WIAZ
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez WIAZ
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16
-
Juz jestem Jodelko i wiruje w tancu z Toba. Na sobie mam piekna sunkie balowa. Tak zwiewna i delikatna, a na szyi powiewa aksamitny szal. I tancze i wiruje w tak muzyki a nogi same mnie niosa.
-
Jodelko i moje kochane drzewka porywam was do tanca. http://www.youtube.com/watch?v=YyxWJpNI-K8
-
http://www.youtube.com/watch?v=Tm02q133eIE
-
Zasluchalam sie w twoich piosenkach Jodelko. Ach jak sie tanczyc chce!!!
-
Ojoj widze ,ze dzis cala biesiada poszla bawic sie z naszym Grabikiem. Ale tu weslo!!!! A ja zdredze wam sekret [tylko nikomu nie mowcie]. Nasza Cierpliwa Leszczynka zaliczyla egzamin!!!!! Na piatke!!!!! Ale jestem dumna!!!
-
Szybko wrócił do osady i chciał podzielić się swoim odkryciem z innymi. Niektórzy zachęceni, zaczęli nawet zdejmować maski, ale "człowiek od masek" znów się pojawił. Głośno wytykał im braki, a ci, co pozostali w maskach, uśmiechali się ironicznie. "Śmiałkowie" z pośpiechem znów założyli maski; ośmieszeni, zwrócili się przeciwko żeglarzowi. Kazali mu się wynosić z wyspy. Krzyczeli, że burzy ich spokój i szczęście... Odpływał z ciężkim sercem, ale w ostatniej chwili zauważył kilkunastoletniego chłopca, który nie miał maski i przyjaźnie kiwał mu ręką na pożegnanie. Inni jakby się od niego odsunęli, lecz on się uśmiechał. Był ładny, tylko nos miał trochę za duży. Żeglarz pomachał mu ręką i nie pamiętając o brakującym uzębieniu, szeroko, szczerze się uśmiechnął. Spontanicznie wyszeptał modlitwę: Otwórz, Panie, nasze oczy, abyśmy mogli w brzydocie własnej i innych dostrzec Twoje piękno i poczuć smak wolności.
-
Mijały dni, a żeglarz wcale nie czuł się szczęśliwy. Maska uwierała go coraz bardziej. Gdy jednak chciał ją zdjąć, zawsze pojawiał się człowiek, który niegdyś podał mu maskę i uprzejmie, lecz boleśnie uświadamiał mu jego braki, a inni - wydawało mu się - odsuwali się od niego ze wstrętem. Ten człowiek zawsze miał w pogotowiu nową, rzekomo lepiej pasującą maskę. Przekonywał, że maski trzeba zmieniać. Rzeczywiście mieszkańcy wyspy często je wymieniali. Żeglarz wydawał więc następne 20 dolarów itd. itd... Gdy nie miał już za co kupić kolejnej maski, ów człowiek uprzejmie zaproponował mu pracę w swojej pracowni. Za miesiąc pracy, po 6 godzin dziennie, dostanie 25 dolarów. Przyjął propozycję z zadowoleniem, bo już zaczynał się nudzić, a za te pieniądze będzie mógł kupić sobie nową maskę i jeszcze mu zostanie 5 dolarów. Niestety maskę musiał wymieniać już po 2 tygodniach, lecz jego "dobroczyńca" znów przyszedł mu z pomocą... Będzie pracował 12 godzin dziennie, ale dostanie za to całe 46 dolarów. Gdy doszedł do osiemnastogodzinnego dnia pracy, nagle zrozumiał... Wstał ze wschodem słońca, zabrał ze sobą lusterko i wspiął się na jedyną na wyspie skalistą górę. Zdjął maskę i po chwili wahania odważnie spojrzał w lusterko. Ze zdumieniem stwierdził, że blizna wcale nie jest taka straszna i nawet pasuje do jego "żeglarskiej duszy". A brak zębów? Cóż, po powrocie do domu musi po prostu pójść do dentysty. Na twarzy poczuł przyjemny dotyk wiatru. Zaśmiał się; dawno nie czuł się już tak wolny i szczęśliwy.
-
Jarzebinko ,coz za refleksja. Zgadzam sie z Toba - czas biegnie jak szalony....... Niedawno swietowalysmy Boze Narodzenie , dzis tlusty czwartek ,,a tylko patrzec jak bedzie Wielkanoc....
-
Witam wszystkich biesiadnikow. No prosze co tu dzis mamy do porananej kawki. Pyszne paczki. UUUUU palce lizac. Dziekuje i pozdrawiam
-
Milego czytania moje kochane drzewka. A ja powiem juz dobranoc.
-
Minęło kolejne sto lat i kot całkowicie zniknął z rytuału medytacji w tamtym regionie. Aż dwieście lat zajął powrót do normalności, a wszystko tylko dlatego, że w tym czasie nikt nie pomyślał, żeby spytać, czemu tam był kot. Pisarz, który poznał tę historię wieki później, napisał w swoim dzienniku: "Jak wielu z nas w swoim życiu kiedykolwiek ośmieli się spytać: dlaczego zachowuję się w taki, a taki sposób? Jak często w tym co robimy używamy nieskutecznych "kotów", których nie mamy odwagi się pozbyć, bo powiedziano nam, że "koty" są niezbędne, żeby wszystko szło gładko?" Powyższe opowiadanie przetłumaczyłam osobiście z języka angielskiego. Jeśli chcesz zamieścić je na swojej stronie lub blogu, nie mam nic przeciwko, pod warunkiem, że pod opowiadaniem zamieścisz następującą informację: Tłumaczenie: Green Eyed Girl, www.serenity.pl
-
Minęło całe pokolenie. Zaczęto publikować specjalistyczne rozprawy naukowe o znaczeniu kota w medytacji Zen. Profesor uniwersytetu opracował tezę, zaakceptowaną przez środowisko akademickie, że kot posiada zdolność do zwiększania ludzkiej koncentracji i eliminowania negatywnej energii. I tak, przez całe stulecie, kot był uważany za niezbędny element w nauce Buddyzmu Zen w tamtym regionie. Pewnego dnia przyjechał tam mistrz, który był uczulony na sierść kota i zadecydował o usunięciu kota z codziennych zajęć z uczniami. Wszyscy protestowali, ale mistrz obstawał przy swoim. Ponieważ był utalentowanym nauczycielem, uczniowie nadal czynili postępy, pomimo nieobecności kota. Stopniowo, klasztory - zawsze poszukujące nowych pomysłów i zmęczone karmieniem tak wielu kotów - zaczęły usuwać koty ze swoich klas. Przez następne dwadzieścia lat pisano nowe, rewolucyjne rozprawy naukowe, noszące przekonujące tytuły, takie jak: "Zachowanie równowagi wszechświata Zen, używając jedynie mocy własnego umysłu, bez pomocy zwierząt".
-
Paulo Coelho - Znaczenie kota w medytacji Wielki mistrz Zen, sprawujący władzę nad klasztorem Mayu Kagi, posiadał kota, który był prawdziwą miłością jego życia. Podczas lekcji medytacji, zawsze trzymał kota przy swoim boku, żeby cieszyć się jego towarzystwem najdłużej jak tylko się da. Pewnego poranka, znaleziono mistrza, który był już dość stary, martwego. Najstarszy uczeń zajął jego miejsce. - Co zrobimy z kotem? - zapytali pozostali mnisi. W hołdzie pamięci swojego byłego nauczyciela, nowy mistrz pozwolił kotu uczestniczyć w lekcjach Buddyzmu Zen. Niektórzy uczniowie z sąsiednich klasztorów, którzy dużo podróżowali po regionie, odkryli, że w jednej z najbardziej znanych świątyń, kot bierze udział w medytacjach. Historia zaczęła się rozpowszechniać. Minęło wiele lat. Kot zmarł, ale uczniowie w klasztorze byli tak przyzwyczajeni do jego obecności, że kupili kolejnego kota. Tymczasem inne świątynie zaczęły wprowadzać kota do swoich lekcji medytacji; wierzyły, że to właśnie kot był odpowiedzialny za sławę klasztoru Mayu Kagi i jakość jego nauczania, zapominając, jak znakomitym nauczycielem był poprzedni mistrz.
-
Jodelko mam cos dla Ciebie i naszych drzewek.
-
Jestem Jodelko ,jestem i biegne do Ciebie.
-
Moje kochane drzewka. Wybaczcie ,ale ja dzis tylko na chwile. Niestety dzis mam nadmiar obowiazkow ,ale wieczorkiem jeszcze tu zagladne.
-
Jan Twardowski - Kiedy mówisz Nie płacz w liście nie pisz że los ciebie kopnął nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno odetchnij popatrz spadają z obłoków małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
-
Witaj biesiado Pozdrowienia dla wszystkich drzewek
-
Jodelko wysluchalam wszystkiego. Od razu cieplej na ciele i duszy. Dobranoc biesiado
-
Cierpliwa leszczynka poszla spac ,a ja wybralam sie na spacer. Niestety to nie bylo zbyt madre. Kiedy szlam w jedna strone bylo zimno i troche wietrznie ,a kiedy wracalam byla juz prawdzila burza sniezna. Czas zaczac ogladac prognoze pogody..... Jodelko dziekuje za wszystkie slowa.
-
Tak tylko linku nie wkleilam!!! http://wiersz.wjo.pl/
-
Dla was nadzieja ,kochane drzewka.
-
Rozmawiaj Jodelko ,a my i tak o Tobie nie zapomnimy
-
Jodelko kochana gdzie jestes?
-
Kazda jedyna w swoim rodzaju!!!
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 16