Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Belf

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Belf

  1. Od kiedy pamietam, zawsze paniczie bałam się śmierci. W swoim życiu byłam tylko na dwóch lub trzech pogrzebach. Już jako 6-cio latka wiedziałam, że skoro ktoś umarł to juz nigdy się z nim nie zobaczę (przynajmniej nie w tym życiu). Po smierci dziadka miałam strtaszne koszmary. Od tamtej pory minęło 21 lat. A niedawno zmarł mó ojciec. Wiem, że o zmarłych nie pisze się żle, więc powiem krótko: życie w naszej rodzinie (mama i młodszy brat) nie było sielanką głównie z przyczyny nadużywania przez niego alkoholu i porywczego charakteru. Najbardziej cierpiała przez mojego tatę mama (szczegóły pozostawię sobie) Wstyd się przyznać ale czasami przechodziły człowiekowi takie myśli do głowy, że jak by to było, gdyby go nie było.............Ale bywały też dobre chwile, mimo że nie za często. Ojciec z racji swojego trybu życia często popadał na najróżniejsze choroby ale zawsze wychodził z nich cało-miał bardzo silny organizm i żartowaliśmy, że przeżyje nas wszystkich. Aż do momentu gdy pojawiły się torbiele na trzustce. Dwa lata temu miał poważną operację, która przeważyła o wszystkim. Cały układ pokarmowy poszedł pod nóż. Już wtedy isniało poważne zagrożenie życia. Wydawałoby się, że po tylu cierpieniach jakie mam przyspożył nie powinniśmy się tym przejmować. A jednak: sama się zdziwiłam jak bardzo to przeżyłam. Niestety tato mimo że przechodził straszne bóle nie potrafił zrezygnować z ani z jedzenia zakazanych potraw (nabawił się poperacyjnej cukrzycu) ani alkoholu. Zdarzało się, że gdy poszedł na ryby(jego hobby) tracił przytomność (cukrzyca) i nie wiedział gdzie jest.Chudł w oczach, przebył kolejne dwie operacje. Wysyłano go od szpitala do szpitala aż w końcu trafił do szpitala w Szczecinie, w mieście, w którym mieszkałam.Zaraz na drugi dzień go operowano ale lekarz powiedział mi, że stan jest tragiczny. Byliśmy już przyzwyczajeni do tego, że zawsze się \"wylizywał\" i nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że zostało mu już niewiele czasu. Widywałam się z nim najczęściej, gdyż byłam na miejscu. Mama mogła być tylko raz (ale zawse go wspierała mimo wszystko). Cierpiał niesamowicie. On wiedział, ze tym rarem nie da już rady. prosił, żeby mu przeczytać list od swojego brata, mówił, że w tym roku już pewnie się nie wykąpie w jeziorze i że śnią mu się pyszne ciasta, których nie mógł jeść. Pierwszą operację przeżył, po drugiej dostałam telefon, że zmarł. Byłam w szpitalu zaraz po operacji ale lekarz powiedział, że wolałby, żebym nie wchodziła na ojom (wtedy jeszcze żył). Natomiast pielęgniarka chciała mnie wpuścić ale ja stchórzyłam, nie dopuszczałam do siebie myśli, że umrze. A teraz mam wyrzuty, że mogłam być przy nim ten ostatni raz a nie byłam. Musiałam powiadomić rodzinę. Mój brat do tej pory nie może sobie wybaczyć, że nie odwiedził go w Szczecinie bo tak jak my wszyscy nie wierzył, że coś takiego może nastąpić. Sam pogrzeb był udręką. Nagle człowiek zapomina o wszystkim co było złe. To tak jakby stracić część siebie.Jednego dnia ktoś jest drugiego już nie. To prawda, że czas leczy rany ale w moim przypadku chyba potrwa to trochę dłużej. To, co mi pomaga to poczucie, że ani mój tato ani mama nie będą już cierpieć i to, że to wydarzenie bardzo zbliżyło moją rodzinę. Przestaliśmy podchodzić egoistycznie do życia i przekonaliśmy się, że czasem trzeba trochę zwolnić i zastanowić się co w życiu jest tak naprawdę ważne i, że trzeba sobie wybaczać. A tak w ogóle to właśnie śmierć jest katalizatorem wszystkich naszych działań. Gdybyśmy mieli pewność, że będziemy żyć wiecznie, czy staralibyśmy się o wzystko tak mocno jak teraz? Wiem, że utrata kogoś kto wiele dla nas znaczył jest niesamowicie bolesna, zwłaszcza gdy osoba ta nie zasłużyła sobie na taki a nie inny los. Niestety, gdybym wiedziała, jak sobie z tym poradzić, pewnie nie napisałabym tego wszystkiego.
  2. Ja podibnie jak kikker przez pierwsze 3 mies. trochę utyłam ale potem wsystko było OK, a nawet lepiej. Tylko, że zaczęły się problemy z ciśnieniem krwi i to powazne.(nie paliłam)
×