solansz
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez solansz
-
Charyzmatycy: wywiad z Iloną Maria Rybczyńska Rozmawiają: Maria Rybczyńska i Fabiola Nawrocka. - Jaki był twój stosunek do religii przed wejściem do sekty? ILONA: Odkąd pamiętam zawsze wierzyłam w Boga i modliłam się do Niego. Wychowanie religijne zapewniła mi moja babcia, bardzo zaangażowana katoliczka, zabierała mnie, małą dziewczynkę na rozmaite pielgrzymki i rekolekcje. Uczestniczyłam w nowennach, litaniach, różańcach, wyrastając w przekonaniu, że to potrzebne, że to ważne. Jako czternastolatka zetknęłam się z ruchem oazowym. Moja wiara wtedy rozkwitła. Bóg, modlitwa i przyjaźnie zbudowane w „Oazie”, to wypełniło moje życie. Myśląc nieustannie o Bogu i kościele, nie umiałam skoncentrować się na nauce. Musiałam zmienić szkołę. - W trakcie studiów byłaś osobą wierzącą? ILONA: Nie przestałam wierzyć w Boga, ale akcent w moim życiu położyłam na coś innego. Poznałam też chłopaka, który później został moim mężem. W małżeństwie układało się poprawnie. Czegoś jednak jakby brakowało. Któregoś dnia mój mąż spotkał pewnego człowieka, który bardzo dużo mówił o Bogu. I tak się wszystko zaczęło. To byli Zielonoświątkowcy, charyzmatycy. - Jak ty ich odebrałaś? ILONA:Bóg wrócił do mojego życia. Zaczęliśmy modlić się, czytać Biblię. Wśród nich „nawróciliśmy się”. Nawrócenie nie jest tożsame z chrztem, to są odrębne akty. Mąż się ochrzcił, ale mnie ta cała argumentacja nie przekonała. Odmówiłam przyjęcia chrztu przez zanurzenie. Usłyszałam wtedy od jednego ze starszych, żebym nie dała się okraść szatanowi. Też mnie to nie przekonało. Wkrótce „ostygliśmy”, koncentrując się na życiu zawodowym i rodzinnym. - Czy twoje przystępowanie do kolejnych wspólnot było poprzedzane jakimiś wydarzeniami w życiu osobistym? ILONA:Zasadnicze wejście do grupy odbyło się w czasie mojego pobytu w szpitalu. Kiedy byłam nieprzytomna, to trwało około 2 tygodni, mój mąż był zrozpaczony. To bardzo częste, że „opieka modlitewna” zaczyna się wtedy. Wiesz, kiedy człowiek jest na krawędzi, nie wie już co zrobić. Ze mną było bardzo ciężko, a mój mąż codziennie jeździł do szpitala, mówił do mnie, tak jakbym mogła go słyszeć... . I wtedy życzliwi, uśmiechnięci charyzmatycy otoczyli mojego męża swoim ciepełkiem. Kiedy wyzdrowiałam, był już mocno zaangażowany, co tydzień chodził na spotkania. - Co zadecydowało o waszym wspólnym zaangażowaniu? ILONA:Wszystko robiliśmy wspólnie. Naprawdę. Moja decyzja o wstąpieniu do wspólnoty była oparta na zasadzie naiwnego wejścia tam, gdzie jest mąż i przekonania, że to mi odpowiada. To było oczywiste, że jeśli w coś takiego wdepniemy, to razem. - Jakbyś scharakteryzowała tą sektę? ILONA: To wspólnota, która jest nie zarejestrowaną sektą spotykającą się w domach swoich członków. Sekta jest na tyle młoda, że jeszcze nie ma nazwy. Często mówi się o niej „kościół domowy” z uwagi na miejsce spotkań. - Czym obecna sekta różni się od Zielonoświątkowców? ILONA: Jest znacznie bardziej radykalna, fundamentalistyczna. Porównuję tylko 2 znane mi grupy, tak naprawdę ten świat jest dość zróżnicowany, każda z grup ma swoje zwyczaje. Ruch charyzmatyczny to coś trudnego do zdefiniowania. Członkowie poszczególnych wspólnot czują się związani z członkami innych wspólnot. Jeden wielki kościół. Obecna sekta jest bardziej utalentowana, szybko przyciąga ludzi, trwale ich ze sobą wiąże, jest czymś nowszym, świeższym, a to zawsze ma większą siłę rażenia. Po raz pierwszy czułam, że ktoś się mną naprawdę interesuje! Rozumiesz, takie to miłe, jak do ciebie dzwonią, pytają jak leci, wpadają na chwilę, idziecie razem tu, tam, siam. Człowiek lubi powiększające się grono przyjaciół. Niestety, nie zauważałam, że oni interesują się nie mną, ale tym, co „Bóg robi w moim życiu”, z tego się składa tzw. świadectwa, czyli modliłam się o to, Bóg mi to dał, walczę z tym a tym, a Bóg mi w tym pomaga, etc. A jak tego nie przeżywasz, to znaczy, że twoje relacja z Bogiem się psuje, więc trzeba się pomodlić, błędne koło. Teraz z dystansem obserwuję ten cały mechanizm, i kombinuję. Musi być w tym wszystkim jakiś słaby punkt, jakieś miejsce, które trzeba odsłonić, żeby te brzydkie rzeczy, których gołym okiem nie widać, wypełzły, rozlazły się, żeby stało się jasne, o co chodzi. A o co chodzi? O pieniądze! - Kiedy zaczął się zmieniać twój stosunek do sekty, do wiary? ILONA: Kiedy naciskano na moją „osobistą więź z Jezusem”, czułam, jak zaczynam wątpić we wszystko – w religie, kościoły, dogmaty, a w końcu w sens modlitwy, w Boga. Było mi bardzo ciężko, miałam ciężką depresję. Wyszłam z dołka, ale to nie wiara w Boga mnie wyciągnęła. Długo w Niego nie wierzyłam. Zresztą, dzisiaj też z tą wiarą raczej kiepsko. Małżeństwo było na krawędzi rozpadu. Chciałam odejść. Nawet byłoby z kim, ale na szczęście do niczego nie doszło. Zależało mi na mężu. Szarpałam się, ale postanowiłam za żadne skarby go nie zdradzać, i nie opuszczać. Czułam, że w ten sposób mogę się tylko wpakować w jakieś gówno. - Próbowałaś oderwać męża od obecnej wspólnoty? ILONA:Och, próbowałam wielokrotnie! Prośbą, błaganiem, kłótnią, groźbą rozwodu. Targały mną straszne emocje! Byłam wściekła na niego, że dał się tak okręcić, że bez mojej zgody płaci tym wariatom 10% swoich dochodów, że ciągle myśli o niebie, podczas gdy ja jestem tu, na ziemi... Samotność okrutna... Ale teraz wiem, że go kocham. Że skoro, TO jest tak głęboko w nim, muszę nauczyć się kochać go razem z TYM. Bo inaczej nie mamy szansy na to, żeby być razem. -- Czy nawet przez chwilę twój mąż nie zastanawiał się nad swoim pobytem w sekcie? Czy nikt poza tobą nie próbował wpływać na twojego męża? ILONA:Podobno się zastanawiał. Oprócz mnie próbowali wpłynąć na niego przyjaciele, rodzina. Wszystko na nic. - Odeszłaś i wróciłaś. Co sekta na to? ILONA: Trochę próbowali namawiać do powrotu, ale widząc mój opór, nie nalegali. Da się z tego wyjść, jeśli się tam nikogo nie zostawia... a ja zostawiłam… Konsekwencje są przykre. Mam świadomość tego, że mój mąż jest źle nastawiany do mnie. - Jak zmieniało się twoje życie po wstępowaniu i występowaniu ze wspólnot? ILONA: To był koszmar, samotność. Wyolbrzymiałam to sobie wtedy, ale co mogłam poradzić? Czułam się odepchnięta, zaniedbana. Mąż przestał mi mówić o wielu rzeczach. Przez miesiące bez mojej wiedzy prowadził dodatkowe spotkania modlitewne, okłamując mnie, że jest w pracy, albo coś załatwia. KOSZMAR… Później, jeszcze przed moim powrotem, naprawialiśmy nasz związek. Nie rozpadł się. Jest coraz lepiej. Odzyskujemy wzajemne zaufanie. Ale moje nawrócenie było dla niego takie ważne! Cały rok się o to modlił, z liderami, jak sądzę. Teraz mój mąż myśli, że znowu mnie szatan kusi. No bo ciężko jest w tym wszystkim siedzieć, jak się o tym myśli to, co ja o tym myślę. - Jak oceniasz każdy z pobytów w kolejnych wspólnotach? ILONA:Pomyłki. Oaza była pomyłką, w dużej mierze stratą czasu. Kościół o charakterze zielonoświątkowym – pomyłką, bo odejściem od katolicyzmu, a ja już wolę ten „czysty” katolicyzm, przynajmniej znajomy i niezbyt groźny, bo niezbyt ingerujący w moje życie (chyba że sama o to proszę biegając ciągle do spowiedzi, można i tak, kwestia podejścia). Sekta charyzmatyczna – pomyłką, bo doszczętnie pogrążyła mojego męża i mnie w absurdalnej „nadreligijności” (mnie, jak już wspomniałam, mniej). Dużo mnie te pomyłki kosztowały, ale i nauczyły. Mam dopiero 24 lata, ale wydaje mi się czasem, że dużo więcej... (Środa 16 Czerwiec 2004) http://www.reporter.edu.pl/sekta/praktyka/charyzmatycy_wywiad_z_ilona
-
http://mateusz.pl/swieci/1101a.htm dobranoc wszystkim
-
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/matka_boza/4wymiary.html
-
Kamelio nie rozumiesz tego co piszę!!
-
moj kościół to rzymsko - katolicki
-
Kamelio moj kościół opiera się na Piśmie Świętym i Tradycji Świętej [ ale ty chyba o tym wiesz :)
-
kim są święci? Nie dowiemy się tego ze słodkich pobożnych opowieści albo cukierkowatych portretów z obowiązkowo anielskim obliczem. Dowiadujemy się, czym jest świętość, spotykając świętych. I chyba tylko tak. Żyją wśród nas. Wbrew logice tego świata. Jest w nich wewnętrzna jasność, prostota. Przezroczystość. Czasem są jak dzieci, jakby naiwni, zawsze zdolni do zadziwienia i zachwytu. Podatni na ból, bezbronni. Nieraz sami wystawiają się na zranienie. Nie wyciągają wniosków z lekcji, które daje życie. Mają swoje wady, nałogi, słabości. Nie ukrywają tego. Są grzesznikami - podkreślają to często. W ich obecności czujemy, że coś jest nie tak z naszym życiem. A przecież jednocześnie wprowadzają pokój. Jest w nich coś, co powoduje, że chcemy być blisko nich.
-
Zarzuca się czasem chrześcijaństwu, że jest religią doczesnego pesymizmu, że głosi pogardę dla ziemi i jej dóbr. Słowa Chrystusa Pana zdają się to zupełnie potwierdzać: \"Błogosławieni ubodzy... Błogosławieni, którzy się smucą... Błogosławieni cisi... Błogosławieni, którzy łakną... Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie...\" (Mt 5,3.4.6.10). \"Nie gromadźcie sobie skarbów na tej ziemi...\" (Mt 6,14). \"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje\" (Mt 14,24). Pozbawione kontekstu słowa te brzmią twardo. Kiedy jednak je zestawimy z innymi, które wypowiedział ten sam Jezus Chrystus, nabierają one zupełnie innej barwy: \"W domu Ojca mego jest mieszkań wiele... Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy wejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem\" (J 14,2). Jakie zaś jest to miejsce i co nas czeka, odsłania św. Paweł Apostoł: \"Czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wiele rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują\" (1 Kor 2,9). W interpretacji eschatologicznej, w całościowym spojrzeniu na losy człowieka, nasza religia jawi się najbardziej optymistyczną i radosną. Synów ziemi zamienia w anioły, mieszkańcom skrawka wszechświata zapewnia wieczne obywatelstwo w chwale nieba. Nie łudźmy się! Patrząc trzeźwo, łatwo osądzimy, jak przemijające jest życie ludzkie, jak łatwo jego nić zrywa się, ile niesie ono ze sobą zawodów i rozczarowań! Oddać więc za nie wieczność całą byłoby karygodnym ryzykiem, pomyłką niewybaczalną. W opisie sądu ostatecznego napotykamy takie zdanie Jezusa Chrystusa: \"Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata\" (Mt 25,34). A więc już przy stworzeniu pierwszego człowieka przeznaczył go Bóg do wiecznego w niebie królowania. Niezliczone zastępy świętych Pańskich, którym dzisiaj oddajemy hołd, są potwierdzeniem, że niebo nie jest tylko dla garstki wybranych i uprzywilejowanych, ale wszyscy ludzie odkupieni Krwią Syna Bożego mają do niego pełne prawo. Od nich tylko zależy, od ich dobrej woli i współpracy z łaską Bożą, czy niebo stanie się ich własnością.
-
Kamelio powiem tylko tyle \" Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!\" Mt 7, 13-14
-
W początkach chrześcijaństwa nie oddawano czci publicznej nikomu ze stworzeń ani ludziom, ani nawet aniołom. W obawie bałwochwalstwa kierowano jedynie kult do Pana Boga i Jezusa Chrystusa, Syna Jego. Uderza ten rys charakterystyczny przede wszystkim w księgach Nowego Testamentu. A jednak nawet już tam można dostrzec pewne ślady początku czci świętych Pańskich. Pochwały, jakie daje sam Jezus Chrystus św. Janowi Chrzcicielowi (Mt 77,7-77), cześć, z jaką św. Paweł wyraża się o Abrahamie (Rz 4,18-22) i Melchizedechu (Hbr 5,7;7,1-4), genealogia Dawida jako prarodzica Jezusa Chrystusa (Mt 1,1-17; Łk 3,23-38), podziw dla bohaterskiej śmierci św. Szczepana (Dz 6-7) - wszystko to naprowadza na wiarę pierwotnego Kościoła, że osoby te są nie tylko zbawione i cieszą się chwałą w niebie, ale że mają także moc wspierania braci swoich na ziemi przez orędownictwo za nimi.
-
Kult świętych znany jest w Kościele od pierwszych wieków. Na początku oddawano cześć męczennikom, którzy w najpełniejszy sposób, czyli oddając własne życie dawali świadectwo o Chrystusie. Kult był ściśle związany z miejscem męczeńskiej śmierci lub grobem męczennika i stąd miał charakter lokalny. W miejscach męczeńskiej śmierci budowano małe pomniki w formie ołtarza lub małego nagrobka. Nazywano je aedicula lub tropaion, czyli znak zwycięstwa. Chrześcijanie gromadzili się przy tych miejscach na wspólnych modlitwach, a przede wszystkim na Eucharystii. Pierwszym męczennikiem, któremu oddawano cześć w sposób kultyczny był prawdopodobnie biskup Smyrny św. Polikarp, zamęczony około 155 roku. Z czasem małe grobowce zostały zamienione na ołtarze i kościoły, które zwykle dedykowano męczennikom związanym z tym miejscem. W późniejszych wiekach do grona świętych dołączyli także wyznawcy, dziewice, pasterze, doktorzy. Wszystkie grupy świętych na różny sposób uzupełniają misterium Chrystusa, są Jego manifestacją i autentycznymi świadkami. Święci są miejscem spotkania między zbawczym działaniem Chrystusa i mistycznym działaniem Jego Kościoła. Nie stanowią oni tylko ozdoby historii Kościoła, ale należą do jego istoty. W świętych objawia się pełnia miłości Boga do człowieka. Stąd cześć oddawana świętym jest uwielbieniem Boga. Ich życie będące nieustannym świadectwem Bożej miłości jest także znakiem obecności Boga w Kościele. Święci poprzez wierność Bogu, wypełnianie Jego woli sprawiają, że Bóg zajmuje miejsce we wszystkim i wszystko odnajduje się w Bogu. W ten sposób realizuje się i wypełnia Królestwo Boże na ziemi. Podkreślają to modlitwy liturgiczne, zwłaszcza prefacje: w świętych jaśnieje chwała Boża, ukazują cuda Bożej łaski. Święci ukazują nam najpełniejszą drogę do całkowitego zjednoczenia z Bogiem i są potwierdzeniem prawdy Ewangelii. Prawdziwy kult świętych w Kościele wyraża się w oddawaniu czci, naśladowaniu ich wiary i miłości i przyzywaniu ich pomocy i wstawiennictwa. W oddawaniu czci nie można jednak zatrzymać się na osobie świętego, lecz trzeba w nim i w jego życiu widzieć jedynego dawcę świętości, czyli Boga. Każdy święty uczestniczy przez Chrystusa, w Chrystusie i z Chrystusem w świętości Boga. Stąd w liturgii nie modlimy się bezpośrednio do świętych, ponieważ oni sami z siebie nic uczynić nie mogą, ale modlimy się przez wstawiennictwo świętych do Boga, jedynego dawcy zbawienia.
-
dreamer myślę,że nie masz racji. Świadectwa jakichkolwiek cudów, są dokładnie sprawdzane. I to nie tylko jeśli chodzi o ojca Pio, ale o wszystkich, którzy w jakiś sposób są \"naznaczeni przez Boga\". Ja wierzę w obcowanie świętych i często ich jak i mojego w anioła stróża proszę o wstawiennicto.
-
Faktycznie skopiowalam świadectwa ludzi, ktorzy mieli styczność z ojcem Pio bez konkretnych nazwisk. Tylko czy to coś zmieni jak napisze kto i skąd? Chyba nie. Pozdrawiam
-
Wielu świętych Kościoła katolickiego posiadało charyzmat, który pozwalał im widzieć przyszłość oraz widzieć i odczuwać odległe rzeczy za pomocą zmysłów oraz normalnych zdolności intelektualnych. Ojciec Pio posiadał charyzmat wiedzy nadprzyrodzonej. Poprzez spojrzenie na osobę, mógł zajrzeć w jej najbardziej skryte zakamarki duszy. Wiele relacji sugeruje, że był to dar Ojca Pio. Pewna kobieta z Bolonii we Włoszech rzekła: Pewnego razu moja matka udała się ze swoimi przyjaciółmi do Ojca Pio. Spotkała go zaraz po przyjeździe w zachrystii klasztoru San Giovanni Rotundo. Ojciec Pio odezwał się do niej: Dlaczego tu przyjechałaś? Wracaj do domu ponieważ twój mąż jest chory. Matka pomyślała, że przecież zostawiła ojca w dobrym zdrowiu jednak pierwszym pociągiem udała się w drogę powrotną. Kiedy przyjechała do domu zapytała o zdrowie mojego ojca. Wszystko było w porządku. W nocy ojciec zaczął mieć poważne problemy z oddychaniem. Coś powodowało ucisk jego gardła. Tej samej nocy, o godzinie 23, mój ojciec znalazł się w szpitalu i przeszedł operację. Chirurg wykonujący zabieg usunął z jego gardła co najmniej dwa naczynia ropy. Ojciec Pio widział wcześniej co mogłoby się stać temu mężczyźnie i przy pomocy rady i modlitwy udało mu się przyczynić do szczęśliwego zakończenia sprawy. Duchowy syn Ojca Pio, który mieszkał w Rzymie, będąc w towarzystwie przyjaciół przechodził koło kościoła i nie uczynił znaku krzyż jak to miał w zwyczaju. Nagle usłyszał głos Ojca Pio mówiący: Tchórz!. Po kilku dniach udał się do San Govanni Rotondo, gdzie był napomniany przez Ojca Pio: Uważaj! Tym razem tylko cię upominam; następnym razem dam ci klapsa. Pewnego dnia podczas zachodu słońca Ojciec Pio był w ogrodzie klasztornym. Rozmawiał pogodnie z kilkoma jego duchowymi dziećmi i innymi wierzącymi, kiedy nagle zorientował się, że zgubił swoją chusteczkę do nosa. Powiedział do jednego z obecnych, tu jest klucz do mojej celi, idź proszę i przynieś mi chusteczkę. Ten natychmiast udał się do celi, ale oprócz chusteczki wziął także jedną rękawiczkę Ojca Pio i włożył do kieszeni. Nie mógł oprzeć się możliwości posiadania relikwi! Kiedy wrócił do ogrodu i dał Ojcu Pio chusteczkę, ten powiedział do niego: Dziękuję, a teraz idź z powrotem do celi i odłóż do szuflady rękawiczkę, którą włożyłeś do kieszeni. Pewna kobieta każdego wieczora przed pójściem do łóżka miała w zwyczaju klękać przed fotografią Ojca Pio i prosiła o jego błogosławieństwo. Jej mąż, dobry katolik, sądził że to przesada i zaczynał śmiać się i dokuczał jej za każdym razem kiedy to robiła. Kiedyś powiedział Ojcu Pio o zwyczaju swojej żony. Każdego wieczora moja żona klęka przed twoją fotografią i prosi o twoje błogosławieństwo. Ojciec Pio odpowiedział, wiem a ty zaczynasz się śmiać. Pewien człowiek miał opinię dobrego katolika, był zawsze podziwiany i szanowany przez wszystkich którzy go znali. Ale naprawdę żył w grzechu. Zaniedbał swoją żonę, a później swoją samotność rekompensował związkiem z inną kobietą. Pewnego razu poszedł do spowiedzi do Ojca Pio. Aby się usprawiedliwić, zaczął mówić o duchowym kryzysie. Nie zdawał sobie sprawy, że spotkał się z niezwykłym spowiednikiem. Ojciec Pio nagle powstał i krzyknął, Jaki duchowy kryzys? Zdradzasz żonę i Bóg jest bardzo zły na ciebie. Idź stąd!
-
Zapach świętości ojca Pio niektórzy święci posiedli dar, który jest znany jako zapach świętości. Fenomen ten nazywany jest osmogenezą. Pozwala on na odczuwanie obecności świętego poprzez charakterystyczny dla niego aromat. Ów zapach świętości ojca Pio był wyraźnie wyczuwalny przez ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu. Wydobywał się z jego ciała, ubrań lub przedmiotów które dotknął. Czasem był wyczuwalny w miejscach przez które jedynie przeszedł. Pewnego dnia, znany lekarz usunął bandaż z rany na piersi ojca Pio. Gaza była przesączona krwią, doktor zamknął ją w pojemniku aby później zbadać ją w swoim laboratorium w Rzymie. W drodze do domu, ludzie podróżujący wraz z lekarzem stwierdzili że czują zapach, który kojarzy im się z ojcem Pio. Nikt z nich nie wiedział opatrunku znajdującym się w bagażu. Po przebadaniu lekarz zachował gazę w swoim laboratorium, a dziwny zapach utrzymywał się w nim przez długi czas, wzbudzając zainteresowanie pacjentów. Brat zakonny Modestino opowiadał: Kiedyś byłem na wakacjach w St. Giovanni Rotondo. Poszedłem do zakrystii aby pomóc ojcu Pio w mszy św., ale byli tam już inni mnisi kłócąc się o to kto powinien to zrobić. Ojciec Pio przerwał te kłótnie mówiąc: tylko on będzie służył do mszy i wskazał na mnie. Towarzyszyłem mu do ołtarza św. Franciszka i z nabożną czcią służyłem. Kiedy doszliśmy do Podniesienia, poczułem nieodpartą chęć ponownego poczucia zapachu, który owładnął mnie kiedy całowałem dziś rękę ojca Pio. Pragnienie to w tym samym momencie zostało spełnione, zapach pojawił się i robił się z każdą chwilą intensywniejszy tak że w końcu poczułem się słabo. Musiałem oprzeć się o klęcznik, żeby nie upaść! Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że za chwilę zemdleję, w myślach poprosiłem ojca Pio aby uchronił mnie od upadku na oczach ludzi. W tym samym momencie zapach zniknął. Wieczorem, kiedy towarzyszyłem ojcu Pio w drodze do domu, zapytałem go o wyjaśnienie tego zjawiska. Odpowiedział: Moje dziecko, nie jestem w stanie tego wyjaśnić. Bóg pozwala poczuć ten zapach wtedy kiedy chce. Czekając na spowiedź u ojca Pio, widziałem go słuchającego spowiedzi jakiejś kobiety. Kiedy pomyślałem, że za chwilę będę rozmawiał ze świętym otoczył mniesilny zapach lilii. Poczułem się strasznie zmieszany, ponieważ nigdy nie wierzyłem w te historie o zapachach. Od tej pory wiedziałem, że one naprawdę istnieją. Pewna 24 letnia kobieta z Bolonii miała poważne powikłania funkcji prawego ramienia w wyniku wypadku, który zdarzył się trzy lata wcześniej. Po operacji i długim okresie rehabilitacji chirurg powiedział ojcu dziewczyny, że już nigdy nie będzie mogła ruszać prawą ręką. Ręka była sztywna w wyniku usunięcia fragmentu kości i nie przyjęcia przeszczepu. Ojciec wraz z córką udali się do St. Giovanni Rotondo. Spotkali ojca Pio, który im pobłogosławił i powiedział: Ponad wszystko nie rozpaczajcie! Zaufajcie Bogu! Ramię wyzdrowieje. Był koniec lipca 1930 roku, kobieta wróciła do Bolonii bez żadnej poprawy zdrowia. Czy to możliwe, że ojciec Pio się pomylił? Wkrótce o sprawie zapomniano. 17 września (dzień celebracji stygmatów św. Franciszka), w pewnym momencie mieszkanie w którym mieszkała rodzina, wypełnił piękny zapach żonkili i róż. Zjawisko trwało około kwadransa, podczas którego wszyscy zachodzili w głowę, skąd bierze się ów zapach. Tego dnia ramię dziewczyny wróciło do pełnej sprawności. Zdjęcie rentgenowskie wykazało całkowite wyleczenie kości.
-
Kim jest Bóg? Św. Jan odpowiada krótko: \"Bóg jest miłością\" ( 1 J 4,8). Tej Miłości można przypisać wszystkie cechy, które teologia nazywa przymiotami Boskiej natury. A więc Bóg jest Miłością nieskończenie doskonałą, a zarazem prostą, niezłożoną. To Miłość wieczna, która istniała, kiedy nie było jeszcze żadnego stworzenia, i będzie zawsze istnieć. Bóg jest Miłością niezmienną, a więc zawsze wierną. To Miłość prawdziwa, autentyczna, mądra i wszechmocna. Opatrzność Boża oznacza tę właśnie miłość opiekuńczą, skuteczną, która zgodnie z mądrością prowadzi do celu stworzenia. Św. Paweł ukazuje jeszcze inne cechy nieskończonej Miłości, którą każdy z nas ma naśladować: \"Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje ...\" (1 Kor 13,4-8). Bardzo wielu słów potrzebuje niedoskonały ludzki język, by choć w niewielkim stopniu opisać nieskończoną Miłość, którą jest Bóg.
-
Kamelii cyt. /.../Bóg uwolnił mnie od zafałszowanej nauki. Dlaczego zafałszowanej??? Mamy się obrzucać czyja religia jest lepsza?? Ty odrzucasz 7 sakramentów, prymat papieża, Tradycje, obcowanie świętych.......... i wiele innych. Kamelio nie rozumiem Cię, mam wrażenie że twój problem tkwi w tym że Ty nie potrafiłaś znależź swego miejsca w kościele, a może wcale nie chciałaś szukać.
-
Co do ofiary Jezusa........... Pan Jezus zapowiedział Eucharystię podczas swego przemówienia w synagodze w Kafarnaum nad Jeziorem Genezaret słowami: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,51). Żydom trudno było zrozumieć te słowa, dlatego też zastanawiali się, jak Jezus może im dać do jedzenia swoje ciało? Wszystko wyjaśniło się dopiero podczas Ostatniej Wieczerzy. Tuż przed swoją męką i śmiercią przemienił chleb i wino w swe Ciało i Krew dając do spożycia apostołom. Opisuje to wydarzenie św. Łukasz: „Następnie wziął chleb, odmówił dziękczynienie, połamał go i podał uczniom mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę». Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana»” (Łk 22,19-20). To była pierwsza Msza św. i Komunia święta w dziejach Kościoła. Ustanowienie Eucharystii zakończył Jezus słowami skierowanymi do apostołów: „To czyńcie na moją pamiątkę”. W tych słowach polecił im i wszystkim kapłanom w przyszłości sprawowanie Mszy świętej i udzielanie Komunii świętej. Odtąd każdego dnia na ołtarzach całego świata dokonuje się tysiące Eucharystii, podczas których miliony wiernych stają się świadkami męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Powtarzam raz jeszcze: podczas każdej Mszy św. Jezus powtórnie umiera i zmartwychwstaje. Św. Jan Bosko mawiał: „Być obecnym na Mszy znaczy to samo, co widzieć Boskiego Zbawiciela wychodzącego z Jerozolimy i niosącego krzyż na górę Kalwarii, żeby tam na nim umrzeć wśród najbardziej barbarzyńskich zniewag i przelać swoją krew aż do ostatniej kropli”. Chrystus chce być obecny zawsze, w każdym miejscu na świecie, więcej – chce by ludzie zawsze (o każdej porze) mogli się z Nim spotkać przyjmując Go do swych serc! Tak, to jest właśnie cudem”.
-
Kamelio ale czy z tego wynikło coś złego? Jak wielkie cuda dokonują sie za wsawinnictwem Najświętrzej Marii Panny. Ja osobiście modle się o wstawiennictwo do ojca Pio, wychodzi mi zawsze na dobre , nie odwrotnie. Oczywiście Biblia i tradycja Święta to dla mnie sprawa nadrzędna, ale święci też tak uwazali. Myślę, że jesteś w wielkim błędzie odrzucając kult świętych, ale twoja religia twój wybór.
-
pisalam juz to wczesniej, pozwolę sobie wkleić jeszcze raz "Niech ci Maryja przemieni w radość wszystkie cierpienia." św.o. Pio " Wiecie o tym, że Jezus był kiedyś w łodzi, podczas wielkiej burzy?... Podobna sytuacja dzieje się również z duszą. On dopuszcza, by nadeszły burze, a sam zdaje się spać. W rzeczywistosci dopóki cały człowiek nie zostanie zdeptany i zdruzgotany, Bóg czasami nie pozwala burzy ustać. I postepuje tak szczególnie ze swymi prawowiernymi dziećmi." bł. Aniela z Foligno "Ten sam skutek, jaki męka Chrystusa wywołała w świecie, Eucharystia wywołuje w każdym człowieku." - św. Tomasz z Akwinu "Wiara podaje nam to, czego rozum nie może pojąć. Wiara - to zaślubiny Boga z duszą." - (św. Jan od Krzyża) "Jezus dał mi zrozumieć, że dla tych, których wiara jest jako ziarno gorczycy, sprawia cuda i góry przenosi, aby tę małą wiarę umocnić, ale dla swych zaufanych przyjaciół, dla swej Matki, nie czyni cudów, zanim nie wypróbuje ich wiary." św. Teresa od Dzieciątka Jezus "...przed Bogiem więcej znaczy jeden czyn czy akt woli spełniony w miłości, niż wszystkie widzenia i obcowania niebieskie." św. Jan od Krzyża
-
Kamelio gdyby te sprawy nie pochodzily od Boga juz dawno by sie rozpadly. Jak nie ufać świętym skoro oni sami uważali siebie za największych grzeszników.
-
Księgi biblijne mają zatem dwu autorów, jednym jest Bóg, drugim ludzie. W wyniku działania na ludzkiego autora Biblia jest księgą świętą, która zawiera Boże objawienie. Dlatego Księdze tej należy się szacunek, a jej pouczeniom posłuszeństwo wiary. Z tego powodu Kościół uroczyście wnosi w liturgii księgę czytań biblijnych, umieszcza ją na honorowym miejscu, a nawet okadza przed czytaniem Ewangelii. W dawnych czasach w kościołach znajdowały się nawet dwa tabernakula, jedno dla przechowywania Najświętszych Postaci Pańskiego Ciała, a drugie dla przechowywania Księgi Słowa Bożego. Skutkiem natchnienia jest fakt, że księgi biblijne zawierają to i tylko to, co Bóg chciał nam objawić. Chociaż ludzki autor mógł być nieświadomy tego działania i w swoim postępowaniu nie odczuwał żadnego skrępowania, miał świadomość, że samodzielnie tworzy, korzysta z odpowiednich źródeł, zbiera informacje, dostosowuje je do zamierzonego przez siebie celu i korzysta ze swoich uzdolnień literackich, to jednak sposób oddziaływania na tego pisarza zapewnił Bogu całkowite panowanie nad powstającym utworem. Jest zatem Biblia księgą Bożą. Równocześnie Biblia jest księgą ludzką, gdyż ludzcy autorzy nadali jej taką formę, jaką nadaje się wszystkim innym księgom. Przede wszystkim każdy tekst biblijny jest historycznie uwarunkowany i odpowiada miejscu powstania, warunkom czasu, w jakim powstał, sposobom myślenia i pisania właściwym danej epoce
-
Biblia jest listem Boga do ludzi, a jednak nie jest to księga, która spadła z nieba bezpośrednio od Boga. Bóg, który jest początkiem wszystkiego i który działa we wszystkim, gdzie tylko może posługuje się po-średnimi przyczynami, dlatego też dla powstania swego szczególnego listu wybrał ludzi, którymi jako używającymi własnych zdolności i sił posłużył się, aby przy Jego działaniu w nich i przez nich, jako prawdziwi autorowie przekazali na piśmie to wszystko i tylko to, co On chciał.
-
Autentyczność Biblii 1.Unikalność Biblia jest unikalną biblioteką 66 ksiąg napisanych w ciągu 1500 lat przez 40 autorów, w trzech językach (hebrajski, grecki i aramejski), na trzech różnych kontynentach (Europa, Azja i Afryka Północna). Księgi te są zapisem historii, mają formę poezji, prozy, powieści romantycznej, proroctwa; przedstawiają 2930 osób opisanych w 1551 miejscach; poruszają setki kontrowersyjnych tematów z doskonałą harmonią i ciągłością. Harmonia ta byłaby nieosiągalna bez działania Bożego. Ludzie niechętnie się z tym zgadzają, nawet jeżeli chodzi o tak obiektywne przedmioty jak fizyka, chemia czy medycyna. Rzadko, na przykład, dostaniesz tę samą diagnozę od dwóch specjalistów z tej samej dziedziny. Biblia została przetłumaczona na blisko 1700 języków i wytrzymała próbę czasu jako najbardziej wartościowa książka na świecie. 2. Charakter Biblia mówi, że Bóg dobrowolnie odkrył samego siebie i swój sposób widzenia świata. Nazywa się to objawieniem. Bóg dał się poznać poprzez swoje stworzenie (Rz 1,18-20) i przez spisane Słowo – Biblię. Zrobił to w ten sposób, że inspirował niektórych ludzi do pisania Jego słów. To nazywa się natchnieniem (2 Pt 1,21; 2 Tm 3,15-16). W rezultacie powstało oryginalne, bezbłędne dzieło – dokładny zapis myśli i woli Bożej (Łk 24,27.44). Dlatego nie wolno nic do niego dodać ani nic od niego odjąć (Ap 22,18-19). Tak więc Biblia z zasady jest bezbłędnym, wyrażonym w natchnionych słowach objawieniem Boga. 3. Kanoniczność Na pewnym etapie historii kościół musiał zadecydować, które księgi są z natchnienia Bożego. Zbiór ten nazwany Biblią cechuje więc kanoniczność. Dana księga została uznana za Słowo Boże, kiedy (1) było w jej treści stwierdzenie, że pochodzi od Boga, (2) uczyła treści zgodnych z resztą Biblii, (3) była już używana przez kościół. 4. Rozwój Stary Testament był przepisywany przez kopistów, którzy dokładnie liczyli każdą linijkę, wyraz, sylabę i literę, aby kopia odpowiadała oryginałowi. Najwcześniejsza kompletna kopia Starego Testamentu pochodziła z 900 roku n.e. W roku 1948 dokonano odkrycia zwojów nad Morzem Martwym w Qumran). Były to rękopisy Starego Testamentu o 1000 lat wcześniejsze (150 lat p.n.e.). Po porównaniu obu powyższych okazało się, że zadziwiająco są te same. Nowy Testament ma ponad 24.000 częściowych lub kompletnych manuskryptów – kopii. Najstarszy datowany jest na rok 130 n.e., co czyni Nowy Testament najbardziej wiarygodnym dokumentem, jaki kiedykolwiek istniał. Dla porównania „Wojna galijska” Cezara (powstała w 58 r. n.e.) posiada 10 rękopisów, a najstarszy datowany jest na 900 lat później. Istnieje również wiele cytatów z Biblii w pismach wczesnych ojców kościoła, którzy żyli 150 – 200 lat po Chrystusie, tak więc gdybyśmy nawet nie mieli ani jednej kopii Biblii, moglibyśmy odtworzyć Nowy Testament (bez 11 wersetów) z tekstów napisanych w ciągu 200 lat od śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. 5. Archeologia Archeologia udowodniła i wielokrotnie zweryfikowała dokładność i autentyczność Biblii. Oto trzy przykłady: (1) Skała Dibon datowana na rok ok. 800 p.n.e. ma napis imienia izraelskiego króla Omriego (1 Krl 16,25-28) oraz nazwy kilku miejsc biblijnych, a także imię Boga Izraela. (2) Tabliczki z Ebla (2400-2250 p.n.e.)odkryte ostatnio w Syrii stwierdzają nie tylko istnienie pism na 1000 lat przed Mojżeszem – te same prawa, zwyczaje i wydarzenia zostały też wspomniane w pismach z tego okresu. (3) Ewangelia Łukasza i Dzieje Apostolskie napisane przez Łukasza są pełne dokładnych dat, przedziałów czasowych, imion, miejscowości, wydarzeń i w żadnym z nich nie znaleziono nawet najmniejszego błędu lub zmyślenia. 6. Proroctwa W Starym Testamencie zostało przepowiedziane powstanie i upadek Babilonu, Persji, Grecji i Rzymu (Dn 2,31-45). Miasto Tyr zostało dokładnie zniszczone tak, jak przepowiedział Ezechiel (26). Nadal istnieją potomkowie Abrahama, jak to zostało zapowiedziane w Rdz 12-15. Nie ma już śladu po Kananejczykach i Edomitach przeklętych przez Boga (Rdz 9,25; Abd 1-21). Proroctwa o Mesjaszu wypełniły się w Jezusie Chrystusie, włącznie z miejscem urodzenia (Mich 5,2; Mt 2,1), jego dziewiczym poczęciem (Iz 7,14; Mt 1,23), zdradzeniem go za 30 kawałków srebra (Zach 11,12; Mt 26,15), przebiciem jego rąk i nóg (Ps 22,16; Mt 27,35), rzucaniem losów o jego szatę w czasie ukrzyżowania (Ps 22,18; Mt 27,35), Jego pogrzebem (Iz 53,9; J 20,28) i tym, że miał być nazywany Bogiem (Iz 9,6; J 4,25-26). 7. Wiarygodność Wiarygodność Biblii widać w tym, jak świadczy ona sama o sobie. Pisarze Starego Testamentu ponad 2600 razy stwierdzają, że piszą Słowo Boże. W Nowym Testamencie znajduje się co najmniej 320 cytatów ze Starego Testamentu. Św. Piotr postawił pisma Pawła na równi z „resztą pism” (2 Pt 3,16). Jezus twierdził, że Stary Testament jest Słowem Bożym (Mt 5,18), kiedy uznał za Słowo Boże to, co napisał Mojżesz (Mt 15,4). 8. Rozumienie Do rozumienia Biblii potrzebna jest interpretacja każdego zdania na tle całego kontekstu. Aby to zrobić, musimy: (1) poznać tło historyczne, w którym powstała dana księga; (2) traktować każde zdanie w zwykły, prosty, normalny sposób, tak jak by się czytało gazetę, (3) i co najważniejsze, szukać znaczenia zamierzonego przez autora. Na przykład trzeba stwierdzić, czy autor chciał napisać opowiadanie lub użyć przenośni, czy wypowiadał proroctwo, przypowieść, czy tworzył prozę lub poezję Bóg obiecuje, że Duch Święty stanie się naszym nauczycielem i wyjaśni nam Jego objawienie zawarte w Biblii (J 16,12-15; 1 Kor 2,9 – 3,2).
-
Aniu wiem ręce opadają. Jakoś nie potrafię zrozumieć tych kobiet, gdzie ich sumienie? Te malutkie istotki zabite przez własnych rodziców, o kurcze nie chce nawet o tym myśleć.