JODLA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JODLA
-
Nie pytając o pozwolenie porwała kwiat i poszła do pałacu. Zaniosła do swojego pokoju, postawiła na stole. Była bardzo ciekawa, ile w tym prawdy, co ten chłopiec mówił. Nie mogła się doczekać wieczoru. Gdy wreszcie słońce zaszło, zrobiło się ciemno, zapadła noc, królewna usiadła przy kwiecie i patrzyła w jego pąk. Nadeszła północ, zegar powoli wybił dwanaście uderzeń, ale stulony kwiat nawet nie drgnął. I wtedy zrozumiała, że chłopiec zakpił z niej. Ze złości, że dała się oszukać prostemu chłopcu, ze złości, że on, prosty chłopiec, śmiał oszukać ją, królewnę, nie spała całą noc. Skoro świt pobiegła do młodego ogrodnika i zrobiła mu straszną awanturę. - Jak śmiałeś tak zakpić ze mnie? - Naprawdę nie miałem takiego zamiaru. To, co powiedziałem, jest prawdą. - Milcz. Nie chcę cię wcale słuchać. Ale pamiętaj, nie życzę sobie, żebyś tutaj dalej przebywał. Wynoś się stąd i z mojego ogrodu. Nie chcę, żebyś tu pracował. - Dobrze. Mogę stąd odejść, jak tylko wyzdrowieję, ale pozwól sobie powiedzieć, że wszystko to, co mówiłem, nie jest kpiną. To prawda. - A czy tobie chociaż raz ten kwiat się otworzył? - spytała. - Tak - powiedział. - I to niejeden raz. - A mnie się nie otworzył. - Dziwisz się? cdn
-
- Co ty za bzdury opowiadasz! - wykrzyknęła. - Masz chyba wysoką gorączkę. - Nie. Mówię prawdę. To jest taki cudowny kwiat, który kwitnie tylko przy dobrym człowieku - powtórzył. - Jeżeli nie masz gorączki, to znaczy, że jesteś głupi, wierząc w takie rzeczy. Takiego kwiatu nigdzie nie ma na świecie. - Otrzymałem go od pustelnika, który przez parę lat pomagał rodzicom moim w wychowywaniu mnie. Kiedy pustelnik odchodził od nas, przyniósł mi ten kwiat i powiedział: - To jest taki tajemniczy kwiat, który kwitnie nocą. Ale kwitnie tylko przy człowieku, który jest dobry. Jeżeli wieczorem będziesz przy nim, a on rozkwitnie, to znaczy, że w ciągu ubiegłego dnia byłeś dobry, a jeżeli nie rozkwitnie, to znaczy, że byłeś zły. Namyślała się, co odpowiedzieć. Po chwili zadecydowała: - Dobrze. Sama się o tym przekonam. Biorę go. cdn
-
Następnego dnia nie poszedł do pracy. Został w swoim pokoju w łóżku. Tymczasem królewna przyszła znowu do ogrodu, ale nigdzie nie mogła znaleźć królewicza. Spytała o niego ogrodnika: - Gdzie jest ten nowy twój pomocnik? - Leży przeziębiony w swoim pokoju - odpowiedział ogrodnik. - Gdzie to jest? Ogrodnik zaprowadził ją tam. Zobaczyła go leżącego w łóżku z rozpaloną głową. - Co to ma znaczyć to wylegiwanie się w łóżku? - Przeziębiłem się i mam gorączkę. Zaczęła krzyczeć na niego, że przez byle jakie przeziębienie nie przychodzi do pracy. Nagle ujrzała kwiat stojący w donicy na stole. Miał niezwykle pięknie powycinane liście, które otaczały stulony, duży pąk kwiatu. - Co to za kwiat? - spytała. - Przyniosłem go ze swojego domu. - Ja wszystkie kwiaty znam, ale takiego jeszcze nigdy nie widziałam. - To jest kwiat, który rozkwita w nocy, ale tylko przy człowieku, który jest dobry. cdn
-
- Możesz je wyrzucić - odpowiedziała i odeszła. Pobiegł do swojego domku i długo moczył dłonie w zimnej wodzie, żeby przynieść sobie ulgę. Ale na niewiele to się przydało. W nocy prawie nie spał. Na drugi dzień królewna przyszła znowu. Tym razem ona go szukała. Znalazła, gdy był zajęty przy plewieniu swojej grządki. Kazała mu pokazać ręce. Wciąż jeszcze były całe w bąblach. - Pieką cię? - Trochę. - To żeby cię tak nie piekły - powiedziała złośliwie - idź i narwij mi lilii wodnych. - Dobrze, tylko przyprowadzę łódź i zaraz wrócę. - Nie potrzeba łódki. Wejdź do stawu. Był chłodny i pochmurny dzień. Woda była zimna. Lilie miały silne łodygi, ciągnące się bez końca. Nie bardzo umiał sobie z nimi poradzić. Zanim narwał pełną naręcz, upłynęło trochę czasu. Wreszcie wyszedł ze stawu cały mokry i przemarznięty. - Co mam z nimi zrobić? - spytał. - Możesz je wyrzucić na śmietnik - powiedziała i odeszła. Pobiegł do swojego domku, bo drżał z zimna. Przebrał się w suche ubranie. Ale pod wieczór źle się poczuł. Pojawił się kaszel. W nocy nie mógł spać. Czuł rosnącą gorączkę. cdn
-
- Ktoś ty za jeden? Co ty tu robisz? Podniósł się. Pokłonił. Bał się, czy go nie rozpozna, ale nie doszło do tego. Odpowiedział więc spokojnie na postawione pytanie: - Jestem pomocnikiem ogrodnika. - Nie znam cię. Jeszcze cię nigdy tutaj nie widziałam. - Pracuję od niedawna - wyjaśnił. Widział, jak była wściekła. Najwyraźniej dlatego, że ją słyszał rozmawiającą z kwiatami. Nagle rzuciła wzrokiem na kępę opodal rosnących pokrzyw: - Zerwij mi je - rozkazała. - Zaraz przyniosę rękawice i nożyce - powiedział i skierował się w stronę swojego mieszkania. - Nie potrzeba ci rękawic - odparła szorstko. - Zrywaj natychmiast, gołymi rękami. Królewicz zawahał się. Ale to trwało tylko moment. Podszedł do kępy pokrzyw i zaczął je zrywać. Pokrzywy były wyrośnięte, o twardych łodygach. Ręce paliły go, jakby je wsadził do wrzącej wody. Ale rwał uparcie. Gdy narwał całą naręcz pokrzyw, spytał: - Wystarczy? - Wystarczy. - Co mam z nimi zrobić? cdn
-
Gdy przybył do pałacu królewny, przyszedł do ogrodu. Ogród był wielki, bogaty w drzewa, krzewy, warzywa, kwiaty, położony w pagórkowatym terenie, obejmował sadzawki, stawy, rzekę. Królewicz odnalazł ogrodnika i zwrócił się do niego z prośbą, aby ten przyjął go do pomocy. Ogrodnik był stary i nieżyczliwy. Popatrzył na królewicza krytycznie, wysłuchał prośby, mruknął: - My nie potrzebujemy nowych pomocników. Mamy dość swoich. Królewicz nie ustępował. Powiedział: - Faktycznie niewiele umiem, ale chcę się nauczyć tego rzemiosła. Dlatego nie chcę żadnego wynagrodzenia. Jeżeli mi tylko dasz kąt do mieszkania i jedzenie, to mi wystarczy. Ogrodnik obrzucił go niechętnym wzrokiem, ale w końcu przystał na prośbę. - No to dobrze - powiedział z ociąganiem się - ale wiedz o tym, że praca tutaj jest bardzo ciężka. Przeznaczył mu na mieszkanie stary składzik i królewicz rozpoczął pracę w ogrodzie. Płynęły dni. Królewna przychodziła codziennie do ogrodu. Widział ją czasem. Jej jasna sukienka pojawiała się w dali na tle ciemnej zieleni, by znowu zniknąć. Bywało, że widział ją dłuższą chwilę, ale zawsze z daleka. Zaledwie parę razy zdarzyło się, że była tak blisko, iż słyszał jej głos. Ale wciąż nie spotkał się z nią. Aż po jakimś czasie, gdy razu pewnego pracował zgięty, plewiąc grzędę, usłyszał nagle tuż nad swoją glowąjej glos. W pierwszej chwili myślał, że ona coś do niego mówi, tymczasem królewna poprawiając rosnący kwiat, zaczęła do niego przemawiać i to najpiękniejszymi słowami, jakie kiedykolwiek słyszał królewicz. Nagle przerwała. Poczuł, że go ujrzała. Z gniewem wykrzyknęła: cdn
-
Królewicz bardzo się zmartwił tym wszystkim, co usłyszał. Myślał, jak pomóc królewnie. Po jakimś czasie przyszedł do rodziców i oświadczył: - Chciałbym pojechać do pałacu królewny. Popatrzyli na niego nic nie rozumiejąc. Po chwili spytał ojciec: - Możesz nam powiedzieć, po co? - Chcę, by się zmieniła. Spróbuję jej w tym pomóc. - Jak to sobie wyobrażasz? - Dokładnie jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale spróbuję. Przedstawił im swój plan: - Pojadę tam w przebraniu i zgłoszę się do pracy jako ogrodnik, bo ona podobno często przebywa w ogrodzie. To wszystko. Co dalej, nie wiem. Okaże się na miejscu. Może życie podsunie inne rozwiązanie. Rodzice z ciężkim sercem zgodzili się na jego propozycję, ale nie wierzyli, żeby ta wyprawa mogła zakończyć się powodzeniem. Królewicz, tak jak to wszystko przedstawił rodzicom, tak i wykonał. Przebrał się w ubogie szaty robotnika i udał się w daleką drogę. Wśród rzeczy, które wziął ze sobą, był jego ukochany kwiat. Nie rozstawał się z nim nigdy. I w tej drodze, choć nie było mu to wygodne, chciał mieć go przy sobie. cdn
-
Razu pewnego przyjechał w odwiedziny król z sąsiedniego królestwa wraz z małżonką i swoim synem. Królewna, aby dokuczyć rodzicom, zapowiedziała, że nie przyjdzie na przyjęcie i faktycznie nie przyszła. Niespodziewanie tylko wpadła na moment do sali, gdzie ucztowano. Wszyscy zamarli ze strachu. Zrobiła się cisza. Nawet orkiestra przestała grać. Ale na szczęście nie doszło do żadnej awantury. Bez jednego słowa przeszła przez salę i znikła. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Wtedy właśnie królewicz zobaczył ją i od pierwszego wejrzenia zakochał się w niej. Po powrocie do domu oświadczył swoim rodzicom: - Chcę królewnę pojąć za żonę. - Po pierwsze nie wiadomo, czy ona zechce, żebyś ty był jej mężem. A po drugie, czy ty wiesz, jaka ona jest? I wtedy opowiedzieli mu całą prawdę o niej. cdn
-
Jest taki kwiat Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami żyła królewna, jedyna następczyni tronu, która była taka zła jak piękna. A była bardzo piękna. Nie było dnia, żeby komuś jakiejś krzywdy nie wyrządziła. Była nieznośna dla swojego otoczenia, nieposłuszna wobec swoich rodziców, dokuczała ludziom pracującym w pałacu. Od samego rana, od przebudzenia się dokuczała dziewczętom pokojowym, które pomagały jej ubierać się. Przy śniadaniu grymasiła, nie chciała jeść, przeciągała posiłek w nieskończoność. Była arogancka dla nauczycieli, którzy przychodzili, by ją uczyć. Przy obiedzie dochodziło często do awantur. Potrafiła rzucać talerzami, wywrócić wazę z zupą, wytrącić usługującym tacę z posiłkiem a nawet ściągnąć obrus ze stołu, wraz z zastawą. Po południu nie chciało się jej odrabiać lekcji. Wobec gości, którzy przychodzili z wizytą do jej rodziców, zachowywała się nieuprzejmie, czasem wręcz bezczelnie. Nie miała żadnych przyjaciół. Wszyscy bali się jej złości. Jedno co naprawdę kochała, to były kwiaty. Godzinami potrafiła siedzieć w ogrodzie, doglądała robotników pracujących tam, pielęgnowała kwiaty, własnymi rękoma plewiła grządki i przycinała gałązki, okopywała. Niektórzy mówili, że nawet rozmawia z kwiatami. cdn
-
MAM TAK SAMO JAK TY,,,,,,, http://www.youtube.com/watch?v=IBNxI1ocKXE
-
" Co to jest miłość Nie wiem Ale to miłe Że chcę go mieć Dla siebie Na nie wiem Ile Gdzie mieszka miłość Nie wiem Może w uśmiechu Czasem ją słychać W śpiewie A czasem W echu Co to jest miłość Powiedz Albo nic nie mów Ja chcę cię mieć Przy sobie I nie wiem Czemu " - Jonasz Kofta
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA Wstalam juz i natychmiast zabralam sie za wypieki.Zostawilam ciasto drozdzowe do wyrosniecia na noc.Rano na blache,,, Juz serduszka drozdzowe siedza w piekarniku.W mieszkaniu zapach,,,a ja zasiadam do komputera. GRABKU_____________czy juz szykujesz sie do wyjazdu? WIAZKU________________czy po wczorajszych naszych rozmowach nocnych,,,,,,wyspalas sie? JARZEBINKO_________________witaj kochana CIERPLIWA LESZCZYNKO--- JARZEBINKO2_______ Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Chcę zajść, jak daleko mnie nogi poniosą Chcę dotrzeć do radości, która jest we mnie Pozbyć się barier, które mnie ograniczają I poczuć, jak mój duch i umysł rosną; Chcę żyć, istnieć i "być" I odbierać prawdy, które są we mnie.
-
\"Od jutra będę smutny, od jutra. Dzisiaj jednak będę szczęśliwy: Do czego służy smutek, do czego? Dlatego, że wieje nieprzychylny wiatr? Dlaczego mam się dzisiaj martwić o jutro? Może jutro będzie wszystko jasne Może jutro zabłyśnie już słońce. I nie będzie żadnego powodu do smutku. Od jutra będę smutny, od jutra. Ale dzisiaj, dzisiaj będę szczęśliwy i powiem do każdego smutnego dnia: Od jutra będę smutny. Dzisiaj nie. \" -
-
Rozne twarze samotnosci,,,, http://www.wieczernik.oaza.pl/artykul.php?aid=521
-
Życie w pojedynkę - ,,,,,,, Zamiast rozdrapywać rany staram się wykorzystać czas teraźniejszy Zawsze uważałam, że rodzina jest najważniejsza i właśnie życie w rodzinie jest moim powołaniem. Nadal tak uważam, chociaż jak na razie nikogo nie pokochałam. Niespełnienie marzeń, które wydawały mi się celem i sensem życia rodzi poczucie straty, ból, smutek. Przed ostatecznym „skwaśnieniem” ratuje mnie moja pogodna natura i osobisty wysiłek - zamiast rozdrapywać rany staram się wykorzystać czas teraźniejszy. Dla siebie, dla innych, może jednak także dla współmałżonka - w końcu do osiemdziesiątki jeszcze daleko i wszystko się może zdarzyć. Cieszę się pracą zawodową, wolny czas poświęcałam na pracę w Diakonii Życia, a potem na propagowanie NPR, spotkania z przyjaciółmi itp. Staram się nie traktować mojej samotności jak dramatu, ale raczej żartuję ze swojej „nieudolności”, z tzw. staropanieństwa, z przytyków otoczenia. Odrobina humoru bardzo ułatwia życie i świetnie broni przed złośliwościami ludzi. Nie poddaję się stereotypom i nie czuję się gorsza, tylko dlatego, że jestem bez pary. Z upływem czasu pojawiają się pokusy związania z kimś z rozsądku, albo życie w związku niesakramentalnym lub samotne wychowywanie dziecka. Wszystkie te możliwości odrzuciłam w pełni świadoma konsekwencji - samotnego życia bez miłości i macierzyństwa. Chciałam wszystko albo nic, żadnych namiastek. Nie żałuję! Życie jest piękne, także w pojedynkę. Moje uczucia macierzyńskie w pewnym sensie jednak są zaspokojone. Wprawdzie nie urodziłam dziecka, ale przelewam je na moją bratanicę, czasem na ludzi których spotykam w pracy, a także poprzez pracę na rzecz rodziny . Uważam się za dziewczynę (w końcu duch jest zawsze młody) samodzielną, która wprawdzie bardzo chętnie podzieliłaby się z kimś troską o śrubki i żarówki, nie mówiąc o uczuciach, ale na razie jestem zmuszona sama stawiać czoło życiu. Wszystkie kłopoty są zadaniem do rozwiązania. Smutki trzeba przeżyć, bo nikt nie jest od nich wolny, a radość wcześniej lub później wróci. Czy boję się samotności? Starości? Czasem tak, ale zaraz potem myślę, że przecież nie jestem sama. Mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół. A przede wszystkim wierzę, że dobry Ojciec mnie nie opuści, cokolwiek by się zdarzyło. Marta
-
dla zainteresowanych podaje link do tego czasopisma,,, http://www.wieczernik.oaza.pl/
-
Koniecznie trzeba zrobić przegląd szafy i wyrzucić z niej to, czego nie włożyłyśmy od paru lat. To się już nie przyda. Wymieniamy garderobę. Uwaga: bieliznę też. Z pozoru wydaje się, że to, co mamy pod ubraniem, jest niewidoczne i nie ma znaczenia. Ale ja wiem, co mam pod bluzką i to też wpływa na moje samopoczucie. Być może ktoś powie, że namawiam do nieskromnego zachowania. Do zbytniego koncentrowania się na sobie, do egocentryzmu, próżności. Że oddalam od Pana Boga. Odpowiem, że wręcz przeciwnie. Jeżeli zachowane są proporcje czasowe, o których pisałam wcześniej, to hierarchia wartości zostaje zachowana. A kobieta zaczyna doceniać arcydzieło Boga, jakim sama jest. Jest Bogu wdzięczna i szczęśliwa. A takimi Bóg nas chce widzieć. Jolanta Such-Białoskórska Tekst pochodzi z pisma Ruchu Światło-Życie "Wieczernik" nr 150
-
Warto troszkę zaoszczędzić i zafundować sobie wizytę u kosmetyczki. Od niej można się dowiedzieć, co naszej cerze jest potrzebne, jak ją pielęgnować, jakich kosmetyków używać. Nie chodzi o to, żeby robić sobie wystrzałowe makijaże. Uważam, że można dbać o siebie bez makijażu, bez widocznego makijażu. Wizyta u fryzjera. Niekoniecznie trzeba od razu diametralnie zmieniać fryzurę. To przyjdzie z czasem. Jednak coś warto zrobić. Może potrzebna jest farba na siwiznę, może trzeba trochę wymodelować. Tak, żeby z uśmiechem popatrzeć na siebie w lustrze. Ubiór. Ile lat chodzisz w tej samej spódnicy, w tym samym swetrze? Są rzeczy, które nam się dobrze noszą, trudno się z nimi rozstać. Ale może warto coś zmienić?. Mamy teraz takie sklepy, w których za małe pieniądze można wygrzebać coś dla siebie. Doboru ubrania trzeba dokonać z pomocą osoby, która jest nam życzliwa i potrafi dobrze je dobrać do naszej figury i koloru cery. Druga osoba widzi nas tak, jak na nas patrzą inni i wie lepiej, co nam pasuje, dobrze leży i co wypada. Ładnie, to nie znaczy, że trzeba poddać się rygorom aktualnej mody. Dzisiaj wszystko się nosi. Ładnie i godnie. cdn
-
Zdrowie. Chodzimy do lekarza wtedy, kiedy już same nie potrafimy sobie pomóc. Kiedy coś bardzo boli. Wypada zadbać o nasze zdrowie zanim zacznie boleć. Po pierwsze: jak się czują moje ząbki? Stan uzębienia to też sprawa estetyki. Wiem, że dużo kosztuje. Ale na jeden ząbek w miesiącu jeszcze nas stać. To jest kwestia priorytetów. Wizyty kontrolne u ginekologa. Badania cytologiczne, badania piersi. Nie bagatelizujemy tego, choć wizyty te nie są przyjemne. Często kobieta ma przykre doświadczenia z wcześniejszych wizyt, bo została podle potraktowana. Sama spotkałam ginekolożkę wyzywającą dziewczyny, które były dziewicami. Dzisiaj wiem, że można znaleźć ginekologa podchodzącego do kobiety z szacunkiem. Trzeba popytać wśród koleżanek. Dieta.,,,, Przyjrzyjmy się temu, co jemy. Nie chodzi o to, żeby znowu wprowadzać jakąś dietę odchudzającą. Nie. Chodzi o to, czy jemy zdrowo, czy nie nadużywamy słodyczy, fast foodów, itd. Jeżeli kobieta pali papierosy, to nie muszę chyba mówić, jaki to ma wpływ na zdrowie i urodę. W tej kwestii powiem zdecydowanie: trzeba to rzucić. Dym papierosowy bardzo szkodzi arcydziełom. Arrasom Wawelskim szkodzi nawet oddychanie zwiedzających. cdn
-
Dbanie o swoje ciało zacznijmy od lekkiego sportu. Jeżeli uprawiamy wysiłek fizyczny, to nie po to aby schudnąć. Od razu to piszę, żeby nie było rozczarowania. Wysiłek zależy od naszego zdrowia, możliwości. Nie forsujmy się, nie ćwiczmy do bólu. Trzeba zacząć od czegoś małego ale, regularnie. Czegoś, co sprawia nam przyjemność. I co najważniejsze, trzeba ten wysiłek podjąć - a nie tylko mówić, że ma się taki zamiar. Wysiłek fizyczny, lekkie zmęczenie bardzo dobrze wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie. Poprawia krążenie, dotlenia mózg, podnosi odporność organizmu i odstresowuje! Ma ogromny wpływ na nasze siły witalne, radość życia i aktywność życiową. cdn
-
Trochę prowokacyjnie zaproponuję wprowadzenie uniwersalnego ideału piękna: Ty jesteś ideałem piękna. Popatrz na siebie w lustrze (może dawno tego nie robiłaś) i nie wyliczaj swoich wad i niedociągnięć, tylko poszukaj tego, co piękne. Nie porównuj się z innymi, nie mów, że Zosia czy Basia jest ładniejsza. Jestem przekonana, że one też z wielu szczegółów nie są zadowolone. Zabierzmy się za konkrety. Problem z samoakceptacją to problem psychiczny. Dlatego proponuję na początek stanąć przed sama sobą i pomyśleć: Jak ja o sobie myślę? Dlaczego tak myślę? Dobrze jest zapisać swoje wnioski na kartce i porozmawiać o tym z mądrym człowiekiem. Najlepiej z Bożym psychologiem. Nie będę tego tematu w tym miejscu pogłębiać, bo jest bardzo szeroki. cdn
-
Jak dbać o siebie? Piękno kobiety zaczyna się w jej sercu. Dlatego trzeba zadbać o sferę duchową, psychiczną i cielesną. Mówię o proporcjach czasowych: 15 minut przed Panem Bogiem, 10 minut przed sama sobą, 5 minut przed lustrem. Jeżeli kobieta zaangażowana we wspólnocie przed Panem Bogiem spędza codziennie 2 godziny (np. Namiot Spotkania i Msza św.), to powinna przed samą sobą spędzić 80 minut a przed lustrem 40 minut. Co Wy na to? Lustro oznacza tutaj wszystko, co wiąże się z ciałem. Czyli mycie, czesanie, kremowanie, fryzjera, kosmetyczkę, badania lekarskie. Aktywność fizyczną podciągnę pod spotkanie z samą sobą, gdyż jest to czas, kiedy można medytować. Celowo nie poruszałam wcześniej problemu nadwagi, który często staje się dla kobiety kluczową barierą do zmiany czegokolwiek w sobie. Trudno jest schudnąć i to powoduje, że kobiety nie podejmują wysiłku, żeby zmienić cokolwiek w sobie. Dlatego ten problem chcę potraktować jako drugorzędny. Naprawdę, nadwaga nie ma wpływu na to czy ktoś nas lubi, czy nie. Jest wiele młodych kobiet z dużą nadwagą, które pięknie dbają o siebie i ludzie za nimi przepadają. Do tego uważam, że często przyczyną otyłości jest brak samoakceptacji, który powoduje, że kobieta objada się słodyczami, żeby zagłodzić swój smutek. To takie błędne koło: Jem bo jest mi smutno. Jest mi smutno, bo jestem gruba. Jestem gruba dlatego, że jem. Zostawmy nadwagę. Tu trzeba tylko umiejętnie dobrać ubrania, żeby zamaskować to i owo i już. cdn
-
A jednak WARTO. - Warto, bo jesteśmy arcydziełami Pana Boga. Bóg chce, aby inni cieszyli się nami. Warto ze względu na Niego. Każdy twórca chce, aby jego dzieło podobało się innym, żeby było dla nich pożyteczne, żeby dzięki niemu inni stawali się lepsi. Bóg też tak chce. - Warto, bo warto poczuć swoją wartość. My kobiety szczególnie czujemy swoją wartość, kiedy mężczyzna traktuje nas z szacunkiem, kiedy jest wobec nas szarmancki, daje kwiaty, mówi komplementy. Dlatego warto potraktować siebie z szacunkiem, być dla siebie uprzejmą, mówić sobie komplementy i obdarować się czymś pięknym, np. ładną bluzeczką. - Warto, bo kiedy my jesteśmy przyjaźnie nastawione do innych, to i oni są dla nas życzliwi i czujemy akceptację, której tak nam brakowało. - Warto, bo pozbędziemy się lęku przed odrzuceniem i przed dokonywaniem zmian w swoim życiu. - Warto, bo zaakceptujemy siebie i będziemy dziękować Panu Bogu za dar życia, wielbić Go w swoim sercu. - Warto, bo wtedy zaakceptujemy innych ludzi i będziemy mogły zanieść im Boga, jego Miłość. "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego" - słowa Jezusa mówią nam o tym, że innych ludzi kochamy tak, jak siebie. Dlatego, żeby kochać innych, najpierw trzeba pokochać siebie. cdn
-
Jest takie powiedzenie, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko zaniedbane. Wszyscy mamy wrażliwość na piękno. Pragniemy podziwiać piękne widoki: zimowe krajobrazy w górach, kiedy słońce mieni się w śniegu kolorami tęczy, mroźne, czyste powietrze wciągamy nosem, szczypią policzki i słyszymy błogą ciszę. Lubimy oglądać zachody słońca nad morzem, kiedy pomarańczowa kula powoli zanurza się w taflę wody, lekki szum fal łaskocze nasze serce i morskie powietrze napełnia nasze płuca. To wszystko jest arcydziełem Wielkiego Mistrza, naszego Boga. Lubimy patrzeć na pięknych ludzi, lubimy z nimi rozmawiać, przebywać w ich towarzystwie. Osoby, które są zaniedbane, niechlujnie ubrane, smutne, pretensjonalne, z tłustymi włosami, rozczochrane, odstraszają nas. Wstydzimy się ich, smutno nam na ich widok, budzą litość, pożałowanie. Chciałoby się im pomóc, ale one tę pomoc odrzucają, 'odburkują, czują się urażone. Czujemy się wtedy bezradni, może rozzłoszczeni z powodu ich bierności, myślimy: "sami sobie są winni". Trudno przebić się przez skorupę "nie warto". cdn