Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

corobić

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez corobić

  1. maxunia, no cóż no cóż widzę siebie sprzed póltora roku. Zastrachana, bo on odejdzie, bo co ja zrobię, bo opieka nad małym dzieckiem z pewnego rodzaju kłopotami, bo pieniądze....wszsytko to sranie w banie....za przeproszeniem... Nic Wam nie są w stanie zrobić, to tylko gadanie. A jeśli uznjecie, ze ich gadanie przekroczyło granicę Waszego bezpieczeństwa, zawsze możecie zgłosić to na policję lub oznajmić im, że to zrobicie jeśłi nei przestaną Was straszyc. To o straszeniu, to w zasadzie do no cóż no cóż. DO Maxuni, wiem jakie to trudne powiedzieć, nic chesz, to nie droga wolna. Wiem też, że to co w tej chwili do Was piszemy, to są słowa opartne na naszych doświadczeniach, a dla Was to śa na razie tylko słowa, bo nie wiecie jak poukładać swoją układankę. Ale da sie, jeśłi tlyko bezeicie chciały. Da sie być wolną i szcześliwą. Tylko to trwa, u jednych krócej, u innych dłużej. Ale się da! JEłśi tlkyo się nie poddacie słowom keirowanym w Waszą stronę. Życzę Wam tego z całego serca. Z czasem pewnie przyjdzie czas na przemyślenia jak si enei wpakowac po raz kolejny w podobny związek, jak go rozpoznawać. Dlaczego taksie stało. Na to pytanie dlaczego ja mam duży kłopot, zeby odpoweidzieć. A Wam życzę, żeby wszsytko stąło sie szybciej
  2. hej po weekendzie, prawie 40 dzięki. CO do naszej dyskusji o małej dziewczynce we mnie...myślę i myślę i do niczego nie mogę dojść tak naprawdę...może to jeszcze nie czas....a może bład tkwi gdzieś indziej...nie czuję tego...po prostu nie czuję. wiem na razie jedno...im mniej się przjmuję zachowaniami partnera i jego gadaniem, tym lepiej dla mnie, tym lepiej sie czuję, tym więcej dla siebie robię. I to chyba cały czas ma też związek z zeszłotygodniowa dyskusją z yeez. Kiedy nie mogłam przestać, cały czas się tłumaczyłam, po co..dlaczego...bez sensu i wiedziałam, ze to bez sensu, a jednak to wałkowałam. Wiedz też yeez, że nie chciałam Cię obrazić.
  3. A teraz znikam i przez weekend mnie nie bedzie w sieci:) Nie uciekam, ani się nie chowam. No mozę się pochowam z synem:) Miłego wszystkim
  4. tj. szukam od niedawna, bo wczorajsza niefajna dla mnie sprzeczka z yeez, Twój komentarz, autodetox komentarze dały mi do myślenia. Pozdrawiam i życze miłego weekendu yeez o matko...nie cierpię bałaganu ;)...dobrze, ze na razie wspolne sprzątanie skutkuje;)
  5. consenfencja, szukam powodów, bo chcę być szczęśliwa:) I mam nadzieję, że znajdę...
  6. tak apropos' jeszcze tej ulubionej zabawki, czy dzicko ma widziec, ze ja schowałam i sprzatanie ma byc warunkiem jej zwrotu, czy na zasadzie " jak posprzątaasz, to się na pewno znajdzie" bo do końca nie zalapalam?
  7. nigdy nie słyszałam o tym, ale musze się zastanowic, co jest jego ulubioną zabawką, bo ma ich sporo, ale chyba żadnej bez której nie mógłby życ:):):) Jak jakaś zniknie, to niekoniecznie się tym przejmuje. Robięc zasem \"porządek\" w zabawkach i czesc wydaję, bo szczególnie w święta dużo ich przybywa:) A poza tym dorasta. I tu też o moich rodzicach :D:D:D:D:D:D - respektują moje prośby, żeby nie kupować mu po kilka zabawek i często. Za to teściowie mnie wkurzają pod tym kątem na maksa, bo w doopie mają moje prośby i ilością zastępują jakość i siebie. To znaczy w ich pojeciu respektują, bo zamiast 7 dostanie 4 ....:D:D:D:D:D:D. ALe cóż przeżyję...ale wiem, że synek nie będzie z nimi raczej związany. Wiem, ze nei mają obowiązku widywania się z nim co chwilę, ale mnei ubodłoby, gdyby wnuk poweidizał do mnie Pani. Ale ja to jestem ja w końcu:):):)
  8. yeez, staram się sprzątać razem z nim, czasem jak widzę duży opór, to daję mu do rączki określoną zabawkę i proszę, żeby odłożył na jakieśtam miejsce, sama zaś sprzątam inne zabawki, ale generalnie jak widzi, ze ja się za to biorę sama, to \"mi pomaga\":D:D:D:D:D.
  9. a jeszcze dodam tylko, a czy to tez nie jest narzucaniem moje woli z tym sprzątaniem, czy element wychowania...i dotyczy to też wielu innych sytuacji z którymi się w tej chwili spotykam w wychowaniu synka...
  10. autodetox - nie wiem, czy CIę dobrze rozumiem z tym oparciem w sobie. Mam przekonanie, że cokolwiek się nie stanie to poradzę sobie sama. Ale też chetnie korzystam z pomocy innych...i niechętnie jednoczesnie z niej rezygnuję...sobie to tłumaczę tak, ze ułatwiam sobei życie....ale już teraz nie jestem pena czy mam rację. Z drugiej strony nie umiem się poddać, przyznac do porażki.....
  11. być może, że dlatego, że pisałam w wielkime skrócie, tak jakby w punktach, ale na wspomnienie np. łyżew było mi ciepło na sercu i się uśmiechałam. Tak samo jak ciepło sobie myślałam o tym, ze nigdy nie czułam , że mnie rodzice zawiedli kiedy ich potrzebowałam. Ja tak tylko to odczuwam. Napisałam o tym przypadku z ojcem, kiedy dusza płakała, bo czułam że nei zasłużyłam, wtedy nie odzywałam się do niego, teraz kilka miesięcy temu poweidziałam mu o tym jak bardoz mnie to bolało. Jest jedna rzecz, której się boję. Panicznie boję się śmierci rodziców...nie pozwalałam partnerowi na odejście, włączała mi się wtedy panika, co ja zrobię, etc. teraz to się trochę uspokoiło. Daję mu wolną drogę, beze chciał to odejdzie nie beę go siła zatrzymywać. Jak sie okazuje były to tylko groźby, przestał się pakować, wychodzić z domu, urządzać pokazówki. Jest jakieś drugie dno? Ja go nie widzę:(
  12. autodetox - dlaczego odeslales mnie do pojęcia antypedagogiki? Jaki ma to związek z tym co napisałam? Nie rozumiem....
  13. dlaczego chłodem? Starałam się opisać w skrócie dzieciństwo. Pisząc akurat w sercu chłodu nie miałam. CIekawe skąd taki odbiór. Moje pytanie o to czy coś przeoczyłam było jak najbardziej szczere. Może po prostu naprawdę umknęło mi coś istotnego.
  14. errata - "Nie trzymam ich na piedestale, bo mi pomagają teraz" Bo może to byc źle zrozumiane, nie trzymam ich na piedestale, bo już dawno jestem dorosła. A to , ze mi pomadają po prostu cenię i jestem im wdzięczna. Wcale nie muszą tego robić. Ale chcą.
  15. consekfencja, Nie twierdzę, że o złych rodzicach powinno się mówić dobrze. Boże chciałąbym napisac tak, żeby być zrozumiana, bo mam też skłonność do upraszczania kiedy się spieszę i myślę, zę pisząc część a reszte mając w głowie, wszyscy to zrozumieją. A tak chyba nei jest. Jestem za tym, że jeśli rzeczywiście komuś coś złego zrobiono w dzieciństwie, to żeby się z tym rozliczyć. Natomiast jesttem też za wybaczaniem niestosownych zachowań tzw.\"normalnym\" rodzicom, za których uważam moich rodziców. Nie trzymam ich na piedestale, bo mi pomagają teraz. Ale doceniam to niezmiernie. Nie pisałam o szczesliwym dzieciństwi, bo dostałam w tyłek czasami, czasami opierdziel, co mnei wówczas bardzo dotykało, ale nie traktuję tego jako jakąś krzywdę. CO pamiętam ze swojego dzieciństwa: moja mama nie mogła zajść w ciążę przez długi czas po peirwszym dziecku i pamietam, ze zawsze mi powtarzali, że kiedy się okazało się, że mam się pojawić, to ucieszyli się, bo jak słyszałam CZEKALI NA TĘ CHWILĘ:) Pamiętam, że dostałam w wieku 4 lat pierwsze łyżwy i ojciec chodził ze mną najpeirw na śnieg, potem na lodowisko i mnie uczył. Pamiętam spacery, pamietam cotygodniowe rodzinne wyjazdy do lasu, którcyh w pewnym okresie nie lubiłam, ale byłam za mała, zeby zostac sama w domu, potem jako starsza jużne imusiałam jeździć. Pamiętam jak tam graliśmy w piłkę lub badmingtona, pamiętam, że czasmi nikomu nie chciało się ze mną zagrać i się nudziłam. Pamiętam, że dobrze sie uczyłam. Jedyne co mogło wpłynąć negatywnie, to pytanie mojej mamy, któe zawsze doprowadzało mnie do szału jak przychodziła i móiłam, że dostałam 5-, to pytanie żartem \" a czemu minus\" Nie wiem, nie przypominam sobie, żeby zmuszali mnie do nauki, sama się uczyłam, sama wybrałam w liceum klasę do któej chcę iść, sama wybrałam studia, na które chcę iść. Jedyna na co nie uzyskałąm zgody, to na to, żeby iść na studia 400 km od domu. Czy to było tak traumatyczne przeżycie? Od 16-go roku życia zaczełma chodzić na imprezy - ścierałam się o to z ojcem, matk amnei broniłą bo zawsze mi - nie mówiła, ale czułam że mi ufa. Zresztą jak się umawiałm, ze w domu będe o 24, to zawsze byłam. Wydaje mi się, ze wyznaczali mi zdrowe granice, któcyh starałam się nei przekraczać. Czasami jak każdej zdrowej nastolatce zdarzało mi się przekraczać. Jako 17 latka upiłam się do nieprzytomności. Nastepnego dnia nie było taryfy ulgowej, normalne obowiązki domowe, zrobili mi rosół, nie było zbędnych komentarzy, nie musiało. Zawsze mogłam liczyć na ich pomoc, zawsze na wsparcie, mówili mi o tym co im sie nie podoba, o seksie nie rozmawiali....czy to negatywne? Pewnie i tak, ale czy miało wpływ na wybór partnera. Jak miałam 16, 17 lat poweidziałam o babci cos co ojcu się nei spodobało, dostałam w twarz, raz w życiu - obraziłam się na ojca i nie rozmawiałam z nim chyba z 3 miesiące. DOpeiro teraz niedawno poweidziałam mu o tym jakie to bylo dla mnei przykre. Popłakał się i przeprosił. Ojciec upijał się raz na kilka tygodni, były w domu z teog powodu awantury, wtedy sie bałam przyznaję. Ale czy to mogło mieć na mnie tak traumatyczny wpływ? Naprawdę nie moge w swojej głowie odnaleźć jakich strasznie dla mnei negatywnych przeżyć. Gdzie leży problem? Może naprawdę czegoś nie dostrzegam. Z psychologiem rozmawiałam na temat dzieciństwa, tyle o ile, ze przedstawiłam je podobnie jak tutaj i ona zapytała mnie czy czuje potrzebę, żeby coś drążyc ( to nei było 5 minut jak tutaj ). Powiedziałam nie. Jej komentarz był taki, że wcale niekoniecznie musi być to robione, ponieważ ja przyszłm do niej z konretnym problemem i generalnie jej się wydaje, ze moi rodzice dali mi generalnie dobre podstawy do radzenia sobie w życiu, mam jedynie kłopot z którym nie umiem się uporać i dlatego szukam pomocy u niej. Jeśli masz/macie jakiś sugestie czego dotknąć chętnie podyskutuję. Bo nie wiem czego dotykac w dzieciństwie. PO przemyśleniu....tak miałam szczesliwe dzieciństwo. Opisane to wszytko tu w wielkim skrócie. Gdzie leży problem???
  16. consekfencja, prawie40 , oneill, autodetox - dziękuję Mam bardzo duży mętlik w głowie. siodemka, oktavia, vacancy, smutku, yeez - pozdrawiam
  17. Prosilas, zebym nie pisala do CIebie. Natomiast nie wprost caly czas we mnie uderzasz. Skoro yeez poruszylas problem dyskusji i niezrozumeinia miedzy nami, to prosze przeczytaj krotke uwage oneill na jej temat. Uwaga jak sadze jest bardzo celna. Na pewno dla mnie. Biore do siebie co piszesz. Ja sie musze z tym uporac, ale Twoje niektore wypowiedzi mnie rania, dlatego, ze nie czytasz co do CIebie pisze, NIE MAM PROBLEMU Z RODZICAMI W TEJ CHWILI, od dawna to pisze, mam rowniez coraz mnie problemow z partnerem. ZMienilam swoje postepowanie według wskazówek z forum, wskazówek mojej Pani psycholog, cizkiej pracy ale i tak dluga dorga jeszcze przede mna. Natomiast proba udowadniania mi, ze mam problem wynikajacy z dziecinstwa jest uwazam bezcelowa, natomiast owa proba przypomina mi tylko i wylacznie moej dyskusje z partnerem, kiedy on mi probowal wmowic sytuacje, ktorych nie bylo, czytaj, ze go zdradzilam np.. Chcialabym, aby udalo mi sie, zeby bylo moje ostatnie wyjasnienie do CIebie w tej sprawie, bo czuje, ze nie mozemy dojsc do porozumienia. Ale dalo mi do myslenia tez dlaczego nie potrafie sie wycofac z tej dyskusji dla mnie niewiele wnoszacej. I uswiadamiam sobie, ze nadal mam problem wlasnie z tym. Wypowiedizec swoje zdanie i nie dyskutowac. Masz prawo do swoich pogladow, aj do swoich. Nie jestes mna, ja nei jestem Toba, zadna z nas nei wie co do konca siedzi w glowei drugiej. Znamy sie tylko z forum. Ale tez dziekuje Ci za te "sprzeczke". Otworzyla mi po raz kolejny oczy wlasnie na moja nieumiejetnosc wycofania sie kiedy rozum podpowiada, ze tak nalezy zrobic. Niemniej chetnie poczytam o odbiorze naszych racji przez inne forumowiczki. Byc moze, ze ja nie pisze jednoznacznie, ze nie tylko Ty odbierasz nie to co chce przekazac. Sprobuje przyjac krytyke z pokora. pzodrawiam
  18. niebo, to dyskusja między mną a yeez i została na jej prośbę zakończona, bo mogłaby trwać wiecznie. Przykro mi, ze zakłóciła Twój spokój. Trudno mi zdystansować się do jej wypowiedzi z którymi absolutnie się nie zgadzam.
  19. Ok, ale zanim zakończę napiszę jeszcze, że nie obarczam CIę i nie tylko ja odniosłam wrażenie, że uważasz się za speca, zreszta sama napisalaś, że wypowiadasz się tylko w kwestiach w których jestes pewna swej teorii. I nie tylko ja o tym pisałam. Choc równeiż tak jak pisałam wcześniej, wiele rzeczy jest madrych o których piszesz, np. dyskusja tocząca się odnośnie chęci panowania prze nas kobiety nad sytuacją kiedy oni nami się przestają interesować. To mi dało do myślenia. A z jedną kwestią mam na pewno kłopot, żeby nie brać Twoich słów do siebie, tych z którymi się nie zgadzam i które mnie wkurzają.
  20. yeez - wlasnie do tresci sie odnioslam, czego uprzejmie nie zauwazylas. Zreszta to bylo do przewidzenia. Moze Ty tez nad swoim sposobem wypowiedzi i pogladami powinnas popracowac. Ale to juz nei moja sprawa.
  21. WItajcie :), Do yeez...piszę zwięźle, bo uważam, że tyle wystarczy i odnosze wrażenie, że cześć osób tutaj rozumie o czym mówię, natomiast Ty po prostu nie chcesz. A poza tym taki jest obecnie mój sposób wypowiadania, zwięzły, czego też zdajesz się nie zauważać. Jesteś zamknięta na moje zdanie, które jest odmienne od Twojego. Nie zamoerzam odbijać piłęczki i pytać CIebie Twoim sposobem zastanów się dlaczego, etc. Generalnie odbieram CIbei jako osobę nie znoszącą sprzeciwu. DLa mnie Twój sposób wypowiadania się, choć piszesz, że każdy ma pawo do swojego zdania nie dopuszcza de facto prawa wolnego odczuwania, innego zdania. Jest tylko jedna prawda prawdziwa - prawda yeez niepodważalnego autorytetu w kwestii toksycznych zwiazków, chorych relacji z rodzicami, nawet jeśli nie były chore. Taki jest mój odbiór Ciebie. I tak jak napisałam wcześniej - Twoje wypowiedzi działają na mnie drażniąco dlatego, że podobnie jak mój parter głoszą prawdę jedyną i prawdziwą. I w sumie bez sensu, że próbuję CIebie przekonywać do moich racji, bo nigdy mi się to nie uda. A brakło czasu na ponowienie pytań. Wyjaśneinie było, a że nie w formie elaboratu....Twój komentarz był zbędny. Powodzenia
  22. napisalam o tym, ze byc moze wybaczylam, nei wiedzac o tym? Napisalam ze nie byli idealami i z ich bledow staram sie korzystac? To powinno wystarczyc w moim odczuciu. I to nie sa ogolniki. ROwneiz w moim odczuciu i nei potrafie napisac wiecej. pytan nie ponawiam, bo w tej chwili nei mam na to juz czasu. A ocena TWoja...chocby ostanio ostatnio smutna..nie pameitam z ktorej godziny dzis wypowiedz. A wmawianie? Wina rodzicow, choc jestem z nimi "rozliczona" Niestety na tmy musze juz dzis zakonczyc. Do rpzeczytanie we wtorek.
×