryć uśmiech. Kilkanaście minut później przyszedł Krzysiek i wyciągnął mnie na korytarz na papierosa. Buzia mu się nie zamykała. Słuchałam i... nic. Czułam rozbawienie i żadnej ochoty pocieszenia go w jego rozterkach. Nagle, w samym środku opowieści rozdzwoniła się moja komórka. Rzuciłam okiem na wyświetlacz – Mikołaj. – Halo, chłopcze – rzuciłam do słuchawki, przerywając Krzyśkowi w pół słowa. – Halo, piękna nieznajoma – podchwycił. – Mam bilety na bal przebierańców i pomyślałem, że jeśli zaspokoiłaś już drapieżne instynkty, to może pójdziesz potańczyć tym razem już naprawdę ze mną. – Raczej... – zaczęłam, żeby odmówić i nagle zorientowałam się, że mam okropną ochotę zobaczyć się z Mikołajem. – A wiesz, że tak. Zaspokoiłam i pójdę. Tylko musisz namówić swoją siostrę, żeby znów zrobiła mnie na bóstwo. – Nie ma sprawy. To zadzwonię wieczorem i pogadamy, a może wpadnę? – Wpadnij, mam jeszcze świątecznego indyka – zgodziłam się. cdn
  21. JODLA

    BIESIADA

    Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w wyraźnie teraz pełne podziwu oczy Krzyśka. Mikołaj puścił mnie i skłonił się przed partnerką Krzysztofa. Chwilę później odpłynął z nią na drugi koniec sali. Krzysiek objął mnie i... nic. Nie oblał mnie rumieniec, serce nie zaczęło mi walić jak szalone, kolana pode mną nie drżały. Prowadził mnie w szalonych, prawie akrobatycznych figurach wymyślnego tanga, a ja... jakbym dostała skrzydeł – bez trudu dotrzymywałam mu kroku. "Przydał się ten piekielny kurs tańca do którego przymusiła mnie Mańka" – pomyślałam z nieoczekiwanym rozbawieniem. Reszta wieczoru była moim osobistym triumfem. Krzysztof przynosił mi szampana, zagadywał, próbował wyciągnąć numer telefonu. Nagle okazało się, że umiem prowadzić dowcipną rozmowę pełną niedomówień i podtekstów. Muszę przyznać, że nie było to trudne zadanie – znam go przecież tak dobrze. Kończyłam za niego zdania, które zaczął, "zgadywałam", jaką muzykę lubi i na jakim filmie zawsze zasypia. I intrygowałam go coraz bardziej. O trzeciej nad ranem miałam dosyć. – Znikamy – zarządziłam. cdn
  22. JODLA

    BIESIADA

    Niekłamany podziw w jego oczach dodał mi pewności siebie. Znikło drżenie kolan, kołatanie serca. W tłumie gości na restauracyjnym parkiecie szybko wypatrzyłam Krzysztofa. Tańczył tango z tlenioną blondynką w ramionach. Kiepsko tlenioną. – Jesteś o dwie klasy lepsza. Wyjmiesz go jej, jak nic – szepnął mi Mikołaj i poprowadził w tańcu prosto do Krzysztofa. – Proszę państwa, uwaga! Odbijany – zawołał wodzirej do mikrofonu, a ja zrozumiałam, dlaczego parę minut temu Mikołaj zostawił mnie samą przy stoliku i o czym konferował z orkiestrą. – To cwaniak – pomyślałam ciepło. – Pani pozwoli? Odbijany – usłyszałam nad uchem. cdn
  23. JODLA

    BIESIADA

    Wytrzeszczyłam na nią oczy, a ona wyjaśniła mi o co chodzi – generalna zmiana stylu. Makijaż, obcisłe kiecki, szpilki... – Zwariowałaś? – wzruszyłam ramionami. – Prędzej umarłabym ze wstydu. Chyba, że... że on nie wiedziałby, że to ja. Tak zrodził się pomysł. Od razu opracowałyśmy plan. Postanowiłam dowiedzieć się, gdzie Krzysiek spędza Sylwestra i pójść tam, jako tajemnicza nieznajoma. Udało się wszystko. Łącznie z tym, że brat Mańki zgodził się pójść ze mną i poderwać dziewczynę, która będzie z Krzyśkiem. No i teraz byłam tutaj, w najelegantszej knajpie w mieście – wystrojona, umalowana, zupełnie do siebie niepodobna. Trochę wystraszona, a z drugiej strony pełna jakiejś dziwnej determinacji. – Tyyy, ale z ciebie laska – pół godziny wcześniej Mikołaj, brat Mańki zamarł na mój widok. – Ja wcale nie wiem, czy chcę podrywać jakieś obce baby – dorzucił. cdn
  24. JODLA

    BIESIADA

    Więc nie marzyłam nawet o romansie z Krzyśkiem. Miałam tyle rozsądku, żeby wiedzieć, że to mnie tylko unieszczęśliwi. Z drugiej strony... Przez tę niespełnioną miłość nie mogłam ułożyć sobie życia. Każdego faceta porównywałam do Krzyśka i każdego odrzucałam – właśnie dlatego, że nie był Krzyśkiem. "Muszę coś z tym zrobić, bo jak nic, zostanę starą panną" – myślałam. Łatwo powiedzieć – coś zrobić. Tylko co? To Mańka podsunęła mi pomysł. Siedziałyśmy któregoś wieczora przy winie i ona ciosała mi kołki na głowie, że znowu nie chciałam się z kimś tam umówić. – Wszystko przez tego twojego Krzyśka – burknęła. – Daj sobie z nim spokój. – Łatwo ci mówić – westchnęłam. – Pewnie, że łatwo. Ile ty masz lat? trzydziestka już dawno minęła. Od 10 lat do niego wzdychasz. I już nie wiem, czy naprawdę do niego. Wymyśliłaś sobie jakieś cudo i uznałaś, że to on. Założę się o co zechcesz, że gdyby zwrócił na ciebie uwagę szybko przejrzałabyś na oczy. Wzdychasz do niego, bo jest taki niedostępny... – Ty wiesz. że coś w tym jest... – zaczęłam się zastanawiać. – Możesz mieć rację. Tylko co z tego? Przecież ja dla niego jestem kumplem i tyle. Wcale nie widzi we mnie kobiety. – No, o to to sama starasz się jak możesz – burknęła Mańka. – Gdybym ja miała taką figurę... A ty co? Mogłabyś przestać nosić te bezkształtne wory, które nazywasz swetrami... Słuchaj! – krzyknęła nagle. – A jakbyś tak przeszła metamorfozę? cdn
  25. JODLA

    BIESIADA

    O to właśnie chodziło – żeby nie poznał. Wiem, trochę to wszystko głupie. Nie mam już przecież szesnastu lat, ale... No właśnie – ale. Głupia miłość nie wybiera. Znałam Krzysztofa prawie 10 lat. I dokładnie tyle czasu byłam w nim śmiertelnie zakochana. Pracowaliśmy razem, znaliśmy się i lubiliśmy. To znaczy – on mnie lubił. Ja długo się oszukiwałam, aż wreszcie musiałam przyznać, że czuję do niego więcej. O wiele więcej. Tylko co z tego, skoro w tej dziedzinie życia dla niego nie istniałam. I nawet zachowałam tyle rozsądku, żeby tego nie pragnąć. Bo Krzysztof – porządny, fajny facet, był takim wiecznym chłopcem. Istny Piotruś Pan. Nigdy nie związał się z nikim na poważnie i było mu z tym dobrze. Nie raz i nie dwa zwierzał mi się z sercowych perypetii. Bo wszystkie jego dziewczyny – jak to dziewczyny – prędzej czy później zaczynały marzyć o ślubnej sukni albo chociaż o wspólnym mieszkaniu, wakacjach... A on nie chciał i już. cdn
×