Spraw sobie miły dzień
Wyszukaj trzeba ich mile
Ma to być odpowiednia nić
Przyjemne dnia chwile
Pozbieraj i masz je zszyć.
Złe chwile z nimi cóż
Przyjm je w pokorze
Z łez nie twórz mórz
Inaczej spójrz to pomoże.
Przez durszlak chmury
Przepuść dokładnie
Dzień nie będzie ponury
Woda życia tylko spadnie.
Ty zaś coś miłego nuć
Radości porusz siły
Uśmiech na twarz wrzuć
I już masz dzień miły.
Nalewka
Żona niby się wścieka na moje różne nalewki
Efektu sama czeka pijąc dla rozgrzewki
Zimą za oknem kiedy powieje już chłodem
Radością jest skosztowanie pigwówki z miodem.
Brak zapachów ziemia okryta białym puchem
Aromat nalewek dla człeka jest otuchą.
Jeżyna z poziomką w środek lasu wprowadza
Borówka dodaje sił starego odmładza.
Uczucia możesz doznać tylko jak podczas snu
Z nalewki z suszonego kwiatu dzikiego bzu
Przyjdzie uczucie radość wprost niespotykana
Jak za młodu z dziewką w kopcu świeżego siana.
Z nalewką jednak to tak jak z dziewką za młodu
Chcąc uzyskać efekt trzeba dużo zachodu
Owoc w porę zebrać sporo wolnych chwil stracić
Pewnym jest jednak wiedz ona smakiem odpłaci.
Złoci się liść na drzewie
Pień staje się nagi pusty
Czas jest może nie wiesz
Na zimę ukisić kapusty.
Wybrana dorodna sztuka
Bez zgnilizn i wad
Beczkę z dębu lub buka
I marchewkę na wkład.
Dodać cukru soli i marchewki
Zszatkowana i wymieszana
Przy pomocy nóg dziewki
Sukcesywnie ugniatana.
Należy tylko dopilnować
By smaczny bigos i pierogi
Całej roboty nie zmarnować
Dziewka ma mieć czyste nogi.
Cygański Garczek
Trochę żeberek, karkówki,
boczku lub innego mięsiwa,
kapusty małej dwie główki,
i koniecznie garnek z żeliwa.
Kartofle, przyprawy, warzywa,
do garnka na trzech nogach,
soli, odrobinę jasnego piwa
koniecznie trzeba dodać.
Potem ognisko zapalić,
na szybko się nie kusić,
bo można wsio przepalić,
zanim zdoła się udusić.
Trzeba ze dwie godziny,
na wolnym ogniu warzyć,
wystarczy dla całej rodziny,
a smak - można pomarzyć.
Smaku doświadczyłem,
pierwszy raz tego,
jak w Maziarni byłem
u Szczepana Ważnego.
On to, takich mało bywa,
powiesz - jaka filozofia,
żeby nie zepsuć mięsiwa,
i nie rozgotować kartofla?.
Jednak jest to sztuka,
nie ma co biadolić,
potrzebna tu nauka,
ugadnąć i nie przesolić.
I chociaż cholesterolu,
jest dużo w tej potrawie,
niejeden to też w Narolu,
robi, mimo złego obawie.
Szczepan to natura taka,
po cichu, nie zrzędzi,
ty możesz na pewniaka,
dać mu karpia uwędzić.
Poznasz smak wtedy,
poczujesz jego głębię,
karpia skosztujesz kiedy,
powiesz -" niebo w gębie".
Wędź, drogi Szczepanie,
gotuj nam takie garnki,
niech Cię podziwiają panie,
podczas każdej sielanki.
Tomaszów Lub. 2000.12.19
KaTaFr
Nałóg - rzecz zła.
I jak mam nie dziękować Bogu,
Że nie doświadczam nałogu.
Nałogu w postaci papierosa,
Co działa jak śmierci kosa.
Nałogu takiego jak alkohole,
Chociaż jestem dopiero w szkole.
Nałogowe byłyby narkotyki,
A wiadomo, że złego to nawyki.
Każdy mądry Ci to powie,
Przy nawykach tracisz zdrowie.
Przez złych nawyków żądze,
Tracisz również pieniądze.
Dobrze, że zły nałóg mnie nie ima,
Na świat patrzę, zdrowymi oczyma,
Widzę więc jaki on jest piękny,
Zły nałóg, niech będzie przeklęty.
Nadleśnictwo Narol
Nadleśnictwo Narol,
wcale nie jest stare,
Małopolskiej Krainy,
gdzie góry i niziny.
Przyrody obszar żyzny,
Sandomierskiej Wysoczyzny,
pięknego Roztocza,
bagien i gór zbocza.
Ten ładny zakątek,
Tanew ma początek,
w Tanwi kres swój mają,
wodą swą zasilają,
Buszcza wraz z Gnojnikiem,
płynie zagajnikiem,
Brusieńka i Łówczanka,
rzek cała śmietanka.
Tanew wspomagają,
do niej ujście mają,
Paucza i Różaniec
mają w Tanwi kraniec.
Tu atrakcji sporo,
jest Kobyle Jezioro,
są sarny i dziki,
orły i słowiki.
Ścieżki przyrodnicze,
tereny dziewicze,
tu cisza i spokój,
przyjeżdżaj co roku.
Tutaj se wypoczniesz,
bo tu nie jest tłocznie,
nie ma też spalin,
żadnej chemii wcale.
Leśnik dopilnuje,
trzeba upoluje,
kaczkę lub zająca,
rybę, dużo słońca.
Leśnik Ci pokaże,
piękniutkie pejzaże,
rolnik zaś ugości,
w swojej szczodrości.
Wskaże dach nad głowę,
weź z sobą połowę,
weź też z sobą dzieci,
w zimie czy też w lecie.
Tomaszów Lub. 2000.12.22
Palenie. Wiadomo, to nie zaleta,
tak jak na oślep, rzucanie "peta".
Zważaj więc przyjacielu drogi,
do popiołki należy, nie pod nogi.
Nie zaśmiecaj więc okolicy,
na schodach czy w piwnicy.
Nie Ty! Wiesz o tym przecie,
Lecz któraś z pań zamiecie.
Będzie przyjemnie i czysto,
zrozumie prośbę chłopisko,
czyjeś sprzątanie uszanuje,
a ja już z góry Ci dziękuję.
Pierogi z kaszą
Smakołyków jest wiele, mój drogi,
z nich, pysznymi są z kaszą pierogi,
upieczone w dobrym chlebowym piecu,
chcesz spróbować, ten przepis polecam.
Składniki wcześniej przyszykować,
kaszę do farszu sparzyć - nie gotować,
wyszorowana po wykąpaniu dziecka,
tak przygotowana ma być niecka.
Kaszę, najlepiej włożyć pod pierzynę,
dużo wcześniej, więcej niż godzinę,
potem spokojnie, chociaż czas ucieka,
garniec mąki i kwartę ciepłego mleka.
Mąkę z mlekiem rozczynić z drożdżami,
najlepiej tak z dwiema garściami,
do tego dodać, każda gospodyni wie,
cztery łyżki cukru i soli szczypty dwie.
W ciepło, tak ciasto dobrze rozczynione,
na dwa pacierze ma być odstawione,
przykryte lnianymi ściereczkami,
i nie trzaskać oknem czy drzwiami.
Przy tym cisza. Czemu? - nie zgadniesz!
Nie ryzykuj, zdarza się ciasto opadnie,
Tak rozczyn wyrośnięty, ?Panie dzieju",
mięś dobrze dodając trochę oleju.
Mięsić dotąd, mój drogi panie,
póki ciasto od ręki nie odstanie,
wtedy odstaw, niech rośnie sobie,
przygotuj nadzienie w znanym sposobie.
Kaszę zmieszać z odrobiną ziemniaka,
i sera białego, jest też receptura taka.
Nie zapomnij też odpalić pieca,
słabo napalisz, będzie wielka heca.
Żar w piecu przesuwaj kociubą,
równo upieczone, będą chlubą,
by pierogi od blachy odstały,
zadbaj by maszczone dno miały.
Zanim jednak do pieca włożysz,
na uformowane, powłokę nałożysz,
z dwu jajek dobrze roztrzepanych,
gęsim piórem dobrze rozprowadzanych.
Sprawdź czy piec już do białości,
rozgrzan jest - więcej pewności,
że pieróg będzie wypieczony,
wizualnie pięknie zarumieniony.
Zanim jednak blachę weźmie łopata,
zrób znak Krzyża, jak mama i tata.
Rezultat na pewno będzie wyśmienity,
jak ostygnie dobry nawet do okowity.
Z pieca pierogi lub "golasy" wyłożone,
potarte słoniną i w ścierki obleczone,
nabierają równomiernej miękkości,
Twemu podniebieniu dają radości.
Trzeba także wiedzieć, mój kochany,
bez ciasta nadzienie -"golasem zwany"
i choć jeden i drugi znany przed wiekiem,
najlepiej smakuje z kwaśnym mlekiem.
Tomaszów Lub. 2001-04-26
Święto Kobiet
Kochane nasze Panie,
należą się dziś życzenia,
Bóg dał trudne zadanie,
kobietom do spełnienia.
My o tym dobrze wiemy
i zamierzamy się wysilić,
dlatego, że bardzo chcemy,
ten dzień Wam umilić.
Wierszykiem zaczynamy ,
skleconym na tą okazję,
nadzieję w tym mamy,
los zastąpi słów fantazję.
Mąż raniusieńko wstanie,
szybko po pieczywo leci,
"Poleż sobie me kochanie,
ja sam nakarmię dzieci".
Pozmywa dziś naczynia,
podłogę i okna wyszoruje,
ciuchy włoży do prania
i koniecznie uprasuje.
Fartuch włoży z rozkoszą,
uśmiech bije raz do roku,
obiadu zapachy się roznoszą,
gazeta leży całkiem z boku.
A Ty świeżo umalowana,
siedzisz mocno rozmarzona
i czekasz jako ukochana,
kiedy Cię weźmie w ramiona.
Masz czas na telewizję,
nie narzekasz już wcale,
snujesz szczęśliwe wizje
oglądając romantyczne seriale.
Kawa rozkoszną woń daje
do tego ciasta porcja spora,
i by los, jak często się staje,
nie wyłączył tego telewizora.
Tomaszów Lubelski
2002.03.06
Szacunek dla ciecia
Zawsze dla siebie szacunek
Każdy chciałby mieć
Zrób więc szczery rachunek
Kim dla ciebie jest cieć.
Kiedyś zdrowy w kwiecie wieku
Złe cię nie ima
Na to więc patrzysz człeku
Innymi oczyma.
Masz poważne stanowisko
Jednak dobrze wiesz
Emerytura blisko
Możesz być cieciem też.
Bądź więc miłym też cieciowi
Dobrym w obyciu
Takiemu człowiekowi
Pomaga to w życiu.
KaTaFr 2003-02-19
Witaj Poranku
Zawitał Poranek
Chłodny w śniegu płatku
Da ciepło kaganek
Staję na pracy statku.
Poranek zamglony
Utrudnia promieniom
Natury sił szalonych
Jakie moce odmienią.
Wtem telefonu dźwięk
Dostałem eSeMeS
Ten krótki jego brzęk
Mówi Tadku dobrze jest.
Piękna dostrzegam świat
Wodą skronie myję
Uważam żem jest chwat
I cieszę się że żyję.
KaTaFr 2003-02-18
Odleciała
Zima śniegiem ziemię otula
Lodem skute jeziorko
Wiatr z zimnym powiewem hula
Przecież twój to czas sikorko.
Ty dużej energii pełna
I wielkiego zapału
Natury wyzwaniom wierna
Odleciałaś bez sygnału.
Sprawiło żeś odleciała
Ważna jaka przyczyna
Ci czyżby nie smakowała
Ze skórką moja słonina.
Tu miejsce tu swój dom masz
Tutaj wracać masz szybko
Na mych uczuciach pięknie grasz
Bez Cię smutno wracaj chybko.
KaTaFr 2003-02-18
Kochany Polny Kwiecie
Wiele daje ich matka ziemia,
Tyś mnie, już nie w lecie,
Zauroczył do otumanienia,
Mój najpiękniejszy, polny kwiecie.
Zachwyt tak wielki. Bez rozumu
Zerwałem, niosąc w cień,
Bezmyślnie. Wybierając Cię z tłumu,
Wcześniej, nie widzący piękna-leń.
By nie być nieodpowiedzialnym,
Jak mam pielęgnować,
Pozostałby tak, nie stał się marnym,
Swego czynu, by nie żałować.
Jak dozować ciepłem swoich rąk,
Lać z serca promienie,
Nawilżać ustami, by niczym pąk
Mógł dotrwać do późnej jesieni.
KaTaFr 2003-01-28
Moje gniazdo
Sam wiłem to gniazdo
Niczym jaskółka wytrwale
Baczyłem by nie z drzazgą
Sadowiąc na skale.
Z mozołu efektem
Gniazdo stałe dla potomstwa
Myślałem nie z defektem
Skromne bez łakomstwa.
Przestrzeń wcale duża
Ciepło przytulnie miało smak
Aż przyszedł czas z nią burza
To samo miejsca brak!?.
Zostawić to gniazdo?
Jaskółka jesienią czyni
Tak przestać być już gazdą
Kogo przez to winić?
Że opuści go brać
Wynik budowa jest bublem
Jaskółce co miałem dać?
Kryła że jest wróblem.
KaTaFr 2003-02-10
Czekam na gadu-gadu.
Problemów bez liku
Praca głową żmudna
Jak pracować w szyku.
Walka z myślą trudna
Pokój od północy
Mam dużo przestrzeni
W miłości pomocy
Szukam Twych promieni.
Odkładam swe pióro
I do klawiatury
Drogę obrać którą
Zmienić dzień ponury.
Wysilam się uparcie
Nie uda się zmienić
Koperty otwarcie
Da dużo promieni.
Na nic wysilanie
Jak wyżej brak ładu
Sam nie jestem w stanie
Czekam Gadu-Gadu.
KaTaFr 2003-02-10
Carpe diem
Myśl wybrana z wielu
Tą rzekła mi sowa
Wierz mi przyjacielu
Życie me od nowa.
Znała Horacego
Chwytaj dzień "Carpe diem"
Sensu życia mego
Łapię. Jak brać już wiem.
Ten aforyzm wpływ ma
Jest radosne pienie
Ileż te słowa dwa
potrafiły zmienić.
KaTaFr 2003-02-11
Nadszedł czas.
Rozkoszuję się miłością gdy włos siwieje
czuję życie piękny świat ze szczęścia szaleję
zapalone wcześniej gubi ciepło ognisko
próbuję by nie zgasło czasami cel blisko
naraz wichura z opadem znikąd przychodzi
znów zaczyna dogasać szybko się wnet chłodzi
potęguje do szukania miłości wszędy
jak prawidłowo iść by dobrze i którędy
czasem niczym łasica przed ludźmi się kryję
nie wstydzę się miłości w tajemnicy żyję
pragnę z miłości mieć idącej z nią rozkoszy
trudno mi czasami zrozumieć co tak płoszy
czy mocna wiara strach przed za zdrady grzech karą
czy mam żyć jak dotąd być w jej oczach niezdarą
myśl jak mrówka na trasie dotyka wszystkiego
idąc sprawdza czy nie zgubiła szczęścia swego
nie chcę i ja zmierzając nieznanymi szlaki
zgubić swego szczęścia miłości wielkiej smaki
kocham na usta cisnęło się w życiu nie raz
bez obawy z odwagą powiedzieć przyszedł czas.
Świętemu Walentemu
Święto? Nie każdy wie i nie każdy pamięta
Media stale powtarzają jest więc zachęta
Każdy ma przecież głęboko w sercu schowaną
Tego najmilszego lub też tą ukochaną.
Świętemu Walentemu cześć złożyć należy
Serce porusza temu kto w miłość nie wierzy
Bez kwiatu materialnie nie przygotowany
Tyś moja jedyna rzecze jam twój kochany.
W wirze pracy zalatany zawsze nieśmiały
Dziś zdziwiony słowa miłosne z ust się wyrwały
Sam sobie nie wierząc zesztywnieje niczym pień
Lekko uśmiechnie miła to chwila miły dzień.
Ile czego i jak
Chłopa baby diabła reszta
Kto taki ktoś Zapyta
Wyśmiewa się humoreska
To Jan Maria Rokita.
Z tego do siebie pytanie
Człowieka ile diabła
Czy dla Boga coś zostanie
Wśród życia mego stadła.
Uda czy się wyzbyć złego
Krocząc życia ścieżkami
Dać innym więcej dobrego
By nie myli się łzami.
Chociaż tych dobrych uczynków
Wiele można doliczyć
Jak ich dać cały ordynek
Adresat ich nie życzy.
Miłe okowy
Trzymają mnie wielkie
Miłowania ramiona
Trudne ruchy wszelkie
Jestem niczym w szponach.
Luz czuję we mnie
Choć krępują okowy
Jest mi z tym przyjemnie
Tak chcę nie ma mowy.
Bajania w Bukowinie
Kolejny raz na "Sabałowe bajania"
trafiłem do Tatrzańskiej Bukowiny,
w celu wizyty tej zapamiętania,
piszę wierszyk z tej przyczyny.
W miejscowym Domu Ludowym,
doznałem wspaniałej używki,
kiedy na urlopie sierpniowym,
trafiłem do miejsca rozrywki.
Były tutaj ciekawe gawędy,
dużo muzyki, śpiewania,
mili, ludowi artyści wszędy
i dużo, dużo, dużo bajania.
Ostatniego, to już tłumy ludzi ,
tego dnia, szczególnie fajnie,
mocno wszak ciekawość budzi,
bo są wtedy dania regionalne.
Z trudem się tam dopchałem
ale znikły w policzkach doły,
dlatego że skosztowałem,
dobre, z ziemniakami fizoły.
Pamiętam. W tej krótkiej sielance,
choć było tego tylko troszka
fizoły i kapustę na maślance,
zrobiła Pani Maria Bukowska.
Wspominając tą sielankę,
też "Tarcioki z boczkiem,
smaczne kluski i marchwiankę,
pod Kuchty Marii oczkiem.
Żem uparty jest i mocno ciekawy,
próbowałem wsio, taka wola,
Cisowskiej Marii godne sławy,
z bryndzom i boczkiem moskola.
Jadłem, lubię, jestem już taki,
dociekam i nie mylę się chyba,
że smaczne kluski Harciaki,
przygotowała Janina Skiba.
Nie wiem kto, może mi wybaczy,
że się o tym nie dowiedziałem,
bo nie każdy cię nim uraczy,
ja na koniec grzańca dostałem.
Całość na wesoło, bez obawy,
rozrywki masz nie jeden łyk,
tam Stanisław ten ze Skawy
i Łukaszyk dają dobry szyk.
Ze mną żona i ludzie harde,
siedzieli, może nie wierzysz,
bo chociaż ławki na sali twarde,
nie trzeba na pośladki protezy.
Ludowi artyści się tu spotykają,
występują do bardzo późnej pory,
i choć czasami tremę mają,
pomagają, prowadzących humory.
Godne tutaj też, podkreślenia uwagi,
że cierpliwie dopełniają swej misji,
ludzie to mocno oddani kulturze,
mowa tu o członkach komisji.
Nie każdy może się poszczycić,
taką imprezą w naszym kraju,
ją do najlepszych można zaliczyć,
bo i ja i inni dobrą frajdę mają.
Wiosna budzi życie.
Przebiśnieg wraz z krokusem,
topniejącego śniegu plamy,
zapełniają i pięknem kuszą,
oznajmiają - wiosnę mamy.
Owad nieświadom działania,
zbierając mozolnie miód,
dokonuje kwiatu zapylania,
sprawiając by był nowy płód.
Życie wokół się odnawia,
łączą się istoty w pary,
złego nikt się nie obawia,
działa tylko instynkt stary.
Jeden z mnóstwa wierszy imieninowych
Zimna czy ciepła Zośka
Maj to piękny miesiąc nasz
bo przyroda ze snu się budzi,
i chociaż "Zimną Zośkę" masz,
jest on przyjemny dla ludzi.
I chociaż pociecha z takiej chwili,
że się zazieleniło w całej okolicy,
daj Boże by tego nie wymrozili,
znani wszystkim trzej ogrodnicy.
Trwoga w nas taka co roku,
o owoce martwimy się trocha,
by przy ogrodnikach z boku,
mroźną nie była też "Zocha".
Przysłowie to, od wieków znane,
bo marzną jabłonie i wisieńki,
odmienne do tego rzuca zdanie,
na nasze piękne i miłe Zosieńki.
Nasza Zosia też zmartwiona,
o owoce i warzywa z działki,
nie raz od pracy tam spocona,
jej nie w głowie "pierdygałki".
Znajduje czas na jej uprawianie,
do pracy biegnie codziennie rano,
raz w tygodniu z chórem ma spotkanie,
z jej ust pięknie brzmi "Oj siano, siano".
Wandzia jej dokuczy - się zdarza,
wad ma mało, choć tak między nami,
mimo, że za docinki się nie obraża,
na próby spóźnia się czasami.
Za spóźnienia, kierownik wybaczy,
bo Zosia już ma różne jakieś sposoby,
tak organistę podejść jakoś raczy,
że zwiększa naszych utworów zasoby.
Inny ze śmiechu ledwo dyszy,
przy kawałach się to zdarza,
ona szybko notuje co usłyszy,
zabawiając się w pisarza.
Choć na choroby czasami narzeka,
wypije trunku parę kropelek,
od towarzystwa nigdy nie ucieka,
możesz zaproponować też kufelek.
Z tymi rymownymi słowy,
przyjąć życzenia proszę,
by o obrażaniu nie było mowy,
jak wspomnę czerwony nosek.
Zosi Głowackiej na dzień imienin. KaTaFr
Tomaszów Lub. 2001.05.09
Agroturystyka u Szeremetów
Rozrywki i wypoczynku, szuka,
takie, człowieka są nawyki,
codziennie po chodnikach stuka,
w dni wolne, żądny turystyki.
Starą Hutą zadowolić go możesz,
w gospodarstwie u Szeremety,
po męczącej pracy gdzie orzesz,
z piękna doliny doznasz podniety.
Stara kuźnia z eksponatami,
z Gospodarstwa Rolnego sztandarem,
mocowanymi do butów łyżwami,
jest waga i inne rzeczy stare.
Obok ścieżka przyrodnicza,
powojenne bunkry spore,
okolica pięknem wprost zachwyca
uleczy ciebie i dzieci gdy chore.
Tutaj przy urokach przyrody,
wyżerce sympatycznej Pani Bożeny,
swych stresów doznasz ochłody,
a do jadła rzucasz się jak hieny.
Pani Bożena to Wiesława żona,
wspólnie o twój pobyt zadbają,
pomoże przy tym córka Ilona,
więc goście dobrze się mają.
W Starej Hucie gość, zadowolony,
wesoło i zdrowo się "trzymie",
dzieciak nie będzie zachmurzony,
rozbawi go Adrian i Szymek.
Skorzystaj więc z propozycji mej,
nie ochrzczoną Hutę Starą,
odwiedzić z ciekawości chciej,
urokiem zachłyśnij się pełną miarą.
Stara Huta 2000.08.30 KaTaFr
ŚWINIOBICIE W POSADOWIE
Grzęda Sokalska, rzeka Kamionka,
od północy ma Koreę i Telatyn,
Łachowce-od wschodu słonka, ,
rozciąga się po Kolonię Steniatyn.
Od południa Ostrów i Rokitno,
Posadów to rzecz jest jasna,
wieś gdzie dobra woda pitna,
stąd kawałek jest do miasta.
Wiesz, gdzie jego lokalizacja,
zechcesz trafisz na pewno,
teraz dalsza prezentacja,
chwytam się rzeczy sedno.
Ziemia tu urodzajna, plony rosną,
ludzie gościnii, serdeczni, pracowici,
poznałem ich lepiej z tą wiosną,
gdy pojechałem tam na świniobicie.
Rolnik, człowiek zaradny,
zawsze jest w potrzebie,
mimo gnębienia, układny,
nie doceniany, chyba, że w niebie.
I tutaj, żeby mieć mięso,
za sklepowej ceny połowę,
sam dokonuje uboju często,
waląc obuchem świnię w głowę.
Świnia wtenczas głośno kwiczy,
rzeźnik zaś ruchem wprawionym,
nóż kieruje zwierzakowi w tętnicę,
aż stanie się wykrwawionym.
Pomocnik, w naczynie łapie,
krew z niego mocno tryskającą,
ja na to się ciekawie gapię,
inni przygotowują wodę wrzącą.
Nic nie ulegnie marnotrawieniu,
krwią i kaszą kiszki napełnione,
po odpowiednio w blachy ułożeniu,
w piecu zostają dobrze wypieczone.
Ujrzysz, nie nacieszysz widokiem,
zjeść musisz, poczuć jej smak,
na Śląsku zwana krupniokiem,
u nas kaszanką-po prostu, tak.
Kiedy zwierzę bez krwi ostanie,
by szczeciny w żadnym zakątku,,
by łatwiejszym było skrobanie,
pomocny jest kubeł wody wrzątku.
Pod nożem, kolejne skóry płaty,
jest oczyszczane ze szczeciny,
używanej przy budowie chaty,
kiedyś, jako dodatek do gliny.
W taki sposób świnia zabita,
z dużego włosa oczyszczona,
dokładnie jest wodą obmyta,
i za zadnie nogi powieszona.
Rzeźnik najpierw, głowę odrzyna,
kładąc w przygotowaną miskę,
umiejętnie brzuch rozcina,
wypuszczając po kiszce, kiszkę.
Z karku smaczniejsze kąski,
wycina, dając do odsmażenia,
z cebulą ma być, do zakąski,
jak dojdzie do wódki, dzielenia.
Kąski te, uzupełnia wątróbka,
przy samym końcu dorzucana,
by nie była zanadto chrupka,
a jeszcze krwista choć rumiana.
Póki zostaną odsmażone,
jeszcze czasu trochę trzeba,
nie wszystko jest podzielone,
a odłożyć roboty się nie da.
Tak więc, rzeźnik mięso i kości,
na wyraźne życzenie gospodyni,
dzieli, dając mir jej wysokości,
bo ona wie co z czego przyczynić.
Ona to z głowy i nóżek,
zmieni tej świni etykietę,
wiedząc co do czego służy,
zrobi drygle czy galaretę.
Maciek jak i jelita wyczyszczone,
z zawartości wszystkim znanej,
stają się smacznym salcesonem,
gdy są odpowiednio napełniane.
Zmielone mięso na kiełbasy,
z czosnkiem wymieszane,
z jedzenia popuszczać pasy,
tak smacznie przygotowane.
Jak tu przy smacznym jadle,
nie usiąść, wypić i pogwarzyć,
nie myśleć o rosnącym sadle,
niektóry musi tylko marzyć.
A ja tam właśnie byłem,
pogwarzyłem z nimi mile,
i chociaż wódki nie piłem,
długo, a trwało jakby chwilę.
Gospodyni już chyba znużona,
bo wcale nie była to chwila,
jak już nocą, posłała jedna żona,
za mężem, swego syna Kamila.
Przy stole i w gronie takim,
dowiesz się o wsiech w okolicy,
czym pryskać zboże i buraki,
i ile duży byk ma polędwicy.
Najmłodszy Grądz nosi okulary,
bo jest do pomocy ochoczy,
pilnował jak spawa "stary"
mocno naświetlił sobie oczy.
Jego świniobicie nie cieszy,
jak i pewną panią z receptami,
obżarstwem nie chce grzeszyć,
tłumacząc się właśnie bólami.
Nie mają zaś problemu tego,
Jurek i Leszek po pracy w polu,
chętnie zażywają smażonego,
nie myślą o cholesterolu.
Nie spróbował mięsa Marek,
poleciał gdzieś się rozerwać,
bez zgody, zostawił "starych",
z ryzykiem, że może "oberwać".
Michał wpadając chwilami,
zjadł szybko bo człek młody,
też nie posiedział z nami,
tylko wpadał napić się wody.
Fakt, jak się mięsem "zawali",
świeżynką, żołądek nasz ,
wtedy mocno człeka "smali",
taki właśnie skutek masz.
KaTaFr po wizycie w "prima aprilis" u
Państwa Grądz z Posadowa.
Potrzebny
Kim jesteś reprezentujesz kogo
dla świata tego co
znaczysz
Przemyśl wnikliwie obiektywnie
tak postępując
zobaczysz.
Kocha Cię wielu potrzebuje
wydaje się na każdym
kroku
Przekonany Jesteś bez Ciebie
im trudno będzie nie mając
przy boku.
Myślisz kochają Ciebie czule
uczynią bez prośby
wszystko
Przecież nie można inaczej
takieś przez nich kochane
chłopisko.
I tu się mylisz życie jest inne
Nie Jesteś tak wspaniałym
Gościem
Czasami jesteś innym zbędny
niepotrzebny jak ta dziura
W moście.
Życie trudne wstrętne nie tak
miłe jak twierdzi ten i ów
wielebny
Inni bowiem kochają Cię tylko
wtedy kiedyś im bardzo
potrzebny.
KaTaFr 2003.02.28
Poranny sms
Prostych zrymowanych kilka słów
Miłego dnia życzę bądź zdrów
Czy to poważne czy to się liczy
Czy dodaje przyjaźni słodyczy.
Czy pasuje do szronu mej skroni
Skąd czas przy tak wielkiej pogoni
Skąd chęci tyle i obowiązkowości
Czy przysparza to innym radości.
Ja wiem świat nie jest obcych pełen
Sms raduje chociaż słów niewiele
Wysyłam więc z rana nie zwlekam
Na to odezwanie dużo ludzi czeka.
KaTaFr 2003-08-25
Przyjaciel pomoże
W życiu ludzkim jedna wada
nie zawsze pięknie się układa
Często po słonecznych dniach
przychodzi niespodziewany krach.
Niszczy spokój nagła burza
nie wiadomo skąd się wynurza
niszczy piękno zbudowane
wielką troską otaczane.
Szczęście przeobraża się w proch
z płaczu darcie włosów i szloch
pięknym jest kiedy Twój stan znając
wejdzie przyjaciel nie pukając.
KaTaFr 2003-10-29
Dzień jak co dzień
Urlop mam upragniony
jednak wstaję rankiem
nie ma już obok żony
jam samotnym barankiem.
Znów poranna toaleta
herbaty gorąca szklanka
z wczorajszego kotleta
kanapka rośnie tkanka.
Przyjaciołom dnia miłego
składam krótkie słowo
w wieściach co nowego
jest tak co dzień ramowo.
KaTaFr 2003-10-28
Deszcz jesienny
Deszcz jesienny się swawoli
Wpada ludziom za kołnierze
Nie chroni mnie liść topoli
Wszędzie jestem pod pręgierzem.
Zauważył ktoś że moknę
Dach swój proponuje szczerze
Moknący chodzą za oknem
Ja w swe szczęście wprost nie wierzę.
KaTaFr 2003-11-06
Tomaszowski cebularz
Kelner smacznego jadła niesie pełną tacę
Upiększonego kolorystyką barw sałatek
Szybko zjadam za usługę należność płacę
Wstając wypijam słodki kompot na dodatek.
Wprawdzie głód zaspokoiłem i dalej w drogę
Pytam siebie czy jadło to o jakim marzę
Czy właśnie z takiego nacieszyć się mogę
Jak zjedzonym na prędce świeżym cebularzem.
Tomaszowski to regionalny wypiek taki
Zastępujący restauracyjną tacę
Rumiano wypieczony obsypany makiem
Z cebulą po środku wyśmienitym jest placek.
KaTaFr 2003-11-09
Chcesz?Daj!
Kochania jesteś wciąż głodny
Doznań tych chcesz mnogości
Kochałeś tyle Czyś godny
Daru żądanej miłości.
Kochaj jak chcesz być kochanym
Rozdzielaj dobroć garściami
Od Chrapka przykład ten dany
Ślad odznaczony stopami.
Ślad godny bliźnich pamięci
Daj szczerze ofiarowany
By radość w sercu zanęcić
Nie czyniąc przenigdy rany.
KaTaFr 2003-05-09
Jak łatwo
Łatwo radzić rozwiązywać innych kłopoty
Kiedy ktoś inny ma się wziąć sam do roboty
Gorący żar ogniska rozsuwać palcami
Łatwo kiedy są one cudzymi rękami.
Łatwo sądzić doszukując się cudzej winy
Łatwo nie zauważać własnej w tym przyczyny
Łatwo zbierać za robotę innych oklaski
Łatwo jak się ma dawać jałmużnę dla łaski.
Łatwo udzielić sobie grzechów przebaczenie
Łatwo znosić cudzej krzywdy gorzkie łzawienie
Łatwo takimi sposoby przez życie kroczyć
Łatwo kiedy to drugiemu wieje wiatr w oczy.
KaTaFr 2003-11-09
Lek na smutek
Niewiele potrzeba aby brzemienny smutek
Przykryć małą chwilą radości taki skutek
Odchodzi bezbrzeżny szybko gdzieś w zapomnienie
Wypierany uśmiechem w domu rozjaśnienie.
Da Bóg wydłuży się ta rozjaśnienia chwilka
Pomocą będzie czekolada zwaną Milka
Z głuszy wydobywa się co ciągle milczał głos
Ciepłoty człek doświadcza odmienia się już los.
Teraz lekko wyginam swe usta ku górze
Przyjaciele widzą że już się tak nie chmurzę
Promienny uśmiech znowu ciągle już wytwarzam
Innym twarz rozjaśniam swym uśmiechem obdarzam.
KaTaFr 2003-11-11
Władza
Najwyższą władzę mieć mogę
Za Seneki myślą iść wytrwale
Potrafić zapanować nad sobą
Osiągnięć nie widać wcale.
Pozbyć się złych nawyków
Wykluczyć złe przypadki
Te w życiu nabyte bez liku
I wyssane z mlekiem matki.
Nałóg nie jest wszak ogniem
Wydaje się nie przeszkadza
Nie odrzucam tak wygodnie
Niechcianą jest taka władza.
KaTaFr 2003-12-04
Dbajmy o Polskę
Skąpany w łzach kraj zrzucił kajdany niewoli
Bez zaborcy znów w bohaterskiej aureoli
Ale czyż z dłoni narodu pamięć nie wypada
Czyż w nim patriotyzm nie zaczyna już upadać.
Czyż nie mało postaw patriotyzmu wśród młodych
Czyż z oddaniem Dnia Niepodległości obchody
Czyż w uroczystościach tych nie ma trochę blagi
Wszak na blokach często nie widać jednej flagi.
Zadbajmy o Polskę ukochaną ojczyznę
Jej wspomnijmy powstałą z tylu bitew bliznę
Pamięć o lanej krwi tam gdzie ojców mogiły
Patriotyzm wszystkich ludzi doda Polsce siły.
KaTaFr 2003-11-11
Mikołaj nie trafił
Stworzyć mapę podporą szukających będzie
Wiedzieć miałby ktoś gdzie mnie szukać a nie wszędzie
W niej to droga ku mnie powinna być wskazana
By nie szukał niczym tej igły w stogu siana.
Wskazać jak mam swe miejsce na życia tej mapie
Kiedy nie wiem gdzie jestem wskazać nie potrafię
Szukam miejsca wśród dobra łanów gdzie też chwasty
To nie tu wskazuje podkład całkiem iglasty.
Muszę znaleźć to miejsce bym mógł w spokoju żyć
Wskazać kierunek do siebie tak powinno być
Brak drogowskazu gdzie mojej ścieżki rozstaje
Sprawia trudno się spotkać ze świętym Mikołajem.
KaTaFr 2003-12-07
Przepadło
Tyle darów otrzymałem od Boga
Kiepsko jednak stąpa moja noga
Dobrze miast wykorzystać raczej
Nie wiem dlaczego czynię inaczej.
Komputer jedną z martwych rzeczy
Ma choroby trzeba też je leczyć
A mnie durnego to wcale nie rusza
Aż doznałem wstrętnego wirusa.
Zżarł nie drukowane moje rymy
Te kierowane do ludzi i do dziewczyny
Bezpowrotnie wszystko już przepadło
Jam mądrzejszy mówi stare porzekadło.
KaTaFr 2003-12-05
Przystroić świąteczne drzewko
Przystroić chciałbym drzewko
Bombką pełną w rodzinie ostoi
Dzierżącą miłość krzepko
Niczym pień iglastej sekwoi.
Zawiesić chciałbym koniecznie gwiazdkę
Miłości rzucającej promienie
Ciepła domu namiastkę
Członków rodziny zrozumienie.
Ozdobić błyszczącym papierkiem
Łańcuszka ogniw szczęścia spoiwem
Słodyczą chwil cukierkiem
Jasnym światełkiem na pracy niwie.
Posadzić ptaszka na gałązce
Z miłym trelem pstrym pierzem
Co piękne mi przypominające
To że we własne siły trzeba wierzyć.
KaTaFr 2003-12-03
Idealny mężczyzna
Idealnym mężczyzną czy ten jest
Wobec kobiet czyniący miły gest
Dbający o rodzinę dom dostatki
Kucharzący piorący brudne szmatki.
Ocenić patrząc kobiety oczyma
Trudno twierdzenie żadne nie wytrzyma
Silnym być stanowczym nieustępliwym
Kłótliwym li spokojnym i życzliwym.
Pochwał wysłuchując o innych mężach
Stwierdzam że choćbym mocno się wytężał
Nie ten troskliwy dobry czy bogaty
Idealnym jest ten z inną żonaty.
KaTaFr 2003-12-02
Wybacz Chryste
Doczekałem się dnia drzewka widoku
Gore gwiazda na niebie wśród obłoków
Dziś wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi
Wstają pasterze Jezus się narodził.
Z zamiarem wszystkich z grzechów oswobodzić
Uczyć miłości drugiemu nie szkodzić
Dla wielkiej sprawy powiła panienka
Od nas tylko zimna licha stajenka.
Z nim dla nas od Niego dary niezmierne
My zgotowaliśmy warunki mierne
Miast pieca wół osioł parą ogrzewa
Gdzież są zatem luksusy godne nieba.
Mówię zgotowaliśmy więc ja też tam
Dodając bólu gwoździa swój udział mam
Przez kroki i czyny nie zawsze czyste
Nikczemnikiem jestem wybacz mi Chryste.
KaTaFr 2003-12-24
Niech ofiara będzie spełniona
Otrzymywać jest rzeczą radosną
Życzyć komuś jest też rzeczą prostą
Czy duża to dawka czy mniejsza
Jednak dawać to sprawa trudniejsza.
Wysoko wzrósłby słupek rtęci
Z darowania ciepła nie chęci
Słonecznych ile dni z życzenia
Doczeka się dla innych spełnienia.
Gdyby tak po cichu bez rozgłosu
Dać ciepło dla poprawy losu
Dać od serca nieważne komu
Nakarmić zaprosić do domu.
KaTaFr 2003-12-25
Poznać siebie
Poznać chcę samego siebie
Czym od Boga obdarzony
Pomagam czasem w potrzebie
Nie chcę być poniżony.
Niejedna we mnie tkwi wada
Odchodzi gdzieś chcieć mieć więcej
Baczę z troską na sąsiada
Kłaniam się Bogu w podzięce.
Dzielę czy dobrze wątpię
Choć nie raz ode mnie datek
Nie skąpię bo wiem że Skąpiec
Zawsze cierpi niedostatek.
Wybielam się chcę do nieba
Podkreślam dobre chłopisko
Ale gdyby było trzeba
Co mam czy oddałbym wszystko.
KaTaFr 2003-12-26
Szukam ziół
Zioła tu i tam rosną
Zawsze mają swój czas
I jesienią i wiosną
Pełno ich wokół nas.
Są lekiem na choroby
Inne dolegliwości
Poznać takie co by
Uleczały ludzkie złości.
Podłość szykanowania
Wrogie usposobienia
Brak poszanowania
Życzliwości skąpienia.
Rosną w jakiej krainie
Zboczu gdzie dna morze
Nie wiem w jakiej przyczynie
Proszę wskaż mi je Boże.
KaTaFr 2003-12-27
Słowa nie są tak ważne
Dwoje uszu od natury żeśmy dostali
Dwoje oczu byśmy patrzyli i słuchali
Te rzeczy abyśmy więc podwójnie czynili
Za to jeden język żebyśmy mniej mówili.
Słowa mają bowiem tylko naturę wiatru
Spróbujmy ujrzeć więcej niż objawia światło
Usłyszeć więcej ponad to co obwieszcza głos
Wówczas na pewno nas ujrzy i posłucha ktoś.
Krytyką słowa gardząc podziw przyjmujemy
Wtedy tak jak róża bez kolców nie pachniemy
Słuchajmy i oglądajmy więc świat w zachwycie
Albowiem właśnie darem zachwytu jest życie.
KaTaFr 2003-12-27
Sprawiamy święta
Żona codziennie wkurzona
Dużą robotą obłożona
Wszystkim brak chęci iść w szranki
Piec gotować prać firanki.
Spowiedzią grzech oczyszczony
A trzeba posłuchać żony
Najpierw duszy oczyszczanie
Potem krwawe zabijanie.
Bo chociaż się nie ma chęci
Mus indykowi łeb ukręcić
Zanim na stół się postawi
Karpia mus zabić oprawić.
Kto też w lesie drzewko wytnie
Zabija stwierdzam dobitnie
Nam smakuje jadło picie
Co straciło przez nas życie.
KaTaFr 2003-12-20
Wigilia dla samotnych
Wesołych Świąt wciąż słychać dookoła
Nie dla każdego takie będą zgoła
Zasobny co kupować ma kłopoty
Biednemu do życia jest brak ochoty.
Niby nikt nie powinien być markotny
Jest Wigilia dla biednych i samotnych
Uda się zebrać ludzi jadła sporo
Tu i tam chętnym organizatorom.
Pojedzą do syta już przed świętami
W Wigilię niestety zostaną sami
Tu nikomu nie przypisuję winy
Organizatorzy mają rodziny.
Lepiej by do domu stołu zaprosić
Nikt nie musiałby samotności znosić
Nie wytykam ale czyż to nie racja
Bez wyrzutów sumienia satysfakcja.
KaTaFr 2003-12-21
Szczudrak
Szczudrak miałem określenie
Odchodzi już w zapomnienie
Historię ze świętami ma
Wywodzi od szczodrego dnia.
Trzech Króli szczodrym dniem zwano
Wtedy to dary składano
Tak wielmoże do Jezusa
Tak szczudrak po domach ruszał.
Z życzeniami w dzień Szczepana
Rodzina jeszcze zaspana
Ja owsem garścią sypałem
Za życzenia grosz dostałem.
Szczęścia ze Świętym Szczepanem
Zdrowia słowem rymowanym
Młoda pszczółka miodek snuje
A ja państwu powinszuję.
Żeby Państwo długo żyli
A po śmierci w niebie byli.
Wpływał grosz nie byle jaki
Dobrze było być szczudrakiem.
KaTaFr 2003-12-22
Dziwne kobiet nawyki
Dziwne kobiet nawyki
Ma co piękne od natury
Działa chyba dla taktyki
Chowając niedoróbek dziury.
Mężatką będąc więc po co
Przypodobać się chce komu
Malunki z rana lub przed nocą
Przy wychodzeniu z domu.
Najpierw myje co nieco
Brudzi zrazu pudrami
Dla mnie czysta heca
Z tą szminką i cieniami.
Kusić chyba chce urokiem
Chociaż ciekawość zżera
Nie pytam z obawy przed szokiem
wolę jeśli nie gdera.
KaTaFr 2004-03-01
Mimo to słuchamy
Żylibyśmy nieźle w raju
Bez trosk chorób zazdrości
Wedle boskich obyczajów
Skąd więc wszystkie podłości.
Zerknąłem do biblii stąd wiem
Wszystko się zaczęło gdy Ewa
Bardzo znudzona rajskim dniem
Owoc zerwała z boskiego drzewa.
Adam palce widocznie
Maczał bo go przecież zjadł
Bóg rozsądził niezwłocznie
Wtedy rajski system padł.
Za jabłuszka przyczyną
Dzisiaj mamy co mamy
Dziwne że z każdą godziną
Kobiet się wciąż słuchamy.
Powiem wręcz dobitnie
Nic nas nie nauczył los
Dziś niejedna numer wytnie
Dalej nas wodząc za nos.
KaTaFr 2004-03-01
Milczenie
Milczy telefon milczę ja
Żona telewizor też
Młodzież wciąż gna
Nowego szuka gdzieś
Wezmę więc kąpiel
Pościelę sobie łoże
Snu czasu nie poskąpię
Może to mi pomoże.
Nienawidzę ciszy
Kiedy na nią nie pora
Kto mnie teraz słyszy
Tego smutnego wieczora.
KaTaFr 2004-02-07
Gwoździem jest
Przeznaczenie swe stworzenie i narzędzie ma
To co w swej łaskawości stwórca każdemu dał
Bicz do bicia pług orania piła do rżnięcia
Kosa sierp do koszenia nożyce do cięcia.
Z narzędzi korzystania ludzkie przykłady są
Kierując umysłem człek toruje drogę swą
Ciągle realizuje pomysły z uporem
Ułatwia życie kierując się innych wzorem
Bywa też upór całkiem w odwrotnym kierunku
Trudno znaleźć na to lekarstwo dla ratunku
Człeku temu chlubą będzie przydomek kmiotka
Dla niego tak jak gwoździem jest wszystko dla młotka.
KaTaFr 2004-01-24
Tylko we dwoje
Szczęśliwym kwiat będzie
Piękny motyl zasiędzie
Róża cieszy się zgoła
Nektar zabierze pszczoła.
Cieszy się z tej chwili
Było komu zapylić
Dniem to czy też nocą
Dał zaczątek owocu.
Roślina życia ma chęci
Opłaciło się nęcić
Kwiatu piękna urodą
Odpowiednio za młodu.
Złożenie tak we dwoje
Znajduje radości swoje
Nie uczyni samemu
Potrzebne jedno drugiemu.
KaTaFr 2004-01-13
Szukanie szczęścia
Szczęśliwym człek chce być przecież
Szuka go chodząc po świecie
Z myślą że się mu należy
Znajdzie jeśli mocno wierzy.
Ten szybko dosięgnie celu
Sam szczęściem będąc dla wielu
Dając miłość poważanie
Szacunek szczere oddanie.
Tak to czasem niejeden rok
Szuka ono całkiem o krok
Czekało skryte pod wiekiem
Czekając byś był człowiekiem.
KaTaFr 2004-01-04
Pomóż i wybacz
Budzę się każdą nocą
Nadciągają trosk chmury
Skronie z obawy się pocą
Trosk mam rozplątać sznury.
Nie wiem jak rozplątać
Z tych sznurów szeroka sieć
Koło tego jak się krzątać
Ile sił potrzeba mieć.
Czy ktoś mi w tym pomoże
Jam przecież wątłą chrząstką
Obdarz przyjaciółmi Boże
Jestem wszak nieba cząstką.
Wiem że ciężkie mam grzechy
Przez do złego skłonności
Za ciągłe życia uciechy
Wybacz błagam litości.
KaTaFr 2004-04-02
Tobie dzięki
Twoje nadaje rytm
Bicia serca mego
Ciepły z Tobą byt
Człeka szczęśliwego.
Łatwo kochać Ciebie
Kiedyś dnia nadzieją
Gwiazdą na niebie
Dobroci zawieją.
Słowo Twe otuchą
Śpiewem w mym znojnym dniu
Miłą poduchą
Kojącą mnie do snu.
Do piersi Cię tulę
Gdzieś precz idą lęki
Oddajesz się czule
Wielkie Tobie dzięki.
KaTaFr 2004-03-28
Niemoc
Nie chcę być ani iluzją
Czy serca Twego mgnieniem
Okna na świat żaluzją
Ani życia światła cieniem.
Być zawsze chcę blisko
W kropli rosy na kwiatku
W porannym słońca błysku
W każdym życia dodatku.
Chcę być drogowskazem
Niczym gwiazda na niebie
Miłym poczty przekazem
Co rozweseli Ciebie.
Myśli te wciąż mej głowy
Dzierżą się jak drzewa liście
A jest ich całe mrowie
Lecz nie potrafię ich ziścić.
KaTaFr 2004-03-21
Samotna lipa
Ostoją wędrowca lipy cień
Z szerokim parasolem troski
Zaprasza ona pod swój pień
Gdzie ciepło i zapach boski.
Lipa samotnie na horyzoncie
Rośnie wśród kwiatów łąk
Zbawiennym jest opląciem
Pomocą dla wyciągniętych rąk.
Potrzebujący chcąc być wtulony
W jej ramiona troskliwej opieki
Mruczoną kołysanką kojony
Lgnie jak pszczoła do pasieki.
Ukojony jednak zapomina
Ile zasmakował namiętności
Jaką wspaniałą była jej gościna
Zostawia lipę w samotności.
KaTaFr 2004-03-21
?????????
Wiatr kłopotów dmie
Deszcz łez zacina
Smutnymi stają się dnie
Każda minuta godzina.
Gdzież me posłanie
Gdzie spokój mój jest
Kto słyszy łkanie
Wyje bezpański pies.
Dom dach niby mam
Co będzie potem
Czeka dola psia
Spanie pod płotem.
KaTaFr 2004-03-11
Myśli o przyszłość
Boje się ruszać myśli o przyszłości
Kryte szatą bogatej codzienności
Stać się może co jeśli nie podołam
Biję się z myślą pomocy nie wołam.
Los przypisany trudno chwycić w dłonie
Ułożyć po myśli choć serce płonie
Z niepokoju drżą lękiem myśli moje
Zdołam czy uśpię bojaźń czy oswoję.
Pogodzić się mam z przypisanym losem
Po co więc mądrość z siwiejącym włosem
Nadzieja zaś bojaźń stara się przyćmić
Może będzie tak jak chcę sobie wyśnić.
KaTaFr 2004-03-10
Dlaczego nie tańczę
Porywa rytm mnie
ja niczym kołek
choć tańczyć chcę
wciąż żem ciołek.
Włosy Twe suknia
tyle czynią uroku
obcas w rytm stuknie
nie dotrzymam kroku.
Tulę Twe ciało
wplatam we włosy
zapachu wciąż mało
niepełne trzosy.
Głaszczę Twą dłoń
dotykam usta Twoje
wilgotnieje ma skroń
dziwne wciąż stoję.
Tańczyć nie umiem
obce mi to tango
niewidoczny w tłumie
choć tańczyć z kim mam go.
KaTaFr 2004-03-09
Z nadzieją na lepsze
Ból trwoga pragnienia
wynik osamotnienia
życiową jestem ofiarą
nie chcą mych darów
chwastem się czuję
niczym oset kłuję
przez księżyca czas
promień mój zgasł
nie widać kropli łez
to w końcu jak jest
po co me oczekiwanie
czy kwiatem się stanę
wyjść jak z nicości
grzechu skłonności
trzymają wielce
patrzę na brudne ręce
uratować muszę
rozdartą duszę
promień przybędzie
rozjaśni się wszędzie
dobrego czekam końca
z pomocą słońca.
KaTaFr 2004-03-08
Mój czas też ucieka
Czas się liczy we wszystkim dziś
Na godziny lata wieki
Mnie zaś trapi taka myśl
Swego czasu mam wycieki.
Maleje zbiornik życia dany
Ubywa jak ziarno z kłosa
Wstaję rano choć zaspany
Świat by nie przeszedł koło nosa.
Czasu nie utrzymam w ręku
Więc gubi się po drodze
Ubywa go z dużego pęku
Do kilku jednostek schodzę.
Baczę by to co zostało
Złocił zachód mego słońca
Chociaż wiązką jest już małą
Miły niech będzie do końca.
KaTaFr 2004-03-07
Czas już ustalony
Wiem chaosu byłoby co niemiara
Gdybym o własne tylko się starał
Ustalając własną miarę czasu
Korzystne chwile brał w dwójnasób.
Dróg przykrych czas skracał w chwile
Tych przyjemnych wydłużał w mile
Wedle potrzeby świeciłoby słońce
Burzom i wiatrom wyznaczałbym końce.
Wiem dla wszystkich to niepraktyczne
Chociaż dla mnie przyjemne i śliczne
Wprowadzono więc czas zegarowy
Newton z Einsteinem większe mieli głowy.
KaTaFr 2004-03-06
Uszczelnianie
Niedługo Polska do Unii przystanie
Rozpoczęto więc granic uszczelnianie
Czemu służy stawianie ludziom granic
Chyba drugiego człeka ma się za nic.
Wobec innych głośno się miłość szerzy
Przy tym jeden drugiemu nie chce wierzyć
Uszczelnia progi ku innym miłości
Nie uszczelnia granic przyzwoitości.
Miast prostoty wszyscy zaczynają grać
Pójdź z nami mówią jeśli Cię na to stać
Jacy z nas przyjaciele każdy widzi
Kochamy się a liczymy jak żydzi.
KaTaFr 2004-03-05
Brak anoreksji
Doświadczam niemożności lekcji
Nie mam przy tym anoreksji
Bardzo by się teraz przydała
Bowiem pokusa ma nie mała.
Łaknę a wiem że nie dostanę
Widać nie jest mi to dane
Jak więc mam zdjąć tłuszcz z kości
Zaczyna mnie to już złościć.
Cóż mi po darze łaknienia
Bez możliwości spełnienia
Może nie mam klepek wszystkich pięć
Więc pytam po co mi sama chęć.
KaTaFr 2004-03-04
Bo Jesteś moim pragnieniem
Chcę być dla Ciebie zdrojem
Śpiewem słowika z rana
Odświętnym strojem
Smakiem kawy gdyś zaspana.
Otuchą gdyś zagubiona
Spokoju przystankiem
Chustą gdy łza uroniona
Chcę być kochankiem.
Pomocą na skraju urwiska
Twych marzeń spełnieniem
Bo Jesteś mi bliska
Jesteś moim pragnieniem.
KaTaFr 2004-03-03
Szanuje chleb ten
Szanuje chleb ten kto wie
Nim dojdzie do omłotu
Przez jak długie dnie
Wylano przy nim potu.
Ile słodyczy ducha
Ile ciepła rolnika
Troski gdy plucha
W smak tego chleba wnika.
Twardości charakteru
Ile powłoce dano
By do folderu
Posiadł skórkę rumianą.
Przez maksimum czułości
Niczym z lasu poziomka
Ku mej radości
Smakuje chleba kromka.
Optymistycznie
Wśród gąszczy spraw co dnia
tych skrytych i publicznych
nie dopuścić wygodnie
myśli pesymistycznych.
Optymistycznie wciąż patrzeć
jakim jest życie kochać
i zanim dzień się zacznie
złu z wczoraj rzec wynocha.
Nowy dzień to szczęście nowe
po co więc uśmiech chować
i wciąż płacić frycowe
czyż nie lepiej darować.
Przez to można tylko zyskać
jutra nie nawiedzi lęk
energią zaczniesz tryskać
miłym będzie każdy dźwięk.
KaTaFr 2004-08-25
Matczyne kazania
Niepewnej przyszłości uczniów swych
ciężarem przytłoczona wielce
by uniknęli burz wichrów złych
oddawała matczyne serce.
Wmieszana w tłumie pedagogów
szła uczniów z oczu nie spuszczając
dziś za dar Jej dziękuję Bogu
dawne kazania wspominając.
Ani jeden błąd zaniedbanie
w trosce nie mogło ujść uwadze
wraz prawiła długie kazanie
moja przyszłość stała na wadze.
To Jej matczyne upomnienie
ratowało marnującego
do pilności wraz nawrócenie
i pozytyw dnia następnego.
KaTaFr 2004-11-14
Stanisławie Bitner, polonistce z podstawówki
Chcę trwałości pojednania
Pojednanie zauważam gdy kroczę
Wiem to Jego śmierci owoce
On we wszystkich dobroć wzbudził
Słowianin Papież zwykłych ludzi.
Wiele nauczył dla Polaków znaczył
Swemu oprawcy też wybaczył
Uszanował każdą inną wiarę
Jak Chrystus złożył ofiarę.
Trwały ślad niechaj po Jego stopie
Pojednania nie tylko kopiec
Zawsze nie tylko w chwilę bolesną
A i kiedy łzy smutku obeschną
KaTaFr 2005-04-06
Sukno życia
Dobra i zła włókna
Przewijają się wzajem
Nić życia tkając sukna
Często niezgodnie z obyczajem.
Płaszczem z tego szytym
Siebie innych przyodziewam
Pod nim dobro zło są skryte
Więc właściwie czego się spodziewam.
Zawsze niepewności cel
Mimo iż zacne są zamiary
Czerń zabrudza celu biel
I świat choć ciepły jest jakiś szary.
KaTaFr 2005-11-25
Pół wieku
Pół wieku trzasnęło jak z bicza
i choć lat się dokładnie nie wylicza
jakoś tak radośnie że Bóg pozwolił tyle
i jakoś tak nijak że trudniej przejść milę.
Bo prawdę mówiąc tak szczerze
coraz trudniej oddech się bierze
a i częściej przystanąć potrzeba
i za bardzo pohasać się nie da.
Częściej zapomnieć się przydarza
a i coraz więcej wizyt u lekarza
tylko jeszcze kierunek łapie brewka
tam gdzie akurat idzie ładna dziewka.
Może to nie powinno tak być
nie wypada ale chce się żyć
pośmiać sięgnąć do nalewki
i przytulić do młodej dziewki.
KaTaFr 2005-10-27
Piękną jesteś jesieni
Zauważam i twierdzę
Piękną jesteś jesieni
Widząc gdy przed się pędzę
Złoto wśród zieleni.
Wszędzie krajobraz wiosną
Barwiony pięknym kwiatem
Tworzą gamę radosną
Jesienią jak i latem.
Ty różne barwy liściom
Nadajesz o swej porze
Owoce twym darem są
Też w różnym kolorze.
Z tobą zbiory roślin drzew
I co rolnik wyorze
Ty oddalasz na chłód gniew
Bogactwem w komorze.
2007-11-05
Rozważanie wspomnienia
Nieubłagalny czas mknie do przodu
Nie daje spocząć sobie
Nikt nie znalazł sposobu
By móc dołożyć dobie.
Kolejną zauważam mogiłę
Wśród zeszłych z tego świata
Pokochać ich nie zdążyłem
Choć doświadczają lata.
Wnet odeszli ku bliskich rozpaczy
Z nimi lane morze łez
Choć Boga szybciej zobaczy
Smutny ziemskiej drogi kres.
Wspomni li mnie kto gdy przyjdzie pora
Rzeknie ostatnią mowę
W Zaduszki gdzie ilość spora
Nad mą pochyli głowę.
Sprawić to jak wśród powab rozkoszy
Wbrew przykazom nie użyć
By grzech w duszy nie panoszył
Na wspomnienie zasłużyć.
2007-11-01
Rozważanie krzywd
Pytanie "Czy zdołasz nas nauczyć, że są krzywdy inne prócz naszej?"
Każdy powinien postawić, nie komuś, lecz sobie, w doznaniu krzywdy czasie.
Wtedy tylko zrozumie, uspokoi się, gdy znajdzie się niby w biedzie,
Jeśli szerzej pomyśli z miejsca, gdzie ten, niby nie krzywdzony, siedzi.
Pierwszy to krok do zmiany podejścia do trudów tego świata,
Zapomni o swoich, zauważając krzywdy innych, przy wsparciu biedaka.
2007-08-29
Spraw sobie miły dzień
Wyszukaj trzeba ich mile
Ma to być odpowiednia nić
Przyjemne dnia chwile
Pozbieraj i masz je zszyć.
Złe chwile z nimi cóż
Przyjm je w pokorze
Z łez nie twórz mórz
Inaczej spójrz to pomoże.
Przez durszlak chmury
Przepuść dokładnie
Dzień nie będzie ponury
Woda życia tylko spadnie.
Ty zaś coś miłego nuć
Radości porusz siły
Uśmiech na twarz wrzuć
I już masz dzień miły.
Nalewka
Żona niby się wścieka na moje różne nalewki
Efektu sama czeka pijąc dla rozgrzewki
Zimą za oknem kiedy powieje już chłodem
Radością jest skosztowanie pigwówki z miodem.
Brak zapachów ziemia okryta białym puchem
Aromat nalewek dla człeka jest otuchą.
Jeżyna z poziomką w środek lasu wprowadza
Borówka dodaje sił starego odmładza.
Uczucia możesz doznać tylko jak podczas snu
Z nalewki z suszonego kwiatu dzikiego bzu
Przyjdzie uczucie radość wprost niespotykana
Jak za młodu z dziewką w kopcu świeżego siana.
Z nalewką jednak to tak jak z dziewką za młodu
Chcąc uzyskać efekt trzeba dużo zachodu
Owoc w porę zebrać sporo wolnych chwil stracić
Pewnym jest jednak wiedz ona smakiem odpłaci.
Złoci się liść na drzewie
Pień staje się nagi pusty
Czas jest może nie wiesz
Na zimę ukisić kapusty.
Wybrana dorodna sztuka
Bez zgnilizn i wad
Beczkę z dębu lub buka
I marchewkę na wkład.
Dodać cukru soli i marchewki
Zszatkowana i wymieszana
Przy pomocy nóg dziewki
Sukcesywnie ugniatana.
Należy tylko dopilnować
By smaczny bigos i pierogi
Całej roboty nie zmarnować
Dziewka ma mieć czyste nogi.
Cygański Garczek
Trochę żeberek, karkówki,
boczku lub innego mięsiwa,
kapusty małej dwie główki,
i koniecznie garnek z żeliwa.
Kartofle, przyprawy, warzywa,
do garnka na trzech nogach,
soli, odrobinę jasnego piwa
koniecznie trzeba dodać.
Potem ognisko zapalić,
na szybko się nie kusić,
bo można wsio przepalić,
zanim zdoła się udusić.
Trzeba ze dwie godziny,
na wolnym ogniu warzyć,
wystarczy dla całej rodziny,
a smak - można pomarzyć.
Smaku doświadczyłem,
pierwszy raz tego,
jak w Maziarni byłem
u Szczepana Ważnego.
On to, takich mało bywa,
powiesz - jaka filozofia,
żeby nie zepsuć mięsiwa,
i nie rozgotować kartofla?.
Jednak jest to sztuka,
nie ma co biadolić,
potrzebna tu nauka,
ugadnąć i nie przesolić.
I chociaż cholesterolu,
jest dużo w tej potrawie,
niejeden to też w Narolu,
robi, mimo złego obawie.
Szczepan to natura taka,
po cichu, nie zrzędzi,
ty możesz na pewniaka,
dać mu karpia uwędzić.
Poznasz smak wtedy,
poczujesz jego głębię,
karpia skosztujesz kiedy,
powiesz -" niebo w gębie".
Wędź, drogi Szczepanie,
gotuj nam takie garnki,
niech Cię podziwiają panie,
podczas każdej sielanki.
Tomaszów Lub. 2000.12.19
KaTaFr
Nałóg - rzecz zła.
I jak mam nie dziękować Bogu,
Że nie doświadczam nałogu.
Nałogu w postaci papierosa,
Co działa jak śmierci kosa.
Nałogu takiego jak alkohole,
Chociaż jestem dopiero w szkole.
Nałogowe byłyby narkotyki,
A wiadomo, że złego to nawyki.
Każdy mądry Ci to powie,
Przy nawykach tracisz zdrowie.
Przez złych nawyków żądze,
Tracisz również pieniądze.
Dobrze, że zły nałóg mnie nie ima,
Na świat patrzę, zdrowymi oczyma,
Widzę więc jaki on jest piękny,
Zły nałóg, niech będzie przeklęty.
Nadleśnictwo Narol
Nadleśnictwo Narol,
wcale nie jest stare,
Małopolskiej Krainy,
gdzie góry i niziny.
Przyrody obszar żyzny,
Sandomierskiej Wysoczyzny,
pięknego Roztocza,
bagien i gór zbocza.
Ten ładny zakątek,
Tanew ma początek,
w Tanwi kres swój mają,
wodą swą zasilają,
Buszcza wraz z Gnojnikiem,
płynie zagajnikiem,
Brusieńka i Łówczanka,
rzek cała śmietanka.
Tanew wspomagają,
do niej ujście mają,
Paucza i Różaniec
mają w Tanwi kraniec.
Tu atrakcji sporo,
jest Kobyle Jezioro,
są sarny i dziki,
orły i słowiki.
Ścieżki przyrodnicze,
tereny dziewicze,
tu cisza i spokój,
przyjeżdżaj co roku.
Tutaj se wypoczniesz,
bo tu nie jest tłocznie,
nie ma też spalin,
żadnej chemii wcale.
Leśnik dopilnuje,
trzeba upoluje,
kaczkę lub zająca,
rybę, dużo słońca.
Leśnik Ci pokaże,
piękniutkie pejzaże,
rolnik zaś ugości,
w swojej szczodrości.
Wskaże dach nad głowę,
weź z sobą połowę,
weź też z sobą dzieci,
w zimie czy też w lecie.
Tomaszów Lub. 2000.12.22
Palenie. Wiadomo, to nie zaleta,
tak jak na oślep, rzucanie "peta".
Zważaj więc przyjacielu drogi,
do popiołki należy, nie pod nogi.
Nie zaśmiecaj więc okolicy,
na schodach czy w piwnicy.
Nie Ty! Wiesz o tym przecie,
Lecz któraś z pań zamiecie.
Będzie przyjemnie i czysto,
zrozumie prośbę chłopisko,
czyjeś sprzątanie uszanuje,
a ja już z góry Ci dziękuję.
Pierogi z kaszą
Smakołyków jest wiele, mój drogi,
z nich, pysznymi są z kaszą pierogi,
upieczone w dobrym chlebowym piecu,
chcesz spróbować, ten przepis polecam.
Składniki wcześniej przyszykować,
kaszę do farszu sparzyć - nie gotować,
wyszorowana po wykąpaniu dziecka,
tak przygotowana ma być niecka.
Kaszę, najlepiej włożyć pod pierzynę,
dużo wcześniej, więcej niż godzinę,
potem spokojnie, chociaż czas ucieka,
garniec mąki i kwartę ciepłego mleka.
Mąkę z mlekiem rozczynić z drożdżami,
najlepiej tak z dwiema garściami,
do tego dodać, każda gospodyni wie,
cztery łyżki cukru i soli szczypty dwie.
W ciepło, tak ciasto dobrze rozczynione,
na dwa pacierze ma być odstawione,
przykryte lnianymi ściereczkami,
i nie trzaskać oknem czy drzwiami.
Przy tym cisza. Czemu? - nie zgadniesz!
Nie ryzykuj, zdarza się ciasto opadnie,
Tak rozczyn wyrośnięty, ?Panie dzieju",
mięś dobrze dodając trochę oleju.
Mięsić dotąd, mój drogi panie,
póki ciasto od ręki nie odstanie,
wtedy odstaw, niech rośnie sobie,
przygotuj nadzienie w znanym sposobie.
Kaszę zmieszać z odrobiną ziemniaka,
i sera białego, jest też receptura taka.
Nie zapomnij też odpalić pieca,
słabo napalisz, będzie wielka heca.
Żar w piecu przesuwaj kociubą,
równo upieczone, będą chlubą,
by pierogi od blachy odstały,
zadbaj by maszczone dno miały.
Zanim jednak do pieca włożysz,
na uformowane, powłokę nałożysz,
z dwu jajek dobrze roztrzepanych,
gęsim piórem dobrze rozprowadzanych.
Sprawdź czy piec już do białości,
rozgrzan jest - więcej pewności,
że pieróg będzie wypieczony,
wizualnie pięknie zarumieniony.
Zanim jednak blachę weźmie łopata,
zrób znak Krzyża, jak mama i tata.
Rezultat na pewno będzie wyśmienity,
jak ostygnie dobry nawet do okowity.
Z pieca pierogi lub "golasy" wyłożone,
potarte słoniną i w ścierki obleczone,
nabierają równomiernej miękkości,
Twemu podniebieniu dają radości.
Trzeba także wiedzieć, mój kochany,
bez ciasta nadzienie -"golasem zwany"
i choć jeden i drugi znany przed wiekiem,
najlepiej smakuje z kwaśnym mlekiem.
Tomaszów Lub. 2001-04-26
Święto Kobiet
Kochane nasze Panie,
należą się dziś życzenia,
Bóg dał trudne zadanie,
kobietom do spełnienia.
My o tym dobrze wiemy
i zamierzamy się wysilić,
dlatego, że bardzo chcemy,
ten dzień Wam umilić.
Wierszykiem zaczynamy ,
skleconym na tą okazję,
nadzieję w tym mamy,
los zastąpi słów fantazję.
Mąż raniusieńko wstanie,
szybko po pieczywo leci,
"Poleż sobie me kochanie,
ja sam nakarmię dzieci".
Pozmywa dziś naczynia,
podłogę i okna wyszoruje,
ciuchy włoży do prania
i koniecznie uprasuje.
Fartuch włoży z rozkoszą,
uśmiech bije raz do roku,
obiadu zapachy się roznoszą,
gazeta leży całkiem z boku.
A Ty świeżo umalowana,
siedzisz mocno rozmarzona
i czekasz jako ukochana,
kiedy Cię weźmie w ramiona.
Masz czas na telewizję,
nie narzekasz już wcale,
snujesz szczęśliwe wizje
oglądając romantyczne seriale.
Kawa rozkoszną woń daje
do tego ciasta porcja spora,
i by los, jak często się staje,
nie wyłączył tego telewizora.
Tomaszów Lubelski
2002.03.06
Szacunek dla ciecia
Zawsze dla siebie szacunek
Każdy chciałby mieć
Zrób więc szczery rachunek
Kim dla ciebie jest cieć.
Kiedyś zdrowy w kwiecie wieku
Złe cię nie ima
Na to więc patrzysz człeku
Innymi oczyma.
Masz poważne stanowisko
Jednak dobrze wiesz
Emerytura blisko
Możesz być cieciem też.
Bądź więc miłym też cieciowi
Dobrym w obyciu
Takiemu człowiekowi
Pomaga to w życiu.
KaTaFr 2003-02-19
Witaj Poranku
Zawitał Poranek
Chłodny w śniegu płatku
Da ciepło kaganek
Staję na pracy statku.
Poranek zamglony
Utrudnia promieniom
Natury sił szalonych
Jakie moce odmienią.
Wtem telefonu dźwięk
Dostałem eSeMeS
Ten krótki jego brzęk
Mówi Tadku dobrze jest.
Piękna dostrzegam świat
Wodą skronie myję
Uważam żem jest chwat
I cieszę się że żyję.
KaTaFr 2003-02-18
Odleciała
Zima śniegiem ziemię otula
Lodem skute jeziorko
Wiatr z zimnym powiewem hula
Przecież twój to czas sikorko.
Ty dużej energii pełna
I wielkiego zapału
Natury wyzwaniom wierna
Odleciałaś bez sygnału.
Sprawiło żeś odleciała
Ważna jaka przyczyna
Ci czyżby nie smakowała
Ze skórką moja słonina.
Tu miejsce tu swój dom masz
Tutaj wracać masz szybko
Na mych uczuciach pięknie grasz
Bez Cię smutno wracaj chybko.
KaTaFr 2003-02-18
Kochany Polny Kwiecie
Wiele daje ich matka ziemia,
Tyś mnie, już nie w lecie,
Zauroczył do otumanienia,
Mój najpiękniejszy, polny kwiecie.
Zachwyt tak wielki. Bez rozumu
Zerwałem, niosąc w cień,
Bezmyślnie. Wybierając Cię z tłumu,
Wcześniej, nie widzący piękna-leń.
By nie być nieodpowiedzialnym,
Jak mam pielęgnować,
Pozostałby tak, nie stał się marnym,
Swego czynu, by nie żałować.
Jak dozować ciepłem swoich rąk,
Lać z serca promienie,
Nawilżać ustami, by niczym pąk
Mógł dotrwać do późnej jesieni.
KaTaFr 2003-01-28
Moje gniazdo
Sam wiłem to gniazdo
Niczym jaskółka wytrwale
Baczyłem by nie z drzazgą
Sadowiąc na skale.
Z mozołu efektem
Gniazdo stałe dla potomstwa
Myślałem nie z defektem
Skromne bez łakomstwa.
Przestrzeń wcale duża
Ciepło przytulnie miało smak
Aż przyszedł czas z nią burza
To samo miejsca brak!?.
Zostawić to gniazdo?
Jaskółka jesienią czyni
Tak przestać być już gazdą
Kogo przez to winić?
Że opuści go brać
Wynik budowa jest bublem
Jaskółce co miałem dać?
Kryła że jest wróblem.
KaTaFr 2003-02-10
Czekam na gadu-gadu.
Problemów bez liku
Praca głową żmudna
Jak pracować w szyku.
Walka z myślą trudna
Pokój od północy
Mam dużo przestrzeni
W miłości pomocy
Szukam Twych promieni.
Odkładam swe pióro
I do klawiatury
Drogę obrać którą
Zmienić dzień ponury.
Wysilam się uparcie
Nie uda się zmienić
Koperty otwarcie
Da dużo promieni.
Na nic wysilanie
Jak wyżej brak ładu
Sam nie jestem w stanie
Czekam Gadu-Gadu.
KaTaFr 2003-02-10
Carpe diem
Myśl wybrana z wielu
Tą rzekła mi sowa
Wierz mi przyjacielu
Życie me od nowa.
Znała Horacego
Chwytaj dzień "Carpe diem"
Sensu życia mego
Łapię. Jak brać już wiem.
Ten aforyzm wpływ ma
Jest radosne pienie
Ileż te słowa dwa
potrafiły zmienić.
KaTaFr 2003-02-11
Nadszedł czas.
Rozkoszuję się miłością gdy włos siwieje
czuję życie piękny świat ze szczęścia szaleję
zapalone wcześniej gubi ciepło ognisko
próbuję by nie zgasło czasami cel blisko
naraz wichura z opadem znikąd przychodzi
znów zaczyna dogasać szybko się wnet chłodzi
potęguje do szukania miłości wszędy
jak prawidłowo iść by dobrze i którędy
czasem niczym łasica przed ludźmi się kryję
nie wstydzę się miłości w tajemnicy żyję
pragnę z miłości mieć idącej z nią rozkoszy
trudno mi czasami zrozumieć co tak płoszy
czy mocna wiara strach przed za zdrady grzech karą
czy mam żyć jak dotąd być w jej oczach niezdarą
myśl jak mrówka na trasie dotyka wszystkiego
idąc sprawdza czy nie zgubiła szczęścia swego
nie chcę i ja zmierzając nieznanymi szlaki
zgubić swego szczęścia miłości wielkiej smaki
kocham na usta cisnęło się w życiu nie raz
bez obawy z odwagą powiedzieć przyszedł czas.
Świętemu Walentemu
Święto? Nie każdy wie i nie każdy pamięta
Media stale powtarzają jest więc zachęta
Każdy ma przecież głęboko w sercu schowaną
Tego najmilszego lub też tą ukochaną.
Świętemu Walentemu cześć złożyć należy
Serce porusza temu kto w miłość nie wierzy
Bez kwiatu materialnie nie przygotowany
Tyś moja jedyna rzecze jam twój kochany.
W wirze pracy zalatany zawsze nieśmiały
Dziś zdziwiony słowa miłosne z ust się wyrwały
Sam sobie nie wierząc zesztywnieje niczym pień
Lekko uśmiechnie miła to chwila miły dzień.
Ile czego i jak
Chłopa baby diabła reszta
Kto taki ktoś Zapyta
Wyśmiewa się humoreska
To Jan Maria Rokita.
Z tego do siebie pytanie
Człowieka ile diabła
Czy dla Boga coś zostanie
Wśród życia mego stadła.
Uda czy się wyzbyć złego
Krocząc życia ścieżkami
Dać innym więcej dobrego
By nie myli się łzami.
Chociaż tych dobrych uczynków
Wiele można doliczyć
Jak ich dać cały ordynek
Adresat ich nie życzy.
Miłe okowy
Trzymają mnie wielkie
Miłowania ramiona
Trudne ruchy wszelkie
Jestem niczym w szponach.
Luz czuję we mnie
Choć krępują okowy
Jest mi z tym przyjemnie
Tak chcę nie ma mowy.
Bajania w Bukowinie
Kolejny raz na "Sabałowe bajania"
trafiłem do Tatrzańskiej Bukowiny,
w celu wizyty tej zapamiętania,
piszę wierszyk z tej przyczyny.
W miejscowym Domu Ludowym,
doznałem wspaniałej używki,
kiedy na urlopie sierpniowym,
trafiłem do miejsca rozrywki.
Były tutaj ciekawe gawędy,
dużo muzyki, śpiewania,
mili, ludowi artyści wszędy
i dużo, dużo, dużo bajania.
Ostatniego, to już tłumy ludzi ,
tego dnia, szczególnie fajnie,
mocno wszak ciekawość budzi,
bo są wtedy dania regionalne.
Z trudem się tam dopchałem
ale znikły w policzkach doły,
dlatego że skosztowałem,
dobre, z ziemniakami fizoły.
Pamiętam. W tej krótkiej sielance,
choć było tego tylko troszka
fizoły i kapustę na maślance,
zrobiła Pani Maria Bukowska.
Wspominając tą sielankę,
też "Tarcioki z boczkiem,
smaczne kluski i marchwiankę,
pod Kuchty Marii oczkiem.
Żem uparty jest i mocno ciekawy,
próbowałem wsio, taka wola,
Cisowskiej Marii godne sławy,
z bryndzom i boczkiem moskola.
Jadłem, lubię, jestem już taki,
dociekam i nie mylę się chyba,
że smaczne kluski Harciaki,
przygotowała Janina Skiba.
Nie wiem kto, może mi wybaczy,
że się o tym nie dowiedziałem,
bo nie każdy cię nim uraczy,
ja na koniec grzańca dostałem.
Całość na wesoło, bez obawy,
rozrywki masz nie jeden łyk,
tam Stanisław ten ze Skawy
i Łukaszyk dają dobry szyk.
Ze mną żona i ludzie harde,
siedzieli, może nie wierzysz,
bo chociaż ławki na sali twarde,
nie trzeba na pośladki protezy.
Ludowi artyści się tu spotykają,
występują do bardzo późnej pory,
i choć czasami tremę mają,
pomagają, prowadzących humory.
Godne tutaj też, podkreślenia uwagi,
że cierpliwie dopełniają swej misji,
ludzie t