JODLA
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez JODLA
-
Kiedy na chwilę wyszła do łazienki, Wera nachyliła się w moją stronę. – W ten sposób nic nie wskóramy, chyba naprawdę ją przekabacił. Trzeba będzie go poznać, wyczuć, co to za jeden, a potem zdecydujemy, co dalej. Teraz nic tu po nas. Kiedy mama wróciła do salonu, Weronika wstała mówiąc, że musimy lecieć. Mama wyglądała na nieco zdezorientowaną. – Przecież ledwo weszłyście – powiedziała, ale Wera była już przy drzwiach. – Pa, mamo! – krzyknęła, otwierając furtkę. – Czekaj, musimy to jakoś wyjaśnić – powiedziała mama. – Zapraszam was na niedzielny obiad. Kiedy poznacie Szczepana z pewnością go pokochacie. – Pokochamy? – syknęła Wera z niesmakiem, ale szczypnęłam ją w ramię, nakazując milczenie. – W takim razie w niedzielę o czternastej u ciebie – zgodziłam się, uśmiechając do mamy. W samochodzie siostry palnęłam jej ostrą mówkę. – Nie za bardzo na nią naskoczyłaś? W końcu to nie jakaś umawiająca się z nieodpowiednim kandydatem gówniara, ale nasza matka! – Matka, którą zupełnie odmóżdżyło i zamierza przepuścić całą krwawicę taty na jakiegoś bawidamka! – Nawet jeśli, ma do tego prawo. To jej pieniądze. Możemy jej powiedzieć, co o tym wszystkim sądzimy, ale chyba nie mamy prawa dyktować jej naszych warunków! – Nie?! Jesteśmy jej córkami! – Właśnie, córkami, a nie jakimiś klawiszami śledzącymi każdy jej krok. – Ja nie miałabym nic przeciwko takiemu ścisłemu nadzorowi – powiedziała Weronika, zapalając silnik. cdn
-
Kiedy w końcu Weronika popędziła do pracy, nie mogłam się na niczym skupić. Też musiałam niedługo wychodzić, ale myślałam tylko o mamie. Jak ot możliwe, że spotyka się z kimś takim? Może rzeczywiście omotał ją jakiś młody, wyrachowany cwaniaczek, licząc na jej pieniądze. A miała ich naprawdę niemało… Popołudniu, w bojowych nastrojach stałyśmy z siostrą pod furtką naszego rodzinnego domu. Wera zadzwoniła, wciskając dzwonek raz po raz, jakby się paliło. Po dłuższej chwili mama pojawiła się na ganku, nie kryjąc zaskoczenia: – Dziewczynki, co za niespodzianka! – krzyknęła, biegnąc do nas przez ogród. – Trzeba było mnie uprzedzić, kupiłabym jakieś ciasto, lody… – Jesteśmy na diecie – powiedziała Wera, zupełnie nie wiadomo, czemu mieszając w to mnie. Nie zamierzałam zrzucać ani kilograma, było mi dobrze we własnej skórze, ale co tam. Nie tu jest przecież pies pogrzebany. – Wchodźcie, wchodźcie – ponaglała mama, otwierając furtkę. Wyglądała wprost kwitnąco. Domowe, wytarte dżinsy zastąpiła teraz błękitna sukienka, zamiast kapci miała sandałki na lekkim obcasie, a włosy miała tak wypracowane, jakby za chwilę czekała ją sesja zdjęciowa co najmniej do Glamour! Wymieniłyśmy z siostrą spojrzenia, ale żadna się nie odezwała, dopóki nie weszłyśmy do środka. – Siadajcie, zaraz zaparzę herbaty! Mam też sok żurawinowy, pepsi, albo mineralną, gdyby któraś chciała – paplała mama, biegając po swojej rozległej kuchni w poszukiwaniu szklanek. Weronika przez chwilę siedziała w milczeniu, a potem zaatakowała mamę z tak zwanej grubej rury: – Mamo, kiedy zamierzałaś nam powiedzieć, że spotykasz się z tym facetem? Mama stała przy otwarte lodówce, zaskoczona, ale też bynajmniej nie sprawiała wrażenia speszonej. – Więc już wiecie? Może to i dobrze… – Wiemy i teraz chciałybyśmy zrozumieć, co mama w nim widzi! To chyba jasne, że on leci na mamy kasę! – krzyknęła Wera, zupełnie tracąc nad sobą panowanie. – Szczepan? Skąd! Owszem, nie przelewa mu się, ale łączy nas naprawdę wiele – broniła się mama. – Niby co? – warknęła Wera. – No spacery, dyskusje, klub filmowy – wymieniła mama, rozpromieniając się na samą myśl o tym całym Szczepanie. cdn
-
Siostra popatrzyła na mnie z takim politowaniem, jakbym palnęła największą głupotę w historii świata. – Masz mnie za wariatkę? Sugerujesz, że nie poznałabym własnej matki? To była ona! Odstawiona w fioletową kieckę, z piękną fryzurą i szczęśliwa, jak mało kto! – Szczęśliwa? To chyba dobrze – wyjąkałam, bo akurat nic innego nie przyszło mi do głowy. Podeszłam do jednej z szafek i wyjęłam cytrynową nalewkę. Może i była ósma rano, ale ja po tych rewelacjach musiałam sobie łyknąć. – Mnie też nalej – poleciła mi siostra, podając szklankę. Wypiłyśmy po dwie kolejki, siedząc w milczeniu, aż mnie olśniło. – Słuchaj, może to jakiś doradca finansowy, albo agent ubezpieczeniowy, przecież się nie całowali, ani nic z tych rzeczy? – Doradca finansowy, dobre sobie! – prychnęła Wera, odstawiając szklankę. – Mama trzymała go za rękę, myślisz, że informował ją właśnie o stanie jej konta? Kochana, ja wiem, co mówię – to jakiś żigolak! – Żigolak? No chyba trochę przesadzasz, nasza mama z… – Mówię ci, że to żigolo. Byczek w stylu italo, w dodatku z tych pewnych siebie i wyrachowanych! Śnieżnobiała, rozchełstana na gładko wygolonej i opalonej klacie koszula. Wyżelowane, ciemne pół długie włosy i lekki zarost. Na szyi jakiś męski wisior, gęba rodem z meksykańskiej telenoweli i góra trzydzieści pięć lat. To ci dalej wygląda na doradcę finansowego? – Aż tak źle? Boże… – Sama zobaczysz! Zamierzam się na nich zaczaić, żebyś mogła to ocenić. – A nie lepiej po prostu pogadać z mamą? Zanim się zaangażuje, albo… – Albo zanim on dobierze się do jej pieniędzy! – Dzisiaj o siedemnastej u mamy! I przypadkiem jej nie uprzedzaj – poleciłam siostrze. cdn
-
Przez chwilę pomyślałam o mamie. O jej rozpaczy, kiedy pięć lat temu tata odchodził, umierając na raka, o jej samotności, po prostu o cudownej, kochanej mamie. Uznałam, że powinnam jej bronić. Przecież to chyba dobrze, że kogoś znalazła? Nie może do końca swoich dni żyć jedynie wspomnieniami o tacie, ma dopiero pięćdziesiąt jeden lat! – Wera, może to nie tak źle. Mama potrzebuje przecież kogoś i… – Kogoś, owszem, tylko w żadnym wypadku nie jego! – Co do niego masz, nawet go nie znasz? – zdziwiłam się, wiedząc, że siostra czasem zbyt szybko przypina ludziom etykietki z pochopną oceną. – Nie znam?! Wystarczyło, że go zobaczyłam i już wiem wszystko! – No nawet, jeśli nie jest przystojny, to… – Ależ on jest przystojny! – No to ja już nie rozumiem – poddałam się, siadając przy siostrze. – Kochana, chodzi o jego wiek – Weronika zaczęła w końcu przechodzić do konkretów. – Starszy od mamy? Ale o ile, chyba nie jakiś siedemdziesięciolatek? – przeraziłam się powalona wizją mamy parzącej za parę lat ziółka jakiemuś zniedołężniałemu dziadkowi. Siedemdziesiąt? Kpisz sobie? On ma góra trzydzieści pięć! – oznajmiła w końcu, najwyraźniej dumna z przyniesionych mi rewelacji. No teraz, to już naprawdę mnie zatkało na amen. – Chcesz powiedzieć, że jest tylko o parę lat od nas starszy? Ale co ty mówisz, Wera? Jesteś pewna, że to była mama? cdn
-
Nasza matka była najbardziej rozsądną pięćdziesięciolatką, jaką znałam. Elegancką, towarzyską, zaradną i wciąż piękną. Była mądra i to ona zawsze służyła nam życiowymi radami, a teraz Weronika rzuca takie teksty! – Nie przesadzasz trochę? – zapytałam, ale pokręciła głową, upijając kolejnych kilka łyków mineralnej. – Tata z pewnością się w grobie przewraca – oznajmiła, a potem dodała, że wciąż nie może w to uwierzyć. – Ale w co?! Może w końcu powiesz, bo zaczynam tracić… – Mama wychodzi za mąż! – weszła mi w słowo, a potem zerwała się z kuchennego taboretu i zaczęła krążyć po mojej mikroskopijnej kuchni, miotając się jak jakaś wściekła osa. – Jak to za mąż… – wyjąkałam, bo dosłownie zabrakło mi słów. – Ale tak nagle, tak… – Nagle, to jeszcze byłoby nic, chodzi o to, za kogo! – przerwała mi siostra, z impetem siadając na parapecie. – Powiedziała ci za kogo? – zdziwiłam się, czując lekkie, ale wyczuwalne ukłucie zazdrości. Czemu ona wie, a ja nie? Do tej pory mama traktowała nas równo – zdziwiłam się, ale Weronika szybko rozwiała moje obawy. – Powiedziała? Nie żartuj! Sama ich namierzyłam! Wczoraj, nad kawą i ciasteczkami, w Hetmańskiej. Siedziała z nim, gruchali jak gołąbki i dosłownie wyjadali sobie z dziubków! cdn
-
Posluchajmy Marty,,,:D Mama wychodzi za mąż! Nasza mama wcześnie została wdową. Ja i siostra uważałyśmy, że jest jeszcze za młoda na samotne życie. Życzyłyśmy jej, by znalazła towarzysza życia. Ale gdy ktoś taki się pojawił, wpadłyśmy w popłoch… Moja siostra Weronika zawsze była energiczna, ale impet, z jakim wpadła rano do mojego mieszkania, można by chyba porównać jedynie z jakimś tornadem. Od razu wyczułam, że coś się święci. Weronika rzuciła swoją torebkę na komodę w korytarzu i ledwo łapiąc dech po biegu na moje trzecie piętro, chaotycznie machała rękoma. – To może wody ci przyniosę? – zaproponowałam, drepcząc do kuchni po mineralną. Biedaczka była czerwona, jak jakiś upiór, wyglądało na to, że przybiegła z prawdziwymi rewelacjami. Podałam jej wodę i niecierpliwie wyczekiwałam. – Mówże wreszcie, o co chodzi?! – ponagliłam ją, dosłownie wyrywając jej szklankę. – Raczej o kogo – wydusiła w końcu z siebie. – No więc, o kogo? – O mamę. Ona zupełnie straciła rozum! – Co ty wygadujesz? – zdenerwowałam się nieco. cdn
-
Bałwany "Są na morzu bałwany, kiedy burza dzika Na nim wichrzy...Lecz z ciszą - tłum bałwanów znika, I woda się wygląda, a okręt pomyka, Spokojnie płynie, żagle rozwinąwszy białe... Są na lądzie bałwany: ich widma wspaniałe Unoszą się nad światem przez stulecia całe... A świat korny na klęczkach liże ich podnoże... I zarówno w czas burzy, jak o cichej porze Zmącają te bałwany całe ludu morze..." Bogusław Adamowicz
-
Wiersz o dziecku ____cytuje tylko jego fragmencik,,, Odebrano mi życie, a wraz z nim marzenia. Zniknęły moje talenty, przepadły nadzieje. Straciłem to, czego nie miałem, zwłaszcza wspomnienia. To jest mój koniec, dalej nic się nie dzieje.. /..../ Więc nie dla mnie jest ten świat. Nic dla niego nie zrobię. /..../ Autor: ADAMM
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA_____ ORZECH ,SREBRNA AKACJO,JARZEBINKO____witajcie Piekne wiersze,mysli,stwierdzenia,przemyslenia w pieknym opowiadaniu! Dziekuje WAM kochane za poranna lekture Rano wysluchalam wiadomosci,,,smutnych wiadomosci. Mlodziez szkoly sredniej wyjechala na oboz harcerski.Na wskutek tornado zginela czworka dzieci,14 przebywa w szpitalu. Bialy Dom monitoruje sytuacje,,,Wpowiadaja sie swiadkowie,rodzice.Jeden z rodzicow szczesliwy,ze syn zyje____plakal przed kamerami. Zycie jest okrutne,,,,,wysylasz dziecko na oboz ,aby sobie odpoczelo,pobylo z rowiesnikami,gdy tymczasem,,,,,ciezko mi jakos o tym pisac,,,, Pozdrawiam bardzo serdecznie
-
Wartość uśmiechu Darząc uśmiechem uszczęśliwiasz serce. Uśmiech bogaci obdarzonego nie zubożając dającego. Nie trwa dłużej niż chwila, ale jego wspomnienie zostaje na długo. Nikt nie jest tak bogaty, by mógł nim pogardzić, ani tak ubogi, by nie mógł nic darzyć. Uśmiech niesie radość w rodzinie, umacnia w pracy, świadczy o przyjaźni. Uśmiech podnosi na duchu zmęczonych, leczy ze smutku. Gdy więc napotkasz kogoś o twarzy ponurej, obdarz go hojnie uśmiechem; któż bowiem bardziej go potrzebuje niż ten, kto nie potrafi go dawać? Faber
-
JARZEBINKO_____czy ukazuje Ci sie informacja o bledzie? Jestem przekonana,ze tak. Musisz zgosic ten blad do Microsoftu i oni Ci go usuna!:D
-
Witaj JARZEBINKO!! Jak milo Ciebie zobaczyc i poczytac!!!! Tfu,tfu na psi urok_____nie mozesz tak mowic ,bo \"wykraczesz\" hihi:D A teraz powaznie.Nie najlepiej dzieje sie,kiedy laptop wylacza sie,,, Mnie tez tak dzieje sie,szczegolnie wtedy,kiedy czytam rozne stronki.I nagle,,,,trach laptop przestaje \"oddychac\"___wylacza sie. Kiedy mi zgasnie,wlaczam natychmiast,,,,a pozniej to ja go wylaczam. Mysle,ze te rozne stronki sa bardzo zanieczyszczone .,,, Ale mamy przeciez porzadne programy antyvirisowe____wiec nie bojmy sie .Dlaczego wylacza sie??? Moze jest zbyt przeciazony? Ja tez rzadko wylaczam laptop,pomimo,ze przy nim nie siedze.Nie wiem,czy dobrze,czy zle____ale tak robie.,,,, Jesli jestes w zasiegu,,,mozemy dzialac.Bede chwilke jeszcze i uciekam ,,,,, Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie
-
WITAJ BIESIADO KOCHANE DRZEWKA____________ORZECH i SREBRNA AKACJO____witajcie Od rana jestem zabiegana,,,,na chwilke wskoczylam na BIESIADE by WAS powitac :D A gdzie nasza JARZEBINKA?____Oooooo,juz widze JA,biegnie do nas:D JARZEBINKO____macham do Ciebie rowniez :D Jest jakiś problem? Pracowałem spokojnie w domu przy moim biurku, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. W takich przypadkach zawsze zrzędziłem, ale tym razem poszedłem otworzyć, mówiąc sobie, że mógłby to być listonosz. Nie był to jednak on, lecz ktoś, kto powiedział do mnie: - Czy pozwoli pan, że wejdę na chwilę? Jestem Bóg. - Co za radość Cię poznać - powiedziałem do Niego. - Od dawna słyszę o Tobie, to wielka rzecz spotkać Ciebie. Jestem zresztą w trakcie pisania artykułu o Tobie i męczyłem się tym okropnie. Może mógłbyś mi pomóc? - Być może, ale niech pan zbytnio na to nie liczy. Ja i literatura... wie pan... Zaprosiłem mojego wspaniałego Gościa, aby zajął miejsce w fotelu. On wolał krzesło wyplatane słomą: musiało mu coś przypominać. - Siedzisz często w kącie? - zapytałem Go. - Jestem tam zawsze - powiedział. - Jestem Bogiem, więc jak mówił Tomasz z Akwinu, jestem wszędzie. Jednak przez większość czasu Mnie nie widać. - Trzeba przyznać, że nie czynisz zbyt wiele, aby zwrócić na siebie uwagę - powiedziałem do Niego. - Od czasu do czasu jakiś cud; to nie kosztuje Cię wiele. Mógłbyś zorganizować wielką kampanię, tak jak się to często robi obecnie. - Wie pan, nie wiem dokładnie, czego mógł-bym oczekiwać od tego rodzaju akcji. Poza tym handel budzi we mnie złe wspomnienia. Zostałem sprzedany za trzydzieści srebrników. Jeśli chodzi o cuda, to czynię je każdego dnia, ale ludzie są tak zagonieni, że wcale ich nie zauważają. Kiedy spędza się czas na podróżowaniu samochodem i mknie się z prędkością 150 km na godzinę, nie widzi się kwiatów rosnących przy drodze. Trzeba wybierać... Bóg miał rację: jest tu pewien problem... Gilbert Le Mouel Pozdrawiam bardzo serdecznie!
-
-----------`(¯`'*.¸¸.*'´¯) -----'(¯`'*.¸(¯`'*..*'´¯)¸.*'´¯)' (¯`'*.¸(¯`'*.¸_¸.**.¸_¸.*'´¯).*'´¯) (¯`'*(¯`**.¸_¸.*'´¯`'*.¸.*'´¯)*'´¯) ---- DOBRANOC (_¸.*(_¸.*'´¯`'*.¸.*'´¯`'*.¸_)'*¸_) --(_¸.*'´(_¸.*'´`''´¯`'*.¸_)`'*.¸_) ----'(_¸.*'´(_¸.**.¸_)`'*.¸_) ----------`(_¸.*'´`'*.¸_)´
-
JARZEBINKO___zostawilam Ci wiadomosc w naszym"ulubionym" miejscu i na skype.Do zobaczenia na zlaczach jutro!!Pa,pa
-
O stanie duszy Ponad sto lat temu na dzikim Zachodzie, kiedy na prerii pasły się jeszcze stada bizonów, a Indianie żyli w harmonii z naturą, wydarzyła się pewna niezwykła historia, którą potem przekazywano z pokolenia na pokolenie. Była to opowieść, jakich wiele krążyło w tamtym czasie. Kiedy nie było telewizji ani radia, ludzie z chęcią ich słuchali. W indiańskiej wiosce mieszkał pewien młody chłopak. Zgodnie ze starym zwyczajem, panującym od lat w jego plemieniu po wykonaniu kilku trudnych zadań został zaliczony do grona mężczyzn. Był bardzo waleczny i odważny, ale miewał także chwile, kiedy z znienacka ogarniał go lęk. Kiedy wieczorem siadał przed wigwamem i wpatrywał się w niebo rozświetlone gwiazdami, zastanawiał się, kim jest. Jaki jest sens jego życia i tego wszystkiego, co robi? Takie sytuacje zdarzały mu się dość często. W końcu, nie mogąc znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania, młodzieniec postanowił udać się z tym problemem do miejscowego szamana. Kiedy zapadł zmrok, wszedł do wigwamu, w którym siedział stary szaman. - Czy mogę o coś zapytać? - rzekł zmieszany. - Pytaj, synu - odpowiedział spokojnym głosem szaman. - Powiedz mi, kim jestem? Jaki jest sens mojego istnienia? Indianin popatrzył na swego młodszego brata, pomyślał dłużej, narysował coś palcem na ziemi, po czym rzekł: - To, kim jesteś, nie zależy od tego, co widzisz na zewnątrz, gdy przeglądasz się w górskim potoku, ale od tego, co dzieje się w twojej duszy. Marcin Melon
-
Czekanie sprawia ból. Zapomnienie sprawia ból. Lecz nie móc podjąć żadnej decyzji jest najdotkliwszym cierpieniem. — Paulo Coelho
-
Kiedy obok ciebie ktoś umiera - ty tego nie czujesz. To jest nieszczęście świata. Litość nie jest cierpieniem. Litość jest skrytym zadowoleniem z cierpienia innych. Uczuciem ulgi, że to nie nas spotyka ani kogoś nam drogiego. — Erich Maria Remarque (Paul Remarque)
-
Cierpimy, bo czujemy, że dajemy więcej, niż otrzymujemy w zamian. — Paulo Coelho
-
JARZEBINKO_____bardzo dziekuje! Wzruszajaca opowiesc,lzy plynely mi na klawiature. Ilez cierpienia,,,a mimo to,chce sie zyc. Tak mi jej zal,,,. Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie
-
Jednak, to nie on odszedł. To ja go wyrzuciłam! Z hukiem. Dziecko odwiozłam do mojej mamy, żeby nie patrzyło na to, a sama dałam mu popalić. Leciał po schodach za walizkami w śliskich pantoflach, ledwie się zatrzymał na półpiętrze, wśród swoich porozrzucanych majtek, skarpetek, spławików wędkarskich i płyt z disco polo. Jak już kogoś się pozbywać z domu, to ze wszystkim! Ta żmija była w swoim mieszkaniu, ale mu nie otworzyła drzwi, chociaż dzwonił i stukał. Więc zebrał cały majdan i ruszył w siną dal! Dokąd? Wszystko mi jedno. Już dwa razy widziałam, jak próbuje się do niej dostać. Miauczy pod jej drzwiami, jak bezdomny kot. Mam dziką satysfakcję, bo te drzwi pozostają zamknięte. Na koniec opowiem, jak się dowiedziałam, że po kryjomu do niej chodzi. Wspomniałam, że słucha disco polo, szczególnie jeden przebój puszcza od świtu do nocy. No i usłyszałam tę melodię dobiegającą zza drzwi piętro niżej, kiedy wracałam z dzieckiem ze spaceru. Poprzedniego dnia uprzedzał mnie, że wróci bardzo późno, bo ma zleconą robotę za miastem. Skojarzyłam fakty. Potem uchyliłam wejściowe drzwi i czekałam. Długo. Bardzo długo. Ale opłacało się, bo w takich sprawach trzeba mieć pewność. Myślę, że on będzie próbował do nas wrócić. Nie wiem, co wtedy zrobię, ale wiem jedno: będę potrzebować dużo czasu do zastanowienia. Na razie w szklanej miseczce zamiast chipsów i czekoladek leży marchewka pokrojona w słupki i naciowy seler. Na początku nie mogłam tego przełknąć, ale do wszystkiego się można przyzwyczaić, więc mam nadzieję, że wytrzymam i zacznę wreszcie przypominać młodą kobietę, a nie tłustą, nieforemną kluskę! Przysięgłam sobie, że o niczym nie zdecyduję, dopóki nie będę zadowolona ze swojego wyglądu. Na tablicy ogłoszeń w naszej administracji wisi ogłoszenie, że Barbie chce zamienić mieszkanie. Uważajcie kobiety: ta żmija ma zamiar wślizgnąć się do innego bloku. Radzę, bądźcie czujne!
-
Zaprosiła nas do siebie zupełnie niespodziewanie, niby na oblewanie miniremontu w wykonaniu mojego męża. Byłam kompletnie nieprzygotowana; włosy nieświeże, dres taki sam... Ale tak zapewniała, że to nie ma żadnego znaczenia, że zawsze świetnie wyglądam, więc uwierzyłam i... do dziś tego żałuję! Były jej dwie przyjaciółki. Obie ładne, zadbane i pachnące. Wszystkie trzy szczupłe, wypielęgnowane, czyściutkie. Ja miałam włosy w kosmykach, niedopraną plamę od sosu na przodzie bluzy i powyciągane getry. Myślę, że specjalnie mnie posadziła na wywrotnej pufie i, oczywiście zaraz się nakryłam nogami, zrzucając przy tym szklanki do drinków z niskiego stoliczka. Nigdy w życiu nie czułam się tak paskudnie! Ale to wszystko nie miałoby znaczenia, gdyby mój mąż był dla mnie miły. Gdybym czuła, że i tak to jestem dla niego najważniejsza, gdyby nie patrzył na te obce kobiety jak sroka na błyskotki. Niestety, ja dla niego nie istniałam! Kiedy próbowałam coś opowiadać milkł i wbijał oczy w talerz, jakby się wstydził tego, że w ogóle istnieję. Więc przestałam się odzywać i siedziałam na tym niewygodnym siedzisku jak kwoka, coraz bardziej wściekła na siebie i na cały świat! Myślę, że od tego dnia zaczął do niej chodzić. Nie po to, żeby tam zostać na stałe... o nie! Naszej sąsiadce wcale na tym nie zależało! Ona po prostu udowodniła sobie i mnie, że jest lepsza, bardziej pożądana niż ja, że mój mężczyzna dla niej zostawi dom, dziecko! No, i udowodniła... cdn
-
W jakiś czas potem zalaliśmy jej mieszkanie. Puściła uszczelka pod zlewozmywakiem w kuchni i, zanim się zorientowałam, był potop! Przybiegła na górę, ale zachowywała się nawet spokojnie, bez awantur. Zresztą, zaraz obiecaliśmy, że wszystkie szkody naprawimy, a mój mąż obiecał, że na nowo odmaluje jej kuchnię i łazienkę, bo tam lało się najbardziej. Oczywiście zeszłam na dół. Byłam strasznie ciekawa, jak się urządziła, no i w ogóle, jak tam u niej jest? Kompletnie mnie zamurowało, kiedy weszłam. Całe mieszkanie było w różu i w niebieskim. Nigdy czegoś takiego nie widziałam! I wszędzie poduszki, poduszeczki, jasieczki, pufy... na podłodze też! Człowiek miał zaraz ochotę tak się poprzewracać, poturlać, pomiziać; no, coś niesamowitego! Gdybym była mądra, nie opowiadałabym mojemu mężowi, jakie to cuda są u naszej nowej sąsiadki. Ale ja, głupsza niż wszelkie wyobrażenie o głupocie piałam i piałam: że taka tam seksualna atmosfera, że jak w agencji towarzyskiej, i że ja bym tak nigdy nie urządziła mieszkania! Dopiero teraz myślę, że gdybym celowo chciała go zachęcić do wizyty u naszej sąsiadki, nie zrobiłabym tego lepiej! Oczywiście malował jej kuchnię! Podobno dwa dni dobierali farbę, bo ona była ciągle niezadowolona. Że nie ten odcień, nie ta konsystencja, nie ta faktura! Wracał wieczorami do domu i narzekał, że ona jest marudna, że nie wie, czego chce... A ja byłam z tego zadowolona! Dzisiaj bym się zaniepokoiła, bo dotarło do mnie, że kiedy facet tak dużo gada o obcej babie, nawet ją obgadując, coś w tym jest! cdn
-
Ale on twierdził, że jest fajnie! – Przynajmniej nigdzie mi nie uciekniesz – mówił – jesteś tylko dla mnie... Gdybym trochę pomyślała, usłyszałabym, co to naprawdę znaczyło: "żaden facet się za tobą nie obejrzy, bo jesteś grubasem, więc JA mogę być spokojny!" Po dziecku jeszcze bardziej przytyłam, ale wtedy już odpuściłam zupełnie. Co innego było dla mnie ważne, bo nasz synek chorował i tym trzeba się było zająć. Zastanawiam się, czy on mnie kiedykolwiek kochał? Czy nie był ze mną tylko dlatego, że dobrze gotuję, umiem oszczędzać i nigdy go nie zmuszałam, żeby więcej zarabiał? Żyliśmy spokojne i właściwie niczego nam nie brakowało, bo ja dobrze szyję, więc zawsze był w domu świeży grosz! Ale wracam do tego, że on oglądał się za szczupłymi blondynami z biustem jak dwa arbuzy! Chciałam napisać melony, ale te byłyby za małe dla mojego męża, więc – niech zostaną arbuzy! Do tego musiało być sześćdziesiąt pięć w talii i szczupłe nóżki, koniecznie w szpilkach, najlepiej bardzo wysokich. Myślałam, że takie dziewczyny są poza jego zasięgiem, ale okazuje się, że wszystko jest możliwe i ideał z jego marzeń zamieszkał piętro niżej, w zwykłym bloku na wielkomiejskim osiedlu. Pierwszy raz zobaczyłam ją przed drzwiami wejściowymi. Szperała w wielkiej torbie, najwyraźniej szukając kluczy do domofonu. Była obwieszona milionem paczek i paczuszek, a wszystkie miały nadruki sklepów, w jakich ja nigdy nie bywam. Od razu było widać, że robi zakupy tam, gdzie dla mnie jest za drogo! Mój małżonek podskoczył i prawie wyrwał mi klucze z ręki, żeby wpuścić ja na schody pierwszą, żeby szła przed nami kołysząc zgrabną pupą w opiętej spódniczce, stukając obcasami i pokazując naprawdę zgrabne łydki! Zatrzymała się piętro niżej i rzuciła takie spojrzenie, że mogło się zrobić naprawdę gorąco. Ale ja, kretynka to zlekceważyłam! Mało tego, śmiałam się, że jego sny się zmaterializowały i że pewnie się zakocha na śmierć i życie. cdn
-
Posluchajmy Karoliny,,,, Żmija Barbie Zaniedbałam siebie. Fakt. Byłam naiwna – to też fakt. Ale czy dlatego mam wybaczyć mężowi zdradę? Na razie muszę nauczyć się wierzyć w siebie. A potem zobaczymy. Wprowadziła, a raczej wślizgnęła się do naszego bloku wiosną ubiegłego roku. Kiedy została kochanką mojego męża...?, nie wiem, ale myślę, że uwiodła go szybko; na pewno przed wakacjami już ze sobą sypiali. Oczywiście, ja dowiedziałam się o tym na samym końcu i to tylko dlatego, że ona mieszkała pod nami, a więc kilka razy dziennie mijałam jej drzwi i w końcu coś mi zaczęło świtać w głowie. Gdyby mieszkała wyżej niż ja, mogłoby to jeszcze trwać i trwać, przy mojej całkowitej nieświadomości. Ta podstępna żmija wygląda jak Barbie, a mój mąż takie lubi! Dawniej, często go pytałam, dlaczego ożenił się właśnie ze mną, bo jestem czarna, duża i mam trochę kilogramów za dużo. Postanowiłam, że dosyć kłamstw w moim życiu, więc przyznam się: mam dużo za dużo kilogramów! Nerwy i smutki zajadam i właściwie wszystko mi smakuje; dlatego nie trzeba było długo czekać na rezultat: opona pod biustem i tyłek wielki jak gdańska szafa! cdn