Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

corobić

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez corobić

  1. niepewnaaaaaa, jedz z koleżankami, nienawidzić jego to ty masz powód, a nei on CIebie. Czytałaś troszkę to forum? U każdej z nas zaczynało się tak samo, nie musisz zasługiwać na miłość, nie musisz zasługiwać na dobre słowo, nie musisz zasługiwać na czułość. PO PROSTU ZASŁUGUJESZ NA TO. Napisałaś jak bardoz dało CI się we znaki dzieciństwo. Wałkujemy tu ten temat - brak czułości, brak miłości w dzieciństwie próbujemy otrzymać od partenrea, pierwszego, drugiego, zastanawiamy sięd laczego trafiamy na samyc drani wykorzystujących nasza ucuciowość. Myślę, że każda zaproponuje Ci tutaj abyś się zawzięła i zerwała z nim. Ale nawet jeśłi Ci sie to nei uda to nei miej do siebei pretensji, choć szczerze życzę CI aby się udało. Pogadaj o tym z psychologiem...poweidz mu to co poweidziałaś tu nam. Terapeuta beize wiedizał co z tmy zrobić. Bądź dobra dla siebie. Przytulam mocno Nie mogłabym być Twoją mamą, bo raczej jestem na to za młoda, ale gdybym była powiedizałabym CI - jedz koniecznie na wakacje z koleżankami odsapnąć od faceta. Ale nie wpychaj się tam w ramiona przypadkowego faceta, na zasadzie klin klinem. SPędz po prostu fajnei czas w babskim gronie:):):)
  2. Siódemko, tak mi przyszło do głowy, że skoro czujesz, że kręcisz się w kółko i masz już tego dosyć, to może jeśli jasne oznajmienie Twojej obecnej terapeutce nie przyniesie rezultatów i nie będzie w stanie pomóc Ci zamknąć starych ran, to może warto by mnienić terapeutę....nie chcę oceniać, ale tak mi to przyszło do głowy. A może warto by wspólnie z terapeutą wyznaczyć sobie czas ( jeśli jest mądrym psychologiem będzie w stanie CI określić jak długo powinno to potrwać ) w którym powinnaś już być mądra na tyle, żeby pozamykać to co stare i bolesne...może to bć miesiąc, strzelam teraz, może kilka miesięcy.... POwiem na swoim przykładzie - ponieważ ja poszłam z włakowanym tutaj problemem do psychologa koieta powiedziała mi, że spotykamy się 8 razy i zonbaczymy co będzie ze mną. U mnei spotkania odbywały się co dwa tygodnie. Ja założyłam sobie rok terapii idac do niej, założyłam sobie, że w ciągu roku chcę się ze wszystkim uporać. Generalnie 8 spotkań przciągnęło się prawie na pół roku, bo z dwa razy była przerwa 3-4 tygodniowa. Ja nie liczyłam tych spotkań, bo ja miałam założenie inne ( o którym ona wiedziała ). Natomaist po ok. pół roku poweidziałąm jej, że już wydaje mi się, żę tlyko moge wdrożyć to czego się nauczyłam i nie muszę się z nią spotykać. Jełśi poczuję, że potrzebuję jeszcze, to zostawiam sobie furtkę otwartą. I ona mi wtedy uświadomiłą, że dziś ( stedy dziś :-) ) jest nasze 9 spotkanie, czyli taka ilość o której mi wspomniała na początku....na tej podstawie piszę o założonym czasie przez doświadczonego terapeutę. A druga możliwość, o której wspomniałąm zmiana terapeuty. Tu podam inny przykład z mojego podwórka, może niekoniecznie adekwatny, ale niewykluczone, ze może w innych przypadkach też zadziałać. Mój syn reagował na zmiany terapii, osoby prowadzącej skokowym rozwojem umiejętności.... Siódemko, życzę CI serdecznie, abyś coraz bardziej czuła efekty swojej upartej pracy i żebyś miała coraz mniej chwil wpadania w czarną otchłań. Przytulam mocno
  3. Kasia, ja miałam te same objawy. \"Walcze\" od dwóch lat. Teraz juz tlyko z sobą, pierwszy rok z nim, bez sensu, ale to widze dopeiro teraz. Przczytaj ksążkę o której wspomniałam...może parę rzeczy Ci wyjaśni. Choć z całym szacunkiem bazujac na moich zachowoaniach, nie jestem pewna, czy juz do niej dojrzałaś. Pozdrawiam ciepło:)
  4. consekfencja, nie wiem co bym powiedziała przyjaciólce, która próbowała popełnić samobójstwo. Miałabym tylko nadzieję, że zajmą się nią specjaliści, a ona im na to pozwoli. Może zapytałabym dlaczego...banalne? Moze nikt nigdy nie zapytał jej dlaczego. NIe wiem, ale jeśli tak się rzeczywiście stało, że Twoja przyjaciłka chciała popełnić samobójstwo, to życzę jej i z całego serca, żeby naprawdę zajęli się nią dobrzy specjaliści i żeby ona im na to pozwoliła. Mnie osobiście ani głaskanie, ani kopy nie pomagały, pomogło mi to, żę było mi już tak skrajnie źle, że zaczęłam coś z tym robić. Czego KAŻDEMU życzę:)
  5. Cześć dziewczyny...zdrowienie... chyba zdrowieję...ciągle to pisze, ciągle sę do tego przekonuję...ostatnio pisałąm Wam o ksiązce jak pokonałam depresję i nerwicę, potem przeczytalam sobei dla relaksu ( ?) Hańbę Coetze...a teraz czytam \"Pozwrót do wewnętrznego domu\"Bradhawa...dziwne...wiele rzeczy mnie dotyczy, polecam ksiażkę, choc też mam wątpliwości i myślę, zę nie ma rodziców idealnych i każdy w jakis sposób krzywdzi swoje dzieci. Być możę nadal usprawiedliwiam, tłumacze, nie wiem. WIem, że na pewno mam dosyć swojego cierpiętnictwa. Czy odnajdę szczeście z moim partnerem, czy bez niego, to już inna sprawa. Boję się bólu związanego z rozstaniem, już teraz wiem, żę boję się samotności. Boję się niegłaskania. Odkrywam powoli siebie i to miłe. Mam nadzieję, że uda mi się tę wiedzę wykorzystać aby jak najmniejs szkód narobić mojemu synowi. Bo w to, że coś tam spieprzę nie watpię. Jestem tylko człowiekiem. Dzisiaj zareagowałam na jedną sytuację bardzo emocjonalnie, a właściwie wyobraziłąm sobei jak dwóm odsobom wykrzykuję moje pretensje do nich ( nie moim rodzicom ) i pomyslałam sobie, że tak krzyczałoby dziecko, natomiast ja jestm juz dorosła i ponieważ nie są to mi bliskie osoby mam to zlać. Nie wiem czy to poprawne rozumowanie, ale mam nadzieję, że z czasem się dowiem. Chciałabym jeszcze tlkyo pozbyć się tych negatywnych emocji mną targających. Mam nadzieję, że z czasem się uda. Pozdrawiam Was wszsytkie ciepło:)
  6. Witajcie dziewczyny, musiałam odpocząć od forum, poza tym miałam kłopoty z kompem..nic się nie dzieje bez przyczyny. Wpadłam tlyko dziś na chwilę pozdrowić Was serdecznie, nadal życzyć duuuużo siły i optymizmu i wiary, że jesteście najfajnijsze na świecie. DLa zainteresowanych - serdecznie dzięki za trzymanie kciuków za synka - po opreacji kilka tygodni, wszytko wygląda dobrze i optymistycznie. Ostatnio czytalam książkę - jak pokonałam depresję - nawet nei pamiętam autkorki...ważne było to co pisała...przy związkach przemocowych sądzę bardzo przydatna.... POzdrawiam Was jeszcze raz serdecznie i życze udanych wakacji:)
  7. pozdrawiam Was serdecznie i życze Nam wszsytki bardzo dużo siły w samostanowieniu:)
  8. hej, hej, co mi jeszcze przyszło do głowy...jeśli tu ostatnio piszę, to piszę, że jest mi coraz lepiej, ze mam coraz większy zwis na to co on do mnei mówi. I to wygląda tak, że powtarzam to sobie jak mantrę, jak są chwile, kiedy mnie to bardziej poruszy, to powtarzam soebi do upadłego - MAM W DUPIE JEGO I JEGO SŁOWA. I to jest mój sposób do rozstania bez bólu, bo wiem, ze jeśli będzie bolało, to pewnie wczesniej cyz później się złamię i wrócę, a tego już teraz nie chcę. A paradoksalnie im bardziej ja mam w dupie, tym \"normalniej\" \"między nami \" jest. POzdrawiam Was ciepło / Trzymajcie kciuki za operację synka - to już w poniedziałek i zeby nic sie nie wydarzyło, co miałoby ją przesunąć. Denerwuję się bardzo, ale musze to jakoś opanować, żeby mały nie widział moich nerwów i strachu. Pozwolę sobie poryczeć i upuścić emocji jak już będzie uśpiony, ale chcę się opanować przed, żeby czuł się bezpiecznie....
  9. casta26, każda zaczynałą tak samo, od uświadomienia sobie i jesli się bardoz chce \"znormalnieć\", to przychodzi taki dzeiń kiedy wszytko w człowieku pęka...i nie wymyśla powodów, \" bo college, bo nauka syna\". WIem, bo sama tak miałam. Trwało to dwa lata, praca z psychologiem, praca NAD SOBĄ SAMĄ. I są efekty. A zaczęłam pisac tutaj dwa lata temu na \"starej części\" topiku na stronie 800 którejś. Masz ochotę poczytaj. Zresztą obojętnie czy moją historię czy histoeirę każdej z nas, które są wytrwałe. Zobaczysz ewolucję połączoną z rewolucją. Czego i Tobie serdecznie życzę :-) Niebo ja teżmiałąm taki moment kiedy poczułam, ze psycholog mi niec nie daje. I dalej sama dojrzewałam do wielu spraw. Przestałam spotykać się z psychologiem rok temu. I nadal nad sobą pracuję. Czytam Was choć już nei tak regularnie ( ale to chyba wynika z braku czasu niż chęci, bo przed kompem siedzę w pracy, a popołudnia off computer ) i to nadal mi pomaga. Ciagle wiedz mi się układa i z coraz większym powopdzeniem ją wykorzystuję choc nie bez bólu nadal. Ale cieszę się, że ciągle przekraczam swoje niemożności, nieumiejętności, neichcęci:) I MUSI MI SIĘ UDAĆ!!! BO CHCĘ!:D:D:D:D:D Trzymajcie się cieplutko.
  10. Witajcie, ja na chwilkę...Niebo przytulam i wiesz, że zawsze kibicuję Tobie. Tak jaz zresztą obecnym tu pozostałym forumowiczkom. SObie również. Ja...w sobotę wróciłam po tygodniowym wyjeździe z pracy, mo syn był u dziadków, a ja zdecydowałam, że sobie robie dzień bez \"muszę\" i po syna pojadę w niedzielę. \"Partner\" oczywiście za wszelką cenę próbował mi zorganizować czas, a ja tego nie chciałam. I peirwszy raz wyrzuciłam z siebie zdanie \" JA NIE CHCĘ SPĘDZAĆ CZASU DZISIAJ Z TOBĄ\" Oczywiście bez manipulacji i prób udowadniania mi, że po tygodniu niewidzenia syna, tydzień przed jego operacją POWINNAM już biec i nie myśłeć o sobie.I kupe goownianych andronów. Zrobiłam tak jak chciałam i zorganizowałam sobei czas tak jak chciałam. Bez MUSZĘ. A dziecko szczesliwe u dziadków, ja szczesliwa wróciłam po niego. Jeszcze mnie to pieprzenie cały czas rusza ALE CORAZ MNIEJ...wczoraj wieczorem wrócił do domu i był bardoz miły. Wiem, co jemu też poweidziałam, ze waża się poważnie nasze losy i albo będziemy szczesliwi ( czytaj ja będę w tym szczęśliwa ), albo się rozejdziemy. Bez półśrodków w tej chwili:) I dobrze mi tak. Ale musiałam upaść, żeby wstać. I za każdym razem jak upadłam to wstawałam i utrzymywałam coraz dłużej postawę wyprostowaną. Dzięki pscyhologowi, dzięki Wam, ale przede wszsytkim dzięki sobie. Pozdrawiam serdecznie
  11. ta sobie czytam Ciebie Niebo i gdzieś tam po cichutku myślałam, a może Jej się uda, a z drugiej strony nie wierzyłam i tę niewiarę raczej głośno wyrażałam...kuźwa...i znów jeden wniosek...z nimi się nie da żyć....a smutno mi, bo wiem, ze powinnam podjąć decyzję życiową i BOJĘ SIĘ. Już nawet gdyby on zmienił sowje zachowania, a z częścią tak sie stało przez moje zmiany, to..ja już NIE KOCHAM. Boję się tego co będzie. A zdrugiej strony tak jak pisałam często mam w dupie jego i jego gadanie. A póki co, miłego weekendu Wam wszystkim życzę.
  12. Niebi trzymam kciuki za Toeje decyzje zwąizane z synem...daj mu jeść i dach nad głową i nic poza tym....żadnych ciuchów, żadnych wyjść na piwo, żadnego kieszonkowego...niech się obraża...znów to niestety próba dla CIebie, ale wierzę że dasz radę. A co do m...ON SIE NIE ZMIENI. przytulam mocno
  13. Niebo to minie. PO Twoich opisach myślę, że żebyś była do końca szczesliwa, to i tak nei obędzie się bez totalnego wyrzucenia m z Twojego życia. Tak jak mojego z mojego. Od momentu jak \"wrociliście\" do siebie mam nieodparte wrqażenie, że on nadal sobei z Toba pogrywa i czuję Twoją słabość...pomimo wszystko, zresztą przyznajesz się do tego i sama to widzisz. Z nimi się nie da...żyć..być..marzyć...realizować....
  14. Witajcie, pozdrawiam Was wszystkie serdecznie i nowym kobietkom życzę dużo samozaparcia w walce z Waszymi wewnętrzynymi ograniczeniami i potworami i samych suksesów w dążeniu do wyznaczonego celu, a przede wszytkim wyznaczenia sobie tych celów Wspierające koleżanki U mnie brak szokujących nowości, ale nadal coraz więcej spokoju...czasem tylko w głowiw wojna...
  15. Witajcie:) Tak cztery umowy masz rację - ja się źle wyraziłam, napisałam o związku idelanym faktycznie ( hmmm...może ja mam tlyko taki w głowie ) choc po przemysłeniu ( bardzo krótkim:-) ) wiem, że sa tarcia i rzeczywiście pytanie jak sie je rozwiaże, tak żeby nie bolało, a jełsi nawet trochę poboli to nie tak, że czuje się, że to nie jest zupełnie po mojemu i każda ze stron dała coś z siebie. Oneill ostatnio dużo mysłe o intuicji i staram się jej słuchać w przypadku synka - a jak wiadomo gorzej ze mną:) Ale dochodze do wniosku, ze ZAWSZE spadam na cztery łapy, więc jestm przekonana, że i w przypadku moich osobistych kłopotó też tak będzie. Pozdrawiam serdecznie
  16. i jeśli piszesz o rozstaniu właśnei z tym m, to wydaje mi się, ze tak naprawdę nei rozstałaś się nigdy...podobnie jak ja..miesiąc byłąm osobno, ale nigdy nie do końca...nie umiałąm zamknąc finalnie furtki. Ale to ja mam problem, który usiłuję rozwizać , tlyko powoli mi to idzie,a le juz nei mam do siebie o to pretensji. Po prostu działam tak jak uważam za stosowne.
  17. ale sama tez widzisz, ze ten niby brak nudy tu jest toksyczny....przynjamniej ja tej toksycznosci nei lubie...ale tez sama se go wybralam. A teraz juz powoli wiem dlaczego...
  18. No właśnie dlatego Niebo pisałam o prówbie sił. A może to nei jest miłość, to co czujesz?...tu się zgadzam z psycholog, która poddała w wątpliwość Waszą wzajemną relację. Wczesniej stosunkowo niedawno zoastało tu napisane, że związki DDA, DDD nie bazują na miłości, a na jakimś dziwnym uzależnieniu. Może u CIebie to też tak działa? Może to nie miłośc CIę do teog człowieka ciagnie i jego do CIebie, tlyko strach przed samotnością np. albo te mechanizmy w klasycznym współuzlaeżnionym związku, że trafiliści ena podatny grunt dl asiebie i źle Wam, ale jednocześnie nie potraficie się od siebie oderwać, bo wzajemnie dajecic sobie potrzebną do Waszego życia adrenalinę? A nie miłość.... Ja mam dokłądnie te same dylematy u siebi...czy kocham, czy to adrenalina, czy to wygodnictwo, czy to strach przed przedstawieneim sobie brutalnej prawdy o sobie. Bo wcale nie jestem taka wspanaił jak mi się wydaje i mam kupę wad....a on nie musi ich akceptować tak ajk ja nei musże akcpetować jego wad... ale mam tlyko w swoim przypadku nadzeije, że jestem coraz bliższa bycia szcześliwą. Ostatnio mi mój partner \"wyrzygał\", że oboejętnie co beze to ja i tak będę neiszczesłiwa. Po przeanalizwoaniu swoejgo życia ma rację, choć nigdy przed nim się do tego nei przyznam....przyznałąm się przed sobą to już plus. WYdaje mi się, ze jak przestanie byc zazdrosny, to sukces murowany...czy aby na pewno...? ALe to musze porozwiażywac i poukłądac w sobie. Tak jak kiedyś pisałam nie lubię swoeje matki w sobie, a on doszłam do wniosku, ze przypomina mi moejgo ojca w jakichśtam zachowaniach...pytanie czy to akceptuję, czy zrywam z tym. Zerwanie z tmy wiąże się z rozstaniem. Cyz tego chcę? Nadal się teog boję...kupa roboty z poknywaniem włąsnych ułomności.... Pozdrawiam ciepło
  19. ja tylko Niebo trzymam kciuki, zębyć nie dała się po raz kolejny wmanewrować. Tak jakby pojawila się mała próba sił. I życze CI abyś to Ty wygrała. CHoć te próby sił w \"normalnym\" związku nei powinny mieć miejsca... Tak się zastanawiam co czujesz w związku z tym oprócz złości?
  20. conskefencja, Ewa - dziękuję za informacje, gdzie znajdę Waszą dyskusję. Pozdrawiam serdecznie
  21. przyszło mi do głowy, że zareagowała nie jak bezstronny terapeuta, ale jak kobieta, którą manipulant wciagnął swoją gierkę. Ale mogę się mylić z racji przewrażliwienia w tej kwestii.
  22. myślisz, że słusznie nawzała Cię zołzą? Mnie jakoś to określenie nie bardzo przypadło do gustu....szczególnie przy partnerze, z którego przemoca walczysz. Umocniła go mneij lub bardizej świadomie w tym co robił....
×