Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

corobić

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez corobić

  1. Makabresko, po pierwsze ściskam Cię serdecznie Po drugie Twoje odczucia sa prawidłowe - nie ma tak być, partner zneca się nad Tobą psychicznie, co już wcześniej Ewa Ci potwierdziła. U każdej z nas podobnie się zaczynało - jakiś dziwny neipokój, pytania co ja źle robię, dlaczego on się tak zachowuje, a może to moja wina...i dalej przechodziło w realne poczucie winy i wiara, na podstawie tego, co mąż/partner wmawia, ze to nasza wina. TO NIE JEST TWOJA WINA, TO ON ZACHOWUJE SIE JAK CHAM I PROSTAK, TO ON JEST MOLESTATOREM. Znam te mechanizmy obronne - zacznę się zachowywać tak jak on, to zobaczy...przepraszam za wyrażenie, ale goowno zobaczy, jeszcze Ci dowali, ze zachowujesz sie jak najgorsza suka....i Ty weźmiesz to bardzo do siebie. ROzmawiaj z zaufanymi ludzmi, rozmawiaj i jeszcze raz rozmawiaj, bo inaczej zwariujesz i wpędzisz się w jeden wielki dół. Praca z dziećmi to ciężka praca i tlkyo ten co to robi o tym wie. Ten topik to skarbnica wiedzy, osoby obce i ciepłe i chętnie dzielące się swoim doświadczeniem i wspieerające. Życzę CI serdecznie, żebyś szybciutko zadbała o sobie i dzieciaczki. Wspieram CIę całą duszą choć się nie znamy.
  2. Ewa, niech ta Twoja miłość nigdy nie wygaśnie:) Do końca życia i jeszcze dłużej
  3. wiecie, miło jak ktoś coś napisze, ale nawet jak nie, to po prostu czuję potrzebę, żeby choć kilka słów napisać. Nie umiem pisac dużo o rozterkach które sa we mnie, zreszta i tak już dużo napisałam jak na swoje obecne możliwości. Ale mam nadzieję, że dojrzeję.... consekfencja Twoje zdanie....czy byłam przyzwyczajona do krzyku...cały czas jest w mojej głowie i pomaga mi odpowiedzieć na parę pytań, zauważyć kilka rzeczy... ..ale też muszę sobie powtarzać ...powoli, nie za dużo naraz, bo wpadniesz w matnię obwiniania....bez brania odpoweidzialności za siebie, swoje wybory...
  4. Dużo rzeczy się dzieję w moim życiu obecnie. Wiele rzeczy się zbiegło i boli. Plus atak nowotworu bliskiej osoby. Ale dobrze, że boli, bo niedawna była tylko we mnie złość. Dziękuję Wam wszystkim...i sobie:)
  5. Ewa oneill consekfencja yeez atamaska]kwiat] niebo monita mia duszek
  6. duszek, odnośnie czego to napisales? relacji z matką, relacji z partnerem, relacji z soba w wieku lat 10-ciu, bo nie rozumiem, czy tego, ze to ja sobei powinnam dac przestrzen SAMA?
  7. Niebo Montia Oneill pelna szklanka Staram się dotrzeć do tej 10-letniej dziewczynki i o tyle o ile łatwo mi jest widizec tę 2-3 letnią roześmianą, to tej starszej nie umiem rpzytulić. Ona mi się rozmywa.....
  8. WItam wszystkich po weekendzie... Ewa jesteś tak ciepła, ze mi łzy pociekły po Twojej wypowiedzi do mnie. DZIĘKUJĘ i ŻYCZĘ Z CAŁEGO SERCA ROZWIAZANIA KŁOPOTÓW Z URWISEM:) Yeez, nie wiem, zawsze mi powtarzali, ze czekali na mnie i że bardzo sie ucieszyli kiedy się dowiedzieli, że się urodzę, bo przez sporo lat po moim bracie nie \"udawało się\"...nie pamiętam teog najwcześniejszego czasu, pamiętam tlyko jedno doświadczenie, które mnie zabolało...nie chciałam sprzatać ksiazęczek i mam mnie zostawiła na chwilę w domu....taka głupia metoda wychowacza. Pamietma tę panikę. Innych takich zdarzeń nie pamiętam. I teraz zastanawiam się, czy to jedno wydarzenie, kte mam zachwoane w głowie mogło wpłynąć na moje ataki paniki kiedy on mnie zostawiał?Ja z kolei zawsze chciałm mieć dziecko, natomiast jak zaszłam w ciżąe, to poczulam się zupełnie nieprzygotowana, zapłakana, że to nie ten partner, że popełniłam błąd...nie była to odpoweidzialna decyzja. Co do moich rodziców teraz...drażnią mnie zachowania mojej mamy...czasem widze siebie jako jej wierną kopię...co nie zmienia faktu, ze ich oboje bardoz sznuje i kocham..ale jej próba narzucani mi swoje woli w kuchni , przy dziecku..po prostu doprowadza mnei do szału...czasem myśle wyluzuj, od 15 lat nie mieszkasz razem z rodzicami, oni tacy są...ty nie musisz..ale nie cierpie każdego przejawu próby narzucania mi swoje woli, bo zawsze staram się robić to co robi enajlepiej jak potrafię, a że inaczej niż ktoś. Zyję zgodnie z własnym sumieniem, mam swoej zasady, którcyh staram się nei przekraczać, a nawet jeśli przekroczę to co z tego!!!! I tak samo alergicznie reaguję na zagrywki partnera. Zawsze musze wlacyzć o swoje. Wkurwia mnie to. Ja chcę życ spokojnie bez narzucania przez nikogo swoje woli mnie!!! Po ostatnich kłotniach z ojcem moejgo syna wiem, ze ja też jestem toksyczna. On tez, ale ja również. Jez we mnie pełno żalu. Musze tu pisac możę mi tp pomomoże. Nie chce się do końca życia miotać. Pragnę spokoju...niczego juz nei jestem pewna...BOŻE POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Ni eiwerzę w CIebie ale POMOCY!!!!!
  9. Ewa po części na pewno, ponieważ zamierzałam odejść od partnera, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i nie odważyłam sie w tej sytuacji na ten krok, liczac na \"cudowne uzdrowienie\":D:D:D:D:D:D:D Na obecnym poziomie świadomości bez komentarza:D:D:D:D:D:D
  10. jest jeszcze jeden lek, albo właściwie panika...który nadal jest...przed śmiercią moich rodziców...
  11. i ostatnio próbowałam sobie wyobrazic sobie siebie jako małą dziewczynkę..i przyszłam sobei na myśl taka może 2-3 letnia... i ona się śmiała i wskoczyła na mnie radośnie...ona nie była smutna. I co ja mam o tym wszystkim myśleć??? A z drugiej strony pamiętam sytuacje, kiedy jako może 10-11 dziecko zagladałam nerwowo pod łżóko, czy aby tam się nie czai jakiś gosć w czarnym płaszczu i bialych rękawiczkach. Tak wyobrażałam sobie kogoś złego jak byłam mała. To pamietam. Bałagan, bałagan, bałagan....
  12. wiesz co smutek, zanim tu weszłam, a trwa to juz tutaj półtora roku...to już wczesniej sobie myślałam, ze nei musze byc bohaterką i pozwalałam sobie poryczeć jak mi coś się nie udawało, czasem myślałam, ze jednak musz być siłaczką, teraz wiem, że nic nie muszę. Kilka lat temu pojawił się na mojej drodze on, w obecności ktrego pozwoliłam sobie rozpeiprzyć się na kawałki, w tym negatywnym teog słowa znaczniu, zatracić cał swoje jestestwo, które jak wydawało mi się mam, ale teraz już nie jestem taka pewna. WYdawało mi się, ze jestem pewna siebie, że nikt ze mna nie wygra kiedy tego nie będę chciała. Okazało się, że jeden malutki człowieczek - w sensie partnera - udowadnia mi jak bardzo jestem niepewna swego. Może tak miało faktycznie być, żeby zaczeła szukać tego co chcę, a czego nie chcę. Może właśnei dlatego pojawił się on, zebym dojrzała..dojrzała dla siebie...to co się dzieje we mnie od kilku dni jest dziwne...nie, ze od razu fajne i cacy cacy, ale mam nadizeje, że da mi spokój. Nie wiem, czy czytałaś mój wpis o tmy, ze ja tez mam w sobi mnóstwo skumulowanej złości, z ktra nei wiem co mam zrobić i niestety też krzywdzę nią siebie i innych. I Boże pomóż, żeby mi się udalo jej pozbyć, a jeśli będzie, to żebym umiała sobie lepiej z nią radzić....
  13. wiecie co..jestem Wam bardzo, bardzo, bardoz wdzięczna za to, że tu piszecie [ kwiat] Jestem też wdzęczna sobie, ze mi się chce!!!!:):):):)
  14. smutek, jeśli nie masz wsparcia w realu to zostań tu w wirtualu:) i pomoc z tego topiku spróbuj przenieść dla siebie do realu. Teraz popełniłaś błąd i trudno, stało się. Zadzwoniłaś, okazałosc słabość masz do tego prawo. Masz również prawo do wycofania się teraz. CIągle masz prawo do wycofania się i do robienia błędów. Tylko nie katuj się zanadto i te blędy wykorzystaj dla siebie. Może pusto brzmi to co pisze, ale całym sercem życze CI spokoju. Ściskam CIę serdecznie
  15. Dzień dobry wszystkim w szczególności Monita, trzymam za Ciebie kciuki Yeez - te przekonania o tym, ze jak sie am rodzinę, to z siebie powinno się zrezygnować próbował mi wpoić mój partner ( jakże zaskakujące, ze on nie portafi ), a ja dałam się na jakiś czas stłamsić. To nie są moje przekonania:) Pozdrawiam
  16. Teraz juz syna kocham, to wiem. Ale od niedawna. Consekfencja, mo partner przestał być dla mnie tak ważny jak był, a był najważniejszy, był ważniejszy niż ja, niż mój syn. Miotałam się w tej miłości, czy też uzależnieniu. Teraz on musi stawić temu czoło, czy bedize chciał i będzie na to do końca gotów...czas pokaże...po mojej od jakiegos czasu zmianie postawy zaprzestał słownej agresji, w niewerbalnej zniża loty, bo ja przestałam się nią aż tak bardzo przejmować.
  17. a tak apropos' wysiłku fizycznego, to ja uwielbiam się solidnie zmeczyć. DOpeiro w tym roku w wakacje po 3 latach wróciłam do roweru, czasem rolki. Zima narty obowiazkowe. Teraz zamierzałam zacząć od pocztku lutego regularną gimanstykę, ale przesunęlam to ze wzgledu na półtoratygodniową terapie syna. DLaczego nie było wysiłku - poddawałam się partnerowi, który dawał mi chory wybór...w postaci jednego zdania " jak chciałaś o siebie dbać, to po co zakłądałaś rodzine, po co rodziłąś dziecko" Nie umiałąmsię temu przeciwstawić. Teraz wyszło jakos samo. Mam nadzieję, ze pójdzie wszystko do przodu....że koniec zastoju..choć myśle, ze w sumie to jednak nie był zastuj, ze moje mysłenie i drobne dizałania, kroczki przynosza mi teraz korzyści....
  18. yeez po raz pierwszy dziś nie rozzłościłam się Twoją wypowiedzią. Nie odczułam tez ataku w niej. Może go nie było, bo Ty napisałaś inaczej, a może we mnie coś pękło...na pewno uświadomiłam sobie jakis czas temu sytuację z moim synem. A uświadomiłam ją sobie to kiedy komuś powieidząłm, ze ja go tak naprawde dopeiro teraz zaczynam lubić. Wczesniej to były obowiązki, obowiązki, obowiązki...na swoje usprawiedliwienie chcę dodać, że ciągle szukałam pomocy dla niego, szarpałam się w związku, zmeczona łaziłam do pracy, nie robiłam nic dla siebie, a to nei sprzyja byciu dobrym dla siebie. I to nei postawa cierpiętnicy mną kierowała, tlkyo chęc za wszelką cenę bycia z ojcem moejgo syna. Jakis czas temu też zrozumiałam, ze to nei ma sensu, nic na siłę, jeśli będize chciał ze mna byc to popracuje nad swoimi zachowaniami, jeśli się z tym nei upora, to ja na to nic nie poradzę. Teraz jest mi powoli jakos lżej . Poza tym oprócz złości poczułam ból....a to może juz krok ku radości.
  19. dziewczyny przepraszam, że będę pisać o sobie, ale z dwóch wzgledów...po pierwsze renta, oneill, consekfencja piszą tak ciepło i tak mądrze, ze nie dodam nic odkrywczego i mądrzejszego:(, PO drugie czuje potrzebę gadania o sobie, skoro już w to weszłam. Nie wiem na ile to w tej chwili PMS, a na ile coś co boli, o czym pisałam wczoraj... consekfencja, Ewa dziękuję za ciepłe słowa, któe do mnei napisałyście. Zastanowiłam się w tym momencie nad tym jak bardzo potrzebuję czyjejś uwagi, zeby się dobrze czuć. Zawsze chciałąm być lubiana, być akceptowana...przecież wydaje się, że to miałam....a teraz co mam...metlik w głowie...ciągle chce m sie płakać..i to nie chyba przedokresowe emocje...bo przed okresem zwykle bywam jeszcze bardziej wściekła niż w inne dni. W ogóle bardoz dużo we mnie złości:( Dlaczego...od dawna o tmy wiem i nie wiem jak sobei z tmy poradzić...ona jest we mnie skumulowana i mocno mi daje popalić.... czytam co piszecie o aborcji...popłakałam się, bo nei chciałam mojego syna, ale nie pomyślałam o tym, żeby go usunąć...ale to prawie to samo....byłam załamana całą ciąże, nie otrzymał ode mnie wystarczająco miłości...a z drugiej strony jak sie urodził, pomimo ogromnego beby blues, jak leżał również z żółtaczką na oddziale noworodkowym, to biegałam do niego co 2,5-3 godziny ze swoim mlekiem. Całą dobę. Panie opiekujące się tymi maleństwami jak przychodziłam w nocy, to się ze mnie śmiały, ale tak miło...nei wiem dlaczego to robiłam, nie czułam miłości do niego, ale może to była miłość, a może zakodowane poczucie obowiazku, że jak się dziecko urodzi, to należy się nim zająć. Trudno mi pisać, te słowa, pomaga mi fakt, że jestem tu w zasadzie anonimowa, ale czuję ból i wyrzuty sumienia, bo ja tak naprawdę ni kochałam swojego syna:(:(:( tak naprawde to od niedawna dopeiro czuję do niego miłośc i wiem, ze to jest miłość. Na ile pozostanie to dla niego traumatyczne, to czego mu nie dałam jak był malutki...nadal jest mały...CZY TO JEST DO NADROBIENIA????? Być może otrzymam od Was krytyczne słowa, choć nie jestem na nie gotowa, bo i tak mam w sobie teraz dużo bólu....i wyrzutów sumienia...to wszsytko się obudziło teraz przy tych dyskusjach tutaj w których często brałam udział tylko czytająco...
  20. mam dziś dzień wkurzenia na wszystko, zmęczona po delegacji, przed okresem, po kłótni wczoraj. Chce mi sie płakac jak czytam niektóre wypowiedzi. Pytanie consekfencji, czy jestme przyzwyczajona do krzyku i kłótni nie daje mi spokoju. Więc wydaje mi się, że coś w tym jest. Niby w znaczących sprawch decydowałam zawsze o sobie, ale w drobiazgach chyba nie było tak do końca. Cały czas myślę o przeszłości. Ściska mnie za gardło jak teraz o tym myślę. Cały czas tłumaczę niektóre zachowania moich rodziców. Ciągle im wybaczam, nie mam ciągle do nich pretensji...Klapsa wybaczyłam, krzyk wybaczyłam. Zastanwiam się tylko, bo oneill opisuje tutaj takie dla mnei drobne sytuacje, na które ja nie zwracałam uwagi - jak przykład o tej czapce \" bo ludzie noszą, a nei bo jest niska temperatura\" a dla niej istotne, czy u mnie nie było takich sytuacji, których nie pamietam ( lub jak mawiają mądrzy wypieram ), a które mogły mieć wpływ na moje obecne kłopoty. Nadal nie wiem, ale wiem, ze dziś chce mi się ryczeć. WIem, ze się boję bo wczoraj nakrzyczałam na m niby o drobiazg, ale poatarzajcy się. Nie wiem na ile mam prawo wymagac równego ułożenia pościeli zamiast \"jebnięcia\" jej bo w moim odczuciu się komuś nie chce, w jego odczuciu to nie jest ważne. Nie wiem na ile ja w takich sytuacjach to ja jestem toksyczna, a na ile on lekceważący. Nie wiem, bo u nas w domu był zawsze porządek i ja też tak lubię. Choc ja w przeciwieństwie do mojej matki staram się czasmi odpuścić i mysle sobie, nie mam siły, nie chce mi się, nic za wszelką cenę. I staram się nie poddawać zasadzie - co masz zrobić jutro zrób dzisiaj\" Bo może mi się zwyczajnie nie chcieć. Boję się też ostatnio zanadto otwierać na forum. Może też to jakis znak dla mnei, ze zaczynam naprawdę dotykać bolesnych dla mnei spraw, choć jeszcze nie wiem co do końca boli...
×