Wiecie co, dziewczyny - rozmowa z osobami przekonanymi o posiadaniu uniwersalnej recepty na szczęście i owładniętymi misją uszczęśliwiania nią - choćby na siłę i brutalnie - innych ludzi NIE MA SENSU. Do takich osób nigdy nie dotrze, że ktoś może być superszczęśliwy żyjąc po swojemu. Można im dawać setki przykładów, że takie związki bywają b. udane, mozna zasypać lawiną argumentów (na które zresztą nie raczą ci odpowiedzieć, albo odpowiedzą bluzgiem, bo tak wygodniej) - ŚCIANA. Coś o tym wiem, bo coś podobnego mam z własną matka. Mija rok za rokiem, sielanka, reszta rodziny gratuluje i zachwyca się wzorową parą - ale ona wie swoje. Ale to jej problem, a nie nasz. Analogicznie z Japonką - jeśli takie związki cię denerwują, to lepiej wyluzuj, bo i tak nic na to nie poradzisz. Chyba nie myślisz, że ktoś rozstanie się ze swoim ukochanym, bo jakiś netowy tworek wyrazi swoje obrzydzenie :D Że mając za sobą sporo życiowych doświadczeń wezmie pod uwagę opinię młodziutkiej dziewczyny z dwuwymiarowym spojrzeniem na świat i niewyparzoną buzią? Jeśli NAPRAWDĘ czujesz się szczęśliwa jako kobieta - w co szczerze mówiąc ani trochę nie wierzę, bo nie tak zachowują się szczęśliwe osoby - to załóż topik na ten temat i w nim się realizuj.